sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
004.
{outfit}

Claudia Cece Callaway ma zawsze rację. Jeżeli ktoś uważał inaczej to cóż... mylił się i to jest tego idealny przykład. Mówiła, żeby zostawić zjeba i ratowac babcie? Proszę bardzo, dzięki temu, że to zrobiły miały teraz korzyści. Oczywiście Cece nie robiła tego dla hajsu, bo wtedy jeszcze nie wiedziała, że starsza babcia będzie tak hojna i obdarzy ją i Morgan jakimiś benefitami. Wtedy to robiła po prostu z dobroci serca i najwyraźniej się opłaciło. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek dostanie w spadku dom. Miała tyle rodzeństwa, że nie mogła nawet liczyć na dom po rodzicach czy po dziadkach, poza tym ono byli jeszcze w kwiecie wieku i Cece nie chciałaby żeby umierali. A tu nagle spadła na nią taka niespodzianka. Ma dom, dodatkowy hajs i co najdziwniejsze, pełną kolekcję wiklinowych koszy. Była w szoku i o ile wiedziała już co zrobi z koszami i hajsem, tak nie miała pojęcia co zrobić z domem. Powinna go sprzedac? Wynająć komuś? Ulokować tu Morgan na wypadek gdyby miała już dość mieszkania z Cece? Najpierw jednak musiała w ogóle ten dom zobaczyć.
- To chyba tutaj – powiedziała wskazując na domek, który nie był w najgorszym stanie co trochę Cece dziwiło, bo jednak obstawiała, że kobieta nie miała siły na to, by tą chatką się jakoś mocno zajmować. – Zatrzymasz kota? – Zapytała szukając w torebce klucza. Była ciekawa co Morgan zrobi ze swoją częścią spadku, chociaż oczywiście znając zamiłowania Cece do zwierząt to własnie kotek interesowął ją najbardziej. – Boję się, że znajdziemy tam w środku jakieś dziwne rzeczy... płody w słoikach czy coś – ta babcia wyglądała na obłąkaną więc czy byłoby to coś bardzo dziwnego? Nie. Callaway powoli zaczęła więc przekręcać klucz w zamku i otworzyła drzwi. O dziwo nie skrzypały jak na horrorach. Weszła do środka i od razu poczuła, że pachnie tu... babcią. Taką typową starowinką. Jakieś dziwne perfumy pomieszane z maściami na ból stawów i miętówkami. Tak, by to opisała.
Przedpokój nie był taki straszny, chociaż nieco smutne było to, że dalej wisiały tu babcine ciuchy i kurtki, których pewnie jakiś czas temu jeszcze używała. – Myślisz, że po nas też kiedyś zostanie tylko dom zawalony gratami? – Zapytała, bo ją nagle wzięło na przemyślenia. Takie widoki chyba po prostu triggerowały ją do zastanowienia się nad własnymi zyciowymi wyborami. – Mnie pewnie zwierzęta zjedzą zanim ktoś ogarnie, że nie żyje – dodała i trochę się jej nastrój polepszył, że przynajmniej przyda się na coś jej kochanym zwierzaczkom.

morgan adler
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
020.
Morgan nadal nie bardzo ogarniała co się wydarzyło. I bardziej tutaj chodzi o wizytę, którą odbyły z Claudią, gdzie odczytano spadek kobiety i gdzie obie dostały hajsy. Morgan długo nawet nie ogarniała, że dostała coś poza hajsem. Zatrzymała się na tym hajsie tak bardzo, że przestała funkcjonować. Czekała też aż ktoś powie, że to jednak żart i zostanie aresztowana za to, że nie pomogła jakiemuś typowi wyjść z dołu. Cece może była spokojna i mogła sobie bezstresowo funkcjonować. Morgan nie miała takiego komfortu. Ciągle myślała o tym chłopcu z dołu.
Spojrzała na domek wskazany przez Cece. – Numer się zgadza. – Skinęła głową i też zaczęła mu się bardziej przyglądać. Była zaskoczona jego stanem tak jak Cece. Od staruszki śmierdziało jak od każdej starej osoby. Morgan zakładała, że dom będzie ruiną, która śmierdzi szczochami, a tu proszę… nie prezentowało się to wcale tak źle. Może w środku będzie gorzej. Oby nie. – Jasne, że tak. Nie ma opcji, żebym się go pozbyła. – Nie była fanką kotów, ale wiedziała jak to jest być niewygodnym prezentem i niechcianą istotą. Nie chciała, żeby kot miał takie wrażenie. Chociaż po tym jak się na nią gapił to odnosiła wrażenie, że się nie polubią.
