informatyk — freelancer
27 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
I'm scared to get close and I hate being alone. I long for that feeling to not feel at all. The higher I get, the lower I'll sink.

Ten dzień miał być dla Percy’ego początkiem czegoś dobrego. Nie definiował tego czegoś, bo nie taki był jego cel. Hartley miał chwytać się małych kroków i dostrzegać ich wagę oraz wartość. Do tej pory chodziło o naprawdę drobne rzeczy pokroju wyjście do sklepu na zakupy, spotkanie się z przyjaciółmi, pójście z psem na dłuższy spacer, czyli wszystko to, co dla normalnych ludzi było zwykłą codziennością czy wręcz obowiązkami. Oni z tego powodu nie oczekiwali żadnych braw, a brunet miał traktować te wszystkie zwyczajne czynności jako wyczyny. Miał zacząć rozumieć i doceniać siebie, by przestać stosować stale negatywne nastawienie do samego siebie. Miewał do tego mieszane uczucia, takie podejście czasem przychodziło mu z łatwością, a czasem kompletnie nie mógł przekonać się do niego. Jednak tego dnia był wyjątkowo pozytywnie nastawiony do tego, co było przed nim i do samego siebie. Z tej okazji nawet przejął się swoim wyglądem — który ostatnimi czasami miał w głębokim poważaniu — i na pierwsze, oficjalnie spotkanie w firmie, od której przyjął zlecenie, przyszedł w eleganckiej koszuli. Nie była idealnie wyprasowana, ale nigdy nie był w tym najlepszy. Jednak starał się, to było ważne, trzeba było dostrzegać wysiłki.

Pojawił się na miejscu kilka minut wcześniej, ale też nieprzesadnie prędko. Pozwolił sobie jeszcze zapalić przed wejściem do budynku, tak na odstresowanie. Wcześniej tego nie robił, palił raczej okazjonalnie, ale należało czymś zająć miejsce innych nałogów — przyroda lubiła pozostawiać w równowadze. Ostatecznie gdy podążał długim korytarzem ze swoją bezpośrednią przełożoną, to ciągnął się za nim zapach niedawno palonych papierosów wymieszany z perfumami, których używał tak długo, że już dawno sam ich nie czuł. Głównie słuchał, gdyż otrzymywał ostatnie informacje dotyczące projektu, w którym miał brać udział. Firma włożyła w niego spore nakłady finansowe, co poskutkowało tym, że ostatecznie na pierwszym etapie realizacji miały współpracować dwie osoby. Później miały dołączyć kolejne, by zająć się weryfikacją, interfejsem oraz kontrolą. Jednak teraz nie wybiegali w przyszłość.

Hartley zatrzymał się przed wejściem do pokoju, w którym miał już czekać jego przyszły współpracownik. Kobieta poinformowała go, że ta osoba została już o wszystkim poinformowana, więc zostało im się zapoznać — ze sobą oraz z projektem — podzielić obowiązkami i przejść do pracy. Percy pożegnał się pewnym uściskiem dłoni, poprawił ramię od plecaka, w którym jak zawsze nosił swojego laptopa, po czym nacisnął klamkę i wszedł do środka.

— Cześć. Szczerze mówiąc, dowiedziałem się dopiero przed chwilą, że to nie będzie jednoosobowy projekt, ale liczę, że jakoś uda nam się dogadać. Jestem Percy, miło mi cię… — zaczął mówić od samego progu, nie widząc twarzy dziewczyny, która siedziała do niego tyłem. On podszedł do stołu od boku i od razu położył na nim swój plecak, skupił się na wyciągnięciu laptopa, a gdy ten już spoczywał na blacie, to w końcu skierował swoje spojrzenie na twarz kobiety, co współgrało z wyciągnięciem w jej stronę dłoni, bo wypadało się przywitać i przedstawić… jednak wtedy pojawiło się małe "ale". Momentalnie znieruchomiał w tej pozycji. Żywe i ruchliwe pozostały jedynie jego oczy, które jakby dla pewności zaczęły wędrować po jej twarzy, szukając jakichś oznak, które wskazałyby na to, że tylko mu się wydawało, że to była ona. Jednak nic takiego nie dostrzegł, więc to naprawdę musiała być Sophie.

