zamiast pracować — zdziera kasę z bogatych facetów
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
You're not iconic
You are just like them all
Don't act like you don't know
Tak naprawdę nie miał dzisiaj w planach picia w Shadow - zakładał raczej, że spędzi noc leżąc na kanapie z pizzą i upadlając się jakąś tanią zdobyczą z pobliskiego monopolowego - ale kiedy opuścił mieszkanie swojego dzisiejszego klienta (nienawidził tego słowa; zbyt dobitnie przypominało mu, że zrobił z własnego ciała produkt na sprzedaż) nogi same poniosły go w kierunku owianego złą sławą klubu.
Nawet nie zauważył, kiedy przepuścił większość pieniędzy, które udało mu się dzisiaj zarobić. Wydawanie pieniędzy na alkohol zawsze przychodziło mu nadzwyczaj lekko i bezproblemowo, nawet, jeśli miał świadomość, że właśnie przepuszcza cały swój aktualny dobytek. No cóż... czynsz mógł poczekać, prawda? Chyba nikt tak od razu nie wyrzuci go z mieszkania, jeśli spóźni się z płatnością zaledwie o kilka dni? Zresztą, w tej chwili znajdował się w zbyt głębokim stanie alkoholowego upojenia, by w ogóle pomyśleć o czymś tak dorosłym i odpowiedzialnym jak płacenie czynszu. Będzie się tym martwił jak już wytrzeźwieje a jego zdolności koncentracji wrócą na jakiś bardziej przyzwoity poziom. W tej chwili nie był w stanie skupić się absolutnie na niczym; chwiał się lekko na wysokim, barowym krześle, zaciskając obie dłonie na pustej szklance po whisky. Docierały do niego zaledwie urywki tego, co działo się dookoła, jedynie muzyka przedzierała się do jego umysłu głośno i wyraźnie, z minuty na minutę drażniąc go coraz bardziej i przyprawiając o ćmiący ból głowy.
Poczuł, że musi wyjść stąd w tej chwili. Najlepiej do domu. Problem polegał na tym, że nie miał już pieniędzy na ubera a o pieszej wyprawie nawet nie było mowy - był na to zdecydowanie zbyt pijany. Pozostawało mu jedynie zwrócić się o pomoc do kogoś, kto prawie na pewno mu nie odmówi... ale najpierw musiał wyjść na zewnątrz, bo im dłużej przebywał w głośnym, dusznym pomieszczeniu, tym bardziej robiło mu się słabo.
Świeże powietrze sprawiło, że poczuł się minimalnie lepiej, ale wciąż ledwo trzymał się na nogach. Oparł się o ścianę, po czym sięgnął do tylnej kieszeni po telefon i z trudem, ledwo trafiając w klawisze, wystukał kilka nieskładnych wiadomości do Saula, który aktualnie był mu chyba najbliższy spośród całej rodziny. Podczas pobytu w Kolumbii miał z nim wprawdzie ograniczony kontakt, podobnie jak z resztą rodzeństwa, ale mimo wszystko Zah czuł z nim szczególną więź - być może przez to, że w pewnych kwestiach byli do siebie bardzo podobni? Przed nim jednym nie czuł aż tak silnej potrzeby udawania, że podczas nieobecności w Lorne radził sobie zajebiście i wyszedł na ludzi - i właśnie dlatego Saul wydał mu się jedyną osobą, którą mógł prosić o pomoc w takim stanie.
Chciał schować telefon z powrotem do kieszeni, ale urządzenie wyślizgnęło mu się z ręki i upadło na ziemię, oczywiście ekranem do dołu. Spróbował schylić się, żeby je podnieść, ale siła grawitacji pociągnęła go w dół, skutkiem czego przewrócił się, boleśnie obijając sobie kolana. Udawał, że wcale nie widzi spojrzeń, posyłanych mu przez grupkę ludzi, palących kawałek dalej. Usiadł, ponownie opierając się o ścianę, po czym podniósł telefon - pęknięcie biegnące przez środek szybki jeszcze bardziej zepsuło mu humor.
Kurwa, serio? Czy może być jeszcze gorzej?

