właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Sabotowanie rodzinnego interesu wydawało się być czymś naprawdę podłym i pomimo ogromnej niechęci do tego zakładu, Fairweather nie odważyłby się puścić z dymem wielopokoleniowego dobytku, który był tak istotny dla jego ojca. Prawdą było, że oszczędziłoby mu to zachodu i nerwów ale wiedział, że aby zrobić to jak należy, musiał porozmawiać ze swym ojcem.
Brzmi to tak, jakbyś była główną sprawczynią tych pożarów — uniósł brew ku górze i zerknął na nią z fałszywym niepokojem. Kto wie, może jeśli zrezygnuje z prowadzenia interesu, ojciec postanowi zachować cześć maszyn albo i całe to miejsce? Nie widział w tym żadnego sensu ale rozumiał, że miejsce to mogło wywoływać pewnego rodzaju sentyment i więź. Sam przecież bywał w tym miejscu ze swym dziadkiem oraz ojcem. — Pękłoby mu serce podwójnie. Nie mógłbym podłożyć ognia i patrzeć jak pochłania cały zakład — pokręcił głową, przyznając się, że uczucia rodziców były jego ogromną słabością. Przez całe życie starał się robić wszystko by byli z niego dumni, a to bez wątpienia okryłoby go hańbą, nawet jeśli jedynymi osobami, które by o tym wiedziały, był on i Donoghue. — Mogłabyś naprawdę nieźle zarabiać na takich oszustwach. Masz dużo dziwnych pomysłów i odwagę równą tuzina dorosłych mężczyzn — zauważył, zdobywając się na komplement, który być może byłaby w stanie przekuć w zysk. Oczywiście nie namawiał jej do tego i wolał by trzymała się bardziej legalnych prac ale z całą pewnością odnalazłaby się w takiej robocie.
Wchodząc na niepewny grunt, mógł się spodziewać tego, że dziewczyna nie zareaguje na jego słowa tak by chciał ale nie przypuszczał, że mogła ogarnąć ją taka panika. Szybko, choć dość kalecznie, wydostała się spod koca i nie ciężko było się domyślić, że zamierzała wycofać się rakiem.
T a k czyli jak? Że mi zależy? — zapytał przyglądając się jej nagim plecom. Był już tak naprawdę pewien tego, że ich wspólny wieczór dobiegł końca, dlatego nie omieszkał zadać kilka niewygodnych pytań. Dlaczego, za każdym razem gdy stawiał n całkowitą szczerość, ludzie zachowywali się w ten sposób? — Co? Jakie kurwa żelazko? Możesz ze mną normalnie porozmawiać? — odparł, po czym zirytowany podniósł się do pozycji siedzącej i podparł się rękoma. Przez chwile zapomniał o otaczającym ich bałaganie i pragnął by skupiła się na tym co mówił, a nie na pierdylionie innych, zupełnie nieistotnych spraw. — Słuchasz m n i e w ogóle? — zapytał i gdy zlokalizował jej spódniczkę , wychylił się by sięgnąć ja palcami i odrzucił ją na koniec pokoju, dając jej do zrozumienia, że zamiast pospiesznie szukać garderoby, powinna go wysłuchać.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
— W życiu podpalałam tylko ogniska — zaznaczyła, by nie pozostawiać chłopakowi możliwości nadinterpretacji i wyciągania błędnych wniosków. Przyłożyła nawet dłoń do serca, jakby to miało sprawić, że stanie się w jego oczach bardziej wiarygodna. — To było głupie — przyznała. Nie chciała swoim pomysłem wywoływać zamieszania w jego rodzinie ani sprawić przykrości panu Fairweatherowi, którego przecież bardzo lubiła! On pewnie nie darzył jej taką samą sympatią, bo była dla niego utrapieniem, od kiedy przeniosła się do domu po dziadkach, ale mogła się założyć, że zapadła mu w pamięć. Głęboko. — Wymyślę coś lepszego — dodała, potakując głową.
Zapomniała o tej obietnicy w chwili, w której podniosła się z podłogi.
