Syn, zakała rodziny, syn martnotrawny — Rodzina Strand
25 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I dreamed a dream
Of you and me
I dreamed that we
Were young
And in that dream
We sailed the sea
To a land
We loved
Chociaż życie Caspara było pozornie kompletnie pozbawione jakichkolwiek trosk, to nawet jemu zdarzały się dni prawdziwie paskudne. Ten piątek był jednym z nich. Kiedy tylko przekroczył próg domu, był gotów wskoczyć do łóżka, odpalić jakiś streaming i zakończyć całą tą szopkę.

Dlaczego? Po pierwsze, znów pokłócił się z rodzicami, co zdarzało mu się zresztą coraz częściej. Chociaż to głównie dla nich wrócił do Lorne, to odrobinę zbyt często zdarzały się spięcia słowne. Tym razem jego matka twierdziła, że Strand marnuje sobie życie. A przecież był tutaj, zamieszkał tuż obok i w jego mniemaniu wystarczająco mocno pokazywał dobrą wolę.

Zdecydowanie chciał zmienić swoje życie, ogarnąć jakieś zajęcie, a może nawet założyć biuro projektowe. Dodatkowo, po raz pierwszy, od naprawdę dawna, perspektywa zmian go cieszyła i był gotów na.... cokolwiek. Wiecie kto nie był gotów na „cokolwiek”? Steven, z którym Caspar widywał się od jakiegoś czasu i który zdecydował się go kilka dni temu rzucić poprzez sms. Być może Steven był po prostu padalcem, a być może Caspar przeżywał karmę tego, jak sam w przeszłości traktował swoje miłostki.

Tak czy siak, był gotów położyć się spać, kiedy zadzwoniła do niego jego przyjaciółka Caroline, którą poznał jakieś dwa tygodnie temu podczas domówki zorganizowanej przez Stassi. Kiedy Caroline usłyszała, że Caspar nie jest zainteresowany spotkaniem od razu zarysowała mu scenariusz pełen różnych „a co jeśli Steven będzie na miejscu? Będziesz mógł mu pokazać, jak świetnie bawisz się bez niego”.

Caspar od razu połknął przynętę, wypadł z łóżka i po mniej więcej czterdziestu minutach już siedział w Uberze zmierzającym na imprezę typu open-mic. Kiedy tylko dotarł na miejsce, został przywitany przez grupkę znajomych, która następnie wspólnie zaciągnęła go do środka.

W lokalu panował półmrok, charakterystyczny dla wszelkich miejsc, które lubują się w muzyce na żywo, a głównym źródłem światła były przeróżne neonowe znaki, a także kilka dyskretnych lamp. Strand przywitał się z wszystkimi dookoła, próbując tym samym przekrzyczeć muzykę, która płynęła z głośników. Kiedy już dotarł do lady barowej, nachylił sięw stronę barmana by zamówić sobie jakiś drink. Kiedy rozglądał się tak po sali, to miał wrażenie, że gdzieś przy scenie mignęła mu znajoma twarz. Ale czy to było możliwe? Nie, zdecydowanie nie. Świat nie jest aż tak mały. To na pewno zwidy, a poza tym, przy tym jak słabo to miejsce było określone, to pewnie sprawka wyobraźni która próbuje przyporządkować nieznajomych i nagle się okazuje, że każdy jest do kogoś podobny.

-No i co tam? – nagle tuż obok zmaterializowała się Caroline, która przeniosła spojrzenie na przystojnego barmana, który właśnie ogarniał zamówienie Caspara-Cieszę się, że jednak z nami wyszedłeś – oświadczyła z uśmiechem.
-Ja jeszcze nie – przyznał Caspar z rozbrajającą szczerością, po czym błysnął uśmiechem w stronę dziewczyny-No ale zobaczymy, może będzie okej

Zdecydowanie wiedział, że nie powinien aż tak cierpieć nad tym, że jego situationship się rozpieprzył. Przecież to nie było nic takiego, zaledwie parę spotkań i sms'ów! Nie ma więc nad czym płakać, o wiele lepiej skupić się na tym, co przed nim. Przejął od barmana drink, którym było whisky, a następnie zapłacił z uśmiechem na twarzy i odwrócił się w stronę sceny.

