kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
003.
Mimo upływu czasu, towarzystwo Marcy’ego pozostawało dla niej niekomfortowe i wciąż nie potrafiła z nim złapać jakiegoś rytmu rozmowy. O wyczuwaniu go nie mogło być mowy, bo miała wrażenie, że ilekroć próbuje go uchwycić, wyślizguje się z jej dłoni jak wąż i przybiera inny kształt. Z jednej strony niezmiernie ją to irytowało, a z drugiej fascynowało i coś ją do niego ciągnęło. Czy była to tylko chęć odkrycia tajemnicy, jaką stanowiła dla niej jego osoba, czy też chodziło o coś więcej? Lenny nie chciała próbować udzielić odpowiedzi na to pytanie, nawet w swoich myślach. Starała się trzymać od niego na dystans i nie wchodzić mu w drogę. Widywali się na fajkach przed otwarciem drzwi dla gości i po ich zamknięciu, ale zwykle w towarzystwie innych ludzi i zamieniali minimalną wymaganą ilość słów podczas wydawek. Zwykle szukała wymówek na to, żeby ktoś inny szedł do niego z informacjami na temat zamówień, które nie spodobały się klientom lub potrzebowali jakiejś zmiany. W ten sposób minęły im niemal dwa tygodnie i miała nadzieję, że podczas dzisiejszej integracji się to nie zmieni. Zamierzała pić alkohol, więc tym bardziej musiała uważać, żeby nie palnąć niczego w jego towarzystwie, czego później mogłaby pożałować.
Rozkładała talerze jednorazowe na stolikach, które zajęli całą ekipą i wyciągała na nie przygotowane wcześniej specjały. Jej pracowa bff, Wendy przyszła z grania w siatkówkę, w którą szło jej naprawdę żałośnie. Lenny nie omieszkała rzucić żarciku na ten temat, który wywołał ogólny śmiech. Jej spojrzenie odruchowo powędrowało ku Marcy’emu by zobaczyć jego reakcję. Gdy tylko sobie uświadomiła co robi, odwróciła wzrok i zaczęła szybciej wyciągać przekąski, żeby ułożyć je ładnie na talerzach. Zdążyła jednak zobaczyć, że stoi sam i coś ją pchnęło w jego stronę.
Pomóc Ci z czymś? — zapytała go luźno, kiedy podeszła do grilla. — Umieram z głodu, chciałabym już jeść — wyjaśniła szybko powód swojego przyjścia, żeby sobie nie pomyślał, że przyszła tu by dotrzymać mu towarzystwa. Uznawała swoją misję trzymania się z dala od niego za sukces i nie przeszło jej nawet przez myśl, że on mógłby podejrzewać, że coś w ich zawodowej relacji jest nie tak. Chociaż to nie z zawodową częścią Elena miała problem. — I co w ogóle będziemy dzisiaj jeść? — zagadnęła go jeszcze, bo w sumie to im nie powiedział, a ona była ciekawa. Na dodatek pozwalało im to rozmawiać na bardzo neutralny temat.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
006.
Trzymanie się na dystans było dla niego bardzo naturalną rzeczą i raczej rzadko miał z tym problem. I rzadko czuł się z tym niekomfortowo. Lenny była jednak dość specyficzna i sam nie potrafił określić dlaczego. Trudno uznać, że mieli jakąkolwiek relację — nawet tę zawodową. Poza nią w ogóle to nie istniało, bo przecież nie widywali się tak naprawdę poza kuchnią, pomieszczeniem socjalnym i tyłami restauracji, gdy obydwoje palili, a chyba palili najwięcej ze wszystkich osób, które z nimi pracowały. Albo przynajmniej najczęściej i najwięcej musieli wychodzić na świeże powietrze, żeby odpocząć od ludzi (przynajmniej u niego często było to powodem). Wydawało mu się zawsze, że mimo swojego wycofania i zamknięcia, sam potrafił nie najgorzej czytać ludzi. A może właśnie dlatego, że zamiast mówić, wolał obserwować i wyciągać wnioski, które zachowywał dla siebie? Może. W jej przypadku jednak było to zdecydowanie trudniejsze i nie umiał jej rozgryźć. Ani tego, co o nim sądziła i jak była do niego nastawiona. I w sumie nie potrafił też zrozumieć, dlaczego w ogóle go to interesowało, skoro normalnie miał to, dość dosadnie mówiąc, w dupie. Był szefem kuchni, ona była po prostu kelnerką i nie musiał z nią mieć jakiejś super relacji pozytywnej, aby im się pracowało ze sobą dobrze czy znośnie, bo to drugie w zupełności wystarczało na pewno wszystkim. Ale jednak, gdzieś z tyłu głowy mu siedziało i było to dla niego niczym natrętna mucha, której wolałby się pozbyć, a ona ciągle wracała.
Mimo wszystko nie był odludkiem i chociaż zdecydowanie nikogo nie określiły swoim lub swoją pracową bff, to miał kontakt z innymi kucharzami i pomocnikami kuchennymi, z którymi spędzał najwięcej czasu. Od obsługi sali raczej trzymał się bardziej na dystans, chociaż utrzymywał sam przed sobą, że nie robił tego celowo. Czy aby na pewno tak było, to już inna kwestia, może się oszukiwał. Pożartował sobie więc ze swoim sous chefem, z którym zajmował się głównie przygotowaniem jedzenia, ale nie poszedł z nim pić piwa, gdy ten się na to zdecydował, tylko wrócił kończyć jedzenie, czując się najbardziej odpowiedzialny za tę kwestię. Uniósł lekko kąciki ust, gdy do jego uszu dotarł żart Lenny, jednak z takiej odległości równie dobrze mogła tego nie zobaczyć, nawet jeśli rzeczywiście na niego spojrzała, czego on wcale nie zarejestrował. Tak samo jak tego, że się do niego zbliża.