- Wiesz… plusem jest to, że to wszystko teraz należy do ciebie. – Wzruszyła ramionami. – Będziesz mogła się tego pozbyć, albo oddać na uczelnie, albo na policję. – Zaraz się okaże, że ta babcia to poszukiwania przez cały świat seryjna morderczyni. Weszła do domu zaraz za Cece i na wszelki wypadek zamknęła drzwi wejściowe. Zapaliła też światło, żeby mogły lepiej ten domek ogarnąć. Nie było tak źle.
- Dla mnie to brzmi jak wymarzony scenariusz. Ale niestety nie mogę sobie nawet pozwolić na marzenia o czymś takim. – Nie miała domu, który by po niej został. Nie miała nawet zbyt wielu gratów, bo musiała je posprzedawać. Miała pokój u Cece, psa i kota. – Przynajmniej twoje ciało na coś się przyda. Ja będę rozkładać się w zapomnieniu. – Wątpiła, żeby jej stary postanowił nagle sprawdzić jak się żyje jego córce. O matce to nawet nie wspomniała. – Pa na to. – Wskazała na półkę z różnymi kulami śnieżnymi.
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
Cece odetchnęła z ulgą, bo gdyby Morgan powiedziała, że nie chce zatrzymać tego kota to niestety ale Cece musiałaby interweniować i poważnie z nią porozmawiać. Całe szczęście, nie trzeba było. Callaway chciała ratować wszystkie zwierzaki, a ten biedny rudzielec zdecydowanie wyglądał na kogoś kto takiego ratunku, by potrzebował. - Wspaniale, zrobimy mu pokoik na piętrze żeby mógł tam uciekać przed Psem i Królową Elżbietą - w końcu nie wiadomo jak kot zareaguje na inne zwierzęta i jak zwierzaki zareagują na kota. Co do Elżbiety to obstawiała, że świnia miałaby po prostu wyjebane. Nie wiedziała jak z psem, bo to przeciez podobno naturalni wrogowie. Wyjdzie w praniu. - Kupimy mu ładny drapak i miseczki i może sukieneczkę księżniczki na święta... - ona już widziała to wszystko oczami wyobraźni! Nawet się nie musiała mocno wysilać.
- No w kiblu tego nie spuszczę, bo później będzie, że w Lorne Bay są prowadzone jakieś nielegalne aborcie po domach... - to by było obrzydliwe, bo tam chyba można było sobie na luzie aborcje zrobić i nie trzeba było sie tam kryć. Miała jednak nadzieję, że babcia nie trzyma tam płodów, a gdy weszły do środka to na pierwszy rzut oka też żadnych nigdzie nie było. Także chyba na plus!
- Ja tam bym nie chciała nic zostawiać. Będę taką sknerą i wszystko zabiorę ze sobą... i wiesz jak będa się mnie pytać "po co Ci to, do grobu ze sobą weźmiesz?" to im odpowiem "tak, a co?". - Dojebie sobie taką małą piramidkę gdzieś na plaży i będzie tam przechowywać swoje "skarby". - Morgan mogę Ci obiecać, że jak umrzesz przede mną to będziemy się rozkładać obok siebie - wykupi im miejsca obok siebie na cmentarzu żeby mogły wspólnie straszyć ludzi.
Spojrzała na te kule i wzięła jedną z nich do ręki i potrząsnęła nią żeby zaczął sie tam unosić śnieg... i kurz, bo chyba dawno ich nikt nie przecierał. - Zobacz, ta jest z Aspen... musiała nieźle podróżować nasza babuszka - powiedziała i wzięła do ręki kolejną kulę. - O, a ta z Austrii - widać, że była to dość ciekawa kolekcja. - Cóż , miała ciekawsze życie niż my - westchnęła odkładając kule na miejsce. - Byłaś kiedyś w ogóle na nartach? - Bo Cece na przykład nie była. Śnieg widziała tylko kilka razy w życiu, co było cholernie smutne, bo oglądała dużo świątecznych filmów i chciałaby kiedyś przeżyć zimowe, śnieżne i białe święta.

