Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Przed Angelo Denaro nic się nie ukryje! Nic! Naprawdę jeżeli kiedykolwiek Gabi przyjdzie do głowy szykować dla niego jakąś niespodziankę i jeżeli wtedy jej zachowanie będzie choćby minimalnie odbiegać od tego zwyczajnego, codziennego to on to zauważy w mgnieniu oka. Przecież Gabi nie potrafi kłamać, nie umie za bardzo udawać kogoś, kim nie jest, zazwyczaj wtedy się śmieje albo przygryza wargę, albo unika kontaktu wzrokowego, jest totalną pizdą jeśli chodzi o wszelkie techniki manipulacji i innych oszustw. Cóż, życie z taką dziewczyną teoretycznie powinno być łatwe, skoro można z niej czytać jak z otwartej książki, ale fakty są takie, że do niektórych stron dostęp blokowany jest nawet przed samą autorką, a historia jeszcze się pisze.
Poniekąd cieszyła się, że Valentina poszła spać, bo mogli spędzić ten czas ze sobą. Teraz uświadomiła sobie jak ciężko im będzie znaleźć dla siebie chwilę w ciągu dnia na to, co mieli, kiedy dziewczynki nie było. Przecież ona z nimi już zawsze będzie, zawsze będą musieli skupiać się na tym, żeby to jej potrzeby spełnić na pierwszym miejscu, a dopiero później swoje własne. Skończy się wieczne przytulanie, wieczna atencja ze strony Angelo, którą teraz będzie musiał dzielić na dwie najważniejsze kobiety w jego życiu. Trochę te myśli ją przerażały, kiedy sobie to uświadomiła. Zaraz... Czy ona właśnie została matką, nie będąc matką? Trochę tak, ale i nie. Przecież będzie miała wpływ na życie tej małej dziewczynki czy obie tego chcą, czy nie, ale nigdy nie zastąpi jej matki i nawet nie chce tego robić. Dobrze, że miała czym zajmować głowę, ręce, usta, ciało. Jakże ona tego potrzebowała! W końcu czuła się kompletna, jakby odzyskała część utraconej duszy, albo rękę i nogę, ewentualnie wielki kawał serca został wszyty na miejsce. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu, nawet jeśli staną przed jakimiś trudnościami.
W środku Gabrielle działo się tyle dziwnych rzeczy! Miała ochotę gadać co by chciała zobaczyć, gdzie jechać najpierw, jakie sklepy odwiedzić, co zjeść, ale nie mogła tego z siebie wyrzucić, bo musiała udawać, że jest na niego zła, bo by się za bardzo z siebie cieszył, gdyby nie była. Może to właśnie dlatego była w takim szoku kiedy weszli na terminal i rozglądała się z takim zdziwieniem i lekkim strachem. To już Valentina była zdecydowanie bardziej normalna!
- Nie denerwuję się. Jestem w szoku, jakie to lotnisko jest gigantyczne! Ile tu jest ludzi, w życiu tylu na raz nie widziałam.- wyjaśniła głosem, który faktycznie świadczył o dużym zaskoczeniu. Gabi była teraz takim Tarzanem wyrwanym z dżungli (hehe) i wrzuconym w sam środek wielkiego, zatłoczonego miasta, które nigdy nie śpi i wiecznie coś się dzieje. Nowy Jork w porównaniu do Lorne Bay to było coś abstrakcyjnego. Tych dwóch miast nie można ze sobą w żaden sposób powiązać! Niebo a ziemia! Bardziej, mocniej... Niebo a piekło.
Dlatego tak kurczowo trzymała się Angelo. Nie miała ze sobą swojego telefonu, tak jej się przynajmniej wydawało, bo pewnie jest w jej walizce, ale wizja zgubienia się tutaj i brak kontaktu z kimkolwiek wydawała się straszna niczym z najgorszych koszmarów.
Dlaczego nagle w środku poczuła się tak cholernie spięta, kiedy podeszła do nich strażniczka? Czemu tak się spięła będąc pytaną o zwyczajne, prozaiczne rzeczy?
Odpowiedź jest bardzo prosta, choć ona nie do końca zdaje sobie z tego sprawę.
Cały czas gdzieś z tyłu głowy miała wspomnienia z tego, jak zostali rzuceni na glebę po powrocie do Australii, jak zakuto ich w kajdanki, rozdzielono i przesłuchiwano. Niewiele brakowało, a oblałaby się zimnym potem z tego zdenerwowania i wyszło jak wyszło. Wszystko przez nią... Z jej winy i przez jej stres zostali zgarnięci na kontrolę osobistą. Sprawdzanie dokumentów przez kobietę wydawało się trwać wiecznie, jakby szukała jakichś oznak fałszerstwa czy czegoś podobnego, co wzbudziło w Gabi jeszcze większy niepokój, więc mocniej zacisnęła się wokół ramienia ukochanego, dosłownie się w niego wlepiając.
Kiedy zaproszono ich do osobnego pomieszczenia blondynka mało nie wyzionęła ducha, zerkając na Angelo w poszukiwaniu ratunku. Nie rozumiała, dlaczego on jest taki spokojny, przecież to znowu się działo! Znowu mieli do nich jakiś problem, a ona się z tym w ogóle nie zgadzała.
Oczy jej się zrobiły wielkie jak spodki, kiedy oznajmiono jej, że zostaje rozdzielona od Angelo i Valentiny, zbladła, zrobiła się biała jak ściana jakby ktoś wyssał z niej całą krew. Odsunęła się od ukochanego, niechętnie rozluźniając chwyt i ciągnąc za sobą swoją walizkę, ociężałym i powolnym krokiem ruszyła we wskazanym kierunku. Odwróciła się przez ramię, żeby spojrzeć na Angelo, jakby patrzyła na niego ostatni raz, jakby już nigdy więcej nie mieli się zobaczyć. Miała mroczki przed oczami, znowu im to robili, tylko tym razem bardziej taktownie i delikatnie.
Działała jak na automacie wykonując polecenia. Położyła swój bagaż na taśmie, kompletnie nie mając pojęcia co zostało dla niej spakowane. Walizka była mała, taka, że wystarczy jej ubrań na góra trzy, może cztery dni. Zaschło jej w ustach kiedy torba jechała na taśmie do prześwietlenia.
- Przylecieliśmy z Londynu proszę Pani.- wyrzuciła, zbierając w sobie całą odwagę, jaką miała, bo czuła się naprawdę niekomfortowo. Oparła się rękami o metalowy blat, ale zaraz poproszono ją by niczego nie dotykała, więc musiała się cofnąć o krok, lekko ogłupiała takim traktowaniem. Najgorzej, że z nerwów strasznie zachciało jej się siku, więc skrzyżowała nogi, mocno zaciskając uda. Zwykle w takich sytuacjach ludzie podejrzewani są o to, że przemycają w odbycie woreczki z narkotykami i pewnie tu nie było inaczej.
- Nie pakowałam się sama, zrobił to mój partner kiedy spałam.- no to akurat była prawda, nie skłamała, więc w tej kwestii czuła się swobodna.
- Nie wydaje mi się, żeby w mojej walizce było coś, co nienależny do mnie. I tak jak powiedziałam, Ares Kennedy jest moim mężczyzną, partnerem, może nawet kiedyś przyszłym mężem, jeśli z nim wytrzymam.- starała się zażartować, żeby rozluźnić atmosferę, ale babka tylko na nią łypnęła spod byka, uznając to za nieśmieszne i przez to bardziej podejrzliwie patrzyła na blondynkę.
Starała się oddychać, ale nie było to łatwe, to wszystko ciągnęło się jak flaki z olejem, wnet do pomieszczenia weszła kolejna osoba, zamieniła kilka słów z osobą, która sprawdzała Gabi i dopiero się zaczęło... Zimne dreszcze biegały po jej ciele, czuła zbliżający się atak paniki.
- Dlaczego uważa Pani, że potrzebuję pomocy? Dlaczego za każdym razem muszę wszystkim tłumaczyć, że jestem z Aresem z własnej woli? Dlaczego oceniacie ludzi po wyglądzie, to jest okropne. To tak jakby panią osądzać o to, że nosi pani przy sobie narkotyki, bo jest pani ciemnoskóra. Valentina to córka Aresa, przyleciała z nim z Australii do Londynu, zrobili mi niespodziankę. Nie interesuje mnie to, o co Ares Kennedy BYŁ oskarżony, został uniewinniony ze wszystkich zarzutów i to nie powinno absolutnie zaważyć na tym czy zostaniemy wpuszczeni do USA, czy też nie. Czy to nie tutaj jest tak, że prawo jest dla was najważniejsze i nie panuje przeświadczenie, że człowiek jest niewinny, dopóki mu się tej winy nie udowodni?
Ktoś tu odzyskał pewność siebie! Nikt nie będzie atakować bezpodstawnie jej faceta. Nawet nasza słodka Gabi się rozluźniła, zapomniała, że chce siku i stanęła dumna, patrząc z irytacją na strażniczkę. Jasne, rozumiała, że to jej praca i musi wykonywać obowiązki, ale no dajcie spokój. Panna Glass się odpaliła jak fajerwerki na 4 lipca. Chyba jednak miała w sobie sporo z prawniczki! Mina jednak jej zrzedła kiedy zobaczyła co w ręku trzyma facet, który kontrolował jej bagaż. Otworzyła usta ze zdziwienia, zrobiła wielkie oczy i znowu zbladła.
Zabije go gołymi rękami, po jakie licho pakował TO do walizki?! I jakim cudem TO znalazł?! Boże... On wie. On wie co ja z tym robiłam, ale wstyd, ja pierdole... Chcę wracać do Londynu.- pomyślała bardzo optymistycznie. Zrobiła się calutka czerwona i kompletnie się zmieszała, zwłaszcza przez minę strażnika. Paskudny był ten jego uśmieszek, ale pewnie nie takie rzeczy znajdował w ludzkich bagażach. Nerwowym gestem odgarnęła włosy za ucho.
- Słucham? Na jakiej podstawie mam być prześwietlana? Dlaczego niby mam się rozbierać? O nie, nic z tego. Nie rozbiorę się przy obcym mężczyźnie.- zaplotła ręce na klatce piersiowej. Wyglądało to tak jakby coś ukrywała i nie chciała współpracować, co oczywiście zostało jej powiedziane, wyjaśnione zostały również konsekwencje braku tej współpracy, więc wściekła i zawstydzona jednak się rozebrała, uświadamiając sobie, że Angelo ubrał jej ładną, koronkową, białą bieliznę. Ależ to było żenujące i na dodatek było jej zimno, ale podjęła współpracę z tymi ludźmi. Umierała ze wstydu i było jej dziwnie, że jest posądzana o przemyt narkotyków. Już nie chciała tu być, chciała wracać. Pierwsze wrażenie dotyczące USA zostało zrobione i kiepsko będzie się pozbyć tego gorzkiego smaku z ust. Okazało się oczywiście, że Gabi jest czysta! Pozwolono jej się ubrać, na szczęście nie było to zbyt skomplikowane, ale była zła i nie mogła trafić nową w dziurę w spodniach i się wkurzała, prawie się wywalając.
Co śmieszne, przyszli jeszcze goście z psami poszukującymi materiałów wybuchowych i narkotyków. Gabi miała ochotę pogłaskać pieski, bo były słodkie i kochane i machały ogonkami, ale niestety nie pozwolono jej na kontakt informując, że zwierzęta są w pracy i niestety nie mogą wchodzić w interakcje z ludźmi.
Cały ten czas zastanawiała się co teraz przechodzi Angelo i Valentina, jakie pytania im zajmują, czy ich też rozebrali i prześcielili. Zaczęła się poważnie martwić tym nieszczęsnym przesłuchaniem, na które mieli ich zabrać. Nastolatka była dość mocno zdziwiona zmianą zachowania strażników, nagle wszyscy zaczęli chodzić wokół niej na paluszkach, nawet pozwolono jej jednak pogłaskać pieski i poinformowano ją, że może iść. Patrzyła na nich jak na kosmitów, nie mogąc za bardzo połączyć kropek. Wyprowadzili ją z pomieszczenia a później prosto do Angelo. Kiedy go zobaczyła mało się nie przwrwóciła, a serce jej się ścisnęło na widok smutnej i płaczącej Valentiny. Co ona musiała przeżyć? Jak bardzo musiała się bać!
Momentalnie wlepiła się w ukochanego, w końcu czując się bezpieczna, i ten pocałunek w czoło totalnie ją rozczulił, kochała gdy to robił.
- W porządku, ale tego co było w walizce to ci nie wybaczę do końca życia.- mówiąc to ugryzła go mocno w ramię, przez ubranie. Niech wie, że jest zażenowana i zła, na dodatek było jej wstyd przed nim. Ona chyba nigdy się nie nauczy niewstydzić, ale to było takie żenujące.
- Do widzenia, miłej pracy.- Gabi rzuciła przepraszająco do strażników, którzy zostali zgromieni przez Angelo i mogli teraz spokojnie iść w kierunku wyjścia z hali odlotów. Ciekawa była czy czeka na nich jakaś wypasiona limuzyna, czy może pojadą słynną żółtą taksówką! Miała nadzieje, że to drugie, bo chciała się taką przejechać.
Nie za bardzo wyłapała to o czym mówi Valentina, bo było dość głośno a jej włoski nie jest najlepszy, Ale Angelo wydawał się być zadowolony.
- W porządku, ale nienawidzę lotnisk, serio. Mam chyba jakąś traumę po tym co nam zrobili w Australii.- westchnęła wlepiając się w niego mocniej. Droga była długa i kręta, aż dziwne, że nie było tu takich pasów a'la ruchomych schodów, które przemieszczają ludzi z punktu a do b.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Cała ta. farsa nie skończyłaby się dobrze, gdyby nie wpływy jego brata w tym mieście. Angelo nie wiedział, że rzucenie jego nazwiskiem pomoże. Raczej spodziewał się, że strażnik wykona gdzieś telefon, ten ktoś wykona dalej i informacje dotrą do Francesco, który po prostu pociągnie za odpowiednie sznurki i tyle. Chyba go nie doceniał, czyżby braciszek rozrósł się bardziej niż się tego Angelo spodziewał? Wielce prawdopodobne, bo ten pajac zawsze miał łeb do interesów. Miał jebany gadane, potrafiłby wcisnąć zapewne nawet jakiemuś żydowi, że Hitler był dobry. Tak, czy inaczej, dobrze, że się udało i nie musieli spędzać na tym cholernym lotnisku kolejnych dodatkowych godzin. Denaro zdawał sobie sprawę, że to co się stało z Australii po powrocie z Sycylii będzie się za nim ciągnęło jeszcze długo, lotniska będą nieprzychylne, a takich sytuacji zdarzy się jeszcze wiele. Bardzo niedobrze się stało, bo musiał być teraz bardziej uważny niż dotychczas, a to jest cholera problem przy takich sprawach, jakie ma do załatwienia.
Tak, czy inaczej finał był dobry. Angelo nawet nie chciał myśleć ile strachu (i na pewno wstydu) najadła się Gabrielle Glass, będąc kompletnie odizolowana i po raz kolejny przechodząc dokładnie to samo. Będzie się musiała dziewczyna przyzwyczaić i z każdym kolejnym razem będzie jej łatwiej, był tego pewien. Wolałby, żeby tych kolejnych razy nie było, ale wiadomo jak jest.
Uśmiechnął się nagle w swój firmowy, diabelski sposób, nawet nie czując tego ugryzienia. Nie ruszyło go, bo po pierwsze, wgryzała się przez kilka warstw ubrań, a po drugie... gdzie ta kupa mięśni to poczuje? Zaśmiał się cicho, krótko, pacając ją po głowie otwartą głową dwa racy pac pac.
- No już chihuahua, już, bo sobie te piękne ząbki stępisz. - Rzucił rozbawiony, na co i Valentine się cicho zaśmiała pod jego płaszczem. - Oboje doskonale wiemy, że już mi to wybaczyłaś. Chciałbym zobaczyć minę tego gościa na prześwietleniu i w sumie twoją też... opowiesz mi jak to wyglądało? Nie patrz tak na mnie. Zabrałem to, bo stwierdziłem, że to twój nowy przyjaciel i pewnie chcesz go mieć przy sobie. Z resztą, możemy wykorzystać go do wspólnej zabawy. - Mówił wesoło, gdy szli w końcu dalej. Valentine zaciekawiła się jego słowami.