ambitny krab
nick autora
Josie Gallagher
Programistka — Freelancerka
26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#5

Odkąd odeszła z tamtej firmy, w której pracowała w dziale IT i przeszła na działanie na własną rękę, raczej unikała takich większych projektów. Wolała raczej mniejsze zlecenia i szybkie akcje, które mogła wykonywać, z domu, bez żadnego partnera i kiedy ona miała na to czas, zamiast projektów które miałyby się ciągnąć w nieskończoność, wymagały dużo większego nakładu czasu i jak się właśnie okazało na miejscu, w tym przypadku jeszcze miała pracować z kimś. Dlaczego więc na to poszła, mimo iż do tej pory raczej unikała tego typu zleceń? Sprawa jest prosta - chodzi o pieniądze. Natrafiła na tą ofertę, w której oferowali naprawdę niezłą sumkę i nie mogła odmówić. Potrzebowała bowiem pieniędzy. Wkrótce miała zostać matką, a przecież dziecko to nie taka tania sprawa. Miała tego świadomość. A mimo zapewnień ojca tego dziecka, że będzie miała jego wsparcie (nie tylko finansowe), jakoś tak ostatnio miała coraz więcej wątpliwości. I dbała właśnie o swój komfort w przyszłości, gdyby jednak jakimś sposobem Oliver zawalił, a ona musiała wychować dziecko całkiem sama. Chociaż o pieniądze nie chciałaby się martwić w takim wypadku.
I chociaż zawartość jej szafy była już mocno ograniczona (tak, w niektóre rzeczy już się nie mieściła) udało jej się w końcu znaleźć idealną sukienkę na dzisiejsze spotkanie. Taką, która wyglądała elegancko, nie jak na imprezę w klubie a do tego o kroju, który tuszował jej rosnący już brzuszek. To nie tak, że wstydziła się ciąży, ale nie chciała się też z nią afiszować, kiedy jeszcze nie musiała. Zdążyła już spotkać się ze specjalnym traktowaniem ze względu na to, że ma ledwie widoczny brzuszek, a bardzo tego chciała uniknąć chociaż w pracy.
Pojawiła się na miejscu pierwsza i została wstępnie wprowadzona w projekt, ale zlecający ten projekt zastrzegł jej, żeby się wstrzymała z działaniami na przyjście partnera, żeby jednak wspólnie to wszystko ładnie zaplanowali. Parę razy podkreślił jej, jak ważne dla nich jest to, żeby ta ich współpraca była spójna, co według niego miało tak bardzo wpłynąć na efekty końcowe. Posłusznie usiadła więc przy biurku, gdzie wyciągnęła swojego laptopa i już miała sięgać po papiery, w których znajdowały się wszelkie wytyczne do tego projektu, gdy drzwi pomieszczenia w którym siedziała ponownie się otworzyły.
Już w pierwszej chwili, gdy usłyszała głos, poczuła niepokój. Brzmiał on bowiem znajomo... wszystko to jednak trwało tak szybko, że nie zdążyła się nawet nad tym zastanowić, a już usłyszała to imię i zamarła. Po prostu zamarła. Odwróciła się przodem do niego i poczuła ukłucie w klatce piersiowej. Percy Hartley... pierdolony Percy Hartley stał tuż przed nią i miał być jej partnerem w tym projekcie? O nie, nie, nie, zaczynała już panikować, w głowie zaczęło jej się od tego kręcić i naprawdę nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć i jak powinna się zachować. Najchętniej to by stamtąd po prostu zwiała, ale... czy naprawdę chciała mu pokazywać, że to wciąż tak ją rusza? W końcu więc wzięła głęboki wdech, w tym samym momencie rękę położyła na brzuchu i delikatnie się po nim pogłaskała. Zrobiła to mimowolnie, na czym łapała się coraz ciężej, no ale cóż poradzić? Gdy tylko się zorientowała, zabrała ją i zaczęła nerwowo bawić się swoimi palcami.
- Percy - odparła chłodno, po dłuższej chwili milczenia, nie spuszczając wzroku z jego twarzy przez cały ten czas. - Nie wiedziałam, że zmieniłeś pracę - rzuciła jak gdyby nigdy nic, siląc się, by jej głos brzmiał jak najbardziej obojętny i wyprany z emocji.
- Zostałeś już wprowadzony w szczegóły projektu? - zapytała, uznając, że to będzie najlepsza droga - skupić się na pracy i udawać, że wcale się nie znają, nic ich w przyszłości nie łączyło i że wcale go nie nienawidzi po tym co jej zrobił. Tak, gdyby to było takie proste...