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Chciał spać. O dziwo - bo do niedawna rzadko zdarzało mu się spać o tej porze, raczej balował w jakichś klubach, szlajał się ze znajomymi albo nieznajomymi lub dawał komuś dupy. Przez ostatnich kilka miesięcy jednak się bardzo uspokoił i coraz rzadziej mu się zdarzały takie rzeczy - raczej właśnie starał się sypiać nocami i zachowywać jak porządny człowiek. Skłaniał go do tego zresztą nie tylko Sam (którego wzrok wciąż czuł na sobie nawet, kiedy brata nie było w pobliżu), ale też Klaus, któremu Saul chciał być wierny i naprawdę pragnął stworzyć z nim jakiś normalny związek, cokolwiek ta normalność miałaby oznaczać.
Więc tak - Zah go obudził swoimi smsami. Saul spojrzał z niechęcią na ekran, otwierając tylko jedno oko i potrzebując chwili, zanim zrozumiał, co w ogóle czyta - wiadomości młodego były tak nieskładne, że ciężko było cokolwiek z nich zrozumieć.
- Khurwa... - stwierdził i odpisał na smsa, po czym padł na poduszkę z telefonem na brzuchu: oczy same mu się zamknęły. Z trudem otworzył je ponownie, gdy dostał odpowiedź. Skrzywił się mając przed sobą perspektywę odbierania pijanego chłopaka spod klubu, ale z drugiej strony: to był jego brat. Nie mógł go zostawić samopas, kiedy ten prosił o pomoc, tym bardziej, że naprawdę mogło mu się wtedy stać coś złego - a już dość zła wydarzyło się w tej rodzinie. Saul by sobie nie wybaczył, gdyby wybrał sen, a Zah w tym czasie pozostawiony samemu sobie oberwałby kosę albo wpadł pod samochód. Starszy Monroe bywał dupkiem, ale kiedy któreś z rodzeństwa zdecydowało się poprosić go o pomoc, to on się zjawiał.
- Ja pierdolę... - zaklął, odrzucił kołdrę i ubrał się, próbując się jakoś dobudzić. Zastanowił się nad kawą, ale to by zajęło za dużo czasu, więc zrezygnował z tego i wyszedł, zgarniając po drodze kluczyki i kierując się w półśnie do samochodu. Tarł po drodze oczy. Chwilę postał przed wozem, opierając się jedną ręką o jego dach i unosząc głowę, żeby chłodny powiew wiatru go trochę otrzeźwił. Pomogło.
Kilkanaście minut później znalazł się pod klubem, wypatrując w tłumie swojego brata. Z początku go nie widział, bo przed wejściem tłoczyło się sporo osób, ale wreszcie wypatrzył znajomą sylwetkę pod ścianą. Zaparkował niedaleko i podszedł, by ukucnąć przy Zaharielu.
- Hej, młody, żyjesz? - przyjrzał mu się z lekkim niepokojem oceniając, czy na pewno jest tylko pijany, czy może naćpany albo obity.

Zahariel Monroe
zamiast pracować — zdziera kasę z bogatych facetów
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
You're not iconic
You are just like them all
Don't act like you don't know
Przez ciągnące się latami zaburzenia snu i niemal całkowite przestawienie się na nocny tryb funkcjonowania, Zahariel dość często miewał problem z zapamiętaniem, że większość ludzi o takich godzinach zwykle śpi. Niejednokrotnie zdarzyło się, że obudził kogoś niespodziewanym telefonem w środku nocy, bo akurat miał jakąś pilną sprawę, która absolutnie nie mogła poczekać do rana. Cóż - ta konkretna rzeczywiście nie mogła, bo nocowanie pod Shadow, w dodatku w takim stanie, mogłoby się dla niego skończyć nieciekawie. Pomińmy fakt, że w dużej mierze sam był sobie winien, i że w ogóle nie doszłoby do tej sytuacji, gdyby po spotkaniu z klientem grzecznie pojechał do swojego mieszkania, tak, jak początkowo planował.