- Ty nadal bawisz się zabawkami? - Rzuciła trochę krzywo do Gabrielle, na co Angelo zdusił śmiech.
- A czemu nie? W każdym wieku można się bawić, tylko w każdym wieku są inne zabawki. Ja na przykład mam jedną w garażu, fajnie się nią jeździ i bawi co? - Angelo zerknął z góry na córkę, której od razu się oczy roziskrzyły.
- Tak! - Aż podskoczyła. Miłość do szybkiej jazdy chyba też po nim odziedziczyła...
Zatrzymali się jeszcze do jednej kontroli paszportowej, na której poszło już dużo sprawniej. Gabi przepuścili od razu, ale jego i Valentine zatrzymali na dłuższą rozmowę i sprawdzali wszystkie dokumenty. Nie dyskutował, wiedząc, że muszą to wszystko sprawdzić. Musiał wisieć im w systemie. Tym razem jednak strażnik był dosyć miły i rozmowa poszła dość sprawnie. Po kilku minutach dołączył z córką do Gabi po stornie granicy USA, uśmiechając się do niej szeroko.
- No. To witamy w stanach! Gotowe na przygodę? - Spytał obu dziewczyn, Valentine znowu podskoczyła rozemocjonowana, mówiąc, że jest bardzo bardzo gotowa i nie może się doczekać. Tak więc ruszyli w stronę wyjścia, rozglądając za Francesco. Miał na nich czekać...
I czekał.
Franek musiał przywitać swoich gości z przytupem. Ubrany był w czerwony garnitur, srebrny krawat, srebrne buty, a na głowie miał czerwoną czapkę mikołaja. Stał ze świąteczną skarpetą w ręku pod wielkim napisem "Kierunek Biegun północny". Nie dało się go nie zauważyć, bo na znaku widniała lodowa strzałka, która świeciła, wskazując na niego z góry. Uśmiechał się szeroko dostrzegając braciszka, jego córkę i...
- NA BRODĘ MERLINA CZY TO GABRIELLE GLASS?! - Wrzasnął chyba na całą halę zaskoczony jej widokiem i pojebał już niespodziankę, po prostu ruszając na swoich gości z otwartymi ramionami. Dopadł wpierw nastolatkę, chwycił ją w ramiona, podniósł nad podłogę i okręcił się z nią w kółko, krzycząc:
- JA CIĘ KRĘCĘ GABI! GABI! - Śmiał się, odstawiając ją na miejsce i chwycił ją za policzki, całując prosto w usta. Przeciągle, robiąc charakterystyczne "muach!" na sam koniec. Roześmiał się i puścił jej policzki, kręcąc głową.
- Nie wierzę, ale niespodzianka! Walić święta, najlepszy prezent przybył! ... Ares... Ares ty chory cepie, jak dobrze widzieć, że poszedłeś po rozum do głowy! - Pokręcił głową, nie mogąc uwierzyć w to co widzi i puścił w końcu Gabrielle, zerkając na dziewczynkę.
- A ty musisz być Valentine? Cześć, jestem wujek Francesco, najlepszy jakiego miałaś i będziesz miała do końca życia! Możesz mówić mi Franek. Tytuł najlepszego wujka w mojej obecności możesz pomijać.- Machnął ręką i wyciągnął w jej stronę dłoń, żeby sobie ją uścisnęła, bo przecież halo! Szanowana córka jego brata, księżniczka rodziny Denaro! Valentine śmiała się, patrząc na ojca niepewnie, ale ten. tylko kiwał głową na debilizm swojego brata, chowając twarz w dłoniach. Valentine uścisnęła dłoń Franka i uniosła wysoko podbródek.
- Dobra najlepszy wujku na świecie. To znaczy Franek! Tak to ja Valentine. - Dziewczynka od razu złapała z nim vice.
- Oh wow, mówisz po Angielsku, świetnie, mądra dziewczynka. A więc to zaszczyt cię w końcu poznać. - Potrząsnął jej dłonią, a gdy ją puścił, poczochrał lekko jej włosy. Valentine zaśmiała się cicho.
- Ekhem.- Odchrząknął Angelo.
- Ach tak... ty. - Wywrócił oczami młodszy z braci, po czym roześmiał się krótko i przytulił brata, klepiąc go po plecach. - Dobrze cię widzieć staruchu... nawet nie wiesz jak się cieszę, że ogarnąłeś dupę... - Wycałował go po policzkach trzy razy, po czym spojrzał mu prosto w oczy. - Ty wiesz, że masz siwego włosa?
- Spierdalaj. Ciebie też dobrze widzieć. - Na co Franek roześmiał się i odsunął, podnosząc z ziemi skarpetę, którą upuścił w ekscytacji.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj słoneczko, ale to nic... - Rzucił do Gabi, sięgając do worka. - Mam nadzieję, że podróż minęła wam szybko i miło na pokładzie mojej bestyjki... O tu mam coś dla was na start. - Wyciągnął z worka czapkę mikołaja i założył ją Valentine na głowę, wyciągnął też drugą i założył Gabi. - A ty nie dostaniesz. Za karę. - Rzucił do Angelo, mając na myśli całą sytuację z Gabi. - Jestem po twojej stronie. - Rzucił przez ramię do Australijki. Miał przygotowane dwie czapki, a z racji tego, że Gabi przybyła, cóż... wyciągnął z worka patyka i podarował go Angelo z pełnym z siebie zadowoleniem i szerokim uśmieszkiem.
- Ty jesteś chory na łeb. - Angelo zdzielił go tym patykiem po łbie, na co obydwaj się zaśmiali. Franek sięgnął do skarpety, z której wyjął coś jeszcze. Różowe, puchate rękawiczki, które dał dla Valentine.
- Proszę, żeby ci rączki u nas nie zmarzły. - Dziewczynka podziękowała Frankowi, przytulając się do niego, podobał jej się prezent. - A ty już swój dostałeś, nie czekaj. - Rzucił spojrzenie Angelo, ale zanurkował do skarpety i tak, z której wyjął czarną, cienką bransoletę. - Klucz do mojej chaty. Załóż to na łapsko i lepiej nie zgub, bo cię nie stać na nową. - Angelo zrobił co brat kazał.
- Przepraszam, że nic dla ciebie nie mam, to znaczy mam, siebie! - Rzucił do Gabi i uścisnął ją mocno po raz kolejny. Prawie ją dusząc.
- Dobra Familia, skoro już się powitaliśmy, to chyba czas się zbierać. Pojedziemy do mnie, ugościmy się, a później skoczymy na mały tour! Co wy na to?- Klasnął w dłonie. Angelo wykorzystał chwilę jego nieuwagi i ściągnął mu z głowy czapkę, którą nałożył sobie na głowę pospiesznie. Francesco krzyknął krótkie "EJ!", ale nie mógł dosięgnąć do głowy brata, bo ten go blokował.
-Oddawaj złodzieju, bo będziesz spał na wycieraczce! - Zezłościł się młodszy z Denaro.
-No ale w czym problem? No chodź, weź sobie! - Angelo miał ubaw, że Franek nie może dosięgnąć czapki i śmiał się w głos. Lubił mu dokuczać, to się nigdy nie zmieni.
Największy ubaw to chyba miała Valentine, która wsunęła nowe rękawiczki na dłonie i śmiała się widząc jak ojciec z wujkiem zachowują się ze sobą. Klaskała w te puchate rękawiczki i śmiała się wesoło. Gabi chyba pierwszy raz miała okazję ją taką oglądać.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Na wiele rzeczy ludzie się uodporniają, na kiepskie traktowanie na lotniskach też pewnie się da, ale to był już drugi raz kiedy czuła się okropnie w trakcie podróży z Angelo i drugi raz te doświadczenia były naprawdę przykre. Już by chyba wolała mu obciągać przed dziesięcioma stewkami niż przechodzić przez to co jej zrobili, mimo iż byli bardzo uprzejmi.
Czy Angelo nazwał ją właśnie per Chihuahua? I poklepał ją jak szczeniaczka po głowie? Dosłownie się w niej zagotowało. W ogóle nie brał jej na poważnie, lekceważył ją strasznie, czego bardzo, ale to bardzo nie lubiła już od najmłodszych lat. Wszyscy wiecznie w jej otoczeniu myśleli, że skoro jest taka śliczna i słodka to pewnie jest głupia i nieporadna i we wszystkim trzeba jej pomagać na dodatek nikt nie brał jej na poważnie. Na całe szczęście Angelo za głupią ją nie miał, ale faktycznie czasami to lekceważenie jej słów i poddawanie w wątpliwość tego co mówiła strasznie ją denerwowało.
Zgromiła mężczyznę spojrzeniem bazyliszka. Dlaczego kiedy wszystko już szło dobrze on musiał wszystko psuć? W sensie teraz była ogólnie pod wpływem skrajnych emocji, które bombardowały ją z każdej strony i dosłownie wszystko mogło być zapalnikiem dlatego musiała postąpić dorośle, a nie jak ostatnia pizda, co było bardzo trudne do zrobienia. Wzięła kilka głębokich oddechów starając się uspokoić, ugłaskać bestię, która się w niej budziła, taką, która jest rządna krwi, albo chociaż złapania za kłaki i dobitnego uświadomienia, że jej się nie lekceważy.
Dla swojego i jego bezpieczeństwa przestała się tak do niego kleić i odsunęła się trochę, ale nadal trzymała go pod ramię. Jej palce mocniej zaciskały się na walizce, którą ciągnęła, jakby była jej kulą u nogi.
- Jego mina była obrzydliwa, a swoją traumę zostawię dla siebie. Będziesz żyć w błogiej nieświadomości Cane Corso.- skoro on ją porównał do psa to i ona jego musiała, a doskonale wiedziała, że ta rasa pochodzi z Włoch, jest silna i bywa agresywna, jeśli nie jest dobrze poprowadzona.
Musiała mu się odgryźć, ale przy tym posłała mu najsłodszy uśmiech, jaki miała w swoim asortymencie i zatrzepotała uroczo rzęsami, które całkiem niedawno dała sobie pięknie zrobić. Nie skomentowała jego słów dotyczących wspólnej zabawy, dla niej to było ekstremalnie zawstydzające, że on wiedział co z tym robiła kiedy nie byli razem. Ta dziewczyna to się chyba nigdy nie nauczy, że to wszystko jest normalne i nie trzeba się ograniczać czy krępować własnymi fizycznymi potrzebami. Niereformowalna! Chyba musi wrócić na kurs doszkalający do Angelo. Posłuchała krótkiej wymiany zdań ojca z córką i pokręciła głową z niedowierzaniem. To we trójkę uwielbiali szybką jazdę fajnymi furami. Gabi mogłaby się założyć, o co tylko chcecie, że Angelo NIGDY nie pozwoli jej zabrać Valentiny ze sobą w podróż samochodem. Wygrałaby ze stu procentową pewnością to o co się założyła. Dość szybko doszli do kolejnej kontroli paszportowej, Gabi znów złapał stres, ale tym razem niepotrzebny, bo ona przeszła przez to sprawnie. Musiała jedynie teraz cierpliwie poczekać aż jej włoska część rodzinki do niej dojdzie. W sumie to zaczęła się lekko denerwować, bo te minuty wlokły się strasznie. Odetchnęła z ulgą widząc, że oboje zmierzają w jej kierunku, dopiero wtedy mogła się uśmiechnąć i spuścić parę, rozluźnić się i ucieszyć z tego, że to będą najlepsze święta w jej życiu, choć tym razem bez matki, której już nie miała i bez ojca, którego pewnie też bezpowrotnie straciła.
- Bardziej już nie będę. Franek wie, że mnie tu porwałeś? Jasne, że wie... Wy sobie wszystko mówicie.- westchnęła, sama sobie odpowiadając na pytanie i zaśmiała się pod nosem. Ciekawe czy swoje życie seksualne też tak szczegółowo obgadywali jak wszystko inne.
Blondynka poprawiła włosy nim drzwi terminala się rozsunęły i mogli przez nie przejść. Natychmiast uderzył ją zaskakujący widok. Oczy jej się zrobiły wielkie jak spodki. Franek wyglądał jak zmodyfikowana wersja Świętego Mikołaja. I ten świecący znak! Gabi miała ochotę parsknąć śmiechem, ale nie zdążyła tego zrobić, a i odpowiedź na jej pytanie właśnie teraz została udzielona. Jejku, jaką ona dziką radość poczuła na widok tej przystojnej buźki Francesco! Coś w niej wybuchło, to była mała erupcja wulkanu szczęścia. Puściła swoją walizkę, która upadła z hukiem i dosłownie z piskiem szczęścia ruszyła na mężczyznę w tym samym momencie, w którym zrobił to on i tak się pięknie zgrali, że ona podskoczyła a on ją dosłownie porwał w ramiona odrywając dziewczynę od ziemii i zaczął się tak fajnie kręcić! Ludzie na nich patrzyli i mieli takie: awww.... Pewnie bardzo się kochają i widzą się pierwszy raz po długim czasie! Taka była prawda, Gabi kocha Franka bardzo mocno, ale nie tak jak Angelo, to inny rodzaj miłości. Niby miłość to miłość, ale nie do końca, bo dla niej ona ma różne oblicza.
- FRANEK! FRANUŚ! FRANULEK!- śmiała się razem z nim, tak szczerze i radośnie, aż wypieków na policzkach dostała, aż tu nagle BUM! Stopy znów stały na posadzce a młodszy Denaro złapał ją za policzki i bezceremonialnie pocałował w usta z takim śmiesznym mlaśnięciem. Czy była zdziwiona? Troszkę tak! Ale bardziej rozbawiona! Patrzyła na niego tymi roziskrzonymi oczętami, pełnymi ciepła i radości, że nawet nie miała serca go za to zwymyślać. Ba, nawet nie chciała!
- Tak się cieszę, że cię widzę! Nie masz pojęcia co przeszłam... Obronisz mnie przed nim prawda? On mnie porwał i przetrzymywał i....- urwała, uznając, że to nie jest odpowiedni czas i miejsce na tego typu wyznania, ale w sumie co się mogło stać? Już ich tu wpuścili, nikt za bardzo nie kontrolował już tego co się dzieje na wyjściu z terminalu. Gabi sama położyła ręce na policzkach Franka i go po nich pogłaskała. To było takie miłe, że powiedział, iż ona jest dla niego prezentem! Jak nie kochać tego błazna? Nie da się.
Zaskakujące, ale Gabi nie patrzyła na Angelo, obserwowała jak Franek wita się ze swoją bratanicą, jak mówi do niej po włosku, jak wymieniają uprzejmości.
Biedny starszy Denaro musiał czuć się pominięty, bo zwrócił na siebie uwagę młodszego brata cichym (wcale nie) odchrząknięciem. To było takie śmieszne, że Gabi nie mogła się powstrzymać i parsknęła widząc jak dwa wielkie chłopy się witają i pokręciła głową z niedowierzaniem. Jak ona ich obu kocha to tylko na sama wie!
- Ja tam widziałam na tej głowie nawet kilka siwych, nie tylko jednego...- nie mogła się powstrzymać, ale oby to nie okazało się błędem i żeby Angelo nie odgryzł jej się INNYM komentarzem dotyczącym włosów, chociaż w sumie to by było całkiem zabawne, bo tylko oni wiedzieliby, o co chodzi.
Co ten Franek kombinował? Aż trudno uwierzyć, że chłop się tak zajarał! Ale przez to Gabi też się zajarała, jej się takie emocje mocno udzielają i chyba zapomniała o nieprzyjemnościach związanych z przetrzepaniem jej na lotnisku. Obserwowała Franka, jak schyla się po skarpetę, grzebie w niej i wyciąga czapki Mikołaja.
Uśmiechnęła się od ucha do ucha widząc jak Valentina się z tego cieszy, jak jej oczka błyszczą, jakie rumiane zrobiły się jej policzki. To było słodkie! Zaraz i ona dostała czapkę, a Angelo mógł się jedynie obejść smakiem.
