lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Ignoruje jej wyciągniętą rękę i uszczypliwe komentarze. Nie ma pojęcia też, dlaczego chce wyjść z kostnicy w makijażu do trumny. Ma dziś do załatwienia jeszcze jedną rzecz, może potrzebuje towarzystwa? A może to wszystko jest już mu zwyczajnie obojętne. Przygląda się sobie jeszcze raz, kiedy wsiada do samochodu. Wygląda niedorzecznie. Jak żywy portret trumienny. Do drag queen brakuje mu ekscentrycznych, kolorowych powiek i niebotycznych rzęs. I imponującego biustu.
Kiedy Mia wsiada na miejsce pasażera, zerka w jej kierunku i przechyla się, żeby sięgnąć do schowka. Wyciąga stamtąd swój portfel, a z niego dwa banknoty.
– Jeśli liczymy się po londyńsku, to należą ci się funty, nie euro. Nie powiedziałem ci tego od razu, bo nie chciałem cię poprawiać – mówi do niej miękko. Nade wszystko nie chce jej obrazić, czy zasugerować, że powiedziała wcześniej coś głupiego. Ot, zwykła pomyłka. Uśmiecha się lekko.
Zapina pas i powoli wyjeżdża ze szpitalnego parkingu. Przejeżdżając obok budki parkingowego, zwalnia i podnosi dłoń w celu przywitania parkingowego.
– Teraz będzie myślał, że jeden z twoich klientów ożył w lodówce – prycha cicho, bardzo zadowolony ze swojego żartu, a właściwie z pełnej zdezorientowania miny mężczyzny. Zakłada ciemne okulary na nos, tutejsze słońce jest dla niego wciąż zbyt intensywne.
Chwilę później parkuje przy wielkim sklepie z meblami. W domu, który jakiś czas temu sprzedał, a teraz wynajął (Polański najbardziej ceni sobie w życiu niekonsekwencję) nie było ani kawałka wyposażenia. Nie miał zamiaru czekać tygodniami na designerskie meble, ale też nie zamierzał już dłużej spać na dmuchanym materacu. Był na to za stary.
– Chodź, sprawdzimy, jak wiele są w stanie znieść dla wizji zarobku – uśmiecha się, zatrzaskuje drzwi auta i z pewną dozą nonszalancji, wchodzi do środka. Z zainteresowaniem przygląda się biurku, które stoi w aranżacji na wejściu. Przejeżdża palcami po blacie, z pełnym rozczarowaniem stwierdzając, że nie jest to prawdziwa mahoń. Jak na zawołanie, za jego plecami, sekundę później pojawia się świergocząca ekspedientka. Adam ociąga się z odwróceniem w jej kierunku. A kiedy w końcu staje z nią twarzą w twarz, pozwala sobie na delikatny uśmiech, przez który solidna warstwa trumiennego makijażu dziwnie się ściąga, tworząc efekt maski. Zanim kobieta ucieknie z krzykiem, Polański wyciąga w jej kierunku wizytówkę. Jego własna nie zrobiłaby wrażenia, poza tym nie ma zamiaru dodatkowo niszczyć swojej reputacji. To firma jego ojca jest znana w branży, ale przede wszystkim, na tym kontynencie i to jej nazwa połyskuje na eleganckim kartoniku.
– Jesteśmy zainteresowani pełnym kompletem mebli. Łóżko, biurko, kanapa, stół, krzesła. Takich… w i e c z n y c h – jeszcze jeden makabryczny uśmiech, żeby biedna dziewczyna wahała się bardziej, niż kiedykolwiek w życiu.
– Prawda, Amelio? – zwraca się w kierunku Mii. – Moja najlepsza asystentka– wyjaśnia, bliżej nie wiadomo komu.


