Striptizer — Shadow
23 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
najebana, ale dama
Keep your face always toward the sunshine
and shadows will fall behind you

Siedział pod podkładem swojego jachtu, na dużym łóżku, wśród eleganckiej, pachnącej pościeli z telefonem w ręku i wpatrywał się w wyświetlacz z miną wyrażającą głównie niepewność, chociaż pewnie kryło się tam jeszcze zaskoczenie, ciekawość i całkiem pozytywne podekscytowanie, żeby nie powiedzieć, że radość. Czy gdzieś tam tańczyła również nutka strachu? Prawdopodobnie tak. Cała ta gama uczuć, ten wachlarz emocji, karuzela wielu myśli były jak zupełnie nowe, ewentualnie całkiem zapomniane, doznanie. Nie czuł się tak nigdy, lub zbyt dawno, aby pamiętać, i nie był pewien jak się z tego otrząsnąć na tyle, aby wstać i ruszyć te śliczne cztery litery do taksówki, która zawiezie go pod znany adres.

Zdecydował się na szybki, zimny prysznic z odprężającym finałem i drinka. Znał siebie na tyle, aby wiedzieć, że to powinno pomóc i miał rację. Ubrał stringi, półprzezroczystą, jasną i zwiewną koszulę, sięgającą pół uda i czarne kowbojki z brokatowymi, świecącymi elementami. Szyję ozdobił obrożą, a uszy srebrnymi, wiszącymi kolczykami. Wyjątkowo skromnie jak na niego, szczególnie że były święta. Wyglądał schludnie i świeżo, co sprawiło, że nawet częściowo się tak poczuł. Na zewnątrz było upalnie, ale lekki wiatr od strony wody sprawił, że udało się to wytrzymać, szczególnie że kosmyki jego ciemnych włosów były jeszcze lekko wilgotne, co dodatkowo chłodziło mu głowę.

Poprawił okulary przeciwsłoneczne, kiedy pospiesznie wsiadał do taryfy, nie chcąc mimo wszystko zbyt długo stać na słońcu. Przez cała drogę zastanawiał się co oznaczały wiadomości Mavericka, doszukując się w nich drugiego dna lub dłuższego scenariusza. Przygryzł wargę, dostrzegając znajomy budynek. Znał go jednak jedynie z zewnątrz, bo wiele razy zatrzymywali się tu na chwilę, kiedy ochroniarz gdzieś go podwoził. Kilka razy zajrzał nawet do środka przez uchylone drzwi frontowe, kiedy stał przy nich, paląc papierosa, ale nie odważył się nigdy wejść bez zaproszenia.

Dzisiaj miało być inaczej i czy to oznaczało, że zmieniła się też ich relacja? Przecież naprawdę tego chciał i to już od jakiegoś czasu, ale nie sądził, że to się stanie w taki sposób, tak nieoczekiwanie. Maverick nie dawał mu wcześniej sygnałów, że chciałby spędzić z nim święta i właściwie nie zaprosił go aż do ostatniej chwili. Czy gdyby nie ten sms, który wysłał mu z życzeniami, swoją drogą będącymi tak naprawdę chamskim podrywem, to czy w ogóle by się spotkali?

Wysiadł, kiedy taksówka się zatrzymała, uprzednio pospiesznie płacąc i odetchnął głęboko, wygładzając delikatny materiał koszuli i unosząc wzrok, zasłoniętymi ciemnymi szkłami, na okna znajdujące się na piętrze, jednak nie zobaczył przez nie nic, bo były szczelnie zasłonięte. W niewielkiej torebeczce, czerwonej i ozdobionej, z małymi kolorowymi choinkami, spoczywał prezent dla Ashcrofta, który Amo kupił kilka dni temu, chociaż nie miał pojęcia jak i kiedy mu go wręczyć, prędzej myślał, że zrobi to dopiero w pracy. Los chciał jednak inaczej, więc wziął go ze sobą i całe szczęście że w ogóle o tym pomyślał.

