neonatolog, v-ce dyrektor szpitala — CAIRNS HOSPITAL
39 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Neonatolog, który kocha swoją pracę, ale jeszcze bardziej kocha swoją żonę, która jest dla niego całym światem, a teraz będzie musiał podzielić te miłość na dzieci i najlepszego psa na świecie.
Sawyer miał dzisiaj spokojny dzień na neonatologii. Bardzo go to cieszyło. Maluchy oraz mamy spokojnie mogły odpoczywać. Kochał swoją pracę, a najbardziej wtedy, kiedy stan matki i dziecka poprawiał się bardzo szybko i oboje, maluch jeszcze przed narodzinami mógł się zdrowo rozwijać, ale nie zawsze tak się dzieje. Jako lekarz doskonale wiedział jakie ryzyko występuje w jego zawodzie, w każdej specjalizacji lekarze borykają sie z ryzykiem zawodowym, chociaż on sam bardzo nie lubił tego stwierdzenia. Brzmiało po prostu źle, jak coś, co po prostu musiało się wydarzyć i tyle, nie można nic z tym zrobić. Dlatego bardzo nie lubił tego zwrotu, ponieważ on robi co w jego mocy, aby pomóc pacjentom, ale znał również lekarzy, którzy nie bardzo się starają. Jest to okropne, bo ludzie, którzy zdecydowali się zostać lekarzami, składali przysięgę powinni to robić tak jak należy, a nie po łebkach. Wtedy o błąd jest bardzo łatwo. Sawyer wydaje się zarozumiały i czasem naprawdę taki jest, ale nie jest zadufany w sobie i nie udaje nieomylnego, zawsze jest otwarty na wiedzę, na radę starszych kolegów, którzy faktycznie mają mu coś cennego do przekazania. Krytyki do samego krytykowania nie przyjmuje, bo jest ona stosowana tylko po to, aby poburzyć kogoś pewność siebie i aby wątpił w swoje umiejętności, a u niego coś takiego nie ma miejsca.
Dzisiaj miał umówione spotkanie z Marianne i Jonathanem, miał do niego jeszcze trochę czasu, więc zrobił obchód po oddziale, aby zobaczyć czy wszystko jest jak powinno oraz czy ktoś czegoś nie potrzebuje, przepisał odpowiednie leki i poszedł do gabinetu, aby wykonać papierkową robotę. Miał trochę rzeczy do wprowadzenia, ponieważ czasem zdarzało mu się pisać przebieg wizyty na papierze, bo szkoda mu było czasu na to, aby cięgle siedzieć w komputerze, a nie rozmawiać z pacjentem. W tym temacie jest dość staroświecki, z drugiej strony zdawał sobie sprawę z tego, że to ważne, aby wszystko znajdowało się w systemie.
Nawet nie zauważył upływu czasu, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Spojrzał na zegarek. Wstał, aby rozprostować kości, a jednocześnie otworzyć drzwi, ale jak się okazało za nimi stała tylko drobna kobieta.
- Cześć, jesteś sama? - Zapytał dziewczyny z delikatnym uśmiechem zapraszając do środka.
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
numer.

Niezależnie od tego, ile razy odwiedziła już szpital, odkąd Jonathan zaciągnął ją do niego po raz pierwszy - wciąż nie przywykła do tego miejsca. Może już nie wpadała aż w taką panikę, jak kiedyś, na myśl o przejściu przez próg tego budynku, ale daleko jej było do entuzjasty miejsca pracy swojego narzeczonego. Jeszcze w jego gabinecie czuła się nie najgorzej, ale reszta? Reszta po prostu wywoływała u niej ciarki, a już w szczególności gdy miała iść na jakieś badania. To samo sobie wprawiało ją w stan paniki, więc idąc korytarzem z Joną, czuła się jakby ten prowadził ją na ścięcie. Kiedy natomiast zadzwonił jego pager, a on zmarszczył czoło, już czuła, że zaraz będzie masakra.
- Nie, nie, nie... wrócę do ciebie do gabinetu i poczekam - zaoponowała natychmiast, kiedy dyrektor oznajmił, że na bloku sobie nie radzą z przeszczepem i musi tam biec. Dla niej oczywiste było, że w takim razie przekładają jej wizytę u lekarza, ale Wainwright miał na to inne spojrzenie. Nie dość, że nie pozwolił jej wrócić, to jeszcze zawołał oddziałową, żeby zaprowadziła Mari na miejsce, co sprawiło, że rudzielec posłał mu mordercze spojrzenie. Nie, żeby nie rozważała opcji ze zwianiem kobiecie spod opieki, ale ta znała ją już dobrze i była wyczulona na specyficzne zachowanie Chambers. Dlatego też złapała ją pod rękę i opowiadała o tym, że do twarzy jej z brzuszkiem, który od jakiegoś czasu było już widać. Przy tym też mówiła, jak to Jonathan ma dużo na głowie i, że Marianne powinna o siebie zadbać, żeby nie musiał się martwić. Słowem, podstępnie wybijała jej z głowy pomysły z ucieczką. Stanęła więc pod odpowiednimi drzwiami, wcale nie chcąc pukać, bo jej żołądek wyczyniał już fikołki, a z twarzy odpłynęła jej krew. No, ale oddziałowa nie miała tego problemu, więc zapukała za nią.
