wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Uniosła lekko brew, jakby poważnie się nad jego propozycją zastanawiała, po czym pokiwała lekko głową z poważną miną, jakby co najmniej rzeczywiście rozważała kwestię swojego życia i śmierci.
Myślę, że to świetny pomysł — stwierdziła z przekonaniem, bo rzeczywiście: nie można przepuszczać takiej okazji. — Oczywiście ze względów bezpieczeństwa — dodała z lekko zaczepnym uśmiechem, który dość mocno kontrastował z jej miną niewiniątka, które wcale nie wie, co przeskrobało. Ale przecież nie robiła absolutnie nic złego. — Ta druga opcja bardziej mi odpowiada, im mniej zjadania kogoś, tym lepiej — zerknęła na psa, a potem wróciła swoim nieco rozbawionym spojrzeniem do mężczyzny. — Nie wygląda, jakby ślinił się na nasz widok i chciał nas zjeść — tak przynajmniej jej się wydawało. — Właściwie mam wrażenie, że wcale go nie interesujemy teraz, w przeciwieństwie do pizzy… — czy można go winić? W sumie to nie, bo pięknie pachniała i była pyszna. Poza tym psy jednak zawsze będą psami, większość z nich dało się przekupić jedzeniem mniej lub bardziej skuteczne. Thea podejrzewała, że Zefir chętnie sprzedałby ją chociaż za dwa kawałki pizzy i kilka frytek, mimo że w jego przypadku takie jedzenie w ogóle nie było wskazane. Pewnie w innym przypadku Thea by się złamała i dała mu chociaż kawałeczek brzegu, bo przecież i tak miał ciężkie życie, gdy inne psy go tyrały w schronisku.
Bogaci ludzie byli trudnym tematem, bo większość z nich nie lubiła się przesadnie dzielić. Wielu z nich udzielało się charytatywnie tylko dlatego, że było to dobrze widziane i nawet nie sprawdzali za bardzo, czy te pieniądze na pewno zostaną dobrze wykorzystane. A Ci, którzy się angażowali i tak nigdy nie przekraczali pewnych granic, które mogłyby sprawić, że ich majątek został by jakoś nadszarpnięty mocniej tylko dlatego, że chcieli bezinteresownie pomóc. I niestety, nikt mądry nie wymyślił jeszcze takiego systemu, który rzeczywiście byłby skuteczny w kwestii równego dysponowania zasobami i władzą.
Może powinnam — biorąc pod uwagę jej nieistniejące doświadczenie zawodowe może był to jakiś plan. — Chociaż mam wrażenie, że jeśli wpiszę sobie pielęgniarkę po godzinach obok zawód córka, to będzie to podejrzane — zmarszczyła lekko brwi, lekko ironizując, ale nie było w tym za dużo kłamstwa. Mogła sprzątać psie kupy i myć kojce dla nich, ale nikt tego raczej nie uważał za pracę, skoro robiła to w ramach wolontariatu.
Jasne, chętnie — podsunęła swoją pizzę w jego stronę, aby mógł wziąć kawałek dla siebie i w zamian oddać jeden swój. — Jest spory potencjał, że dostaniesz jeszcze jeden — nie ograniczała się specjalnie z jedzeniem, ale jednak była mała i drobna, potrzebowała mniej energii niż on.

flynn rawlings
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Tak, dla bezpieczeństwa — zgodził się z nią poważnym tonem, ale w jego oczach czaiło się coś zawadiackiego. — A inne rzeczy będziemy robić dla funu — dodał zaraz potem, rozwiązując zagadkę tego, co takiego kryło się w jego spojrzeniu. Uśmiech dopasował do wypowiedzi. Wiadomo było, co mu po głowie chodziło, Thea nie potrzebowała niczego, żeby ten szyfr odczytać. — Może się dobrze kryje — zasugerował i zerknął ponownie na psa. — Pizza to łatwiejszy posiłek niż my — zauważył tonem znawcy. No i rzeczywiście nim był, bo wiedział, że lepszy gołąb w garści niż wróbel na dachu. A w tym przypadku pizza znajdowała się na wyciągnięcie ręki łapy. Ale był zadziwiająco grzeczny jak na zainteresowanie, jakim obdarzał kawałek najbliżej niego. Niczym mnich patrzący na dziewczynę w krótkiej spódnicy.
