żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
- To się wydaje jak mała rzecz, ale tak naprawdę wybrałaś dobre miejsce. Internet jest toksycznym miejscem. Jest szansa, że wbrew własnej woli zostałabyś wciągnięta w tą całą toksyczność. – Ciężko było uciec w dzisiejszych czaszach od Internetu. Internet był wszędzie. Nawet jakby Salmę naszło na obejrzenie jakiś filmików odnośnie swoich shipów to na bank znalazłby się toksyczne komentarze, które tylko człowieka by triggerowały do tego, żeby działać i odpowiadać. Ludzie w Internecie czuli się tak bardzo bezkarnie i bezpiecznie. Co prawda też wątpiła, żeby osoby dorosłe i dojrzałe bawiły się w bycie internetowymi trollami, ale nie ma co przesadnie zakładać, że wszyscy ludzie są normalni. Każdy miał jakieś swoje… hobby.
- Trzy lata to dużo. Nie tęskniłaś za domem? – Nie chciała wchodzić na jakieś niewygodne tematy czy ewentualnie nie chciała, żeby Salma odebrała jej pytanie jako wciskanie nosa w nie swoje sprawy. Sama Morgan wiedziała, że za domem by nie tęskniła, ale większość ludzi miało jednak normalne domy i rodziny.
Zaśmiała się. – Poważnie? To brzmi jak full wypas siłownia. Nie dość, że zadbasz tutaj o aktywność i ciało to jeszcze recepcja wyswata cię z kimś. – Może jak sama Morgan w końcu postanowi być gotowa na jakiekolwiek relacje to podbije na recepcje i zapyta czy Maddie będzie w stanie zapewnić jej związek z jakimś normalnym kawalerem, albo pannicą. Morgan nie będzie wybrzydzać dopóki wszyscy będą normalni.
- To w takim razie chyba odpuszczę sobie korzystanie z jego usług. – Jeżeli nie było pewności co do tego w jaki sposób świadczy usługi i czy w ogóle jest profesjonalistą, to Morgan nie miała zamiaru się w to mieszać. Chociaż i tak nie było ją stać na księgowego. Nawet nie mogła sobie pozwolić na darmowe porady internetowe. Do tego trzeba było mieć jakieś środki. Ona na chwilę obecną nie miała nic. Umarłaby jakby się okazało, że zaufała człowiekowi, którego profesją jest praca w Internecie. Wiadomo, że każdy radził sobie na swój sposób i może Morgan była chamska jak wrzucała tak wszystkich internetowych ludzi do jednego wora, ale jednak Internet miał tendencję do promowania ludzi głupich. Nie chciała się nabrać na nic takiego. Już i tak była wystarczająco naiwna, że pewnie wysłałaby ostatnie pieniądze nigeryjskiemu księciu.
- To dobrze wiadomości. – Poczuła ulgę, ale jednocześnie poczuła jak serce jej przyspiesza. Szło jej dobrze w dzień próbny. Tak dobrze, że aż sama postanowiła się zestresować. Wiedziała jak zadbać o cardio. – Okej. – Odłożyła widelec, żeby skupić się na słuchaniu. Zależało jej na pracy. Wiedziała, że jak na przykład pod koniec dnia Salma jej powie, że sorry stara, ale jednak nie to Morgan nie będzie nawet mogła zostać klientką tej siłowni, bo przychodziłaby zbyt zażenowana. – Tak. Zdecydowanie chcę w tym uczestniczyć. Mogę pomóc. – Miała taki emocjonalny roller coaster (który sama sobie fundowała), że zaraz nie wyrobi. Znowu złapała za widelec i kontynuowała jedzenie swojej sałatki. – Tak. To jest jak najbardziej zrozumiałe. – Nawet chyba na chwilę obecną nie chciałaby prowadzić niczego samodzielnie. Chodziła na takie zajęcia, słuchała swoich instruktorów, ale osobna sprawa to instruować innych.