- Tak, dyrektor został wezwany na blok, a ja tylko pokazywałam drogę. Do widzenia, doktorze - jako, że po pytaniu Sawyer'a, Marianne pozostawała cicho, odprowadzająca ją kobieta cofnęła się odrobinę i położyła dłoń na plecach Chambers. - Powodzenia - i tak oto nie było już odwrotu. Weszła do gabinetu, czując, jak serce wali jej w piersi.
- Cześć - rzuciła w końcu, bo od jego powitania minęła już chwila. - Nie przeszkadzam? - wypaliła głupio. - Bo jakbym przeszkadzała, to ewentualnie mogę sobie pójść... jakby spoko, Jona miał tutaj być, ale ktoś akurat musi umierać i oczywiście on poleciał to ogarniać - wyrzuciła z siebie kolejne słowa. Była gadułą, co stało w silnym kontraście do raczej ponurego i milczącego dyrektora szpitala, ale teraz jak na siebie i tak wcale nie mówiła jeszcze tak dużo.

Sawyer Fitzgerald
neonatolog, v-ce dyrektor szpitala — CAIRNS HOSPITAL
39 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Neonatolog, który kocha swoją pracę, ale jeszcze bardziej kocha swoją żonę, która jest dla niego całym światem, a teraz będzie musiał podzielić te miłość na dzieci i najlepszego psa na świecie.
Do Sawyera co nieco doszło jak wygląda sytuacja młodej dziewczyny, bo nawet w takim miejscu jak szpital nie można uniknąć plotek, a szkoda. Czasem lekarze czy pielęgniarki/pielęgniarze plotkowali na potęgę i nie tyczyło to się tylko kobiet, bo faceci to czasem gorsi plotkarze. Sam się o tym przekonał. Zamiast zając się pracą to rozpuszczali takie historie, że uszy więdły. On nie słuchał takich rewelacji, nigdy nic dobrego z tego nie wychodzi, czasem nawet zdarza mu się upomnieć pracowników, że mają się wziąć do roboty, a nie zajmować głupotami. O nim też wiele plotek chodziło po szpitalu, większość do niego dochodziła. Naprawdę był pod wrażeniem tego co ludzki umysł potrafi zrobić z sytuacją, która nie miała wielkiego znaczenia, a inni ludzie dodając coś od siebie robili z tego dramat godny Mody na sukces. Najlepsza była plotka, że Lily odeszła z pracy przez niego, ponieważ im się nie układa i się rozwiedli. Jakie było zdziwienie, kiedy jednego dnia Lils tutaj przyjechała, aby zjeść z nim obiad. Ludzie to naprawdę dziwne twory, wymyślają niestworzone rzeczy dla własnej rozrywki.
W szpitalu również miał swoją opinię, która nie odbiegała za bardzo od prawdy. Jest upartym sukinsynem, który nie daje sobie w kasze dmuchać i wejść na głowę, ale ma tez tą łagodniejsza stronę, która pokazuje, kiedy wymaga tego sytuacja, tak jak właśnie teraz ma to miejsce. Dziewczyna, która przed nim stała jest okropnie zestresowana i było to zauważalne, ale nie dziwił się, ponieważ tutaj chodzi o ratowanie dwóch żyć. Sam nie wiedział jak sytuacja się rozwinie, nie chciał odmawiać – chciał pomóc.
- Tak to jest w szpitalu, że ludzie umierają w najmniej odpowiednim momencie - rzucił Sawyer pokazując trochę swojego czarnego humoru, którego miał spore pokłady. Zawsze go miał, sam nie wiedział skąd, bo chyba nikt z jego rodzeństwa nie jest fanem tego typu żartów. - Chodź, siadaj. Czekałem na ciebie, więc oczywiste, że nie przeszkadzasz - dodał zapraszając dalej. - Marianne, weź głęboki oddech i na spokojnie wyjaśnij mi wszystko - Sawyer mówił spokojnie, nie miał pretensji do kobiety, że jest zdenerwowana. Kto by nie był w takiej sytuacji.

Marianne Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Marianne akurat przepadała za plotkami. W budynku, w którym Jonanthan i jej szef - Benjamin - mieli apartamenty, poznała bardzo dobrze portiera, który sprzedawał jej co lepsze kąski. Było to szczególnie przydatne w te dni, gdy Jona kazał jej odpoczywać w domu i nie opuszczać budynku. Schodząc do recepcji nie łamała jego chorych zasad, więc jej sumienie miało się doskonale, a pan za kontuarem doskonale zabawiał ją historiami o to, kto z kim, kto kiedy, jak i gdzie. W szpitalu jednak nie była taką wielką fanką plotek, bo co by soę nie rozwodzić - to miejsce generalnie uważała za najgorsze na świecie i tutaj sama też była obiektem podobnych rozmów, a to niejako psuło zabawę.