Jak wpiszesz sobie nocną pielęgniarkę bez widniejącego obok tytułu ze studiów to samo w sobie będzie to podejrzane, nieważne co będzie pod tym — zauważył rozbawiony. Nie rozmawiali zbyt wiele o przyszłości, żyjąc w swoim towarzystwie chwilą. Flynn nie poruszał kwestii jej bezrobocia i tego, że żyła z pieniędzy rodziców. Nie było to jego miejsce. Nie był jej chłopakiem ani powiernikiem. Nie był nawet na tyle bliskim przyjacielem. Ale ją lubił. I był ciekaw. Więc postanowił przekroczyć granicę. — Myślałaś coś o tym od czego byś chciała zacząć rozbudowywać to CV? — zapytał bez przesadnej ciekawości w głosie. Nie chciał być nachalny ani wymuszać na niej poczucie odpowiedzi. Jak nie chciała to nie musiała nic mówić. W tej relacji nic nie musieli, robili tylko to, na co mieli ochotę. Wygodne bardzo i niezobowiązujące.
Super — powiedział entuzjastycznie i bez wahania sięgnął po jeden z jej kawałków. Zanim jednak zabrał się za pałaszowanie, napił się piwa. — Nie chcesz już więcej jeść? — zdziwił się. W sumie nie powinien. Była mała, a pizza była spora. Mógł dodać dwa do dwóch. — Bo chciałem Ci kawałek od siebie zaproponować — dodał, żeby wyjaśnić. Tak naprawdę to wpadł na to po fakcie i się zreflektował. — Dobra jest ta Twoja — stwierdził i uznał, że następnym razem weźmie taką jak ona miała.

amalthea m. henderson
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Uśmiechnęła się zaczepnie, łapiąc jego spojrzenie na dłuższą chwilę i pokiwała głową. — I dla przyjemności — potrafili sprawić sobie jej wzajemnie całkiem sporo, więc żal było z tego nie korzystać. A z Thei nie był żaden delikatny kwiatuszek, więc przytaknęła mu bez skrępowania, nie rumieniąc się z zawstydzenia ani trochę. Ludzie mają swoje potrzeby, to nic wstydliwego przecież.
Też wybrałabym pizzę, a nie konieczność polowania — nie mogła więc tego tęsknego wzroku oceniać, bo jednak było to doskonale zrozumiałe, że psiak też miał na nią ochotę. Szczególnie że zapachy dość mocno pobudzały zapewne jego nos do niuchania i ciekawiły bardzo, skoro jedli rzeczy, które nie wchodziły w skład jego diety. Zakazane rzeczy podobno są najbardziej kuszące, może w tym przypadku też tak było.
Masz rację — westchnęła i pokręciła lekko głową. — Całe doświadczenie poszło w diabły — dodała nieco żartobliwie, bo jednak nie była aż tak szalona (ani na szczęście aż tak zdesperowana), żeby chcieć na serio sobie wpisać do CV coś takiego. Już lepiej zostać przy darmowej pracy ze zwierzętami, bo mimo wszystko to było coś, o czym mogła mówić i nie wskazywało dość jasno, że zajmuje się czymś nie do końca moralnym albo zgodnym z prawem. Nie ukrywała nawet za bardzo, że nieco zaskoczyło ją to pytanie, bo rzeczywiście, raczej nie byli w na tyle zażyłej relacji, aby rozmawiać o takich kwestiach. Ale to nie znaczyło, że chciała go spławić, skoro zapytał.