- Wiesz… nie będę kłamać. Jeśli to nie problem to wolałabym zostać rzucona na głęboką wodę. Doceniam to, że mogę tutaj dostać dzień próbny, ale chcę też poczuć, że to co będę robić jest… dla mnie. I jeżeli będę potrafiła działać pod presją i rzucona na głęboką wodę i będę się czuła swobodnie, to będę miała potwierdzenie, że jestem we właściwym miejscu. – Miała nadzieję, że Salma nie odbierze tego w żaden negatywny sposób. Morgan naprawdę chciała się wykazać i serio zależało jej na tej pracy.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Zgadzała się z tym całkiem. Nigdy nie była osobą, która dużo czasu spędzała online, ale jednak to nie oznaczało, że nie była świadoma, ile działo się w sieci i jak bardzo zaborczy, toksyczni i złośliwi mogli być ludzie. Sytuacja teoretycznie ulegała nieco poprawie, bo ludzie teraz zdawali sobie lepiej sprawę z faktu, że w internecie wcale nie jest się aż tak anonimowym, ale jednak nadal o wiele łatwiej wszystkim szło układanie cudzego życia w sieci i wydawanie osądów w komentarzach, na które na żywo nikt nie miałby odwagi, wiedząc w jakiś sposób, że to po prostu złe.
Wtedy nie. Tęskniłam za ludźmi, ale nie za samym miejscem, więc wróciłam na chwilę i pojechałam dalej bez żalu — nie widziała w tym nic złego, chociaż zdarzało jej się słyszeć odmienne opinie albo widzieć brak zrozumienia na twarzy ludzi, z którymi o tym rozmawiała. Jej podróże trwały długo, były intensywne i wiązały się z różnymi wyrzeczeniami, ale jednocześnie były czymś, co pozwoliło jej się rozwijać i odszukać to, co chce w życiu robić. — Ale najwyraźniej i ja musiałam w końcu zatęsknić, skoro wróciłam i nie mam zamiaru w najbliższym czasie się stąd ruszać — uśmiechnęła się lekko. Zdecydowanie nie miała w planach dalszych wypraw. Teraz jej celem było zajęcie się budowaniem swojego życia tutaj i była to naprawdę miła, nieco ekscytująca odmiana.
Gdybym wierzyła we wróżki, to może zatrudniłabym profesjonalną swatkę, ale to zdecydowanie nie moja bajka — nie ukrywała tego, że nie wierzyła w takie rzeczy i nie sądziła, że powinna. Bo to też nie tak, że kpiła z tych, co mieli inne podejście. Jej to się jednak nie wpisywało zupełnie w światopogląd. Była zwolenniczką tego, aby rzeczy w życiu układały się stopniowo same, a nie z ingerencją kogoś innego. — Ale jeśli będziesz potrzebowała plotek, to też możesz się do niej zgłosić, jakimś cudem ona zawsze wie wszystko — recepcjonistki chyba tak już mają, ale Salma nie była pewna, czy to kwestia tego. Wolała chyba po prostu doceniać wyjątkowy dar i umiejętność obserwacji kobiety, która na tym stanowisku pracowała u niej.
Trochę Ci niby wierzę, ale nie wyglądasz na zupełnie przekonaną, wszystko w porządku? — zapytała lekko, przekrzywiając głowę. Nie do końca wiedziała, jak odczytać jej minę, ale jednak Salma była całkiem spostrzegawcza i trudno było jej to zignorować. Szczególnie że jej misją aktualnie było zadbanie o to, żeby ludzie naprawdę się tutaj dobrze czuli. Może brzmiało to utopijnie, ale jednak stawiała na partnerskie relacje w życiu, w pracy również.
Wspaniale, w takim razie niedługo możemy wrócić do tego tematu — uśmiechnęła się szeroko, mając zamiar to uczynić, gdy tylko zrobi rozeznanie w temacie.
Przyznam szczerze, że trochę na to liczyłam — przyznała, gdy wysłuchała, co Morgan ma na ten temat do powiedzenia. — Ale wolę podchodzić do takich kwestii hm, nieco ostrożniej, bo wiem, że czasami jestem w gorącej wodzie kąpana i za dużo chciałabym na raz — była to jednak z kwestii, z którymi walczyła, chociaż nie jakoś bardzo. Lubiła to, że była działaczem i nie stała w miejscu, ale musiała też nauczyć się, że gdy odpowiedzialność była większa, nie mogła tak lekko podchodzić do tematu i robić wszystkiego na raz z nastawieniem, że jak się uda to wspaniale, a jak nie, to trudno. Nie chodziło już tylko o nią przecież. — W takim razie po lunchu zabiorę Cię do salki powiem co i jak, w razie czego przypomnę Ci jakieś kwestie, i poprowadzimy razem zajęcia — to nie tak, że Salma chciała się pozbyć jakiejś grupy, bo kochała, gdy jej praca była oparta na aktywności i kontakcie z ludźmi, ale jednak po pierwsze zainteresowanie rosło, a po drugie wiedziała, że jeśli nie nauczy się systematycznie delegować zadań, to zwariuje i szybko się wypali.

