sous chef — beach restaurant
27 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
you are the knife i turn inside myself
Rozłożony w ten sposób na leżaku, z kciukiem uniesionym w górę z filuterną lekkością, z którą mógł zarówno wydawać niegroźne opinie na temat brightowego ubioru, jak i decydować, który z niewolników zostanie rzucony na pożarcie lwom, a który trafi na arenę w jakimś innym celu, Sabato faktycznie łatwo mógł skojarzyć się patrzącemu z historyczną postacią - nie tyle może ożywioną, i jakąś magiczną siłą rzuconą nad krawędź basenu w Australii, co rzeźbioną w kararyjskim marmurze. Starr nie potrafiłby tylko powiedzieć, czy męska sylwetka przypominała mu teraz bardziej Oktawiana, jego słynnego ojca, czy może któregoś z późniejszych władców, Kaligulę albo Nerona. Zanim wyleciał ze szkoły, na lekcjach historii, które w dodatku w publicznej, niedofinansowanej szkole prowadzone były bez większej pasji i polotu, umierał z nudów, bardziej niż przeszłością zainteresowany raczej tym, jak mógłby własną przyszłość uchronić od bycia wyłącznie tragicznym, beznadziejnym scenariuszem. Może to był błąd. Może powinien był całą atencję poświęcić wywodom zgorzkniałego profesora - i teraz, kto wie, jeszcze robiłby doktorat z historii na uniwersytecie w Melbourne?
Tego, najpewniej, mieli się nigdy nie dowiedzieć. Bright dowiedział się za to, dokładnie i wyjątkowo holistycznie, zważywszy, że wpadł do niej teraz tak, jak stał, jaką temperaturę miała woda wypełniająca prywatny basen Blackallera. Mimo pierwszego szoku, zamiast zachłysnąć się, albo pójść na dno od którego potem żałośnie musiałby odbijać się rozwierzganymi nogami i wnętrzami dłoni, jak każdy dzieciak wychowany w Lorne, i pozostawiony nad brzegiem morza samopas wystarczającą ilość razy, ze względną gracją odzyskał panowanie nad ciałem i przepłynął parę metrów pod taflą rozfalowaną nieco w słonecznych refleksach. Wynurzył się, cały rozparskany, rozmrugany i wilgotny, z porcyjkami wody zebranymi w bliźniaczych kokilkach obojczyków. Uniósł ramiona, ocierając twarz z grymasem, który nie zdradzał od razu czy ten cały eksces bardziej szatyna rozbawił, czy rozwścieczył. Najważniejsze, że niespodziewany manewr Sabato zdawał się skutecznie odwracać ich uwagę od rozmowy o alkoholu, w której Bright czuł się coraz bardziej niezręcznie - nie dlatego, że nie miał na wino ochoty, a przeciwnie: ponieważ jego chęć zanurzenia warg w cierpkim, luksusowym trunku rosła z minuty na minutę. Na jednym kieliszku by się nie skończyło. A po kilku wszystkie restrykcyjne reguły Brighta stawały się jakby bardziej elastyczne, podatne na zmianę lub chwilowe zawieszenie. Nie umknęła mu też myśl, że ktoś taki, jak Sabato (cokolwiek miało to oznaczać oprócz faktu, że blondyn dość otwarcie zdawał się mówić o posiadaniu wielorakich uzależnień) z pewnością miał w domu i inne używki. Organiczną trawkę? Bielutką jak śnieg kokainę jakości tak doskonałej, że Bright musiałby harować przez kolejne pół roku aby zapłacić za jeden woreczek strunowy? Pokusa zwykle wiodła Brighta prosto w tarapaty, a tych poprzysiągł sobie unikać tak bardzo, jak tylko się dało.
- Co mówiłeś!? - Zapytał, jak gdyby wzmianka Sabato o temperaturze wody dawno wyparowała mu z pamięci. Przepłynął jeszcze parę metrów - nic, tylko długie, pewne pociągnięcia opalonych ramion tnące turkus wody. Nie dało się ukryć, że długie, a teraz i zupełnie mokre spodnie stanowiły wyłącznie zbyteczny balast, więc kucharz zanurkował i pozbył się ich, pozostawiając sobie tylko bokserki, marne zastępstwo dla kąpielówek, i odrzucił ten smętny zwitek materiału na brzeg z wymownym, mało poetyckim klap! - Acha, woda! Tak, bardzo zimna! - Zawyrokował, brodząc w basenie nim podpłynął bliżej wciąż stojącego nad krawędzią Sabato i zanim -
- Chcesz sprawdzić?
- zanim Blackaller mógłby mu odmówić, owinął palce wokół jego kostki, jeszcze chwilę temu rozentuzjazmowanego własnym wybrykiem trzydziestodwulatka zmuszając, by podzielił jego los.