percy hartley
informatyk — freelancer
27 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
I'm scared to get close and I hate being alone. I long for that feeling to not feel at all. The higher I get, the lower I'll sink.

Hartley był otumaniony. W pierwszej kolejności nie spodziewał się spotkać nikogo znajomego w tej pracy, więc kiedy usłyszał o tym, że ma to być większy projekt, to przez jego myśl nie przeszło nawet, że mógłby natknąć się na nią. Wcześniej pracowali razem, to właśnie dzięki pracy poznali się i zbliżyli się do siebie, jednak ich zawód wbrew pozorom był popularny wśród ludzi w ich wieku, więc musiał mieć pecha, że ze wszystkich speców w ich dziedzinie trafił akurat na nią. Przez ten szok Percy zareagował niemrawo, pierw uciekając spojrzeniem w dół, kiedy już w pełni dotarło do niego, że to była ona. Poczuł się okropnie. Silnym uderzeniem fali wróciły do niego ich ostatnie wspomnienia, które przypominał i przepracowywał sobie nieraz, jednak wtedy w kompletnej samotności, a nie przy niej przed sobą. Poczuł się ponownie źle. Jakby znowu zachował się niewłaściwie, zrobił coś zakazanego i pojawił się w miejscu, w którym nie powinno go być. Gdyby wiedział — to mimo iż bardzo potrzebował tego zlecenia — to wycofałby się. Gdyby ta informacja o współpracy padła gdzieś wcześniej, a on zapytał o tą drugą osobę, to nie dopuściłby do tego spotkania. Dla jej i dla jego własnego dobra. Nie miał pojęcia, jak jego osoba będzie oddziaływać na nią, ale zdawał sobie sprawę, że stanięcie twarzą twarz z nią dla niego będzie trudnym wydarzeniem, do którego powinien odpowiednio się przygotować, a praca nie była najlepszym miejscem do takich prób. Jednak teraz było już za późno. Był tu, stał przed nią i milczał w kompletnym zagubieniu, które go kompletnie obezwładniło.

Oparł dłonie na blacie, jakby fizycznie potrzebował jakiegoś wsparcia, żeby nogi zaraz nie ugięły się przed nim. Pozwolił jej zareagować pierwszej. Nadać narrację temu spotkaniu, bo wydawało mu się to odpowiedniejsze. Jeżeli wściekłaby się na niego, to byłoby zrozumiałe. Jeżeli postanowiłaby go zignorować, to także było wytłumaczalne. On powinien się dostosować w miarę możliwości. Gdy usłyszał swoje imię, to poczuł, jak przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wystarczyło tylko tyle — jej obecność oraz jego imię w jej ustach — żeby po chłopaku, który wchodził do tego pomieszczenia, nie było już śladu. Był tylko kompletnie zagubiony on. — Tak wyszło, że musiałem. Działam teraz na własną rękę — odpowiedział automatycznie, nie zastanawiając się nawet nad tym. Czy w ten sposób chciał wytłumaczyć swoją obecność tutaj? Może. W kwestii pracy nie miał zbyt wielkiego wyboru, bo odszedł tuż przed tym, jak i tak zostałby wywalony. Nie dostałby dobrych rekomendacji ze starej firmy, więc musiał spróbować zacząć działać samodzielnie.