morgan adler
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
- To ma nawet więcej sensu. – Ona sama pewnie też za domem by nie tęskniła. Nawet nie tęskniłaby za ludźmi z tego domu. Ale zdecydowanie tęskniłaby za przyjaciółmi, których by za sobą pozostawiła. Koncept domu był strasznie skomplikowany. A zwłaszcza jak się twierdziło, że nie tęskniło się za tym domem, albo się go nie miało. Ludzie nie byli w stanie zrozumieć, że dom to nie zawsze miejsce. Chociaż z drugiej strony niebezpiecznym jest robieniem sobie domu z ludzi. Wtedy niestety można zostać „bezdomnym” w dosyć raniący sposób. – Dla mnie to brzmi jak świetna wiadomość. – Zażartowała, chociaż też nie było to do końca żartem. Wiedziała, że to od Salmy zależy czy Morgan dostanie tutaj pracę, ale jednocześnie… jakby nie dostała tutaj pracy to Salma zaimponowała jej na tyle, że Morgan… może to zabrzmi dziwnie, ale chciałaby ją mieć w swoim życiu.
- Może nie twoja bajka, ale może pomogłabyś tym, którzy jednak w to wierzą! – Trochę ją podpuszczała w ramach żartu, ale sama niespecjalnie w to wierzyła. Nigdy nie korzystała ze swatek, wróżek, nawet internetowe portale randkowe były czymś co ją ominęło. Była raczej niezręczna i zdecydowanie zdawała się na to, żeby relacje z ludźmi wychodziły naturalnie. I w sumie nie narzekała, bo jednak coś tam jej gdzieś, kiedyś wyszło. – Może zabrzmię okropnie, ale po plotki na pewno się zgłoszę. Kocham słuchać plotek. Kocham być na bieżąco z dramatami, które mnie nie dotyczą. – W ostatnich czasach za dużo było plotkowania i gadania o jej życiu, więc dla odmiany lubiła słuchać o cudzych problemach.
- Po prostu… – Zaczęła, ale na chwilę się jeszcze wstrzymała, bo nie wiedziała na jaki poziom szczerości mogła sobie pozwolić. Wiedziała, że w grę wchodzi to czy będzie miała pracę czy nie. – Nie mam pieniędzy, więc zakładam, że nie przyda mi się pomoc księgowego. – Wyjaśniła rozkładając ramiona. Zdecydowała się na delikatną wersję prawdy. Nie chciała się rozpłakać tłumacząc, że jest naprawdę zdesperowana, żeby dostać dobrą pracę, ale jednocześnie nie chce wyjść na zdesperowaną. A nie chciała się odzywać do księgowego z siłowni, bo co jak wcale nie chodziło o usługi księgowego tylko obrzydliwe zachowania, na które nie miała ochoty?
- Ogólnie to dostosuję się do tego co mi zaproponujesz. – Jakby nie patrzeć to miała być jej pierwsza poważna praca. Okej, dorabiała też w zakładzie pogrzebowym, ale tam jej usługi nie były potrzebne zawsze. Przychodziła dopiero jak dostawała informację od pana Lovecrafta. Ciężko więc mówić tam o stałym przychodzie. Tak czy siak zakładała, ze będzie w stanie się dostosować do tego co zaproponuje jej Salma, w końcu ona tutaj rządziła. – Nie chciałabym też, żeby wyszło, że jestem jakimś flopem i ostatecznie przeze mnie ty wypadniesz źle przed ludźmi na zajęciach. – To by było tak żenujące doświadczenie, że Morgan musiałaby się pewnie wyprowadzić do innego miasta. I poszłaby tam na pieszo, żeby rozchodzić żenadę, której by się dopuściła. Chociaż mogłaby przejść najdłuższą drogą na świecie, a i tak by tego nie rozchodziła.
