właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
004.
Wracał do domu z siłowni, na której ostatnio gościł dość często, co dziwnym trafem zgrało się dość mocno z przyjazdem do miasteczka Carson i ich niezbyt przyjemnym spotkaniem, na którym wyjaśnili sobie tyle, że w sumie to nic. Na zmianę był poirytowany i wkurzony, rozgoryczony i zniechęcony oraz smutny i zraniony. Musiał więc ten nadmiar emocji gdzieś z siebie wyrzucić, co robił i w pracy, i potem na siłowni, a późniejszym wieczorem na plaży, na której spędzał sporo czasu, gdy tłumy już były zdecydowanie mniejsze i mógł w spokoju popływać: albo wpław, albo na desce, w zależności od tego, na jakie fale można było liczyć przy danej pogodzie.
Był zmęczony i dość mocno pogrążony w swoich myślach, dlatego nie zwrócił uwagi na to, że ktoś stał przed drzwiami do jego domu. Miał w uszach słuchawki i słuchał muzyki na tyle głośno, że gdyby nieco zboczył z chodnika, to wpadłby pod pierwsze lepsze auto, bo absolutnie by go nie dostrzegł, tak samo jak swojej sąsiadki, na którą prawie że wpadł, gdy szukał kluczy w sportowej torbie zarzuconej na ramię. Zatrzymał się bardzo gwałtownie, robiąc krok w tył, wyraźnie zaskoczony jej obecnością. Wiedział, że mieszkała obok, poznali się niedługo po tym, jak wprowadził się tutaj, jednak nie był pewien nawet, czy dobrze pamięta jej imię. Przez ostatnie kilka miesięcy wymienili ze sobą kilka uprzejmości i raczej nie zanosiło się na to, aby mieli nawiązać jakąkolwiek inną znajomość. Nie mieli wspólnych przyjaciół, ani chyba zainteresowań. Nie mieli też żadnych spraw, które mogłyby sprawić, że powinni ze sobą rozmawiać dłużej niż chwaląc swoje róże albo trawniki przez płot czy życząc sobie miłego dnia, gdy obydwoje ruszali do pracy. Dlatego też jej obecność tutaj była dla niego dość zaskakująca.
Cześć — przywitał się, wyjmując słuchawki z uszu i starając się nie brzmieć podejrzliwie. Pierwsze, co przyszło mu do głowy to to, że przyszła mu oddać pocztę, bo listonosz pomylił skrzynki, jednak nie widział, aby miała cokolwiek w ręce. Odsunął więc tę myśl i szukał na szybko w głowie innego powodu, jednak przychodziły mu do niej same absurdalne pomysły. — Coś się stało? — zapytał więc, bo przecież chyba było to jak najbardziej wskazane i przede wszystkim najsensowniejsze, jeśli chciał dowiedzieć się, o co chodzi. — Zapomniałem o jakimś ważnym spotkaniu mieszkańców osiedla w sprawie trzeciego znaku stop na tym samym skrzyżowaniu? — zapytał jeszcze, nieco sobie żartując. W końcu do tej pory ich relacje był nikłe, ale raczej miłe. Nie miał więc żadnych podstaw, aby podejrzewać, że kobieta przyszła tutaj z jakimiś pretensjami czy roszczeniami.

jemima rosenberg
właścicielka — THE DEEP RETREAT & DEEP YOGA STUDIO
33 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
talking with my lawyer, she said “where’d you find this guy?, I said “young people fall in love with the wrong people sometimes”
003.

Miała w nosie, że przestawione w salonie meble prawdopodobnie doprowadzą Allena do szału. Ignorowała jego pretensje i roszczenia, ignorując też zwykłe prośby. Nikt nie pytał Jem, co chciała osiągnąć swoją postawą, ale gdyby ktokolwiek to zrobił, musiałaby odszukać w głowie jakąkolwiek sensowną wymówkę, by użyć jej, zamiast szczerze przyznać, że nie do końca wiedziała. Życie jej się sypało i była na tyle bezsilna w tym wszystkim, że robiła jedyne, co mogła — ignorując rozsądny głos mówiący o tym, że granie mu na nerwach na pewno nie przybliży jej do załagodzenia sporu.