Uniósł lekko brwi na jej pytanie, chyba po raz pierwszy nie do końca ukrywając to, że jakkolwiek go zaskoczyła, bo jednak nie spodziewał się za bardzo inicjatywy z jej strony, skoro wiązało się to jednak ze spędzaniem z nim czasu.
A jak sobie radzisz z krojeniem? — zapytał równie luźno, co ona, bo ta kwestia była dość istotna w kwestii tego, czy coś jej znajdzie. Nie pracowała w końcu w kuchni, więc wcale nie musiała się gotowaniem interesować. — Kurczak cytrynowy, grillowana jagnięcina, dolmades z ryżem i warzywami, pita i tzatziki — wymienił jej wszystkie dania, które już były gotowe. — Wygrałem zakład z Marcusem, więc idziemy w Grecję — wyjaśnił jeszcze, przewracając mięso na grillu. — Została do dokończenia sałatka z grillowanego halloumi i brzoskwiń z sosem jogurtowym z miętą i sałatka grecka z arbuzem — stąd też było jego pytanie o to, jak radzi sobie z nożami.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Kiedy stali w milczeniu na fajce albo wymieniali ledwie garść słów, związanych jedynie z robotą, zastanawiała się nad rzuceniem palenia. Nigdy na poważnie, ale już sam fakt, że taka myśl przechodziła jej przez głowę świadczył o tym jak niekomforowo czuła się w jego towarzystwie. Stanowił ewenement w jej życiu, bo nie miewała takich problemów z ludźmi dotychczas. Zwykle bardzo łatwo było jej się dogadać, nawet jeśli nie pałała na początku sympatią do kogoś. Jeśli jej zależało to potrafiła znaleźć coś, co mogło ją z drugą stroną połączyć i od tego zaczynała. Miała zdolności w kontaktach z innymi, była otwarta i towarzyska, a do tego zdawała sobie sprawę z tego, że potrafiła sobie zjednać ludzi i miała w sobie to coś, co sprawiało, że większość osób chciała przebywać w jej towarzystwie. Marcy stanowił jeden wielki wyjątek od tych reguł, które sprawdzały się przez te wszystkie lata jej życia. Stanowił wyzwanie, ale nie chciała się go podejmować. Ani ze względu na konsekwencje, które mogły się negatywnie odbić na jej zatrudnieniu w Salsie, ani to, że było to potencjalnie niebezpieczne i z innyc względów.
Ale teraz było to przecież bezpieczne i nawet wskazane, skoro byli na integracji. Co prawda rozłam na kuchnię i obsługę na sali było widać gołym okiem. Tylko barman krążył swobodnie między jedną a drugą grupą, ale chodziło o to, żeby te więzi zaciesniać i stworzyć bardziej zgraną ekipę, która będzie lepiej obsługiwać gości, dostarczając im jedzenie najwyższej klasy. To właśnie czyniła Lenny, podchodząc do niego. Integrowała się.
Spojrzała na niego wyczekująco, gdy przez chwilę milczał z uniesionymi brwiami, ale nie odzywała się, czekając na jego ruch. Parsknęła pod nosem na jego pytanie, bo wzięła je początkowo za żart. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że jego ton i mina wcale na to nie wskazywały.
Potrafię się nie pociąć i pokroić na równe kawałki — powiedziała więc dość poważnie, chcąc się w ten sposób przed nim zreflektować. Po co? Nie wiedziała właściwie. — Zadajesz to pytanie kandydatom na kucharza? — zapytała go w ramach żartu. Zaraz się okaże czy popełniła w ten sposób błąd i zostanie obdarzona lodowatym spojrzeniem. Nie zdziwłaby się wcale. Wysłuchała listy dań na dzisiaj i poczuła jak burczy jej w brzuchu. A może była to kwestia zapachów, które już wydobywały się z grilla? — Dobre rzeczy — skwitowała więc szczerze, a w międzyczasie związała swoje włosy w kok na karku, żeby nic nie wpadło do jedzenia jak je będzie robić. — I skoro wygrałeś to Ty musisz gotować? — uniosła brew. Nie wydawało jej się to do końca fair, ale co ona tam wiedziała o świecie kucharzy? Może to było wyróżnienie i sama przyjemność dla Marcy’ego. — Czyli mam do pokrojenia brzoskwinie i arbuza na razie? Dopóki halloumi się nie zgrilluje? — upewniła się, chwytając za nóż, który wydawał jej się odpowiedni do krojenia brzoskwiń.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Trudno stwierdzić, czy powinna uznać to za pocieszenie, bo chyba ona nie działała na niego aż tak źle, czy może jednak się na niego dodatkowo wkurwić, że krzyżuje jej plany, ale jemu rzucenie palenia nadal nie przyszło ani na chwilę do głowy. Mimo wszystko jednak przerwy na fajki, gdy ich zmiany się pokrywały, sporo straciły. Przestały być tym krótkim czasem na zupełne rozluźnienie, gdy po prostu mógł nie myśleć i chociaż na chwilę nie musiał się spinać. Przy niej niestety spięty był nadal i czuł się nieco… Zagubiony? Być może, chociaż jeśli rzeczywiście chodziło o to uczucie, to zdecydowanie nie byłby w stanie przyznać się do tego ani przed sobą, ani przed nikim innym. W szczególności przed nią, bo przecież było to co najmniej żenujące. A przecież mieli całkiem fajne plany na to słoneczne i ciepłe popołudnie, gdy padł pomysł integracji — nie z jego strony, rzecz jasna, ale sam nie wyraził żadnego sprzeciwu. Trudno mówić też oczywiście o jakimkolwiek entuzjazmie w jego przypadku, bo dość dawno temu stracił zdolność do wyrażania tej emocji, ale jednak nie był też w żaden sposób oporny i zadeklarował się, że zorganizuje jedzenie i jeśli ktoś chce mu pomóc w przygotowaniach, to śmiało. Większość rzeczy zrobili prawie tak, jakby pracowali na kuchni, co było dla niego dość satysfakcjonujące: było widać dość mocno ich zgranie, co mógł przecież uznać za swego rodzaju sukces. Resztę jednak wziął na siebie, uznając że dla wszystkich będzie to najlepszym wyjściem: on da sobie jeszcze trochę czasu w skupieniu, a inni będą się integrować, co było głównym celem tego wyjścia.