- Super. Nie mogę się doczekać. – Aż nawet na chwilę wrócił jej apetyt, więc przysunęła do siebie sałatkę. Będzie potrzebowała sił, żeby dotrwać do końca dnia i przy tym zrobić też wrażenie na Salmie.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Dla Salmy dom mógł być wszędzie, gdzie tylko czuła się dobrze. Ludzie też go w jakimś stopniu stanowili, jednak do tej pory chyba nie znalazła nikogo takiego, kto by sprawiał, że w danym miejscu było bardziej jak w domu niż w innym. Z rodziną i przyjaciółmi utrzymywała kontakt przez lata na odległość i całkiem to działało. Raz lepiej, raz gorzej, ale komunikacja i transport w dzisiejszym świecie sprawiały, że dystans przestawał być aż taką przeszkodą. Uśmiechnęła się wesoło do Morgan, bo miło było słyszeć takie słowa. Sama też się z nimi całkiem zgadzała, dlatego też na razie na pewno nie miało się zmienić jej miejsce pobytu. Miała też nadzieję, że nie zmieni się również to, że będą się z Morgan tak dobrze dogadywać — bez względu na to, jakie decyzje zawodowe zostaną przez nie podjęte.
Moja przyjaciółka w tym momencie zmroziłaby nas wzrokiem, że sobie z tego żartujemy — przyznała z rozbawienie, bo jednak Jem wierzyła zdecydowanie bardziej w dobre aury i fluidy, horoskopy i inne wróżkowe sprawy, niż Salma, która raczej troszeczkę złośliwie sobie z tego żartowała, zbierając ochrzan od czasu do czasu. — Te, które Cię nie dotyczą zawsze są najlepsze — z tym się zgadzała. — I cóż, gdybyś powiedziała, że nienawidzisz plotek i nigdy nie plotkujesz, to i tak bym Ci nie uwierzyła — dodała lekko. Trochę nie wierzyła, że to jest możliwe. Sama nie należała do osób, które roznoszą plotki i sugerują się nimi przy ocenaniu kogoś, kogo nieznała, jednak nie zmieniało to faktu, że lubiła ich czasami posłuchać i czekałą na zdawanie dalszych relacji.
Rozumiem — pokiwała głową, unosząc lekko kąciki ust. — To na szczęście nie będzie trwać wiecznie — była o tym przekonana, że w jej przypadku dokładnie tak będzie. Skoro Morgan nie zamierzała siedzieć z założonymi rękami i czekać na cud albo rozpaczać nad swoją sytuacją, która nie była różowa, to na pewno wkrótce uda jej się stanąć na nogi i zaznać samodzielności. A to było naprawdę świetne uczucie, o czym Salma wiedziała ze swojego własnego doświadczenia.
Nie bądź wobec siebie taka surowa — nie mogła się zgodzić z takim podejściem, bo przecież jak do tej pory nic nie wskazywało na to, aby Morgan miała ponieść jakiekolwiek fiasko, nie mówiąc już o popełnieniu jakiegoś znaczącego błędu, który mógłby przysporzyć Salmie jakichś kłopotów. — Świetnie sobie radzisz, jesteś otwarta i chcesz się uczyć, co przychodzi Ci łatwo, więc bez takich nieprzyjemnych określeń — pokręciła lekko głową z dezaprobatą, unosząc jednak lekko kąciki ust w delikatnym uśmiechu, bo to nie tak, że nagle potrafiła zamienić się w surową mamę, czy coś. Potem dokończyły jedzenie i rzeczywiście udały się na salę, aby przygotować się do zajęć, przypomnieć Morgan trochę istotnych kwestii i chyba były gotowe. Przed rozpoczęciem Salma przedstawiła przed uczestnikami Morgan, wyjaśniła, że będzie jej dzisiejszym wsparciem, a potem przyszedł czas na wykazanie się. I całkowicie wierzę, że Morgan nikogo nie zabiła, sama sobie krzywdy też nie zrobiła i wypadła naprawdę dobrze, bo skoro Salma w nią wierzy, to kim ja jestem, aby się z tym kłócić.
