lorne bay — lorne bay
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
2.

Choć minęło już tyle czasu, wciąż bywały momenty, w których czuła się zagubiona. Wiedziała co musi robić. Każdego ranka parzyła kawę w wąskiej kuchni zamieszkanej przed kilkoma miesiącami chatki, obiecując sobie, że niebawem rozpakuje na dobre wszystkie rzeczy. Że w oknach pojawią się zasłony kupione dwa tygodnie temu, że naprawi wreszcie cieknący kran w łazience i rozpakuje ostatnie pudła z rzeczami, które przywiozła przed kilkoma miesiącami, przelewając w bielone ściany niewielkiej kawalerki swoje dawne nowe życie. Ale szarą, tekturową piramidę ułożoną pod ścianą w niewielkim holu wciąż pokrywał kurz. Woda dalej sączyła się z kolanka w szafce, zapełniając podłożoną podeń plastikową miskę. A zasłon nawet nie wyciągnęła z fabrycznego zamknięcia.

Choć wszystko wskazywało, że jest już blisko dziewiątej, a i zegar uparcie to twierdził, czuła, że jest już spóźniona. Mieszkanie opuściła w pośpiechu, zamknąwszy drzwi na górny zamek jedynie w obawie, że Kot nie będzie miał większych problemów z rozbrojeniem wątpliwego systemu zabezpieczeń, w który było wyposażone przeżarte stęchlizną mieszkanie.

Niebo krwawiło odcieniami złota, pomarańczy i różu, pośród gęstego granatu nacierających zewsząd chmur. Księżyc wychylał się zza nich, wcale się nie spiesząc do zawiśnięcia na niebie. Tylko słońce walczyło jeszcze resztkami sił o względy, nacierając na wzrok tych co unieśli swe spojrzenia ku górze. Ostatnie promienie lizały karoserie samochodów, przesuwających się po drodze do domu, rozpierzchających się na zjazdach. Rozklekotany rower, który wołał o regulację i wymianę kasety, wlókł się za nimi, przyozdobiony w szatynkę za kierownicą. Choć lata świetności miał już dawno za sobą, a lakier był poobdzierany tu i ówdzie, nie potrafiła się go pozbyć z jakiegoś chorego sentymentu. Przynajmniej nie było jej żal, przywiązać go do pierwszego lepszego słupa.

- Hej Hugo - rzuciła na przywitanie, zajmując miejsce przy barze. Tak często odwiedzała ten bar, że niebawem powinna się pojawić na nim specjalna etykieta, informująca, że to miejsce należy do Rob Bennet. - To co zawsze. Chyba, że chcesz mnie czymś zaskoczyć. W sumie to jeśli chcesz cos przetestować, to masz niepowtarzalną okazję to zrobić i zgarnąć darmową opinię - uśmiechnęła się do niego tym samym uśmiechem co zawsze, oznaczającym nic innego jak to, że znowu coś ją gryzie.