- Nie ty jeden się nie spodziewałeś, serio... Miałam w planach zjedzenie całego pudełka lodów miętowych z czekoladą, obejrzenie Home Alone i pójście spać, ale jakiś człowiek zrobił mi zastrzyk... Resztę historii znasz.- zaśmiała się. Dobrze, że był po jej stronie! Zbiła sobie z Frankiem piąteczkę, poprawiła czapkę na głowie, tak że lekko ją przekrzywiła na bok, żeby wyglądać bardziej nonszalancko i pstryknęła Franka w jego pompon przy czapce, śmiejąc się przy tym. Tu się działy bardzo dziwne rzeczy, ale te rękawiczki dla Valentine były słodkie! Trochę jej zazdrościła, ale w taki pozytywny sposób!
- Jesteś najlepszym prezentem pod słońcem, lepszego nie mogłam sobie wymarzyć na te święta. Was dwóch razem.- w końcu zerknęła na Angelo i uśmiechnęła się rozczulona. Trochę się zapomniała, bo zabrzmiało to... No cóż, biorąc pod uwagę ich wspólną historię, dość dwuznacznie. Kiedy Franek ją przytulił prawie zgniatając tymi wielkimi łapskami, zamachała bezradnie rękami, poczuła jakby z płuc wyciskał jej całe powietrze, ale nie mogła przestać się śmiać.
- A zbierzesz nas do Rockefeller Center na łyżwy Franuś? Proooooszę....- Gabi zrobiła słodką minkę, której nie dało się odmówić, ale ten jej uroczy teatrzyk przerwał Angelo, kradnąc bratu z głowy czapkę Mikołaja i zaczęli się o nią przepychać jak takie duże dzieci. Ależ ona uwielbiała jak byli tacy beztroscy! Najbardziej na świecie właśnie lubiła takie momenty. I jeszcze Valentina się tak cieszyła! Chyba w tej chwili pierwszy raz poczuła, że faktycznie zaczynają tworzyć troszkę dziwną rodzinkę. Ona już zawsze chciała oglądać ten uśmiech na twarzy dziewczynki i postanowiła sobie, że zrobi wszystko, żeby gościł częściej na jej ustach.
- Chodźcie już, bo ludzie się dziwnie gapią. Jezu uważaj, nie uderz go w oko!- zaśmiała się widząc, że tam już pięści idą w ruch. Szybko wcisnęła się między przepychających się chłopców, tak chłopców, tworząc między nimi barierę ze swojego ciała, była teraz w apetycznej kanapce. Pośladkami wciskała się w Angelo, a biustem przylegała do klatki piersiowej Franka.
- No już chłopcy, bądźcie grzeczni, bo Mikołaj do was nie przyjdzie.- zagroziła z rozbawieniem i spojrzała najpierw na Franka, a później przez ramię na Angelo, uśmiechając się jakoś tak zagadkowo. Ciekawe co miała na myśli!
Dobrze, że się ogarnęli i w końcu ruszyli do wyjścia, gdzie czekała na nich limuzyna. Wpakowano ich walizki do auta i oni też mogli do niego wejść. Gabi usiadła obok Franka i się do niego przytuliła stęskniona i zadowolona, ale tylko na chwilkę, bo zaraz przesiadła się do Angelo, żeby mu przykro nie było i żeby sobie nie pomyślał, że ona chce w nim zazdrość wzbudzać, bo nie taką miała intencję.
Ruszli spod terminala, ale ich podróż nie była długa, Gabi była lekko zdziwiona.
- To już? Mieszkasz tak blisko lotniska, a nie w centrum? Co jest?- zapytała zaskoczona, nie rozumiejąc do końca o co chodzi.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Uśmiechał się. Stał, szczęśliwy jak dawno nie był, obserwując jak jego ukochany brat i miłość życia się ze sobą witają. Cieszył się jak cholera, że mają ze sobą taki kontakt, to przecież jedne z niewielu najważniejszych osób w jego życiu. Nie był zazdrosny, nigdy, nawet przez chwilę. O co miał być? Że się kochają? I dobrze, o to właśnie chodziło. Może to ich Włoskie podejście, albo mafijne, albo po prostu, Denaro patrzą inaczej na sprawy, ale Angelo był cholernie z nich dumny i szczęśliwi, że dzielą między sobą takie uczucie. Był pewny siebie i pewny Gabrielle Glass , wiedział, że nigdy nie zostawiłaby go dla brata. A Francesco nigdy nie odbiłby mu laski. Mogliby żyć w jakimś popierdolonym trójkącie, jakoś tak czuł, ale nigdy, w żadnym wypadku jego Kwiatuszek by go nie zostawił. Oddałby życie za tą pewność. To był jeden z powodów, przez które darzył ją takim zaufaniem, bo tak, ufał jej jak cholera. Wyznał jej wszystkie (prawie) swoje sekrety, nawet te najmroczniejsze, a ona potrafiła ich dochować. Bywała impulsywna, szczególnie w radości i potrafiła czasami rzucić kilka słów za dużo, ale... tego był pewien: Nigdy go nie wsypie, choćby ją torturowali (a tego się kurwa obawiał jak niczego innego).
Bawili go, naprawdę miło było na to patrzeć. Uśmieszek zszedł mu z ust dopiero jak Gabi wspomniała o siwych włosach. Splątał ramiona na piersi, patrząc na nią z podniesioną brwią.
- Lepsze siwe włosy na głowie niż czarne na całym ciele. - Rzucił z przekąsem. Franek próbował to zrozumieć i widać było, że przetwarza informacje. Na czole jakby pojawiło mu się kręcące kółko wokół solidnej zmarszczki. Chyba nie połączył tych kropek, bo przecież nie spodziewał się po nastolatce takiego buszu, jaki dzisiaj na sobie trzymała. Gabriellę kojarzyła mu się z zawsze zadbaną, gładziutką, młodziutką niewinną dziewczynką, taką słodką, idealną, właściwie bez skaz. Trochę zazdrościł bratu takiej laski, ale nie tylko dlatego, ze tal wyglądała, ale dlatego, że w ogień by za nim skoczyła. Po wszystkim, co jej zrobił, ona dalej do niego wracała... Dla niego? Ta dziewczyna zasługiwała na pokojową nagrodę nobla i noszenie na rękach do końca życia. Dla Angelo też, tylko jemu trudniej było o spełnienie tego co Frankowi przyszłoby z łatwością. W tej kwestii różnili się jak ogień i woda.
Chociaż i w niej można było się utopić... Pozory potrafią mylić.
- Chwila chwila chwila, jaki zastrzyk?- Franek spojrzał na brata i ręce mu opadły.- Ty jesteś chory.- Stwierdził, kręcąc głową.
- No co inaczej by nie przyleciała.- Poruszył ramionami. Takie były fakty! Franek uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Ja nie wiem co ty w nim widzisz.- Rzucił do Gabi młodszy Denaro. Oj wiedział co w nim widziała, to co reszta kobiet (i nie tylko). A nawet więcej, zawsze mu tego zazdrościł. W taki zdrowy sposób oczywiście i pragnął być jak on, Angelo był dla niego ogromnym wzorem. W wielu dziedzinach. Aż przebierał nóżkami żeby braciszek zobaczył jak sobie nieodpowiedzialna czarna owca Rodziny radziła.
Spojrzeli się po sobie dość jednoznacznie, słysząc o ICH DWÓCH RAZEM. Chyba skojarzyli sobie tą samą sytuację, bo uśmiechy błysnęły bielą w ten sam sposób. Ich spojrzenia też mówiły same za siebie, Gabi mogła to spokojnie wyczytać. Jedynie Valentine kompletnie nieświadoma jak pokręcone są relacje w tej Rodzinie, ekscytowała się prezentem i przylotem do Stanów i poznaniem wujka i wszystkim co się działo. Angelo pierwszy raz widział ją taką szczęśliwą, to też rozgrzewało jego skamieniałe serce.
No tak, musieli się zbierać, ale najpierw prawdziwa, braterska przepychanka! Zaczynało się robić niebezpiecznie, już zwrócili na siebie uwagę ludzi. Angelo zaczął okładać brata rózgą po głowie, a ten chwycił go za policzek i próbował wsadzić palca w oko. Na całe szczęście z odsieczą przyszła Gabrielle, uspokajając braci swoimi walorami. Franek to nawet uśmiechnął się głupio.
- Dobra, już nie chcę tej czapki. A weź ją sobie i wypchaj się.- Rzucił Franek robiąc głupią minę w stronę brata, na co Angelo wywrócił oczami i schylił się do szyi ukochanej, którą pocałował.
- Widzisz, wygrałem czapkę.- Rzucił tak, żeby Franek to usłyszał, który pokazał bratu język. Obydwaj się zaśmiali i Valentine też się śmiała, uznając chyba, że tata i wujek są szurnięci, ale bardzo ich lubiła. Wiedziała już, że Francesco nie przesadzał z mówieniem o siebie jako najlepszym wujku na świecie. Był super!
- No dobra, lecimy ekipa. - Franek zagarnął ich ramieniem w stronę limuzyny, pomagając Gabi z walizkami. Angelo nie protestował, nawet na chwilę nie pomyślał, że coś jest nie tak, kiedy Gabi usiadła obok jego brata. On przytulał Valentine, która mówiła coś, że to będą jej najlepsze wakacje na świecie i rzuciła tylko smutno, że szkoda, ze nie będzie z nimi mamy. Dlatego ją przytulił, pocałował w czoło i powiedział, że mama z nami jest, bo przecież była i wskazał na jej serce.
Angelo też był zaskoczony, że podróż minęła tak szybko. Zmarszczył brwi, patrząc za okno, gdy szofer akurat otwierał im drzwi.
- Czemu wróciliśmy na lotnisko? Nie mieszkasz w nyc? - Angelo wpadł w niemałą konsternację, zaś Franek uśmiechnął się dziwnie głupio. Oho, to zawsze oznaczało jedno - kłopoty.
- A to taka mała niespodzianka, chodźcie, weźcie bagaże. - Wypakowali się na wózek, który został od nich odebrany przez pracownika. Byli na prywatnym terminalu, małego lotnictwa. Co on kurwa wymyślił/ Angelo już się zaczynał martwić, ale postanowił nie zadawać pytań, tylko czekać.Wiedział, że i tak nie dostanie odpowiedzi. Chwycił Gabi za rękę, za drugą córkę i ruszyli za Frankiem, który z tej radości niemal podskakiwał podekscytowany.
Weszli na mały terminal, gdzie wszyscy zaczęli kłaniać się młodszemu z Denaro. Znali go. Zaprowadzili ich na płytę i... do śmigłowca? No, zaskoczył go.
- Jest twój? - Spytał brata.
- Tak.- A ten dumnie podparł się pod boki, unosząc podbródek dokładnie w taki sam sposób w jaki robiła to zawsze Valentine, będąc z siebie duma. Angelo zaśmiał się i spojrzał z uznaniem na śmigłowiec stojący przed nimi.
- Wkurzają mnie korki w tym mieście, więc znalazłem super rozwiązanie. Wszędzie 5-10 minut, a nie godzina, dwie... Wsiadajcie, no już, hop hop. - Klasnął w dłonie i otworzył drzwi.
No to wsiedli. Angelo poklepał braciszka po plecach, gdy go mijał.
- Nieźle. - Pochwalił go, a to się rzadko zdarzało, więc Franek od razu obrósł w piórka.
Usiedli obok siebie z Gabi, a Valentine chciała usiąść obok wujka. Była bardzo podekscytowana, zadawała mu tysiąc pytań na sekundę, a ten o dziwo bardzo cierpliwie na wszystkie odpowiadał. Nawet, gdy startowali. Angelo splątał palce z paluszkami Gabi, posyłając jej ciepły uśmiech. Taki... prawdziwy, szczęśliwy i beztroski, jaki rzadko u niego widniał.
- Cieszę się, że tu ze mną jesteś.- Szepnął jej na ucho, gdy składał za nim pocałunek. Tak było, był szczęśliwy jak chyba jeszcze nigdy. Odwiedził brata, była z nim ona i jeszcze córka, o której zawsze marzył. Czego mógł więcej chcieć? Chyba tylko tego, żeby brzuszek Gabi był zaokrąglony i to nie od jedzenia. Nie mógł oderwać od niej spojrzenia, nie mógł też przestać się uśmiechać, nawet jeśli za oknem pojawiły się już ciekawe widoki.
Lot faktycznie nie trwał długo. Robiło się już powoli ciemno, zachód słońca niesamowicie oświetlał miasto, skąpane w pomarańczowo czerwonej barwie. Ten widok był jednym z piękniejszych, jakie Angelo widział na oczy, a widział ich już w życiu sporo. Nowy Jork był ogromny, to było ciągnące się miasto po horyzont. Za każdym razem, gdy tu był, robiło to na nim wrażenie. Lubił to miasto i nie dziwił się Francesco, że ten chciał tu zostać do końca życia. Wychodziło na to, że nieźle je sobie układał. Ciekaw był, czym jeszcze go braciszek zaskoczy.
Valentine kręciła się jak nigdy na swoim siedzeniu i zaczepiała co chwila Franka, pytając co to za budynek i ten i tamten aż w końcu na któreś pytanie odpowiedział:
- A ten jest mój. - Był to wysoki wieżowiec, bardzo nowoczesny i przeszklony. Angelo zmarszczył brwi.
- Kupujesz wieżowce? - Spytał zdziwiony. - Po co?
- Nie kupuję. Stawiam.
- Tym kompletnie zbił go z pantałyku.
- Chyba czeka nas rozmowa. [/b] - Angelo nie brzmiał groźnie jak zawsze, gdy mówił do niego te słowa. Tym razem można było usłyszeć w jego głosie podziw. Franek zawsze był leniem, robił tylko to co do niego należało, a teraz zaczął robić własne biznesy?
- Mamy dużo do nadrobienia. [/b] - Podsumował Franek i wrócił do rozmowy z Valentine.
- Nie poznaje go. - Rzucił do Gabi z widocznym uznaniem. A to bardzo rzadko pojawiało się na jego twarzy.
To ciekawe co powie na to?
Śmigłowiec wylądował na dachu jednego z wieżowców.
- Tutaj mieszkasz? - Angelo nadal próbował przetworzyć co się odpierdalało. Okej, wiedział, że Franek kręci w stanach duże biznesy, sam podpisywał z nim kontrakty, ale to? Przerastało jego wszelkie oczekiwania.
- Tak, zapraszam zapraszam.- Wskazał na wyjście ze śmigłowca i po chwili całą czwórką stali już na dachu. Było już po zachodzie, robiło się ciemno i wiało. Szybko udali się do pomieszczenia z windą, gdzie Franek przyłożył swoją bransoletkę do czytnika, a winda ruszyła.
- Tobie też taką dałem. Nie trzeba nic wybierać, winda zabierze cię na odpowiednie piętro. Fajne co? Sam wymyśliłem i wepchnąłem to połowie miasta. - Rzucił dumnie i już drzwi się otworzyły. Wycieczka nie trwała długo, ile pięter zjechali? Jedno?
- Gabi. Jego podmienili. - Rzucił do ukochanej, patrząc na nią w zaskoczeniu. Franek zaś wystrzelił z windy jak z procy i pokazał ramionami swój penthouse. Znaleźli się w salonie który udekorowany był cały w świątecznym klimacie. Pod wielkimi oknami stała kilkumetrową choinka, wysoka niemal jak całe mieszkanie. Świąteczne światełka rozświetlały całe pomieszczenie, nie trzeba było w cale dodatkowego oświetlenia.
- Witajcie w moich nie skromnych progach! - Zaśmiał się Francesco klaszcząc w dłonie. Valentine dosłownie opadła kopara, a Angelo wprowadził do salonu swoją ukochaną za rękę, rozglądając się dookoła.
- Rozgośćcie się, tu jest salon, choinka o a tu kuchnia, tam jest moja sypialnia, tam ogólna łazienka, tu się będzie wchodziło do waszej sypialni o a dla Valentine będzie tamta. Na górze jest więcej sypialni i moje biuro i pokój rozrywek... No i tak. Czujcie się jak w domu. - Pokazywał rękoma w różnie kierunki bardzo podekscytowany.