Czas dłużył mu się niemiłosiernie; miał wrażenie, że od momentu wysłania wiadomości do chwili, kiedy na horyzoncie zamajaczyła mu znajoma sylwetka starszego brata, minęła cała wieczność. Zdążył w międzyczasie wypalić trzy ostatnie papierosy, które mu zostały i chyba właśnie zaczynał tego żałować, bo zrobiło mu się przez to jeszcze bardziej niedobrze. Wybawienie w postaci Saula pojawiło się więc w idealnym momencie.
Przyjechałeś... 一 Tylko tyle był w stanie wyrzucić z siebie na powitanie. W domyśle pozostawało całe mnóstwo innych rzeczy, które cisnęły mu sięna usta - przepraszam, że cię obudziłem, dziękuję, że przyjechałeś, jesteś wspaniałym bratem, ratujesz mi dupę - ale był zdecydowanie zbyt pijany na sformułowanie tego w jakieś sensowne zdanie złożone. Będzie musiał poczekać z tym, dopóki nie wytrzeźwieje - o ile oczywiście cokolwiek będzie pamiętał. 一 Mhm, jeszcze tak 一 odpowiedział cicho, podnosząc nieprzytomny wzrok na twarz Saula. W rzeczywistości czuł się raczej mało żywy i pewnie myślałby, że naprawdę umiera, gdyby nie fakt, że doprowadzał się do takiej ruiny przynajmniej raz w tygodniu i niestety znał ten stan aż za dobrze. 一 Ale chyba nie dam rady wstać. 一 A przynajmniej nie o własnych siłach. Próbował i omal nie wylądował przez to twarzą na ziemi, więc po pierwszej próbie dał sobie spokój. Posiadał jeszcze jakieś nędzne resztki instynktu samozachowawczego, które kazały mu spokojnie siedzieć w miejscu i czekać na pomoc. 一 Rozjebałem telefon 一 dodał jeszcze, iście żałosnym tonem, jakby właśnie to był w tej chwili jego najpoważniejszy problem. Nie bardzo wiedział po co, bo akurat na to Saul pewnie nie będzie w stanie nic mu poradzić.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Domyślał się, że w tym "przyjechałeś" były podziękowania - widział, jak młody wyglądał i wiedział, że jest mu wdzięczny, nie musiał tego dodatkowo usłyszeć. Pokręcił tylko głową na stwierdzenie, że Zah nie da rady wstać sam - to właściwie też było oczywiste, bo wyglądał jak siedem nieszczęść. Dlaczego, do diabła, większość jego braci była wyższa od niego...? Ciężej było ich zbierać z ziemi, a zdarzało się to zaskakująco często. Nie skomentował też na razie rozbicia telefonu: w tym momencie nie mógł nic na to poradzić, ale była to istotna informacja w razie, gdyby trzeba było się zastanawiać, dlaczego młody nie odpisuje albo nie odbiera.
Nie był pewien, czy wieźć go do jego domu, czy do siebie, żeby mieć na niego oko: co prawda sam też bywał w takim stanie, ale to co innego, niż brać odpowiedzialność za brata - a co, jeśli mu się coś stanie, jak będzie sam...?
Chociaż może lepiej zabrać go do niego i zostać z nim, póki nie wydobrzeje na tyle, że będzie w stanie się sam ogarnąć.
- Dobra, chodź - powiedział, zaszedł go od tyłu i wsunął ręce pod jego pachy, żeby go podnieść i odholować do samochodu. Musiało to wyglądać co najmniej dziwnie, o ile nie komicznie - kilka osób patrzyło na nich, pokazywało sobie palcami. Jedni się śmiali, inni zerkali z niepokojem, wyraźnie zastanawiając się, czy przypadkiem nie wzywać ochrony i nie powiedzieć, że tu może się jakieś porwanie odbywa. Ostatecznie jednak - jak to ludzie - tego nie zrobili, bo zwykle tak bywało, że w tłumie nikt nie chciał brać za nic odpowiedzialności i czekał, aż ktoś inny się wychyli. Przy wypadkach to było najgroźniejsze, bo wszyscy tylko stali i patrzyli, dlatego trzeba było wyznaczyć kogoś odpowiedzialnego za konkretne zadania.
Tłum był jednocześnie groźny i czasem pomocny - jak teraz, kiedy nikt nie miał odwagi jednak wezwać ochrony, a Saul mógł spokojnie zapakować brata na tylne siedzenie (nie było to łatwe z człowiekiem, który był prawie bezwładny i większy od niego), po czym wsiąść za kierownicę i ruszyć.