Rozglądała się na boki w poszukiwaniu ubrań, prawie nie słuchając tego, co mówił. Przeszywający dreszcz przebiegł przez jej ciało; przypominał ukłucie zimna na rozgrzanej skórze. Nagość nie była dla niej problemem, w przeciwieństwie do próby odarcia ze szczelnego pancerza, który przywdziała wiele lat temu. Dopiero donośny głos Milo sprawił, że przystanęła. Spojrzała na chłopaka i w pierwszym momencie poczuła słabość. Nie, nie była bliska omdlenia. Poczuła słabość do niego. Ciemnych oczu, zakręcających się na skroniach przydługich włosów i nierówno rosnącego zarostu nieco ciemniejszego na lewym policzku. Do wydatnych mięśni napinających się na ramionach i nęcących ust, których dotyk wciąż czuła na skórze. Zrównała z nim spojrzenie; była przekonana, że widzi w jego oczach rozczarowanie. Jeszcze nic nie zrobiła, wspomniała tylko o głupim żelazku, a już wyrządzała mu krzywdę! Tylko ona była na tyle nieporadna, by kilka minut po c u d o w n e j nocy, doszczętnie zniszczyć atmosferę. A przecież chciała jedynie ochronić siebie.
— Zmieniasz zasady — wypomniała mu, wyraźnie zagubiona; nie wiedziała, co mówić, brakowało jej słów. Przecież mieli być przyjaciółmi, przecież właśnie tego chciał!
Podążyła wzrokiem za spódniczką, która wylądowała po drugiej stronie pomieszczenia. Chciała po nią pójść, ale coś w tonie głosu Milo sprawiało, że nie mogła ruszyć się z miejsca.
— Nie! — krzyknęła nagle, gwałtownością zaskakując nawet samą siebie. — Nie słucham cię. Mówisz od rzeczy. Pewnie to wina alkoholu, albo miałeś tak silny orgazm, że poprzestawiało ci się od niego w głowie — mówiła, jak zwykle zasłaniając się gadulstwem. Starała się przysłonić nerwowość rubasznym humorem, ale zdradzały ją drżące dłonie i trwoga widoczna w oczach. Miała złe, bardzo złe przeczucia. — Może lepiej o tym zapomnijmy? — zasugerowała, niczym tonący, chwytając się brzytwy.
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Nie chciał angażować dziewczyny w sprawy rodzinnego zakładu, bo pomimo jej szczerych chęci, brunet wiedział, że musiał załatwić to sam. Nie myślał o żadnym sabotażu i wiedział, że jedynym wyjściem z tej sytuacji, była szczera rozmowa z rodzicami; najpewniej zakończy się ona kłótnią oraz rozczarowaniem ze strony ojca ale wierzył, że w końcu dojdą do porozumienia i temat rozejdzie się po kościach. Jeśli nie, Milo skazany będzie na wieczne potępienie przodków.
Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem. Jest czas na milczenia i czas na mówienie, czas płaczu i czas śmiechu, czas żartów i powagi. Widział jak pospiesznie zbierała z podłogi swe ubrania i miał świadomość tego, że chciała czym prędzej czmychnąć z jego domu, unikając w ten sposób szczerej rozmowy, którą narzucił im tuż po tym jak zdarli z siebie całą odzież. Nie przypuszczał, że mógł w ten sposób zepsuć tę naprawdę przyjemną chwilę, jednak słowo się rzekło, a on nie lubił niedokończonych spraw.
To twoje zasady, które pasują mi jak wół do karety — mruknął z niezadowoleniem, nie przypominając sobie momentu w którym faktycznie zgodził się na taki układ. Jeśli nawet zgodził się na tę przyjaźń, nie widziałby powodu dla którego nie mógłby po prostu zmienić zdania. Nic przecież nie było permanentne. — Ty też je zmieniłaś, gdy okazało się to dla ciebie korzystne — wytknął jej z przekąsem, nie chcąc by grali wyłącznie na jej zasadach. Nie chciał czuć się źle, tylko dlatego, że poczuł do niej coś, czego nie doświadczył nigdy wcześniej. Skrzywdził przez to osobę, która za nic w świecie na to nie zasługiwała i teraz, gdy w końcu uporządkował swoje sprawy sercowe, nie zamierzał się z tym kryć. — Sądzisz, że mówiłem to każdej dziewczynie z którą spałem po wypiciu kilku drinków? Gadasz od rzeczy — pokręcił głową. kompletnie nie przyjmując jej argumentów. Uczucie to nie pojawiło się przecież dopiero gdy zaprzestali cielesnych pieszczot i opadli ze zmęczenia na podłogę. — Dlaczego się unosisz i chcesz bym o tym zapomniał? Uważasz, że to był b ł ą d? — zapytał, unosząc brwi ku górze i sam prędko zlokalizował swą bieliznę oraz spodnie, po czym podniósł się i pospiesznie odział.