morgan adler
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Prawda była taka, że gdyby Morgan zdecydowała się na nieprzyjęcie kota, albo oddanie go, to nie mogłaby już nigdy spojrzeć w lustro. Nie mogłaby patrzeć na osobę, która odmówiłaby pomocy bezdomnemu, staremu kotu. Jeszcze takiemu z nadszarpniętym uchem. Widać było, że ziomek sporo przeszedł.
- Poważnie jesteś gotowa zrobić pokój dla kota? – Tak bardzo zazdrościła Cece tego, że miała taką swoją farmę i nie dość, że zorganizowała pokój dla Morgan to jeszcze była w stanie zorganizować pokoik dla kota. Morgan nawet nie była w stanie sobie zorganizować mycia i suszenia włosów przed snem. – Myślisz, że będzie chciał uciekać? – Wydawał się stary i Morgan wątpiła, żeby miał siłę uciekać przed psem i świnią, ale jednocześnie ta nie znała się na kotach wcale. Cieszyła się tylko, że kot dostanie swój pokój i Morgan nie będzie musiała wyrzucać psa z łóżka. Już się przyzwyczaiła, że śpią razem. – Powinnyśmy go nazwać? Albo chociaż sprawdzić płeć? – Bo ona już nie słuchała czy były tam jakiekolwiek informacje o kocie. Po prostu dostała 15 tysięcy i to było coś czego nie mogła przeżyć.
- Ja sobie nie wyobrażam tylko tego jak ludzie piszą dzienniki i to takie wiesz… rzetelne, że piszą tam wszystko. Nawet jakieś pojebane rzeczy. No i zostawiają to i umierają i później rodzina to znajduje i czyta. – Widziała te buzzfeedowe artykuły o sekretach, które ludzie skrywali i była tam masa pojebanych rzeczy. – Ja na razie się tym nie martwię, bo nie mam nic. – Jak dożyje tego wieku, że będzie mogła mieć cokolwiek to zacznie się martwić. – Dziękuję. To miłe. Żyć ze świadomością, że nie zostanę pochowana jako Jane Doe. – Chyba, że zostanie pochowana jako Jane Doe, albo bez żadnej wzmianki, że obok Cece jest pochowany ktokolwiek. Będzie jak z Patroklosem i Achillesem, nikt nie będzie chciał, żeby imię Patroklosa było wspomniane przy grobie Achillesa. Dopóki nie przyjdzie matka Achillesa. Oczywiście Morgan jest Patroklosem w tym scenariuszu. Nie oszukujmy się.
- Nie wyglądała na podróżniczkę. – Wyglądała na typiarę, która jednak siedziała na ganku i ze strzelbą wycelowaną w przechodniów groziła każdemu kto na nią spojrzał. Sama przy okazji podniosła jakąś kulę i się jej przyglądała. – O lol. Ta jest z Polski. – parsknęła, bo myślała, że to fikcyjny kraj, ale jednak się myliła. Odstawiła kulę na miejsce. – Oszalałaś? – Zaśmiała się. –Ja nawet nigdzie nie leciałam samolotem. Jedyne wycieczki na jakich byłam to te w Australii związane z zawodami sportowymi. – Starzy nigdzie jej nie zabierali, więc korzystała tylko w ten sposób. A i tak często takie wypady ograniczały się do zawodów i niczego więcej. – Ty byłaś? – Zakładała, że była, bo jednak taka bogata rodzina z okładki.
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
Pokiwała głową. – No jasne, że tak. To kot, musi mieć swój pokój żeby się tam chować ze światem... poza tym tyle tych pomieszczeń, że co my z tym zrobimy? Stoją puste i tak. – Farma była spora, a one zajmowały tylko dwa pokoje. Królowa Elżbieta ze swoimi krótkimi nóżkami nie była w stanie wejść na piętro, a pies spał z Morgan. Miejsca miały pod dostatkiem. – Nie mam pojęcia, ale koty są sprytne więc całkiem możliwe, albo po prostu będzie drapać całą resztę. Nie wiem jaki ma temperament. Zobaczymy. – Być może będzie grzecznym kotkiem, a może wręcz przeciwnie. – Zamontujemy mu siatkę w oknie żeby mógł sobie patrzeć na świat, ale żeby nie wyleciał. – Swoją drogą to też ich trochę ochroni przed większymi pajakami. Może powinny tak zrobić z każdym oknem? Nie było to głupie. - Myslę, że tak i, że trzeba będzie go zabrać do weterynarza... no chyba, że gdzieś tutaj znajdziemy jakieś informacje o nim. Może babcia miała jego książeczkę zdrowia czy coś. – I tak musiały wszystko przejrzeć żeby wiedzieć co wywalić... oprócz tego, ze pewnie wszystko. Cece musiała tu zrobić porządek zanim zdecyduje się co z tym zrobić.