- Tylko mi nie zarzygaj fury - powiedział, zerkając na młodego w lusterku - Jedziemy do ciebie, masz klucze gdzieś w kieszeni, czy zgubiłeś?
Właściwie zgubienie kluczy w takiej sytuacji nie byłoby niczym dziwnym, ale miał nadzieję, że Zah jednak je ma - inaczej nie było sensu do niego jechać, za to trzeba by wymienić zamki w jego chacie.

Zahariel Monroe
zamiast pracować — zdziera kasę z bogatych facetów
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
You're not iconic
You are just like them all
Don't act like you don't know
Pewnie sam uważałby to wszystko za całkiem śmieszne, gdyby obserwował całą sytuację z boku i nie był jej aktywnym uczestnikiem. To znaczy - aktywny to chyba nie do końca trafne słowo, zważywszy, że w chwili obecnej był niemal całkowicie bezwładny i bardziej przypominał zwłoki niż cokolwiek żywego. Pewnie powinno mu być za siebie wstyd, ale już jakiś czas temu pogodził się z przykrą świadomością, że upadł w życiu nisko i najwyraźniej nie jest w stanie się z tego podnieść. Dawno odpuścił sobie próby wyjścia na prostą i powrotu do tego, jaki był przed wyjazdem do Kolumbii, zanim wszystko doszczętnie się zjebało, bo z dwojga złego, już chyba wolał być sprzedajną szmatą i aspirującym alkoholkiem, niż żyć w kłamstwie i udawać kogoś, kim nie był i nigdy nie będzie.
Żałosne, że po alkoholu prawie zawsze zbiera się na takie durne przemyślenia.
Przez chwilę próbował usiedzieć w miarę prosto, ale kiedy tylko Saul ruszył z parkingu, Zah opadł bez życia do pozycji leżącej, rozwalając się na całej długości tylnego siedzenia, mamrocząc pod nosem jakieś niezrozumiałe przekleństwa. Było mu cholernie niewygodnie, ale nie zamierzał narzekać; to wciąż było dużo lepsze niż siedzenie pod Shadow i nieudolne podejmowanie prób ruszenia się z miejsca.
Mam 一 odpowiedział krótko, bo akurat tego jednego był pewien. Nosił je w tylnej kieszeni obcisłych spodni, już od dłuższego czasu uwierały go w lewy pośladek, więc skoro je czuł to znaczy, że wciąż tam były i nigdzie ich nie zgubił. Całe szczęście, bo nie byłby to pierwszy raz - zdarzyło mu się już przejebać klucze od jednej z tych tanich, zapuszczonych nor, w których pomieszkiwał, odkąd wyniósł się z rodzinnego domu. Mimo, że minęło już kilka lat, wciąż miał w pamięci nockę spędzoną na wycieraczce pod drzwiami i dramę z właścicielem mieszkania z samego rana... zdecydowanie wolałby uniknąć powtórki z rozrywki.
Im dłużej jechali, tym bardziej było mu duszno, co niestety wzmagało te cholerne mdłości. Potrzebował powietrza, miał nadzieję, że dzięki temu będzie mu chociaż trochę lepiej, bo naprawdę nie chciał zarzygać Saulowi samochodu.
Mogę otworzyć okno? 一 zapytał, ale ostatecznie na pytaniu się skończyło, bo nie czuł się na siłach, żeby podnieść się na tyle, by faktycznie sobie to okno uchylić. Wziął głębszy wdech, desperacko starając się nie myśleć o tym, że żołądek właśnie wywraca mu się na drugą stronę. Musiał skupić się na czymś innym. Czymkolwiek. 一 Saul? Jak ty to robisz, że... że masz wyjebane? Kiedy wszyscy cię tu znają 一 wypalił niewyraźnie, dosyć nieskładnie i totalnie bez kontekstu, przez co pytanie niekoniecznie mogło okazać się zrozumiałe. Na trzeźwo nigdy się na podobne pytanie nie zdobył, bo bał się, że Saul mógłby to źle odebrać, ale ta kwesta nurtowała go, odkąd tylko dowiedział się, że jego straszy brat dorabia sobie w podobny sposób co on. Różnica polegała na tym, że Zahariel jeszcze nie do końca potrafił mieć gdzieś opinię ludzi - na pewno nie w tym mieście! - a bardzo by chciał. Na pewno wiele by mu to ułatwiło.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
To idealnie, że miał klucze - w takim razie można go było zawieźć do jego domu. Chociaż i tak po drodze stwierdził, że może lepiej, żeby dzisiaj Zah przespał się u niego - własnie to postanowił, więc tak czy inaczej skierował samochód w stronę swojego lokum. Ale skoro klucze były, to nie trzeba było się martwić ewentualnym włamaniem i wymianą zamków.