Hugo Langford

powitalny kokos
nick autora
brak multikont
lorne bay — lorne bay
23 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gdyby wszystko było dobrze, nie musiałby wpadać w wir pracy, która miała sprawić, że zapomni o tym czego ostatnio dowiedział się o sobie. To nie była żadna plotka na jego temat, którą usłyszał przypadkiem a nie powinien. To nie było nic związane z jego byłą dziewczyną, a teraz, gdy wiedział co się zaczyna święcić, nawet wolałby kolejne starcie z nią, niż to. Trzymając w ręku wyniki badań, nie mógł uwierzyć, że czyta o sobie. Wpatrywał się kilkakrotnie w drobny druczek, jakby nie wierząc własnym oczom i niemal od razu pożałował, że w poprzednim tygodniu zgodził się na rutynowe badania. Z jego zdrowiem było coś nie tak - dość często przyłapywał się na regularne krwawienie z nosa i tak samo często bolała go głowa. Zwalał to na zwykłe przeziębienie i codzienną rutynę, która bywała nie tylko uciążliwa ale i męcząca. To prawda, gorzej się ostatnio czuł - wiecznie zmęczony, choć nawet przesypiał całkiem dobrze noce. Narzekał przyjaciołom na brak energii, kompletnie nic mu się nie chciało - jakby uchodziło z niego dosłownie życie. Brakowało mu energii, snuł się z kąta w kąt, a co gorsza bolało go całe ciało. Jakby ktoś specjalnie wbijał w niego tysiące igieł. Zaczynało robić się to nęczące i stąd w końcu zdecydował się w międzyczasie zrobić badania - pożałował. Mógł wcale tego nie robić, przeczekać - z nadzieją na lepsze jutro. Wył w zaciszu własnego pokoju, leżąc na łóżku z twarzą ukrytą w poduszkę gdy nikt nie kręcił się po mieszkaniu. Gdy się uspakajał, po prostu leżał, intensywnie myśląc, jak ma im wszystkim o tym powiedzieć. czeka go długotrwałe leczenie, że być...być może nie da rady? Nie miał siły o tym myśleć, a co dopiero powoli wdrażać tą procedurę w życie.
Dlatego jego media społecznościowe były ostatnio milczące - nie dodawał nic, nie wrzucał nic na instagram stories czy zdjęć, które tak kochał robić. Odciął się zupełnie, choć udawał, że wszystko grało. Udawał, że walczy ze złamanym sercem, a tak naprawdę chodziło o coś zupełnie innego, ale łatwiej było zwalać winę na byłą, niż to o czym się dowiedział. Z każdym następnym dniem był co raz bardziej przerażony, czytając co raz więcej na temat co będzie go czekało. Zwijał się od razu w sobie, najchętniej wywaliłby telefon przez okno. Czy zdąży pozaliczać wszystko na uczelni? Nie chciał mieć żadnych braków, najchętniej chciałby skończyć rok, a nie znowu przerywać studia - ta myśl dosłownie zwalała go z nóg. Nie zamierzał rezygnować ani z zajęć, ani z pracy: to odwracało jego uwagę, przynajmniej do puki będzie miał na to siły. Nikomu nie powie i to było jego główne postanowienie na ten moment, później wymyśli plan B. Na razie, planem A, było pierwsze spotkanie z przyjaciółką, z którą niedawno też się widział - zupełnie przypadkowo, ale jednak udało im się odnowić znajomość, co bardzo go w głębi serca cieszyło. Bardzo długo martwił się o nią, co się z nią działo, że nie dostawał od niej żadnych sygnałów, a teraz, wreszcie mógł nacieszyć się jej towarzystwem.
-Mam cię zaskoczyć? No to patrz to - uśmiechnął się również do rudowłosej po czym konspiracyjnie nachylił się do barmana, zasłaniając sobie ręką usta, żeby nie odgadnęła jaki trunek zamawia u niego i szeptem zamówił u kelnera po specjalnym drinku. I wcale nie było to żadne oklepane Sex of the Beach. Ostatnio robił na tik toku trendzik, jakim jesteś drinkiem i wyszły mu bardzo ciekawe propozycje. Nie zamierzał się oszczędzać, rezygnować z dobrodziejstw i żyć teraz w sterylnych warunkach. Będzie szaleć, wykończy go to, ale przynajmniej zrobi wszystkie rzeczy, które miał na liście do zrealizowania. -I nareszcie trzymamy się planu, że co raz częsciej się widujemy, to mi się bardzo podoba - dodał, obejmując przyjaciółką ramieniem. To objęcie było nieco dłuższe, tak jakby bał się, że robi to ostatni raz. Oderwał się jednak znów zaraz, żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń, i poklepał miejsce tuż obok siebie -I jak tam u ciebie? Udało ci się już rozpakować wszystko? - zapytał ciekawy, bo jak pamiętał dwa dni temu wysłała mu zdjęcie w wiadomości z pudłami i płaczącą emotką, ale podejrzewał, że nie może być aż tak źle!
nairobi bennet i
ambitny krab
kama
M.Hammett
ODPOWIEDZ