Sypialnia która przeznaczona była dla Angelo i Gabi była niebezpiecznie blisko tej Frankowej. Angelo jednak domyślał się, że ten apartament miał grube ściany. Hm, w sumie tak, brat wybrał tą sypialnie pewnie dlatego, że myślał iż Angelo będzie z córką, nie ukochaną. Zaś córce sprzedał najbliższą możliwą i znajdowała się zaraz za zakrętem, ale między nią, a sypialnią Angelo i Gabi znajdowała się właśnie ta ogólna łazienka dla wszystkich.
Dodatkowo z pokoju naszej słodkiej parki wchodziło się do jeszcze jednej łazienki która okazała się znajdować jeszcze pomiędzy tą ogólną, a ich sypialną. Skomplikowane? Ani trochę.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Może to i głupie, ale przynależność do obu braci Denaro wydawała jej się straaaaaasznie pociągająca! Poważnie, gdyby padła nieprawdopodobna propozycja życia z nimi w trójkącie miłosnym to wielce prawdopodobne, że powiedziałaby TAK im obojgu. Taki już ich urok, że można zakochać się bez pamięci, tylko tak jak napisałam wcześniej, ta miłość do Franka jest trochę innego rodzaju. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że Gabi od zawsze twierdziła, że można kochać tylko jedną osobą, że tylko z jedną osobą można uprawiać seks i robić to tylko z miłości i niczego więcej. Ostatnie miesiące znacznie zrewidowały jej poglądy i teraz pochodziła do sprawy nieco inaczej.
Oj Gabi, Gabi... ty za ten twój niewyparzony język to kiedyś będziesz się smażyć w piekle obok samego Angelo, bo niestety, ale nie mogła się powstrzymać, żeby mu nie odpyskować względem tych czarnych włosów na całym ciele. Wiedziała, że jej to wytknie, była wręcz tego pewna, ale dobrze, że tylko oni łapali ten żarcik sytuacyjny, choć Gabi to nadal krępowało. Widział ją w najgorszym możliwym stanie zaniedbania. Trudno... Na dobre i na złe, co nie?
- Jeszcze trzeba mieć te czarne kudły na całym ciele.- wyszczerzyła się w cholernie rozbawionym uśmiechu, oczy jej zamigotały takimi psotnymi iskierkami i zaczęła się śmiać z jego miny. Czasami lubiła taką małą szpileczkę wbić w jego dumę, którą notabene było bardzo łatwo urazić! On też nie miał za bardzo dystansu do siebie, jeśli chodziło o żarty względem jego osoby, więc na tym polu dość mocno się zgrywali, a mimo to nie przeszkadzało im to, żeby sobie czasem dosrać czymś grubym i patrzeć jak to drugie wręcz płonie złością. Aż wstyd się przyznać, ale Gabi strasznie jarało to, kiedy Angelo zaczynał się złościć — nie zawsze oczywiście! Ale lubiła go takiego niebezpiecznego, groźnego drapieżnika. Cholera, przy nim polubiła się bać! To chore i powinno się ten stan leczyć psychiatrycznie, ale ten strach ją strasznie podniecał. W tym momencie w ogóle się go nie bała, bo Franek by ją obronił przed wściekłością Pana Denaro, ale byli też w miejscu publicznym, a przewinienie nie wydawało się być jakieś wielkie. Klapsa za to może dostanie później i chętnie go przyjmie i pewnie jeszcze poprosi o więcej!
- Jak to, co w nim widzę? Wszystko, calutki świat, chociaż czasem mnie strasznie wkurza, tak jak dziś, ale opowiem ci później.- rzuciła Frankowi tajemniczy uśmieszek. Oczywiście, że musiała iść z nim na ploty jak z najlepszą przyjaciółką! Mogłaby sobie z nim siedzieć, robić maseczki i inne pielęgnacyjne rzeczy i gadać do rana! Poważnie, Franek dawał właśnie vibe takiej dobrej psiapsiółki. Comfort person ot co, ale oczywiście, że też ją wkurwiał swoimi głupimi tekstami i niekiedy ekstremalnie dziecinnym zachowaniem.
Faceci czasami to są jednak totalnymi imbecylami, ale dzięki temu przynajmniej było śmiesznie i myśli nastolatki mogły odkleić się od ostatnich, bardzo trudnych kilku tygodni. Co zabawne, nie miała jeszcze świadomości, że czeka ją dziś kolejny bolesny cios prosto w serduszko.
Kiedy jechali limuzyną i blondynka przyglądała się Angelo i Valentine, zrobiło jej się przykro przez to co powiedziała dziewczynka, dosłownie ją aż łzy zapiekły i chciały wylecieć z oczy, ale Angelo pięknie to rozegrał. Przez to jeszcze bardziej zachciało jej się płakać! Bo się wzruszyła, głupia. Ale miał rację, ci, których kochamy i którzy kochali nas, kiedy jeszcze żyli, zawsze są w naszych serduszkach, a co za tym idzie, zawsze są obok nas. Aż jej się ukochani dziadkowie przypomnieli i za nimi zatęskniła. Podróż trwała wyjątkowo krótko, a nastolatka czuła, że coś się święci, dlatego mocno ścisnęła dłoń Angelo kiedy szli przez terminal, byli prowadzeni w nieznane. Ludzie dziwnie im się kłaniali, uśmiechali się, byli bardzo uprzejmi, aż tu nagle... ŚMIGŁOWIEC. Znowu zrobiła wielkie oczy, spojrzała przez ramię na Franka, który był dumny jak paw, dosłownie jakby urósł o kilkadziesiąt centymetrów.
- O rany... Ale Franek... Powiedz, że to nie ty będziesz go pilotować, błagam....- palnęła bez zastanowienia, autentycznie przerażona taką możliwością. Jeśli to on siadłby za stery to ona by to tego śmigłowca nie wsiadła i wolałaby się tłuc trzy godziny w korku przez miasto. Już wiedziała, jak Angelo się czuł, kiedy miał wsiąść do samochodu, który to ona będzie prowadzić. To było zagrożenie zdrowia i życia, ot co. Poczuła jednak ulgę, widząc, że piloci już są w środku i przygotowują maszynę do lotu.
Znowu kazali jej latać! Cholera by ich obu wzięła. Przecież wiedzą, jak tego nie lubi, ale co miała zrobić? Powiedzieć: wy lećcie a ja sobie pojadę taksówką? W życiu! Wyszłaby na totalną cipę, dlatego na drżących nogach wsiadła do tego ustrojstwa i natychmiast zapięła pasy. Dobrze, że Angelo usiadł obok niej, bo inaczej by chyba zawału serca dostała. Totalnie automatycznie złapała go mocno za rękę, by po chwili mogli spleść ze sobą palce, jej mała rączka w jego wielkim łapsku wyglądała przepięknie, ta czysta łapka na tle wytatuowanej dłoni... Coś pięknego. Zapatrzyła się na to, skupiając całą uwagę na tym, by nie myśleć o lataniu. Zamknęła oczy, akurat kiedy musnął jej ucho ustami i powiedział te miłe słowa, na które nie mogła się nie uśmiechnąć. Otworzyła oczy i spojrzała na niego z taką czułością jak zawsze, jej twarz dosłownie przypominała taką rozczuloną emotkę z łezkami w oczach, usta wyginały się w lekką podkówkę.
Start nie był przyjemny, ale kiedy już znaleźli się w powietrzu ten dyskomfort był tego wart, te widoki zapierały dech w piersi i jeszcze to zachodzące słońce! Coś niesamowitego! Gabi nie wiedziała, gdzie podziać oczy, rozglądała się oczarowana, nawet nie za bardzo słuchała, o czym rozmawia Franek z Valentine.
Angelo był taki wyluzowany, taki spokojny i rozluźniony, chyba był szczęśliwy! W końcu! To przyniosło jej spokój i już tak bardzo się nie bała tego lotu. Oparła głowę o jego ramię i gładziła kciukiem wierzch jego dłoni z czułością.
- A ja myślałam, że on jest skończonym debilem...- powiedziała to tak, żeby tylko Angelo usłyszał. Była pod wrażeniem zaradności Francesco, naprawdę jej zaimponował, bo to wszystko wyglądało tak, jakby to on trząsł tym miastem, mając w kieszeni dosłownie wszystkich. Prawdopodobnie tak właśnie było!
Wylądowali na szczycie jakiegoś wysokiego budynku, Gabi sama miała lekki error i nie za bardzo ogarniała co się dzieje, to było niepojęte. Franek i takie akcje? Spodziewałaby się po nim wszystkiego, ale na pewno nie głowy do interesów i takiej zaradności! Przeszli do windy, usłyszeli, że bransoletka jest kluczem do domu i to takim inteligentnym kluczem, Gabi spojrzała na Angelo unosząc lekko brew ku górze, jakby próbowała złapać z nim połączenie pod tytułem: co tu się odpierdala?.
Winda nie jechała długo, okazało się bowiem, że do mężczyzny należy praktycznie całe ostatnie piętro przeszklonego budynku. Nie dość, że widoki za oknami zapierały dech w piersi to i samo wnętrze było niesamowite. Gabrielle zbierała szczękę z podłogi i nie mogła już dłużej w emocje. Nie słuchała w ogóle tego co mówi Franek tylko wleciała do salonu niczym małe dziecko do sklepu z zabawkami.
- Valentine patrz, jaka choinka! Patrz ile pod nią prezentów! O rany ile światełek! Jak świątecznie! Jak pięknie! Wow! O jaaaa, patrz Valentine nawet są skarpety przy kominku! I jest tyle światełek i... o rany!- zaczęła latać po całym salonie, ekscytując się wszystkim, zaglądając w każdy kąt, oglądając ozdoby i dekoracje. Na dłużej zatrzymała się w miejscu, gdzie były ustawione ramki z rodzinnymi zdjęciami i mało brakowało, a z tych emocji by zeszła na zawał serca. W którymś momencie przykleiła się do okna, dosłownie wcisnęła w nie nos i gapiła się na dół na te wszystkie mikro samochodziki i mini ludziki. Czuła, że zaraz wybuchnie! Przynieśli im ich walizki, które ulokowali w sypialniach i Gabi w końcu się ogarnęła, uspokoiła i powiedziała, że koooooniecznie musi iść wziąć prysznic i się przebrać, bo dłużej nie wytrzyma i tak też zrobiła. Niby miała się ogarnąć w pół godziny, ale zeszło jej trochę dłużej, bo... eee... No ogarnęła się calutka, bo Franek to był totalnie przygotowany, bo w łazience były nowe szczoteczki do zębów, pasta, wszystkie niezbędne kosmetyki i środki higieny osobistej. I teraz taka świeżutka i pachnąca mogła wybrać się ze swoją rodzinką na zwiedzanie Nowego Jorku, pobieżne, bo pobieżne, wszak było już późno i Valentine powinna iść niedługo spać, ale pojechali do centrum zobaczyć kilka rzeczy. Nie mogło się obyć bez zjedzenia nowojorskich hot dogów, które okazały się być kompletnie przereklamowane, zobaczyli wielką choinkę i lodowisko, na które niestety nie było czasu pójść, ale obiecali Gabi i Valentine, że je na nie zabiorą jutro. Wypili też gorącą czekoladę, zobaczyli Time Square i kilka lokalizacji po drodze. Gabi upierała się w którymś momencie, że na bank widziała Lady Gage i była o tym święcie przekonana. Całe to zwiedzanie zajęło im dobre cztery godziny! Wrócili do apartamentu dobrze po 22 i zarówno ona jak i Valentine były padnięte, a panowie w ogóle nie wyglądali na zmęczonych. U dziewczyn to były emocje, tak skrajna ekscytacja i radość, że ich baterie się kompletnie wyczerpały no i troszkę zmarzły. Zjedli lekką kolację i ustalili, że z samego rana zaczną wprawiać się w świąteczny klimat. Gabi pomyślała, że chciałaby upiec pierniczki i maślane ciasteczka razem z Valentine, to by było przesłodkie!
Ależ ona była zmęczona... Angelo i Franek zostali na chwilkę sami, żeby sobie pogadać, a ona poszła się ogarnąć, podobnie jak i Valentine poszła się umyć i przebrać w piżamkę. Ha... Ależ Angelo ma wyczucie! Zgarnął dla niej jedą z najbardziej seksi piżamek, jakie miała w swojej kolekcji w Londynie.
W sypialni nie były zapalone żadne światła, Gabi stała przy oknie, opierając się o nie biodrem i dłonią, stała w samym rogu, w półcieniu, tak, że kiedy wchodziło się do pomieszczenia, był widoczny zarys jej zgrabnej sylwetki. Kręgosłup pięknie wygięty w ładną linię, lekko wypięte pośladki, elegancko zarysowany biust i te długie włosy opadajce miękko na plecy. Tajemniczo, seksownie, apetycznie.
Blondynka nie mogła się napatrzeć na ten widok, niby była zmęczona, ale położenie się do łóżka przez emocje, graniczyło z cudem. Nawet nie usłyszała jak drzwi do sypialni się otwierają, tak bardzo się zamyśliła nad swoim szczęściem. Brakowało tylko jednego, ale tego już nie da się odzyskać... Brzuszka. Zawsze kiedy zostawała sama to uporczywe i smutne myśli wracały, dlatego tak bardzo starała się wiecznie otaczać ludźmi, albo mieć jakieś zajęcie.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Zęby gangstera lśniły bielą w radości, kiedy jego oczy obserwowały poczynania zarówno jego ukochanej, jak i córki. Latały jak w sklepie z zabawkami, oczy im się świeciły a ciała podskakiwały w tej ekscytacji. To był miły widok dla Angelo, który z radością stwierdził, że chyba dziewczyny jednak się dogadają. Patrząc po tym jak teraz obydwie się ekscytowały, bo i Valentine w końcu przejęła vice Gabi, taką dziewczęcą, trochę dziecinną radość, której dziewczynce ewidentnie brakowało. Angelo twierdził, że to przez śmierć jej matki i mała potrzebowała po prostu czasu i chyba się nie mylił, patrząc na jej dzisiejsze zachowanie. Dobrze, fajnie , że była szczęśliwa, oby tak pozostało. To samo z Gabrielle Glass, która chyba kompletnie zapomniała już o całym tym porwaniu i wszystkich problemach. Jeszcze wczoraj myślała, że będzie sama na święta, a już dzisiaj przebywała w obrzydliwie drogim apartamencie Francesco Denaro w Nowym Jorku. Nie wiedząc jeszcze ile jeszcze czeka ją niespodzianek. Angelo tak patrzył teraz na nią, myśląc, jaka będzie szczęśliwa, już była, a co dopiero jak dowie się, co dla niej szykowali? Już nie mógł się doczekać, to było takie dziwne uczucie... chcieć sprawiać komuś radość. Nowe i zaskakujące.
Franek śmiał się razem z dziewczynami, pokazując im wszystko i opowiadając jakby był przewodnikiem w jakimś świątecznym muzeum! W tym czasie wniesiono im rzeczy i zaniesiono do odpowiednich sypialni. Gabi poszła się wykąpać i ogarnąć, a oni we trójkę usiedli sobie na kanapie z kawą i sokiem dla młodej. Mieli trochę czasu żeby trochę obgadać. Angelo pozwolił Valentine posiedzieć trochę na telefonie, a ta usiadła pod choinką, przy samej szybie i zapewne grała, Albi przeglądała tiktoka. Wtedy bracia Denaro mieli chwilę prywatności, obgadując najważniejsze kwestie i zaległości. Starszy z braci opowiedział młodszemu jakie ma plany i prosił go o pomoc w zatuszowaniu tego przed Gabi. Franek był zaskoczony, że nastolatka o niczym nie wie, dobrze, że nie wygadał się wcześniej o Polskiej części rodziny. Obiecał milczeć i zgodził się na wszystkie propozycje Angelo. Ten zaś okazał mu podziw, tym, jaki zaradny się stał. Franek tłumaczył, że już miał trochę dość niezależności i chciał też trochę żyć własnym życiem, a nie stać tylko w cieniu starszych braci. Bardzo dobrze mu poszło, Angelo dowiedział się, że pod swoją nową tożsamością zbudował po prostu nowe życie, wykreował je po swojemu, zarabiając pod własnym nazwiskiem grube miliony. Gdyby coś się stało z majątkiem Denaro, on pozostaje praktycznie nietknięty. To też wiązało się ze słabą, Franek wytłumaczył, że stał się dosyć rozpoznawalny i będą musieli na to publicznie uważać. Śmiał się, że może Tonym Starkiem nie jest, ale bywa, że ktoś go zaczepi na ulicy. Mieli czas pogadać też o biznesach, tych trwających i nadchodzących. Mieli ustawione jedno spotkanie zaraz po świętach, bardzo ważne, opiewające na grube miliardy dla ich Rodziny i Marcello. Trump lubił wchodzić z nimi w układy, byli rzetelni, skuteczni i przede wszystkim bezwzględni,, tak samo jak i on.