- Jasne, otwórz - odpowiedział na pytanie, ale widząc, że chłopak się nie ruszył, za to chyba trochę zieleniał na twarzy (nic dziwnego - jechał jak gorzelnia), to Saul otworzył swoje okno, wpuszczając do środka ciepłe wiosenne powietrze.
Drugie pytanie nieco zbiło go z tropu. Spojrzał na brata przez tylne lusterko, nie bardzo wiedząc, o co może chodzić. Zaraz zwrócił wzrok z powrotem na drogę, żeby przypadkiem się nie rozbić, ale teraz zastanawiał się, o co mogło mu chodzić. Czy naprawdę wyglądał, jakby miał wszystko gdzieś? Udawało mu się utrzymywać tę maskę kogoś, kto ma wywalone na wszystko i nie przejmuje się tym, co ludzie pomyślą, co zrobią; czy faktycznie dawał radę utrzymywać siebie w pozycji kogoś, po kim wszystko spływa? To... ciekawe, bo Saul do tej pory sądził, że średnio mu się to udaje i wszyscy i tak widzą, jakim jest słabeuszem i wszystko bierze do siebie - tym bardziej, że generalnie mało nad sobą panował. Tylko teraz rzadziej, niż kiedyś bił się z ludźmi, a częściej odreagowywał płaczem gdzieś w samotności (no i czasami przy Klausie, kiedy się zupełnie łamał i nie dawał sobie rady ze sobą).
Ale czy faktycznie tego dotyczyło pytanie: całokształtu tego, co się wokół działo? Czy może czegoś konkretnego?
- Co masz na myśli? - zapytał w końcu - Na co mam według ciebie wyjebane? No, znają mnie, tak, wiedzą, kim jestem, z jakiej rodziny pochodzę, pewnie wiedzą też o Viper i Isaaku... Nie mam na to wyjebane, tylko udaję, bo jakoś trzeba żyć, nie zmienię tego, skąd jestem, mogę tylko próbować zmienić to, kim przez to jestem. Pracować nad sobą. Nie robiłem tego przez większość życia, ale teraz próbuję, więc tym bardziej przejmowanie się wszystkim nie jest wskazane, bo bym się złamał. Ale nie wiem, czy faktycznie to masz na myśli, czy coś innego...?
Nie wpadł na to, że brat może pytać o jeden z jego zawodów - ten, który wykonywali obaj, jak niedawno się dowiedział. O tym starał się nie myśleć - to też nie było mu obojętne i kiedy się nad tym zastanawiał, to nie znosił samego siebie. Mniej się przejmował zdaniem innych na ten temat, to prawda, ale też to, co ludzie powiedzą było powodem, dla którego nie opowiadał o swoim zajęciu ludziom - wiedzieli jedynie klienci i "współpracownicy"; wszystko to byli ludzie związani z interesem w ten czy inny sposób. Być może ktoś inny się dowiedział, jeśli akurat trafił w sieci na filmy z jego udziałem (być może nawet w tym mieście było takich osób niemało), ale o tym też Saul nie myślał - bo i po co?

