menagerka gwiazd i nie tylko — swój dom
28 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjaśniła sobie wszystko ze swoim mężem i na nowo zaczynają układać sobie wspólne życie, zamieszkali razem i okazało się, że niedługo zostaną rodzicami bliźniaków.
Athena nie wiedziała co ma zrobić, jakim cudem jej mąż znalazł się w tym samym miasteczku co ona. Wiedziała, że ma tutaj rodzinę, ale nie sądziła, że się tutaj sprowadzi i na domiar złego będzie jej sąsiadem. Czuła się z tym źle, ponieważ naprawdę zaczęła sobie wszystko na spokojnie układać, a nagle pojawia się jak Filip z konopi i jeszcze ma czelność mieć do niej pretensje, dupek jeden! Wkurzyła się, bo udawał, że nic się nie stało i to jeszcze ona jest winna temu, że wyjechała, a jak miała zostać? Miała udawać, że nie widziała tego jak obca kobieta paraduje po ich domu w jego ciuchach? Miała to zignorować i dalej bawić się w rodzinę z poczuciem zdrady? Nigdy nie pozwoliłaby sobie na takie upokorzenie, w zasadzie na większe upokorzenie, ponieważ jej ukochany mąż już zdeptał całe jej zaufanie i wszystko inne co do niego miała, ale niestety nadal bardzo go kocha, mimo tego, że tak ją potraktował.
Dzisiaj miała trochę spraw do załatwienia na mieście. Musiała kupić sporo rzeczy do swojego domu, ale postanowiła pospacerować się po miasteczku i wszystko zamówić z dowozem do domu. Na szczęście sklep, w którym robiła dość spore zakupy dostarcza do domu, więc mogła tak właśnie zrobić. Chciała swój dom urządzić jak najlepiej, był praktycznie w surowym stanie, więc miała pole do popisu, ale w tym momencie brakowało już tylko dodatków, które dzisiaj zamówiła i trochę przez internet, w końcu wszystko będzie gotowe i w pełni będzie mogła cieszyć się nowym domem!
Nie zwróciła uwagi, kiedy zaczęło się ściemniać. Zaskoczyło ją to, bo nie sądziła, że tyle czasu jej zajęły zakupy. Zaśmiała się w duchu i ruszyła do swojego domu, do którego miała kawałek, ale nie przeszkadzało jej to, ponieważ lubiła ruch.
W pewnym momencie zorientowała się, że ktoś za nią idzie. Momentalnie przypomniał się jej atak, którego doświadczyła mieszkając w Sydney. Nie pozwoli, aby ktoś po raz kolejny ja skrzywdził w taki sposób, przez to uczęszczała na zajęcia z samoobrony.
Kiedy ta osoba dotknęła jej ramienia zareagowała i chwila moment napastnik został powalony przez drobną postać Neelsen.
- Leonard? - zapytała zdziwiona patrząc na mężczyzna, którego znała.
wieczne dziecko — karuzela zwana życiem
48 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Bogaty, gburowaty czterdziestolatek o mentalności nastoletniego chłopca, przed którym świat mógłby stać otworem, gdyby nie żona i ten jej... znaczy ich cholerny dzieciak.
002.
Oh sweet providence
come save us from ourselves
from hell and consequence
{outfit}
Latarnia. Ta z gatunku starych, w kształcie stożka, ze szpiczastym czubkiem, który skrywał w sobie żarówkę. Jej metalowa obudowa, kiedyś malowana na czerwono, teraz pokryta była rdzą i odpryskującą farbą, pozostawiając widoczne ślady upływającego czasu. Blask, który kiedyś mógł być jasny i ciepły, teraz ledwo migał, rzucając blade światło o żółtawym odcieniu na okolicę.