Dobrze, że mogli sobie pogadać. Idealnie zakończyli tematy, które miały zostać poruszone, kiedy dołączyła do nich Gabi. Mogli skoczyć na miasto, gdzie Franek trochę chował się pod swoją czapką i kapturem, żeby jak najmniej osób go rozpoznało. I praktycznie mu się udało, bo tylko dwie osoby do niego podeszły podekscytowane swoją spostrzegawczością i spotkaniem Pana Ferrara. Franek wyjaśnił też dziewczynom, które wcześniej nie słyszały jego opowieści, że po prostu stał się trochę znany w tym mieście przez to jak czynnie bierze udział w wielu przedsięwzięciach, wydarzeniach i oczywiście aferach. Bo nie mogło ich jak się okazuje zabraknąć.
Wujek Franek z wielką ekscytacją opowiadał o mieście, chciał jak najwięcej pokazać, ale nie mieli niestety za bardzo czasu, a i reszta była dość mocno zmęczona podróżą. Angelo przez całą wycieczkę pilnował Valentine jak oczka w głowie, nie pozwalając jej za bardzo nigdzie odchodzić. To samo tyczyło się Gabi - jedna za jedną rękę, druga za drugą. Nie czuł się pewnie w nowym jorku, było ogromne i lekko przytłaczające, bardzo randomowy z jednej strony i niebezpieczne z drugiej. Wszystko się mogło wydarzyć, na środku ulicy, a nie zostałoby to nawet dostrzeżone. Wygodne z jednej strony, gdyby mieli być napastnikami. Gorzej, kiedy stanął się ofiarą. Angelo był bardzo spięty, gotowy reagować w każdym momencie. Tak działały na niego lokalizacje z dużą ilością ludzi. Ciągły focus.
Spadło mu to z ramion dopiero, gdy weszli do apartamentowca Franka. Powitano ich z uśmiechami, a na górze czekała gosposia Włocha, która przygotowała im obfitą kolację. To była bardzo miła, na oko około pięciesięcioletnbia kobieta, zadbana i sympatyczna. Przedstawiła się wszystkim jako Barbara i zadbała o ich samopoczucia podczas kolacji. Franek zaprosił ją do stołu, by z nimi zjadła, za co kobieta bardzo serdecznie podziękowała i skorzystała z zaproszenia. Weszła w całkiem fajną interakcję z Valentine, która na początku wydawała się zdystansowana, ale babeczka widocznie miała podejście do dzieci.
Zaproponowała, że pomoże dziewczynce z przygotowaniem do snu, zanim pojedzie do siebie. Angelo oczywiście przystał na propozycję, będąc jej bardzo za nią wdzięcznym. Dzięki temu usiedli sobie z bratem ze szklankami whisky przy barze, mogąc nadrobić kolejne zaległości. Tym razem na języki wpadł temat Gabrielle. Dziewczyna wspomniała gdzieś w środku dnia, że Angelo ją porwał, więc Franek chciał poznać całą historię. Kiedy starszy brat mu ją przedstawił, ten schował twarz w dłonie, pytając Angelo kiedy on się kurwa w końcu nauczy.
- Gdyby nie to, nie byłoby jej tu. Uparła się na ten Londyn i dokończenie semestru... Nie wsiadłaby do samolotu, a teraz patrz jaka jest szczęśliwa. - Stwierdził lekko i wzruszył ramieniem.
- Ty musisz zawsze wiedzieć dla wszystkich najlepiej co? - Franek pokręcił głową.
- Oczywiście. Znasz mnie. - Opróżnili szklanki i rozeszli się w swoje strony. Angelo też musiał się w końcu wykąpać i przygotować do snu, a przede wszystkim długiego i namiętnego seksu ze swoją gówniarą. Nie mógł się już doczekać aż ją dopadnie, normalnie zacierał rączki przed lustrem, kiedy przeczesywał sobie przydługie lekko włosy w tył, które lekko ociekały wodą.
- Będziesz jutro biedna... oj biedna. - Rzucił do swojego odbicia myśląc o Gabi i tym co jej zaraz zrobi. Był cholernie podekscytowany, już tak dużo czasu minęło od ich ostatniego razu. Narzucił na siebie swój szlafrok i zaszedł jeszcze do Valentine, sprawdzając, czy śpi. Barbara właśnie szykowała się do wyjścia, więc pożegnał ją i wsunął do córki, żeby pocałować ją w czoło na dobranoc i okryć ciaśniej kołdrą. Miał nadzieję, że prześpi całą noc... Ze względu na jej nocne schadzki będzie musiał zamknąć drzwi do sypialni, tak w razie czego...
Póki co otworzył je powoli, a jego oczom ukazał się cholernie podniecający widok. Stała tam, taka piękna i seksowna. Pokręcił głową, przesuwając dłonią po ustach, cholera, czuł przeszywające wręcz podniecenie. Ta mała tak na niego działała, wciąż, za każdym razem, to było tak dziwne.
Szedł w jej kierunku niespiesznie, wręcz bezszelestnie, obserwując jej ciało jak drapieżnik swoją ofiarę, analizując każdy szczegół i ruch. W pomieszczeniu niby nie było światła, ale te pochodzące z blasku miasta wystarczająco oświetlały pomieszczenie, by w dość tajemniczy sposób rysować sylwetkę nastolatki. W dodatku rozpalony był kominek, którego ciche strzelanie słychać było w tle.
Angelo zatrzymał się za swoją ukochaną, powoli wsuwając dłonie na jej ciało. Sunął po nim delikatnie, przez biodra, aż po brzuch i w dół. Jego usta przybliżyły się do szyi dziewczyny, gdzie złożył kilka, nieśpiesznych pocałunków, cicho oddychając przy jej uchu.
+18
Spoiler
- Tęskniłem.. - Wyrzucił z siebie szeptem, gdy jego dłonie zmierzały już w kierunku ud dziewczyny. - Jesteś taka piękna... i cała moja.- Z ostatnim słowem szybkim ruchem wcisnął ją w swoje ciało ciasno, wydając przy tym z siebie ciche mruknięcie. Syknął, zaciągając jej zapachem z uwielbieniem, a dłonie sunęły już po nagiej skórze kochanki, wdrapując pod cienkim materiałem jej halki w górę. Na biodra.
- Najpierw... - Zaczął niebezpiecznym tonem głosu, obniżonym, lekko zachrypniętym. - Wezmę cię na tym oknie... - Wcisnął mocniej palce w jej ciało. Jego głos stawał się coraz chłodniejszy i niebezpieczny. - a później wyrucham z każdej strony i nie pozwolę dzisiaj zasnąć księżniczko. - Odwrócił ją do siebie jednym, pewnym ruchem, po czym natychmiast przygwoździł ją do zimnej szyby plecami, przygniatając do niej swoim wielkim, ciężkim cielskiem. Aż gruchnęło! Patrzył na nią z góry ciemnym, przeszywającym spojrzeniem, w którym krył się mrok, ale coś w tym mroku jeszcze było.
- Ale ty mnie kurwa jarasz. - Rzucił i chwycił za nadgarstki nastolatki, które natychmiast wylądowały nad jej głową, przyciśnięte do okna. Usta gangstera odnalazły pełne, ponętne wargi swojej ofiary, wpijając w nie nachalnie. Tęsknie. Mocno. Pożerał ją wręcz, unosząc za nadgarstki nad podłogę. Zrównał jej twarz ze swoją, czując jej sterczące sutki na swojej piersi. Ona zaś mogła poczuć jego twardego kutasa, wyłaniającego się spod szlafroka jakby szukał swojej ofiary. Angelo ściskał nastolatkę silnie za jej drobne ręce, żeby nie wyślizgnęła się z tego uścisku, wprawiając ich języki w dziki taniec. Nagle jego uścisk rozluźnił się, a dziewczyna upadła na ziemię. Sięgnął więc do jej włosów, za które uniósł ją w górę, obracając do siebie tyłem, tym samym wciskając jej policzek w chłodną szybę okna. Szlafroczek dawno spadł z jej ramion, a halka podwijała się na jej plecach, odsłaniając soczyste pośladki, które Angelo przygniatał z przyjemnością swoim ciałem.
- Wypnij się suko dla tatusia. - Warknął jej na ucho, wciąż silnie ciągnąć ją za włosy, zaś drugą dłonią ciągnął za jej pośladek, żeby dać mu lepszy do siebie dostęp. Wbijał w niego boleśnie palce, przyglądając pięknie wygiętemu ciałku nastolatki.
- Właśnie tak. Grzeczna dziewczynka. - Sprzedał jej siarczystego klapsa, aż poniosło się echem po pomieszczeniu. Na skórze odbiła się czerwienią jego dłoń. Angelo zaśmiał się wręcz złowrogo i uderzył jeszcze raz. Dokładnie w to samo miejsce. - Teraz jest tak jak być powinno. - Lubił widzieć ślady swoich dłoni na jej dupsku. To był pewnego rodzaju podpis na niej.
Sięgnął dłonią do wiązania szlafroka, drugą wciąć wciskając polik Gabrielle w okno. Już miał w nią wejść, jednym, solidnym ruchem, gdy ktoś pociągnął za klamkę...
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Przede wszystkim Gabrielle nie była w żaden sposób negatywnie nastawiona względem Valentiny. Niby powinno być jej źle, ale nie było. W zadziwiająco dojrzały sposób podeszła do tego, że jej ukochany ma dziecko, ale przecież on ma już swoje lata i kto wie, czy tam po świecie nie biegają jeszcze inne jego dzieci, o których nie wie. Wchodząc w relację z kimś sporo starszym od siebie, trzeba mieć świadomość, że przecież swoje już przeżył, spotykały go różne sytuacje, ma jakiś bagaż doświadczeń i nie można mieć do tej osoby pretensji, jeśli jakieś konsekwencje z przeszłości wyjdą w obecnym związku. To byłoby skrajnie głupie! Trochę tak jakby mieć pretensje o to, że ma jakąś bliznę na ciele i kazać mu się jej pozbyć. No nie. To jest częścią jego życia, jego osobowości i tyle. Z pewnymi rzeczami zwyczajnie nie można dyskutować.
W tym duecie to Valentine była raczej nastawiona negatywnie, ale po reprymendzie z samolotu starała się nie wchodzić z Gabi w bardziej zażyłe stosunki i uprzejmie ją ignorowała, dopóki mogła. Blondynka również nie bardzo wiedziała, jak ma się względem dziewczynki zachowywać, czuła się troszkę niezręcznie, ale wiedziała, że to prędzej czy później minie i nauczą się ze sobą żyć w przyjaznej atmosferze. Yhym... niech no tylko Gabi z nią zostanie sama choćby na pięć minut to zobaczy jak będzie przyjaźnie. Valentine to tylko córka swojego ojca, szybko uczy się na swoich drobnych potknięciach i zapewne przy mężczyźnie będzie najsłodszą wersją samej siebie, chociaż Gabi jak to Gabi, nie zakładała żadnych negatywnych scenariuszy. Wolała myśleć pozytywnie, cieszyć się z tego, co ma, co daje jej los, bo już za dużo im dwojgu odebrał, żeby teraz jeszcze odpierdalać jakieś dziwne rzeczy.
Gapiąc się na tętniące nocnym życiem miasto, przez myśl przemknęło jej, że chciałaby umieć latać, ale tak naprawdę — nie żadnym samolotem czy śmigłowcem! Chciałaby mieć skrzydła i sobie pofruwać między budynkami, o albo pobujać się na pajęczynach jak Spider man. Uśmiechnęła się do własnych myśli, ale zaraz przeszła do czegoś zupełnie innego.
To będzie ich pierwsza wspólna noc od bardzo dawna! Wyobraźnia zaczęła podsuwać jej różne obrazy, a każdy z nich był bardziej namiętny od poprzedniego. Musiała mocno zagryźć wargę, bo jej oddech lekko zaparował szybę, a dłoń powędrowała na udo, które posmyrała palcami, czując, że od samych myśli robi się jej gorąco.
Zaskakujące, ale zazwyczaj kiedy tak zachodził ją od tyłu lekko się wzdrygała, przestraszona i zaskoczona jego nagłym pojawieniem się. Tym razem jednak tak nie było, stała spokojnie, wzięła jedynie głęboki oddech, który wypełnił jej płuca maksymalnie, a na gładkiej skórze natychmiast pojawiły się drobne wypustki.
18+
Spoiler
Ciało młodej kobiety zareagowało samoistnie, nauczone wcześniejszymi doświadczeniami, jakby doskonale wszystko pamiętało. Zamknęła oczy rozkoszując się jego bliskością, tymi delikatnymi pocałunkami na szyi i tuż za uchem. Wiedział jak ją to kręci, jak rozpala do czerwoności. Gabi czasami była jak taki kotek, którego wystarczy podrapać za uszkiem i już zaczyna mruczeć z rozkoszy. Oddech blondynki lekko przyspieszył, już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale on był pierwszy, dlatego swoją dłoń położyła na jego wielkim łapsku, które sunęło po jej ciele. Teraz ich obie dłonie się po nim przesuwały a ona słuchała jego słów jak zaczarowana. Jęknęła cicho, będąc tak stanowczo wciskaną w jego muskularne ciało, napięła się cała, aż jej pośladki stwardniały od tego napięcia i zaśmiała się cicho i radośnie.
- Calutka, od czubków palców u nóg, po końcówki włosów, mój Królu...- nie mogła się powstrzymać, ekscytacja, jaką czuła, rosła z każdą sekundą proporcjonalnie do podniecenia, które nią owładało. Wiedziała już, że mimo zmęczenia i tak długo nie zaśnie, bo on jej nie da, ani ona nie będzie chciała, żeby przestał. Swoją drogą ona też miała w planach to, że chłop przez nią oka nie zmruży, a jeśli tak to tylko na piętnaście minut, na regenerację sił i dosłownie będą się kochać dopóty, dopóki jego kutas nie straci możliwości stania, nie będzie opuchnięty i obolały od nadmiaru tarcia. Boże... drugi raz porównam Gabi do kota... Ale była jak taka kotka w rui, zwłaszcza po niedokończonej zabawie z samolotu.
- Nie masz pojęcia jak cholernie tego pragnę... Chcę jutro nie móc jutro chodzić, zniszcz mnie tatusiu...- wymruczała wciskając pośladki w jego krocze, specjalnie zataczając biodrami kilka małych kółek, żeby się z nim podrażnić. Jednak nie zapomniała jak to jest używać swoich wdzięków! To nie trwało długo, wszystko działo się bardzo szybko, jakby Angelo nie miał czasu, ale to nie o to chodziło, zdecydowanie nie. Nim się obejrzała już była przyciskana do zimnej szyby, przez co gęsia skórka się wzmocniła, a ona z nieskrywanym oddaniem i uwielbieniem wpatrywała się w twarz swojego mężczyzny, oświetloną chłodnym blaskiem ulicznych świateł. Coś w oczach Gabi zapłonęło, w tym chłodnym błękicie pojawił się jakiś ogień, jakby samo piekło tańczyło w lodowcu.
- Nie spłoń...- zdążyła tylko powiedzieć, dość pewnie i uśmiechnąć się uwodzicielsko, kiedy ten drań przypuścił atak na jej wargi. Takiego ognia w ich relacji dawno nie było! Może muszą częściej robić sobie przerwę od seksu? To niegłupi pomysł, ale wszyscy wiemy, że kompletnie nierealny, bo przecież ta dwójka to rąk od siebie odkleić nie potrafi. Rąk, ust i innych części ciała. Wdała się w jego grę z tymi pocałunkami nie pozostając dłużną tej paski i namiętności, nie siliła się na delikatność. Bezwstydnie łapała zębami jego wargę, kąsała ją zaczepnie, a jej dłonie spoczęły na męskich plecach tylko po to, by wbić w nie paznokcie, dopóki nie wylądowały przyszpilone za nadgarstki tuż nad jej głową, co spotkało się lekką irytacją właścicielki tych rączek. Z jednej strony uwielbiała kiedy pozbawiał ją możliwości ruchu, z drugiej... Tak cholernie tęskniła za jego ciałem, że sama chciała go dotykać, pieścić, masować, szukać na nowo ulubionych miejsc na tej piękniej mapie.