Trochę, ale jakkolwiek żenująco i głupio to nie brzmi, jest to skomplikowane — przyznała, marszcząc nieco brwi. — Kiedyś miałam cały konkretny i szczegółowy plan na to, co będzie dalej, ale potem wszystko się posypało — przeniosła wzrok na swojego psa, a potem napiła się piwa. Czuła się dość dziwnie, mówiąc o tym akurat Flynnowi. Nie dlatego, że mu nie ufała albo coś takiego, po prostu zdawała sobie sprawę, że z jego perspektywy mogło to wyglądać jeszcze płycej, niż jej się zdawało. Nie chciała też z jakiegoś powodu powiedzieć, że najzwyczajniej w świecie się zablokowała, bo boi się, że nie nie podoła, jakby bała się, że uzna ją za tchórza. Głupie, ale co zrobić.
Hmmm… Ukradnę Ci kawałek, i zostawię Ci w takim razie resztę tej, jeśli masz ochotę — perspektywa wymiany była kusząca, oczywiście. — Jestem jakąś połową Ciebie, mam trochę mniejsze możliwości — nie było to kłamstwo, więc rzeczywiście, logika wskazywała na to, że mogła zjeść mniej niż on. Szczególnie że on dodatkowo był po ciężkiej pracy fizycznej przez cały dzień roboczy.

flynn rawlings
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Albo możesz iść do szkoły pielęgniarskiej — podsunął jej. Jeśli nie chciała by ten wartościowy wpis do CV się zmarnował to mogła zawsze pójść za ciosem. — Albo wpisać tam umiejętności krawieckie zamiast tego — zaproponował jako inną opcję i zerknął na swój brzuch. Zabliźniającej się rany nie było widać, bo znajdowała się pod koszulką, ale doskonale pamiętał jak się prezentowała. Widział ją niemal każdego dnia w lustrze. Chyba można było to podciągnąć pod krawiectwo. Gorzej jakby pytali na jakich materiałach zwykle szyła… Ale oni już nie o tym. Pokiwał głową, rzeczy często były bardziej skomplikowane i mniej jednoznaczne niż się wydawały.
Teraz czekasz aż kolejny się pojawi? — zapytał luźno, nie wnikając w szczegóły, skoro Thea sama tego nie czyniła. Fakt, że mogła sobie pozwolić na luksus jaki był brakiem pracy zarobkowej i powolne zastanawianie się co by chciała robić go trochę krzywił, ale nie planował jej tego mówić, oceniając to po swojemu w środku. Teraz tym jaśniejsze stało się dla niego, że ta relacja prędzej czy później będzie musiała dobiegnąć końca, więc powinien się nią cieszyć tak długo jak ją mieli.
Możemy tak zrobić — zgodził się i sięgnął po jej pudełko, a potem podsunął jej swoje, na którym i tak zostały już tylko dwa kawałki pizzy. Zaśmiał się cicho na jej stwierdzenie. — Nie wiem czy nawet połową — stwierdził rozbawiony. Była malutka i szczupła, więc istniała dość spora szansa, że waży ponad dwa razy mniej od niego. Właściwie to patrząc na nią teraz, nabrał takiej pewności.
Dobra, to ja skoczę teraz do siebie po szczoteczkę do zębów, żebyś rano mnie nie wygoniła z łóżka — przedstawił jej plan, który ułożył się w jego głowie między jednym kęsem posiłku a drugim. — Potem zahaczę o supermarket, kupię nam mnóstwo słodyczy, w tym co najmniej dwie paczki Tim Tamów i wpadnę do Ciebie — kontynuował, omawiając najprawdopodobniej najważniejszą część dzisiejszego popołudnia. Po obiedzie zawsze musiał być deser. Nie mógł jej ten fakt dziwić, bo na pewno wielokrotnie widziała jak pochłania ilości słodkich wypieków w ilościach, które kogoś innego by już dawno zapędziły w cukrową śpiączkę, ale on zwykle miał po nich mnóstwo energii i chciał robić różne rzeczy. W tym te, które zaplanowali już wczśniej. — I będę bronił Cię przed wygłodniałym psem — dokończył i uśmiechnął się do niej, a potem dopił swoje piwo. Po kilku minutach każde rozeszło się w swoją stronę by po jakiejś godzinie z hakiem mogli spotkać się u niej.

koniec, amalthea m. henderson
ODPOWIEDZ