Jego brwi zbliżyły się do siebie po jej pytaniu. Wydawało mu się kompletnie nienaturalne to, że jakby nigdy nic przeszła do kwestii pracy. Najwidoczniej była w innym o wiele dalszym momencie swojego życia, niż on. Percy nadal przepracowywał ich rozstanie, nie potrafił sobie wybaczyć, miał problem z tym, żeby oddzielić przeszłość i błędy, których już nie mógł naprawić od swojego obecnego życia. I chyba wyglądało to tak, jakby tylko on to jeszcze tak mocno przeżywał. — Tak. Powinniśmy podzielić się zadaniami i ustalić plan działania oraz wstępny terminarz — odpowiedział manualnie ze wzrokiem cały czas wbitym w blat. Chociaż brzmiał profesjonalnie, to cała jego postawa i zachowanie pokazywały, że jeszcze walczył ze sobą i nie potrafił w mgnieniu oka przestawić swojego procesu myślenia. — To nie będzie łatwe. Nie da się robić takiego projektu oddzielnie, on wymaga współpracy. Możesz zrezygnować, a ja dam sobie radę sam — zaproponował. Hartley nie widział tego, jak miałoby to wyglądać. Żeby to miało sens, to powinni mieć ze sobą niemal stały kontakt, żeby sobie doradzać, odpowiadać na szybkie wrzutki, dyskutować o pomysłach i ulepszeniach. Zatem jego pierwszą, najlogiczniejszą opcją wydawał się ten pomysł, w którym cały projekt spadnie na jedno z nich.
Sophie Remington

ambitny krab
nick autora
Josie Gallagher
Programistka — Freelancerka
26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie był odosobniony w swoich odczuciach. Ona również się nie spodziewała, że miała kiedyś znów pracować razem z Percym. Nie po to odeszła z firmy w której wspólnie pracowali, gdzie się poznali, zbliżyli i pokochali, nie po to postanowiła działać na własną rękę i pracować na własnych warunkach, żeby znów trafić na niego. Do cholery, dlaczego musiał wpaść na ten sam pomysł co ona? Dlaczego po raz kolejny raz w jej życiu stanął na jej drodze? Ale nie, nie, tym razem nie pozwoli mu na ponowne wywalenie jej życia do góry nogami. Ciężko tutaj stwierdzić, że miała już wszystko poukładane i ruszyła dalej po rozstaniu z Hartleyem, bo przecież jej życie aktualnie wcale nie wyglądało tak, jak to sobie wyobrażała, ale naprawdę nie potrzebowała więcej zakrętów na tym rollercoasterze, jakim było ostatnio jej życie. Po prostu.
Skinęła tylko obojętnie ( a przynajmniej taką zgrywała za wszelką cenę) na jego słowa. Chciała jeszcze dodać, że przecież nie musiał jej się tłumaczyć, ale wolała ograniczyć liczbę wypowiadanych słów do minimum. Przyjęła teraz pozę nieprzejętej, ale zdawała sobie sprawę z tego, że niewiele trzeba by ją z tej roli wytrącić. A im więcej mówiła, tym większą kontrolę miała nad swoim zachowaniem.
Percy się mylił co do jednego - to wcale nie było tak, że ona to sobie przepracowała i ją w ogóle to nie ruszało. Po prostu lepiej się maskowała. A to, że przeszła tak płynnie do pracy, jak to on ujął, wynikało właśnie z tego, że uważała, że uciekając w pracę, w jakieś zadania, nie zdradzi się tak łatwo. Na pewno nie tak łatwo, jak gdyby stali wpatrzeni w siebie i próbowali ciągnąć jakąkolwiek rozmowę.
Po raz kolejny skinęła głową, zgadzając się z nim i z powrotem usiadła do swojego laptopa, odwracając się tyłem do chłopaka. I w tym momencie skorzystała z okazji, że nie miał prawa widzieć jej twarzy, próbowała opanować swój oddech przymykając przy tym oczy. Wiedziała jednak, że nie ma na to zbyt wiele czasu, bo Percy zaraz usiądzie tuż obok niej. To się jednak nie stało. Zamiast tego z jego ust padła propozycja, która momentalnie wytrąciła Sophie z równowagi.
- Ach, więc tak to sobie wykombinowałeś? - gwałtownie podniosła się z krzesła i znów stanęła twarzą w twarz ze swoim współpracownikiem. A po jej spokojnym i opanowanym głosie nie zostało już śladu. Zamiast tego słychać było pretensje i żal. - To moje zlecenie, nie zabierzesz mi go tak po prostu. A jak tak bardzo nie masz ochoty mnie oglądać, to proszę bardzo, tam są drzwi - starała się mimo wszystko trzymać nerwy na wodzy, ale jednak buzujące w niej hormony nie pomagały. Wciąż jednak udawało jej się nie krzyczeć, a brzmiało to bardziej jak stłumione warczenie. - Leć szukać lepszej współpracowniczki, o mnie się nie martw. - oczywiście, że w tym momencie piła do zdrady chłopaka, udowadniając mu tym samym, że wcale nie ruszyła dalej tak naprawdę i wciąż nie zapomniała.