To pierwsze wystarczy — przyznał, unosząc lekko kącik ust w czymś, co chyba nawet rzeczywiście można było uznać za uśmiech (jak się zamknęło jedno oko i zmrużyło drugie, więc Lenny musiała się postarać). — Zawsze na początku, żeby wiedzieć, jak ostre noże im przygotować — wyraz jego twarzy nie był wcale oburzony, a spojrzenie lodowate. Ton głosu też nie wskazywał na to, żeby był jakiś obrażony, czy coś w tym stylu. Nie brzmiał on co prawda jakoś przesadnie żartobliwie czy lekko, ale był bardzo luźny, jak na to, do czego zdążył ją przyzwyczaić. Co chyba nawet jego samego zaskoczyło w tym momencie, jednak starał się nie dać tego po sobie poznać. — Ale wtedy też oceniam, czy kostka jest rzeczywiście równa, a Ty nie musisz się o to martwić — dodał. Nie planował jej nawet patrzeć na ręce.
Między innymi, ale głównym celem było to, żebyśmy nie jedli kiełbasy z cebulą i curry, i sałatki ziemniaczanej — nie dyskryminował co prawda niemieckich przysmaków serwowanych w sezonie grillowym w tym kraju, ale jednak był zdania, że po pierwsze są mało uniwersalne i nie każdemu pasują, a po drugie były cholernie ciężkie, co przy australijskiej pogodzie nie było wskazane, jeśli chcieli rzeczywiście spędzić tu trochę czasu nie zasypiając z powodu tłustego jedzenia pomieszanego z piwem lub innym alkoholem.
Tak, dokładnie. Jeśli się zajmiesz najpierw brzoskwiniami, to zaraz wrzucę je na grilla i skończę sosy — wszystko inne właściwie było przygotowane, więc nie czekało ich dużo pracy. — Nie jesteś miłośniczką sportów zespołowych? — zapytał, mając na myśli rozgrywki w siatkówce, w które zaangażowała się spora część ekipy.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Jego nieodgadnione miny i jeszcze bardziej nieodgadnione humory sprawiały, że jednak skłaniała się ku wkurzaniu się na niego, że spędzają ten czas razem. Próbowała go i tam unikać, ale rzadko się to udawało. Ich przerwy z uwagi na naturę ich pracy miały tendencję się pokrywać i nic nie mogli na to poradzić, skoro żadne z nich nie planowało rzucić palenia. Gdyby chociaż miała jakiś pomysł na to dlaczego wywołuje w niej tyle nieprzyjemnych odczuć i mogła się zastanawiać nad jakimś rozwiązaniem. Ale nie miała żadnego. I przerażała ją trochę myśl, że w pewnym momencie mogłaby na jakiś wpaść. Bo skoro nie był on oczywisty to musiał być czymś bardziej skomplikowanym. A ona komplikacji w życiu nie chciała.
Może więc nie powinna była do niego teraz podchodzić. Było już jednak trochę za późno na rozsądek, bo nie było opcji, żeby uciec. To by była ujma na jej dumie, jakiej by nie mogła znieść. W szczególności gdyby to Marcy miał mieć przez to jeszcze gorsze zdanie o niej. Wciąż sobie powtarzała, że przecież mieli się integrować i to właśnie czyniła. Nie było w tym więc niczego złego ani niewłaściwego. I było idealną wymówką w jej głowie.
Okej— skwitowała, używając swojego ulubionego słowa w jego obecności. Tę namiastkę uśmiechu dojrzała i poczuła coś w środku. Zignorowała to, bardzo usilnie i zaczęła się szykować, żeby mieć się czym zająć. — Całkiem mądre — powiedziała luźno i pokiwała głową. Nie była pewna czy sobie żartował, czy też była to prawdziwa praktyka, ale nie chciała już o to dopytywać i wychodzić na idiotkę. Tak to mógł myśleć, że rozumiała jego żart albo uznała go za mądrego i obie te opcje musiały jej wystarczyć. — Taryfa ulgowa? — zapytała i uniosła brew w formie zaczepki. Nie wątpiła w swoje umiejętności krojenia. Nóż pierwszy raz dostała do ręki jak miała cztery lata i kazali jej kroić pomidory na sos. On za to ewidentnie wątpił, więc chciała mu pokazać, że się myli. Czy z czystej przekory, czy też z innego powodu? Tego nie była już pewna.
