barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
outfit

Callie postanowiła wreszcie zmądrzeć (tylko, że wcale nie - przyp. aut. :lol: ) i zaakceptować f a k t y. Fakty były takie, że śmierć w jej przypadku miała nadejść raczej szybciej niż później. Rak szyjki macicy - nieleczony (może tu właśnie tkwił geniusz Carter? LOL NIE) dawał o sobie znać coraz bardziej. Brunetka doszła jednak do wniosku, przytulając ostatnio w sanktuarium grubiutką, śmierdzącą acz przepiękną misię koalę, że skoro i tak ma się przekręcić - to wolałaby robiąc rzeczy fajne (i/lub głupie, cześciej to drugie) niż leżąc w szpitalu na chemii czy radioterapii, rzygając do wiaderka jakby juz jedną nogą w tym grobie leżała. Tak zaczęło się organizowanie kolejnych aktywności po to, by odhaczać kolejne punkty z listy. Jeszcze ze zbyt wielkim strachem patrzyła na punkty: "17. Skok ze spadochronem" czy "34. Zjedzenie twarogu" - zaznaczyć należy jednak, iż z tej wymienionej pary, to nabiał brzmiał dla Carter o wiele gorzej.
Jednym z punktów na liście była nauka surfingu, bo trochę sie spotykała ze stereotypowym traktowaniem podczas rozmów z ziomkami spoza Australii. Jak to "jesteś z Australii i nie umiesz surfować?" i inne "NIEMOŻLIWE" leciały w jej stronę, a ona chciała wreszcie odpowiedzieć "pierdol się, już umiem". Wcześniej nie miała potrzeby ryzykować życiem żeby poślizgać się po falach, ale skoro i tak miała niebawem umrzeć lub utknąć w szpitalnym łóżku? Nie szkodzi spróbować.
Odezwała się więc do ziomeczka, który jej kiedyś na zjeździe barmanów zaimponował krótką wróżbą - która oczywiście się nie sprawdziła (szok i niedowierzanie), ale opowiedziana była w taki bajeczny sposób, że oceniła vibe chłopca 10/10. Między siódmym drineczkiem a jedenastym wspominał, że kiedyś pracował w sklepie z rzeczami do surfowania, więc uznała że chyba miał o tym JAKIEŚ pojęcie. Umówili się na pustej plaży, bo jak się okazuje Flint to mężczyzna o szlachetnym usposobieniu i nie będzie byle gdzie pływał, pośród jakiegoś pospólstwa. Dla Callie to lepiej, że mniej oczu obejrzy jej porażkę, co nie? Jakimś cudem dotaszczyła na plażę deskę, którą wynajęła zgodnie z poleceniem kolegi. Kto to wiedział, że one nie są wszystkie takie same? Na pewno nie Carter. Dzień był ciepły i słoneczny, piasek przyjemnie masował bose stopy kobiety i na moment, w promieniach słońca, udało jej się zapomnieć o tysiącu pytań które zadawała sobie od miesięcy.
- Jakbym utonęła, to numer do egzekutora mojego testamentu mam w telefonie pod jedynką - zawołała wesoło do swojego dzisiejszego instruktora. - Nie próbuj mnie ratować, szkoda zachodu. Jakby mnie fale wyrzuciły na brzeg, jak jakąś ranną foczkę - to też nie dzwoń po pogotowie, nie ma sensu - tyle mu instrukcji na początek sprzedała, niby żartem, ale one były istotne! Szkoda hajsu podatników na leczenie jeszcze-żywych-zwłok. - Chociaż byłoby szkoda, żeby Lorne straciło najlepszą barmankę, co nie? - sprzedała koledze uprzejmą zaczepkę i kuksańca w boczek, NO ALE CÓŻ, reputacja Carter nie wzięła się znikąd! Aż żal, że większośc klientów chciała tylko żeby im nalać albo podać piwo.
- No, dobra. Jestem gotowa. Tak naprawdę to wcale nie, ale już za późno na ucieczkę. Co teraz? - posłała niepewne spojrzenie desce, która wydawała się jakaś wielka i toporna, a potem ściągnęła ubrania i rzuciła gdzieś na piasek, pozostając w jednoczęściowym czarnym kostiumie. Koleżanka jej powiedziała że tak trzeba, bo ze zwykłego sznurowanego dwuczęściowego bikini po pierwszym zderzeniu z wodą nic by nie zostało - a świecić cyckami przed kolegą nie zamierzała.