- Obrzydliwe, jakbym ja taki pisała to ludzie, by się zanudzili czytając to. Jedynym plot twistem byłoby to, że ostatnio spadłam z krzesła w pracy i rozwaliłam koraliki po całym sklepie. No... i może to, że uratowałyśmy starszą babcię... chociaż w sumie i tak umarła więc nie wiem czy do końca ją rzeczywiscie uratowałyśmy. - Skrzywiła się trochę. – Masz – powiedziała z przekonaniem – babcia Ci przecież przepisała swoje listy i biżuterie. Patrzyłaś na to? Może masz ram jakieś diamenty. – Kto wie, może kiedyś będzie jak prawdziwa księżniczka. – Nie ma za co, od tego się ma przyjaciół. – Dobrze, że się pogodziły zanim umarły! Good for them.
- Z czego? – Zapytała zdziwiona, bo ona pewnie nawet o takim kraju nie słyszała i w sumie to się nie ma co dziwić. Tez bym czasem tak wolała. Zapomniałam, że znów są obrady sejmu, jestem w tyle. Obrzydliwe. – Jeszcze nie – zaśmiała się, bo czuła się całkem zdrowo na umyśle. – Narty to też jest sport! – No więc mogła być na takich zawodach. – Nie, w lato wszyscy byli zajęci winnicą. Trzba było pilnować. Byliśmy może dwa czy trzy razy w Europie, ale zawsze w zimę, więc tam akurat było ciepło – pewnie chodzili i zwiedzali jakieś ruiny i Cece nic z tego nie pamięta. – Myślisz, że powinnyśmy TO zrobić? – Zapytała, a w jej oczach właśnie pojawiła sie nutka szaleństwa. – Pojechać na zimne święta za granicę. – Wyjaśniła, żeby nie było, że chce robić jakieś dziwne rzeczy. – Dostałyśmy hajs, więc może powinnyśmy zaszaleć – to przecież brzmiało jak idealny pomysł!

morgan adler
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Słuchała Cece i co jakiś czas tylko kiwała głową, a na jej ustach błądził delikatny uśmieszek. Jeszcze niedawno obawiała się tego, że Cece już nigdy nie będzie chciała z nią rozmawiać. A teraz stała tutaj i słuchała o planach, które Cece miała dla nich obu. Jak dom Cece stał się domem Morgan. Oczywiście Adler zdawała sobie sprawę z tego, że to nie tak, że nagle będzie miała prawa do farmy itp. Nie chciała też być kimś kto wiecznie będzie przeszkadzał Callaway na jej farmie. W końcu Claudia kiedyś będzie chciała mieć swoje dzieci i męża czy coś. Chociaż Morgan tego nie za bardzo widziała, ale też nie brzmiało to jak coś czym akurat ona powinna się przejmować. – Dobra. Wierzę tutaj w cokolwiek mówisz, bo jednak masz większe pojęcie o zwierzętach. – Morgan kiedyś miała chomika, ale w przeciągu miesiąca „zmarł rozpływając się w powietrzu”. Taką wersję sprzedał jej tata. Teraz wierzyła, że typ najzwyczajniej na świecie tego chomika zamordował, bo coś mu w nim nie pasowało. Typowy stary.
- W sumie to wizyta u weterynarza brzmi jak dobry pomysł. Jak masz kogoś poleconego to poszłabym tam nawet z psem. Poza tym, że go umyłaś, to nadal nie wiem o nim nic. Poza tym, że nazywam go psem, a chyba jest kobietą. – Tego też specjalnie nie wiedziała, bo wstydziła się zaglądać, a też nie chciała pozbawiać psa prywatności jak lizał się po kroczu. Była damą wychowaną przez dwójkę patologicznych ludzi. – Możemy w sumie już ogarnąć jakieś mini porządki. – Zaproponowała, bo skoro już tutaj są, to jednak głupio jakby tego nie wykorzystały. Może od razu rzuci się w oczy coś co jest do wyjebania. – Może warto zajrzeć do lodówki? – W razie gdyby coś tam już zaczynało żyć swoim życiem.
