stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
011.
Bez słów co bolą, bez otwartych ran
Czy mógłby ktoś tak wyzerować świat
Żeby się nic nie stało do wczoraj?
{outfit}
Nie wróciła do miasteczka tak szybko, jak myślała, że będzie to możliwe. Dodatkowe kursy za chorą koleżankę były poniekąd zbawieniem, a poniekąd przekleństwem. Addison lubiła swoją pracę, ale powoli odczuwała zmęczenie, tak jak przed laty, że jest wszędzie, ale nigdzie naprawdę. Aktualnie to odczucie zdawało się blondynce doskwierać o wiele bardziej niż kiedykolwiek wcześniej...
Może dlatego zaprosiła dziś na wieczór Jane, kiedy ta się do niej odezwała, choć przecież Callaghan zarzekała się, że po tym jak wypaplała Kirby'emu o szpitalu oraz powodzie wizyty w nim, to nigdy więcej. Cóż, była miękka. Albo zdesperowana. Ostatecznie... chyba zwyczajnie samotna. I każde metody zdawały się w porządku, by ją zwalczać, bo to jednak okropne uczucie.
Blondynka przemierzała więc półki, zbierając do swojego koszyka wszystko, czego potrzebowała, by przygotować kanapeczki z hummusem i warzywami, salsę oraz dip serowy, nachosy miała zamiar wybrać gotowe. Wino na pewno miała w swoich zapasach, o to nie musiała się martwić. Naszła ją za to ochota na tartę cytrynową, którą albo będzie jeść sama codziennie i będzie musiała te kalorie wybiegać, albo podzieli się z przyjaciółką - to miało okazać się w trakcie spotkania. Na ten moment Callaghan potrzebowała cytryn, dużo cytryn, skierowała się więc do stoiska z owocami, ale to nie było takie proste zadanie. Albo sama sobie Addie je utrudniała, bo to też możliwe.
Dlaczego tam nie dotarła? Dostrzegła szatyna, którego... zbyła milczeniem i poniekąd było kobiecie z tym głupio. Prawda jednak jest taka, że zgubiła tę wizytówkę, którą jej podarował. A skoro nie powiedział, że stary numer jest aktualny, to pewnie nie był i nawet nie próbowała. Dobra, może trochę też było to Addison na rękę, bo... nie bardzo wiedziała o czym mieliby po tych wszystkich latach rozmawiać z Nathanem podczas kolacji. Do tego w miejscu, w którym kiedyś przesiadywali dość często. Według rozumowania Callaghan powinni zostawić to zwyczajnie w przeszłości, bo oboje mieli... jakoś poukładane życia. A na pewno on miał. Tak uważała. Nie wiedziała, przecież, że się myli. I wcale nie paliła się do tego, by przekonać się, że jedno, jak i drugie jest w rozsypce. Dlatego teraz dojrzale chowała się za jakimiś słoikami z przetworami, obserwując Nathana w poszukiwaniu... pewnie jakiś owoców. Niemniej blondynka miała nadzieję, że je znajdzie, a później wybierze inną drogę niż alejka, w której postanowiła się ukryć..
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
Dni mijały w Lorne Bay wolno. Narhan nie pamiętał, żeby toczyły się tak żmudnie, gdy spędzał tutaj wakacje przed laty. Wtedy jednak nie czekał naiwnie na telefon, który nie nadszedł. Nie sprawdzał komórki, co dwie sekundy z nadzieją, że zobaczy na wyświetlaczu wiadomość od Addie. Jak żałosne to było? Trzydziestosiedmoletni mężczyzna, poważny biznesmen, niecierpliwie czekał na kontakt ze strony kobiety. Nathan nawet nie chciał myśleć, jak idiotycznie musiał wyglądać. Nie potrafił jednak zaprzestać. Każdy, kolejny dzień ciszy ze strony Addison sprawiał natomiast, że Black coraz mocniej zaczynał wątpić w swoją przeprowadzkę do miasteczka. Nie dało się bowiem ukryć, że odkąd tutaj wrócił nic nie układało się po jego myśli. Kompletnie nie dogadywał się z córką. Kłócili się wręcz na każdym kroku. Umywalka, która zaczęła przeciekać w łazience, finalnie go pokonała. Nie mówiąc o tym, że nie był w stanie dokończyć rozpakowywania sterty pudeł, które rozstawione były po całym domu. Wszystko wyglądało o wiele ciężej niż zakładał. Nagle rzeczy, które wydawały się być najbardziej trywialne dla innych, co i rusz dokuczały Nathanowi. No, bo stał teraz w sklepie spożywczym, przed owocami i nie rozumiał dlaczego znajdują się przed nim cztery odmiany jabłek? Skąd miał niby wiedzieć, ktore były lepsze, skoro na jego oko wyglądały tak samo, a różniły się wyłącznie nazwą?