Leonard sterczał kiedyś owinięty wokół dokładnie takiej samej latarni. Wiele mil od tego miejsca, po drugiej stronie kraju, trzymał się ulicznej latarni, jakby ta była jego jedynym ratunkiem przed tornadem, istnym sztormem, porywistym wiatrem wywołanym niczym innym niż ilością alkoholu w jego krwi. Walczył dzielnie wtedy, żeby po dwóch nieodebranych połączeniach w końcu odebrać trzecie, od wielce znerwicowanej ówczesnej żony. Wyszedł przecież z kolegami na jedno tylko piwo, ktoś miał po nich przyjechać, albo miał zamówić taksówkę, ona miała nie czekać. Ale kiedy minęła pierwsza, druga, a o trzeciej telefon nie nadawał żadnego sygnału, wpadła w panikę. Myślała, że prowadząc po pijaku, wpadli do rowu. Ale nie, kumple byli już w domach, tylko on nie wiadomo gdzie. Dodzwoniła się do niego o piątej, kiedy znów znalazł się w zasięgu. Wielce dumny odpowiedział na pytanie, gdzie do jasnej cholery jest - a był właśnie przy siódmej latarni. Niestety nie zdążył już odpowiedzieć przy jakiej pieprzonej latarni, bo przegrał walkę ze sztormem i wpadł do przydrożnego rowu.
Od dawna już nie owijał się wokół latarni. To nawet nie była kwestia tego, żeby nabrał jakiejś godności - przy takich długach, jakie on narobił sobie w tej kategorii, nie uważał, żeby miał szansę się z nich wygrzebać do końca swojego życia. Chociaż próbować zawsze mógł, oczywiście. Chociażby takimi prostymi uczynkami jak wieczorny wypad do najbliższej apteki. Albo trzech, kiedy poprzednie dwie nie miały tego jednego konkretnego paracetamolu, który zażyczyła sobie jego obecna żona.
Wracał właśnie z apteki, kiedy zauważył niedogaszony niedopałek niebezpiecznie blisko przesuszonego trawnika. Przetarł go podeszwą, zabijając resztki żaru i rozejrzał się na boki. Jedyną postacią, jaką zauważył, była niewielkiego wzrostu kobieta po drugiej stronie ulicy. Być może pochopnie wyciągnął wnioski. Być może nazbyt nierozsądnie podążył za kobietą, nie pierwszy raz już w swoim życiu, jakkolwiek pierwszy raz z tak błahej przyczyny i bez żadnych ukrytych powodów.
Sam diabeł go podkusił. Albo może było to jego spragnione dobrych uczynków ego, błąd nowicjusza, który po jednej udanej misji na odkupienie, od razu szuka drugiej. Cokolwiek to było, stanowiło ewidentną przyczynę tego, co nastąpiło mgnienie oka po tym, jak wyciągnął rękę przed siebie.
Grzmotnął o beton. Czy też raczej, grzmotnięto nim, z taką siłą, że aż uszło z niego powietrze i potrzebował dłuższej chwili na ponowne odnalezienie się w czasoprzestrzeni. Usłyszał swoje imię i skupił swoje spojrzenie na twarzy tuż nad nim, próbując zrozumieć co właściwie zaszło. Czyżby to była najnowsza forma plaskacza, a on natknął się na kolejną byłą w tym zapomnianym przez bogów miasteczku, której najwyraźniej stanowiło wylęgarnię jego życiowych porażek, więc może faktycznie czymś sobie zasłużył? Ale nie, wyglądało na to, że trafił na kompletnie nowy powód, dlaczego ktoś miałby mu trzasnąć. Nie potrafił tylko jeszcze zrozumieć jaki.
Nie, Święty Mikołaj — stęknął, zastanawiając się, czy już jest w stanie wstać, czy to tylko złudne poczucie urażonego ego, które przykrywa całą sieć ukrytych złamań i krwotoków.
powitalny kokos
smort_1141
brak multikont
menagerka gwiazd i nie tylko — swój dom
28 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjaśniła sobie wszystko ze swoim mężem i na nowo zaczynają układać sobie wspólne życie, zamieszkali razem i okazało się, że niedługo zostaną rodzicami bliźniaków.