Ciało blondynki było już całkowicie gotowe na to co miało nadejść, atmosfera w wielkiej sypialni była gęsta, cholernie erotyczna, namiętna tak bardzo jak to tylko możliwe. Każdy fragment ciała Gabi krzyczał: weź mnie, jestem twoja, zrób ze mną co chcesz i jak chcesz. Sutki sterczały, będąc twarde jak guziczki, cipka zrobiła się mokra w momencie, w którym objął ją od tyłu. Ten jego kutas wbijający się w jej ciało sprawiał, że już nie myślała racjonalnie i wcale nie chciała myśleć. Czucie było tu priorytetem! Serca obojga waliły jak oszalałe, niemal słyszała zarówno swoje jak i jego, ich rytym się ze sobą zgrały, wystukując piękną melodię.
Łup! Kolana dotknęły posadzki, Gabi lekko oszołomiona spojrzała w górę i to, co zobaczyła, było najpiękniejszym widokiem na świecie, kochała kiedy tak nad nią górował, jak patrzył z wyższością i pewnością, a jednocześnie z szacunkiem i miłością. Dziwne uczucia i skrajnie różne, ale tak to widziała swoimi oczami. Nie mogła się nie uśmiechać, szczerzyła się jak głupi do sera.
Ze śmiechem przyjęła szarpnięcie za włosy ku górze i postawienie ją do pionu, dosłownie. W środku krzyczała: tak, tak, tak mocniej, więcej, nie hamuj się!
Dlatego kiedy przycisnął ją do zimnej ściany nawet nie musiał jej kazać się wypinać, zrobiła to z dziką radością, pięknie się wyginając. Nawet stanęła lekko na palcach, żeby pośladki się lepiej uniosły. Zezowała na niego przez ramię i uśmiechała się, lekko kręcąc biodrami, żeby go jeszcze bardziej sprowokować do działania, jakby ten jej tyłeczek miał być dla niego czerwoną płachtą jak dla byka. O jakby jej spragniona jego kutasa cipka była tarczą strzelecką, a jej wejście samym jej środkiem. Żaden z jego ruchów jej nie bolał, a może bolał tylko była tak cholernie podniecona, że może wcale tego bólu nie czuła i był on dla niej w opór przyjemny.
- O rany... Tak!- krzyknęła z uciechy, kiedy na jej jędrny pośladek spadł pierwszy klaps i zapiekło charakterystycznie, ale cholernie przyjemnie. Tyłeczek się zatrząsł, choć ręka Angelo trochę się pewnie o kość obiła, bo przecież Gabi schudła. Podtuczanie czas start!
Jęknęła, kiedy klepnął ponownie i mocno zagryzła wargę, wręcz mrucząc z przyjemności, a jej ciało błagało o więcej, choć usta nie wyraziły takiej woli. Angelo właśnie miał okazję widzieć Gabi taką, jakiej jeszcze nigdy nie widział — cholernie cieszącej się z "bólu" i takie roześmianej, zadowolonej w obliczu poczucia niebezpieczeństwa.
Blondynka oparła obie ręce o zimną szybę, oddech zostawiał na niej parę wodną, aż tu nagle zaskrzypiały drzwi i chyba tylko to ich uratowało przed nakryciem w takiej, a nie innej sytuacji. Jakby momentalnie od siebie odskoczyli i cała atmosfera poszła się... jebać zamiast nich. Gabi szybko naciągnęła na pośladki swoją satynową piżamkę, starała się wyglądać normalnie, choć była mocno rozgrzana, czerwona, oddech nadal był szybki

To była Valentina, weszła do sypialni bez pukania, wyglądała na bardzo zaspaną, ale i smutną i przestraszoną jednocześnie. Gabrielle odchrząknęła, nerwowym gestem poprawiła włosy i zerknęła na Angelo, który też zapewne musiał bardzo szybko dość do siebie. On miał w tym doświadczenie, działał zadaniowo, szybko się otrząsał z pewnych rzeczy, zupełnie inaczej niż ona. Okazało się, że dziewczynka znów miała koszmar no i było to nowe, obce miejsce, co wcale nie poprawiało sytuacji.
Biedny Angelo, biedna Gabi... Musieli obejść się smakiem, a już było tak blisko konsumpcji wyczekanego dania! Gabi nie bardzo wiedziała, jak zareagować, dziwnie było mieć świadomość, że takie wizyty mogą mieć miejsce przez dłuższy czas i chyba pierwszy raz poczuła ukłucie zazdrości względem dziewczynki, jakby ten mały stworek miał być jej wrogiem o uwagę Angelo, choć wcale tak nie było. To znaczy było, ale nie w negatywnym sensie! No nic, nie pozostało im nic innego jak położyć się do łóżka we trójkę. Gabi zaproponowała, że Valentine może położyć się między nimi i się przytulą i tak zasną, ale ona nie chciała, wolała się tulić tylko do taty, przez co Angelo miał teraz przerąbane, bo Gabi też chciała się tulić, więc te dwie zołzy teraz gapiły się na siebie bardzo rywalizującymi spojrzeniami na zasadzie: on jest mój głupia krowo. Żadna z nich nie chciała zerwać tego kontaktu i chyba obie odpłynęły w tym samym czasie, bo Gabi nie zanotowała faktu odwrócenia od młodej spojrzenia.
To było naprawdę dziwne zdarzenie i nastolatka była poniekąd zła na Valentine, że im przerwała, ale rozumiała też, że ona nie zrobiła tego specjalnie. Chyba.
W środku nocy przebudziła się ze strasznym pragnieniem, zrobiło jej się sucho w ustach, a to oznaczało tylko jedno: wizyta w kuchni po coś do picia. Wstała niemal bezszelestnie, zerknęłą na śpiącego Angelo i Valentine, spali w dokładnie tej samej pozycji, przez co nie mogła się nie uśmiechnąć. Sięgnęła po telefon i zrobiła im zdjęcie, na pamiątkę i po to, żeby się później troszkę ponabijać, że Angelo córki to sie nigdy nie wyprze, jakkolwiek strasznie to nie brzmi. Wiadomo, że tego by nigdy nie zrobił, ale tak się tylko mówi.
Podeszła po swój szlafroczek, który narzuciła na ramiona i na boso wyszła z sypialni kiedując swoje kroki do wielkiej kuchni. Obrazek jaki tam zastała trochę ją rozbawił...
Franek buszujący w lodówce, wystawał z niej tylko jego zadek, było słychać przestawianie różnych rzeczy w lodówce. Nie mogła się powstrzymać i bardzo cichutko zaszła go od tyłu i... CHLAST.
- Kto wypina tego wina!- zawołała radośnie. Aż ją ręka zapiekła, a biedny Franek uderzył się głową o półkę w lodówce, ale... dziwnie nie zrobiło jej się go szkoda. Wzruszyła lekko ramionami, ze śmiechem i sięgnęła po szklankę i nalała sobie wody, której się napiła.
- Co to za nocne podjadanie? Ktoś tu się zrobił głodny! Uważaj, bo tyłek ci urośnie i będziesz marudzić.- oparła się biodrem o kuchenną szafkę i patrzyła na mężczyznę, z lekko uniesioną brwią. Jak ona kochała Frankowi dokuczać i sobie z nim żartować! On przynajmniej miał dystan do siebie. Gorzej już w drugą stronę, ona nie lubiła kiedy on sobie z niej żarotwał, dokładnie tak samo nie znosiła tego u Angelo. Hipokrytka, ale przynajmniej słodka.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Francesco towarzyszyły zbyt duże emocje. Tyle się cholipka działo. Dwa ostatnie tygodnie młody Włoch wyciskał z siebie 300, jak nie 400 % nie tylko przez pracę, ale i przygotowywanie się do Świąt! Musiało być idealnie. Nie dość, że odwiedzał go ten stary gamoń, to jeszcze przywoził ze sobą córkę. Córkę! Francesco nie mógł tego przeżyć, ale kurczę tak bardzo się cieszył, że brachol odnalazł dzieciaka. Czy to raczej dzieciak jego, czy raczej ich brat... nieważne. No cholera fajnie, że miał chłopak kogoś w życiu! To znaczy Franek uważał, że sobie nie zasłużył po tym jak potraktował Gabrielle Glass, Franek stał po jej stronie murem. Kochał i szanował Angelo, ale był skończonym kretynem, że pozwolił odejść takiej lasce! Franek to normalnie z tego wkurwienia aż sobie plan ułożył. To znaczy ten plan już nie działał, skoro półgłówek naoliwił se styki w mózgownicy, ale jaki plan? Otóż chciał odczekać tak jeszcze z pół roku i złożyć nastolatce wizytę w Londynie. Zwaliłby jej się po prostu na łeb, ale co dalej? No ten jego plan był super niekompletny, ale szkoda było marnować taką dziewczynę! Ona musiała zostać w ich rodzinie. Angelo by mu poucinał wszystkie palce, język, wydłubał oczy i pewnie przyrodzenie uciął, ale co on miał poradzić, skoro kochał tą dziewczynę? Patologia co nie, kochać dziewczynę brata. Ale to chyba nie była taka miłość jak między nimi, to było bardziej skomplikowane, ale Francesco miał jakieś nieodparte wrażenie, że Glass odczuwała to samo. Przecież oni byli niemalże identyczni. Vibe tej dziewczyny był niespotykany, kompletnie do niego pasował. Jakby patrzył w lustro, ale ona by tam po prostu stała. Jak miał jej nie kochać, skoro był narcyzem?
Jak oni wszyscy.
Wracając do emocji. Były poza skalą. Szczególnie teraz, kiedy i ona tu była! No i córka Angelo była świetna, a w dodatku braciszek w końcu powiedział, że jest z niego dumny! Franek siedział z tych emocji na łóżku i uśmiechał się do siebie jak głupi do sera i nie mógł zasnąć. Chodził po sypialni, kładł się, znowu siadał, znowu chodził, kładł się na wykładzinie i na kafelkach zimnych i tylko mu na żyrandol brakowało wejść. Na fotelu, rozkładał się w dziwnych pozycjach, ale nic nie pomagało, komplecie nie potrafił się wyciszyć.
Jeść. Tak. Zjeść, to zawsze działało. Wsunie kawałek Włoskiej szyneczki, zapije whisky i będzie wspaniale. Klasnął w dłonie zadowolony z tego pomysłu, mówiąc pod nosem jaki to on jest genialny i ruszył wesoło do kuchni, cicho nucąc sobie pod nosem jingle bells. Żeby nie było, że lata z gołą dupą po apartamencie, w którym przebywał dzieciak, ładnie i grzecznie nałożył na siebie czarny, satynowy, błyszczący jak jego jajeczka po kąpieli szlafroczek. Przewiązał go sobie ciasno i otworzył lodówki.
- Gdzie ta jebana szynka no kurwa Barbarka miałaś uzupełnić zapasy... tu... a może tu... kurczaki! - Gadał do siebie po Włosku, przesuwając kolejne rzeczy i kolejne aż tu nagle boom! Płask w tyłek i to taki solidny, że przez materiał szlafroczka poczuł jakby przewodził on klasowy prąd! Wywalił łbem w półkę, coś się przewróciło i zbiło, a ten masując się po łbie wychylił go z lodówki.
- Ja pierdołe komu tu zaraz łapę utnę! - Dlaczego on myślał, że to był Angelo? Wyprostował się jak struna i dostrzegł... Gabi. - O. Nie jesteś Angelo. - Stwierdził jakże błyskotliwie. - Ej. Kuku, musisz teraz pocałować żeby nie bolało. - Odwrócił się do niej tyłem i podwinął szlafrok, eksponując swoją zaczerwienioną dupę. - Całuj!- Ale zrobił unik, bo pewnie chciała go znowu walnąć. Przyjął pozycję jak do karate i uniósł wysoko brew.
- Nie podchodź. Mam różowy pas w kitukaratetate. - Ostrzegł. - Niedźwiedź gdy w sen zimowy zapada to nie je nic, ale przed ów snem brzuszek napełnić musi, aby sen był długi i solidny. - Obniżył głos, by mówić jak jakiś sensei i zaśmiał się na koniec kręcąc głową. Wrócił do swojej nonszalanckiej pozycji, opierając się tyłkiem o blat. Skrzyżował ramiona na piersi. - Nie mogę spać, nalejesz mi whisky? Hej, maleńka, a ty co tu w ogóle robisz o tej godzinie? Myślałem, że Angelo cię będzie do rana obracał, mówił że... Eeee. Czekaj. Czy on już ma problemy z potencją? - Aż się zmartwił, prostując jak struna i podszedł do Gabi, kładąc jej dłoń na ramieniu. - Przykro mi. - Pokręcił głową wyrażając swą żałobę. - Czy chcesz by pomóc ci zaspokoić potrzeby? Eh, jestem gotowy na to poświęcenie. - Lekko przytakiwał głową, ze zmartwioną miną. Jakby naprawdę wystawiał się na jakieś poświęcenie dla niej, a jej stało się coś złego.
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Plan Franka był dobry! Nawet bardzo, bardzo dobry i strasznie słodki — gdyby Gabi się o tym dowiedziała, to by się rozpłynęła ze wzruszenia. Tylko ten plan miał jedną zasadniczą dziurę w tym wszystkim: Franek to nie Angelo i nigdy nie byłby w stanie go jej zastąpić nawet w jednym procencie. Franek byłby jej najlepszym przyjacielem, z którym można robić głupie rzeczy, szaleć, śmiać się, nosiłby ją na rękach, traktował jak księżniczkę. Panowałaby zgoda, spokój, zrozumienie i... w sumie nuda. Z Angelo było inaczej, miała niemal to wszystko, co wymienione, ale była jeszcze nuta niebezpieczeństwa i niepewności, które ona tak strasznie pokochała... Od których się cholernie uzależniła, bo to są emocje i ona jest trochę popierdolona. No i Angelo we wszystkim (prawie) był taki wspierający, motywujący, dodawał skrzydeł, sprawiał, że zaczynała w siebie wierzyć i nie poddawała się tak łatwo przy pierwszych potknięciach, jak to miała w zwyczaju. Ech ten Franek! Dobrze, że nie wyjawił im tego pomysłu na głos, bo przecież Angelo to by już na niego tak przychylnie nie patrzył w kontaktach z jego Gabrysią.
Franek i jego szlafroczek i to wypięte dupsko... Nie mogło się skończyć inaczej! Przecież ten zadek aż sam się prosił o takiego soczystego klapsa, że aż ręka Gabi świsnęła w powietrzu, a ból, jaki w niej poczuła po tym co zrobiła trochę ją przygniótł. Ręka piekła żywym ogniem więc musiała ją lekko strzepać. Śmiała się z jego reakcji, to było takie zabawne! Nawet dziwnie nie było jej szkoda tego czegoś, co w lodówce się przewróciło i stłukło to raz, a już na bank nie było jej szkoda łba Franka. Dziwnie tak... nie czuć empatii jak komuś stanie się krzywda. Ale to był Franek, tego pajaca nic nie załatwi.
- O... no nie jestem, co za niespodzianka.- zaśmiała się i odstawiła szklankę na kuchenny blat. Gabi wyglądała uroczo bez makijażu, z lekko potarganymi włosami, które teraz jakoś tak machinalnie zaczęła układać palcami. Dziwnie mieć świadomość tego, że ktoś może ją oglądać taką "nieperfekcyjną". Oczy jej się śmiały do Franka, on jest taki głupi! Ale przez to właśnie go tak bardzo kocha!
Brew Gabi powędrowała ku górze i jakby mogła to zniknęłaby na linii włosów, co on dopierdalał to przechodziło ludzkie pojęcie. Trzeba mu jednak było przyznać, że ten tyłek to jednak ma zajebisty. Już się zamachnęła, żeby poprawić cios, ale przewidział jej ruch, więc wygięła usta w podkówkę zawiedziona, że jej plan nie wyszedł.