Sugerując się zasadami feng shui, przemeblowała cały salon. Jedną, starą komodę, zdołała nawet wypchnąć przed dom, uznając, że nie była ona potrzebna. Zminimalizowanie ilości mebli oraz przestawienie ich nie przyniosło jednak tak satysfakcjonujących rezultatów, jak miała nadzieję. Nagle fotel, na którym lubiła przesiadywać, znajdował się pod oknem, przez które wpadała nikła ilość światła. Zerknęła niezadowolona na drzewo, które znajdowało się po stronie sąsiada, a które paskudnie ograniczało jej możliwość korzystania z odpowiednio zagospodarowanej przestrzeni. Wyraźnie sfrustrowana opuściła dom, kierując się do mężczyzny z zamiarem szybkiej rozmowy. I chociaż zwykle Jem była przeciwna wycince drzew, tak uważała, że w niektórych przypadkach wydawało się to uzasadnione. Jednocześnie była niemal całkowicie pewna, że można było w razie czego wykopać je z ziemi tak, by nie uszkodzić korzeni.
Ledwo zdołała nacisnąć dzwonek, gdy usłyszała zbliżające się kroki. Po upewnieniu się, że to właśnie jej sąsiad wracał do domu, poczekała cierpliwie, odsuwając się nawet nieco, by mógł swobodnie otworzyć drzwi.
— Hej — przywitała się i posłała mu przy okazji krótki uśmiech. Chociaż Allen parsknąłby na to stwierdzenie złośliwie, to Jem naprawdę wierzyła w pokojowe i grzeczne rozwiązywanie problemów. I tak zamierzała podejść do tej sprawy. — Nie, nic z tych rzeczy — uspokoiła go od razu, by nie odczuwał niepotrzebnego stresu. Zaplotła ręce na piersi, zastanawiając się, jak mu to odpowiednio przedstawić, by zrozumiał powagę sytuacji.
— Chodzi o to drzewo — mówiąc to, wskazała je nawet palcem — odcina dopływ światła do naszego salonu i trochę zaczyna komplikować nam to życie — wyjaśniła. Rozsądek podpowiadał jej, że nie należy wspominać od razu o małym przemeblowaniu, na które się zdecydowała, sugerując zasadami feng shui, zapominając jedynie o wystawionej na ulicy komodzie, która trochę zdradzała, że to nagłe zmiany były odpowiedzialne za jej nagłe pojawienie się.
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Nigdy nie należał do ludzi, którzy wciskali nos w nie swoje sprawy. Nie wyglądał zza firanek w swoim oknie w kuchni, aby podejrzeć, czy jego sąsiedzi się znowu kłócą o kolor płotu i czy na pewno nie zużywają za dużo wody na podlewanie swoich zielonych trawników, gdy w miasteczku panowała ogromna susza. Jeśli działo się coś, co przykuło jego uwagę i niepokoiło go mocno, to starał się jakoś interweniować. Ale codzienne spory i problemy ludzi dookoła nie były jego sprawą tak długo, aż ktoś sam czegoś rzeczywiście od niego nie chciał i nie próbował go zaangażować. Wtedy zazwyczaj niechętnie próbował jakoś się udzielić. Czasami tak, żeby może rzeczywiście się na coś przyda, a czasami tak, żeby jak najszybciej się od niego odczepili. Nie miał zielonego pojęcia, jak będzie w przypadku Jem. Nie znali się za dobrze, więc nie potrafił ocenić, jakim jest typem człowieka. Do tej pory co prawda nie pokazała się od strony upierdliwej, wścibskiej i czepliwej sąsiadki, ale doskonale wiedział, że to niewiele znaczy i mogło prysnąć bardzo szybko. Gdyby lepiej znał jej męża, to być może by się nastawił od razu w jakiś sposób na to, co go czeka. Jednakże nie zdawał sobie sprawy z faktu, że kobieta może okazać się upierdliwą egoistką — dla której uzasadnionym przypadkiem do wycinki wiekowego drzewa sporych rozmiarów były jej osobiste fanaberie i zachcianki.