mia ginsberg
przyjazna koala
warren444
brak multikont
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Musiało jej się okrutnie nudzić, że z taką łatwością zdecydowała się na towarzyszenie mu podczas tych występów. Pewnie do puli za dorzuciłaby też to, że w zakładzie pogrzebowym robiło się obecnie nieznośnie gorąco i wszystkie lodówki szły na oparach, a mimo to wydzielał się mało domowy zapach trupa. Nie wyobrażała sobie gotowania w tym miejscu, gdzie nozdrza przenikał zapach lilii. Nienawidziła tego odoru i jakby mogła mu radzić, pewnie uczuliłaby jego byłe, by nie kupowały tego badziewia na pogrzeb. Na razie jednak myślenie o jego śmierci wydawało się jej z deczka abstrakcyjne, skoro Polanski zdawał się być całkiem żywy z tym swoim zrzędzeniem na wszystko.
Poza tym jak kogoś się chce zabić pięć razy na minutę to chyba wszechświat pokaże w końcu wielkiego fucka i uczyni go wiecznym, prawda? Tak to działało?
Prychnęła na jego komentarz i od razu zabrała pieniądze do kieszeni. Jak dla niej mógłby nawet jej owcami płacić, bo za sesję z trupem dostawała znacznie mniej, a i tak właściciel zakładu zgarniał całą marżę. Ona zaś nie mówiła mu, że sypia czasami w wygodniejszych trumnach, gdy nie zdobędzie wolnego mieszkania na czas. Przecież to nie tak, że nieboszczyk złoży reklamację, bo jego poduszka była uwalona pudrem, prawda?
Poza tym- wersja oficjalna dla rodziny- po śmierci człowiek zaczyna się drastycznie sypać i wszędzie zostawia ślady. Do tej pory wszyscy jej wierzyli, więc i teraz postanowiła zagrać w tę jego grę, w której Pretty Woman spotyka Corpse Bride i wcielić w rolę oddanej asystentki jednego z zombie bądź wampirów.
Interpretacja dowolna. Hannah (jak głosiła urocza plakietka) mogła sobie sama wybrać.
- Złociutka, jak sama widzisz, mój klient jest wymagający. Pójdziemy w drewno dębowe, coś zbliżonego do trumny, w której leż… Którą zawsze chciałby mieć - poprawiła się sztucznie ignorując jej okrągłe oczy z przerażenia.
Tak po prawdzie Mii jakoś łatwo przyszło ignorowanie absolutnie wszystkiego, bo właśnie weszła do raju, pełnego rzeczy tak nieosiągalnych, że nie byłaby sobą, gdyby wreszcie nie wskoczyła na wielkie łóżko odbijając się od niego jak jedna z tych dziewcząt na reklamach.
Widząc jego (zapewne) zdziwioną minę, podniosła się tylko na kilka centymetrów szczerząc się do niego.
- Trumna to nie jest, proszę pana, ale jaka przyczepność. Będzie pan zadowolony, a jak się postaramy, to przypniemy u góry łańcuchy, żeby posiłek był zawsze… świeży - kontynuowała beztrosko i całkiem głośno czując, że za chwilę zemrze najpierw pani z obsługi klienta. Dobrze tak szmacie, i tak pracowała w jednym z tych wnętrzarskich rajów. Za to ona przyciągnęła za ramię Adama do siebie na łóżko.
- Jeszcze raz mnie pan nazwie Amelią, a rak okaże się tylko igraszką - ostrzegła lojalnie ignorując fakt, że leżą sobie w wielkim łóżku małżeńskim. Może, gdyby mężczyzna nie wyglądał jak transwestyta, byłoby jej trudniej, a tak czuła się całkiem bezpiecznie w przeciwieństwie do sprzedawczyni, która już zaczynała chować się za krzesłami.
Śmierć była dla tych ludzi tak nienaturalna, że Ginsberg wydawała się wyklejona z innego szablonu, choć po raz pierwszy od dawna, właśnie przy Adamie czuła się całkiem normalna i musiała przyznać, że to było dobre uczucie. Jedno z tych, które zdeterminowało przyjście tutaj.

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Patrzy na Mię i robi wszystko, by nie drgnęła mu nawet brew czy powieka. Nie jest to przesadnie trudne, biorąc pod uwagę ilość specyfików, które nałożyła mu na twarz. Zachowuje ją więc kamienną (prawie taką, jak z nagrobka), kiedy z uwagą lustruje wyposażenie sklepu i mimochodem tylko zerka na ekspedientkę, która wygląda, jakby był to najgorszy dzień w jej życiu.