percy hartley
informatyk — freelancer
27 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
I'm scared to get close and I hate being alone. I long for that feeling to not feel at all. The higher I get, the lower I'll sink.

— Wykombinowałem? — powtórzył po niej niemal od razu, słyszalnie zdezorientowany. Zabrzmiało to tak, jakby on miał jakiś wielki, chytry plan, z którego ona wychodziła poszkodowana. Jasne, mogła to tak odebrać, jednak jego intencje były czyste. Zdawał sobie sprawę, że ta współpraca będzie trudna i męcząca dla ich obojga, a to był pierwszy pomysł, który przyszedł mu do głowy. Wiedział, że taki projekt na jedną osobę, to będzie dużo, dlatego jego oferta wyszła w tę stronę. Zawalone noce i siedzenie przy komputerze przez kilkanaście godzin nie było mu obce, więc wydawało mu się, że on byłby w stanie to ogarnąć. Zresztą doskonale wiedział, że naprawdę potrzebował tego zlecenia. Nie mógł się wycofać i w kolejnej firmie pozostawić po sobie nienajlepsze wrażenie.

Jej wzrok powędrował za jej podnoszącym się ciałem, a on sam wyprostował się sztywno. Widocznie ściągnął brwi ku sobie i zaczął przyglądać się jej uważnie. Po jej początkowym opanowaniu i chłodzie nie było już śladu, czyli jednak jego osoba budziła w niej jeszcze jakieś emocje. Na pewno niezbyt przyjemne, gdyż jej oburzenie na tą propozycje było bardzo gwałtowne i silne. W odróżnieniu od niej Percy nie zareagował od razu. Zacisnął mocno usta, żeby nic nie wyrwało mu się przypadkiem i wysłuchał jej do końca, żeby mogła w pełni wypuścić z siebie, to co miała mu do powiedzenia. Jak mu się wydawało, to zrozumiał ten przytyk w ostatnim zdaniu. Może nie był on na miejscu, bo to Sophie chciała zachowywać się w pełni profesjonalnie, jednak trudno, żeby miał do niej o to jakieś pretensje. Należało mu się.

— Nie chcę nic ci zabrać, tylko zaproponowałem takie rozwiązanie, które w tych okolicznościach wydawało mi się najłatwiejsze — odpowiedział głosem w pełni stonowanym. Nie chciał jeszcze bardziej jej rozdrażnić sobą, swoim zachowaniem czy swoimi słowami. Powiedział to, żeby znaleźć złoty środek, a wyszło na to, że jeszcze pogorszył sytuację. — Ja nie mogę zrezygnować z tego zlecenia. Naprawdę go potrzebuje — powiedział szczerze bez zagłębiania się w swoje powody, jednak jego spojrzenie świadczyło o tym, że nie kłamał. Tak samo jak poważny ton, którym wypowiadał te słowa. — Sophie, proszę, uspokój się… nie chodzi o to, że nie chcę cię oglądać. Raczej o to, że wcale nie spodziewałem się tego spotkania. Ty na pewno też. Mogę z ogromną pewnością założyć, że to ty nie chcesz oglądać mnie, dlatego wyszedłem z tą propozycją — wytłumaczył. Nie miał pewności, że jego słowa nie wkurzą jej jeszcze bardziej. Zazwyczaj prośba o spokój miała odwrotny skutek, ale może w tych okolicznościach — w końcu znajdowali się w firmie, wypadało zachowywać się nieco inaczej, niż we własnych czterech ścianach, gdzie wszystkie krzyki i awantury były dozwolone.
Sophie Remington