-To kiedy ktoś tam zacznie grać? – spytał towarzyszkę, wskazując na scenę szklanką, w której trzymał drink.
-A nie wiem, chyba teraz? – mruknęła dziewczyna, rozkładając przy tym ręce na boki.


Chunni Chocise
ambitny krab
paddington5666
brak multikont
rysownik, malarz, piosenkarz w klubach i pubach — dom, klub oraz pub
22 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Los po raz kolejny się uśmiechnął do Indianina. Trafił mu się występ, ale inny niż zawsze. Dziwnym trafem dostał dość dziwnego smsa. Na początku chłopak myślał, że to jakaś pomyłka, bo nikt z jego znajomych ot tak by nie napisał, że chciałby by poprowadził open-mic. Młodemu jakoś ta nazwa nic nie mowiła. Poza tym nie znał tego numeru. Od razu Indianin stwierdził, że to jakiś głupi żart, bo owy użytkownik nawet się nie podpisał. Jednak z czystej ciekawości miał zamiar sprawdzić co to jest ten open-mic.
Jednakże od czego jest internet? Mężczyzna już miał posktomić swoją ciekawość, a tu w tym momencie zadzwonił nieznany numer. Chunni szybko go odebrał. Jak wyniknęło z rozmowy, dodzwonił się do niego niejaki Mark. Na początku przeprosił za tego smsa. Owy gość widział jakiś występ Chocise. Okazało się, że bardzo mu się spodobał. Poza tym mówił, że ma dobre relacje z widzami. Mężczyzna wyjaśnił Indianinowi, że proponuje mu taką małą fuchę na dzisiejszy wieczór, że będzie w roli prowadzącego coś na wzór karaoke. Owy program potrwa godzinę, może dwie. Będzie to zależne od widzów. Mark miał nadzieję, że show się spodoba dlatego też gorąco namawiał Chunniego. Zaznaczył jeszcze na koniec, że jest to program na rozpoczęcie imprezy.
Chociese był by głupi by nie skorzystać z takiej okazji. Oczywiście się zgodził. Po rozmowie zaraz dostał adres na który miał się pojawić oraz godzinę.
Poza tym dodatkowe pieniądze zawsze się przydadzą, a może jeszcze ktoś go zobaczy i w końcu lepiej potoczy się jego życie na sferze publicznej.
Chunni miał ogromną nadzieję, że nic nie pójdzie źle i dobrze zostanie odebrany przez widzów.
Od razu zaczął przygotowania. W sumie to dość zwyczajnie się ubrał tak na luzie. Ten Mark nic nie mówił o żadnym garniturze. Zabrał ze sobą gitarę, bo nie wiedział czego ma się spodziewać. Ostatnio bardzo dużo na niej ćwiczył różne piosenki, więc stwierdził, że to na pewno bedzie dodatkowy atut. Zanim się spostrzegł już musiał jechać. Zamówił sobie taksówkę i podjechał w umówione miejsce. Zajechał wcześniej by rozeznać się co i jak. Ku zaskoczeniu od razu na niego czekał owy Mark.
- Bardzo cieszę, że już jesteś. Zaraz pokaże ci co i jak - stwierdził.
Chunni pokiwał głową i ruszył za starszym mężczyzną. Mark zaraz go zapoznał z zespołem i mniej więcej wytłumaczył co i jak.
Gdy nastał czas Indianin wszedł na scenę z mikrofonem w ręku.
- Dobry wieczór, nazywam się Chunni i umile wam czas przez rozpoczęciem imprezy - zaczął.
Chocise dość swobodnie się czuł i nawet o dziwo nie miał tremy.
- By lepiej się wam bawiło proponuje na początek małą rozgrzewkę. Rozpoczniemy małym karaoke. Oczywiście są przewidziane nagrody. Czy ktoś jest chętny? - zapytał.
Następnie czekał na pierwszego zawodnika.
Zgłosiła się pewna dziewczyna.
- Brawo dla odważnej. Proszę przedstaw się i powiedz coś o sobie oraz jaką piosenkę wybrałaś- poprosił Chunni.
W tym czasie gdy dziewczyna opowiadała o sobie, Indianin postawił sobie krzesło i wyjął gitarę.
- Caroline wybrała piosenkę Dua Lipa - Dance The Night - powiedział.
Następnie osoba z zespołu włączyła tekst i zespół razem z Chocise zaczęli grać.
Nie obeszło się bez tego by Indianin pomógł dziewczynie, bo jakby zestresowała się i trochę się pogubiła w sumie od tego był. Śpiewał razem z dziewczyną pomagając jej.
powitalny kokos
Chunni
Lucinda Lopez, Cornelius Brooks
Syn, zakała rodziny, syn martnotrawny — Rodzina Strand
25 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I dreamed a dream
Of you and me
I dreamed that we
Were young
And in that dream
We sailed the sea
To a land
We loved
Ostatnim czego Caspar się spodziewał spędzając noc na mieście, to spotkanie kogoś z tak odległej przeszłości. Początkowo nie do końca wierzył w to co widzi i był przekonany, że ma zwidy. Jednak im dłużej wpatrywał się w postać na scenie, tym bardziej wyglądał ten ktoś jak jego dawny znajomy Chunni.