Polański za to daje pociągnąć się na łóżko i chwilę później splata dłonie na klatce piersiowej tak, jak robił to zaledwie chwilę temu w kostnicy.
– Tak, wydaje mi się, że to całkiem odpowiednie łóżko do analizowania rzeczy wiecznych… – zamyśla się na moment. Nie chciałby się dzielić z dziewczyną spostrzeżeniem, że dla niego materac jest za miękki. Po czterdziestce trzeba być bardziej wrażliwym na potrzeby swojego kręgosłupa. I nawet jeśli nie planował użytkować tego łóżka zbyt długo, to nie miał najmniejszego zamiaru wstawać co rano połamanym. To nic, twardość materaca zaznaczy później, przy zamawianiu. Wybudza się więc z tego chwilowego odrętwienia i przekręca głowę w kierunku swojej towarzyszki.
– Wybierz coś, co nie ma pikowanego nagłówka, zgoda? Miękki, tapicerowany, bez drewnianych boków. My starzy, umierający ludzie nie lubimy nabijać sobie siniaków o poranku – wygłasza prośbę w kierunku swojej dzisiejszej asystentki i powoli się podnosi.
Potrzebuje biurka, do napisania testamentu, stołu do ostatniego posiłku, kanapy, na której będzie mógł już bez skrępowania obejrzeć wszystkie odcinki Prawa i porządku oraz Keeping Up With The Kardashians iiii…
– Spotkamy się przy krzesłach? Tak długo, jak wszystkie będą takie same, przeżyję każdy twój wybór – uśmiecha się na tyle, na ile pomaga mu woskowa maska i zwraca się w kierunku drogiej Hannah.
Grzebie po kieszeniach i wyciąga wizytówkę, którą następnie jej wręcza.
– Wierzę, że mamy wciąż u państwa otwarty rachunek – dodaje po chwili. Nie zamierza nawet zastanowić się, czy chciałby zapłacić za to z własnej kieszeni. Skoro wrócił do Australii, a jego ojciec wciąż udaje buddyjskiego mnicha i szuka swoich czakr, czy co mu tak kurwa aktualnie gra w duszy, bez najmniejszego skrępowania zamierza ograbić go z każdego grosza. A przynajmniej zapłaci za te meble.
Kierując się w stronę jadalnianej wystawki, zatrzymuje się przez moment przy fotelu, którego obecność go zaskakuje. Uśmiecha się pod nosem i pociera dłonią swoją brodę, ale stwierdziwszy, że nie ma tutaj odbiorcy komentarza, który pojawił się w jego myśli, przechodzi dalej.
Bierze od kobiety kartkę i przykleja ją na pięknym, solidnym biurku z ciemnego drewna, a chwilę później na prostym, ale eleganckim stole.
– Jeśli miałbym doradzić coś w temacie krzeseł, to powinny być takie, żeby goście nie chcieli jednak zostać dłużej.

mia ginsberg
przyjazna koala
warren444
brak multikont
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
- Trupy niczego nie analizują. Ewentualnie żrą mózgi - podpowiedziała mu cicho i roześmiała się czując się coraz lepiej w tej konwencji zakupów meblowych. Być może- leciutko, ale to leciutko- zaczęła podejrzewać, że tak mogłyby wyglądać popołudnia spędzane z niedostępnym ojcem, ale szybko tę myśl wykreśliła z głowy. Powodów było kilka, a jednym z nich był fakt, że nawet w tym makijażu i z widmem rychłej śmierci Polanski nadal był mężczyzną, za które obejrzałaby się na ulicy.
Ona.
I ta cała ekspedientka, która może i wyglądała na przerażoną, ale przecież skanowała jego tyłek, gdy przechodził próbując wybrać odpowiednie sprzęty i zachęcając ją do tego samego. Nie znała się zanadto na aranżacji wnętrz, ale malowanie zwłok nauczyło ją pewnej symetrii i poczucia estetyki, więc celowała w najdroższe i najbardziej porządne czując się jak podczas egzaminu z bardzo srogim nauczycielem. Na dodatek ten rodzaj testu miała zaliczać jedynie w teorii, bo nikt jej takich mebli do kostnicy nie wstawi.
