rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Nadal był wściekły. Najgorsze było w tym to, że Alfie Buxton nigdy tak naprawdę nie zdążył się ze swoją rodziną pokłócić i mówiąc kolokwialnie (choć to stwierdzenie gryzło go jak ukochany, wełniany sweter) nie zrzucił ze swojej wątroby żalu, jaki w stosunku do nich odczuwał. Wręcz przeciwnie, po prostu przyjął do wiadomości, co się stało- a stało się bardzo dużo- i postanowił nie informować ich o swoim powrocie. I tak przez pierwsze miesiące nie robił tego ze względu na ich rozczarowanie na skutek porzuconego stażu. Potem jego strach o ich reakcję przerodził się nareszcie w poznanie prawdy, choć jego dziewczyna nie należała do najbardziej wiarygodnych źródeł.
Brał więc na poprawkę, że mogła bezczelnie go okłamywać również w tym zakresie, skoro pomyliła się w kwestii ojcostwa. Nigdy jednak nie zrobił niczego, by skonfrontować swoje przypuszczenia z prawdą. Wynikało to z prostej przyczyny- nie chciał dowiedzieć się, że w tej jednej sprawie postanowiła być szczera i że jego matka była stereotypową teściową z baśni i dowcipów. Cóż, Alfiemu wcale jednak do śmiechu nie było, bo może i jako lekarz nie miałby nic przeciwko aborcji, ale nie w ten sposób- to nie miał być przymus i ten zabieg zdecydowanie nie miał wynikać z faktu, że wyskoczyła między nimi różnica klasowa.
W takim razie jego matka obecnie dostałaby wylewu, gdyby się dowiedziała z jakimi dziewczętami prowadza się jej syn. Ten sam mieszkający na łodzi i wreszcie pojawiający się w rodzinnym domu, bo zwerbowała go siostra.
Brzmiało to niemal tak absurdalnie, że nie wiedział czy naprawdę ma ochotę się śmiać czy tylko ta wściekłość w jego żyłach przybrała tak nieszczęsny obrót, że do wszystkiego podchodził wielce ironicznie. On, najstarszy z Buxtonów, który nikogo nie skrzywdziłby złym spojrzeniem, a już słowem… Nie pasowało to do niego zupełnie i doskonale zdawał sobie sprawę jak bardzo to był nietrafiony pomysł.
Wszystko jednak sprowadzało się do tego, że jednak Claire go o to prosiła, a z tym nie dyskutował od czasu, gdy mieli po kilka lat i wybiła mu zęba. Od tamtej pory wiedział, że co jak co, ale siostry należało słuchać absolutnie bez wyjątku, jeśli miało się obejść bez ofiar w ludziach. O umówionym terminie więc zaparkował swój samochód przed bramą i jak ten złodziej czekał aż panienka Buxton wróci z kościoła. Sama zbitka tych słów przyprawiała go o śmiech i miał wrażenie, że z tego napięcia zdążył się upić, choć tak naprawdę pozostał trzeźwy (na swoje nieszczęście). W kość dawał mu tylko dwudziestopięciogodzinny dyżur, którego nawet nie zdążył przespać w jednej dziesiątej, bo potężna kraksa postawiła ich wszystkich na nogi i sprawiła, że modlił się o te pięć minut dla siebie, choćby przy łóżku Lisbeth, którą odwiedzał na polecenie swojego dyrektora.
Nic więc dziwnego, że gdy przyszło co do czego i zgasił silnik, zwyczajnie przymknął oczy czując, że nie stanie się nic złego, gdy tak po prostu zaśnie czekając na siostrę. Nie miał jednak pojęcia jak pojawienie się jego samochodu na podjeździe zostało odebrane i jak wielki rozgardiasz w domu wywołał.
Chyba przywykł za bardzo do tego, że nikt go nie widzi i teraz też beztrosko zasnął w oczekiwaniu na Claire.
SEKRETARKA | CHÓRZYSTKA — CROWN PROSECUTOR'S OFFICE | KOŚCIÓŁ
23 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś była łyżwiarką, ale nabawiła się kontuzji w wyniku czego musiała przerwać treningi, odwołać swoje uczestnictwo w mistrzostwach i z ukochanego UK wrócić do Lorne Bay, gdzie ojciec załatwił jej ciepłą posadkę sekretarki w biurze prokuratora. Śpiewa też w kościelnym chórze, choć przecież jest ateistką. Pochodzi z lordowskiej rodzinki i jest siostrą Alfiego. Natomiast Ace z nią randkuje, ale tylko jako zastępstwo!