Nie było tak źle, hm? — przerzuciła sobie ręcznik przez ramię, odkręcając swoją butelkę z wodą i podchodząc do Morgan. Ona tak uważała, ale chciała też znać opinię brunetki, bo przecież to istotne w kwestii tego, co dalej.

morgan adler
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
- Masz przyjaciółkę wróżkę? – Dopytała, bo teraz to była zafascynowana tym, że Salma przyjaźniła się z kimś w kogo profesję niespecjalnie wierzyła. Chociaż to już było takie zakładanie ze strony Morgan, że rzeczywiście przyjaciółką Salmy jest wróżka. Oczywiście na usta cisnęło jej się tysiące, a nawet miliony pytań odnośnie tego jak funkcjonowała ich przyjaźń. Czy kłóciły się o to często czy ze względu na dobro przyjaźni uznały, że jest to temat tabu, którego nigdy nie poruszają? Wystrzeliłaby tymi pytaniami jak z karabinu maszynowego, gdyby w porę nie przypomniała sobie, że jest teraz na dniu próbnym w pracy, a nie na spotkaniu towarzyskim, gdzie zawierała nowe znajomości. Poza tym takie przyjaźnie nie powinny jej dziwić, bo sama całe życie była flopem i szarą postacią, która nie wyróżniała się z tłumu, a jakimś cudem i tak zdołała się przyjaźnić z bogatymi i nieco popularnymi dziewuchami.
- O tak, to na pewno. Tych o sobie to nawet nie lubię słuchać. Kiedyś miałam taki przypał w szkole, że stałam sobie przy szafce i dziewczyny niedaleko mnie zaczęły o mnie plotkować i nie wiedziały, że tam stoję, co ma sens, bo byłam niewidzialna, ale ogólnie długo nie mogłam rozchodzić tej żenady słuchania na swój temat. – Najgorsze w tym wszystkim było to, że to co mówiły dziewuchy były prawdą, ale jednocześnie było to coś do czego Morgan nie chciała się za bardzo przejmować. A plotkowano o niej tylko dlatego, że była nikim, gdzie parę lat wcześniej jej brat był super lubiany i popularny. Jej życie licealne było typowym amerykańskim filmem, który w jej przypadku nie miał szczęśliwego zakończenia, gdzie zakochała się w gwieździe szkolnej. – Ja też nie wierzę w to jak ludzie mówią, że nie lubią plotkować. Z tego samego powodu też czytamy nagłówki o celebrytach, śledzimy na Instagramie ludzi. Po prostu… chcemy wiedzieć wszystko. Chcemy być w centrum zdarzeń, ale jako obserwatorzy. – Ona to wolałaby być obserwatorem życia kiedy aresztowano jego ojca i jego zbrodnie wychodziły na jaw. Nigdy nie chciała być tak bardzo wyłączona z narracji jak wtedy.
- Dziękuję. – To miłe, że Salma tak w nią wierzyła i że dawała jej takie słowa otuchy. – Mam nadzieję. Nawet nie wiedziałam, że życie bez pieniędzy jest tak… okrutne. – Trochę zażartowała, bo wiadomo, że jednak człowiek potrzebował tych pieniędzy, żeby jakoś funkcjonować i żyć na poziomie. Nie wyobrażała sobie w tej sytuacji nie mieć nikogo. Gdyby tak było to z pewnością nadal żyłaby na ulicy. Albo nie żyłaby wcale, bo jednak by się poddała.
- Boję się, że jak nie będę dla siebie surowa, to po prostu odniosę porażkę. Poddam się i będę gnić na kanapie oczekując jakiegoś cudu. – No, a prawda jest taka, że może jej rodzice byli toksyczni i posrani, ale nieco przyzwyczaili ją do tego, że nie musiała się o nic martwić. Skupiała się na nauce i zajęciach dodatkowych, ojciec zarabiał dobre pieniądze, żeby wszystkich utrzymać, a matka była kurą domową, która sprzątała i dbała o dom w każdej wolnej sekundzie swojego życia. Głownie po to, żeby nie musieć rozmawiać z dziećmi, albo z mężem, ale to już osobna sprawa.
