Rektor | pianista — lorne bay
49 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Celui qui n'a jamais été seul
Au moins une fois dans sa vie
Seul au fond de son lit
Seul au bout de la nuit
001.
Le désir devient ma prison
Prend le plaisir
C'est si bon de souffrir
Succombe au charme
Donne tes larmes

Leniwy, letni wieczór w australijskiej willi zwiastował wyczekiwany przez Lestata spokój. Od samego rana borykał się z bólami migrenowymi, których nie potrafiły zwalczyć klasycznie używane metody. Chłodne okłady wydawały się bezużyteczne, leki przeciwbólowe zamieniały kłucie w pulsacje, a suche powietrze powodowało dodatkowe uderzenia gorąca utrudniające kojący sen. Zamknięty przez bite sześć godzin w osnutej mrokiem sypialni czuł się jak wrak człowieka, błagając o ukrócenie cierpień. Dopiero około szóstej popołudniu podniósł się z aksamitnej pościeli i odziany w bordową piżamę osłoniętą szlafrokiem zszedł drewnianymi schodami na dół, kierując swoje kroki do kuchni. Do jego uszu dochodziła muzyka klawiszowa, co oznaczało, że Priam znowu trenował przy jego ukochanym, białym fortepianie ustawionym pośrodku salonu.

Po latach nauki chłopak rozkwitał. Jego umiejętności rozwijały się w zatrważającym tempie, a przyzwyczajenia łatwo zastępowały rady starszego mentora. Widział w jego oczach tę wirtuozerską iskrę, zaangażowanie oraz ambicję, której brakowało wielu artystom. Niekiedy zdarzało się że rodzice wykorzystywali swoje pociechy do zdobywania ich upragnionych osiągnięć, co prowadziło do szybkiego wypalenia. W tym wypadku Lloyd-Haskell jawił się jako pan swojego losu i miłośnik pięciolinii, który poświęcał ćwiczeniom więcej czasu, niż powinien. Nawet najlepszym należała się chwila wytchnienia, prawda?

Fontaine włączył ekspres do kawy, pozwalając maszynie pracować. Nie jadł cały dzień, dlatego niezwłocznie wstawił do piekarnika obiad, który zamawiał przez specjalistyczny catering. Zazwyczaj nie miał czasu na gotowanie dla dwojga, a zdrowa alternatywa pojawiająca się pod drzwiami każdego ranka była idealnym rozwiązaniem. Zauważył, że podopieczny również nie ruszył swojego posiłku, co było niezwykle martwiące, a oderwanie od klawiszy nadzwyczaj konieczne. Przeszedł zatem do obszernego, idealnie wysprzątanego salonu i obserwując gwiazdę estrady w szale twórczym podszedł bliżej, delikatnie zaciskając palce na jego ramionach.

— Oszczędzaj plecy. Na garbienie przyjdzie czas, gdy będziesz w moim wieku — odparł na przywitanie, uśmiechając się subtelnie. Spojrzał na wybrany przez Priama utwór, od razu zauważając mankamenty jego dotychczasowej gry, których tym razem postanowił nie komentować.

— Dlaczego nie zjadłeś obiadu? Twoi rodzice posądzą mnie o zaniedbywanie twoich potrzeb — zapytał ze słyszalną w niskim głosie troską. Po chwili westchnął cicho - kierowany korcącą potrzebą - i poprawił palce prawej dłoni chłopaka na klawiaturze, jednocześnie relaksując kciukiem spięte mięśnie pomiędzy obojczykiem a barkiem.


Priam Lloyd-Haskell
powitalny kokos
Lumberjack
brak multikont
pianista, kompozytor — studiuje na james cook university
21 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
One good thing about music, when it hits you, you feel no pain.

Przez oszklone ściany do salonu zaglądały jeszcze promienie słońca, oświetlając go złotym ciepłem. Powoli zbliżał się zachód, na który pewnie wielu mieszkańców kraju czekało z niecierpliwością, biorąc pod uwagę fale upałów. Do pogody w Australii jeszcze do końca się nie przyzwyczaił, chociaż znosił ją dużo lepiej, niż w pierwszym czy drugim roku. Zerwał się rankiem, pełen energii i pojechał na uczelnię, gdzie spędził kilka godzin. Po powrocie miał w planach zajrzeć do Lestata, ale ten spał, a mrok panujący w jego sypialni wskazywał na migrenę. Nawet przez myśl nie przyszło mu, żeby go budzić tylko po to, aby się przywitać i opowiedzieć o kilku plotkach, które usłyszał od innych studentów. To przecież mogło poczekać.