013.
it might break me
Just can't let this wait one more day
{outfit}
Claire żyła w bańce. Przebywając w UK za nic miała różnice klasowe, gdyż otoczona była osobami wyłącznie ze swojej klasy o podobnym statusie majątkowym. Owe różnice odczuła dopiero na zawodach łyżwiarskich, mając do czynienia z ludźmi różnego przekroju społecznego – dopiero wówczas zdała sobie sprawę, że nie u każdego jest tak bajecznie jak u niej. Poznając Alty’ego, który trochę złamał jej serce, a który poniekąd sprawił, że otworzyła wreszcie oczy, nawet jeśli nic wówczas nie mówiła. Obecnie Claire – już świadoma i wdzięczna za start jaki jej ofiarowano i świadoma tego, jak bardzo pieniądze jej pomogły – czuła się trochę jak na wygnaniu. Bo choć znajdowała się w pięknej, rodzinnej posiadłości, miała pracę w biurze prokuratora – nie uzyskawszy nawet dyplomu – to wciąż nie czuła się w Lorne Bay szczęśliwa. Właściwie żałowała, że dała się zmanipulować rodzicom na tyle, że wróciła do tego miejsca. I szczerze siebie nienawidziła za to, że upadła na lodzie i przekreśliła swoje szanse na karierę.
Wiele miała za złe swojej rodzinie, a po rewelacjach, jakimi zaszczycił ją Alfie; lista tylko rosła. Czasem miała ochotę wykrzyczeć w twarz matce te wszystkie zbierające się żale i zapytać czy jej przypadkiem też nie chce posterować życiem i na przykład znaleźć odpowiedniego małżonka. W końcu aranżowane małżeństwa w niektórych kulturach wciąż były akceptowalne. Właściwie… gdyby któregoś dnia matka przedstawiła jej syna bogatego znajomego to wcale by jej nie zdziwiło.
Ale… jeśli czegoś Claire nie mogła tolerować to właśnie tego, że Alfie z każdym kolejnym dniem tak bardzo oddalał się od rodziny. I od niej, bo trochę też to jego wyemigrowanie na łódź odbierała personalnie. Wciąż zresztą miała mu za złe, że nie powiedział jej o swoim powrocie. Rozumiała, że nie powiedział rodzicom po tym wszystkim, co się zdarzyło. Ale jej? Jedynej Buxton, której przecież mógł zaufać. Jedynej, której obiecał na paluszek, że nie będzie miał przed nią żadnych tajemnic.
Z kościoła wróciła nieco spóźniona, gdyż ponownie czatowała na Divinę, pragnąc dowiedzieć się czy u niej wszystko w porządku i czy gangster, za jakiego miała Nathaniela, na pewno jej nie szantażuje w żaden sposób. Właściwie chór, reputacja i od niedawna Divina, były jedynymi powodami, dla których Claire rzeczywiście pojawiała się na próbach w kościele. Daleko jej było do osoby wierzącej, a śpiewanie w chórze zawdzięczała – jak wiele innych rzeczy – matce. I znów robiła coś wbrew sobie, zataczając bezsensowny krąg. Upewniwszy się jednak, że Divina jeszcze żyje i ma się całkiem dobrze, pośpieszyła w kierunku domu na spotkanie. Spodziewała się ognia, rzucania talerzami i może krzyków. Zamiast tego zastała podejrzaną ciszę, a na podjeździe samochód Alfiego, który pewnie by minęła bez zainteresowania, gdyby kątem oka nie dostrzegła sylwetki, siedzącej w samochodzie.
Ze zmarszczeniem brwi i bez jakiejkolwiek intencji przestraszenia brata, zapukała w szybę samochodu.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Powinien zdecydowanie ułożyć to inaczej. Zacząć od tego, żeby spotkać się z rodzicami na neutralnym gruncie, może w tej restauracji, do której chodzili jak jeszcze był mały. Wtedy uniknąłby pewnie tego szarpania za strunę, o której istnieniu nie miał pojęcia. W końcu często przebywał poza domem i nawet staż w Edynburgu nie sprawił mu problemu. Nie był aż tak sentymentalny, by tęsknić, więc kompletnie nie zdawał sobie sprawy jak bardzo ta sytuacja wpłynie na niego. Wydawało się mu, że jest w stanie przebywać z dala od swoich bliskich bez żadnego problemu, a tutaj właściwie od początku jego plan spalił na panewce i czuł się jak nieszczęśliwe i bardzo zagubione dziecko.
Po części uważał, że wynikało to z jego przyzwyczajenia do wszelakich wygód i podstawiania wszystkiego pod nos, ale po pewnym czasie musiał zauważyć, że chodzi głównie o ich nierozerwalną więź. W końcu nawet mieszkając w Szkocji z rodzicami i rodzeństwem miał regularny kontakt. Teraz czuł się jak wyrzutek i doprawdy marzył o byciu Odyseuszem, na którego powrót wszyscy czekali.
