Korektor map morskich — Port
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę romantyk, trochę buntownik. Trochę zabawny, trochę maruda. Trochę nadpobudliwy, a trochę leniuch.
Axel nie był nigdy człowiekiem sentymentalnym. Nie zbierał niczego czego nie chciał wyrzucić, uważał rzeczy za zbędne. Ciągle powtarzał, że w dzisiejszych czasach wszystko jest dostępne i to praktyczne na każdym kroku. Pamiętał jednak jak za dzieciaka mama mu powiedziała, że trzeba szanować i traktować bliskie przyjaźnie z troską i miłością o drugą osobę. Zapadło mu to w pamięć do takiego stopnia, że gdy wyjeżdżał na studia to słowa te szumiały mu w głowie.
W dzieciństwie biegali razem wszędzie, zawsze mogli na siebie liczyć, a żadne nie oceniało drugiego. Wspierali się na każdym kroku, a gdy przychodził kryzys to wpadali do siebie z czekoladą i chipsami. Axel kochał spędzać czas z Constance. Poznali się w dosyć normalny sposób, bo pewnie gdyby nie rodzice to nawet by na siebie nie spojrzeli. Mieli nieco odmienne gusta, inne przyzwyczajenia i marzenia, ale mimo tego potrafili jakoś dotrzeć do swoich dwóch odmiennych umysłów.
Pewnego dnia opowiedział przyjaciółce o swoich planach na przyszłość. O zwiedzaniu Europy, poznawaniu innego świata, przyzwyczajeń i tradycji. O tym jakby chciał zmienić coś w życiu, zrobić jakąś mało oczywistą rzecz. Nie śmiała się z niego tylko wspierała do tego stopnia, że w końcu wyjechał. Odjeżdżając z Lorne Bay było mu trochę szkoda tej relacji, że to co było trwałe nie przetrwa odległości. Tak - Axel nie był sentymentalny, ale przyzwyczajał się do ludzi i oddawał im całe swoje serce.
Stone nie pomylił się za wiele, jeszcze na początku jego przygody w odkrywaniu wielkiego świata pisali do siebie od czasu do czasu. Potem wszystko jakoś poszło w las, ale w momencie a którym już wiedział, że chce wrócić do rodzinnego miasta zaczął dopytywać o przyjaciółkę rodzinę i innych znajomych. Okazało się, że nadal mieszka w mieście i pracuje w porcie. Może dlatego Axel podświadomie wrócił do Lorne Bay? Ciężko było powiedzieć. Ale właśnie dla Constance niósł teraz dwie torebki ze śniadaniem na które zaliczały się kanapki, jabłko i sok świeżo wyciskany. Pracowali ze sobą od niedawna, ale ich współpraca przynosiła efekty, nie tylko na polu zawodowym. Znowu wróciły żarty podobne za tych za dzieciaka, ale bardziej dojrzałe i przekomarzanie się kto miał gorszy weekend lub randkę w środowe popołudnie.
- Dzień dobry ranny ptaszku. - Przywitał się już z daleka znajdując Constance w porcie przy linii cumowania łodzi. - Jak się dzisiaj spało? - Spytał podając kobiecie papierową torbę z jedzeniem. Po przyjacielsku pocałował ją w czoło, a potem usiadł obok wbijając wzrok w głuchą przestrzeń.

constance callaghan
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.

Gdzieś przed ostatnią wizytą Chrisa w jej mieszkaniu. To nie było wcale tak, że Constance zapominała o bliskich sobie ludziach. Przez większość jej życia było wręcz odwrotnie - zawsze w końcu była tym typem sympatycznej kujonki, która ładwo zawiązywala wszelkie przyjaźnie, a potem dokładała wszelkich starań by rozpalać te relacje w najlepsze, i żeby wszyscy uważali ją za najlepszą - nomen omen - kumpelę. Z czasem jednak zaczynała dorastać i dojrzewać, rozumiała że wcale nie musi być jak zupa pomidorowa i podobać się wszystkim, a potem się zakochała... i rozum jej odjęło. Teraz, mądrzejsza o wszystkie doświadczenia wyniesione z tego pożal się Boże związku ze swoim szczęśliwie już byłym narzeczonym, wiedziała że nigdy po raz drugi nie zdecydowałaby się na rzucenie wszystkiego i przeprowadzkę na drugi koniec kontynentu. Owszem, kochała go wtedy do szaleństwa i to mogło jej zarzucić na te jej sarnie oczy jakieś, zapewne różowe i pełne serduszek klapki, ale na litość Boską, powinna przecież głównie myśleć o sobie i o tym co dobre dla niej, prawda? Zamiast tego jednak dostała dziesięcio-prawie-letnią zsyłkę do Sydney (czy wspominała już wszystkim jak b a r d z o nie nawidzi wielkich miast?) zwieńczoną wymienieniem jej przez narzeczonego na model raz, że młodszy, a dwa wyposażony w zdecydowanie większy rozmiar biustu. Czas najwyraźniej jednak leczył rany, i tak szybko jak Constance udało się o tym nieszczęśliwym gnojku zapomnieć, tak szybko w jej życiu ponownie pojawiła się i Desiree, i równie szczęśliwie Axel. Oboje uważała naprawdę, naprawdę od lat za idealny zestaw najlepszych przyjaciół, i wcale nie szukała kolejnych. Okej, ich grono w ostatnim czasie może i powiększyło się o Chrisa, ale przecież ona sama się wcale nie prosiła, by w tak bezczelny sposób wystalkował ją sobie gdzieś w sieci, a potem odnalazł, okazując się całkiem do rzeczy człowiekiem. Tak czy nie?
Miała jednak wrażenie, że przez swoją pracę w ostatnim czasie zaniedbuje dosłownie każdą z wymienionych osób i zamiast planować spektakularne święta, raczej szyła z tego co mogła by to zmienić, wielką więc miała frajdę gdy okazało się, że następną zmianę będzie dzielić właśnie z Axelem. Nie widzieli się sporo, naprawdę sporo lat i miała wrażenie, że każdym n o w y m spotkaniem chcą to nadrabiać, gotowa była więc myśleć o tym, dzisiaj zamiast pracować, będzie latać do swojego przyjaciela na ploteczki. Najlepsza. Zmiana. Ever.
- Och, ranny ptaszku - zaśmiała się perliście i pewnie odrobinę za głośno, ale musiał jej wybaczyć tą niesubordynację. Była kobietą niewyspaną i głodną, mogła popełniać błędy. - Niektórzy nie mają tak dobrze jak wyspani blondyni od map - i jak na kobietę nie dość że dorosłą, to jeszcze dojrzałą wytknęła mu język, zupełnie tak jak wtedy kiedy mieli po kilka lat i ganiali się w ogrodzie rodziców. - Mam dzisiaj tą wyjątkową przyjemność, że zaliczam dobowy dyżur, więc przyszłam tutaj wczoraj wieczorem i jeszcze kopnie cię taki zaszczyt, bym towarzyszyła ci do wieczora dzisiaj. Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę - zaśmiała się serdecznie i odebrała od niego torbę ze śniadaniem, w ramach podziękowania przytulając się do niego bokiem, i pozwalając pocałować się w czoło. Na to ostatnie jednak zmarszczyła nos, jak jakaś mała, zdenerwowana dziewczynka, szybko jednak znowu zaczęła się śmiać, wszak nie miała żadnych powodów by się gniewać. Przynajmniej jeszcze, w końcu dzień był doprawdy młody.
ODPOWIEDZ