Okej, w takim razie o co? — dopytał, bo nie miał pojęcia, co tak naprawdę ją tu sprowadza i szczerze mówiąc nie miał najmniejszej ochoty bawić się w bezcelowe zgadywanki, skoro i tak szanse na to, że trafi były marne.
O to drzewo? — powtórzył po niej, odwracając się przez ramię, aby spojrzeć na rosnącą na jego posesji dość sporą roślinę. — Komplikować Wam życie? — uniósł lekko brwi, nie bardzo rozumiejąc, co ona do niego mówi w tym momencie. — Tak nagle zaczęło Wam komplikować życie, mimo że stoi tu od lat? — wolał się upewnić, czy dobrze odbiera jej słowa, bo szczerze mówiąc, nie miało to dla niego żadnego sensu. Spojrzał w stronę jej domu, aby ocenić, jak mocno cieniowało dopływ światła do jakiegoś z ich okien, kątem oka zauważając też tę nieszczęsną komodę przy jej płocie. — Okej. I co w związku z tym, że odcina Wam dopływ światła? — zapytał, krzyżując ręce na klatce piersiowej. — Poza tym, że w sumie przy tej pogodzie to całkiem spory plus, że mniej nagrzewa Wam się w domu — dodał, jakże uprzejmie, przypominając jej delikatnie, że żyli w Australii. Słońca tu mimo wszystko nie brakowało.

jemima rosenberg
właścicielka — THE DEEP RETREAT & DEEP YOGA STUDIO
33 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
talking with my lawyer, she said “where’d you find this guy?, I said “young people fall in love with the wrong people sometimes”
Jemima na pewno nie nazwałaby siebie egoistyczną. Może i ostatnie wydarzenia jej życia powinny weryfikować przekonanie o jej rzekomym altruizmie, ale, niestety, wcale tego nie robiły. Potrafiła zgrabnie okręcać sytuację tak, by prezentować się w niej co najwyżej jako szary charakter — nigdy nie tak czarny, jak sobie na to zapracowała i jakim, najpewniej, widział ją sam Allen. Kiedy więc pukała do drzwi sąsiada, to i tym razem uważała, że wszystko jest na tyle spójne, logiczne i uzasadnione, że nie sposób odmówić jej logiki. Nie można też było odesłać jej z kwitkiem — bo zamierzała ładnie poprosić, uśmiechnąć się razem i powołać na jakąś sąsiedzką klauzulę sumienia. Bez większego przekonania, czy takowa w ogóle istnieje.
— Tak, o to drzewo — powtórzyła raz jeszcze, wiedząc, że sytuacja wcale tego nie wymagała. Zrozumiał za pierwszym razem na pewno, nawet jeśli w tej chwili miał pewnie wrażenie, że postradała całkowicie zmysły. Powoli pokiwała głową, doskonale przygotowana na to pytanie — na jego miejscu też drążyłaby powód, dla którego nagle przeszkadzało jej bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. — Już wcześniej komplikowało, Allen miał z tobą porozmawiać, ale nie zrobił tego, więc musiałam interweniować sama — skłamała gładko, nie zamierzając przyznawać, że był to wynik spontanicznego przemeblowania. Wrabianie męża nie wydawało jej się w żaden sposób nieodpowiednie — i tak był na nią obrażony, więc jeśli miałaby dołożyć do tego kolejny powód do zgrzytów, to i tak temat drzewa musiałby zaczekać w długiej kolejce. Cały jej plan miał więc tę jedną, małą lukę w postaci komody, o której zapomniała.