Cóż, przynajmniej jedna przyjazna dusza nie mogła się doczekać i Alfie nie był nawet świadom emocji, które doświadcza Claire w związku z jego odejściem. Miał wrażenie, że tak zdecydowanie było mu łatwiej i dzięki temu wyrzuty sumienia spychał jakoś na dalszy plan. Do momentu, gdzie może nie pogodzi się z rodzicami (w takie cuda to on nie wierzył), ale przynajmniej zaczną się traktować uprzejmie i może po części zrozumie motywację matki, która na razie wydawała mu się zarówno niezrozumiała, jak i krzywdząca. Do tego jednak wypadałoby przekroczyć próg domu, a nie zasypiać na jego podjeździe.
Pora jednak nie była doskonała, a on był tak bardzo zmęczony, że zerwał się nieprzytomny, gdy Claire zastukała w szybę. Mało brakowało, a stwierdziłby, że to jest zdecydowanie jakaś próba odbicia jego statku przez piratów- tak daleko znajdował się w strefie snu, który nagle okazał się przeszłością.
Dobrze, że nie usłyszała jak mało elegancko przeklął sobie pod nosem i przeciągnął się kilka razy (jego kręgosłup zaskowyczał z bólu), a potem otworzył drzwiczki od samochodu. Był nieco zmięty, ale Alfie i tak zawsze prezentował się na pewnym poziomie, więc spojrzał z góry na swoją siostrę.
- Spóźniłaś się. Naprawdę chodzisz na ten chór czy spotykasz się z jakimś chłystkiem, któremu trzeba przypomnieć, że należy cię szanować? - zapytał nieco ostro i chyba sam stwierdził, że porusza się po naprawdę cienkiej linie, bo zanim zdążyła zareagować, objął ją mocno. Tęsknił. Nie wyobrażała sobie nawet jak bardzo i jak czekał na jej smsa, który sprawi, że spróbują to wszystko poukładać. - Uprzedzałaś rodziców czy stwierdziłaś, że postawimy ich przed faktem dokonanym? - dopytał jeszcze, bo to było dość istotne zagadnienie, jeśli wziąć pod uwagę to, że znaleźli się tutaj, by naprawiać zerwane więzi.
Cholera, to brzmiało jak tytuł jakiegoś amerykańskiego show.
SEKRETARKA | CHÓRZYSTKA — CROWN PROSECUTOR'S OFFICE | KOŚCIÓŁ
23 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś była łyżwiarką, ale nabawiła się kontuzji w wyniku czego musiała przerwać treningi, odwołać swoje uczestnictwo w mistrzostwach i z ukochanego UK wrócić do Lorne Bay, gdzie ojciec załatwił jej ciepłą posadkę sekretarki w biurze prokuratora. Śpiewa też w kościelnym chórze, choć przecież jest ateistką. Pochodzi z lordowskiej rodzinki i jest siostrą Alfiego. Natomiast Ace z nią randkuje, ale tylko jako zastępstwo!
Przebacz i nie wydziedziczaj mnie :oops:

Claire była odmiennego zdania. Pewnie dlatego, iż jej zdaniem konfrontacja i otwarcie powiedzenie sobie o swoich bolączkach i uczuciach rozwiązywało wszystko. Tak w zasadzie działała od zawsze i w każdej relacji. Być może dlatego uchodziła w niektórych kręgach za „trudną” personę. Z czym kompletnie się nie zgadzała. Bo czy nie lepiej jest się obrazić na kogoś i od razu mu powiedzieć, dlaczego jest się obrażonym, zamiast dawać tej osobie czas do namyślania się nad powodem urazy?
W pierwszym odruchu wymownie i wcale niczego nie ukrywając, przewróciła oczyma na jego słowa. Ale zanim zdążyła chociażby otworzyć usta i odpyskować mu tak jak na to sobie zasłużył, jej braciszek zamknął ją w uścisku. Momentalnie złagodziło to jej serce, więc dla uspokojenia się tylko odetchnęła. — Z nikim się nie spotykam. — Alfie nawet sobie prawdopodobnie nie wyobrażał, jak bardzo Claire chciałaby spotykać się z takim ¬– jak on to ujął – chłystkiem. Gdyby tylko mieli więcej czasu teraz to opowiedziałaby mu o Divinie, która spotykała się przecież z bardzo niebezpiecznym typem i nikt się do tego nie wtrącał. Co prawda – dlatego, że Divina nie miała absolutnie nikogo, kto mógłby się o nią martwić – w przeciwieństwie do Claire. Dlatego to właśnie ona trochę się o nią martwiła.