- Na pewno przedłużyłyśmy jej życie. No i wiemy, że zdążyła podomykać wiele spraw zanim ostatecznie umarła. – No bo jednak miała czas, żeby spotkać się z prawnikiem czy tam notariuszem, żeby zmienić swój testament i żeby przepisać jakimś dwóm typiarom swój dobytek. No chyba, że cofnęła się w czasie. Było to możliwe skoro nagle znała ich imiona. Przerażające. – Nie miałam okazji do tego zajrzeć. Zrobię to jutro. Albo jeszcze dzisiaj. – Trochę ją krępowało czytanie cudzej korespondencji, ale jednocześnie była ciekawa, bo jednak miała w sobie coś z romantyczki. Też pewnie chciałaby przeżyć miłość opartą na pisaniu do siebie listów. Ale znając życie to okażę się, że to nie listy miłosne tylko pornosy.
- Akurat narciarstwo nie było moją dziedziną. – Nawet nie wiedziała czy jest możliwe jeżdżenie na nartach w Australii. – Mówisz poważnie? – Aż prawie upuściła śnieżną kulę przywiezioną z Krakowa. W porę jednak się ogarnęła i ustawiła ją ładnie na półkę. – A co z twoją rodziną? Nie macie jakiejś rodzinnej uczty czy coś? – Zakładała, że taka rodzina jak Callaway to się obraża na ludzi, którzy nie siadają z nimi do stołu wigilijnego.
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
Pokiwała głową. Miała nadzieję, że jej weterynarz będzie miał wolne terminy, żeby zająć się wszystkimi zwierzakami. – Tak, mam takiego jednego sprawdzonego, do którego chodzę z Elżbietą. Spróbuje nas umówić. Może jak mu powiem, że to taka pilna sytuacja to się znajdzie czas na jakąś szybszą wizytę. Poza tym, Elżbiecie już tez trzeba wyczyścić uszy – ona się za to nie zabierała, bo się bała, że zrobi jej krzywdę. Weterynarz miał większe pojęcie na ten temat. – Serio? Nie podnosi nogi jak sika? – Chociaż podobno niektóre suczki też tak robią. – W sumie mogłabyś mu lub jej wymyślic już jakieś imie. Najlepiej neutralne genderowo jak widać, Max czy coś – no nie wiedział co, by do tego pieska najbardziej pasowało. – Masz w ogóle na to jakiś pomysł? – Najwyżej wspólnie przejrzą wielką księgę imion dla dzieci i wybiorą coś co będzie pasowalo też do pieska. No chyba, że go chciała nazwać Ciapek albo… Dua Lipa. Pokiwała głową zgadzając się z nią co do tych mini porządków. – Tak, zdecydowanie – trzeba było się tym zająć jak najszybciej. Przy okazji może znajdą coś co im się też przyda na farmie.
-Może masz rację, ale to i tak smutne – westchnęła i w sumie gdyby Morgan jej powiedziała o tych imionach to uważałaby, że to troche też i przerażające. Całe szczęście ona na to nie wpadła, bo bardziej się skupiła na tym, że mają spadek i pieniądze niż na tym skąd baba wiedziała jak się nazywają. – Mogę otworzyć z Tobą? Jestem ciekawa co tam trzymała. – Mowiła to bardzo szczerze. Ta kobieta coraz bardziej ją intrygowała i kto wie jakie jeszcze skarby tutaj wspólnie znajdą. Czuła się troche jak Indiana Jones.
- Mamy, ale przeżyją jakoś jeden rok beze mnie, a my pewnie bawiłybyśmy się świetnie – jej rodzina na bank też, by zrozumiała to, że Cece nie chce zostawiać Morgan samej na święta, a patrząc na to w jakiejs sytuacji była, to odrobina rozrywki świetnie jej zrobi. Callaway była pewna, że rodzice to zrozumieją i nie będą mieć do niej o to pretensji. – To co? Masz ochotę na przygodę? – Zapytała patrząc na nią z uśmiechem na twarzy i ekscytacją w spojrzeniu. Mina jej jednak zrzedła, gdy otworzyła lodówkę I zobaczyła, że tam rzeczywiście troche rzeczy zaczeło już zakładac rodziny. Potrawka z kurczaka miała bogatsze życie niż Cece. – Chyba sie porzygam – skrzywiła się i zamknęła lodówkę z powrotem żeby znaleźć jakąś reklamówkę do której mogłaby to wszystko wywalić.

