barman — shadow
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
chłopiec o smutnym spojrzeniu, który miał zostać słynnym astrofizykiem, a w zamian tego barmanuje w Shadow, po tym jak wrócił ze swoich wielkich podróży
- No to już wiesz co chce dostać na święta - swój portret, powiesi go sobie w łazience w jakimś kripi miejscu... na przeciwko kibla czy coś. Żeby każdy czuł się absolutnie niekomfortowo robiąc u niego dwójkę. Cwana bestia z tego Josha. Tak naprawdę to chciał zobaczyć jak Mati go widzi i czy będzie rzeczywiście do siebie podobny, czy może zrobi go w jakimś dziwnym stylu, jakby się wyrwał z jakiegoś anime, czy coś. - Zdarza się każdemu - mruknął ciszej i spojrzał na nią z bardzo delikatnym uśmiechem, bo nie chciał żeby mu teraz posmutniała tak całkowicie przez jedno durne pytanie. Gdyby wiedział, że straci humor to nie pytałby o to, nie teraz. On na przykład akurat nie był nigdy jakoś bardzo nieszczęśliwie zakochany, raczej to jego ostatnia dziewczyna była nieszczęśliwie zakochana w nim, a przez to, że nie dogadali się wcześniej co do tego czego od życia oczekują to ona miała bardziej złamane serce niż on. On chciał zwiedzać, ona mieć dom i rodzinę. No i on wyjechał, bo wiedział, że byłby niesamowicie nieszczęśliwy gdyby został. Najwyraźniej nie był w niej wystarczająco mocno zakochany żeby porzucić dla niej wszelkie swoje plany i marzenia. Zresztą z Mati popełnił tej sam błąd, tylko jego motywacja była nieco inna. W tym wypadku naprawdę chciał zostać, ale bał się tego co, by było gdyby rzeczywiście nie wyjeżdżał. Nie był sobie w stanie wtedy poradzić z tym, że zaczyna cos do niej czuć. Teraz było inaczej. Nie stchórzy drugi raz. Co może się stać? Najwyżej będzie dziwnie.
- Nie, nie posiadam - zaśmiał się - a co chciałabyś sie pośmiać ze mnie? Nie robię sie cały czerwony jak się denerwuje jeżeli już jesteś taka ciekawa - boże co to był za mało ekspresyjny i lamerski człowiek. Można, by się przy nim zanudzić skoro nawet nie dało się z takim pokłócić porządnie. Może jeszcze dorośnie do momentu, w którym będzie w stanie się wykłócać o wszystko, ale wtedy znowu ludzie, by go nie lubili... ech nie było dobrego rozwiązania w tym wszystkim. - Ty jak jesteś zła to najpierw sadzisz krzaki, a później ludzi bijesz po twarzy? Czy ja miałem tylko taką przyjemność? - Zapytał szczerząc się do niej, bo aż za dobrze pamiętał jak go bolał ten siniak na jego pięknej buzi. Nieźle go wtedy załatwiła.
- Oczywiście, że bzdura. Nie ma czegoś takiego jak przepowiadanie przyszłości. Jestem naukowcem, wiem to - teraz już mógł używać tego argumentu, nawet jeżeli tak po prawdzie to był po prostu barmanem. On nigdy nie wierzył w takie głupoty. - Ja tego używałem tylko po to żeby poderwać dziewczyny, nie będę Cię okłamywał, że było inaczej - rozłożył ręce posyłając jej uśmiech. - Mogę.. ale dobrze wiesz, że cokolwiek nie powiem to będzie się to wiązało z Twoją jakąkolwiek relacją z pewnym brunetem - no cóż, mówił tu o sobie, a przynajmniej na chwilę obecną tak mu się wydawało, bo za bardzo Bruna nie widział po prostu i nie był w stanie stwierdzić, że na Mati leci też jakiś drugi przystojny brunet. - Jak do mnie przyjdziesz to Ci postawę tarota - to chyba było takie najbardziej obiektywne z tego całego wróżenia, bo jednak czytanie z fusów to była kwestia wyobraźni wróżącego.