W takim razie wypadałoby Ci podziękować, że nas od tego ratujesz — stwierdziła całkiem poważnie, bo rzeczywiście, jego grecka propozycja brzmiała dla niej dzisiaj o wiele lepiej niż alternatywa. Te rzucone impulsywnie słowa były dość śmiałe, jak cała Lenny. Ale nie w stosunku do niego. Wobec niego zachowywała nadzwyczaj dużo wstrzemięźliwości i mówiła bardzo mało z tego, co naprawdę myślała.
Okej — przyjęła do wiadomości, kolejny raz korzystając ze zbitki liter, których nadużywała w jego towarzystwie. Sięgnęła po dwie brzoskwinie i zaczęła się nimi zajmować, krojąc je najpierw na na ćwiartki, a potem na równe kawałki. Skupiła się na tym zadaniu, myśląc, że będą pracować w ciszy, ale nagle usłyszała jego głos, co sprawiło, że prawie podskoczyła i się pocięła, ale na szczęście udało jej się tego uniknąć. — Nie dzisiaj — odpowiedziała krótko bez wdawania się w powody. Na pewno nie miała zamiaru mówić mu, że ma okres i ją boli. Chociaż, z drugiej strony, chciałaby zobaczyć jego minę po takim oświadczeniu. — A Ty? — odbiła piłeczkę. Spodziewała się przeczącej odpowiedzi, Marcy nie wydawał jej się kimś, kto czerpie przyjemność ze wspólnej rozgrywki. Ale może się myliła, tak jak już kilka razy miało to miejsce w jego przypadku. W teorii bezpieczniej byłoby sobie po prostu nic na jego temat nie zakładać w głowie, ale Lenny nie potrafiła się przed tym powstrzymać.
Gotowe — powiedziała i podała mu brzoskwinie. Poczekała aż przełoży je na grill i zwolni deskę, żeby móc zacząć kroić arbuza.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
W wielu kwestiach w życiu zdawali się mieć zupełnie różne podejście, ale tym, że nie mieli ochoty na komplikacje, mogli sobie przybić piątkę. Oczywiście może innych wspólnych rzeczy też mieli całkiem sporo, ale żeby mogli o tym wiedzieć, to musieliby się jakoś poznać, chociaż odrobinę. A aktualnie tak naprawdę nie wiedzieli o sobie zupełnie nic. Poza tym, jak się nazywali. I że obydwoje nie lubili, jak zwracano się do nich pełnym imieniem, więc posługiwali się względem siebie (tak, jak wszyscy inni) konkretnymi skrótami. On wiedział też, że Lenny jest… Ciekawa. Co sprawiało, że czasami kusiło go, aby dowiedzieć się o niej więcej, jednak jego naturalne zdystansowanie i tak ostatecznie wygrywało. Było to zapewne łatwiejsze też przez to, że ona sama trzymała się od niego raczej z daleka. I wcale nie miał o to pretensji czy żalu, bo nie było to dla niego nic nowego. Wręcz przeciwnie, dość mocno sobie sam zapracował na to, aby dużo osób miało do niego takie podejście, wliczając w to członków jego własnej rodziny.
Dzięki, staram się — w jego głosie jakimś cudem znalazła się w tym momencie nutka rozbawienia. Ledwie zauważalna i być może trudna do rozpoznania i nazwania, ale jednak zdawał sobie sprawę z tego, że zabrzmiał nieco inaczej niż zwykle, więc z trudem powstrzymał się przed tym, żeby nie odchrząknąć w tym momencie i udawać, że to przypadek.
Coś w tym stylu — przyznał, zajmując się swoją częścią pracy, która dzieliła ich od zjedzenia tego wszystkiego, co powoli dochodziło na grillu. — Ale nie przyzwyczajaj się, to wyjątkowa sytuacja — dodał, przenosząc na nią wzrok, unosząc lekko brwi. To nie tak, że nie wierzył w jej umiejętności. Brał po prostu pod uwagę, że nikt normalny nie kroi rzeczy tak, żeby kostka zawsze miała idealnie równe boki. W domowych warunkach się po prostu o tym nie myślało, a teraz okoliczności nie były przecież profesjonalne na takim poziomie, jak w kuchni w restauracji. I o to podobno w tym chodziło, żeby jednak trochę zapomnieć o pracy.
To bardzo ciekawa forma podziękowania — zauważył, bo jednak tak naprawdę podziękowania tam nie było, tylko stwierdzenie, że wypadałoby je może wysunąć w jego kierunku. Nie oczekiwał jednak, że to zrobi. Właściwie wręcz przeciwnie, było to spostrzeżenie, po którym nie spodziewał się po niej, że jakkolwiek zacznie mu dziękować. — Ale zawsze lepiej się wstrzymać do czasu, aż nie zjesz — dodał luźno, bo przecież wcale nie oznaczało, że jego jedzenie jej zasmakuje. Co prawda Marcy zwracał uwagę na to, co jedli ludzie w jego zespole, więc dopasowywał posiłki w pracy do tego i do ewentualnych próśb od poszczególnych członków, ale zdawał sobie sprawę, że niestety nie był idealny i nie było możliwości dogodzić każdemu. Chociaż z jakiegoś dziwnego powodu był ciekawy, jaka była jej opinia na ten temat, bo chyba nigdy jej jeszcze nie usłyszał.