morgan adler
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
- Dzięki. – Uśmiechnęła się szeroko. Właśnie na to po cichu liczyła. Że Cece będzie miała jakiegoś weterynarza, którego mogłaby polecić. Morgan nigdy wcześniej nie miała zwierząt, więc nigdy coś takiego jej nie interesowało. Poza tym wolała trochę tą medycynę związaną z ludźmi. – Teraz przynajmniej obie wiemy, że będę w stanie zapłacić za tą wizytę. – Zażartowała, ale to był taki wymuszony żart, bo naprawdę czuła się trochę niezręcznie z tym, że dostała tyle hajsu od obcej kobiety. To był pierwszy moment kiedy się cieszyła, że jej matka wyjechała, bo wiedziała, że jakby mama była na miejscu to by jej ten hajs zabrała. Ojciec też by się ucieszył i namawiałby ją na opłacenie nowych, lepszych prawników. – Nie zwróciłam chyba uwagi. – Zaczęła się zastanawiać. Ogólnie to jak pies się załatwiał to odwracała wzrok, że niby nie widzi, bo bała się, że ktoś jej każe to zbierać, albo wycierać. – Nie mam nic. Po prostu uznałam, że jak będę psa poznawać to w końcu doznam jakiegoś objawienia i imię samo przyjdzie. – Wyjaśniła swój tok rozumowania, ale sama nie do końca rozumiała co miała z tym na myśli. Pewnie oczekiwała, że pies nabierze kolorów, na sierści pojawią mu się jakieś plamki i zostanie po prostu nazwany Plama czy coś. Bez sensu.
- Smutne. – Śmierć sama w sobie była smutna. Może kobiecina wiedziała, że umiera i postanowiła po prostu jako ostatnie życzenie odwiedzić grób kogoś kogo kochała. Na przykład groby Morgan i Cece, które były obok siebie. – No jasne, że tak. Może się okaże, że była tą staruchą co przeżyła na Titanicu. I wcale nie wrzuciła klejnotu do wody tylko schowała tutaj. – Pewnie Morgan nie rozpoznałaby tego wisiorka z Titanica nawet jakby oberwała w nim łeb, ale co zrobisz.
- Zdecydowanie. – Jeżeli teraz nie przeżyje takiej przygody to już nie przeżyje jej nigdy. To był na to idealny moment. – Gdzie powinnyśmy lecieć? – Zapytała, bo ona się nie znała. Wiedziała tylko, że Bora Bora nie wchodzi w grę, bo tam się dzieją lesbijskie rzeczy. No i ludzie są mordowani. Poszła za Cece do tej kuchni i jak Cece zajęła się lodówką to Morgan już zaczęła szperać po szafkach w poszukiwaniu jakiś worków na śmieci. Otworzyła przy okazji szafkę pod zlewem, gdzie był kosz, który również śmierdział niesamowicie. – Ja pierdole. – Rzuciła tylko i od razu pojawił się u niej odruch wymiotny, a oczy zaszły łzami. Sięgnęła po nowe worki i jakieś rękawiczki i wzięła się do roboty. Wstrzymując oddech przerzuciła zawartość lodówki do kubła na śmieci i ten szybko wyniosła przed dom. Zaraz wróciła do Claudii, żeby ogarnąć nowy worek i zebrać do niego to co rzuci jej się w oczy. – Masakra. – Uchyliła troszkę okno, żeby wywietrzyć smród. – Już wiesz co zrobisz z tą chatą? – Zapytała.
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
- AAAA... no to lepiej dostań objawienia zanim pójdziemy do weterynarza, bo nam będą musieli mu zrobić książeczkę i wpisać imię do bazy pacjentów - nie tak hop siup było z posiadaniem zwierzaka. Cece uważała, że wszystkim dobrze zrobi taka wizyta u specjalisty. Psu, bo wiadomo sprawdzą czy jest zdrowy i tak dalej, ale dla Morgan też, bo może poczuje jeszcze większą więź ze zwierzakiem i pozna moc odpowiedzialności za życie i zdrowie innej, słabszej istotki. Callaway teraz żałowała, że nie poszła na studia związane ze zwierzakami. Mogła iść na weterynarię albo chociaż na zoologie, ale nie. Wymyśliła sobie coś bezsensownego i teraz miała za swoje. Pracowała w sklepie i to nawet nie takim, który miał sporo klientów. Zazwyczaj się tam nudziła. Całe szczęście miała wtedy czas na to, by poćwiczyć robienia własnego rękodzieła, które później mogłaby sprzedawać w necie. Ona nie zamierzała robić z tym żadnego stacjonarnego sklepu, bo wiadomo, że przez neta to miało większy sens. Mało kto kupował takie gówna w Lorne Bay.