Walczyła mocno ze sobą, żeby nie uciec. Prawdę mówiąc kompletnie nie wiedziała, czemu to robiła, ale może podświadomie wiedziała już, że nie jest odpowiedzialna tylko za siebie. Gdyby chodziło o jej życie - ryzykowałaby nim, wychodząc z gabinetu, a potem z budynku i poszłaby na jakiś deser, ale w jej brzuchu dojrzewało nowe życie. Musiała je chronić, co nie zmienia faktu, że nogi miała jak z waty, a twarz bladą, jak ściana. W głowie jej się kręciło i słowa lekarza zdawały się do niej docierać jakby zza jakiejś ciężkiej kurtyny.
- Obym ja zaraz do nich nie dołączyła - zaśmiała się nerwowo, podchwytując jego humor. Nie miała problemu z żartowaniem ze swojej potencjalnej śmierci, chociaż wiedziała, że dyrektor szpitala tego nienawidził. Jona na pewno by się nie śmiał, podobnie jak wielu jej bliskich. Zarzucali jej zbyt lekceważące podejście do sprawy, ale tak radziła sobie od zawsze - wszystko obracając w mniej lub bardziej udane żarciki. Spojrzała na wskazany jej fotel - normalny fotel. Na innym by nie usiadła. Z resztą do tego też podchodziła, jak pies do jeża, ale ostatecznie zbliżyła się na tyle, by złapać za jego oparcie. Jeszcze nie usiadła, jeszcze w jej głowie zły doradca sugerował ucieczkę. Mimo to wzięła ten głębszy oddech, ale standardowo nie widziała poprawy.
- Czekałem na ciebie brzmi bardzo złowrogo - zauważyła, powtarzając jego słowa. - Ja nie wiem do końca co powiedzieć... Jona się zna na tych medycznych pierdołach - powiedziała po swojemu, dość prostym językiem, bo pochodziła ze wsi, a w stresie wychodziło to z niej nawet bardziej, niż by chciała. - Ja ci mogę powiedzieć tyle, że nie chcę usuwać ciąży... i tak, wiem, jakie jest ryzyko, ale nie i koniec - zacisnęła ręce na oparciu, znów próbując sztuczki z oddychaniem. Kompletnie przereklamowane w jej odczuciu.

Sawyer Fitzgerald
neonatolog, v-ce dyrektor szpitala — CAIRNS HOSPITAL
39 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Neonatolog, który kocha swoją pracę, ale jeszcze bardziej kocha swoją żonę, która jest dla niego całym światem, a teraz będzie musiał podzielić te miłość na dzieci i najlepszego psa na świecie.
Plotki to coś na co człowiek nie ma wpływu i on doskonale o tym wiedział. Nie przejmował się tym co mówią o nim inny, bo niby po co? Zawsze gadali i będą gadać. Wymyślili mu nawet bardzo fajny przydomek, z którego był nawet trochę dumny i nawet parę razy słyszał jak jest używany przez jego współpracowników. Diabeł z neonatologii brzmi naprawdę dostojnie. Trzeba było się bardzo napracować, aby go zdobyć, prawda? Kolejna rzecz, która może sobie dopisać do swojego CV. To pewnie większe osiągnięcie niż to co ma teraz, bo nie każdy zasługuje na taki przydomek, demony nie chodzą na prawo i lewo. Różne rzeczy można usłyszeć o sobie i Sawyer jest tego koronnym przykładem. Większość osób po prostu w to wierzy, ale to już jest ich sprawa. On nie lubi pracować z byle kim, ponieważ to się potem odbija na pacjentach, a tego nie chce. Dlaczego ktoś ma cierpieć przez niekompetencje personelu?
- Postaram się temu zapobiec - powiedział z lekkim uśmiechem Sawyer. On był typem człowieka, który posiadał czarny humor i wiedział również, że takie zachowanie czasem pomaga ludziom w trudnych sytuacjach. Nie zawsze tak się dzieje, bo umówmy się, że nie każdy łapie i chce słyszeć takie teksty o śmierci czy żarty z poważnych tematów. Fitzgerald to szanował.
Miał dostęp do karty dziewczyny, więc w zasadzie nie musiała mówić mu żadnych szczegółów, bo o wszystkim wiedział, a jak będzie jakiś problem to dopyta Jona, ale wątpił, aby była taka potrzeba.
- Szanuje twoją decyzje i jak mniemam znasz wszystkie konsekwencje związane z tym co się może wydarzyć z utrzymaniem przez ciebie ciąży - zaczął swój medyczny bełkot Sawyer, ale widział determinacje dziewczyny, więc domyślał się, że za wiele nie zdziała w tym temacie.
W pewnym momencie dostał telefon, że z jednym z jego małych pacjentów coś jest nie tak i niestety musiał pobiec szybko na oddział. Pożegnał się z dziewczyną i wszedł.
Marianne Chambers
zt.♥
dziękuje
ODPOWIEDZ