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Ubierała się w pośpiechu. Podskakując w miejscu, wciągała bieliznę i nawet skrzywiła się lekko, czując, że materiał zawędrował zbyt głęboko między pośladki; próbowała dyskretnie go poprawić, ale wtedy usłyszała coś o karocy oraz ciągnących ją w o ł a c h, przez co zaśmiała się szczerze, aczkolwiek nerwowo. Nie spotkało się to z pozytywnym odbiorem Milo, dlatego zasznurowała usta w wąską linię. Odniosła wrażenie, że ostrym spojrzeniem chciał skarcić ją za nieodpowiednie zachowanie. Przeczuwała, że oczekiwał innej reakcji, poważniejszego podejścia. Nie wziął jednak pod uwagę, że rozmawiał z nią, d z i w a c z n ą Ell; łatwiej wycisnąć łzy z kamienia niż nakłonić dziewczynę, by przyznała się do skrywanych w sercu uczuć. Odnalezienie stanika okazało się niemożliwe, dlatego ubrała włóczkową bluzkę na gołe ciało; nie przewidziała, że wrażliwe po igraszkach sutki sprzeciwią się takiemu pomysłowi. — Nie wiem, co mówisz d z i e w c z y n o m po seksie! — zawołała. Czerwone plamy pokazały się na jej policzkach i rozlały po odsłoniętym dekolcie. Samo wspomnienie o innych partnerkach wzbudziło w niej dziwne uczucie, którego nie potrafiła – lub nie chciała – nazwać. Było nieprzyjemne i przypominało złość; jakby groziła jej utrata czegoś bardzo ważnego. Utrata, której nie potrafiła zapobiec. — Dlaczego w ogóle o nich wspominasz?! — pytała podniesionym tonem. Z każdą chwilą była coraz bardziej zdezorientowana. Czuła niepewność i oszołomienie. Najgorsze w tym wszystkim było rodzące się powoli pragnienie. Chciała, żeby Milo ją przytulił, kończąc w ten sposób tę niewygodną rozmowę.
Mimo to przechodząc obok niego ani razu nie spojrzała w jego stronę. Podniosła z ziemi spódniczkę, lecz nie ubrała się, gdyż poczuła kolejny w s t r z ą s. — Nie to miałam na… — urwała, odniósłszy wrażenie, że serce ukryte w piersi nagle przestało bić. Czyżby tak wyglądał zawał? Czy przyjdzie jej teraz umrzeć? Na jego oczach? Z każdą chwilą czuła się coraz mniejsza, przytłoczona. Możliwe, że to miał być jej k o n i e c. — Chyba umieram — wydusiła, przyłożywszy dłoń do mostka. Krew wartko płynęła w jej żyłach. Szum zagłuszał bicie kołatającego serca. Ell oparła się o ścianę i powoli osunęła na podłogę. Poczuła chłód posadzki i pożałowała, że nie wciągnęła spódniczki.
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Zastanawiał się jak mógł być tak g ł u p i, by pomyśleć, że dziewczyna, która walczyła jego uwagę od dziecka, mogłaby chcieć od niego coś więcej, aniżeli przelotnego seksu. Źle odczytywał jej sygnały, przez co pozwolił sobie na uczucia, dla których nie było miejsca w tej relacji. Po części czuł się oszukany, jednak z jej ust nigdy nie padły słowa, które stanowiłyby o tym, że czuła do niego w i ę c e j.
Nie mówię im, że mi na nich zależy ale powiedziałem to tobie — odparł, widocznie zaskoczony nagłym przypływem frustracji, która pojawiła się w jej głosie. Nie próbował w ten sposób wzbudzić w niej zazdrości, a jedynie zapewnić, że wypowiedziane sowa nie były spowodowane zbyt intensywnym orgazmem ani alkoholem. Płynęły z głębi jego serca — głębi, do której nigdy wcześniej nie dotarł nikt. — Nie wiem? Może dlatego, że próbujesz mi wmówić, że to co czuje, ma coś wspólnego z seksem — odparł podirytowany, nie wiedząc co zrobić bądź powiedzieć, by uspokoiła się choć na chwilę. Nie tak wyobrażał sobie te rozmowę i obawiał się, że prędko nie nadarzy się okazja by do tematu powrócić. Teraz, sam nie wiedział czy faktycznie tego chciał.