Alfiemu odpowiedziała uściskiem, opierając brodę o jego ramię na krótko i odsuwając się. Ona też za nim niewyobrażalnie tęskniła. Bez względu na wszystko był jej starszym bratem i bez niego zwyczajnie jej czegoś brakowało. Gdy przebywał w Szkocji, to Claire czuła się trochę tak jakby układała puzzle i jeden element jej się zgubił. Albo gorzej – był pod sofą, ale Claire nie była w stanie go wyciągnąć. — Nie, nie uprzedzałam ich. Ale za to kupiłam szampana! — oznajmiła z łobuzerskim uśmiechem. Niewiadomo w zasadzie czy po to by świętować powrót syna marnotrawnego czy raczej by oblać rodziców i uciec w najbardziej kryzysowym momencie. Ewentualnie mogli sobie tego szampana wypić na pocieszenie, gdyby owe spotkanie poszło tragicznie.
Claire wyprostowała się jak struna i sięgnęła po łokieć brata. — Nie przedłużajmy już. Wejdźmy do środka — powiedziała głosem stanowczym i odrzuciła włosy na plecy. Następnie pociągnąwszy brata za sobą, skierowała się do domu, gdzie już od wejścia można było wyczuć, że ich rodzicielka nie jest w najlepszym humorze. Claire skrzywiła się, słysząc jak matka odzywa się lodowatym tonem do kogoś. Gdyby nie było tutaj Alfiego, to Claire pewnie bez większego zainteresowania po prostu przeszłaby obok, skierowawszy się do swojego pokoju, ale w obecnej sytuacji, oboje musieli skonfrontować się z rodzicami.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Jak dla niego nigdy nie była trudna. Wymagająca, owszem i pewnie sprawiająca problemy, ale nadal była jego małą siostrzyczką, dla której ukradłby każdą z gwiazd na niebie, byle by tylko zaczęła się uśmiechać. To dla niej postanowił nawet przełamać ten mur, który ostatnio wybudował między sobą, a swoimi rodzicami.
- Bo ja się z kimś spotykam - poinformował ją, ale wiedział, że i tak Claire nie weźmie tych słów tak lekko. Nie po tym określeniu chłystek, na który delikatnie się skrzywiła dając w ten sposób Alfiemu pełny ogląd na jej sytuację uczuciową. Może i z nikim się nie spotykała, ale zdecydowanie tak by nie reagowała na jakiegoś przypadkowego jegomościa, więc sprawa była rozwojowa.
I może to było przykre- albo takie właśnie było życie- ale faktycznie Alfie nie przejmowałby się obcą Diviną tak bardzo jak swoją siostrą. Owszem, mógłby jej pomóc czy nawet zapewnić opiekę medyczną (nadal był przecież wolontariuszem), ale to Claire od zawsze była na jego orbicie i gdy tylko poinformowała go o szampanie, uśmiechnął się porozumiewawczo. Francuski szampan i ten prawdziwy szampan pasował przecież do każdej okazji, jak trzeba będzie to oboje nawet się nim upiją na smutno.
- Jesteś najlepsza i ten facet to skończony kretyn, jeśli tego nie widzi - zdążył jeszcze skomentować, ale przecież znał Claire. To od zawsze była kobieta czynu i zanim zdążył się zorientować, stał w przedpokoju swojego własnego domu, a ich matka chodziła tam i z powrotem ustalając pewnie przez telefon jakiś napięty harmonogram imprezy charytatywnej.
To był najlepszy moment na ucieczkę i skierowanie się prosto do pokoju siostry, ale po raz pierwszy od dawna Alfie nabrał odwagi i stwierdził, że nie będzie uciekać. Już nie, więc złapał Buxtonównę za rękę i skierował się do salonu.
- Cześć, mamo - i jak w zwolnionym tempie widział jak rodzicielka odkłada telefon i mamrocze coś o tym, że dokończą innym razem. Były jakieś nieprzewidziane okoliczności, dokładnie tak się wyraziła.
- Proszę, proszę, czyżby jednak sztormy ci dawały w kość? A może szczury? - dopytała spokojnie układając ręce na piersiach i patrząc to na Alfiego, to na Claire. Jej twarz pozostawała dziwnie nieprzenikniona, ale zdecydowanie to była zasługa jej chirurga plastycznego, który zadbał o to.
- To ty…? [/i]
- Wiedziałaś? Ależ oczywiście, do ojca zadzwonił od razu kapitan portu. Zaniepokoił go ruch na łodzi i chciał wiedzieć czy mamy coś z tym wspólnego. Czekałam jedynie aż wreszcie zdecydujesz się przyjść. Dziękuję, Claire - i na ten jeden moment z jej twarzy zniknęła maska i widać było silne wzruszenie, pomieszane z niedowierzaniem i nadal poczuciem winy, które usiłowała zamaskować.
Tak jak umiała, tak jak ją uczono, a przecież zawsze najbardziej zależało jej na dobru swoich dzieci.