Wziął szybki prysznic, bo cały się kleił od gorąca, panującego na zewnątrz, po czym włożył na siebie wygodne, bawełniane spodnie i białą koszulkę z cienkiego materiału, odsłaniającą mu ramiona. Zakręcił się chwilę w kuchni i nawet sprawdził co dzisiaj na obiad, bo wiedział że powinien dobrze się odżywiać, dbać o siebie i brać witaminy, ale wystarczyło, że zerknął kątem oka na pianino w salonie i zagryzł wargę.

Tylko chwilkę 一 obiecał sobie, zamykając lodówkę. Czasami czuł silną potrzebę zagrania, dotknięcia klawiszy i wsłuchania się w ich dźwięki. Potrafił się zapomnieć, zatracić w chwili, popłynąć w przyjemności jaką dawała mu gra. Czasami miał wrażenie, że jego zmysły są wyostrzone aż za bardzo, że jest tkliwy, zbyt emocjonalny i zbyt impulsywny. Odrobinę brakowało mu cierpliwości, chociaż z każdym dniem starał się ją w sobie wyrobić, bo pośpiech nie zawsze działał na jego korzyść, szczególnie podczas ćwiczeń gry na pianinie.

Usiadł na taborecie, obitym białym, miękkim materiałem i przesunął palcami po pianinie wręcz pieszczotliwie, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Nie wyobrażał sobie życia bez muzyki, bez tworzenia czegoś tak pięknego i dzielenia się tym z innymi. To był sens jego życia.

Po naciśnięciu kilku pierwszych klawiszy czas zaczął płynąć inaczej. Minuty zmieniały się w godziny zdecydowanie zbyt szybko, a on zapomniał o wszystkim oprócz gry. Nic się nie liczyło, nic nie było tak ważne, jak jego palce, sunące po białych i czarnych klawiszach, naciskając je w odpowiedniej kolejności i tempie. Wszystko dla melodii, płynącej po pomieszczeniach tego wielkiego, eleganckiego domu.

Drgnął, czując na ramionach dotyk, którego absolutnie się nie spodziewał. Nie usłyszał zbliżającego się Lestata, a gdyby ten był włamywaczem lub mordercą, to pewnie byłoby już po nim i być może nawet by nie zdążył zauważyć co się właściwie stało.

Odetchnął i drgnął, zatrzymując palce na klawiszach, ale nie odrywając ich. Zwilżył lekko wysuszone wargi, dopiero teraz odczuwając głód i pragnienie, przebijające się do jego świadomości.

Ja… Chciałem zagrać przed obiadem 一 odparł lekko drżącym głosem i odchrząknął, już na pewno wiedzą że powinien zwilżyć gardło. Zerknął na nisko wiszące słońce, zastanawiając się ile minęło właściwie czasu od jego powrotu z uczelni. Prawdopodobnie więcej, niż mu się wydawało. Spojrzał na dłoń Fontaine, którą ten objął jego własną. Był cierpliwy i pozwalał się poprawiać, nawet jeżeli momentami czuł frustrację. Starał się nie dawać tego po sobie poznać, bo na niczym innym mu tak nie zależało, jak na tym, aby się doskonalić, a ufał nauczycielowi, że ten chce dla niego jak najlepiej. Od jakiegoś czasu zauważył jednak, że dotyk mężczyzny sprawia mu przyjemność większą, niż powinien i niż by wypadało. Nie przyznawał się jednak do tego, obawiając się że nie powinien tego odczuwać.

Zmrużył oczy, bo masaż okazał się niezwykle przyjemny, a spięte mięśnie zadowolone, nawet jeżeli obolałe po tak długiej grze. Poddał się temu i rozluźnił dłonie, a palce powoli zsunęły się z odpowiednich klawiszy, prawdopodobnie wdzięczne za przerwę.

Jak się czujesz? Męczy cię migrena? 一 wydusił z siebie, unosząc powieki i przekręcając głowę, żeby wzrokiem odnaleźć twarz stojącego za nim pianisty. Nie mógł nic poradzić na odrobinę zamglone, rozmarzone spojrzenie, ale starał się nie uśmiechać, chociaż wyraz jego twarzy pozostawał łagodny.