ambitny krab
nick autora
Josie Gallagher
Programistka — Freelancerka
26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Targały nią w tamtym momencie emocje i to te najgorsze z możliwych. Jasne, miała świadomość, że hormony robiły swoje i mocno ją nakręcały, ale nawet gdyby bardzo chciała, nie potrafiła nad tym zapanować. Zwłaszcza, kiedy patrzyła na Percy'ego i wszystkie wspomnienia (zarówno te przyjemne, jak i to jedno, najgorsze, przez które się rozstali). Wiedziała, że musi się opanować, że powinna się uspokoić, przede wszystkim też, że w jej stanie nie wskazane było się tak denerwować... ale co innego mieć taką świadomość, a potrafić coś z tym zrobić. A w tym momencie Sophie nie potrafiła sobie poradzić sama ze sobą, ze swoimi uczuciami, ze wściekłością, która ją zalała.
Nie odezwała się od razu na jego słowa. Próbowała bowiem oddychać głęboko i mimo wszystko uspokoić się chociaż trochę. Najchętniej to by go w ogóle nie słuchała, ale na to jednak nie mogła sobie pozwolić. Niestety. Dlatego nie umknęły jej jego słowa o tym, że nie może zrezygnować. Nie obchodził ją powód, ale sęk w tym, że ona też nie mogła odpuścić. I już chciała mu to powiedzieć, ale nim zdążyła to zrobić, on znów się odezwał... każąc jej się uspokoić. Faktycznie to wkurzyło ją jeszcze bardziej, aż zacisnęła dłonie w pięści. Zwykle te słowa działają na człowieka jak płachta na byka, a dodatkowo chciała mu wyrzucić w twarz, że nie miał prawa jej mówić co ma robić. Stracił to prawo całkowicie, w momencie kiedy postanowił przespać się ze swoją psiapsi. A jednak ugryzła się w język i zganiła się w głowie. Nie nakręcaj się dodatkowo Sophie, do cholery!
- Ja też nie zrezygnuje Percy. - oznajmiła mu wreszcie, totalnie ignorując całą resztę jego wypowiedzi. I też nie zamierzała mu się tłumaczyć, więc nawet niech nie próbuje dociekać! - Więc albo znajdziemy sposób na współpracę, albo oboje stracimy to zlecenie - warknęła. Nie, to nie była groźba. To raczej były resztki jej racjonalnego myślenia i świadomość, że jak nie zaczną współpracować, to po prostu spieprzą robotę. A tego naprawdę nie chciała.
- I z tym Cię zostawię, zastanów się nad tym... zaraz wracam - musiała od niego uciec, chociaż na chwilę, dlatego wyleciała jak oparzona z pomieszczenia, zostawiając wszystkie swoje rzeczy, więc Percy mógł być pewny, że faktycznie wrócić musiała prędzej czy później.
Tymczasem jednak skierowała swoje kroki do toalety, gdzie podjęła próbę opanowania swoich emocji. Zaskoczył ją swoją obecnością, ale gdy jakoś mentalnie przygotuje się na to, że będzie musiała z nim pracować, jakoś to udźwignie... musiała. W tamtym momencie chciało jej się jednak ryczeć, tak po prostu. A więc pierwsze co musiała to zrobić, to zapanować nad tym, gdyż nie miała przecież nawet jak poprawić później makijażu, który zaraz cały by spłynął! Kurwa, kurwa, kurwa...