joshua flint
sex on the beach
-
barman — shadow
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
chłopiec o smutnym spojrzeniu, który miał zostać słynnym astrofizykiem, a w zamian tego barmanuje w Shadow, po tym jak wrócił ze swoich wielkich podróży
007
Joshua też musiał w końcu pogodzić się z niektórymi rzeczami. Po pierwsze, ze śmiercią babci i tym, że teraz musiał wziąć na klatę zajmowanie się jej rzeczami, w tym domem, w którym jeszcze nie był. Wiedział, że musi to zrobić, ale jakoś... nie chciał. Posiadanie własnego domu było dla niego czymś tak stabilnym, że aż go to przerażało. Josh nie był typem człowieka, który w życiu cenił sobie stabilizację. Zdecydowanie nie. On wolał mieszkać w swoim kamperze i mieć w dupie wszystko i wszystkich. No może prawie wszystkich, bo jednak była jedna osoba, której nie potrafił i nie chciał mieć w dupie. Mathilda. To była ta druga rzecz, z którą musiał sie pogodzić. Nie chodziło tu o samą Mati, bo z nią pogodził się już jakiś czas temu, ale z uczuciami, które miał względem niej. Musiał to sobie w głowie i w sercu uporządkować i być może podjąć jakieś kroki w tym temacie, bo jednak nie wiedział, czy jego uczucia są odwzajemnione. Będzie musiał z nią o tym porozmawiać, albo przynajmniej jakoś ją wybadać. Wydawało mu się to być strasznie skomplikowane więc nieco to w czasie ociagał.
Szukał sobie wymówek, by nie zajmowac się zarówno sprawą numer jeden, jak i sprawą numer dwa. No i tak oto trafił na plaże, gdzie miał spotkać się z Callie. Dziewczyna może nie była jego jakąś bliską znajomą, ale Josh nie miał problemu z widywaniem się z osobami, których prawie nie znał. Bo co za różnica? Chciał się dobrze bawić, a wydawało mu się, że z Callie nudzić się nie będzie.
- Kurwa, jaka bogaczaka... masz testament – on nawet nie miałby czego zapisywać. Znaczy, teraz już miał, bo dostał dom w spadku po babci, ale jeszcze się do tej myśli nie przyzwycaił. Kampera pewnie trzeba byłoby sprzedać żeby zapłacić za pogrzeb. Miał nadzieję, że Mati, by mu organizowała pogrzeb, bo wtedy na bank wszyscy by się tam dobrze bawili. – Luz, nie będę się pocił z reanimacją – machnął ręką, chociaż żartował sobie, bo Josh nie był typem człowieka, który by kogoś zostawił w potrzebie. – Myślę, że by przeżyli mając dalej najlepszego barmana – uśmiechnął się i puścił do niej oczko. Wiadomo, że mówił teraz o sobie. Sprawdzał się w swojej pracy, chociaż nie było to spełnienie jego marzeń. Wolałby robić coś innego, ale na razie było okej. Może niedługo się coś zmieni.
Chcąc nie chcąc to rzucił na nią okiem, gdy ściągała z siebie ubrania, bo był jednak facetem i niektóe rzeczy robił dość nieświadomie. Nie miałby tez nic przeciwko temu, gdyby rzeczywiście jej coś tam z góry spadło. – Teraz musisz przyczepić sobie deskę do nogi – powiedział podając jej odpowiedni sznurek z zaczepami, a później sam ściągnął z siebie koszulę, spodenki do pływania już miał na sobie. – Teraz deska do ręki i idziemy do wody – nie będzie jej uczył na sucho, bo to bez sensu. Od razu trzeba iść na głęboką wodę i to dosłownie.