- Naprawdę muszę znaleźć gosposie - burknął do siebie niezadowolony pod nosem, bo przecież pranie też mu ostatnio nie najlepiej poszło. Nie dlatego, że wymieszał kolory, a zwyczajnie zawieruszyła mu się różowa skarpeta córki w bębnie pełnym białego prania i teraz jego śnieżnobiałe koszule i koszulki nosiły odcień złamanego łososia... i właśnie dlatego był dzisiaj ubrany cały na czarno, chociaż słońce wydawało się przypiekać. Westchnął w końcu ciężko i zdecydował się na zielone jabłka, które wyglądały na soczyste. Jednak kiedy sięgnął po jedno, strącił przy okazji inne, które pociągnęło za sobą kilka kolejnych i zanim się zorientował kilkanaście jabłek posypało się po podłodze. Nathan spojrzał z przerażeniem na ziemię, bo podobne rzeczy nie przydarzały mu się nigdy i gdy już otrząsnął się z zażenowania, i miał zacząć zbierać owoce, jego wzrok padł w alejkę na przeciwko, gdzie dostrzegł... - Addie?
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
I tak po prostu, chwila nieuwagi ze strony mężczyzny, a przykrywka Addison została spalona. Nie było już żadnej ucieczki, nie mogła schować się głębiej. Zagryzła wargę, wrzucając pierwszy-lepszy słoik z marmoladą i skoro została wywołana do tablicy, to nieśpiesznym krokiem podeszła do mężczyzny, którego uwagę przykuła.
-Tak będziemy się witać? Swoimi imionami? - zapytała rozbawiona, bo aż za dobrze pamiętała, jak nie tak dawno temu, bo nieco ponad tydzień, wpadli na siebie na lotnisku. Wtedy też Black zdawał się zobaczyć ducha, a by upewnić się, że nie ma omamów wypowiedział skrót imienia Addison. Co było trochę zabawne, bo to ona spędziła tu większość życia, o wiele bardziej zaskakujące było dlaczego on postanowił po tylu latach zmienić swoje miejsce zamieszkania akurat na to miasteczko. -Pomogę - zaproponowała, odstawiając koszyk na bok. Kucnęła, żeby pozbierać kilka jabłek, co udało się kobiecie bez trudu. Druga tura już nie była taka łatwa, bo oboje z Nathanem nachylili się w po ten sam owoc. W efekcie zderzyli się czołami, a blondynce wyrwało się ciche: ałć. -Przepraszam - wymamrotała tylko, zgarniając jedno jabłko leżące zdecydowanie daleko od Blacka, bo tak, za wszelką cenę Addie pragnęła uniknąć kolejnych stłuczek. Wystarczyło, że już się przekonała, iż obecny zapach Nate'a nie miał nic wspólnego z tym, który zapamiętała... Najwyraźniej pozycja oraz doświadczenie nie szły w parze ze zwykłymi perfumami, należało postawić na coś... Bardziej prestiżowego? Sama nie wiedziała, jak to określić. Niemniej, odczuła zawód, że nie jest to ten znajomy zapach. A może po latach wszystko się kobiecie poprzestawiało? Właściwie czemu to na niej miało robić jakiekolwiek wrażenie? Nie mieli ze sobą kontaktu tak długo... I Addison miała swoje życie. Były wzloty, całkiem sporo upadków, ale żyła. Najlepiej jak potrafiła, tworząc nowe relacje, z mężczyznami także. Nie szukała w nich Nathana, bo wiedziała, że to nie miało sensu. Dlaczego więc teraz... Tak łatwo było wracać do tego, co aktualnie zdawać się powinno jedynie dziecięcym, naiwnym snem? -Twoja kolej na zakupy? ale chyba zapomniałeś listy, co? - zażartowała, kiedy już się wyprostowała, odłożyła ostatnie "uciekinierskie" jabłko i za pomocą przelotnego spojrzenia dość szybko i łatwo oceniła zakupowe wybory Nathana, które zdawały się dość... Przypadkowe. I tak, ani słowa o tym, że nie zadzwoniła. Zero skruchy, zero wyjaśnień. Jakby zapomniała. Cóż, najwidoczniej miała nadzieję, że nie będą poruszać tego tematu, a skupią się na przypadkowym spotkaniu w markecie opierającym się na lekkiej, niewiele znaczącej pogawędce jak to w Lorne bywało. Nic więcej, przecież nie miało sensu.. ani racji bytu. Oboje mieli swoje życia, względnie ułożone, prawda?