- Chcesz się ze mną bić? Wiesz, że nie masz żadnych szans? Pokonam cię jednym ruchem, chcesz się przekonać? Jestem jak ninja! - jej mina zrobiła się bardzo poważna, kiedy stanęła w... bokserskiej pozie, która z ninja nie miała nic wspólnego a i to jak uniosła pięści było dalekie od ideału, bo za bardzo odsłaniała gardę.
Zaczęła się śmiać i opuściła ręce wzdłuż ciała, słuchając jego "kitukaratetate" mądrości. Mistrz Yoda Nowego Jorku się znalazł. Nie mogła się powstrzymać i przyłożyła rękę do czoła. Ta wycieczka do kuchni to był strzał w dziesiątkę, lepszej decyzji podjąć nie mogła.
- Jasne- uśmiechnęła się przyjaźnie, przecież nie mogła mu odmówić tak drobnej czynności jak podanie szklaneczki alkoholu. Karafki z tym trunkiem były praktycznie we wszystkich ważniejszych miejscach domu, więc i w kuchni znalazło się miejsce na mały barek, więc Gabi odwróciła się w jego kierunku i bez problemu nalała mu alkoholu do pięknej, gustownej szklanki. Wyciągnęła rękę w kierunku Franka, a gdy ten próbował chwycić naczynie, cofnęła się z łobuzerskim uśmiechem, ale ten jej spełzł z ust po tym co on powiedział. Postawiła szklankę na blacie i mu ją podsunęła.
- Przyszłam się napić wody, bo zachciało mi się pić. No niestety, ale mamy gościa w sypialni. Valentina nas odwiedziła w najmniej odpowiednim momencie.- westchnęła cichutko i oparła się łokciami o kuchenny blat, wsparła brodę na otwartych dłoniach i wydała z siebie śmieszny dźwięk, przypominający rżenie konia, ale zrobiła to ustami, tak nimi śmiesznie pufnęła, że zadrgały o.
- Czekaj, co? Co ci mówił?- wyprostowała się nagle jak struna i zaczęła iść w kierunku Franka z bardzo poważną miną, taką wręcz grożącą, złą, mającą dać mu jasno do zrozumienia, że jeśli jej zaraz nie powie, to stanie mu się coś złego.
- Mów natychmiast!- zignorowała jego głupi tekst o tym, że by się poświęcił dla sprawy, bo dobrze wiedziała, że by bardzo tego chciał i nie miałoby to nic wspólnego z poświęceniem. Szła na niego powoli, jak drapieżnik, nie odrywała od niego wzroku, jej palce przesuwały się po kuchennym blacie i trafiły na rękojeść bardzo ostrego, japońskiego noża, na którym się zacisnęły. Gabi teraz naprawdę mogła wyglądać groźnie, gdyby ktoś jej nie znał.
- Mów Francesco, w tej chwili spowiadaj mi się z tego, o czym rozmawialiście. Chcę wiedzieć wszystko... - była już niemal przy nim, z tym lekko uniesiony, ku górze nożem. Gabi nożownik, ahahaha śmiech na sali.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
18+
Spoiler
Zamruczał z zadowolenia, słysząc, jak go nazwała. Lubił, gdy się do niego tak zwracała, czuł się wtedy jeszcze potężniejszy niż był, o ile było to w ogóle możliwe. Lubił być podziwiany i doceniany, a Gabrielle jak nikt inny tą jego siłę lubiła podziwiać. A on jej ją okazywać. Dwa razy go prosić nie musiała, taki był jego plan. Po takim czasie zajrzy w każdą jej dziurkę i zrobi z nią co tylko zapragnie, jak wygłodniałe zwierze, trzymane kilka lat w klatce, które ktoś wypuścił na wolność. Biedna będzie...
Uwielbiał kiedy wbijała w jego ciało pazury. Przechodził go przyjemny dreszcz, a spod splątanych w pocałunku warg wydobywały się ciche pomrukiwania. Angelo napędzał się jak lokomotywa, myśląc już tylko o jednym, nie mógł wytrzymać z tych skumulowanych emocji i podniecenia. Może dlatego tak się spieszył, a spomiędzy ich ciał niemal trzaskały iskry. Tęsknił za smakiem jej ust, jej zapachem, który teraz owładnął jego nozdrza i tym drobnym, seksownym ciałkiem, które mógł rozszarpywać każdego dnia. Teraz było trochę bardziej kościste, co mu się cholera nie podobało! Musi ją podtuczyć, żeby nie obijać się tak o jej kości i żeby ten jej jędrny tyłeczek znowu urósł. Łapanie za niego teraz było trochę utrudnione, ale używał więcej siły, co zapewne spotkało się z większym bólem.
Ona lubiła patrzeć na niego z dołu, a on uwielbiał widzieć ją u swoich stóp. Miała w oczach coś innego niż zazwyczaj, świecące kurwiki, ogromne zadowolenie, chciała być przez niego zeszmacona. Zastanawiał się przez chwilę, czy nie wypełnić jej gardła swoim twardym kutasem, ale nie, on chciał znaleźć się już w jej wnętrzu, w jej mokrej, ciasnej cipce, którą tak uwielbiał, za którą tak tęsknił. Dlatego pociągnął ją za kudły, dlatego tak szybko chciał ustawić ją w odpowiedniej pozycji. Ona sama tego chciała, widział. w odbiciu okna jej uśmieszek, jej wzrok, kurwa, ależ ona była napalona! Nigdy aż tak nie cieszyła się na jego brutalność, a dzisiaj czerpała z niej garściami, miał nawet wrażenie, że chciała więcej i więcej. Dlatego bił ją niemal z całą swoją siłą, dlatego wpychał jej policzek boleśnie w szybę, a jego palce zaciskały się na kościstym pośladku. Jego uszu dobiegły dźwięki rozkoszy nastolatki, czy to ta sama Gabi? Stęskniła się za jego brutalnością? Kiedyś jej nie lubiła, później ją akceptowała, a teraz potrzebowała? Uzależnił ją od siebie, nie tylko emocjonalnie, ale i fizycznie. Cholernie mu się to spodobało. Ciekawe jak daleko mógł zajść... czyżby nadszedł dzień na przekroczenie kolejnych granic?
Kurwa, ależ on był napalony! Zrobiło mu się ciemno przed oczami, widział teraz tylko ją, tak słodko się pod nim wyginająca, gotową na rozepchanie się w jej wnętrzu, już widział, jak brutalnie zerżnie ją na tej szybie, jak będzie jęczeć i błagać o więcej...
W pierwszej chwili nie zarejestrował dźwięku otwierających się drzwi. Szumiała mu w uszach krew., jego mózg nastawiony był już tylko na jedno zadanie. Na szczęście Gabi zareagowała pierwsza, a on zdziwiony, że nagle próbuje się wyszarpać, puścił ją. To nie było szarpanie się typu "o tak, dawaj!", tylko "Angelo trzeba przestać!" W odbiciu szyby zauważył otwierające się drzwi i wchodzącą przez nie małą postać. O kurwa... pamiętał, aby przekręcić zamek, ale kiedy wszedł do pomieszczenia i zobaczył swoją gówniarę, kompletnie przestał myśleć o innych sprawach. To było niebezpieczne, że ona wciąż tak mocno go rozpraszała. Nawet teraz.
Musiał szybko przestawić myślenie, a to było kurewsko ciężkie. Zakrył się szlafrokiem i przewiązał go ciasno, aby nakryć wzwód i odwrócił się bokiem do wejścia, a przodem do kominka, udając, że się mu przygląda. Dobrze, że jego córka była taka zaspana i ledwo na oczy widziała, to udało im się uniknąć beznadziejnej konfrontacji. Jak by jej to wytłumaczył? Dobrze, że jednak stało się tak, a nie inaczej. Angelo zwrócił uwagę na Valentine, która szła w jego stronę lekko zapłakana. Chciała się przytulić, więc pozwolił jej wtulić się do jego boku, nie od przodu, bo dalej pod jego szlafrokiem działo się to co się działo. Pogłaskał córkę po głowie i powiedział, że może zostać z nimi. Zaskoczył się bardzo propozycją Gabi, ale to było bardzo... miłe. On w między czasie zarzucił jeszcze na dupę spodnie, żeby nie spać przecież nago... i wsunął się do łóżka, pomiędzy dwie najważniejsze kobiety w swoim życiu. To było dla niego nowe doświadczenie i... okazało się niezwykle emocjonalne. Z jednej strony przytulał do siebie córkę, która mocno wczepiła się w jego ciało, a z drugiej na jego piersi spoczywał policzek ukochanej, której ciepłotą ciała miał wrażenie jakoś na niego wpływa. Nie potrafił tego nawet opisać, poczuł niewyobrażalne szczęście, które wręcz ścisnęło jego serce silnie, rozchodząc się dziwnym dreszczem po całym ciele. Patrzył na nie z delikatnym, ale bardzo szczęśliwym uśmiechem, raz na jedną, raz na drugą, a w jego głowie rodziła się tylko myśl. To był teraz cały jego świat. Jego Rodzina.
Ucałował w czoło Valentine, a później Gabrielle, życząc im dobrej nocy i przymknął oczy, odpływając w sen z uśmiechem na ustach. Angelo stracił już nadzieję, że taka sytuacja kiedykolwiek będzie miała miejsce. Jasne, planował znaleźć sobie żonę, założyć rodzinę, ale wiedział, że bez Gabrielle to nigdy nie będzie to samo. Może by i lubił swoją partnerkę, musiałby ją lubić, ale nigdy nie czułby tego, co czuje przy tej gówniarze. Ona naprawdę do niego dotarła. Do jego głowy, jego serca, a to nie udało się jeszcze nikomu. Była wyjątkowa, dlatego musiał ją odzyskać, nieważne, jak bardzo to nieodpowiedzialne jej względem to było. Teraz, krótko przed snem, kiedy przytulał je do siebie, raz jeszcze obiecał sobie, że będzie je chronił. Miał ogromną nadzieję, że nigdy ich nie skrzywdzi, ani jednej, ani drugiej. Kochał je ponad własne życie.
Zabawne. Gdzie jeszcze rok temu najbardziej kochał samego siebie. Pojawienie się ten nastolatki w jego życiu, wywróciło je kompletnie do góry nogami. Czasami zauważał, że jest przez to słabszy, ale jak spojrzał na to, że w końcu potrafił choć trochę się kontrolować przed napadami agresji, to czy nie czyniło go to silniejszym?
Spał w najlepsze. Jego organizm wypoczywał, mózg się relaksował, to chyba dzięki temu jakiego szczęścia doznał. Dodatkowo lot robił swoje, a w zasadzie dwa, bo po tym z Australii do Londynu też jeszcze nie zdążył wypocząć. Może i dobrze się stało, że Valentine im przerwała? Nie był na córkę zły, ani trochę. Z Gabi jeszcze sobie odbiją...
Gdzie ona jest? Przebudził się, czując dziwny chłód i pustkę z jednej strony. Zmarszczył brwi, patrząc na puste miejsce po Gabrielle, a później zerknął na córkę, która spała w najlepsze.
- Hm. - Mruknął cicho i bardzo ostrożnie wysunął się spod kołdry i Valentine, aby jej nie obudzić. Ostrożnie ułożył jej głowę na poduszce i nakrył szczelnie kołdrą, bezszelestnie przechodząc przez pomieszczenie. Wyszedł z sypialni, zamykając za sobą drzwi i rozejrzał się po apartamencie, szukając ukochanej. Uśmiechnął się pod nosem, czy ona bawiła się w chowanego? Chciała, żeby ją znalazł, a później dokończył to co zaczęli? Aż uśmiechnął się pod nosem, bo tylko to oczywiście przychodziło mu do głowy. Wszedł lekko wgłąb apartamentu i usłyszał jakieś dźwięki dochodzące z kuchni. Udał się więc w tamtą stronę, wychodząc zza rogu lekko zaspany, z potarganymi włosami, ale tym swoim firmowym uśmieszkiem, jakby spodziewał się zobaczyć nagą, rozłożoną na wyspie kuchennym Gabrielle, która tylko czeka aż przyjdzie i ją sobie weźmie...
Nic takiego jednak nie nastało. Angelo zatrzymał się w salonie, przyglądając dość ciekawej scenie.
- Co jest ku.... - Czemu Gabi trzymała w ręku nóż? I czemu Franek stał z podniesionymi do góry rękoma szczerząc się jak szczerbaty do sucharów? To jego zaspany mózg tak wolno pracował, czy... Nie bardzo wiedział co myśleć o tej sytuacji. CZEMU GABI GROZIŁA NOŻEM FRANKOWI?! Czy ma się rzucać na ratunek, czy obserwować sytuację? Młodszy z Denaro przecież umie sobie radzić z nożownikami, kurwa, nożownikiem, Gabi nożownik. Co ona do jasnej cholery miała z tymi nożami?
[2 minuty wcześniej]
- Nie powiem. - Franek pokazał nastolatce język i stanął dumnie jak paw, szczęśliwy, że umarł jej nosa i wzbudził w niej ciekawość. Patrzył jak na niego naciera rozbawiony, no co ona mogła mu zrobić? Jednym palcem ją położy, jak będzie chciał. Oparł się o blat kuchenny nonszalancko wypinając biodra w przód i wiódł wzrokiem po nastolatce, bardzo zaciekawiony dokąd ich to zaprowadzi. Złapała za nóż? Aż się podniecił! Drgnął niespokojnie i uniósł ręce w górę w geście kapitulacji.
- Lepiej to odłóż zanim wydłubiesz sobie oko dziewczynko. - Wiedział, że to na nią zadziała jak płachta na byka. CZego chciał? Żeby go drasnęła? Wiedział, że tego nie zrobi, ale lubił drażnić lwa. Czy raczej małe kociątko. Uśmiechał się w ten swój firmowy sposób.
- Chociaż seksownie wyglądasz z tym nożem... Sam już nie wiem.. - Miał coś jeszcze dodać, ale wtedy właśnie przerwał im Angelo. Franek spojrzał na niego, udając tym razem przerażenie.
- Pomocy! Ta straszna bestia rzuciła się na mnie za niewinność! Powiedziała, że odetnie mi kutasa, bo jest za duży i trzeba go skrócić o pół! - Lamentował z przerażeniem w stronę brata. Angelo dostał jeszcze większego laga mózgu. Stał, wpatrzony w nich jak w skończonych kretynów, jakby zobaczył co najmniej jakąś wróżkę. Nie mógł uwierzyć w to co widział. I nagle parsknął śmiechem, chowając twarz w dłonie. Mógł uwierzyć w te groźby, ale jak do tego w ogóle doszło? To było pytanie, na które pewnie nie uzyska odpowiedzi.
Korzystając z chwili nieuwagi, Francesco chwycił nastolatkę za nadgarstki i unieszkodliwił ją. Nóż upadł na podłogę, a młodszy z Denaro ciasno wciskał w siebie unieruchomioną nastolatkę. Jej ręce przylegały do piersi, które trzymał jednym ramieniem, a drugim dość mocno oplatał jej pas. Mogła poczuć na pośladku jego potwora.
- Widziałeś? Ta mała groziła mi nożem, no nie można tak, trzeba ją ukarać. Każdy kto podniesie rękę na jednego z nas zasługuje na karę, prawda bracie? - Franek uśmiechał się głupio, trzymając nastolatkę nieustępliwie. Angelo przyglądał się temu z rezygnacją. Westchnął i ruszył w ich stronę.
- W zasadzie to się zgadza. Czemu groziłaś mojemu bratu maleńka? - Oj robiło się niebezpiecznie. Angelo stanął też przed nimi, chwytając za brodę nastolatkę i przesunął po jej wardze kciukiem, patrząc za swoim ruchem.
- Niegrzeczna dziewczynka. Trzeba cię teraz ukarać. - Ciemne spojrzenie gangstera wróciło na błękitne oczy nastolatki. Jego brew drgnęła niebezpiecznie.
