projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Oszukiwanie się, że wszystko jest okej było świetnym rozwiązaniem. Naprawdę, Franky też bardzo chętnie z niego korzystała w różnych momentach swojego życia. Problem niestety polegał na tym, że zawsze znajdowało się coś, przez co mleko się rozlało i jednak trzeba było się z tym bałaganem uporać — wziąć w końcu odpowiedzialność za to, jak wyglądało życie i zacząć je układać. Chyba właśnie stanęli w takim punkcie, w którym trudno było już udawać, że nie mają obydwoje bałaganu w życiu, który należy w końcu należy posprzątać Niestety, mimo że problem dotyczył ich obydwoje, to jednak każde musiało się zająć tym samo. I była to jedna z kwestii, która dość mocno ją przytłaczała. A przecież nie powinna. Słabo wpisywało się to w jej podejście Zosi Samosi i bycie super niezależną i samodzielną kobietą, która nikogo do szczęścia nie potrzebuje. Szybko się to wszystko rozjeżdżało.
Bycie frajerem, który potrafi odciąć się od uczuć tak rzeczywiście, a nie tylko tak sobie wmawiać, wydawało się niezwykle kuszące w tym momencie. Niestety chyba nikt nie miał instrukcji, jak to osiągnąć. U jednych zdawało się przychodzić to bardziej naturalnie (ale czy na pewno tak do końca, czy jednak po prostu dobrze udawali?), a u innych niestety nie chciało działać za bardzo. W przypadku Franky było to stosunkowo trudne. Bo chociaż już wyrosła z tego żałosnego altruizmu, w którym poświęcała swoje plany i marzenia, żeby inni byli szczęśliwi, to jednak nadal była człowiekiem, który się troszczy. Brakowało jej tego chyba nawet bardziej niż tego, żeby ktoś troszczył się o nią. Chociaż gdy robił to Booker też nie narzekała.
Okej — pokiwała powoli głową i trudno było odgadnąć, czy w tym momencie przytakuje na to co mówił, bo akceptowała to wyjaśnienie, czy zgadza się, aby wpaść po te rzeczy i je odebrać. Na razie nie bardzo potrafiła zebrać myśli i jakoś się ustosunkować. Gdy odzyska rozsądek, może uzna, że nie ma to sensu. Skoro jeśli nie potrzebowała ani nie szukała tego, co u niego zostawiła, przez rok, to przecież nie było jej to potrzebne. A może wręcz przeciwnie, uzna że musi stawić temu czoła i zabrać wszystko, żeby zamknąć to ostatecznie i pójść dalej? Sama nie wiedziała.
Okej — powtórzyła nieco automatycznie. — To znaczy… Nie wiem, może. Pomyślę — mruknęła nieco niewyraźnie, patrząc się na swoją pustą już szklankę. — To nie tylko dla nich może być trudne — wyjaśniła już zdecydowanie ciszej, nadal nie podnosząc na niego wzroku. Przez chwilę milczała, czując się w tym momencie jeszcze gorzej. Zrzucała to początkowo na samopoczucie psychiczne i emocjonalne, ale jednak chyba powoli docierało do niej, że to nie tylko to. Dlatego na jego pytanie pokręciła bardzo powoli głową, bo zdecydowanie, nie mogła pić już więcej.
Chyba zwymiotuję — poinformowała go tylko, wciskając mu w dłoń swoją szklankę, a potem odwróciła się, aby szybkim krokiem udać się do wnętrza domu i dotrzeć do łazienki w której od razu postanowiła nawiązać stosunkowo bliski kontakt z muszlą klozetową, siadając na zimnych płytkach, co po powrocie z upalnego dworu sprawiło, że dostała gęsiej skórki. Nie było to jednak problemem, o którym myślała, skoro w tym momencie zwracała z siebie spore ilości wypitych płynów, bo być może z tego wszystkiego zapomniała, żeby zjeść coś poza śniadaniem rano.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Może to wina alkoholu, może przedłużającej się rozmowy, ale pomyślał — po raz pierwszy odkąd zaczął z nią rozmawiać, że mógłby spróbować to jeszcze wszystko naprawić. W rzeczywistości nigdy nie podjął takiej próby, pozwalając jej odejść. Nie tyle ze swojej wygody, ile dla dobra samej Franky, która przecież ucierpiała na tym najbardziej. Pewnie, w jakiś sposób Booker też oberwał — w końcu go zostawiła samego, usuwając się z jego życia. Można było nawet pomyśleć o nim współczująco — tak długo, gdy jak tylko omijało się tę część historii, w której wychodziło, że to on pełnił rolę głównego winowajcy.