Prezent, telefon, papierosy i pęk kluczy od jachtu były jedynymi przedmiotami jakie ze sobą wziął i złapał je w pośpiechu, więc nawet nie miał na to swojej eleganckiej torebki, co sprowadzało się do tego, że trzymał wszystko w rękach i nie było mu z tym specjalnie wygodnie.

Ukucnął przy wycieraczce, unosząc jedną jej stronę palcami, uważając na wypielęgnowane i pomalowane paznokcie, drugą dłoń wsuwając głębiej, by małym palcem wydobyć zapasowe klucze do domu Mavericka, zahaczać za kółko, do którego były przyczepione.

Siłował się chwilę, zanim nie otworzył drzwi i dopiero w środku odłożył wszystkie swoje rzeczy, włącznie z kluczami, na szafkę na przedpokoju, jednocześnie popychając drzwi nogą, aby się za nim zatrzasnęły. Rozejrzał się uważnie, nasłuchując, ale w środku panowała idealna cisza, co wprawiło go w lekką niepewność. Czy mężczyzna w ogóle tu był?

Zsunął buty ze swoich stóp, odzianych w białe, koronkowe skarpetki pończochowe i kiedy już sprawdził, że na parterze nikogo nie było, wspiął się po schodach na górę.

Maverick? 一 rzucił nieco głośniej w eter, chociaż odrobinę stresował się przerywając tę idealną ciszę. Zauważył wcześniej pięknie ubraną choinkę i rozstawione świeczki o typowo świątecznych zapachach, ale to właściwie było wszystko, co rzuciło mu się w oczy. Na piętrze w końcu usłyszał szmer i zobaczył uchylone drzwi do sypialni. Podszedł bliżej, stawiając kroki niemalże bez dźwięku i ostrożnie popchnął drzwi, otwierając je szerzej i zaglądając do środka. Mężczyzna siedział na podłodze, z butelką alkoholu w ręku i opierał się plecami o brzeg łóżka.

Mav? Wszystko w porządku? 一 zapytał niepewnie, po chwili wahania podchodząc do niego bliżej i opadając na kolana, by ostatecznie usiąść pośladkami na swoich piętach. 一 Wesołych świąt 一 dodał ciszej i uśmiechnął się lekko, przyglądając Ashcroftowi z uwagą i sporą dawką troski.


szef ochrony || były policjant — klub shadow
44 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Playing with a stick of dynamite
There was never gray in black and white

Okres świąteczny wiązał się ze spędzeniem czasu w gronie najbliższych, wymianą upominków kupowanych ostatnie godziny przed zamknięciem sklepów, wspólnym posiłkiem po złożeniu krótkiej, aczkolwiek ważnej dla chrześcijańskiej tradycji modlitwie. Ludzie stawali się lepsi, bardziej lojalni oraz spokojni, a dawne waśnie odchodziły w niepamięć przy wspólnym kolędowaniu. Australia mimo letniej pory, potrafiła zadbać o klimat tak, jak robiła to reszta globu. Domy przystrajano światełkami, szczególnie w bogatszej dzielnicy okupowanej przez Mavericka pod numerem dwieście siedemdziesiąt pięć. Sam właściciel zajął się ozdabianiem małego, choć przestronnego lokum. Założył parę łańcuchów kolorowych lampek od zewnątrz, gdy w salonie stała idealnie udekorowana bombkami choinka. Nie zapomniał o klasycznych skarpetach nad kominkiem, a pod świątecznym drzewkiem stał jeden, mały prezent.

Tylko po co tyle zachodu?

Powtarzał ten proces rutynowo nawet po śmierci żony, z tęsknoty. Uwielbiała kiczowate dekoracje, tłumacząc się natchnieniem przez wigilijnego ducha. Nie chciała, by kiedykolwiek Ashcroft skończył jak Ebenezer Scrooge, dlatego zawsze trzymała się tego samego schematu, aby zapamiętał do końca życia ustawienie porcelanowych sanek Świętego Mikołaja razem z reniferami. Rudolfa niezmiennie ustawiał ja przedzie, jak w bajce.