callie carter
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - zoey - bruno - ellasandra - cece - eric - caritriona - judith - benedict - owen
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Właściwie bardzo Joshua nie przestrzelił z tą bogaczką. Callie co prawda w Lorne Bay wiodła zwykłe życie zwykłej barmanki, więc nie przechwalała się tym skąd pochodzi i jak bardzo ŁATWO mogłoby jej być w życiu. Miała ten przywilej, żeby z pinionszkuw tatusia zrezygnować, bo na przykład mieszkanie już od niego dostała. Duże, ładne, w centrum miasta. To odpadała zasadnicza część wydatków, nie?
Poza tym była dość ładna - jeszcze jej ten rak tak nie przetyrał, żeby było WIDAĆ zgon na jej twarzy. Policzki się jeszcze nie zapadły, a cycki nie obwisły, więc w barze zarabiała na męskim gapieniu sie bardzo dobrze. Co tu się dużo oszukiwać, kobiety barmanki miały z klientami o tyle łatwiej, że na wyglądzie naprawdę szło bardzo dobrze zarobić.
- Nie narzekam - wstawieni faceci zostawiają duże napiwki, proporcjonalne do dekoltu - odparła wesoło, co prawda upraszczając cały schemat, ale clue się zgadzało. Ładnie wyglądająca barmanka mogła być pewna dwóch rzeczy: tego, że typy będą ją podrywać (najczęściej żałośnie, zawsze bez skutku) i tego, że będą zostawiać napiwki. - Ale jakiś czas temu miałam klienta, który klepnął mnie w tyłek jak odchodziłam od stołu. Dostał w ryj, tylko okazało się, że to nie jest taka prosta sprawa - złamałam piątą kość śródręcza i nosiłam gips - ŻYCIE, widocznie nawet złożenie palców w pięść nie jest takie proste i można zrobić krzywdę sobie, chcąc zrobić krzywdę komuś. - Klientki robią ci to samo? - spytała, coby rozmowa miała bardziej dwustronny charakter. Choć należało brać poprawkę na to, że on pracował w Shadow - a to miejsce różniło sie klimatem i zasadami od Moonlight bardzo.
Zgodnie z poleceniem mężczyzny schyliła się i założyła kostkę na sznurek, decydując, żeby przypiąć go do deski dopiero w wodzie - geniusz, bo będzie jej łatwiej przejść ten kawałek plaży, a nie jak pingwin jakiś. Tak zrobiła, a kiedy woda pierwszy raz dotknęła jej stóp, to wcale nie była zadowolona - niby lato w Australii, a jednak dyskomfort wody na nagrzanej suchej skórze był taki sam. Żeby ułatwić sobie życie zmoczyła się cała, a wynurzając z wody przypominała raczej mopa, niż babeczkę z reklamy szaponów - ale to nic; złapała gumkę z nadgarstka i związała włosy. - Dobra... Co teraz? - tak się unosiła ta deska obok niej i nie wiedziała w sumie, czy ma na nią wejść, czy nie wejść, czy co?

joshua flint
sex on the beach
-
barman — shadow
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
chłopiec o smutnym spojrzeniu, który miał zostać słynnym astrofizykiem, a w zamian tego barmanuje w Shadow, po tym jak wrócił ze swoich wielkich podróży
Skrzywił się. Obrzydliwe. Joshua nalezał do tego zaginionego i wymierającego gatunku mężczyzn, który autentycznie SZANOWAŁ kobiety. Po prostu. Nigdy żadnej nie zdradził, nigdy żadnej nie zwodził. Może nie zawsze mówił wprost o swoich uczuciach, ale o ich braku już tak. Nigdy nie obiecał nikomu białego domku, małżeństwa i biegających dzieci tylko po to żeby zaliczyć. To nie był. Zresztą wizja spokojnego życia i tak mu nie odpowiadała. Był człowiekiem, który nei mógł zbyt długo usiedzieć w miejscu i obstawiał, że prędzej czy później znów ruszy w świat. Dlatego praca barmana tak bardzo mu odpowiadała. Mógł ją rzucić kiedy chciał i wyjechać. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że nie robi się młodszy i być może powinien pomyśleć o zawodzie, który byłby bardziej unormowany i przy którym nie musiałby zarywać nocek. – Faceci są beznadziejni – przyznał i pokręcił głową. – Ciesz się, że tylko złamaną rękę. Jeszcze, by Cię posądził o naruszenie nietykalności osobistej. – Na taki strzał w twarz miał pewnie więcej świadków niż ona na klepnięcie w tyłek. Całe szczęście, że nie targał jej jeszcze po sądach. To już w ogóle byłoby okropne. – Nie – pokręcił głową. – Jeszcze mi się nie zdarzyło mieć ani dziwnej sytuacji z klientem, ani z klientką. Mój tyłek chyba nie przyciąga klepaczy – on tam przychodził do pracy, a nie po to żeby z kimś flirtować czy dać się podrywać pijanym dziewczynom. Nie jego typ. Pewnie od razu było po nim widać, że nie jest zainteresowany tego typu bonusami roboczymi.
Wszedł do wody razem z nią, ale nie zanurzał się całkiem. Powoli ochlapał sobie najpierw ramiona, później klatkę piersiową, żeby stopniowo przyzwyczaić się do wody. W końcu wszedł nieco głębiej i poczekał na nią. – Musisz na niej usiąść na początek. Okrakiem. Pomogę Ci – powiedział podchodząc do niej i przytrzymał ją, żeby ta mogła na spokojnie wejść na deskę. – Okej, teraz spróbuj się na niej położyć. Najlepiej tak żebyś miała możliwośc „wiosłować” rękami. – Trzeba było wziąć na poprawkę to, że nigdy nie uczył nikogo surfowac. Mógł być marnym instruktorem.

callie carter
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - zoey - bruno - ellasandra - cece - eric - caritriona - judith - benedict - owen
ODPOWIEDZ