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
Zaśmiał się odrobinę niezręcznie. - Hej - po czym rzucił, uśmiechając się łagodnie. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że za każdym razem, kiedy wpadali na siebie tak niespodziewanie, nie do końca dowierzał, że faktycznie przed nim stała. Ile to bowiem razy wydawało mu się przez te wszystkie lata, że widzi ją w tłumie, a był to jedynie wymysł jego wyobraźni? Musiała mu więc wybaczyć, że teraz, gdy faktycznie na nią wpadał nie do końca wierzył własnej percepcji. - Nie trzeba - zaprotestował, gdy zaoferowała pomoc i schylił się po jabłko w tej samej chwili, co Addie. Kiedy chwilę później zderzyli się głowami, sam poczuł lekkie pulsowanie w okolicach łuku brwiowego. - Przepraszam, jesteś cała? - zapytał, gdy sięgnęła po jedno z jabłek leżące dalej od niego. Wykorzystał tą chwilę i przyjrzał się jej dokładniej. Na jego ustach bezwiednie pojawił się uśmiech. Szybko jednak wrócił do zbierania reszty jabłek, bo jeszcze brakowało, zeby jakaś staruszka się na nich potknęła. Roznosił przy tym wokół siebie zapach perfum, które dostał od córki na święta. Kiedy wszystkie owoce zostały już pozbierane, Nathan wyprostował się na równe nogi. - Dzięki za pomoc - powiedział, a zaraz potem zerknął do koszyka, słysząc pytanie Callaghan. - Aż tak widać, że rozwodnik bez gosposi nie ma doświadczenia w podobnych rzeczach? - zapytał z rozbawieniem, ale cóż, jabłka, kurczak i masło orzechowe raczej nie były składnikami na kolację godną gwiazdek Michelin. Rozwód Blacka nie był tajemnicą. Właściwie gdyby nie córka i szacunek do niej, to chętnie wykrzyczałby, że jest wolny od Elizabeth z wierzowca, żeby wszyscy wiedzieli. Na pewno jednak chciał, aby wiedziała to Addie. Był wolny i był tutaj. Z racji bowiem, że lubił swoją prywatność, postarał się, żeby cała sprawa rozwodowa była utrzymana wyłącznie w czterech ścianach i poza okiem mediów. Kiedy rozwod został zaminięty ukazała się o tym drobna wzmianka w piśmie, które sam wybrał. Rozgłos zrobił się więc dopiero po wszystkim, ale dlaczego Addie miałaby śledzić informacje na temat Blacka? Była to na pewno ostatnia rzecz, którą robiła i chociaż dzięki jego powrotowi na rynek zainteresowanie siecią hoteli wzrosło, Nathanowi wydawało się, że głównie zainteresowani plotkami byli teraz ludzie w gronie elity Sydney. Elizabeth i Nathan utrzymywali bowiem fantastyczne pozory wśród przyjaciół i znajomych z branży. Nigdy jednak nie układało się między nimi dobrze. No może na początku, gdy urodziła się Adeline. Była faktycznie tym promyczkiem, który rozgrzał przede wszystkim serce Blacka. Niemniej wraz z upływem czasu i rosnącą samodzielnością Addy, mężczyzna zaczynał przenosić swoją uwagę z rodzicielki małej na nią samą. Oczkiem w głowie Nathana stała się córka i praca. Żona stała na ostatnim miejscu i mocno musiała starać się o uwagę męża, który albo był w podróży służbowej, albo zasłaniał się koniecznością spędzenia utraconego czasu z Adeline lub wymawuał się zmęczeniem. Ciężko było się przebić przez skorupę, którą Black stworzył wokół swojego serca, gdzie nieświadomie pielęgnował uczucie do Addison.