Athena nigdy nie była człowiekiem, który atakuje ludzi, nie ważne w jakiej sytuacji się znalazła. Nie wykorzystywała swoich umiejętności oraz siły, którą niewątpliwie miała patrząc na to z jaką łatwością grzmotnęła rosłym facetem. Na zajęciach jej „przeciwnicy” byli o wiele więksi i się dziwili, że tak drobna postać jaką jest kobieta powala dość rosłych mężczyzn. Wiedziała, że ma siłę, ale też bez przesady – nie jest jakąś Wonder Woman, która skopie tyłek każdemu. Nie pcha się w niebezpieczne sytuacja, bo ma dość problemów na głowie, ale jak każdy doskonale z nas wie, że nie zawsze można uniknąć takich sytuacji. Sama Athena również nie chciała zostać zaatakowana, kiedy wracała do domu. Nie zauważyła zagrożenia, czuła się pewnie, bo przecież do domu nie miała dlatego i co się może stać? Właśnie, stało się i tego dowody nosi na swoim ciele w postaci blizny. Na szczęście nie wydarzyło się wiele złych rzeczy, które odcisnęłyby na niej fizyczne piętno. Inaczej sprawa wyglądała jeśli chodzi o kwestie psychiczne, bardzo długo nie potrafiła się po tym pozbierać, bała się wychodzić z domu, nawet na ogród, każdy cień, ruch, dźwięk wywoływały u kobiety strach. Oczywiście uczęszczała na terapię, bo chciała na nowo wrócić „do siebie”, a wtedy taka nie była. Nie jest osobą, która ulega strachowi, ale czasem zdarza się jej reagować automatycznie, tak jak właśnie w tym momencie.
Stała przez chwile nieruchomo. Musiała się uspokoić, ponieważ dała się ponieść myślą. Znokautowała bogu ducha winnego człowieka, który tylko szedł za nią, pewnie chciał o coś zapytać, a ona zareagowała. Nie zdarzało jej się to, pewnie jest to spowodowane tym, że jest bardzo rozchwiana emocjonalnie.
- Bardzo cię przepraszam - patrzyła przerażona po czym pomogła wstać ciemnowłosemu mężczyźnie. - Chcesz jechać do lekarza? Co prawda nie mam tutaj samochodu, ale pójdę do domu i cię podwiozę - od razu zaproponowała. Wystraszyła się tym co zrobiła, nie chciała. Zareagowała instynktownie na dotyk.

leonard w. rasmussen
wieczne dziecko — karuzela zwana życiem
48 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Bogaty, gburowaty czterdziestolatek o mentalności nastoletniego chłopca, przed którym świat mógłby stać otworem, gdyby nie żona i ten jej... znaczy ich cholerny dzieciak.
Leonard był w stanie przysiąc, że ten nieszczęsny upadek dodał mu przynajmniej paru lat. Leżał jak długi, a przy wstawaniu nastękał, nasapał i naburmuszył się tak bardzo, że nie zdziwiłby sie wcale, gdyby od tego wszystkiego dodatkowo posiwiał, a gdnie nie posiwiał to wyłysiał. A do tego wszystkiego, nie potrafił rozpoznać twarzy. Był całkowicie pewien, że skądś tę kobietę znał. Włosy i oczy nie mówiły mu kompletnie nic, jakkolwiek bardzo piękne, nie zwrócił na nie wiekszej uwagi. Fryzurę miała całkiem porządną jak na kogoś, kto właśnie grzmotnął duzo wiekszym i silniejszym człowiekiem, ale nic poza tym. Ale taka drobna sylwetka, niesamowice zgrabna, oczywiście, w połączeniu z charakterystycznym głosem kobiety silnej i do jakiegos stopnia niezależnej, przykuła jego uwagę i był pewien, że już nie po raz pierwszy. Tym bardziej, że ona na pewno kojarzyła jego. Nie miał tylko pojęcia skąd.
Nie Twoja wina — odpowiedział prawie automatycznie, w końcu dzięki drobnej pomocy lądując znów w pozycji pionowej. Poświęcił parę sekund na dokładne otrzepanie spodnie i swetra, próbując przynajmniej udawać konsternację stanem swojego ubioru. Od małego miał przecież do głowy tłuczone, że kłamstwo powtarzane wystarczająco wiele razy staje się prawdą. I wielokrotnie miał okazję sie przekonać na własnej skórze dokładnie jak to działało. Ale nie w przypadku ciuchów. Lubił dobrze się ubrać, oczywiście nie było wyśmienitszej wygody życiowej niż ciuchy szyte na miarę z przyjemnych w dotyku materiałów, ale też nigdy nie potrafił się do żadnej części swojego ubioru przywiązać na tyle, żeby go obchodziło jakiekolwiek zaplamienie czy rozdarcie. Przecież nie ubierał się u najnowszych projektantów za najgrubsze miliony dla statusu i reputacji, a tylko chodził do najlepszych krawców dla prawdziwej wygody. Jednocześnie nosił okulary nocą, jak na prawdziwego celebrytę przystało. A przecież żadnym celebrytą nie był. Tylko paru znał.