Pamiętał wystarczająco dobrze ten wieczór. Część wspomnień może i zabrał mu alkohol, ale jednak nie wymazał ich na tyle skutecznie, by nie musiał się nimi biczować i z nich rozliczać. Potrafił wskazać, w którym momencie pomyślał, że Freya wyglądała tak dobrze, jak to zapamiętała i kiedy uciszył wyrzuty sumienia, gdy padło pytanie z jej ust. Nie polepszało to wszystko jego aktualnej, psychicznej sytuacji. Gdyby nie pamiętał, jak bezczelny w tym wszystkim i głupi był, to może miałby się za odrobinę lepszego człowieka. W stopniu umiarkowanym, bo przecież nawet wtedy był jedynie kłamliwym zdrajcą. I niby mleko się wylało, niby minął od tego cały rok, podczas którego oboje jakoś z tym swoim życiem mieli szansę ruszyć do przodu, ale jednak — pijany pomyślał, że może należy ten przypadek wykorzystać.
Ostatnie szare komórki, które dochodziły do głosu w głowie Bookera, podpowiadały mu, że było to co najmniej nie na miejscu. Franky była pijana i nawet jeśli zadziałałoby to jakoś na jego korzyść, to powinien w pamięci mieć to, jak kiepsko kończyły się dla niego sytuacje, gdy korzystał z okazji, że trochę za dużo alkoholu się rozlało. I może tym razem skutki byłyby mniej opłakane, bo zakończyłoby się co najwyżej na ciosie w nos — którego nigdy nie dostał, chociaż bez wątpienia zasługiwał. Skupił swój wzrok w końcu na jej twarzy, nieco mniej na drinku, którego powinien w końcu odstawić na bok, by przypadkiem nie wstawić się jeszcze bardziej — skoro już teraz w jego głowie panował chaos, w sercu mętlik, a gdzieś w środku dochodziło jeszcze do głosu powoli postępujące obrzydzenie do samego siebie — zasłużone, jeśli weźmie się pod uwagę, że znajdowali się w tym miejscu na jego życzenie.
— Okej — powtórzył. Sam też nie wiedział, w jakim kontekście w ogóle to mówił. Wolał jednak uciąć temat i nie ciągnąć go dalej, by nie przekroczyć granicy, która sprawiłaby, że ten dziwny spokój, który między nimi zapanował, zostałby zaburzony. Wszystko to wydawało się tak kruche, że Booker nie do końca wiedział, w którym momencie mógł przekroczyć niewskazaną granicę, ściągając na siebie znowu — całkiem uzasadnioną — furię. A że był człowiekiem niepotrafiącym bez słowa przyjmować cechy, to wszystko mogłoby nabrać opłakanych skutków, cofając go do przekonania, że nie było u nich miejsca na dialog.
— Jasne, po prostu jakbyś chciała — dodał luźno. Może gdyby wypił odrobinę mniej, to wtedy nie wychylałby się z tym wszystkim, z czym wychylić się zdecydował. Nie wspominałby o porzuconych u niego rzeczach, które czekały na odbiór, nie proponowałby, żeby pojawiła się któregoś dnia, by zająć psami — jak za starych czasów. I chociaż te wnioski gdzieś z tyłu głowy Bookera faktycznie kiełkowały, to nie powstrzymały go one przed tym, by napełnić sobie szklankę alkoholem — nawet jeśli ona sama nie chciała. Zdążył to jednak zrobić jedynie w połowie, gdy wcisnęła mu nerwowo swoją szklankę w dłoń.
— Franky… — zdążył jedynie wyrzucić, zanim zniknęła nagle w tłumie. Nie czekając zbyt długo, położył ją tuż obok tej, którą chwilę wcześniej napełniał i ruszył za nią. Istniała szansa, że nie był osobą, która powinna śledzić ją aż do tej łazienki. Nie wahając się jednak specjalnie, po prostu przekroczył próg i zatrzasnął drzwi za sobą, podchodząc ostrożnie do kobiety. Przekraczając prawdopodobnie wszystkie granice, chwycił ostrożnie jej włosy, starając się je zgarnąć tak, by jej w żaden sposób nie przeszkadzały.
— Wszystko okej? — zapytał chwilę później, gdy skończyła wymiotować. Nie potrafił ukryć zatroskanego tonu gdy wypowiadał to pytanie, ale jednak wydawała mu się w tej chwili tak krucha i bezbronna, że nie mógł ot tak tego zignorować — pozostawiając ją samą nawet wtedy, gdyby o to zwyczajnie poprosiła. — Jadłaś cokolwiek? — zapytał, zanim zdążył ugryźć się w język. Nie był osobą, która miała jakiekolwiek prawo do tego, by rozliczać ją z tego, co robiła — lub wręcz przeciwnie, o czym zapomniała. Stracił je rok temu, zaciągając do łóżka swoją byłą. Był gotów wykazać się jednak bardzo irytującą upartością, nie zamierzając z pewnością porzucać jej tutaj samej sobie. Czego dowodem był fakt, że mimowolnie przesunął ręką po jej głowie, głaszcząc ją na znak pocieszenia? Podniesienia na duchu? Sam nie umiałby tego określić, bo gest ten wykonał całkowicie odruchowo, nie rejestrując nawet, że przekraczał jej granice na wielu płaszczyznach teraz — od wtargnięcia do łazienki, po dotykanie jej.
projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Przez ten rok wielokrotnie zastanawiała się nad tym, co by zrobiła, gdyby jednak próbował przekonać ją do tego, że warto mu wybaczyć albo spróbować to naprawić. Tak samo jak nad tym, co byłoby, gdyby wtedy sama uznała, że zostaje z nim spróbują jakoś to ułożyć. Nigdy jednak nie doszła do żadnych konkretnych wniosków. Opcji było wiele, a scenariusze w jej głowie zmieniały się często w zależności od tego, jaki aktualnie miała humor i jak bardzo za nim tęskniła. Trudno więc stwierdzić, czy przypadkiem nie było tak, że była jeszcze dla nich szansa, ale żadne po nią nie sięgnęło, tłumacząc sobie, że tak po prostu będzie lepiej. Patrząc jednak na nich teraz trudno było uznać to za dobre rozwiązanie, bo byli raczej w dość gównianym stanie. I to nie tylko dlatego, że Francesca musiała szybko znaleźć się w łazience, aby nie zwrócić swoich drinków na trawnik.
Rzadko kiedy upijała się tak bardzo. Czasami zdarzało jej się obudzić z kacem, ale to też były sporadyczne momenty, bo jakimś cudem miała całkiem mocną głowę. Nienawidziła też wymiotować w takim stanie, bo zdawało jej się, że to nigdy nie przejdzie, i że pozbycie się wszystkiego, co męczyło i drażniło żołądek już nigdy nie będzie możliwe. Teraz było podobnie, czuła się koszmarnie. Jakby ktoś przejechał ją tirem, a potem jeszcze przebiegły po niej konie. Czy coś tam. Nie zwróciła nawet uwagi na dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Drgnęła lekko dopiero, gdy poczuła jego dotyk, jak odgarniał jej włosy, co okazało się całkiem pomocne. Nacisnęła spłuczkę, podnosząc się nieco, jednak jeszcze chwilę odczekała, aby upewnić się, że to koniec. Dopiero wtedy podniosła się bardziej, wycierając usta wierzchem dłoni, starając się zebrać do kupy i spojrzeć na niego.
Tak, nie widać? — mruknęła nieco ironicznie. — Jestem w swojej formie życia przecież — dodała dość słabym głosem i z podobnie słabym uśmiechem, który próbowała przywołać na swoją twarz, żeby wiedział, że trochę ironizuję, a trochę żartuje. Nie miała teraz siły się z nim kłócić ani nawet się oburzać, że za nią tu przyszedł i głaskał jej po głowie, zamiast dać jej spokój. Właściwie wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że w tym momencie potrzebowała tej bliskości bardzo mocno i musiała nieco powstrzymywać się przed tym, aby się po prostu do niego nie przytulić. — Tak naprawdę, to nie — dodała jeszcze jednak, jakby może nie zauważył, chociaż zapewne nie było to potrzebne. — Chciałabym zrzucić winę na Ciebie, ale nawet nie umiem — mruknęła, chowając twarz w dłoniach, aby powoli nimi przesunąć na szyję, siedząc tak przez chwilę. Zdawała sobie sprawę, że nie była już gówniarą, która nie znała swoich możliwości. Ba, była ich bardzo mocno świadoma i z premedytacją przecież chciała się upić. Dlatego, że tu był niby, no ale. Nie zmuszał jej do tego, mogła zachować się jak dorosły człowiek.