Sabato Blackaller
ambitny krab
harper, czemu?
lorne bay — lorne bay
32 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

– Pytałem czy woda jest zimna! – z dłoni nawet stworzył mały tunel, działający jak megafon skupiający dźwięk w konkretnym kierunku. Przechylił głowę w bok, obserwując jak Bright podpływa bliżej. Silne, muskularne ramiona rozproszyły maleńkie fale wody, na których migotały odbijające się promienie słońca. Wyglądał teraz jak żywcem wyciągnięty z obrazu Davida Hockney. Blondyn nawet obejrzał się przez ramię, w poszukiwaniu aparatu fotograficznego. Chciał zrobić mu zdjęcie, koniecznie! I pewnie nawet by do tego doszło, gdyby nie niecna zemsta. Okrutna i bezlitosna.

– Nie pr… – zaczął, ale nim dokończył choćby pierwszą sylabę słowa, z głośnym chluśnięciem wpadł do wody. Woda była przyjemnie orzeźwiająca, ale wciąż pozostawała w kategoriach ciepłej. Nagrzanej przez intensywne słońce. Ciężki żar lejący się z niemal bezchmurnego nieba. Blondyn wypłynął tuż obok Brighta, ocierając dłońmi nadmiar wody z twarzy i włosów. Odkaszlnął nawet, a jego okulary przeciwsłoneczne pewnie osiadły na dno z cichym klapnięciem.

– To było nieprzyzwoite! – zaśmiał się, podpływając do brzegu.

– Następnym razem będę pamiętał: wrzucić Brighta do wody i zaraz odsunąć się od brzegu. – zaśmiał się ponownie, ale nie zdjął przemoczonej, przesiąkniętej wodą białej koszuli. Mimo, że materiał kompletnie wilgotny przykleił się do zarysu ramion, odzwierciedlając zarys mięśni bardzo dokładnie.

– Ale jestem pod wrażeniem. – zaczął coś liczyć na palcach. W zasadzie udawał tylko, czasami zerkając w bok i wychylając się, jakby sprawdzając coś za plecami Brighta.

– W ciągu niespełna zdjąłem Ci spodnie. To chyba mój nowy rekord. – odparł bez grama zawstydzenia. Oczywiście był to żart, choć z drugiej strony: silne ramiona szefa kuchni, jego idealnie płaska, twarda klatka piersiowa, a teraz też świetny zarys pośladków w dopasowanych kąpielówkach. Sabato przypomniał sobie jak słabym jest człowiekiem.

– W tym domu panuje pewna zasada. Według ustawy basenowej: ten kto wrzuca drugą osobę do basenu, zobowiązany jest do wzniesienia toastu napojem alkoholowym. – recytował, jakby faktycznie odczytywał zapisany akt prawny, wydany przez sąd najwyższej instancji. – Masz do wyboru wino. Lub tequilę. – rozłożył bezradnie ręce, a zaraz potem oparł dłonie na krawędzi basenu. Dźwignął się w górę, siadają wygodnie. Przeczesał między palcami swoje blond włosy, pozbywając się z nich nadmiaru wody i dbając, by kręcone kosmyki nie wpadały mu do oczu.

– Jesteś nieprzyzwoity, Pani Starr. – uznał z uśmiechem, przyglądając mu się uważnie.