Rektor | pianista — lorne bay
49 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Celui qui n'a jamais été seul
Au moins une fois dans sa vie
Seul au fond de son lit
Seul au bout de la nuit

Obchodził się z chłopakiem, jak z kruchym instrumentem. Dbał o jego dłonie, które były napiętymi i gotowymi do działania strunami. Reszta ciała - choćby prosta postawa - przypominała drewnianą kompozycję idealnie wysmuklonych skrzypiec, które niecierpliwie wyczekiwały znaku od dyrygenta. Jednak tego dnia wystarczyło prób, starań oraz symfonii wygrywanych znad czarno-białych klawiszy. Mężczyzna był wymagający, ale nie miał w sobie za grosz bezwzględnego tyrana. Pochylił się nad uczniem, gdy długie palce spoczęły daleko od klawiatury i nałożył na całość drewniane wieko. Każdy potrzebował odpoczynku, nawet wirtuozi.

— Nie bez powodu całodobowo przywdziewam piżamę, prawda? — odpowiedział na pytanie Priama, odsuwając się na krok. Dystans, który ratował przed okrutnym mezaliansem pozwalał im współgrać w pasji do muzyki. Lestat wiedział, że powinna łączyć ich wyłącznie wizja szlifowania nowej gwiazdy estrady muzyki klasycznej, dlatego jako dojrzały i odpowiedzialny człowiek ignorował maślany wzrok chłopca.

Ignorował w bólach.
Cierpiąc, gdy melodie przestawały wibrować pośród ścian ogromnej posiadłości.
Zacisnął usta w wąską linię, odwracając momentalnie wzrok. Przyglądał się meblom, zawieszonym obrazom, drzwiom tarasowym, czemukolwiek.

— Jest lepiej, jeśli pytasz o konkrety. Ból przeszedł parę minut temu i nareszcie mogłem wyjść z kompletnej ciemnicy, przyjrzeć się ostatnim podrygom promieni słońca — westchnął teatralnie, wskazując skinieniem głowy na przepiękny widok za oknem, przypominający impresjonistyczne malowidło wyrwane z dzieł Moneta.

Obszedł biały fortepian, smagając palcami jego metalowe elementy. Dystans między nimi wydłużał się, a dusza Fontaine'a stawała się lżejsza, choć gorejące serce ciężało. Przeszedł salon, podchodząc bliżej sporej wielkości okien. Zamyślony, nie planował dalszych kroków. Pozwalał nieść się tej pustce pozostałej po migrenie, nicości napędzanej zobojętniającymi lekami, które pozwalały na prawidłowe funkcjonowanie.

— Choć tak naprawdę, nie ono rozświetla to pomieszczenie dzień za dniem — odparł melancholijnie, wpatrując się w ciepły, czerwonawy zachód nad horyzontem. Jego palce powędrowały na nieskazitelnie czystą szybę, która dzieliła salon od zdobionego drewnem tarasu oraz basenu, w którym ochładzał ciało podczas dusznych, australijskich wieczorów. Przesunął opuszkami po twardej fakturze, następnie łapiąc za klamkę. Każdy gest Lestata był pełen staroświeckiej gracji, zanikającej wśród dwudziestopierwszowiecznych dżentelmenów. Czasami nazywano go wampirem, ze względu na napiętnowane popkulturą imię. Po uczelni chodziły plotki, jakoby żył setki lat w jednej powłoce, chłonąc wiedzę prosto z biblioteki aleksandryjskiej. Oczytany, wrażliwy na światło, stylem wyrwany ze starych portretów francuskiej śmietanki arystokratycznej, niekiedy żartował o doświadczaniu egzekucji gilotynowych w roli ciekawskiej gawiedzi, gdy rewolucjoniści plądrowali pałac Marii Antoniny.

Wyszedł na zewnątrz, stawiając powolne kroki ku drogim, wygodnym leżakom. Po całym dniu wegetacji musiał przyzwyczaić ciało do funkcjonowania, a stare ścięgna błagały o delikatność. Ułożył się na jednym z siedzisk, z ciężkim westchnieniem poprawiając rozpięty szlafrok po bokach stroju nocnego. Powstrzymywał się, choć natrętne myśli wracały do rozmarzonego wzroku Priama. Jego niewinności, bujnych loków oraz ust wypowiadających najsłodsze zmartwienia o nauczyciela.