Cokolwiek tak — zapewniła go i naprawdę nie kłamała, bo przecież zjadła śniadanie ileś tam godzin temu. I wiele drinków temu, przede wszystkim. — Tylko po prostu trochę dawno — przyznała się od razu, wzdychając nieco. Miała ochotę mu powiedzieć, że nie jego sprawa i ma dać jej spokój, ale uznała jeśli nadal był taki uparty, jak kiedyś, to kosztowałoby to ją bardzo dużo wysiłku. A ona miała energii jakieś zero. — Muszę przepłukać chociaż usta i iść się napić — aby to uczynić musiała się podnieść, ale na razie się nawet nie ruszyła. — Wody — zdecydowanie, nie była aż taka głupia, żeby iść robić sobie drinka. — I będzie okej, więc możesz sobie iść, baw się — poinformowała go, dość nieporadnie próbując wstać z łazienkowych płytek, co nawet jej się udało, nawet jeśli zachwiała się na końcu nieco. Podeszła jednak do umywalki, aby rzeczywiście przepłukać usta. I w pierwszej kolejności obmyć twarz chłodną wodą.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Próbował postawić się na jej miejscu, zastanawiając się, czy zdradzony byłby gotów wybaczyć. Za każdym razem, dochodził jednak do wniosku, który wcale nie wydawał się podnoszący na duchu. Nie mógł wprawdzie mierzyć jej swoją miarą, ale patrząc na to, jak wrogo była do niego początkowo nastawiona i że zmiękła odrobinę jedynie przez nadmiar alkoholu, który zaczął im się w żyłach przelewać, to nic dziwnego, że jakoś jego zapał stale stygł. Pojawiał się przypadkowo, podrzucając mu nie tylko miłe wspomnienie, ale i nawiną, głupią myśl, która niedługo później znikała. Czuł, że jeśli przeciągnie trochę za bardzo ten wieczór, to wróci jako emocjonalny wrak, nie mogąc określić jasno i klarownie tego, co właściwie siedziało w jego głowie. Nadmiar alkoholu niczego nie polepszał i nie ułatwiał.
Nie pamiętał, kiedy — o ile w ogóle — widział Franky w takim stanie. Domyślał się, że jego niespodziewana obecność była pośrednim powodem, dla którego odrobinę przesadziła z alkoholem. W końcu i on popijał te drinki nieco śmielej, niż powinien, jedynie dlatego, że znajdowała się obok. Lekkie wyrzuty sumienia nie były jednak tym, co popchnęło go do pojawienia się w tej łazience. Zrobił to dla niej, chcąc dopilnować, że niczego jej nie zabraknie, gdy będzie próbowała otrząsnąć się po tych nagłych mdłościach. Nic więc dziwnego, że słysząc jej złośliwy komentarz, odrobinę drgnęły mu wargi, bo odczuł ulgę wiedząc, że nawet po tak nieprzyjemnej scenie, zdołała znaleźć w sobie wystarczająco siły, by z niego zakpić.
— Możesz zrzucić, przeżyję to i nawet przyznam ci rację — dodał, ale lekko żartobliwym tonem, cofając w końcu rękę, gdy się wyprostowała. Nie chciał przekraczać granicy, sprawdzając, po jakim czasie ta zdecyduje się w końcu poprosić go o to, by spadał — używając niekoniecznie miłego tonu. Nie był zaskoczony jej kolejną odpowiedzią — mniej więcej tego się spodziewał. Mimo to westchnął ciężko, uznając, że powinni coś z tym zrobić, by Franky miała możliwość przeżycia kolejnego dnia bez kaca, który pozbawi ją chęci do życia.
— Znajdę ci jakieś jedzenie, które zjesz — dodał tak poważnym tonem, że nawet nie było miejsce na to, by jakkolwiek kwestionować jego postanowienie. Podniósł się więc, z zamiarem opuszczenia łazienki, ignorując w większości słowa, które wypowiadała w jego kierunku. Nie był zaskoczony tym, że nie chciała jego pomocy — właściwie, gdyby było inaczej, to musiałby zacząć obawiać się, że od nadmiaru alkoholu zaczyna majaczyć i powoli umierać. Nie osłabiło to więc zapału Bookera. — Przyniosę ci jakąś szklankę, żebyś mogła się napić i coś do jedzenia na potem, może jeszcze się uchowało — dodał, chociaż bez przekonania. Impreza już trochę trwała, więc próba znalezienia czegoś, co nie było jedynie żałosną przekąską, mogło być ciężkie. A półmisek z chipsami, czy deska serów też nie były tym, co mogłoby ją na nogi postawić — nawet jeśli nie sposób tym gardzić.
— Możesz odpuścić próby wywalenia mnie, szkoda twojej energii. Zaraz wracam — obiecał i na chwilę opuścił łazienkę, żeby namierzyć jakąś butelkę z wodą — o ile się uda — lub szklankę, by nalać jej prosto z kranu. Po chwili wrócił do niej, do łazienki. Odniósł połowiczny sukces, bo faktycznie namierzył butelkę z wodą, ale nie znalazł nic, co nadawało się do zjedzenia. Podał ją Franky, by mogła się napić. — Jak będziesz miała siłę się ruszyć, to zamówimy taksówkę i podrzucimy cię do domu. Chociaż jestem za tym, żebyśmy najpierw pojechali po coś do jedzenia, zmniejszy to szansę na kaca — przyznał, opierając się o brzeg wanny. Miał już pełen plan działania ułożony w głowie, a jej nie pozostawało nic innego, jak po prostu go zaakceptować.
projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Czy była to szczera wrogość, czy po prostu mechanizm obronny? Chyba można skłaniać się ku temu drugiemu, jednak oczywiście Francesca wcale by się tak łatwo do tego nie przyznała. Ani do tego, że nie potrafiła określić w tym momencie w żaden sposób, jakie konkretne uczucia do niego żywi. Jakieś na pewno, bo w innym przypadku spotkanie go tutaj nie miałoby na nią aż tak dużego wpływu, co doprowadziło do chęci ukojenia nerwów i uspokojenia trudnych do określenia emocji za pomocą alkoholu, co skończyło się niezbyt przyjemnie. Nie brała pod uwagę, że dzisiaj będzie piła sporo, a już na pewno nie zakładała, że gdy wszyscy bawili się przy basenie i czekali na tort, to ona będzie siedzieć na podłodze w łazience dla gości u Carol, nawiązując bliski kontakt z muszlą klozetową. W dodatku z Bookerem u boku. Z jednej strony czuła się mocno zażenowana tym, jak sprawy się potoczyły i miała wrażenie, że upadla się w jego oczach jeszcze bardziej, wypadając na żenującą frajerkę bez godności. Z drugiej jednak chyba nie do końca tak naprawdę chciała zostać teraz sama. Nawet jeśli trudno było uznać jego akurat za najlepszą osobę do udzielania jej wsparcia w tym momencie. Przynajmniej w jakimś stopniu, ze względu na zakończenie ich historii, które chyba nie było ostatecznym zakończeniem dla żadnego z nich, skoro nadal tak to na nich działało. Ale z drugiej strony, spędzili razem kilka lat, więc dość dobrze wiedział, jak o nią zadbać i dopóki chciał, to musiała przyznać (czasami niechętnie), że dobrze sobie z tym radził.
Pokręciłą głową, dając mu do zrozumienia, że jednak z tego zrezygnowała. — Przyszedłeś trzymać mi włosy, to byłoby bardzo niewdzięczne z mojej strony — zauważyła, doceniając na swój sposób to, jak się zachował. Na razie jednak podziękowanie mu wydawało się zbyt ciężkim zadaniem, co samo w sobie robiło z niej niewdzięcznicę, nie chciała jeszcze bardziej pogarszać swojej sytuacji przez zrzucanie na niego winy za swoje cierpienie. I tak pewnie to robiła dość długo.
Jej mina dość wyraźnie mówiła, że chciała zaprotestować i odrzucić jego pomoc oraz zaangażowanie. Westchnęła jednak ciężko, opierając się o umywalkę, z nieco zrezygnowaną miną. — Nie mam siły aktualnie się z Tobą przepychać — przyznała tylko, kiwając lekko głową, gdy sam wspominał, że szkoda jej energii. Zmęczyło ją to wszystko, a nie była też przecież nagle magicznie trzeźwa. — Zapomniałam prawie, jakim potrafisz być upartym osłem — mruknęła jeszcze, gdy już wychodził. Przyganiał kocioł garnkowi totalnie, bo sama była jeszcze bardziej uparta, niż on chyba. Ale teraz, jak było widać, nie upierała się już przy niczym. Opłukała twarz wodą raz jeszcze, a potem przepłukała kilka razy usta. Pozwoliła sobie pogrzebać Carol po szafkach, żeby znaleźć coś, czym mogła zmyć rozmazany makijaż. Nie, żeby była taka próżna, że chciała nie pokazywać się Bookerowi w takim stanie. Po pierwsze już ją widział dzisiaj we wszystkich stanach na tej imprezie, po drugie poza tą imprezą pewnie widywał ją w gorszym stanie, gdy leżała chora i zasmarkana pod kocem, a on próbował jej ugotować rosół, bo podobno to dobrze robi na przeziębienie. Po prostu nie chciała, aby ktoś inny zauważył coś za dużo i dorabiał sobie swoją własną wersję. Chociaż prawda była taka, że jeśli ktoś zwróci na to uwagę, to i tak była to dość podejrzana sytuacja, że siedzieli razem w łazience. Starała się jednak o tym nie myśleć.