A co miałaś na myśli? Jest miło, a potem każesz mi o tym zapomnieć, tylko dlatego, że padł temat Mike'? — podniósł głoś i zapiął rozporek w jeansowych spodniach. W pierwszej chwili nie zwrócił uwagi na to by cokolwiek jej było, dlatego rzucił w jej stronę kąśliwą uwagę i westchnął. — Jasne, z własnej woli położyłabyś się teraz do trumny. Wszystko bylebyś nie musiała kontynuować tej rozmowy — przewrócił oczami. Dopiero, gdy opadła ciężko na ścianę i osunęła się po niej w dół, odniósł wrażenie, że coś jest nie tak. — Co z Tobą? Dobrze się czujesz? — ściągnął brwi i zapytał, widocznie zaniepokojony jej płytkim oddechem i niecodziennym zachowaniem. Jeśli to głupi żart .. — Ell? Co się dzieje? — powtórzył i przykucnął przy niej.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Przecież doskonale to wiedziała! Wewnętrzny głos, przeczucie lub szósty zmysł podpowiadały dziewczynie, że ta p r z y j a ź ń to kłamstwo. Pomimo tego wmawiała sobie, że to, co między nimi było, to wyłącznie pożądanie. Ogromna chęć zatracenia się w swoich ciałach, niemająca nic wspólnego z uczuciami. Przeczuwała, że to nieprawda, ale łatwiej było wierzyć, że ich relacja opierała się na cielesności. A jednak wiedziała. Wiedziała to jeszcze zanim głośno przyznał, że mu na niej zależy.
I gdyby nie to, że tak cholernie b a ł a się uczuć, którymi go darzyła, prawdopodobnie Milo dostałby od niej wszystko, czego pragnął ¬– począwszy od wspólnie spędzonej nocy, podczas której przytuleni do siebie zasnęliby bez obawy o to, że któreś z nich obudzi się w pustym łóżku, a skończywszy na wyznaniu odwzajemnionego zainteresowania. Niestety Ell nie odbierała emocji tak, jak z w y k l i ludzie. Dawno zamknęła serce przed światem, uważając, że to najlepszy sposób, by chronić się przed zranieniem. Miłość bowiem niosła za sobą wiele cierpienia. Widziała to tak wiele razy! Pamiętała bolesną tęsknotę widoczną w oczach Weasley’a. Dostrzegała również zmagania Colina, zakochanego w kobiecie, która miała poślubić innego. Dlaczego więc z nią miłość miałaby obejść się łagodniej?
— A nie ma?! — dopytała, brnąć w to dalej, mimo że czuła, jak grunt osuwa się spod jej nóg. Nie mieściło się jej w głowie, że Milo mógłby polubić w niej coś poza łóżkowymi sztuczkami. Przecież była niezrównoważona! Zniszczyła jego związek. Nie mogła pochwalić się dyplomem ukończenia wyższej szkoły ani nawet stałą pracą. Była beznadziejna. Co innego on… Zawsze widziała w nim niedościgniony ideał. — Nie chcę, żebyś zapomniał o seksie — jęknęła zrozpaczona. Pogubiła się. Poza tym czuła się przytłoczona jego słowami, tonem głosu i całą rozmową, która przybierała niewłaściwy obrót. Wszystko było nie tak!!!
Poniekąd miał rację – zrobiłaby wiele, by nie kontynuować tej rozmowy. Niestety tym razem – w co pewnie trudno było uwierzyć – nie blefowała. Miała wrażenie, że oddech uwiązł jej w płucach, powodując ból w klatce piersiowej. Czuła się tak, jakby ktoś zrzucił na nią fortepian – dokładnie tak, jak działo się w bajkach. — Ja nie… — wykrztusiła, mając wyraźne trudności z oddychaniem. Bardzo chciała zaczerpnąć powietrza, ale płuca zachowywały się tak, jakby nie mogły zmieścić w sobie grama tlenu. — Wiem — wydukała z szeroko otwartymi oczyma. Naprawdę nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. — Umie–ram — majaczyła. Oblała się zimnym potem, a w jej oczach zalśniły łzy strachu. Miała wrażenie, że się dusi.