Podniósł czapkę i rzeczone okulary, po czym zaczął delikatnie czyścić oprawki i szkła swetrem. Upatrywał w tych czynnościach kolejnej okazji do ukradkowego przyjrzenia się zgrabnej i drobnej sylwetce z nadzieją, że przypomni sobie, z kim ma do czynienia.
Nie ma potrzeby, mój szofer... - odwrócił się i wskazał wciąż trzymanymi w ręce okularami w stronę apteki, z której dopiero co wyszedł i zamarł na chwilę. Nie było tam żadnego samochodu, więc dopiero teraz przypomniał sobie, że kazał szoferowi jechać do kolejnej apteki, bo jego samego szlag by trafił, gdyby i w tej konkretnej nie było tego, czego szukał.
Cholera — mruknął i szybko sięgnął po telefon, żeby napisać odpowiedniego smsa. Ani myślał wracać do domu na piechotę. Na ekran skapnęła spora kropla krwi, prosto z nosa Leonarda.
Cholera — powtórzył, tym razem głośniej i trochę bardziej poirytowany. Oprócz wspomnianego wcześniej kaszmirowego swetra nie miał przy sobie ani na sobie nic, czym mógłby próbować zatamować krwawienie. Spojrzał więc znów na kobietę, mając nadzieję, że nigdzie nie uciekła w międzyczasie.
Jak mówiłem, szofer będzie tu za kilkanaście minut. Mógłbym prosić o jakąś chusteczkę? Mogę w zamian ja zaoferować podwózkę. Dokądkolwiek, naprawdę.
powitalny kokos
smort_1141
brak multikont
menagerka gwiazd i nie tylko — swój dom
28 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjaśniła sobie wszystko ze swoim mężem i na nowo zaczynają układać sobie wspólne życie, zamieszkali razem i okazało się, że niedługo zostaną rodzicami bliźniaków.
Athenie było przykro jak cholera, z braku lepszego określenia, ale to bardzo opisywało to jak się teraz czuje. Zareagowała bardzo instynktownie, ale w tym momencie hormony w niej buzują, jednak to nie jest oczywiście żadna wymówka. Nie mogła tłumaczyć się tym robią drugiej osobie krzywdę, bo nie należy do takich osób. na co dzień jest miła i spokojną kobieta, na której twarzy zawsze widnieje szeroki uśmiech. Jest taka dla znajomych jak i dla ludzi, z którymi pracuje. Nie atakuje, nawet słownie co bardzo często doprowadza awanturujących się klientów do szału i to wcale nie są pojedyncza sytuacja, bo ludzie myślą, że kiedy ktoś dla nich pracuje to mogą go mieszać z błotem, w najlepszych przypadkach, bo z tym na literę g również potrafią. Athena ma delikatna twarz, ale nie da sobie wejść na głowę. W tym momencie, przy spotkaniu z rosłym mężczyzną zareagowała na dotyk. Pewnie, gdyby mężczyzna wiedział co przeszła nie zrobiłby czegoś takiego, tylko najpierw ją zawołał, ale nie wiedział i nie ma tutaj żadnych pretensji oczywiście, bo to nie jest coś czym Athena chwali się na prawo i lewo.
- Moja wina, nie powinnam tobą tak rzucić - powiedziała zdenerwowana, ale całe to zdanie zabrzmiało naprawdę bardzo kuriozalnie. Jest drobnej budowy to prawda, jednak jej siła jest dość zaskakująca, bo bardzo mocno rąbnęła biednym Leonardem o ten cholerny asfalt czy co się aktualnie znajduje w miejscu, w którym dzieje się cała ta akcja. Bardzo się zdenerwowała. Nigdy nie była w takiej sytuacji i jedno wie na pewno – więcej nie będzie chciała, bo to za duży stres.
- Dobrze… - pokiwała głową automatycznie nie wiedząc co ma zrobić. Trochę panikowała, dlatego bardzo szybko zastosowała sposoby na ostudzenie paniki, których nauczyła się na kursach oraz podczas terapii. Podziałało, wzięła głęboki oddech i umysł jej się trochę oczyścił.
- Tak, jasne, proszę - podała automatycznie jedną chusteczkę, która podała mężczyźnie. - Wzywam pogotowie, bo to nie wygląda dobrze, nie mogę pozwolić, abyś odjechał - zarządziła, wyjęła telefon i zadzwoniła na 112.
ODPOWIEDZ