Dzięki — wzięła od niego wodę, pijąc całkiem sporo od razu, bo suszyło ją aktualnie dość mocno, być może dlatego, że była odwodniona w tym momencie nieco. — Daj spokój, nie musisz mnie pilnować — pokręciła głową. — Jestem dorosła, nie zgubię się w taksówce — zapewniła go, no bo co mogło się stać? No najwyżej taksówkarz uzna, że można ją sprzedać na organy, bo nie ma ewidentnie siły uciekać.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Chciałby, żeby był to jedynie mechanizm. Nie tylko dlatego, że pocieszający byłby fakt, że nie on jeden nie zdołał jeszcze ruszyć do przodu. Dawałoby nadzieję, że wcale nie musiał tego robić, bo należało raczej skupić się na tym, co mieli i utracili. Wróci jednak do tych wszystkich rozmyślań kolejnego dnia, gdy jego głowa nie będzie pełna dziwnych, przypadkowych myśli i uczuć, z którymi nie potrafił sobie poradzić. Jeśli miał dojść do jakichkolwiek, rozsądnych wniosków, to nie mógł tego robić, gdy obok kręciła się Franky. Mieszkała mu je przecież bez większego zaangażowania i sprawiała, że gotów był zakwestionować wszystko, co gdzieś w tej głowie zdążyło mu się zrodzić. Dlatego skupił się na niej — wyraźnie zmęczonej i na pewno nie-żałosnej. Nie mógł przecież oceniać jej bezczelnie z takiego błahego powodu — bo kto nigdy w życiu nie upił się trochę za bardzo?
— Nie powiem, że zrobiłabyś to samo, bo nie bardzo byłoby co trzymać — dodał odrobinę może i głupio, ale szukał sposobu na przemycenie żartu i pozbycie się przesadnie poważnej nuty. Nie musiała mu dziękować za ten gest w żaden sposób, a on nie chciał się też przyznawać, że zrobiłby to jeszcze kilkakrotnie gdyby tylko sytuacja tego wymagała. Starał się by pośród niepochlebnych opinii, jakie o nim posiadała, nie wplotła przypadkiem przekonania, że stał się kripem.
— Cały ja — przyznał z dumą, nie odczuwając najmniejszych wyrzutów sumienia w związku ze swoją upartością. Zaraz jednak zostawił ją na te kilka chwil samą, żeby pobłądzić po salonie w poszukiwaniu wszystkiego, co uznał za niezbędne, dając jej przy okazji przestrzeń na względne zapanowanie nad sobą. Przez ułamek sekundy obawiał się, że wykorzysta tę chwilę na to, by zamknąć się w łazience, pozbawiając go możliwości powrotu. Na szczęście jednak poddała się, akceptując, że Booker postanowił wcisnąć się z butami w jej życie tego wieczora. Odszukał w międzyczasie telefon, z zamiarem zamówienia im taksówki, bo impreza ewidentnie dobiegła końca.
— Wiem, ale chcę. Możesz się spierać, Franky, ale jestem upartym gnojkiem — przypomniał jej. Może i sama użyła nieco łagodniejszego określenia, ale i tak pokrywało się dokładnie z tym, co sam Booker powiedział. Zaraz potem zerknął na nią lekko zatroskany, nie potrafiąc do końca ukryć tego. — Chcesz coś zjeść, czy, mimo że byłoby to rozsądne, niczego nie wciśniesz i chcesz tylko wrócić do siebie? — zapytał, pozwalając jej zadecydować. On mógł się dopasować do tego, co wybierze i albo przedłużyć powrót, zaczepiając o jakąś czynną restaurację, lub pojechać bezpośrednio do Franky. Gdzie po upewnieniu się, że leży bezpiecznie w łóżku, będzie mógł wrócić do swojego domu, do psów, które na pewno za nim niesamowicie tęskniły. Po to, żeby mógł spędzić ciężką noc, kręcąc się na łóżku, gdy będzie próbował dojść do tego, jak mógł być tak głupi, że doprowadził do tego, że spała w innym domu. A nie tym jego, gdzie były pieski i gdzie mógłby nabrać większej pewności, że przeżyje tę noc.
projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Zdecydowanie to wszystko dawało im sporo do przemyślenia i koniecznie musieli zrobić to osobno. W tym momencie Franky nie była ani trochę obiektywna w swoim zachowaniu i to nie tylko dlatego, że była pijana i czuła się jak rozjechana na gorącym asfalcie żaba. Ani nie przez to, że Booker wyglądał tak cholernie dobrze, że trudno było się skupić, co też było prawdą. Ale nawet jakby miał na sobie worek po ziemniakach, zakrywający go od góry do dołu, a ona nie była tak bardzo pijana, to nie zmieniłoby to aż tak dużo. Bo sama jego obecność sporo zmieniła, wprowadzając nową perspektywę do tego wszystkiego. Tylko Fran jeszcze za bardzo nie wiedziała jaką. Nie wiedziała też do końca, czy chce wiedzieć jaką, ale to nie był czas na zastanowienie się nad tym. Będzie miała zapewne jutro cały dzień na myślenie o tym wszystkim na kacu. Całe szczęście, że nie pracowała na etat i mogła trochę sobie odpuścić przy takich wyjątkowych sytuacjach. Szczególnie że od śmierci mamy była małym pracoholikiem i wszystkie zamówienia wykonywała przedterminowo.