Addie Callaghan
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Machnęła tylko ręką, uśmiechając się dość swobodnie i promiennie, kiedy dopytał czy na pewno jest cała po ich drobnej "stłuczce". To nie było nic takiego, chciała więc wyraźnie zaznaczyć, że faktycznie nic się się nie działo i nie ma absolutnie żadnego sensu, by się rozckliwiać nad taką błahostką.
-Drobnostka - mruknęła lekko, kiedy szatyn postanowił podziękować za pomoc, która absolutnie nie była niczym wielkim. Ot, zwykły gest, ludzki. Tak się zdawało Addison. Uśmiechał wciąż błąkał się na twarzy blondynki, kiedy sięgała po swój koszyk z zakupami. Nie poszerzył się, nie zniknął też, gdy Black postanowił całkiem na luzie podzielić się faktem, że jest rozwodnikiem. Mimowolnie jednak Callaghan przygryzła wargę, zawieszając może odrobinę zbyt długo wzrok na mężczyźnie. Sama nie do końca wiedząc - czemu. Chciała ocenić jak długo jest sam? Znaleźć wypisany powód nieudanego małżeństwa na czole? Skarciła się za to w myślach, odwróciła wzrok i rozejrzała za cytrynami, po które udała się do tej alejki w pierwszej kolejności. -Trochę. Myślę, że to jednak ten brak gosposi bardziej się rzuca - odparła bez żadnej złośliwości, naprawdę. Po prostu uważała, że rozwodnik mógł zrobić sam zakupy, gorzej sprawy wyglądały, jeśli w grę wchodziło spotkanie człowieka uprzywilejowanego z codziennością. To też zastanowiło Callaghan - dlaczego zrezygnował z tych rozlicznych wygód, które pomimo zapewnień przed kilkunastoma laty, okazały się zbyt kuszące, by je ostatecznie porzucić? Nie zapytała jednak. -Masz jakiś plan co z tego zrobisz czy będziesz improwizował? - zapytała, przebierając owoce, bo przecież nie weźmie pierwszej lepszej cytryny. Addie musiała sprawdzić czy nie są za miękkie, nigdzie przypadkiem nie zbrązowiały i mogą pochwalić się odpowiednim odcieniem żółtego. Nie zajęło to kobiecie zbyt dużo czasu, by wybrać idealne cztery. Po umieszczeniu ich w koszyku mogła powrócić do spoglądania na Nathana. Raz jeszcze uśmiechnęła się do mężczyzny szczerze. Może im nie wyszło, ale to było trochę jak w innym życiu, nie będzie, przecież w niego ciskać teraz gromami. To normalne, że nastoletnie miłości... Niekoniecznie są tymi na całe życie. Oni po prostu dołączyli do statystyk. Nic wielkiego.