Czy to w ogóle było możliwe? Czy Chunni pochodził z Australii? Mieszkał tutaj? Kiedy spotkali się na Ibizie, chłopak nic o tym nie wspominał. A tymczasem był o tutaj. Strand nerwowo szarpnął swoją towarzyszkę za rękaw, a dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem.

-Co jest? – spytała nieco nerwowo, a następnie wzrok przeniosła ponownie na scenę, gdzie śpiewała jakaś jej imienniczka. Caspar przez krótką chwilę nie wiedział jak odpowiedzieć na to całkiem proste pytanie, bowiem sam nie do końca był pewien co tak właściwie się dzieje. Jak to się stało, że spotkał kogoś kogo pożegnał wiele kilometrów stąd? Dlaczego nikt mu nie powiedział, że inni ludzie też mogą podróżować, a nie są przypięci do konkretnej lokalizacji niczym boty w grze MMO?
-Znam go – zauważył w końcu, kiwając głową w kierunku sceny, na której piosenkarz pomagał dziewczynie zaśpiewać jakiś numer.
-Achh – Caroline przekrzywiła głowę wpatrując się w nieznajomego-Kto to?
-Taki chłopak – wypalił pośpiesznie, po czym zmarszczył brwi. No to niewiele pewnie Caroline powie, ponieważ sama widzi, że to chłopak-Znajomy. Poznaliśmy się na Ibizie. Lokalizacja spotkania sprawiła, że Caroline spojrzała na Caspara raz jeszcze, tym razem odrobinę inaczej. Dziwny uśmiech pojawił się na jej twarzy, a następnie zauważyła z uśmiechem.
-No to trzeba się przywitać. Wypadałoby, skoro już się znacie i go rozpoznałeś – dziewczyna pociągnęła łyk swojego drinku, a następnie wróciła do lustrowania pary stojącej na scenie.
-Pewnie mnie nie pamięta – mruknął Strand w odpowiedzi, również wodząc spojrzeniem po dwójce śpiewających-Znaliśmy się zaledwie parę dni, kto by tam pamiętał takie rzeczy.
-No Ty – Caroline parsknęła śmiechem, po czym chwyciła Caspara za rękaw i dziarskim krokiem ruszyła ku scenie. Przez krótką chwilę obijali się od kolejnych ludzi, którzy niczym w transie tańczyli obok śpiewających, ale w końcu dotarli do pierwszego rzędu, a Caspar mógł zdecydowanie lepiej przyjrzeć się chłopakowi, którego myślał, że już nigdy nie spotka. Może odrobinę chciał... by go nigdy więcej nie spotkać? Zdecydowanie sam nie wiedział, co tak właściwie chciał. I czego tak właściwie chce w tym momencie.


Chunni Chocise
ambitny krab
paddington5666
brak multikont
ODPOWIEDZ