- Przykro mi, że tak Ci sie ułożyło z nimi - teraz to dopiero poczuł się podle wiedząc, że zostawił Mati samą sobie, gdy ta była już nawet odcięta od swojej rodziny. Tragedia. Nienawidził się za to, ale czasu już nie mógł cofnąć. Trzeba było skupić się na ty żeby teraźniejszość i przyszłość była o wiele lepsza.
Trochę się stresował, że jego pytanie było po prostu tak głupie, że Mati go zaraz wyśmieje, ale nic takiego się nie wydarzyło. Przyglądał się jej i uśmiechnął się, gdy kiwnęła głową. Wpatrywał się w jej twarz jakby była jakimś pięknym obrazem w muzeum. Podziwiał to, że nawet będąc przebrana w tak głupie ciuchy jakie dla niej wybrał, jakimś cudem prezentowała się w nich dobrze. Zresztą jego większą uwagę i tak przykuwał jej charakter i to jaką zaradną kobietą była. Mimo wszystko radziła sobie sama, bez wsparcia rodziny. Uważał, że jest naprawdę niesamowitą dziewczyną i chyba drugiej takiej jeszcze w swoim życiu nie spotkał, a z każdą chwilą przekonywał się coraz mocniej o tym, że nawet nie chciałby już takiej drugiej spotkać. Serce mu waliło jak głupie, gdy pochylił się nieco pozwalając na to, by ich wargi się złączyły. Pocałunek był pełen czułości i delikatności, a Josh nieświadomie uniósł dłoń, by zanurzyć palce w miękkich kosmykach jej włosów. Wydawało mu się, że czas na moment stanął w miejscu i dość niechętnie się w końcu po pewnej chwili od niej odsunął przenosząc dłoń na jej policzek. Przyglądał jej się z uśmiechem błądząc wzrokiem po jej twarzy. - Powinniśmy to już dawno zrobić, czasem mi sie wydaje, że jesteśmy bardzo beznadziejni - rzucił z lekkim rozbawieniem, bo jednak nie powinno być aż tak poważnie, wtedy oboje mogliby się poczuć nieswojo, a to była ostatnia rzecz jaką by chciał w tej chwili.

mathilda brubaker
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - zoey - bruno - ellasandra - cece - eric - caritriona - judith - benedict - owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
- Postaram się sprostać oczekiwaniom. – Tak dawno niczego nie rysowała, że szczerze przerażała ją wizja tego, że mogłaby coś dla niego narysować. A już na pewno przerażało ją to, że mogłaby rysować jego. Miał taką piękną twarz. Takie cudowne oczy i urocze dołeczki. Jak jakikolwiek artysta mógłby uchwycić piękno takiej istoty jaką był Joshua? Jednocześnie pragnęła, żeby go gdzieś uchwycić i zatrzymać w jakiejś wersji na zawsze, ale z drugiej strony tak bardzo bała się tego, że gdzieś zawiedzie. Jednego była pewna. Na pewno spróbuje to zrobić. Dla Josha. Żeby ofiarować mu idealny prezent na święta. Pierwszy raz od kilku lat Mathilda z uśmiechem na twarzy będzie wyglądała zbliżających się świąt.
- Mam jednak nadzieję, że tobie się nie zdarzyło. – Złamane serce i bycie zakochanym w nieodpowiedniej osobie było dosyć popularne. Nie było też niczym oryginalnym. Czasami trzeba było trafić na coś mało satysfakcjonującego, albo po prostu na coś smutnego, żeby później móc docenić prawdziwe szczęście. Tak czy siak Mathilda nie chciałaby, żeby jej Joshua cierpiał. I tak miał nieco smutne z natury oczy. Chciałaby, żeby były nieco szczęśliwsze. No i trochę miała nadzieję, że może w przyszłości mogłaby być odpowiedzialna za ich szczęście. Tym bardziej, że już była odpowiedzialna za smutek i coś mało satysfakcjonującego jak mu rozwaliła nos. Teraz czas na szczęście!