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Chyba właśnie obalili teorie, która mówiła, że przyjaźń damsko-męska jednak istnieje; wierzył w to gdy żyła Halle, jej starsza siostra, jednak odkąd jej zabrakło, nie znalazł nikogo, kogo mógłby darzyć podobnym, pozbawionym pożądania uczuciem. Początkowo myślał, że skoro dwukrotnie spał z sąsiadką, to nic nie było w stanie się zmienić na tym etapie ich relacji, jednak zaczął zmieniać zdanie w chwili, gdy pomogła mu odnaleźć Willow i wspierała go w klinice, gdy czekali na diagnozę weterynarza, prowadzącego operacje suczki. Głupi pocałunek, który miał zatrzymać narastający atak paniki, sprawił, że znów stracił dla niej głowę, jednak tym razem, nie chodziło mu wyłącznie o seks — na jej nieszczęście.
Seks jest .. jest niesamowity ale to nie ma związku z tym co czuje. Zależy mi na tobie nie dlatego, że jesteś w tym dobra — odparł i choć próbował zachować powagę, prychnął rozbawiony. Oczywiście, że fizyczny pociąg i to jak potrafili dać upust pragnieniu miały znaczenie ale nie były wyznacznikiem, który stanowił o tym czy kobieta była warta jego uczuć. One po prostu się pojawiały i nie potrafił temu zaradzić. — Żartujesz? Gdybym potrafił, nie zdradziłbym własnej dziewczyny na Dominikanie. W tym rzecz, Ell. Nie potrafię zapomnieć i wierze, że nie jest to kwestia wyłącznie fizycznego przyciągania, spowodowanego rewelacyjnym seksem — dodał entuzjastycznie, próbując uświadomić ją, jak wiele znaczyły dla niego chwile, gdy mógł pochwycić ją w swe ramiona i być mężczyzną, którego pragnęła. Ale to nie w s z y s t k o.
Zmuszony był jednak przerwać dalsze uzewnętrznianie się, gdyż zachowanie jej ciała, mocno wskazywała na dolegliwość, nie związaną z wyśmienitą grą aktorską. Widział przerażenie w jej oczach i problem z nabraniem powietrza w płuca. Oczywiście, przeszło mu przez myśl, że to standardowo zagrywka Donoghue i próba dywersji, jednak widok duszącej się dziewczyny, nie pozwolił mu na bierne przyglądanie się.
Cholera, Ell! — krzyknął i podniósł się energicznie, próbując zlokalizować telefon komórkowy. Znalazł go na drewnianym stoliku i chwycił pospiesznie — Dzwonie na pogotowie — rzucił i wrócił z telefonem do sąsiadki.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Tego wieczora uwidoczniło się, że Ell nie potrafiła r o z m a w i a ć. Nie potrafiła również u w i e r z y ć, że mogła stać się obiektem czyjegoś poważnego zainteresowania. Podchodziła do uczuć nonszalancko, dlatego w taki sam sposób odnoszono się do niej. Otrzymywała to, co sama dawała. I nigdy się na to nie uskarżała. Równie szybko zbliżała się i oddalała. Wychodziła z założenia, że jeśli odpowiednio szybko usunie się w cień, nikogo swoim odejściem nie zdąży zranić.
Wyłącznie od n i e g o nie potrafiła się odwrócić.
Zgodziła się nawet na przyjaźń, pomimo tego że wiązało się z tym porzucenie planów uwiedzenia go, wykradzenia jego ustom tysięcy pocałunków i zrezygnowanie z uniesień, jakich nie zaznała przy nikim innym.
A zamiast rozpływać się pod ciepłem jego słów, panikowała. Nie potrafiła tego wyjaśnić. N o r m a l n a dziewczyna cieszyłaby się z rozwijającego się uczucia, z możliwości budowania związku z chłopakiem, którego zdobyć próbowała jeszcze będąc dzieckiem, ale Ell nie była jak normalne dziewczyny.
Wpatrywała się w jego twarz, jakby nie mogła odwrócić od niego wzroku. Lubiła na niego patrzeć, ale tym razem nie to było powodem utkwienia w nim spojrzenia. Walczył o jej uwagę. W jego głosie desperacja mieszała się z rozczarowaniem, bo choć robił wszystko, by mu uwierzyła, Ell odgradzała się, nie pojmując, że robi mu w ten sposób krzywdę. Wspomnienie Dominikany również podziałało na nią dwojako – bo za cudownym seksem, kryły się jego przykre konsekwencje, którymi podzieliła się tylko z Suzie.
Suzie. Potrzebowała Suzie.