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
Uśmiechnął się, kiedy przyznała, że nie nabił jej guza. Była to ostatnia rzecz, której chciał. Planował, przecież na nowo rozpalić wygasły przed laty płomień, a nie znokautować Addie już na starcie. Zadziwiające dla Nathana było to, że Lorne Bay wydawało się wydobywać z niego niezdarność, której do tej pory u siebie nie dostrzegał, ba! Był wręcz pewien, że jej nie posiadał. Skąd więc się wzięła? Czy był to wpływ Addison i faktu, że nie do końca wiedział na czym stoi? A właściwie leży, bo przeciez aktualnie byli tylko dwoma osobami, które kiedyś się znały. Przelotnym wspomnieniem, które wręcz wydawało się marzeniem sennym. Black nie chciał jednak pozwolić tej złudnej chwili szczęścia z przeszłości odejść. Jeszcze nie, jeszcze nie teraz, gdy nie zawalczył prawdziwie. Krokiem pierwszym było uświadomienie Callaghan, że aktualnie był singlem. Wybadanie jej reakcji, bo przecież sam nie wiedział w jakim miejscu w życiu kobieta się znajdowała. Dlatego nie bez powodu przyglądał się jej uważnie, gdy powiadał te słowa. Fakt, że zagryzła dolną wargę i sama zawiesiła na nim dłużej wzrok wydawał się Nathanowi obiecujący. Nie wyglądała bowiem na obojętną na tę informację, a może tylko sobie to wmawiał? Nie, chyba nie. Pamiętał bardzo dobrze ten sposób w jaki zagryzała wargę, gdy coś ją nurtowało. Był gotów z chęcią rozwieść jej wątpliwości, ale stoisko z owocami w sklepie spożywczym nie wydawało się najlepszym miejscem.
- Mówisz? - rzucił ze szczerym rozbawieniem. Nie dało się bowiem ukryć, że do tej pory to żona i gosposia wspólnie zajmowały się gospodarstwem domowym, a on był tym, który przynosił worek pieniędzy do domu. Zdecydowanie był wychowany w duchu prowadzenia milionowej firmy, a nie wartego miliony domu. Sam jednak postanowił odrobinę odmienić swoją rolę i nie do końca szło mu to tak dobrze, jakby chciał. Nie mógł jednak pozwolić, żeby córka kolejny dzień z rzędu jadła posiłek zamówiony na wynos w restauracji. Black był pewien, że po okolicy krążyły już plotki o niezaradnym ojcu, a przecież ostatnią rzeczą jaką by siebie określił to niezaradny. Był poważnym biznesmenem, który radził sobie z każdym, nawet najmniej spodziewanym pożarem w firmie. Musiał więc poradzić sobie i z gotowaniem, a przynajmniej do momentu, aż ktoś nie odpowie na jego ogłoszenie, w którym szukał gosposi, bo może i miał wybujane ego momentami, ale nie był głupcem i potrafił dostrzec, że wcześniej zginą z Addy, niż sam ogarnie dom. - A wyglądam jakbym go miał? - zapytał z rozbawieniem, bo cóż, śmiech to jedyne, co mu pozostało po tym, jak podjął tak pochopną decyzję o przeprowadzce. Szkoda tylko, że jego córka stawiała na przemoc i robiła mu non stop na złość. - Planowałem poszukać pomocy w internecie, ale jeśli masz jakieś sugestie, to jestem na nie otwarty - powiedział, po czym dodał. - Chętnie ich posłucham przy kawie, albo.. herbacie - uśmiechnął się pod nosem, świetnie pamiętając, że zdecydowanie była fanką tego drugiego. - Jesteś mi to winna po tym, jak się nie odezwałaś - dodał przekornie, ale liczył odrobinę w duchu, że był to szach i mat, i teraz Addie mu nie odmówi! Czy to nie było żałosne, że aż tak mu zależało? Wolał zostawić to pytanie bez odpowiedzi.

Addie Callaghan
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
To dość skomplikowane, by stwierdzić jednoznacznie, w jakim miejscu życia aktualnie znajdowała się Addison. Blondynka nie była w stanie tego samodzielnie określić inaczej niż jedynie stwierdzeniem, że nie jest absolutnie zadowolona z tego, do jakiego punktu dotarła. Nieco gorączkowo starała się znaleźć konkretny powód, który mógłby być magiczną odpowiedzią: dlaczego?, ale nic takiego nie umiała stwierdzić. I czuła, że przez to błądzi, nie wiedząc co dalej, bo niby jak miała podjąć odpowiednią decyzję, skoro nie była w stanie uznać, czego unikać, by nie popełniać drugi raz podobnych błędów? Dodatkowo... czuła się uwięziona w pułapce czasu, uciekającego nieubłagalnie, niemożliwego do zatrzymania i całkowicie niesprzyjającego pragnieniom noszonym w sercu od dawna. Była więc na rozdrożu, do tego bez mapy. Niezbyt pozytywne okoliczności na jakiekolwiek odnawianie znajomości, chyba.