Te rozmyślania, połączone, rzecz jasna, z obserwacją jego finansowych rozliczeń z kobietą, sprawiły wreszcie, że zdecydowała się na moment odłożyć swoje meblarskie wybory i zadać jedno kluczowe pytanie.
W tym celu usiadła na dębowym biurku i na kartce, którą niefrasobliwie przylepił, a potem oparła się całym ciałem o ręce z tyłu i spojrzała na niego wyzywająco.
- Mam jedno ważne pytanie. Nie, żebym krytykowała pana mechanizmy radzenia sobie z tą patową sytuacją, ale skoro już śmierć za rogiem i niedługo pan będzie mieścić się w szufladce tego biurka to po jaką cholerę, nowe meble? Nie sądzi pan chyba, że Diana tu wróci i zamieszka w tym domu, pełnym antyków dla starych ludzi? To wszystko pożera jakieś grube tysiące, które mógłby pan zainwestować w podróż dookoła świata, a tymczasem siedzi pan na tym australijskim wygwizdowie i bawi się w jakieś amerykańskie urządzanie domu. Po co? - aż się zirytowała, choć swojej pozycji nadal nie zmieniła i przyglądała się mu lekko wyzywająco.
Pewnie złamała już każde prawo w kwestii przekraczania czyichś granic i rozsiadła się w jego życiu aż miło, ale nie mogła nic poradzić, że z każdą chwilą narastała w niej jakaś niezdrowa irytacja, bo ten umierający mężczyzna mógł sobie urządzić dom, a ona czasami miała wrażenie, że z lodówki wychodzą jej klienci i skarżą się na podły make-up. Tak jakby mieli o co, skoro Adamowi wszystko trzymało się wybitnie i wyglądał faktycznie jakby za rogiem czekał karawan.
To też należało rozważyć. Takie ekspresowe usługi dla dyndających nad grobem.

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Nie jest przygotowany do tego, że zaraz usłyszy wykład. Chce zawołać za odchodzącą ekspedientką, kiedy coś mu się przypomina, ale odwraca wzrok w kierunku Mii już przy pierwszych jej słowach. Ściąga brwi. Przygląda się jej – tej pełnej buntu minie i pozie, która przywodzi mu na myśl rzeczy, które wyrzuca lekkim pokręceniem głową.
– Masz poniekąd rację. I może to wygląda głupio… Zdecydowanie niezbyt mądrze – zaczyna dość kanciasto wypowiedź, zastanawiając się, ile w ogóle powinien jej powiedzieć. Wzdycha cicho i przejeżdża dłonią po twarzy. Z mieszaniną zdziwienia i niepokoju, obserwując swoje palce, stwierdza przy okazji, że to, co ma na twarzy, trzeba będzie zmazać najwyraźniej rozpuszczalnikiem.
– Diana nie wróci, przynajmniej nie prędko. Nie jestem najwspanialszym ojcem, jakiego można sobie wyobrazić i w ogóle nie winię jej za to, że od roku jedyną naszą formą kontaktu są wiadomości głosowe, które mi przysyła co parę tygodni i lokalizacja w jej telefonie, którą udostępniła mi na stałe. Należy mi się, nie przeczę. Natomiast ja nie mam już potrzeby zwiedzania świata. To znaczy, zapewne łudzę się nadal, że leczenie przyniesie w końcu jakieś wymierne rezultaty i… Chciałbym być w domu, jeśli to by się nie wydarzyło. Tu, albo w Londynie. A tak się składa, że chociaż mój dom, który trafił na rynek, został wyczyszczony z mebli, to… Nadal wolę być tu, niż w Anglii. Jest jeszcze ktoś z mojej rodziny, komu należy się chwila szczerości i wyjaśnienia. A ja egoistycznie łudzę się, że ten k t o ś w ogóle będzie chciał mnie wysłuchać – uśmiecha się blado i nieco zakłopotany.