– Trochę zbyt atrakcyjny. I zaczynam przekraczać granice profesjonalizmu. – pogroził mu palcem. Sabato od dawna przekraczał granice. Zawsze to robił. Niemal nałogowo.

bright starr

sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
sous chef — beach restaurant
27 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
you are the knife i turn inside myself

Przyzwoitość nigdy nadmiernie Brighta nie interesowała, albo - może bardziej trafnie - w niektórych aspektach swojego życia szatyn miał do niej cokolwiek liberalne podejście. Przyzwoitość w rejony, w których się wychowywał, i w których obecnie pracował i mieszkał, wpadała wyłącznie w odwiedziny, rzadko i na krótko, i ewidentnie ani jej w głowie było, żeby wprowadzić się na stałe. Wolała inne, spokojniejsze rejony, zamożne osiedla mieszkaniowe i nudne stabilne rodziny. Kiedy było jej za dużo, okazywało się, że nie ma miejsca na szaleństwo, nie ma miejsca na ryzyko, eksperymenty - jednym słowem: nie ma miejsca na Twórczość. W kuchni, chociażby, Starr nie lubił pruderii. Wolał łamać zasady, naginać normy, podważać tradycje, a wszystkie powszechnie akceptowane definicje wywracać do góry nogami. W taki sposób powstawała, jego zdaniem, sztuka, a nie wyłącznie odtwórczość, i dlatego też ostatnie miesiące w Beach Restaurant, w którym po okresie generalnej swobody swoją dyktaturę wprowadzał teraz Vermont, stawały się dlań mordęgą i męką.

O dziwo, okazywało się również, że w dwóch kwestiach kucharz miał znacznie bardziej zachowawcze poglądy. Niemalże od dziecka stosował podwójne standardy, w których przyzwoitości nie wymagał od samego siebie, ale szukał jej u Faith, nawet jeśli dość szybko okazało się, że dziewczyny - mimo jego najszczerszych starań - nie jest w stanie upilnować.
Od jej wypadku, znacznie bardziej asekurancko podchodził też do alkoholu (co bynajmniej nie znaczyło, że go nie nadużywał - pilnował jednak by ściśle odgraniczać od siebie nawzajem te chwile, gdy pije, i te, kiedy prowadzi), w obawie przed potencjalnymi konsekwencjami jego używania, tak dla niego, jak i otoczenia. Jeszcze parę lat temu nie myślał o skutkach swoich szaleństw; ba, czasem - szczególnie po otrzymaniu wieści, że Hector wypłynął w morze, i kto wie, być może nie planuje zeń wrócić - fantazjował o tym, jakby to było, stracić zdrowie albo życie w wyniku jednego ze swoich ekscesów. Wówczas jednak od jego pracy i względnego zdrowia nie zależało nic. Dzisiaj: niósł na barkach odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale też za siostrę, i babcię starzejącą się w oczach.
- Tak - Rzucił. Coś się w nim zmieniło, coś stężało w jego rysach i gestach, choć tak bliskie (i m o k r e) towarzystwo Blackallera działało jak skuteczna, trudna do odparcia dystrakcja - Następnym razem będziesz pamiętał.
Pokręcił głową i prychnął przez nos, tym samym strącając z jego czubka drażniącą go kropelkę wody.
- Schlebiasz sobie - Dodał krótko, zbyt rozleniwiony słońcem i łatwością, z jaką zatapiali się w tej, coraz ciaśniej sąsiadującej z flirtem, konwersacji, żeby wejść z Sabato w polemikę i przypomnieć mu, że blondyn przecież nawet nie dotknął jego spodni; Bright zdjął je sam, dobrowolnie i bez większego sprzeciwu.
Na propozycję ponownie - i, czuł, coraz bardziej niecierpliwie, niemal nachalnie - składaną mu przez trzydziestodwulatka, jednak nie przystał.
- Próbujesz mnie upić, Sabato - Nie pytał, stwierdzał. Stopami odbił się od dna, teraz unosząc na łagodnej, basenowej tafli na plecach. Myślał przez chwilę, leniwie tnąc powierzchnię paroma ruchami rąk. Podpłynął bliżej rozmówcy sadowiącego się na brzegu, stanął nieopodal. Chwilę lizał spojrzeniem jego brzuch, jasny i szczupły; przeniósł wzrok na jego twarz. Zębami skubnął dolną wargę, przez moment chyba się wahał - Myślisz, że to konieczne, żeby zaciągnąć mnie do łóżka?

Sabato Blackaller

ambitny krab
harper, czemu?
ODPOWIEDZ