-Chyba nie muszę - odparła nieco z ulgą, że nie uraziła Nathana swoim wcześniejszym komentarzem i pozwoliła sobie na cichy, krótki chichot. Najwyraźniej Black nie wypierał się absolutnie tego, że znalezienie się w nowym miejscu oraz nieco innych okolicznościach, go zaskoczyło. W gruncie rzeczy - nic dziwnego. Ciekawe jedynie wydawał się powód tych zmian, ale może nie było żadnego wielkiego? Czasem ludzie potrzebowali zmian, bo dopadało ich zmęczenie rutyną powtarzaną od lat. Tu też powód mógł być tak prozaiczny. Może to też jedynie chwilowy kaprys. Nie podejrzewała, że... mogło być inaczej, a ten kaprys mógłby mieć konkretne imię. -Myślałam, że twój problem jest nieco bardziej palący i nie ma sensu go odkładać - nawiązała ponownie do stanu koszyka Nathana i rozejrzała się po sklepie. Zarumieniła się też na wzmiankę o tym, że się nie odezwała. Tak, było Addison głupio, że w pewien sposób go olała. Nie była z tego dumna, ale naprawdę... Tu nie było drugiego dna, zgubiła wizytówkę. Chociaż... W dzisiejszych czasach, gdyby zależało blondynce na spotkaniu, to wpisałaby dane Nate'a w google i biznesowy kontakt znalazłaby ponownie... Może więc jednak było drugie dno, ale Callaghan uporczywie udawała, że nie ma... -Może na początek kupisz gotowy sos i ugotujesz ryż? Można dodać do tego odpowiednie warzywa, w zależności na jaki sos się zdecydujesz... Są takie słoiczki tutaj, które mają dobry skład, pokazać ci? - zaproponowała wspaniałomyślnie, a zanim właściwie Nate zdążył cokolwiek odpowiedzieć dodała: -a przy kawie lub herbacie możemy porozmawiać o czymś bardziej złożonym - zaproponowała, spoglądając niepewnie na Nathana, bo szczerze? Nie bardzo widziała ich rozmawiających o tajnikach gotowania. I to chyba był pretekst, ale... do czego? Zapewne Black uznał, że dobrze byłoby mieć tu jakąś znajomą twarz, a raczej Addie należała do nielicznych osób, które z przeszłości mężczyzna kojarzył. I zdawało się Addison, ze względu na ich przeszłość, a raczej długi okres "niczego" w ich relacjach, nie podejrzewała, ani nie liczyła, że mogłoby chodzić o cokolwiek innego niż zwykłe koleżeństwo, by nieco prostsze stało się odnalezienie w nowej codzienności.
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
Nathan poniekąd znajdował się w tym samym miejscu, co Addie. Życie Blacka ułożone było od A do Z, a mimo to w wieku trzydziestu siedmiu lat czuł się zagubiony. Na papierze jego świat był idealny, ale on zdecydowanie takim by go nie określił. Chociaż posiadanie córki było promykiem szczęścia w tym szaleństwie, to cała reszta nie dawała mężczyźnie już dłużej radości. Prężnie rozwijająca się firma była miłym obrazkiem, który niegdyś miał zostawić za sobą, ale czym był sukces, jeśli w środku czuł się pusty? Brakowało mu w życiu czegoś więcej, jakiegoś dodatkowego promyka. Odkąd natomiast znalazł się w Lorne Bay czuł przyjemny powiew nadziei. Ostatnie spotkanie z Addison dało mu więcej radości, niż niedawno podpisany milionowy kontrakt. A dzisiaj? Nie pamiętał, kiedy ostatnio śmiał się tak szczerze. Przeprowadzka tutaj nie była chyba więc, aż taka szalona. Zaczynał dostrzegać iskierkę nadziei.