Z wrażenia prawie wyrzuciła pojemnik po sałatce, ale w porę ogarnęła, że musi go odnieść do domu, do Cece. Była podekscytowana i gotowa na kolejną część tego dnia. Przed pójściem na salę jeszcze skorzystała z toalety i upewniła się w lustrze, że nie ma żadnej sałaty na zębie, albo między zębami. Nie chciała się ośmieszyć robiąc pierwsze wrażenie. Zaraz dołączyła do Salmy, gdzie ta wprowadziła ją w podstawy i udzieliła wskazówek. Morgan nabrała nowej pewności siebie i w odpowiednim momencie zaczęła się skupiać na tym, żeby udzielać asysty ludziom, którzy tego potrzebowali. Rzeczywiście udało jej się nie zabić nikogo, nikogo nawet nie zraniła i sama wyszła z całej sesji bez żadnych uszczerbków na zdrowiu. Była z siebie dumna jak tylko Salma oznajmiła, że to koniec treningu na dziś. Nawet jeżeli nie dostanie tej pracy, to przynajmniej poczuła się jak osoba, którą była dawniej. Tak bardzo brakowało jej regularnej aktywności fizycznej na wysokim poziomie.
- Nie było. – Potwierdziła z uśmiechem i wytarła sobie twarz. – Nie wiem nawet czy tak dobrze mi poszło czy po prostu cała grupa była idealna i wyrozumiała i po prostu mnie wspierali w pierwszym dniu. – Nawet jak nie pomagali jej otwarcie to przynajmniej nikt na siłę nie utrudniał jej dzisiaj życia. Zawsze mogło być po prostu tak, że byli to ludzie, którzy najzwyczajniej na świecie chcieli odbyć zajęcia, za które płacili. – A ty co myślisz? W sensie wiesz… w szerszej perspektywie. – Dopytała, bo to jednak było dla niej „być albo nie być”.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Zaśmiała się, kiwając głową na potwierdzenie. — Coś w tym stylu. To znaczy: nie jest to jej zawód, ale nieoficjalnie uważa się chyba za jedną i wierzy w te wszystkie rzeczy związane z gwiazdami, horoskopami, wizytami u wróżek i sennikami… Ja się z tego śmieję, ona mówi mi jeszcze zobaczysz, że miałam rację i tak sobie egzystujemy — wyjaśniła. Było to może specyficzne, ale jednak Salma nie należała do ludzi, którzy twierdzili, że byli nieomylni. Dotyczyło to naprawdę wielu aspektów życia ogólnie (nie jej własnego jednak, bo uważała, że nawet jeśli się myli w tym zakresie, to nikt nie ma prawa jej w tej kwestii pouczać na siłę), a w przypadku szeroko pojętej wiary w różne rzeczy, to już w ogóle. Dla niej wróżby były tak samo wyssane z palca, jak wiara w gościa, który umarł za ludzi, a potem wyszedł z jaskini żywy czy w latającego potwora spaghetti albo w przeznaczenie. Ale kim ona była, aby mówić innym, że jej brak wiary jest lepszy niż ich wiara? Ich życie, ich wybory.
To brzmi bardzo niezręcznie — przyznała, marszcząc swój piegowaty nos w geście lekkiego niezadowolenia, jednak nie dodała nic więcej. Trudno było jej wyobrazić sobie, żeby Morgan miała być niewidzialna, ale cóż. Ludzie na szczęście mocno się zmieniali, gdy docierało do nich, że trzeba niestety żyć odrobinę bardziej dorośle i należy porzucić głupie licealne nawyki i zmienić swoje podejście do podstawowych kwestii życiowych. Zgodziła się z nią za to w kwestii tego, że ludzie chcieli wiedzieć wszystko, a w aktualnych realiach dostęp do informacji był o wiele szerszy i łatwiejszy. Chociaż prawdą bīło to, przynajmniej jej zdaniem, że to nie był problem spowodowany rozwojem cywilizacyjnym — w końcu lata temu ludzie też bardzo chcieli wiedzieć, co takiego w trawie piszczy u tych najważniejszych. dlatego roznoszono plotki dotyczące rodzin królewskich i innej szlachty. Teraz po prostu zastąpiły ich gwiazdy i rozmaici celebryci, którzy niekoniecznie zasługiwali na rozgłos. Ale czy z tymi wszystkimi księżniczkami, książętami i królewskimi parami było lepiej? Wątpliwe, patrząc na to, jak kształtowała się historia.