- Hm, w jaki sposób, co proponujesz?- Odezwał się Francesco nad uchem nastolatki, mrucząc w nie te słowa dość niebezpiecznie. Zrobiło się... gęsto. Czy oni myśleli o tym samym? Posłali sobie długie spojrzenia.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Tłumaczenie dzieciom, co mamusia i tatuś robią w sypialni i dlaczego mamusia tak krzyczy nie jest niczym fajnym. Gabi była po tej drugiej stronie! Kiedyś nakryła swoją "matkę" z jakimś kochankiem w jednoznacznej sytuacji i dopiero wtedy zaczęła zadawać niewygodne pytania. Kobieta, która ją porwała była wyzwoloną artystką, ale jakoś wyjaśnienie, wtedy pięcioletniej Gabi, co się działo, graniczyło dla niej z cudem. Szczęśliwie ona o wszystkim bardzo szybko zapomniała i wyparła to traumatyczne zdarzenie z pamięci. Ciekawe jak by się zachowała musząc wyjaśniać niemal dziesięcioletniej Valentine przyczynę swojego wypinania zadka w kierunku ojca dziewczynki. Pewnie skłamaliby, że była niegrzeczna i musiała dostać za to klapsa, i na tym by się skończyło. Dobrze, że dziewczynka słabo ogarniała rzeczywistość, będąc tak słodko zaspana, bo pewnie nie ominęłaby ich poważna rozmowa i uświadamianie jej, że dorośli czasami się ze sobą bawią.
Meanwhile w kuchni:
Sceny, jakie się w niej odgrywały były kompletnie absurdalne! Tego jeszcze nie grali, żeby drobna blondynka groziła takiemu wielkiemu chłopu, jakim jest Franek i to NOŻEM ostrym jak brzytwa, mogącym z łatwością pokroić warzywa i owoce na nanomilimetrowe plasterki. Nastolatka nie miała pojęcia jak niebezpieczny przedmiot trzyma w swoich drobnych rączkach i jak niewiele dzieli ją od zrobienia młodszemu Włochowi krzywdy, bo naprawdę napierała na niego niczym taki malutki czołg. Nie podobała jej się postawa mężczyzny! Kolejny, który ją cholera lekceważył, bo jest mała i słaba... Tak to nie będzie wyglądało, co to, to nie! Już ona wiedziała co zrobi zaraz po powrocie do Lorne Bay... Zapisze się na kurs samoobrony, a Angelo poprosi, żeby nauczył ją strzelać, żeby już nikt nie mógł jej porwać ani podawać w wątpliwość jej groźby! Nie ma to jak wjechać jej na ambicje i powiedzieć, że czegoś nie może, albo nie da rady zrobić. Wtedy klękajcie narody! Ona zrobi wszystko, żeby udowodnić, że jest inaczej, a już zwłaszcza gdy ktoś jej czegoś zakazuje.
- Francesco Denaro, masz mi w tej chwili wszystko wyśpiewać, bo jak nie to ci...- i nie zdążyła powiedzieć, co mu zrobi, bo nazwał ją bezczelnie per "dziewczynko" i jeszcze zainsynuował, że sama sobie tym nożem krzywdę zrobi. Ciśnienie jej się podniosło, on dosłownie igrał z ogniem! Nadęła policzki oburzona jego słowami i tym, że niczego nie chce jej powiedzieć. Nie znosiła tajemnic! Tajemnice nasuwają masę pytań, a o na łatwo się irytuje, gdy nie znajduje na nie odpowiedzi.
Została bezczelnie rozproszona jakimiś wyssanymi z palca kłamstwami, rzucanymi gdzieś ponad jej głową — rozproszyła się, odwróciła przez ramię, by napotkać spojrzeniem twarz Angelo, który się śmiał, nie wiedziała do końca z czego. Przecież tu doszło do POWAŻNEJ rodzinnej sprzeczki, na dodatek takiej, która nie miała niczego wspólnego z kutasem Franka!
- Nie prawda!- podniosła głos, kompletnie zdegustowana tym, co powiedział Franuś i szukała w Angelo oparcia i tego by staną po jej stronie, tylko jak mógł to zrobić, kiedy wszystkie dowody świadczyły przeciwko niej? To ona trzymała w ręku broń, to ona nacierała na mężczyznę, nie on na nią. To ona była zła, a on udawał przerażonego. W tych kilku sekundach zadziało się zdecydowanie więcej niż mogła się spodziewać, bo zwyczajnie została perfidnie i po chamsku rozbrojona i obezwładniona, co spotkało się z protestem. Podjęła próbę wyszarpnięcia się z jego uścisku, ale to spowodowało, że imadła w postaci ramion Franka zacisnęły się na niej mocniej. Jakby ten drań był boa dusicielem! Nooo.... niewiele to odbiega od rzeczywistości, bo jakiegoś boa poczuła wpijającego się w jej pośladki, przez co się zaczerwieniła i patrzyła wręcz błagalnie na Angelo, żeby ten ją szybko uratował, bo przecież nie zrobiła nic złego!
- Weź nawet tak nie żartuj, wiesz, że ja nie zrobiłam tego na poważnie! Franek no! Puść!- aż tupnęła nóżką ze złości i mało brakowało a nadepnęłaby Frankowi na stopę, ale szczęśliwie stał w rozkroku i mu się upiekło. Ktoś tu zaczął się bać i to tak na poważnie! Ba nawet zaczęła myśleć, że przez swoje lekkomyślne zachowanie znowu ma kłopoty i faktycznie może się to skończyć nieprzyjemnościami, bo Franek brzmiał śmiertelnie poważnie. Oddech jej przyspieszył, źrenice się rozszerzyły, serce zaczęło walić jak młotem, co pięknie było widoczne na żyle szyjnej, która mocno się napełniła i pulsowała w rytm serca. Patrzyła na Angelo zdziwiona, że nie obrał jej strony, że jej nie ratuje z rąk tego szaleńca, tylko podchwycił ton i jeszcze te jego oczy, które tak pociemniały! To oznaczało dwie rzeczy: albo totalny wkurw, albo ekstremalne podniecenie! Przełknęła ślinę i przygryzła wargę, którą sekundę wcześniej Angelo gładził kciukiem. Ich kontakt wzrokowy został zerwany na rzecz porozumiewawczego spojrzenia między braćmi.
I'm fucked up... -pomyślała bardzo optymistycznie i podjęła ostatnią próbę uwolnienia się, ale Franek był zbyt silny.
- Bo mi nie chciał powiedzieć, o czym rozmawialiście! Nie chciał powiedzieć czegoś, co dotyczyło mnie, nie lubię tajemnic. Jezuuu.... Puśćcie mnie, wy zwariowaliście!- próbowała się jakoś wytłumaczyć, ale marnie jej szło. W tych jej oczkach zapaliły się ogniki strachu, które Angelo tak bardzo lubił, a i ona sama dostała przez to dreszczy. Ten strach ją... Podniecił, czuła go w całym swoim ciele. Czas przyznać się samej przed sobą, że lubiła się bać, zwłaszcza tego wielkiego faceta stojącego przed nią.
- Nie jestem niegrzeczna i nie chcę żadnej kary.- wydęła śmiesznie policzki i patrzyła na Angelo spod byka. Nagle coś jej zaświtało w głowie, coś niepoprawnego, ale pytanie, czy to będzie dla niej kara? No... Raczej nie.
- Nie mów, że znowu dostanę klapsa... Tatusiu.- musiała to powiedzieć, bo by się udusiła. Patrzyła na niego spod byka, oczy były lekko złośliwe, jakby rzucała mu wyzwanie, a na jej usta wdarł się cwaniacki uśmieszek, który jasno mówił: no dalej, co mi zrobisz? Pokaż, na co cię stać!
Przez cienki materiał satynowej koszulki było pięknie widać jak jej sutki znów zrobiły się twarde, co mogło oznaczać tylko jedno: ją to kręciło. Ona jest chora na głowę, ale kto z kim przystaje, takim się staje.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nozdrzy Denaro dopadła ulubiona ich woń. Strach. Ociekała nim, w każdym swoim geście, słowie i ruchu. Żyła na szyi tak pięknie pulsowała, ciało pokryło się wypustkami, źrenice rozszerzyły się, usta rozchyliły, wydychając z siebie przyspieszony oddech. Obydwaj to czuli i obydwaj nakręcili się jeszcze mocniej. Ramiona młodszego z braci zaciskały się mocniej z każdym szarpnięciem nastolatki, a Angelo zmniejszał odległość między nim a nią. Była taka mała przy nich, niknęła między tymi dwoma cielskami, co miała zrobić? Jak im uciec? Nie dałaby rady. Sama wpędziła się w te kłopoty i teraz musi przyjąć na siebie należną karę. A Angelo bardzo lubił ją karać. Jak miał stanąć po jej stronie, skoro cholernie kręciła go ta myśl? Nieważne już co się stało przed jego przyjściem tu, teraz fabuła nabiera nowego tempa.
- Nie wszystko jest przeznaczone dla twoich uszu maleńka. .- Odpowiedział jej obniżonym tonem głosu, bawiąc się kosmykiem jej włosów. Ciągle patrzył za swoimi ruchami, aż do tego momentu. Kosmyk wyleciał spomiędzy jego palcy i runął na ramię nastolatki bezszelestnie, zaś ciemne jak smoła oczy przeniosły się na przerażone, rozszerzone chyba do granic możliwości źrenice blondynki. W jego płonął ogień piekielny, dobrze już znany jego ofierze. Francesco zadał pytanie, na które obydwaj znali już chyba odpowiedź.
- Surowo. Dwoma batami. - A jakżeby inaczej mieli ją teraz ukarać? Świdrował spojrzenie twarz Gabrielle Glass, tak śmiesznie naburmuszonej, jakby jej protesty mogły cokolwiek wnieść. Przesunął palcami po jej policzkach, a na jej słowa zaśmiał się krótko, gorzko. Czy ona rzucała mu wyzwanie?
- Słyszałeś to? - Rzucił w kierunku brata, przenosząc na niego spojrzenie.
- Tak.- Odparł Francesco niebezpiecznie blisko ucha dziewczyny.
18+
Spoiler
Dłoń młodszego z braci przesunęła się niżej, wślizgując pod halkę nastolatki. Dosięgnął jej kobiecości, w którą wsunął bezczelnie dwa palce. Angelo w tym czasie sięgnął do sterczącego zachęcająco sutka dziewczyny i ścisnął go dość mocno.
- Czeka cię znacznie surowsza kara, niż zwykły klaps, you naughty Little girl - Wysyczał Francesco do jej ucha, podczas gdy Angelo śmiał się z jego słów. Palce Włocha posuwistymi ruchami bawiły się z mokrą cipką nastolatki, przyjemnie bawiąc z jej łechtaczką, gdy tylko na nią natrafił. Angelo drugą dłonią chwycił za szczękę dziewczyny, boleśnie wbijając w nią palce i nachylił do jej ust, wpijając się w nie łapczywie. Usta jego brata rozpoczęły zaś wędrówkę za uchem dziewczyny, szepcząc jej co jakiś czas po Włosku jakieś sprośności. Szlafrok młodszego z Denaro nieco się odsuwał, a spod niego wysuwał się jego kutas, wbijający w jędrne pośladki nastolatki. Mogła ona poczuć zarówno te, jak i drugie przyrodzenie braci Denaro, bo Angelo też już twardniał pod materiałem swoich spodni. Dlaczego tak cholernie kręciła go myśl bzykania Gabi ze swoim bratem? Po tamtej pamiętnej nocy na Sycylii nie raz wracał do tego myślami i zastanawiał się, czy będą mieli jeszcze taką okazję, a ta? Była idealna.
Doprowadzali ją na skraj, a gdy ten nadszedł, bezczelnie przerwali, śmiejąc się do siebie okrutnie.
- Bierz ją. - Nakazał Angelo i odwrócił się na pięcie, idąc w stronę sypialni Francesco. Ten zaś z łatwością przerzucił sobie nastolatkę przez ramię i niósł jak jakiegoś zakładnika do swojej pieczary.
Tym razem Angelo przekręcił zamek w sypialni, upewniając się da razy, że drzwi na pewno się zamknęły. W tym czasie Francesco rzucił kruche ciałko na swoje łóżko. Gabrielle wpadła na nie z hukiem, zatapiając plecami w pościeli. Angelo podszedł w ich stronę, stając przed łóżkiem, patrząc na tę scenę z ramionami splątanymi na piersi.
- Pięć. - Rzucił nagle unosząc podbródek. Francesco przytaknął i wdrapał się na łóżko, przewracając Gabi na brzuch. Chwycił ją za biodra, za które pociągnął do góry, by pięknie się przed nim wypięła. Klęczała teraz bokiem do Angelo, więc mogła na niego spojrzeć. Ten zaś nie zdradzał żadnych emocji, czekając aż Franek wymierzy karę. Dłoń gangstera znalazła się na szyi nastolatki, by wcisnąć ją w łóżko i nie pozwolić na wyswobodzenie się. Poleciał pierwszy klaps. Nie szczędził sił. Drugi i trzeci wymierzony w ten sam pośladek, który wcześniej bił jego brat. Był już cały siny, więc ostatnie dwa ciosy wymierzył w ten drugi, z dziką satysfakcją i uśmiechem na twarzy. Za każdym razem głośno liczył, a gdy skończył, masował skórę na dupsku nastolatki.
- Zostaw ją, niech przemyśli swoje zachowanie. - Rzucił, rozplątując ręce, które opadły swobodnie wzdłuż ciała. Franek przytaknął po raz kolejny i zostawił Gabi w takiej pozycji jak była, podchodząc teraz do stojącego przed łóżkiem Angelo. Patrzyli chwile na nią z góry jak kaci, by po chwili zerknąć na siebie.
- To ci jest niepotrzebne braciszku. - Rzucił Angelo, przekręcając się przodem do Franka, a bokiem do Gabi, aby sięgnąć do paska trzymającego szlafrok Włocha. Rozwiązał go, po czym wsunął dłonie na ramiona mężczyzny, aby zsunąć z nich niepotrzebny materiał. Szlafrok upadł na ziemię bezszelestnie, odkrywając Francesco w całej jego okazałości.
- Masz rację. - Odparł Franek, nieustannie patrząc w ciemne oczy Angelo. - Tobie to również. - Rzuciwszy te słowa, przyklęknął przed bratem, chwytając za gumkę od jego spodni, które ściągnął niespiesznym ruchem do jego kostek. Pomógł mu wyswobodzić się z materiału, który odrzucił gdzieś na bok. W trakcie tego Angelo zerknął na Gabrielle przelotnie, przesuwając dłonią po swoim sterczącym kutasie. Francesco podniósł się z kolan, sunąć dłońmi po potężnych udach brata, jego biodrach, torsie, ramionach, szyi i zatrzymał się na policzkach, nakierowując głowę Angelo w swoją stronę. Spojrzeli po sobie, posyłając sobie firmowe uśmieszki. Wiedzieli, że to, co teraz robią nakręca Gabrielle jeszcze bardziej.
- Co? Pewnie też chciałabyś go tak dotknąć? - Rzucił Franek do nastolatki, wpatrując się jednak nieustępliwie w oczy brata. - Ale możesz tylko patrzeć. - Rzucił kąśliwie i pocałował brata. Po pokoju poniósł się dźwięk namiętnych pocałunków, jakie między sobą wymieniali. Angelo chwycił brata za biodra i przysunął do siebie, przez co otarli się o siebie kutasami. Najbardziej w tej sytuacji kręciło go to, że Gabriellę patrzyła i nie mogła nic zrobić. Widział jej wzrok ostatnim razem, we Włoszech, kiedy Franek go rozbierał i dotykał, widział, że chciała więcej, to dostała więcej. To było chore i niepoprawne, ale obydwaj znajdowali się ze sobą już w różnych sytuacjach, równie popierdolonych. Dla nich? Nie było chyba rzeczy niemożliwych.
Odsunęli się w końcu od siebie, zerkając w tym samym czasie na Gabrielle. Ich spojrzenia wywiercały w niej dziurę, płonęły pożądaniem i mrokiem. Odwrócili się w jej stronę i podeszli do łóżka, stając ramię w ramię.
- Na co kurwa czekasz? - Rzucił surowo Francesco, opierając się ręką o ramię brata.
- Nie każ mu dwa razy powtarzać. - Zagrzmiał Angelo, patrząc na Gabrielle surowo.
Prężyli się przed nią dumnie, czekając aż zabierze się do roboty.
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
ODPOWIEDZ