Zapewne nie zauważyłaś, ale raczej jestem solistą — tak, to też był lekki żart, bo przecież było to widać z kilometra. Cóż za szalona karuzela śmiechu na tej integracji, a nawet nie byli jeszcze pijani.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Na przybijanie piątki nie było chyba co liczyć w najbliższym czasie… Ani tym bardziej na poznwanie się i przekonywanie jak wiele mieli wspólnego, choć dość mocno by im to pomogło. W teorii wiedzieli już, że poza niechęcią do swoich pełnych imion łączyło ich również zamiłowanie do palenia. Nie mieli natomiast pojęcia o wzajemnym zaciekawieniu drugą osobą. Ale Lenny nie miała najmniejszego zamiaru się z tym odsłaniać bardziej niż już to uczyniła, podchodząc do niego dzisiaj pod pretekstem pomocy. Nie chodziło tylko i wyłącznie o to jaki był sam Marcy, chociaż to też ją dodatkowo dystansowało. Większość powodów dotyczyła jej samej. Część miała podłoże zawodowe, ale jednak przeważały te prywatne. To jak się przy nim czuła i ewentualne niebezpieczne kierunki, w które mogło to zabrnąć. A na które ona nie mogła sobie obecnie pozwolić.
Uniosła nieznacznie wyżej jeden kącik ust, kiedy usłyszała jego słowa i zobaczyła minę. Jej serce trochę przyspieszyło i poczuła się w tym momencie jak głupia i naiwna nastolatka z filmów, gdy starszy koleś wykaże chociaż krztynę zainteresowania. Skarciła się natychmiast w myślach i przywołała na twarz z powrotem minę wystudiowanej obojętności, którą miała opanowaną niemal do perfekcji. Liczyła, że Reddington niczego nie zauważył, a nawet gdyby to uzna to za coś innego niż to naprawdę było. Na przykład za pobłażliwy uśmieszek. Wolała, żeby myślał o niej same złe rzeczy niż zbliżył się do tej idiotycznej prawdy, w której jej się podobał w jakiś dziwny sposób, którego nie potrafiła ani nie chciała zrozumieć.
Nawet o tym nie pomyślałam — zapewniła go z przysłowiową ręką na sercu. Serio, nie przeszło jej to przez myśl. Zdążyła się przekonać, że standardy Marcello były naprawdę wysokie, w kuchni jeszcze wyższe niż poza nią i nie byłaby w stanie z pewnością im sprostać, gdyby przyszło jej tam pracować. Jej kostka nie była tragiczna, ale do idealnie równej było jej daleko. Nigdy nie musiała trenować perfekcyjnej kostki ani żadnego innego kształtu. Wystarczyło, że kawałki były podobnej wielkości. I jemu dzisiaj też musiało, bo nie byli w pracy i nie była z tego w żaden sposób rozliczana. Poza tym, trudno było kroić na stole, który był za niski, a do tego w upale.
Mhm — przytaknęła mu jedynie, zgadzając się z nim. Chciała nawet na serio mu podziękować, ale znów się odezwał, więc zamknęła usta, które zdążyła lekko rozchylić. — Skoro tak mówisz — stwierdziła, mrużąc lekko oczy. Przekrzywiła lekko głowę, zastanawiając się kolejny raz czy Marcy sobie w tym momencie żartuje, czy też mówi poważnie. Była to jeden z tych aspektów jego osoby, których zupełnie nie potrafiła rozgryźć. Jadła już wielokrotnie to, co podawali im w ramach pracowniczego posiłku, a kilka razy nawet uszczknęła coś z jedzenia przeznaczonego dla gości i była zdania, że kuchnia uległa znaczącej poprawie odkąd się pojawił, a to co przyrządzał było czasem lepsze niż to, co robiono w jej rodzinie. Nie zawsze wiedziała czy to, co je jest przygotowane akurat przez niego, ale wszystko było bardzo dobre. — Dotychczas nie znalazłam żadnego powodu, żeby narzekać — przyznała więc ostrożnie dobierając słowa. Nie chciała zabrzmieć nadto entuzjastycznie. — I nie spodziewam się, żeby teraz miało się to zmienić — dodała jeszcze, bo zdawała sobie sprawę, że jej pochwała była, w najlepszym wypadku, średnią pochwałą. Ale nic bardziej bezpośredniego nie mogło przejść jej przez usta w tym momencie. Może jakby była bardziej pijana. Nad czym powinna zacząć pracować chyba, bo może to mogłoby jej pomóc się poczuć jakkolwiek luźniej w jego towarzystwie. Może to by jej ułatwiło rozmowę z nim, która czasami wydawała jej się być spacerem przez pole minowe. A ona nawet nie miała pojęcia co mogłoby się stać, gdyby na jakąś nadepnęła, ale nie chciała tego testować.
Nie, co Ty — powiedziała z kamienną miną, kiedy odbierała od niego deskę. Prawie można było uwierzyć w jej powagę, ale trzeba by było nie znać go za grosz. A choć, jak zostało ustalone, znali się bardzo słabo, niechęć Marcy’ego do ludzi jako ogółu nawet ślepy by dostrzegł. Do niektórych jednostek również.