- Absolutnie nie śmiałabym się śmiać! – Zaśmiała się. Lol, jakie to jest zjebane zdanie i wykończenie. – Po prostu jestem ciekawa, ale chyba nie aż tak ciekawa. Wolę cię takiego jaki jesteś. – Właśnie tego potrzebowała w swoim życiu. Ciepła, spokoju, stabilności. Coś czego nigdy w związkach nie miała, bo wierzyła, że łobuz kocha bardziej. Już nie chciała łobuza. Teraz chciała chłopca z przyczepy, który nosi żonobijki. – Tylko ty miałeś taką przyjemność. – Zachichotała, ale troszkę się zawstydziła, bo nadal było jej przykro, że rozwaliła mu nos. – Normalnie to jak jestem zła to po prostu płaczę. Wtedy mi się udało nie rozpłakać. – Zazwyczaj po prostu wychodzi do jakiegoś pomieszczenia, gdzie może być sama i płacze. Jak dla niej to płacz jest najlepszym lekarstwem na smutek, ale też i na złość. Takim płakaniem nikogo nie raniła.
- No to tym bardziej chciałabym posłuchać takiej wróżby. Chciałabym wiedzieć czy w mojej przyszłości będzie jakiś brunet. – Wiedziała, że żadnego bruneta już nie pozna wieczorową porą. Mogła sobie pochodzić wieczorową porą z pewnym brunetem. Nie miałaby nic przeciwko temu. I oczywiście podkreślę, że mówię tutaj o Joshu, bo jednak Mathilda na chwilę obecną nie zaprzątała sobie myśli Brunem. Ale skontaktuje się z nim, żeby dopytać o jego zachowanie na tej imprezie. Tego była pewna.
- Przestań. Jestem pewna, że jak będę chciała wrócić to mnie przyjmą z otwartymi ramionami. – Prawie wróciła jak ją zostawił, bo po prostu była sama. A nie chciała być sama. Na szczęście ludzie z Coles się nią zaopiekowali. No i poznała Bruna, który jednak sprawił, że jej życie na nowo stało się normalne.
Mathilda już zapomniała jak to jest całować kogoś nowego po raz pierwszy. Czuła małpkowy alkohol w tym pocałunku, ale był to przyjemny posmak. Wiedziała, że żadne z nich nie jest na tyle pijane, żeby ten pocałunek zapomnieć. A przynajmniej Mati wiedziała, że zapamięta go na długo. Joshua całował dokładnie tak jak się tego po nim spodziewała. Tak jak czasami fantazjowała kiedy palili zielsko siedząc na ganku jej chatki. Nie chciała, żeby ten pocałunek się kończył, ale jednocześnie nie chciała go rujnować przeciągając go w nieskończoność. –Jesteśmy absolutnie beznadziejni. – Potwierdziła i nie przestawała się uśmiechać. – Powinniśmy to zrobić już dawno. – Powtórzyła i złapała go za rękę splatając jego palce ze swoimi. Wydawało się to takie naturalne, a jednocześnie komiczne. Pocałowała chłopca, którego lubiła w momencie, w którym ona była przebrana za niego, a on za nią.
- Chodźmy do domu. – Powiedziała i nie puszczając jego ręki ruszyła przed siebie. Było już widać światła Lorne więc droga wydawała się krótsza. Po drodze Mathilda opowiadała Joshowi o swoich rysunkach i zdradziła nieco na temat taty, który jest znanym ilustratorem książek i komiksów i że to on ją zainspirował do takiej ścieżki kariery.
Po dotarciu do Sapphire pocałowali się jeszcze raz. Krótko, na dobranoc i oboje rozeszli się do swoich domów, które stały obok siebie.
/ztx2
ODPOWIEDZ