Uśmiechnął się bezwiednie, słysząc chichot Addie. Był to przyjemny dźwięk, za którym często tęsknił. Kiedy natomiast skomentowała zawartość jego koszyka, ponownie się zaśmiał. - Racja, są rzeczy ważne i ważniejsze - przyznał, a potem kiwnął głową. - To brzmi, jak świetny plan - przyznał z rozbawieniem dla własnego nieogaru, bo właściwie dlaczego sam o tym nie pomyślał? A no tak, bo do tej pory w ogóle o takich rzeczach nie myślał. Musiał jednak podkręcić grę, bo inaczej w takim tempie wpakuje córkę w anemię. Na szczęście dzięki pomocy Addie w jego głowie zaczynał kreować się plan. Konkretna lista zakupów przed wyjściem z domu, na razie gotowe sosy, które podpowiedzą mu dania, a potem wolno zacznie bawić się w master chefa - albo w końcu znajdzie gosposie i nie będzie musiał udawać, że gotowanie to rzecz której chciałby się nauczyć przed czterdziestką, bo szczerze mówiąc, nie było tak. - Chyba mamy już wszystko? - o tak, bardziej zapytał, niż stwierdził, gdy ich koszyki wypełniły się po brzegi. Miał tylko nadzieję, że Addie nie wypadnie nagle coś niesamowicie ważnego i po raz kolejny go oleje. Naprawdę chciał z nią porozmawiać. Przeprosić przede wszystkim, potem wyjaśnić całą sytuację sprzed lat, a potem? Potem właściwie nie wiedział. Callaghan była jedyną kobietą, przy której Nathan czuł się niepewnie. Wiedział bowiem, że tylko ona tak naprawdę mogła go zranić. Nie kochał przez całe swoje życie żadnej innej kobiety w podobny sposób. Była jedyną z niewielu, która w pełni przebiła się przez wszystkie jego skorupy i skradła serce, a on w zamian złamał to jej. Czy była to rzecz, którą można było ot tak wybaczyć?

Addie Callaghan
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Upływ czasu działał na korzyść Nathana. Dawne urazy zdawały się wspomnieniem, które wyblakło. Minęło wiele lat i naprawdę trzeba byłoby być malostkowym człowiekiem, by podchodzić do wszystkiego z takim samym ładunkiem emocjonalnym, jak przed kilkunastoma latami. Może rzeczywiście to całkiem mądra strategia odkładać pewne decyzje na chociażby poranek, by spojrzeć na wszystko z nieco trzeźwiejszym umysłem. Nie inaczej było w tej kwestii, która... cóż, zdawała się mieć miejsce w innym życiu.
Uzupełnienie koszyka Blacka poszło im sprawnie, a żartobliwe przekomarzanie, któremu temu towarzyszyło zdawało się być czymś naturalnym. Dodatkowo odprężającym.
-Tak, możemy iść do kas - przyznała rację mężczyźnie, bo właściwie to musieli jedynie wypełnić jego koszyk. Sama Addie miała juz wszystko, kiedy sięgnęła po cytryny. -zostało nam tylko znaleźć dzień na te kawę... co powiesz na niedzielę? Chociaż nie, będę chyba po pracy, może lepiej poniedziałek? Czy jesteś zajęty? - to nie tak , że xallaghan chciała ponownie się wykręcić. Dziś zwyczajnie miała już planu, a choć Jane potrafiła zajsc blondynce za skórę, to jednak niefair byłoby ja wystawić. -możemy spotkać się u mnie, zrobię ciasto - dorzuciła jeszcze, bo zauważyła, że miną Natea nie była zachwycona na myśl.o szukanie terminu. Nie wiedziała czy ibawial się, że nie przyjdzie, tak jak nie zadzwoniła, czy co... ale no może jakoś zaproszenie do siebie pomoże mu uwierzyć w szczerość jej intencji? Może.

Nathan Black
come hold me tight
no_name4451
ODPOWIEDZ