Myślisz, że znajdzie się dla nas choćby to jedno miejsce przy stole? — zapytała go podczas krojenia arbuza, bo jak uniosła głowę to dostrzegła, że większość pracowników zajęła już miejsce przy stołach piknikowych. Chyba wyczuli, a raczej wywąchali, nadchodzący posiłek. Bieganie za piłką i skakanie męczyło i sprawiało, że człowiek robił się głodny. Jeden z pomocników podszedł do nich i zagadnął Lenny czy chce piwo. — Jasne — potwierdziła, bo właśnie tego potrzebowała. — Dla Ciebie też? — zapytała, zerkając na Marcy’ego.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Kiedyś może miałby nieco bardziej optymistyczne podejście do tej kwestii. Nigdy nie był co prawda człowiekiem przesadnie otwartym i towarzyskim i zawsze miał wrażenie, że nieco odstawał od innych, ale kiedyś zdecydowanie bardziej pozytywnie patrzył na świat. Z czasem nabrał zdecydowanie więcej ostrożności w tym, czego sobie życzy i przede wszystkim w tym, czego oczekuje. Woli kierować się zasadą, że zdecydowanie lepiej jest spodziewać się najgorszego, bo wtedy jedyne, co można, to miło się zaskoczyć, zamiast gorzko rozczarować. Nie do końca chyba było to zdrowe i rozsądne, ale trudno pozbyć się rzeczy, które chłonie się na przestrzeni lat jak gąbka. Nieokazywanie zainteresowanie drugą osobą najwyraźniej wpisywało się się w to, jakim był aktualnie człowiekiem. Chociaż może to była kwestia tylko Lenny? Nie próbował nawet sobie zadawać tego pytania, bo pewnie i tak nie znał na nie odpowiedzi. A może znał, ale to mogło okazać się jeszcze trudniejsze i bardziej przerażające.
Życie z samym sobą nauczyło go dość dobrze, że ludzie potrafią dużo chować za bardzo drobnymi zmianami wyrazu twarzy czy gestami, które wydają się nieistotne. Potrafił więc wyłapać wiele i zauważyć to, co innym często umykało. Tak jak teraz, dostrzegł ten cień uśmiechu na jej twarzy, który pojawił się na moment, aby zaraz zniknąć. Problemy jednak pojawiał się na etapie interpretacji, bo zdecydowanie nie wpadłby na to, żeby uznać to za wyraz bycia głupią i naiwną nastolatką z filmów. Właściwie głupia i naiwna to ostatnie określenia, jakie mogły mu przyjść do głowy, gdyby ktoś go o nią zapytał. Ale, jak już zostało ustalone, nie znał jej praktycznie wcale.
Uniósł lekko brew, przenosząc na nią wzrok na chwilę.
Wyglądasz, jakbyś mocno nad czymś się zastanawiała — stwierdził, wracając do swoich kucharskich zajęć, aby nie opóźniać podania im posiłku, bo wszyscy kręcili się już przy stole i zerkali w ich stronę, ale też po to, żeby nie patrzeć na nią, gdy wypowiadał te słowa, zdając sobie, że chyba było coś najbardziej… Personalnego, co do niej powiedział. Tak, chyba to było dobre określenie, nawet jeśli nie było to przecież w żaden sposób osobiste pytanie.
Cieszę się — przyjął komplement, chociaż zabrzmiało to dość automatycznie, jak jakaś wyuczona regułka cytowana przez ucznia podczas odpowiedzi z historii, czy czegoś podobnego. — Wszystko, co mogło być niedobre to na pewno Marcusa — dodał, żartobliwym tonem, który chyba nawet była w stanie dość łatwo wychwycić. Było to dla niego w dziwny sposób stresujące, ale też rozluźniające i odświeżające. Jakby w jakiś sposób próbował przekroczyć pewną granicę, od której trzymał się mocno na dystans, ale okazało się, że w sumie nie ma tam wcale płotu z drutem kolczastym pod napięciem i wcale nie umierał od tego, że z nią rozmawiał.
Cieszę się, że tak dobrze to ukrywam — tego, że na ogół dobrze ukrywał wiele rzeczy, przede wszystkim emocji i swoich reakcji, trudno było mu odmówić, ale nigdy nie był osobą, która lgnęła do ludzi i lubiła być w tłumie. Czuł się pewny siebie w kuchni, ale nadmiar ludzi go łatwo przytłaczał. Być może dlatego właśnie zdecydowanie wolał być z tyłu, a nie wychodzić na salę i się z tym mierzyć.
Hm? — spojrzał najpierw na nią, a potem przeniósł wzrok na stół, który rzeczywiście się zapełniał. — A zdarzyło Ci się kiedyś, że nie było miejsca dla Ciebie i musiałaś o nie walczyć? — uniósł lekko brew. — Chyba byli na tyle łaskawi, że nawet zostawili nam miejsce na ławce — dodał, po chwili, bo widział, jak tam przestawiają i układają, żeby jednak każdy się zmieścił.
Jasne, dzięki — skinął głową na propozycję piwa, a potem zaczął ściągać wszystko z rusztu i układać na przygotowanych naczyniach. — Możecie to już wydawać, skończę to i też do Was dołączę — dodał, gdy właściwie wszystko było już gotowe i mogli w końcu jeść.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Mógł zawsze przetestować swoją teorię o braku zainteresowania na innej dziewczynie. Albo chłopaku. Nie oceniała. Wyszłoby im to obojgu na dobre zdecydowanie na dobre. Ona próbowała, ale skutek jak na razie był… średnio zadowalający. Nie tylko ze względu na to, że jej ostatnia randka poszła w sposób, co najwyżej, interesujący. Wciąż miała jakieś dziwne, głupie myśli na temat Marcy’ego. Nie chciała się w to zagłębiać i wzbraniała się przed tymi wrażeniami rękami i nogami. Jakby miała jeszcze jakieś inne kończyny to też by ich w tym celu używała. Liczyła, że to wszystko niedługo minie. Podobno taka była natura życia, że każdy aspekt z czasem przemijał. Lenny nie lubiła takich oczywistych banałów, ale w tym przypadku chciała by były prawdą.