Uśmiechnęła się lekko na jego słowa, które nie mijały się z prawdą, bo rzeczywiście — trudno byłoby mu trzymać włosy w takiej sytuacji. Wolała jednak też nie zastanawiać się w tym momencie, czy postąpiłaby tak samo, jak on. Pewnie tak, ale chyba nie chciała tego wiedzieć, bo każda odpowiedź była tutaj zła. Jakby stwierdziła, że nie, to wyszłaby na paskudnego człowieka, a jak tak to na miękką bułę (przynajmniej zgodnie z jej logiką, która aktualnie nie istniała). Także tego w ogóle nie chciała rozgrzebywać i nad tym rozmyślać. Tak samo jak nad tym, dlaczego rzeczywiście nie zamknęła się, żeby dał jej spokój i pozwolił ogarnąć się samej. Rozważała to przez zaledwie ułamek sekundy, jednak odsunęła tę myśl bardzo szybko i to wcale nie dlatego, że przemieszczanie się było dużym wysiłkiem.
Bardzo ładne określenie, może powinnam je zapamiętać — stwierdziła nieco zrezygnowana, odpuszczając już sobie te przepychanki zupełnie, bo nie było w tym sensu. Nie mogła go oceniać, skoro sama też chciałaby doprowadzić taką sprawę do końca, gdyby już się kimś zajeła, aby mieć pewność, że nic po drodze się nie wysypało.
Chcę wrócić do domu — przyznała po przemyśleniu tego przez dłuższą chwilę. — Wrócę, wezmę prysznic i coś zjem, zanim się położę — zapewniła go i uważała, że to całkiem sensowny plan. Spojrzała jeszcze raz w lustro, aby ocenić, że wygląda koszmarnie źle, ale jednak można było to podciągnąć ewentualnie pod zmęczenie. — Chyba nie musimy się żegnać z Carol — było to niby stwierdzenie, ale jednak powiedziała to lekki pytającym tonem głosu, aby poznać też jego opinię. Ona była w słabym stanie i nie chciała martwić przyjaciółki, a poza tym nie do końca chciała, aby widziała ich razem, bo nie chciała tysiąca pytań o co chodzi i czy coś się dzieje. Dom był właściwie pusty, bo wszyscy byli w ogrodzie, więc wyjście w miarę niezauważonym nie mogło być takie trudne prawda? I pewnie gdy już ustalili wspólną wersję im się to całkiem udało. Poczekali chwilę na taksówkę przed furtką, a potem mogli pojechać do niej. Było to teoretycznie bardzo blisko, ale Franky nawet nie oszukiwała się, że mogłaby zrobić sobie spacer. Była na tyle słaba, że oparła nawet głowę na jego ramieniu (o dziwo Bookera, a nie kierowcy taksówki), żeby mniej odczuwać wszystkie pojedyncze wstrząsy przez nierówności na drodze, które nie były zbyt przyjemne dla jej żołądka.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Ostatnie pół godziny sprawiło, że Booker zdążył zdecydowanie wytrzeźwieć. Próba pomocy Franky sprowadziła go na ziemię, pozwalając zapomnieć o tym, że i on tego wieczora przesadził odrobinę z alkoholem. Domyślał się jednak, że organizm tego w niepamięć nie puści, pozbawiając go jutro siły i chęci do życia, paskudnie doskwierającym kacem. Dobry uczynek — nie taki bezinteresowny, bo ciężko posądzać go o bezinteresowność, gdy w grę wchodziła Franky — raczej nie zadziała na jego korzyść wystarczająco. Nie miał pojęcia, czy wpłynie to jakkolwiek na ich relacje w ogóle, czy może ta pojedyncza, bardzo niespodziewana impreza, i tak nie zmniejszy pogardy, jaką odczuwała względem niego.
— Okej, w takim razie jedziemy do ciebie — dodał, zanim sfinalizował swoje zamówienie. Aplikacja pokazywała, że taksówka dojedzie za około pięć minut. Ciężko było wprawdzie mówić o wyjściu na świeże powietrze — skoro panowały upały, które pozbawiały mieszkańców Lorne Bay możliwości odetchnięcia orzeźwiającym powietrzem, ale i tak nie było sensu, by dłużej siedzieli w tej łazience.
— Nie musimy — potwierdził. Wprawdzie gdzieś tam nadal leżała jego koszulka, w której się tutaj pojawił, ale nie było to istotne. Nie chciał, aby czekała, aż ją znajdzie, bo nie była znowuż aż tak istotna. Może i taksówkarz nie będzie zadowolony z powodu tego, że wciśnie mu się do samochodu półnagi, ale nie sądził, by go finalnie z samochodu wykopał.