- Gorzej jeżeli się okazało, że jakiś Jack ją narysował jak swoje francuski, ale w wieku 80 lat, a nie 18stu - tego, by nie chciała chyba Cece widzieć. Wolała takich obrazów nie mieć przed oczami. Zdecydowanie bardziej wolałaby wersję Morgan z tym pięknym niebieskim diamentem.
Cece przez chwile się zastanawiała nad odpowiedzią. Nie znała się aż tak dobrze na geografii i pierwsze co jej przyszło do głowy to wyjazd tam gdzie wszystkie gwiazdy jeżdżą na narty czyli do Aspen, ale po namyśle stwierdziła, że to durny pomysł. Wolała lecieć do Europy. - Co powiesz na Szwajcarie? - Zaproponowała, bo będą mogły sobie przez szybę popatrzeć na te wykurwiście drogie szwajcarskie zegarki, które pewnie gdzieś leżały na wystawach.
Musiała zakryć usta ręką, bo myślała, że się porzyga jak poczuła ten obrzydliwy zapach. To było naprawdę okropne. Capiło strasznie, ale też nie powinna się dziwić, w końcu babcia pewnie zmarła z dnia na dzień i nikt się tym gównem nie zajmował. Zajęła się więc tą lodówką prawie umierając od smrodu i szybko wyniosła worek na zewnątrz żeby nie musieć dłuzej tego wąchać. - Nie wiem jeszcze - stwierdziła gdy już weszła z powrotem do środka i wyciągnęła plastikowe półki z lodówki żeby wszystko tam w środku umyć. - Nie potrzebuje drugiego domu, za to hajs by się przydał jeżeli chcę doprowadzić farmę do dobrego stanu. Muszę wyremontować oborę i stajnię, żeby zacząć sprowadzać inne zwierzęta. - Westchnęła, bo przed nią było jeszcze sporo roboty przy tym wszystkim. - Myślę, że to sprzedam i za to co dostanę po prostu wyremontuje farmę. - Jednak z tamtym miejscem wiązała swoją przyszłość i miała nadzieję, że farma się w końcu rozwinie i będzie mogła założyć to stowarzyszenie, w którym chorzy umysłowo ludzie opiekują się chorymi i starymi zwierzakami. Chociaż Cece nie była jeszcze pewna czy dałaby radę zaufać chorym ludziom żeby nie targali tych biednych zwierzątek. To było jeszcze do przemyślenia. - Myślisz, że babcia będzie tu straszyć? - To w końcu Tingaree, tu zawsze było dużo historii o duchach.

morgan adler
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
- O nie. Poważnie? – Teraz to miał się ziścić jej prawdziwy koszmar. Nie miała pojęcia, że będzie musiała psu założyć jakąś książeczkę. Co jeszcze? Dowód osobisty i paszport? Może jeszcze będzie musiała go zameldować i zapisać na prawo jazdy? To brzmiały jak rzeczy, którymi powinna się zająć osoba dorosła. A Morgan nie myślała jeszcze o sobie jako o osobie dorosłej. Potrzebowała rodziców, których jednak nie chciała. A przynajmniej nie tych swoich. Innych to może by jeszcze wzięła. – A co jak się okaże, że on już jest w bazie pacjentów i jest już czyimś psem? – Co jak będzie musiała go oddać? W sumie to nie widziała nigdzie żadnych ogłoszeń, żeby ktoś go szukał. Czasami bała się tego, że Pies nagle wyrwie się jej i pobiegnie w stronę człowieka, który okaże się jego dawnym właścicielem.
- Okej. Rysowane porno vintage. Spoko. – No coż, Morgan była ewidentnie skrzywiona, bo chętnie by coś takiego zobaczyła. Może nie powinna się do tego przyznawać. Pewnie ciągnęło ją do zobaczenia starego człowieka nago. Nie chciało jej się czekać aż sama będzie miała osiemdziesiąt lat, bo jednak zakładała, że nie dożyje tak zaawansowanego wieku. Ona to się pewnie zwinie w swoje dwudzieste siódme urodziny. No chyba, że pozna kogoś i się znowu zakocha. Wtedy mogłaby na luzie sobie żyć dłużej. Teraz jej się nie chciało.