Nie było jej w sumie piętnaście minut, może dwadzieścia. Nie było bowiem tak łatwo się opanować, potrzebowała tego czasu. W pewnym momencie jednak uznała, że więcej już nie jest w stanie zrobić. Ale dopóki Percy znów nie rzuci czegoś, co mogłoby ją wytrącić ją z równowagi, powinna dać radę wytrzymać z nim jeszcze trochę tego dnia.
- Jakieś pomysły? - zapytała jak gdyby nigdy nic, wchodząc z powrotem do pomieszczenia i siadając z powrotem przy swoim komputerze, nawet nie racząc swojego eks spojrzeniem.

percy hartley
informatyk — freelancer
27 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
I'm scared to get close and I hate being alone. I long for that feeling to not feel at all. The higher I get, the lower I'll sink.

Nim Percy zdążył jakkolwiek zareagować, to Sophie oznajmiła, że wychodzi. Nie, że rezygnuje z tej współpracy, tylko na chwilę go opuszcza, żeby zastanowił się nad tym wszystkim. Hartley nie czuł, że to on sam powinien rozmyślać i decydować o tym, jak ta nietypowa sytuacja miałaby zostać rozwiązania. On już zaproponował jedno wyjście, które wydawało się najrozsądniejsze, a ono wywołało ogromny wybuch gniewu, więc raczej w tym posunięciu nie chodziło o to, żeby brunet wpadł na jakieś inne, błyskotliwe rozstrzygnięcie tego ambarasu. Dostał tylko czas, żeby ogarnąć siebie, swoje emocje i dojść do tego samego wniosku, do którego ona doszła na samym początku. Powinni ze sobą współpracować, jakby nigdy nic. W końcu przypadkowo połączyła ich praca, nic więcej. Nie musieli ze sobą rozmawiać na sprawy prywatne, pytać jak minął weekend czy co u ciebie słychać. Mieli skupić się na tym projekcie, który — jak się okazało — był istotny dla obu stron, więc to powinno być ich wystarczającą motywacją do działania.

Jakiś czas Hartley jeszcze stał w miejscu, ale w końcu usiadł na fotelu. Spokój i cisza wcale mu nie pomagały, bo dopiero one dopuściły do niego emocje, które do tej pory były przykryte przez roztropność. Jego myśli powędrowały do czasów, kiedy jeszcze byli razem. Kiedy wszystko było dobrze. Aż ostatecznie ugrzęzły w momencie, gdy wszystko spieprzył. To było najgorsze, co mógł robić. Rozpamiętywać. Tęsknić za tym, co było nieosiągalne i nieodwracalne. Nie robił tego, wiedząc że to budzi w nim ogromne wyrzuty sumienia i zawsze pcha w niewłaściwym kierunku, jednak teraz, gdy ponownie po takim długim czasie zobaczył jej buzię, to trudno było mu o tym wszystkim nie myśleć i nie rozdrapywać rany, którą dopiero co niedawno — i z ogromnym trudem — zasklepił.

Ocknął się z letargu wskutek jej pojawienia się w pomieszczeniu. Nie wiedział, ile czasu minęło, bo sam go nie kontrolował. Rozpoznał ponownie tej jej opanowany, chłodny ton, który towarzyszył jej na samym początku. Kolejny znak, że to była ścieżka, której powinni się trzymać, żeby jakoś to przetrwać. Przynajmniej takie było stanowisko Sophie, które on powinien uszanować i na nie przystać. Nie zdając sobie jeszcze w pełni sprawy, jak bardzo to podejście i to ich całe spotkanie będzie dla niego opłakane w skutkach.

— Miałaś rację — powiedział cicho, jakby jeszcze nie w pełni obecny. Nie skonkretyzował odnośnie czego, ale szło się domyśleć, że chodziło mu o całokształt. Na potwierdzenie swoich słów, sięgnął do laptopa, który zdążył wypakować na samym początku i uruchomił go. Nie szukał jej spojrzenia, wolał jednak unikać kontaktu wzrokowego i ograniczyć go do niezbędnego minimum. — Musimy podzielić się zadaniami. Mogę zająć się interfejsem aplikacji i pomniejszymi funkcjami, jak już określisz w jaki sposób będziesz chciała ją zbudować — zaproponował. Wiedział, że Sophie zajmowała się głównie programowaniem i była w tym dobra, więc nie chciał wcinać się w jej działkę. Strona graficzna nie była jego najsilniejszą, jednak skoro wcześniej chciał wziąć na siebie całość, to z tym też powinien dać sobie radę.
Sophie Remington