SEKRETARKA | CHÓRZYSTKA — CROWN PROSECUTOR'S OFFICE | KOŚCIÓŁ
23 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś była łyżwiarką, ale nabawiła się kontuzji w wyniku czego musiała przerwać treningi, odwołać swoje uczestnictwo w mistrzostwach i z ukochanego UK wrócić do Lorne Bay, gdzie ojciec załatwił jej ciepłą posadkę sekretarki w biurze prokuratora. Śpiewa też w kościelnym chórze, choć przecież jest ateistką. Pochodzi z lordowskiej rodzinki i jest siostrą Alfiego. Natomiast Ace z nią randkuje, ale tylko jako zastępstwo!
Z kim się spotykasz? — spytała nagle, zatrzymując się w miejscu na moment jak wryta. Powoli zaczęła podejrzewać z kim, choć tak naprawdę bardzo się myliła w swych podejrzeniach. I żeby nie rzucić zwycięsko pewnego krótkiego imienia, zacisnęła mocno usta, by nie wyswobodziło się z nich żadne słowo. Zamiast tego spoglądała na niego z zaciekawieniem, obdarzając go powłóczystym spojrzeniem spod rzęs. — Z kim się spotykasz pytam — powtórzyła się, bo już nie mogła wytrzymać z tej ciekawości. Nie powinien w żadnym wypadku brać jej na przetrzymanie teraz; nie w momencie, gdy byli o krok od wpakowania się między rodzinną scenkę obyczajową rodem z komedii kryminalnej (albo i nie, zależności od nastroju matki).
Niby przewróciła oczyma i zapewniła go o swoim stanie związkowym, niby też starała się nie pokazać, że jest kimkolwiek zainteresowana, a jednak jakimś cudem Alfie ją wyczuł. — Z nikim się nie spotykam, ale dziękuję — powiedziała i lekko go popchnęła w stronę przedpokoju. Dobrze, że brat zapewnił ją, że był taka najlepsza akurat w tym momencie i Claire miała szczerą nadzieję, że podczas całej tej rozmowy i przebywania w domu rodzinnym, będzie o swoich słowach pamiętał. Nie żeby Claire miała o sobie niewiadomo jak wielkie mniemanie, ale jednak czasem zastanawiała się, dlaczego Zeta nie widziała tego, jaka była super. Bo jednak trochę… no, była super. Pomimo tej całej swojej skomplikowanej natury, której oczywiście była świadoma, pomimo całego bagażu emocjonalnego, jaki w swoim nosiła, to jednak miała się za równą laskę. I tym samym uważała, że jej obiekt westchnień był trochę uprzedzony. Zresztą! Nawet Ace mówił jej, że jest przecież „spoko” i zasługuje na kogoś, kto to doceni. I Claire pewnie to samo powtórzyłaby każdej swojej przyjaciółce (i bratu też!), ale gdy w grę wchodziła jej własna osoba, nie potrafiła myśleć rozsądnie i dała się porwać zachciankom, głupiemu sercu i jeszcze głupszym hormonom.
Ścisnęła lekko jego dłoń w ramach wsparcia i tylko posłała mu uśmiech. Będzie tutaj przez cały czas, chyba, że Alfie sam poprosi ją, by wyszła. Spoglądała tymczasowo dość nieprzychylnie na matkę, a kiedy ta odłożyła telefon, zerknęła z powrotem na brata, oceniając kolor na jego twarzy. Claire drgnęła jednak, usłyszawszy wymianę zdań między rodzicielką, a bratem. — Zaraz… Naprawdę wiedziałaś od początku, że Alfie mieszka na łódce? — spytała zaskoczona tą informacją. I zirytowana. Ona musiała wpaść na brata przypadkiem, podczas kupowania wacików, by dowiedzieć się, że w ogóle wrócił do Lorne! I to on sam jej powiedział o tym, gdzie aktualnie mieszka. Tymczasem matka od początku wiedziała, że jej syn znajduje się w domu. — Wiedziałaś, że wrócił? — Wprost niewiarygodne.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
- Nie z Ginny, wyluzuj - od razu zaprzeczył, choć nie mógł ciągle przeboleć tego drobnego zauroczenia, które musiało przerodzić się w przyjaźń. To była jedna z bardziej bolesnych lekcji w życiu Alfiego Buxtona, choć przecież bardziej powinno przetyrać go oszustwo swojej wielkiej miłości, która zapomniała mu łaskawie wspomnieć o dzieciaku innego. Najwyraźniej jednak jego biomet był już na wyczerpaniu i trafiło go bardziej to, że wpadł do friendzone. Nie zamierzał jednak z tej okazji obwieszczać swojej siostrze, że znalazł młodą pani architekt, która ujęła go swoją bezpośredniością i jednocześnie zaniepokoiła swoim lekkim podejściem do sfery seksualnej.