– Po czterdziestce życie staje się jeszcze bardziej skomplikowane, musisz mi uwierzyć na słowo. A relacje ze starymi czasem nie normują się nigdy. Dlatego dziś kupujemy na rachunek mojego ojca. Jeśli masz marzenie wymienić biurko, fotel czy co ci przyjdzie do głowy w twoim gabinecie makijażu, to wiesz… Czuj się zachęcona, żeby wybrać, co tylko ci się podoba – dopowiada już z bardziej pewnym uśmiechem.
W trakcie całej tej przemowy nie robi w jej stronę nawet małego kroku. Przygląda się jej za to i karci w duchu za to, kiedy jego wzrok przez moment zsuwa się na jej twarzy i zatrzymuje gdzieś na kolanach. Szybko jednak się reflektuje i skinieniem głowy nakłania ją, żeby jeszcze się rozejrzała.
– W ramach rekompensaty powiesz mi po prostu czym zbyć to coś– robi pętlę palcem wokół swojej twarzy. – Wiesz, jak czas już w końcu nadejdzie, namalujesz to jeszcze raz. Uznajmy to za makijaż próbny.

mia ginsberg
przyjazna koala
warren444
brak multikont
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Cały czas w jej głowie toczyło się jedno z tych zadań z algebry, której tak nienawidziła. Albo z fizyki, nie była jeszcze pewna, ale miała przed sobą Adama Polanskiego i bezskutecznie usiłowała go włożyć w ramy tamtego mężczyzny, do którego wzdychały wszystkie jej koleżanki.
Na próżno, stał się jakiś zbyt kanciasty, ostry, zupełnie jakby krótko ogolony jeżyk wyostrzył jego rysy twarzy i sprawił, że stawał się jakoś bardziej interesujący.
Ludzki na pewno, bo wcześniej przypominał raczej manekina, a ona miała przemożną ochotę podejść bliżej i spuścić z niego powietrze. W jakikolwiek sposób, choć chyba nie powinna mu tego mówić.
Jak i robić mu wyrzutów, że sobie kupuje meble przed zgonem. Ludzie różnie reagowali- niektórzy jak u Sparksa brali ślub, inni kredyt na podróż życia, najwyraźniej dębowa ława była marzeniem tego umierającego i co jej było do tego.
Kiwnęła więc z głową z jedną z tych przepraszających i równie zakłopotanych min dziewczyny, która za plecami wyłamuje sobie palce z nerwów, ale to była tylko poza. Na to była zbyt pewna siebie.
- Dobra, kumam. Masz jakieś niezałatwione sprawy na ziemi i musisz to domknąć, bo nagle pojawił się deadline. Nadal podziwiam, że chce ci się biegać za jakąś ciotką niż leżeć na plaży, ale każdemu według potrzeb - i wreszcie ruszyła się z tego biurka, co było chyba słusznym pomysłem, bo w innym wypadku pewnie by spadła słysząc jego słowa.
Rozważała zachowanie jak w komedii romantycznej i rzucenie mu się na szyję z głośnym piskiem, ale wreszcie spojrzała na niego bystro.
- To nie jest tak, że masz jakieś durne fetysze i będę musiała je spełnić, nie? - zapytała kontrolnie, a potem strzeliła go w ramię. - Tylko cię tak podpuszczam. Chcę fotel, dobry fotel, najlepiej rozkładany, a co do tego… - podeszła blisko niego i delikatnie palcem starła puder, który wyjątkowo się na nim trzymał.
Najwyraźniej nawet ta podła mąka wiedziała, że mężczyzna jest na wykończeniu i nie chciała się tak łatwo ścierać. Albo ona przesadziła z efektami specjalnymi chcąc zarobić swoje cenne funty.
Westchnęła lekko, bo nigdy nie myła kogoś jeszcze żywego, więc obstawiała, że zaboli.
- Dobra, Romeo z Ikei, weź te mebelki i jedziemy do zakładu pogrzebowego. Gdzieś mam preparat i może wyjątkowo zejdzie bez skóry - i tylko ten zaplątany gdzieś półuśmiech świadczył o tym, że tego dnia Mia Ginsberg go całkiem polubiła.
Mógł z racji tego faktu poczuć się wyjątkowo.

i koniec <3
Adam Polanski
ODPOWIEDZ
cron