- Chciałabym powiedzieć, że brzmi egzotycznie, ale to zabrzmi jednak dziwnie. – Wyjdzie na kogoś kto się nie zna na geografii, a po prostu chodzi jej o to, że dla niej to wszystko brzmi egzotycznie, bo jednak ona nie wyjeżdżała nigdy nigdzie. – Porozmawiamy o tym w domu, okej? – Zaproponowała, bo w sumie nie była pewna czy powinna tak szaleć z pieniędzmi, które dopiero co dostała. Co jak ją znajdzie urząd skarbowy? Nie powinna chociaż trochę przyoszczędzić? Nie powinna zostawić czegoś na czarną godzinę zamiast od razu wypierdalać do Europy? Kim ona była, żeby w ogóle myśleć o podróży do Europy?
- Myślę, że we dwie damy radę ogarnąć tą chatkę i doprowadzić ją do stanu używalności. Ewentualnie możemy ją też odmalować. – Nie miała zamiaru pozostać dłużna Cece. Cece dała jej dom. Pomoc przy ogarnięciu smrody tej chaty, to jedna z niewielu rzeczy, które Morgan mogła zrobić, żeby jakoś się odwdzięczyć. Tym bardziej, że hajs Cece planowała zainwestować w farmę. A tak się składa, że Morgan znała też zajebistego poganiacza bydła, który mógłby pomóc ogarnąć jakieś krowy.
- Jeżeli umarła tutaj to pewnie tak. Chociaż wolałabym, żeby straszyła na tamtym cmentarzu. – Bo tam Morgan wiedziała, że już nigdy nie pójdzie. Chociaż na tym etapie to pewnie byłaby skłonna uwierzyć, że ta babcia to już nie żyła na tym cmentarzu i przepisała im spadek przez jakieś medium. Pewnie przez Josha, ale jego Morgan nie znała.
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
Spojrzała na nia z ukosa. - A myślisz, że Elżbieta nie miała innego właściciela wcześniej? - Oczywiście, że miała. Cece kradła zwierzaki, które według niej potrzebowały pomocy i dlatego miała ich tyle na swojej farmie. - Spokojnie, ten weterynarz jest ogarnięty. Nawet jeżeli pies ma chip to go po prostu usunie i da inny, taki z Twoimi danymi. Wszystko jest do zrobienia jak sie ma kontakty. - Czyli nielegalnie, ale Cece nigdy się nie uważała za świętą. Jej na sercu leżało dobro zwierząt i jeżeli jakiś zjeb wypuścił takiego pięknego pieska, jak Bezimienny, to znaczy, że jest skurwysynem i nie powinien mieć zwierząt.
- Obrzydliwe - ona absolutnie tego widzieć nie chciała. Nie. Nie ma takiej opcji. Zamknęłaby oczy. Bała się, że taki obraz już na zawsze pozostałby w jej głowie i nie byłaby w stanie się tego wyzbyć. Cece obrzydzała starość. Nie chciała być stara, nie chciała mieć obwisłej skóry, nie chciała chować miętówek w jakieś dziwne miejsca. Nie. To nie wchodziło w grę. Miała nadzieję, że nie dożyje takiego wieku. Chciała umrzeć będąc jeszcze piękną i dość młodą.
Kiwnęła głową, bo rzeczywiście to nie było miejsce na takie rozmowy. Zaplanują sobie święta na chacie. Teraz trzeba było sie zająć tym okropnym miejscem. - Myślisz? To dobrze, bo pewnie mój brat nie miałby czasu nam pomóc, a ojca nie chciałabym prosić. Ma wiele na głowie. - Chociaż on pewnie, by przyleciał żeby im pomóc naprawić co tylko trzeba. Jej tata był super człowiekiem, lepszego nie mogła trafić. Polecała każdemu. - To w takim razie muszę to miejsce sprzedać jak najszybciej. Nie chcę żeby babcia mi wisiała nad głową i budziła w środku nocy - niech spierdala. Może powinna tu jakiegoś księdza zaprosić, ale nie znała żadnego. - Jak w tym Twoim zakładzie pogrzebowym pojawi się jakiś ksiądz to weź od niego numer. Poproszę żeby tu przyszedł i zrobił jakieś egzorcyzmu czy coś... - niech babcia już spada z tego świata. Zostawiła im swoje problemy, teraz one się tym zajmą. No i tak też zrobiły, bo zaczęły tą chatkę czyścić, sprzątać i z każdą godziną wyglądała o wiele lepiej.

2xzt

morgan adler
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
ODPOWIEDZ