Dopiero później przechodził do prawdziwie klimatycznej samotności, obserwując zza okna jak rodziny wybierają się na poszukiwania pierwszej gwiazdki albo pakują się obładowani w samochody, wyjeżdżając spędzać ten magiczny czas z bliskimi. Maverick nie miał bliskich. Odkąd Vivienne opuściła ten świat, został sam. Jej familia nigdy nie lubiła zrzędliwego policjanta, dlatego po pogrzebie urwali wszelkie kontakty, nie pytając nawet jak czuł się chowając miłość życia. Z jego strony nie ostał się nikt, kto mógłby utrzymać z nim kontakt na dłużej. Kuzynostwo rozsiało się po świecie, rodzeństwa nie miał, rodzice nie pamiętali o jego istnieniu. Dlatego najczęściej przesiadywał w klubie, przepracowując najważniejsze celebracje roczne wśród tancerek erotycznych. Jednak, choć raz do roku nawet najbardziej szemrane interesy zamykają się na dochód, żeby podzielić się opłatkiem i złożyć najserdeczniejsze życzenia.

Nie miał na siebie pomysłu, dlatego głównie pił. Wigilia. Pierwszy dzień świąt. Drugi dzień świąt. Krótki ciąg pełen taniego alkoholu pozwalał mężczyźnie na ciche katharsis usłane cierpieniem i cichymi łzami. Zazwyczaj nikt nie przerywał jego głuchej na rozsądek melancholii, aż nie dostał wiadomości od Amo. Wulgarna, jak zwykle okraszona tanim flirtem okazała się idealnym przekaźnikiem słabego wołania o pomoc. O uwagę. Mav nie potrafił pisać wprost o swoich problemach, przez co nie każdy mógłby rozszyfrować jego swoiste zaproszenie. Na szczęście Włoch jak na skrzydłach przybył do jego mieszkania w zatrważająco niedługim czasie.

Ashcroft siedział na miękkim dywanie przed łóżkiem, wpatrując się w ciemniejące niebo za oknem. Prawie dopita butelka whisky wolno kołysała się na dwóch palcach, na których przytrzymywana była jej szyjka. Ubrany był prosto - w ciemny jeans, biały t-shirt pozbawiony nadruków, stopy miał bose. Słysząc znajomy głos nie przywitał się, ledwo odwracając głowę ku gościowi, który postanowił umilić mu czas swoim towarzystwem.

Wesołych świąt.
Te dwa słowa sprawiły, że po policzku starego ochroniarza pociekło parę łez. Wytarł je szybko palcami, jakby próbując zadrapać je ze starej twarzy, a następnie rzucił butelkę na ziemię i zgarnął chłopaka do siebie, przytulając mocno. Z Włochem u boku czuł się bardziej żywy, ludzki. Wiedział, że ich relacja nie należała do najbardziej trwałych i sensownych, ale uwielbiał jego ekscentryczność, która nadawała pomieszczeniom zupełnie innego tempa. Zamknął oczy, niekontrolowanie trzęsąc się, co było znakiem uwalniania się bardzo silnych emocji trzymanych przez wiele lat. Potrzebował przy sobie kogoś, z kim mógłby spędzić święta. Dla kogo ugotowałby ten tradycyjny posiłek, upiekł jakieś obrzydliwe ciastka i wręczył mały podarunek, który czekał pod sosnowymi igłami na dole w salonie.

— Wesołych świąt — wydukał cicho, przeczesując wolno jego ciemne włosy. Wyczuwał jego słodki zapach perfum, nietypowy materiał ubrania pod palcami, wszystko tak bardzo charakterystyczne dla Di Fiori. To wszystko uspokajało go, otrzeźwiło na tyle, aby nie wpadał w żaden pijacki, niepotrzebny nikomu słowotok.




Amo Di Fiore
cute but psycho
Lumberjack
brak multikont
Striptizer — Shadow
23 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
najebana, ale dama

Rodzina Amo hucznie obchodziła święta i do tej pory zawsze wracał do domu rodzinnego, do Włoch, aby świętować wspólnie z bliskimi na imprezach, które były bardziej spotkaniami organizowanymi również dla przyjaciół i miały w sobie więcej z przepychu i mocno zakrapianego przyjęcia, niż skupiającej się wokół obrzędu religijnego uroczystości. Tym razem zdecydował się nie brać w tym udziału i zostać w Australii, aby pozwolić sobie na nieco spokojniejszą celebrację. Chyba potrzebował się w tym roku odrobinę wyciszyć.