Wszystko niestety kosztuje — nie dało się przed tym uciec. A gdy spadało się z pewnego poziomu życia nagle dużo, dużo niżej, to te ceny były bardzo dotkliwe, bo wcześniej często człowiek w ogóle nie musiał zwracać na nie uwagi, bo zawsze to po prostu było. Łatwo więc było rzeczywiście popaść w jakiś marazm i załamanie, że w sumie to lepiej czekać na cud, niż się starać, bo ogarnięcie tego wydawało się kompletnie nierealne. Ale ostatecznie okazywało się, że wszystko dało się pogodzić i poukładać, i nadać temu jakiegoś sensu oraz porządku. Przyzwyczajenia dało się zmienić i dostosować do nowej sytuacji, trzeba było przebrnąć przez to najgorsze poczucie, że najlepiej byłoby zmienić życie tak, żeby częściowo wrócić do tego, co było, a nie dostosować się do tego, co jest teraz. Niestety. ludzka natura chyba dość często prowadziła do prób zmiany tego, na co się nie miało wpływu, przez co marnowało się dużo energii. Teraz jednak nie było sensu tego robić, skoro za chwilę miały udać się na trening. Tam energia była im jak najbardziej potrzebna, więc nie było co jej trwonić. Nie była to mocno zaawansowana grupa siłą rzeczy, ale jednak i tak trzeba było mieć oczy dookoła głowy i nadzorować każdego w miarę możliwości, żeby nikomu nie stała się krzywda. I żeby każdy czuł się odpowiednio zaopiekowany. Nie było to najłatwiejsze zadanie, bo trzeba było wiedzieć, kiedyś podchodzić do ludzi, żeby im pomóc, bo tego potrzebowali, a kiedy jednak poczekać, żeby mogli osiągnąć to sami.
Nie ma grup idealnych, to niestety zasada warta zapamiętania — zmarszczyła lekko nos, jakby zawiedziona tym faktem, ale niestety. Zawsze trafił się ktoś, kto odrobinę to psuł. Ale na szczęście tylko odrobinę, tacy bardzo wkurzający nie zdarzali się aż tak często. — Ale poszło Ci naprawdę bardzo dobrze. Musisz zwracać trochę większą uwagę na to, czy ktoś bardziej potrzebuje pomocy, czy bardziej chce, żebyś dała mu zrobić to sama dla własnej satysfakcji, ale to jest coś, czego raczej trzeba się nauczyć wraz z doświadczeniem — wyjaśniła. Ona sama miewała z tym problemy nadal, a jednak prowadziła zajęcia różnego rodzaju od lat. Najpierw z jogi, potem z boksu i boksu tajskiego, więc nie było to coś, co uważała za jakiś konkretny błąd.
Także z mojej perspektywy, jeśli nadal jesteś zainteresowana, to śmiało możemy zaczynać od jutra współpracę na stałe — spojrzała na nią pytająco, z uśmiechem na twarzy, bo jednak była naprawdę zadowolona i miała nadzieję, że Morgan zdecyduje się na tę pracę i będzie mogła się tu rozwijać, jednocześnie zapewniając Salmie odpowiednie wsparcie, którego zdecydowanie nadal tutaj potrzebowała.

morgan adler
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
- I wpływa to jakoś na ciebie? Jak ci coś mówi i dorzuca ten tekst, że „jeszcze zobaczysz”? – Dla Morgan to był jeden z głównych powodów, dla których nigdy nie wybrała się do żadnej wróżki. Nie miała tak, że wierzyła w jakieś dziwne przepowiednie i czytanie z kart, ale jednocześnie obawiała się tego, że jak już pójdzie do tej wróżki, to taka wróżka powiej je coś co wpłynie na jej życie. Na przykład powie jej, że spotka wysokiego bruneta o północy i Morgan zacznie wychodzić o północy z domu szukając tego bruneta. Bałaby się tego, że jeżeli nie spełni przeznaczenia, to coś złego odjebie się w jej życiu. Dlatego wolała po prostu z takich usług nie korzystać. Dla własnego zdrowia psychicznego. To samo miała z horrorami. Wiedziała, że to wszystko jest wymysłem, ale nie oglądała ich, bo znała siebie i zaczęłaby sobie wmawiać, że poparzony tym w meloniku z ostrzami zamiast palców chodzi i morduje ludzi.