Zdarza mi się to od czasu do czasu — potwierdziła częściowo jego słowa, a jej wzrok spoczął gdzieś na jego ramieniu, bo nie miała zamiaru w tej chwili spoglądać na jego twarz. Też odebrała jego słowa w sposób personalny i nie miała pojęcia jak się z tym faktem czuć. Dorzuciła to więc do listy ignorowanych spraw związanych z jego osobą. Nigdy nie chciała otwierać tego worka. Parsknęła na jego pierwsze słowa, bo rzeczywiście brzmiały jak odruch. Ale to te następne były naprawdę zabawne.
Masz o sobie bardzo wysokie mniemanie — zauważyła z uniesionymi brwiami. — Nie powtórzę tych słów Marcusowi — dodała jeszcze rozbawiona, świadoma, że sobie żartował. Ale i tak lepiej, żeby pozostało to między nimi. Szczególnie na integracji, gdzie mieli zacieśniać więzi, a nie odwrotnie. Rozmowa między nimi rzeczywiście powoli stawała się coraz mniej sztywna i niekomfortowa. Lenny nawet nie zorientowała się kiedy się to wydarzyło. Ale było to miłe i chciała by trwało dłużej. Tak jak ledwie dostrzegalne rozbawienie na jego twarzy, które dodawało jej uroku i ciepła. Były to dwa epitety, których dotychczas by wcale z nim nie połączyła.
Mhm — mruknęła jedynie. Nic więcej nie pozostało już do dodania w tej kwestii. To znaczy, mogła powiedzieć całkiem dużo, ale pewnych granic nie chciała przekraczać. Już i tak… Nie wiedziała właściwie co razem dzisiaj zrobili.
Nie — przyznała zgodnie z prawdą. Nie był to problem, z którym musiała się mierzyć. Zwykle było miejsce zarezerwowane specjalnie dla niej albo ludzie chętnie ustępowali, żeby je dla niej zrobić. W szkole nawet uważano to za wyróżnienie, że Elena Castellano chciała usiąść przy jakimś chłopaku na imprezie. Nie była jednak już tą samą osobą, co wtedy. Ale i tak wątpiła by miała problem ze znalezieniem miejsca, jeśli by tego potrzebowała. Najwyraźniej jednak tym razem przypadło jej miejsce obok Reddingtona. — Miło z ich strony — uznała niemalże szczerze. — Głupio by było jakby zapomnieli o miejscu dla kucharza — dodała w próbie żartu, ale chyba wyszło jej słabo. Podała mu po chwili otwarte piwo, a potem zabrała się za zanoszenie rzeczy na stół. Prawie jak w pracy. On gotował, ona nosiła. Kiedy już zostało tylko mięso, które Marcy układał na talerzu, uznała, że sam to przyniesie i usiadła wśród ludzi. Dostała znaczące spojrzenie od swojej beznadziejnej w siatkę koleżanki, ale je zignorowała. Przesunęła się tak, żeby Marcy miał gdzie posadzić tyłek.
Będzie jakaś przemowa czy możemy jeść? — zapytała, zerkając na niego. Bo jeśli ktoś miałby przemawiać to raczej szef kuchni. Czy była pewna, że nienawidzi przemawiać? Tak.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
On też próbował. Niby w pewnych aspektach nie mógł narzekać na efekty, ale jednak najwyraźniej niewiele to dawało w kwestii ich dziwnej relacji, która od samego początku była obarczona jakimś dziwnym napięciem, którego Marcy nie potrafił jednoznacznie zdefiniować. A może bardziej nie chciał tego robić, bo podobnie jak ona liczył naiwnie, że to po prostu minie? Odpuści, gdy jakoś dotrą się w tej ich codzienności, w której musieli egzystować obok siebie, próbując być może gdzieś po drodze chociaż trochę nauczyć się tego, w jaki sposób się komunikują, tak dla świętego spokoju? Brzmiało jak najrozsądniejsza możliwa opcja, jednak w rzeczywistości była ona cholernie trudna do zrealizowania.
Uniósł jeden kącik ust w krzywym grymasie, który na siłę mógł uchodzić nawet za uśmiech, ale nie kontynuował tego tematu. Nie miał zamiaru brnąć w to i być ciekawskim typem, który próbuje ją o coś wypytywać na siłę. Nie tylko dlatego, że byłoby to odrobinę żenujące i wkurwiające, ale też przede wszystkim dlatego, że jednak nie leżało to zupełnie w jego naturze.
Może — skwitował krótko i dość wymijająco. W tej kwestii to on nie zamierzał wdawać się w szczegóły. Z jakiegoś powodu powiedzenie, że ma rację, co mógłby zrobić w wielu innych przypadkach, nie przeszło mu przez gardło. Tak, jakby co najmniej nie chciał jej oszukiwać. Zagłębianie się jednak w to, w jak wielu aspektach nie miał o sobie wysokiego mniemania, a właściwie nie miał go wcale, było bardzo trudną kwestią i zdecydowanie zbyt osobistą, aby ją poruszać. Zarówno z nią, jak i z kimkolwiek innym.
Bardzo — zgodził się z nią, a potem podziękował jej za piwo, które mu podała, z którego upił dwa łyki, wracając do swoich zajęć, aby rzeczywiście to wszystko dokończyć i móc usiąść z całą resztą, w bardzo dobrych humorach, do stołu. Postawił chyba najważniejszą dla znacznej większości ekipy część ich posiłku i nie zdążył jeszcze nawet usiąść, gdy usłyszał pytanie, które zadała Lenny. Spojrzał na nią z mieszanką konsternacji i nawet lekkiego rozbawienie, bo naprawdę był bliski tego, aby parsknąć śmiechem.