Nie znał Mavericka na tyle, aby wiedzieć czemu wyglądał na tak załamanego, jednocześnie wkładając tyle zachodu w to, aby jego dom był tak pięknie ozdobiony, choinka ubrana, a dekoracje przygotowane ze starannością i troską. Na pewno był jakiś powód i to istotny, a w tle być może smutna historia.

Wstrzymał powietrze, widząc łzy i przez chwilę zastanawiał się czy były one jego winą. Odgłos szklanej butelki, turlającej się po ziemi sprawił, że Amo odrobinę się spiął, ale nie trwało to długo, bo ramiona Mavericka szybko stały się schronieniem przed każdym strachem, smutkiem i bólem. Pasował do nich jak ulał, usadawiając się na kawałku podłogi między nogami ochroniarza, by móc przylgnąć do niego szczelnie i wyjątkowo ufnie. Objął go za szyję, drugą z dłoni układając na boku jego głowy, palce wplatając w ciemne kosmyki włosów, by pochylić nieco jego oblicze i ustami delikatnie otrzeć jedną z łez, spływającą po jego policzku.

Przesunął językiem po swojej wardze, zbierając słoną kroplę, jakby chciał zasmakować jego smutku. Mężczyzna był piękny, jego rysy twarzy wyraźne, a ciemne oczy i włosy nadające mu głębi, której zdawało mu się, że od dawna szukał.

Nigdzie się nie wybieram 一 zapewnił, czując jak mocno Ashcroft go obejmował, trochę jakby nigdy nie chciał go już wypuścić. Trwali tak dłuższą chwilę, dając sobie ciepło ich ciał, pozwalając by ich zapachy się wymieszały, by oddechy stały się niemalże jednością, a bicie serc wygrywało wspólną melodię.

Ale musisz przyznać, że do świętowania pasowałaby ci bardziej elegancka koszula 一 powiedział w końcu, odsuwając się nieznacznie i zahaczając przy tym palcami o rękaw jego koszulki. Materiał był miękki i przyjemny w dotyku, ale Amo uznał że czas zmotywować mężczyznę do wyjścia z tego stanu. W końcu czekało ich wspólne świętowanie i dobrze, gdyby nie ograniczało się do siedzenia na podłodze sypialni, chociaż przytulanie się na pewno było bardzo miłą czynnością.

Chodź. Na pewno znajdę coś odpowiedniego w twojej szafie 一 zachęcił go, powoli się podnosząc, wygładzając materiał swojej kreacji, po czym wyciągając do niego dłoń, aby zmotywować go do podniesienia się. Kilka chwil później Di Fiore buszował wśród wieszaków, oglądając koszule, które na nich wisiały. Spośród całkiem niezłej kolekcji wybrał w końcu granatową koszulę, która według niego powinna być idealnie dopasowana. Pokazał ją Maverickowi, po czym podszedł do niego, odłożył wieszak z częścią garderoby na szafkę nocną i stanął przed Ashcroftem z lekkim uśmiechem.

Pozwól, że ci pomogę 一 zaproponował, bo nie byłby sobą, gdyby nie wyszedł z podobną inicjatywą. Kciukami podciągnął brzegi jego koszulki, unosząc ją, jednocześnie przesuwając palcami po jego brzuchu i torsie, odsłaniając coraz większe fragmenty jego ciała. Patrzył na jego sylwetkę bez skrępowania, z satysfakcją zauważając zarysowane mięśnie.

Jego serce zabiło szybciej, a nabranie powietrza w płuca stało się w pewnym momencie trudniejsze, niż zazwyczaj, bo niemalże poczuł ekscytację związaną z sytuacją, która wydawała mu się dużo intymniejsza, niż zakładał że będzie.


ODPOWIEDZ