Objął ją lekko w tej taksówce, na wypadek, gdyby przypadkiem zasnęła. Nie chciał, by się zsunęła mu wówczas z ramienia. I chociaż naprawdę nie przemawiało przez niego nic więcej niż troska, to ciężko było udawać, że to było aż tak niewinne. Samolubnie liczył na to, że droga potrwa możliwie najdłużej, bo wcale nie chciał odsuwać od siebie Franky, która — w innych okolicznościach — na pewno nie chciałaby utrzymywać z nim dłużej takiego kontaktu. Niestety jednak w końcu zajechali pod jej dom. W czasie, kiedy brała wymarzony prysznic, Booker przejrzał jej szafki, odszukując jakieś proszki, które mogłyby kolejnego dnia pomóc poczuć jej się nieco lepiej. Przygotował jej tez butelkę z wodą, na wypadek gdyby obudziła się w nocy spragniona.
— Ulotnię się, jak tylko zaśniesz — dał jej słowo, gdy ona układała się do łóżka. Nie chcąc jej przeszkadzać, sam udał się na chwilę do łazienki, gdzie przemył twarz wodą i odczekał chwilę, by wrócić do jej sypialni dopiero kilka chwil później — w czasie, kiedy już miarowo oddychała. Zanim pomyślał, co takiego wyprawia, nachylił się ku niej i pocałował ją w czółko. — Nadal cię kocham, Franky — szepnął jeszcze, a potem faktycznie dotrzymał słowa i zamykając za sobą drzwi, by jej nikt nie porwał (płakałby wtedy szczerze) wrócił do siebie, by zawalczyć o sen tej nocy jeszcze.

projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Być może, gdyby było to w innych okolicznościach, to uznałaby dość bezczelnie, że powinien jej podziękować, skoro dzięki niej udało mu się wytrzeźwieć tak szybko. Jednak po pierwsze była w stanie koszmarnym, po drugie to ona była tutaj największym problemem, wymagającym, żeby się nim zająć, a po trzecie zapewne rzeczywiście — średnio go uratowała, bo kac i tak go czekał. Ale o tym jeszcze nie chciała myśleć. Ani o tym, jak powinna się zachować, gdy już dojdzie do siebie. Będzie miała sporo do przemyślenia, to na pewno. Musiała na nowo ustosunkować się do jego osoby, zdając już sobie doskonale sprawę z faktu, że wszystko wyglądało nagle inaczej, gdy w końcu po roku się zobaczyli i musieli się z tym zmierzyć. A to, że to akurat on ogarniał ją po tym, jak upiła się niczym nastolatka na pierwszej domówce, też było czynnikiem, który koniecznie musiała wziąć pod uwagę. Ale nie teraz. Teraz potrzebowała snu.
Weszli do jej domu, a ona nawet nie protestowała, że powinien już jechać. Nie miała się sił z nim sprzeczać na tej ostatniej prostej, dlatego też po prostu zaakceptowała ten fakt. Nie musiała go nigdzie tutaj kierować, bo zapewne niejednokrotnie tu był. A w domu tak naprawdę nie zmieniło się w przeciągu tego roku nic, poza tym, kto tu mieszkał. Najpierw wróciła Franky, potem odeszła jej matka. Ale cała reszta właściwie pozostała bez zmian. Na razie, bo Franky planowała nieco odświeżyć to miejsce i dostosować bardziej pod siebie, ale potrzebowała na to jeszcze trochę czasu.
Wzięła prysznic, chcąc zmyć z siebie ciężar tego dnia, który był naprawdę przytłaczający i to nie tylko przez nadmiar alkoholu i brak jedzenia. Największą rolę odgrywał tutaj nadmiar emocji. Była przebodźcowana i skonfliktowana wewnętrznie. Nie potrafiła się skupić na żadnym uczuciu za bardzo, bo miała wrażenie, że jest ich tak dużo, że wszystkie się mieszają i zlewają ze sobą. Dlatego myjąc zęby bardzo usilnie próbowała to z głowy wyrzucić. Wyszło średnio, co jeszcze spotęgował widok Bookera, gdy wyszła z łazienki. Niby wiedziała, że ją to czeka, ale i tak był to bardzo dziwny widok, który sprawił, że jej żołądek ponownie się zacisnął. Pokiwałą głową na jego słowa, uśmiechając się blado i ogarnęła się do końca. Wzięła tabletki przeciwbólowe, które jej przygotował, a potem położyła głowę na poduszce, planując mu jeszcze podziękować, zanim zaśnie, ale jej się to nie udało. Zmęczenie wygrało, więc nawet do końca nie wiedziała, kiedy wyszedł. I na pewno nie wiedziała, co powiedział, gdy odchodził. Ale może to i lepiej. I bez tego kolejny dzień na pewno nie będzie należeć do najłatwiejszych.

booker alderson koniec <33
ODPOWIEDZ