Głównie dlatego- co przyznawał z bólem- Claire była bardziej wyzwolona od niego i pewnie by wywróciła swoimi ślicznymi oczętami, a potem nakazałaby mu się ogarnąć. Dobre sobie, jej gwałtowne zaprzeczenie podpowiedziało mu, że i ona powinna to zrobić, ale nie zamierzał tym razem odgrywać roli starszego brata, który dba o swój skarb, bo przyszło mu teraz zacząć odgrywać rolę syna, który na dodatek wraca po wygnaniu do domu.
Nie przewidywał jednak tego, co się wydarzy, choć przecież znał ich matkę jak własną kieszeń i zawsze był ulubieńcem. Najwyraźniej jednak umiała go zaskoczyć aż dwa razy i mało brakowało, a wyszłyby mu oczy z orbit, choć na zewnątrz nie rozgrywało się nic zaskakującego. W końcu był człowiekiem absolutnie wręcz dobrze wychowanym, więc nie zamierzał dać po sobie poznać, że to wszystko jeszcze bardziej uświadomiło mu, że to był kiepski pomysł.
- Ależ oczywiście, że wiedziałam. To moje dziecko. Jakbym mogła nie wiedzieć, co się z nim dzieje? - żachnęła się, a Buxton zaśmiał się nagle histerycznie. Tak, najwyraźniej był jednym z tych przegrywów, którego w wała nawet robili rodzeni rodzice. Nie wystarczyło, że dziewczyna okazała się jedną z tych klasycznych oszustek, musiało trafić na jego własną matkę.
- Pogratulować. Jesteś z siebie dumna? - zapytał więc zimno. - A może z tego, że cholery, kazałaś jej zrobić skrobankę?! Co to w ogóle jest? Dziewiętnasty wiek i mezalians?! Gdzie ja żyję?! - i choć po raz pierwszy chyba uniósł głos, nie zamierzał jej oszczędzać, nawet jeśli podejrzewał, że nie ma już siły być na nią wściekły. W tym konkretnym przypadku miała rację i to bolało go najbardziej. Na szczęście nadal przy jego boku stała niewzruszona Claire, której dłoń teraz miażdżył w swojej, ale wiedział, że i ona odczuwa podobne emocje.
- Alfie, język!.
- Nie, nie, żaden język, chodź, Claire - i zaczął wspinać się po schodach, by wreszcie uporządkować swoje rzeczy, bo przecież on tutaj nie wróci.
I wiedział, że to będzie słuszna decyzja, nawet jeśli w końcu wybaczy matce. W końcu rodzina była dla niego wszystkim.

Claire Buxton
SEKRETARKA | CHÓRZYSTKA — CROWN PROSECUTOR'S OFFICE | KOŚCIÓŁ
23 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś była łyżwiarką, ale nabawiła się kontuzji w wyniku czego musiała przerwać treningi, odwołać swoje uczestnictwo w mistrzostwach i z ukochanego UK wrócić do Lorne Bay, gdzie ojciec załatwił jej ciepłą posadkę sekretarki w biurze prokuratora. Śpiewa też w kościelnym chórze, choć przecież jest ateistką. Pochodzi z lordowskiej rodzinki i jest siostrą Alfiego. Natomiast Ace z nią randkuje, ale tylko jako zastępstwo!
Ach… — powiedziała z pełnym zrozumieniem i tylko pokiwała głową potwierdzająco, jakby to właśnie była rzecz całkiem oczywista. Trochę w sumie odetchnęła, bo przynajmniej teraz miała pewność, że Ace nie będzie chciał zrobić z twarzy jej brata jesieni średniowiecza. Niemniej, zmarszczyła lekko brwi. Coś jej nie pasowało. — A w zasadzie to dlaczego nie? — spytała, podpierając się pod boki. Trochę jakby próbowała zrozumieć, co w sumie z Ginny jest nie tak. A może wszystko było właśnie tak i dlatego Ginny nie miała sensu stworzenia żadnej relacji z Alfim? Nie zamierzała jednak zbytnio się nad tym teraz zastanawiać. Cieszyła się jedynie w duchu, że nie będzie żadnego konfliktu na linii Alfie-Ace, bo jednak wówczas musiałaby bardzo walecznie i dzielnie bronić swojego brata.
Claire poczuła ponownie jak w taniej komedii. Kierowana całkowitym odruchem parsknęła ironicznym śmiechem, jakby to, co powiedziała matka, o tym, że przecież wiedziała od początku, było zabawne. Nie było. Ale Claire po prostu nie mogła uwierzyć w to, jak bardzo nonszalancko zachowywała się teraz matka.