Mhm, przemowa — mruknął pod nosem. — Smacznego — powiedział bardzo oficjalnym tonem szefa kuchni. — To tyle — dodał, aby wiedzieli, że zdecydowanie nic więcej z niego nie wycisną. Miała stuprocentową rację w kwestii tego, że nienawidził przemawiać. Potrafił motywować swoich pracowników do działania, ale to było w kuchni. Tam mógł być innym człowiekiem, bo czuł się zdecydowanie pewniej. Było to w końcu jedyne miejsce, w którym w końcu, po latach poniżania i tyrania przez starszych kucharzy, którzy częściej próbowali człowieka złamać, niż czegoś go nauczyć, był świadomy, że coś znaczy i że coś potrafi. Nawet nie coś, bardzo dużo potrafi.
Usiadł na miejscu, które zostawiła dla niego Lenny, nie zwracając uwagi na rozbawienie zespołu jego jakże wylewną przemową wcale nie dlatego, że go to jakkolwiek uraziło. Wręcz przeciwnie, sam już dawno nauczył się z niektórych rzeczy w swoim charakterze śmiać (chociaż oczywiście raczej w środku, niż na zewnątrz). Ale teraz siedział na tyle blisko, że czuł ciepło bijące od Lenny, a ich uda na tym niewielkim fragmencie ławki, jaki dla nich został, się stykały. I było to bardzo dziwne uczucie, bo było to przymusowe przekroczenie kolejnej granicy i okazywało się, że wcale nie jest ono w żaden sposób bolesne czy straszne, a wręcz może trochę… Przyjemne? Na pewno dziwne w sposób, którego nie potrafił jednoznacznie określić. Zjadł trochę z tego, co przygotował, napił się piwa i nawet zamienił kilka słów z ludźmi, aby zostawić ich jednak na chwilę w pewnym momencie i oddalić się nieco, żeby zapalić. Zbyt dawno tego nie robił, jak na swoje standardy.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Bardzo by się zdziwiła, jakby nagle zaczął zadawać jej jakieś osobiste pytania. Od tej strony go w ogóle nie znała, od innych ledwie, ale nie wydawał jej się osobą, która lubiła wtrącać nos w cudze życie i wypytywać o wszystko. Właściwie to wydawało jej się, że w większości przypadków najchętniej nie pytałby o nic. Ale nie zmuszała go przecież do tej rozmowy, więc ewidentnie pomyliła się w swoim osądzie. Dzisiaj już przekroczyli dość dużo granic, których zupełnie się nie spodziewała, ale ta wydawała jej się na ten moment nieprzekraczalna. Ani jedna, ani druga strona nie chciały tego robić raczej, ani też nie chciały być tą, której granice przekraczano.
Uniosła brwi na jego stwierdzenie i tym razem to ona uniosła kącik ust w pobłażliwym uśmiechu. Nie znała prawdy, a fasada wydawała się bardzo pewna siebie. Czasem tak bardzo, że Elena miała wielką ochotę utrzeć mu trochę nosa. Bardzo dużo ją przed tym powstrzymywało, więc na razie nie wcielała swoich zachcianek w życie.
Była z siebie niesamowicie dumna na widok jego miny i tym razem nie powstrzymała się przed szerokim uśmiechem, który pojawił się na jej ustach. Próbowała za to przed parsknięciem śmiechem, kiedy usłyszała jego „przemowę”. Kiedy usiadł obok niej, odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała na niego z miną, która dosadnie wyrażała jej ledwie hamowane rozbawienie.
Bardzo… rozbudowana przemowa — skwitowała, kiedy sięgała po kawałek mięsa, które przygotował. Nabijała się z niego ciut w tym momencie, ale nie mogła tego elokwentnego elaboratu pozostawić bez komentarza. Liczyła na coś w ten deseń i Marcy jej nie zawiódł. Odkroiła sobie kawałek zamarynowanego fileta i umoczyła go w sosie tzatziki, który nałożyła sobie wcześniej na talerz. Siedzenie tak blisko niego i prowadzenie w miarę luźnej rozmowy było przyjemnym doświadczeniem. Nie było to już dla niej w tym momencie żadnym zaskoczeniem, ale o wiele łatwiej by jej się żyło, gdyby sprawy się tak wcale nie miały. Miała dwadzieścia dwa lata, wyrosła już z ekscytowania się tym, że chłopak, który jej się podobał siedział obok niej, ich uda się o siebie ocierały i ich przedramiona się nawet raz zetknęły, gdy oboje sięgali po talerz z jakimś jedzeniem, które znajdowało się daleko od nich. A jednak, najwyraźniej właśnie to się tej chwili działo. I choć ten stan rzeczy bardzo jej się podobał to jednocześnie wcale jej się nie podobał. Zapiła te uczucia kilkoma łykami piwa, ale nie bardzo to pomogło. — Od teraz będę już wiedzieć co jest Twoje, a co Marcusa — zapewniła go jeszcze, ale po chwili została wciągnięta w debatę pomiędzy kelnerką, a wspomnianym sous chefem. Po kilku minutach poczuła, że ciepło uda Marcy’ego znika. Odwróciła głowę w stronę, w którą się udał i zobaczyła jak wyciąga z kieszeni paczkę fajek. Kusiło ją, żeby za nim podążyć, ale ostatecznie została na swoim miejscu. To byłoby już zbyt desperackie i nachalne, a ona się tak przecież nie zachowywała!

koniec, marcello f. reddington
ODPOWIEDZ