Zahariel Monroe
zamiast pracować — zdziera kasę z bogatych facetów
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
You're not iconic
You are just like them all
Don't act like you don't know
W tej chwili można go było wywieźć gdziekolwiek, bo przy obecnym stopniu alkoholowego upojenia było mu to bez różnicy. Kanapa Saula była pewnie równie wygodna co jego własna (a może nawet bardziej, bo stan mebli w mieszkaniu Zaha wołał o pomstę), więc pewnie lepiej, że prześpi się dzisiaj u niego. Miał tylko nadzieję, że z samego rana nie czeka go żadna umoralniająca pogadanka na temat szkodliwości alkoholu i upijania się niemal do nieprzytomności w miejscach publicznych, bo tego by chyba nie zdzierżył. Doskonale wiedział, że ma z tym problem i że to żałosne, nie potrzebował, żeby ktoś dodatkowo zwracał mu uwagę, bo to i tak niczego nie zmieni. Jego silna wola praktycznie nie istniała; już niejednokrotnie obiecywał sobie, że spróbuje odstawić alkohol - jeśli nie całkowicie, to przynajmniej ograniczy go na tyle, żeby móc funkcjonować w miarę normalnie, bez nieustannego przechodzenia od upojenia do kaca bez żadnej przerwy - ale za każdym razem kończyło się na pustych obietnicach, bo paląca potrzeba napicia się okazywała się silniejsza.
Ależ był cholernie głupi! Rzucił bezsensowną, wyrwaną z kontekstu myśl... licząc, że co? Że Saul od razu zrozumie? Że nie będzie drążył? Właściwie sam nie wiedział, po jaką cholerę postanowił wypowiedzieć swoje myśli na głos, ale teraz było już trochę za późno, żeby się wycofać. Przez moment miał ochotę udawać, że przysnął, żeby uciąć temat i nie musieć rozwijać swojej myśli, jednak po chwili uznał, że to bez sensu.
Praca 一 wymamrotał w końcu, przymykając oczy, czując podświadomie, że kiedy wytrzeźwieje, będzie strasznie żałował tej rozmowy. 一 Chodziło mi o twoją pracę. Nie o sklep jubilerski... o to drugie 一 sprecyzował, coby na pewno nie było żadnych wątpliwości. Słowo prostytucja nie chciało mu przejść przez gardło, bo po pierwsze, nie był pewien, czy Saul nie odbierze tego źle i po drugie, nie lubił nazywać rzeczy po imieniu w kontekście swojej osoby (a takie właśnie wyznanie miało paść już za moment), bo wtedy łatwiej mu było oszukiwać się, że wcale nie upadł w życiu aż tak nisko i posiada jeszcze jakieś resztki moralności. 一 Ja... ja robię to samo. 一 Był przekonany, że wyjawia właśnie swój wielki sekret; nie miał pojęcia, że Saul już o wszystkim wiedział. Wydawało mu się, że do tej pory był ostrożny, przez co dość naiwnie pozwolił sobie mieć nadzieję, że informacja o jego sposobie zarabiania nie rozniosła się jeszcze po Lorne. Najwyraźniej nieco się przeliczył. 一 Nie przejmowałem się opinią ludzi, dopóki mieszkałem w Kolumbii. Tutaj nie potrafię. 一 Mówił dość cicho i niewyraźnie, ale przynajmniej tym razem w miarę składnie. Z jednej strony czuł się ekstremalnie zażenowany swoim wyznaniem oraz faktem, że w ogóle wszedł na ten temat, z drugiej jednak, poczuł ulgę na myśl, że wreszcie mógł to z siebie wyrzucić i porozmawiać z kimś, kto - przynajmniej w teorii - nie powinien go oceniać, a zamiast tego okazać zrozumienie. Mimo wszystko z tyłu jego głowy wciąż czaił się niepokój, który sprawił, że żołądek znów podszedł mu do gardła.
Boże, kiedy wreszcie dojedziemy na miejsce?

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Nie, Saul nie zamierzał mu robić pogadanek o szkodliwości alkoholu. Owszem, martwiło go to, że Zah chlał, ale też starszy Monroe nie zdawał sobie sprawy, jak wielki jest to problem. Sądził, że chodzi tu raczej o okazjonalne upijanie się w klubach (co prawda dość często go spod nich zabierał, ale wciąż: myślał, że to jedynie takie okazje, które się po prostu często zdarzają). Nie pomyślał jeszcze o tym, że jego brat może mieć problem alkoholowy, tym bardziej, że sam nie wylewał za kołnierz i w dodatku był ćpunem. Daleki był więc od umoralniających gadek, których sam serdecznie nie znosił (a jednocześnie podświadomie ich pragnął: chciał je słyszeć od Samuela, bo wtedy miał poczucie, że choć trochę obchodzi starszego brata).