Wzdrygnęła się – całkiem słusznie jednak, bo to słowo uderzyło w nią nagle pośród porcelany i bogatych dywanów – na słowo skrobanka. Zacisnęła mocno powieki, bo samo to słowo wywoływało w niej okropne uczucia. Nadal nie potrafiła uwierzyć w to, że matka mogła do tego kogoś zmusić. Otworzyła oczy i zerknęła mimochodem na Alfiego, a w jego spojrzeniu dostrzegła dawno zbieraną w nim furię. Przełknęła głośno ślinę i nie ruszała się ani o milimetr, pozwalając mu na ściskanie swojej dłoni. Rozumiała go. Doskonale nawet. W końcu ich rodzice czasem naprawdę zachowywali się dość irracjonalnie.
Nie, czekaj… — zaczęła niepewnie i cicho, gdy już pociągnął ją po schodach, a ona ciągnięta przez niego, śpiesznie za nim podążyła. — A nie wolisz po prostu… dać upust emocjom i wykrzyczeć jej to wszystko w twarz? — spytała przyciszonym głosem, próbując go jednak zatrzymać na schodach. Posłała mu spojrzenie czujne i łagodne. Nie była pewna czy rezultat takiego zachowania byłby tym oczekiwanym, ale mimo wszystko nie wpadła na nic lepszego.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Jego młodsza siostra miała zdolność do tego, by budzić w Alfim człowieka zdecydowanie mniej wychowanego. W innym wypadku przecież nie przewracałby tak zawzięcie oczami na pytanie o to, czemu im z Ginny nie wyszło. Sam tak naprawdę nie znał odpowiedzi na to pytanie, bo przecież starał się jak mógł, ale przecież to nie było tak, że można było zmusić do miłości kogoś, kto jej nie czuje. Miał, zresztą, szczęście zakochiwać się w takich dziewczynach i potem musiał jakoś z tym żyć, a docinki młodszej siostry wcale w tym nie pomagały.
Westchnął więc delikatnie i wzruszył ramionami.
- Dlatego, bo mnie nie chciała. Tak po prostu byłem dla niej przyjacielem, potem poznałem Sage i jakoś przestało mi to przeszkadzać - wyjaśnił tak składnie jak tylko potrafił, ale przecież prawda była taka, że odkąd zaczął spotykać się z architekt, młoda koleżanka ze szpitala zniknęła z jego horyzontu. Pewnie mógłby dowiedzieć się więcej o jej życiu od samej Claire, ale obawiał się badać ich wzajemne powiązania, bo jeszcze doszedłby po nitce do kłębka do osoby, z którą jego młodsza siostra kręciła.
To byłby pewnie pierwszy krok do zabójstwa tego jegomościa ze szczególnym okrucieństwem, więc pewnie lepiej, gdy tak naprawdę nie wiedział.
To samo mógłby powiedzieć o matce, która teraz kreowała się na tę jedną z okrutnych lady, tą, która nie zawahała się zaprzepaścić jego związek w imię swoich chorych zasad. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że miała po części rację i ta dziewczyna okazała się niewarta zachodu. Nic nie bolało go tak bardzo jak ta świadomość i dlatego nawet w pełni nie umiał być na nią tak wściekły jak na to zasługiwała. To właśnie dlatego odwrócił się i próbował uspokoić na tyle, by porozmawiać z Claire.
Taki był jedynie wstępny plan, bo gdy jego siostra zaproponowała mu powrót do salonu i wygarnięcie tego, co myśli, puścił jej dłoń i uśmiechnął się lekko.
- Masz rację, cholernie na to zasługuje - stwierdził, a potem wypadł jak z procy, by za chwilę Claire mogła usłyszeć słowa, które nigdy nie padały w tym domu i które były do tej pory cenzurowane przez matkę. Najwyraźniej nieskutecznie, bo jakimś cudem Alfie nauczył się ich całkiem dobrze i właśnie dawał im upust.

Claire Buxton
SEKRETARKA | CHÓRZYSTKA — CROWN PROSECUTOR'S OFFICE | KOŚCIÓŁ
23 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś była łyżwiarką, ale nabawiła się kontuzji w wyniku czego musiała przerwać treningi, odwołać swoje uczestnictwo w mistrzostwach i z ukochanego UK wrócić do Lorne Bay, gdzie ojciec załatwił jej ciepłą posadkę sekretarki w biurze prokuratora. Śpiewa też w kościelnym chórze, choć przecież jest ateistką. Pochodzi z lordowskiej rodzinki i jest siostrą Alfiego. Natomiast Ace z nią randkuje, ale tylko jako zastępstwo!