Priam Lloyd-Haskell
powitalny kokos
Lumberjack
brak multikont
pianista, kompozytor — studiuje na james cook university
21 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
One good thing about music, when it hits you, you feel no pain.

Zdawał sobie sprawę ze swojej niezdrowej fascynacji i chociaż zazwyczaj dawał radę trzymać swoje emocje na wodzy i nie okazywać ich w zbyt oczywisty sposób, to nie zawsze wychodziło mu to tak, jakby chciał. Był młody, wrażliwy i emocje wylewały się z niego czasami, sprowokowane szczególnie gestami lub słowami, których się nie spodziewał. Reflektował się co prawda, ale dopiero po czasie i po fakcie, więc nieraz widział jak Lestat się wycofuje i go ignoruje, co właściwie go nie dziwiło, chociaż czasami fantazjował o tym, że jednak się nie odsuwa i go nie odtrąca.

Krótko po tym, jak mężczyzna zamknął wieko pianina, Priam powoli się podniósł i leniwie ruszył za nauczycielem, obserwując go i słuchając słów, płynących z jego ust. Starał się zbyt szeroko nie uśmiechać i zachować powagę, nawet jeżeli widział teatralność w jego zachowaniu. Lubił jego melancholie i sposób, w jaki się wyrażał. Robił to zarówno spokojnie, jak i emocjonalnie, inaczej niż wszyscy. Obserwował go z przyjemnością, zaciekawiony co zaraz zrobi lub powie.

Nie on? 一 rzucił, chociaż tak naprawdę nie oczekiwał odpowiedzi. Przystanął kawałek za plecami mężczyzny, splatając dłonie za sobą, na swoich pośladkach. Mimowolnie nie pozwalał im zachować większego dystansu, jakby Lestat przyciągał go, niczym magnes. 一 Myślałem, że to blask słońca jest tu zawsze najjaśniejszy 一 powiedział cicho, obserwując jak naciska klamkę i wchodzi przez oszklone drzwi na taras, aby usadowić się na jednym z leżaków.

Priam przytrzymał drzwi, zanim się zamknęły, po czym jego wzrok również powędrował na niebo, ozdobione barwami zachodzącego słońca. Słyszał już niewybredne żarty i plotki, dotyczące jego relacji z nauczycielem gry na pianinie, ale starał się nimi nie przejmować i nie reagować. Właściwie nie było to wcale takie trudne, bo miał w sobie tyle siły, aby nie poddawać się negatywnym myślom i emocjom. Oprócz tego miał również znajomych, którzy go wspierali i pomagali przetrwać mniej przyjemne chwile. Miał już również fanów, którzy też podbudowywali jego dobre samopoczucie. Przede wszystkim jednak miał Lestata, który wypełniał nie tylko większość jego wolnego czasu, ale i błądził zdecydowanie zbyt często w jego myślach.

Uśmiechnął się lekko, widząc że faktycznie mężczyzna czuje się chyba lepiej, w końcu wyszedł ze swojego pokoju, zdążył rzucić niezrozumiałą dla Priama, ale chyba istotną uwagę, oderwać go od ćwiczeń i przywołać do siebie bez zbędnego wysiłku.

Przesunął spojrzenie na lśniącą taflę wody w basenie i uznał, że to dobry pomysł, aby się orzeźwić. Zdjął koszulkę i rzucił ją na bok, zostając tym samym w spodenkach do kolan. Przemknął obok Lestata na bosaka, miękko i zwinnie, a towarzyszył mu jedynie cichy szelest. Odbił się od brzegu, wybił w górę i zgiął, przebijając powierzchnię wody złożonymi dłońmi i znikając pod powierzchnią na kilka chwil. Chłód był przyjemny, a temperatura w sam raz, aby ciało dobrze zniosło nurkowanie.

Wypłynął na środku basenu, machnął głową, strząsając tym samym krople wody z ciemnych, kręconych włosów i podpłynął do brzegu, zaraz przy leżaku, na którym odpoczywał Fontaine. Krople wody błyszczały lekko, zawieszając się na kosmykach jego włosów, na rzęsach i nosie, spływając po jasnej, gładkiej skórze jego twarzy i szyi.

Woda jest idealna. Przyłączysz się? 一 zapytał, układając ręce na kafelkach okalających basen i podciągając się nieco, aby oprzeć na nich brodę. Przekrzywił lekko głowę i uśmiechnął się odrobinę nieśmiało, ale zachęcająco.


ODPOWIEDZ