Machnęła tylko ręką. Nastolatki potrafią być bardzo okrutne. Z drugiej strony nastolatki też były podatne na takie bzdury, które teraz wydawały się nieco… mało znaczące. Teraz Morgan nie przejęłaby się czymś takim. Wtedy trochę jej się zawalił świat. Głównie z tej żenady, że jednak musiała słuchać o sobie, a te dziewczyny nawet nie były świadome tego, że laska, o której mówią stała dosłownie obok. Plotkowały i nie wiedziała o kim. Teraz jej to powiewało. Nie miała dla niej znaczenia opinia ludzi ze szkoły. Chciałaby powiedzieć, że ostatecznie wyszła lepiej na tym, że była randomowym człowiekiem, ale niestety życie jej nie rozpieściło.
- Jasne. Oczywiście. – Pokiwała głową z miną pełną profesjonalizmu. Przyjęła tą radę i w głowie od razu zaczęła wszystko analizować i kalkulować. Zastanawiała się jak są dobierane te grupy na zajęcia. Czy chodziło bardziej o dostępność kto kiedy mógł przyjść, czy bardziej chodziło o zbliżenie poziomem, żeby nikt nie czuł się wyobcowany czy może jeszcze do tego wszystkiego dochodziło zgranie charakterami? Zdawała sobie sprawę z tego, że ostatnie mogłoby być niesamowicie ciężkie do zrobienia, ale też nie byłoby niemożliwe. Może jak kiedyś Morgan zdobędzie więcej doświadczenia to będzie w stanie popracować nad dobraniem grup i wtedy będzie mogła stworzyć grupę idealną. Ale to brzmiało jak naprawdę odległy plan, na którym nie powinna się skupiać.
- Dziękuję. – Nie potrafiła nawet ukryć radości, którą poczuła na usłyszany komplement. – Dobra. To też zapamiętam. Jasne. – Znowu zaczęła energicznie kiwać głową. Dobrze, że nie poszła do wojska, bo nie potrafiłaby z kamienną twarzą przyjmować rozkazów. – Myślę też, że jak po prostu poznam uczestników bardziej, to też będę w stanie odczytać mowę ich ciała. No i umiejętności i doświadczenie. – Musiała coś powiedzieć na swoją obronę. Zdawała sobie sprawę z tego, że być może podchodziła do każdego zbyt intensywnie i przesadnie, ale po prostu chciała przed Salmą pokazać, że jest naprawdę w stanie zaangażować się w takie sesje szkoleniowe. Chciała być idealną kandydatką do tej pracy.
- Poważnie? – Złapała się za klatkę piersiową i przymknęła na chwilę oczy. Pozwoliła sobie nawet na to, żeby na trzy sekundy kucnąć, żeby przetrawić tą wiadomość. – Dziękuję! Dziękuję tak bardzo! Przytuliłabym cię, ale to mogłoby być nieprofesjonalne, a nie chcę sobie nazbierać minusów. – Trochę się też spociła przy tym treningu i nie chciała tym dokładać Salmie zmartwień. – Nie zawiodę cię. Obiecuję. Nawet przez sekundę nie będziesz żałowała, że dałaś mi szansę. – Splotła swoje dłonie i wykonała w stronę Salmy jakiś dziwny ukłon. Przytuli ją w podziękowaniu jutro jak przyjdzie pracować dalej i będzie już umyta i ogarnięta i gotowa do ciężkiej pracy. Przy okazji Morgan się wzruszyła, ale dla dobra swojego i Salmy robiła wszystko, żeby się trzymać i nie pozwoliła łzom polecieć. Czuła jednak jak wielki ciężar spada jej z klatki piersiowej, już mogła wyczuć delikatną stabilizację, która teraz zawita w jej życiu.
Razem z Salmą zakończyła swój dzień próbny, umówiły się na jutro i Morgan naturalnie pojawiła się punktualnie i była gotowa na to, żeby rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu.

/ zt x2
ODPOWIEDZ