— Pomyślałam, że fajnie żyć w zgodzie, więc może je przytniesz, przesadzisz albo cokolwiek, żebym mogła czytać książki w spokoju, bez niszczenia wzroku sztucznym światłem? — podsunęła niewinnie, a że na koniec uśmiechnęła sie lekko to Jem pozostawała święcie przekonana, że nie tylko rozegrała to oscarowo, ale też i zrobiła wszystko. by jednak podeprzeć swoje słowa urokiem osobistym, którego przecież wcale jej nie brakowało. Nawet jeśli w ostatnim czasie miała problem z tym, żeby przekonać własnego męża, że go posiada. — Niekoniecznie. Mam bardzo ciemno w salonie, musimy ciągle używać sztucznego oświetlenia. Nic nie można tam zrobić — zaczęła wyliczać, z nadzieją, że któryś argument w końcu do niego dotrze na tyle skutecznie, że przestanie drążyć i dopytywać o rzeczy, które w aktualnej sytuacji straciły nieco na znaczeniu. Miała w końcu odpowiedni układ mebli i nie zamierzała odpuszczać tak łatwo, jedynie dlatego, że nie był przekonany co do jej teorii,
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Trudno było mu ją oceniać obiektywnie, skoro nie znali się właściwie wcale — te grzecznościowe dzień dobry rzucone podczas podlewania ogródka nic nie mówiły o drugim człowieku. Mógł więc wyciągać wnioski jak na razie po tej jednej nieco bardziej rozbudowanej rozmowie, która w jego ocenie była dość mocno absurdalna. Jej prośba wydawała się naprawdę abstrakcyjna, chociaż nie na tyle, aby miał uznać ją za jakiś prawdziwy czarny charakter. Chyba. Przynajmniej na razie, rozwój wydarzeń oczywiście może sporo zmienić w tym przypadku.
Zmarszczył brwi, słuchając jej dalej z miną nieco skonsternowaną, nie do końca wiedząc, jak powinien w tym momencie zareagować na to, co ona do niego mówiła. Potrzebował chwili, aby w tym swoim zdezorientowaniu wpaść na to, że Allen to zapewne jej małżonek, który również biedny tracił wzrok przy lampce do czytania, bo drzewo na działce Joey’a kradło im bezczelnie naturalne światło.
Interwencja to dość mocne określenie, skoro mówimy o drzewie, nie sądzisz? — zapytał lekkim tonem, bardzo neutralnym, nie mając niby zamiaru wdawać się z nią w jakąś przesadnie rozbudowaną dyskusję, ale nie mógł sobie jednak odpuścić, bo gdy padło to słowo jego brwi uniosły się ku górze automatycznie i nieco go to podejście zirytowało. Było dość mocno bojowe, jak na to, o czym tutaj rozmawiali. I jak na to, że jej prośba była, delikatnie mówiąc, szalona. Chociaż trudno stwierdzić, czy prośba i interwencja idą ze sobą w parze.
Przesadzenie raczej nie wchodzi w grę, w życiu przesuwanie drzew jest średnio możliwe, to nie simsy — powstrzymał się przed przewróceniem oczami, ale przed komentarzem nieco złośliwym już nie dał rady. Obrócił się przez ramię, aby spojrzeć na drzewo, które miało swoje lata i było naprawdę rozrośnięte, a nie jakąś młodą rośliną, która nie zdążyła zapuścić korzeni. Przesadzenie go na pewno nie wchodziło w grę. — I nie ma to nic wspólnego z tym, że nie chcę żyć w zgodzie — dodał jeszcze, bardzo uprzejmie, bo przecież oczywiście, wcale nie zamierzał się z nią tutaj szarpać. — Mogę pomyśleć o przycięciu trochę gałęzi w najbliższej przyszłości, jak znajdę na to trochę czasu — dodał luźno, niezobowiązująco zupełnie. Nie miał zamiaru przecież się deklarować, że rzeczywiście to zrobi. Obawiał się nieco, że jej to nie wystarczy, bo sprawiała wrażenie dość upartej kobiety, ale cóż. W najgorszym wypadku będzie musiał zatrzasnąć jej drzwi przed nosem.
Wiesz, o wiele łatwiej zmienia się ustawienie mebli w salonie albo miejsce tego salonu w domu, niż przesadza wieloletnie drzewo — zasugerował jej, siląc się na uprzejmość. Szczególnie gdy problem i salon były jej, a drzewo niekoniecznie.

jemima rosenberg
ODPOWIEDZ