Zerknął na Zahariela w lusterku, ale zaraz z powrotem skierował spojrzenie na drogę.
- Nie mam wyjebane - odpowiedział po chwili niższym, cięższym głosem. Nie wiedział, że Zah wie o tym, że obaj się tym zajmują, więc trochę się spiął, ale po chwili odetchnął ciężko, chcąc się w ten sposób trochę rozluźnić. Ostatecznie skoro młody też to robił, to nie będzie go negatywnie oceniał, nie będzie mu robił wyrzutów ani problemów - To też jeden z powodów, dla których znikałem: bo nie mam wyjebane i wolałbym, żeby ludzie w mieście o tym nie plotkowali. Mam jednak wciąż nadzieję, że to nie tak, że każdy nas tu zna - ostatecznie to nie aż tak mała mieścina, żeby wszyscy tu wszystko wiedzieli o wszystkich. Ale jednocześnie z czegoś muszę żyć, to było moim pierwszym zajęciem...
Nie, wcale nie pierwszym, bo najpierw zaczął kraść. Nie zamierzał jednak z tego się zwierzać bratu - wstydził się wszystkich swoich zajęć, poza tymi legalnymi i akceptowalnymi społecznie. Był przestępcą i stanowczo nie materiałem na starszego brata, mimo, że próbował nim być przynajmniej dla części rodzeństwa. Nie był odpowiedzialnym człowiekiem, nie był porządnym obywatelem mimo tego, że próbował teraz na takiego wyrosnąć i wreszcie dojrzeć.
- Nie wiem tak naprawdę, ile osób o mnie wie i wolę się nad tym nie zastanawiać: kto wie, ten wie, na szczęście też ludzie nie są skorzy do chwalenia się tym, że korzystają z takich usług.
Zatrzymał się przed swoim domem i popatrzył znów na brata w lusterku, chcąc mu coś mądrego powiedzieć, jakoś dodać otuchy, ale teraz nie przychodziło mu nic mądrego do głowy, więc po chwili wysiadł, otworzył tylne drzwi i wyciągnął brata z samochodu. Praktycznie zaniósł go do domu, założywszy sobie jego ramię za kark i trzymając go w pasie, położył go na kanapie i rzucił klucze na stół.
- Zaczekaj chwilę, przyniosę ci jakiś koc i poduszkę - powiedział i zniknął na chwilę w swoim pokoju. Wrócił niedługo z pościelą i miską - tę ostatnią postawił na podłodze w zasięgu rąk Zaha - Jeśli będziesz rzygał, to do tego.
Usiadł na krześle, opierając łokcie o kolana i popatrzył na młodego zmartwiony.
- Widzę, że źle się z tym czujesz - powiedział po chwili - A musisz to robić? Nie masz kasy? Jak coś, to ci pomogę, coś tam mam. Niedużo, ale... no, coś mogę skołować. Mogę ci pomóc znaleźć pracę...
Znów pomyślał o tym, jak często zabierał go spod klubów, jak często widział go pijanego. Właściwie, to nie pamiętał już, kiedy ostatnio widział go trzeźwego. Do jego świadomości zaczęła nieśmiało pukać myśl, że może jednak chłopak ma problem z alkoholem, ale wciąż jeszcze ta myśl nie zagnieździła się porządnie w głowie Saula.
- Niedawno się dowiedziałem, że też się tym zajmujesz, nie sądziłem tylko, że wiesz o mnie - powiedział, starając się brzmieć najłagodniej, jak umiał - A dowiedziałem się, bo... no, zaproponowano mi trójkąt, klient powiedział, że ma już na oku innego chłopaka i przesłał mi... twoje zdjęcie. Nie wiedział, że jesteśmy braćmi, ja mu też nie powiedziałem, wymówiłem się, że teraz nie mam ochoty na trójkąty, bo mówił, że ciebie już ma zaklepanego.

Zahariel Monroe
ODPOWIEDZ