właściciel/pizzer — julius pizzeria
26 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I got ninety-nine problems but a bitch ain't one
W większości przypadków Riley nie przepadał za tym, żeby skakać z jednej skrajności w drugą skrajność. Dlatego też nie sugerował Thei niczego, co mogłoby zmienić jej życie. Widział, że różnią się trochę w podejściu do takich przyziemnych spraw. Ale była bardzo fajną i sympatyczną osobą, więc trochę obchodził się z nią jak z jajkiem.
-Już to słyszałem, chyba dużo dziewczyn tak mówi - odparł rozbawiony, bo jego poprzednia dziewczyna powiedziała dokładnie tak samo, a jak się rozstali to jego rodzice powiedzieli o niej kilka rzeczy, których on wcześniej nie widział. Ale z Theą się nie spotyka, więc może faktycznie mogłaby ich kiedyś poznać przy jakiejś okazji? - Słuchaj, o ile ktoś tu nie przyjedzie z jakiegoś pustkowia to jestem prawie pewien, że nie będę miał nowej pary przez kolejne... Trzy tygodnie? - zaśmiał się do niej. Nie wiedział w sumie czy ona korzystała z Tindera czy nie, czy tego typa co nie jest frajerem poznała gdzieś indziej.
Jednak za długo o tym nie myślał, bo skupił się na słuchaniu Thei. Nie lubił zazwyczaj zadawać tego pytania ale tym razem był trochę pod wpływem i jakoś tak mu się wymsknęło. Ludzie czasami mówili wprost, że nie wiedzą, co wiele razy doprowadzało go do niezręcznej sytuacji. - Słuchaj, jeśli chcesz to mogę Ci dać garnek, to tyle co mam - trochę niepoważnie odpowiedział śmiejąc się. - Ale mam nadzieję, że kiedyś będziesz się czuła jak taka chmurka na zawsze i będziesz lać na każde problemy, o! - nawet palec wystawił w geście triumfu jakby. - I będziesz chmurką i zrobisz swoją sieć lodów i będzie super bogata - dodał po chwili kiedy się tak przyjrzał tym chmurkom, które pewnie gdzieś tam były.
- Słuchaj, po pierwsze to nie słuchaj tego co mówiłem, bo po co Ci Tinder teraz? - spojrzał na nią spode łba jakby zapomniała się. Chociaż z tym Finleyem czy innym Flanaganem nie byli razem chyba. - Po drugie.. Nie byliśmy na imprezie, bo cały czas pracowałem no, a jak wychodziłem to wiesz.. - urwał nagle i zaczął w głowie szukać wymówki. - Nie wiem, nie chciałem, żebyś pomyślała, że na Ciebie lecę i Cię podrywam - w sumie to była trochę prawda i zaśmiał się sam z siebie. - Wiesz jakie laski są teraz.. - wywrócił oczami ale nie pomyślał o tym w ogóle, że ona przecież może to odebrać jako nieprzyjemność. No cóż.
Kiedy wyciągnęła do niego wodę pokręcił tylko głową -Nie, na razie nie.. Zjadłbym coś - powiedział grzebiąc ślamazarnie po plecaku w którym nic nie miał ale liczył na jakiś łut szczęścia.
- No okej, ostatnio z Bowie rozmawiałem o tym, że faceci lubią być podnóżkami i chyba ludzie zbyt dosłownie odbierają takie moje pytania, bo ja po prostu jestem ciekawy, a nie zainteresowany.. - pokręcił głową ale uśmiechnął się jak tylko pomyślał o Bowie, bo lubił przywoływać jej obraz do głowy. - Ale nie powiedziałaś czy masz jakieś kick-koleżanki ej.. - zagadnął ją znowu kiedy otrząsnął się ze swoich myśli.
- Taaak, niech sobie leci i spoko ale nie chce się egzekwować przy muzyce, daj spokój.. - nie chodziło mu zupełnie o to słowo ale nie za bardzo zauważył nawet swój błąd.

amalthea m. henderson
ambitny krab
dominik
brak multikont
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Był kochany i słodki w tym wszystkim, chociaż może lepiej niech jej nie mówi, że obchodził się z nią jak z jajkiem, bo strasznie ją to irytowało, przywodząc na myśl wspomnienia z okresy, gdy chyba nikt nie wiedział, jak z nią po tym wszystkim rozmawiać. Wszyscy wtedy chodzili wokół niej na paluszkach, ukrywając każdą, trudną do przyjęcia wiadomość, żeby ją oczywiście chronić. Nie miało to jednak sensu, bo im mniej wiedziała na bieżąco, tym więcej niespodzianek, niekoniecznie przyjemnych, czekało na nią w momencie, w którym stanęła na nogi i mogła trochę bardziej wrócić do rzeczywistości. A wtedy ryzyko, że jednak tego nie udźwignie wszystkiego na raz, było dość spore.
One często kłamią, ja wcale nie — zapewniła go. — Byłam szkolnym kujonem, mam za sobą lata doświadczenia i praktyki w rozmawianiu z dorosłymi i wypadaniu w ich oczach lepiej niż dobrze — zapewniła go. Była mocno zaangażowana w szkolne życie, więc miała dużo ciekawych historii z tego okresu i miała też dużą wiedzę na wiele tematów, dzięki czemu mogła zaimponować innym tym aspektem, jeśli tylko chciała. Skoro ostatecznie nie poszła na żadne studia, to chociaż tak mogła wykorzystać pozyskane informacje przez lata zakuwania.
Zaśmiała się wesoło na jego słowa, kiwając lekko głową, bo w tym momencie wydawało się to całkiem prawdopodobne i sensowne. — Dzięki. Wtedy nawet nie potrzebuję garnka, mogę podlewać kwiatki — jak na prawdziwą chmurkę przystało, wiadomo.
Wspaniale, będę wtedy ratować wszystkie biedne pieski za to bogactwo — ucieszyła się, bo jednak to była misja, w którą ostatnio była najbardziej zaangażowana i jej się naprawdę podobało.
Ach, wymówki… — westchnęła, kręcąc głową, bo tak właśnie było. — Słuchaj, jak jesteś dla mnie miły albo spędzasz ze mną czas, to wcale nie uważam od razu, że na mnie lecisz, nie musisz się tego obawiać — zapewniła go, poważnym tonem, jakby była to jakaś obietnica. — Więc się nie ograniczaj, bo to głupie przecież. Zawsze możemy pogadać o takich obawach — filozoficznie to jakoś brzmiało obecnie w jej ustach, ale to nic. Czuła się świetnie. — Pomyślę o tych koleżankach, a teraz chodź, zjemy coś — wskazała palcem na jakąś budkę z jedzeniem nie daleko plaży, a potem pociągnęła go za rękę w tamtym kierunku, bo kiedy powiedział o jedzeniu, to też zrobiła się bardzo, bardzo głodna. Zamówili pewnie ogromną ucztę, którą zjedli sobie razem, zabierając resztki jeszcze ze sobą na plażę, na której jeszcze trochę posiedzieli, zanim ostatecznie uznali, że czas się rozejść do domów, żeby następnego dnia o sensownej porze wstać do pracy i ogarniać życie.

riley anderson koniec <33
ODPOWIEDZ