Zamiast tego Milo zaczął g r o z i ć wezwaniem pogotowia. — Nie, nie… Nie! — jęknęła rozpaczliwie, wciąż mając wyraźne problemy z oddychaniem. Twarz miała czerwoną, a w oczach lśniące szklane łzy. Próbowała jednocześnie zacząć głębiej oddychać oraz słowami wybić mu z głowy pomysł zadzwonienia po karetkę, lecz zamiast tego dostała c z k a w k i! — Prze – chick – stań — starała się brzmieć poważnie i rozsądnie, lecz zamiast tego głosem przypominała kreskówkową postać.
Kiedy sięgnął po telefon, naprawdę się przeraziła. Nie chciała trafić do s z p i t a l a; z takim ubezpieczeniem ratowaliby ją najwyżej uściskiem dłoni pielęgniarki.
Podniosła się z ziemi. Wciąż męczyła ją czkawka, lecz na policzkach pojawiła się dramatyczna zawziętość. W kilku krokach znalazła się przy nim, by wyrwać mu telefon z ręki. — Powie – chick – działam, n i e — jęknęła zdeterminowana. — Muszę iść – chick – do domu. Do – chick – Suzie — oznajmiła, ściskając w rękach jego telefon.
Nie dostrzegał tego, a ona zwyczajnie potrzebowała, by ktoś mocno ją przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Gdyby brunet posiadał taką zdolność, najpewniej rozwiązałby swój związek z Auden wcześniej, nie doprowadzając tym samym do jego rozpadu. Nie potrafi rozmawiać i nie chciał, czując tym samym, że zwyczajnie nie miał nic mądrego do powiedzenia. Sam nie wiedział czego potrzebował do pełni szczęścia i żyjąc iluzją szczęścia, trwał w związku bez przyszłości. Dopiero przy niej — bezpośredniej, szczerej do bólu wariatce, uczył się tego by mówić wprost o wszystkim tym, co kłębiło się nie tylko w jego głowie ale i w sercu. Tym samym, była osobą przez którą szybko pożałował wypowiedzianych słów.
W momencie, gdy jej zachowanie mocno zaniepokoiło chłopaka, ten odsunął własne uczucia na drugi plan, skupiając się na dolegliwościach, które pojawiły się znikąd. Przypominały zawał serca albo atak paniki, a on zdał sobie sprawę z tego, że nie znał postępowania w obu tych przypadkach. Od razu więc pomyślał o wezwaniu pogotowia, które najlepiej wiedziało jak dziewczynie pomóc. Ku jego zdziwieniu, Donoghue zaprotestowała, a jaj ciężki oddech ewoluował .. w czkawkę.
Ell, nie wiem jak ci pomóc! — krzyknął spanikowany, nie ugięcie ściskając w dłoni telefon. Nie chciał by cokolwiek złego jej się stało, dlatego zignorował jej słowa i zaczął wystukiwać na ekranie numer alarmowy. Wiedział, że dotarcie służb w te tereny będą mocno opóźnione, dlatego nie zamierzał zwlekać ani sekundy dłużej. Gdy sąsiadka zaczęła podnosić się z podłogi, Milo zerknął na nią kątem oka i westchnął ciężko.
Proszę cię, nie wstawaj. Ratownicy będą wiedzieli co zrobić, ja nie — rzucił, a wtedy ta odbiła się od ściany i z impetem wyrwała mu telefon z ręki, przerywając rozpoczęte połączenie. — Powariowałaś? Przed momentem omal mi tu nie umarłaś! — krzyknął zdenerwowany i przyjrzał jej się badawczo. Duszności wydawały się ustąpić, jednak czkawka nie dawała za wygraną. — W takim razie zadzwonię do Suzie i odprowadzę cię do domu. Nie puszcze cię teraz samej ale jeśli cokolwiek będzie się dziać, ma do mnie dzwonić, rozumiesz? Zawiozę was do szpitala — zaznaczył stanowczo i westchnął bezradnie, nie wiedząc czy było to odpowiedzialne postępowanie. Wiedział, że nie miał szans jej przekrzyczeć, dlatego zgodził się wypuścić ją z domu — na własnych warunkach. Pomógł jej też pozbierać resztę rzeczy i spokojnym krokiem, odprowadził ją do domu, pilnując by blondynka prędko ułożyła ją do łóżka i zasnęła przy niej. Nie wdawal się w szczegóły i pozwolił by dziewczyny porozmawiały w cztery oczy gdy nadejdzie odpowiedni czas.

koniec </3
ell c. donoghue
ODPOWIEDZ