Ja nie mogę z tak przystojnym bratem i nie będę ukrywać, że to poważna zbrodnia, i chyba powinnam przywrócić Ginny. Ech. To nie fair, że Buxtonowie są tacy ładni, okej. Na pewno Australia ich przez to ukarze. Zresztą Claire już się czuła trochę tak jakby została do domu zesłana za karę. I cała ta kontuzja, którą poniosła na lodzie, również była za karę. Tylko Claire nie miała pojęcia w czym tak naprawdę zawiniła temu światu.
Przyjrzała mu się podejrzliwie i przeciągle. – Sage? – powtórzyła za nim imię dziewczyny, mieląc je na języku. – Kim jest Sage? – Bo jeszcze nie pokojarzyła dokładnie. Poza tym chyba też nie było dotychczas czasu na tego typu przepytki. Trochę zresztą żałowała, że nie umówiła się tego dnia z bratem na zwyczajne ploty i pogaduchy. O wiele bardziej wolałaby chyba nadrabiać swoje życiorysy, niż konfrontować się z matką. Nawet jeśli to nie ona musiała to robić w tym przypadku. Nawet lepiej – zbyt dobrze znała swojego brata, by wiedzieć, że gdyby wyciągnął z niej coś więcej o jej życiu, to niekoniecznie dobrze skończyłoby się to dla jej otoczenia, ups.
To, że dziewczyna okazała się niewarta zachodu, to jedno. Ale to wcale nie dawało matce usprawiedliwienia do postępowania w ten sposób. Nie spodziewała się natomiast, że Alfie tak po prostu się z nią zgodzi i postanowi wyładować swoje emocje i wyciągnąć wszystkie swoje żale w tym momencie. Trochę pożałowała swojej upartości i tylko zbiegła po schodach, próbując pociągnąć brata z powrotem do pokoju. – Okej, chyba wystarczy – powiedziała cicho, ale ostro. I miała nadzieję, że wystarczająco skutecznie. Bała się przez moment, że matka wymierzy Alfiemu policzek, a na to nie mogłaby patrzeć ze spokojem.
Nadal uważała, że jej brat zasługiwał na to, by pozbyć się wszystkiego, co mu leżało na sercu, ale zaczynał ją trochę przerażać, gdy tak wypluwał z siebie słowa, które były oskarżeniem.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Biedna. Powinien się domyśleć, że może i Claire jest dorosła, ale dużo nadal z niej naiwnej dziewczynki, która wierzy w szczęśliwe zakończenia. Nie uważał tego za coś złego i pewnie nie powiedziałby jej tego głośno w obawie przed straceniem głowy albo innej części ciała, ale wiedział, że spodziewała się, że będzie inaczej.
Prościej.
Że jak na tych wszystkich amerykańskich filmach padną sobie w objęcia i wszystko się ułoży w całość. Musiał ją srogo rozczarować w takim razie, bo nic nie wskazywało na to rozwiązanie. Wręcz przeciwnie, z każdą chwilą Alfie zaczynał rozumieć, że nie tylko nie ma wstępu do swojego domu, ale i traci łódź, na której pomieszkiwał.
Pewnie dlatego nie starczyło nawet czasu, by odpowiedzieć na zadane przez siostrę pytanie. Poza tym w tym konkretnym przypadku Buxton wcale nie chciał jej opowiadać o Sage i o tym jak nagle weszła do jego życia. Pragnął kiedyś po prostu je sobie przedstawić, gdy sytuacja ucichnie, bo mógł krzyczeć, tuptać i być wściekłym, ale wiedział, że prędzej czy później powróci do niego to wszystko rykoszetem. W końcu nie był stworzony ze stali, a emocje, które zazwyczaj dzięki szpitalnemu doświadczeniu, chował, musiały prędzej czy później wybuchnąć.
Jak teraz.
Nie dało się nad nimi zapanować i choć teraz dłoń Claire i jej próba odciągnięcia go od matki wydała mu się nonsensem, wiedział, że podziękuje jej za to innym razem. Na razie tylko spojrzał na nią z lekką konsternacją (nie tego chciała?) i ruszył za nią do swojego pokoju, w którym zostały jego rzeczy.
Nie na długo. Właśnie wtedy zabrał te najpotrzebniejsze i powrócił do łodzi, gdzie zapadły pierwsze decyzje o stałej wyprowadzce i rozpoczęciu dorosłego życia. Może i powinien zrobić to znacznie wcześniej, ale tchórzył jak przystało na chłopca z dobrego domu, tak mocno związanego ze swoimi rodzicami.
Teraz pozostawała mu tylko siostra i ta świadomość była jednocześnie przekleństwem jak i błogosławieństwem. Miał nadzieję, że Claire zdaje sobie sprawę jak bardzo jest jej wdzięczny, nawet jeśli próba godzenia go z rodzicami nie poszła po jej myśli.

koniec <3
ODPOWIEDZ