ambitny krab
nick autora
Josie Gallagher
Programistka — Freelancerka
26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Może to i lepiej, że nie zdążył nijak zareagować? To znaczy... na pewno dla Sophie lepiej. Dziewczyna bowiem czuła, że to był naprawdę ostatni gwizdek by wyjść, przed totalnym rozpadem emocjonalnym. To była ostatnia rzecz którą chciała by Percy widział - jak się tu przed nim rozkleja. O nie, nie, nie. Już ten swój wybuch uważała za zbyt dużo. Nie chciała wcale pokazywać mu, że jeszcze w ogóle cokolwiek ją obchodził. Ale ciężko było się tego tak wyzbyć, czy udawać, że wszystko szło zajebiście. Zwłaszcza, kiedy totalnie się nie spodziewała dzisiaj spotkania z nim. Na kolejne w jakiś sposób już będzie mogła się nastawić psychicznie, przygotować się jakkolwiek, teraz musiała improwizować... no i widać jak jej to wychodziło. A jeszcze do pakietu dorzucili jej ciążowe hormony, w którymi na co dzień musiała zaciekle walczyć, a co dopiero w takim momencie. No była na przegranej pozycji, po prostu.
Grunt, żeby Percy nie próbował tego wszystkiego utrudniać. Sophie naprawdę miała szczerą nadzieję, że rzeczywiście chłopak zaakceptuje jej propozycję a przede wszystkim, nie będzie próbował za bardzo wyciągać prywaty. Zdecydowanie wolała zachowywać się tak, jakby nic między nimi nigdy nie zaszło, bo tylko w ten sposób jakkolwiek będzie mogła skupić się na pracy.
Skinęła jedynie w milczeniu na jego pierwsze słowa po tym jak wróciła do pomieszczenia. Prawda była taka, że Sophie uwielbiała mieć rację, zwłaszcza gdy ktoś przyznawał ją jej w sferze zawodowej, w tamtym momencie jednak była tak totalnie wyczerpana psychicznie, że nie miała siły pławić się tym, że na głos przyznał jej rację.
Korzystając z sytuacji, że jego uwaga całkowicie skupiona była na komputerze, Soph wreszcie pozwoliła sobie na dokładniejsze przyjrzenie się Hatrleyowi. Szybko jednak przekonała się, że nie był to najlepszy pomysł, a jej myśli znów zbaczały z drogi, zamiast skupiać się na pracy, więc poszła w ślady Percy'ego i wróciła spojrzeniem do materiałów dotyczących ich projektu.
Na jego kolejną propozycję ponownie skinęła głową. Rzeczywiście, cieszył ją fakt, iż nie próbował się wykłócać z nią o kwestie programowania, która faktycznie była jej zdecydowanie najmocniejszą stroną i którym rzeczywiście chciała się zająć w tym zleceniu. Żeby nie przedłużać to tylko napiszę tak już ogólnie, że jeszcze trochę czasu ta dwójka spędziła na dogrywaniu szczegółów swojej pracy i poszczególnych zadań. A kiedy już zdaje się, że wszystko mieli ogólnie ustalone, Sophie wreszcie zaczęła zbierać i pakować swoje rzeczy do torby.
- Myślę, że póki co mamy wszystko dograne i na razie nie ma konieczności żebyśmy się spotykali i pracowali nad tym wspólnie. - powiedziała stanowczo, podnosząc się i zarzucając torbę z laptopem na ramię. - Chyba oboje zgodzimy się z tym, że nasza praca będzie wydajniejsza, jak każdy na razie skupi się na swoich zadaniach. Jak coś to jesteśmy w kontakcie, zgadamy się kiedy spotkać się następnym razem i zebrać wszystko do kupy i ustalić dalszy plan działania. - zdecydowanie po tym jak wreszcie się dziewczyna rzuciła w wir pracy, wyszła z niej ta profesjonalna Sophie, którą Percy bardzo dobrze znał...

percy hartley
/zt <3
ODPOWIEDZ