Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W ich relacji nigdy nie było nic prostego. Może prócz pociągu, który do siebie czuli. Ten zawsze był prosty, przyjemny, wręcz prymitywny. Żadne z nich nie potrafiło się temu oprzeć. Jej rozterki były jak najbardziej zrozumiałe. To, że na nowo pojawił się w jej życiu, nie znaczyło od razu, że w nim zostanie. Wtedy jednak sytuacja była zupełnie inna. On był żonaty, dopiero startował ze swoją karierą. Miał dziesiątki zobowiązań. Mógł stracić naprawdę wszystko. Dzisiaj natomiast był wolnym człowiekiem. Rozwodnikiem, ale nic nie trzymało go ani w jednym, ani w drugim miejscu. W pewien sposób nie mogli się spotkać w lepszym momencie. Potencjalnie mogli mieć wszystko, czego kiedyś chcieli, tylko pytanie, czy nadal tego chcieli?
- Tak, nie przyjechałem tutaj na stałe. - przyznał jej rację przytakując głową - Przyjechałem, żeby pomóc siostrze. Kilka miesięcy i pewnie wróciłbym do Brisbane, czy gdzie poniosłaby mnie kariera. Powiedziałem to też dlatego, że mogłaś nie chcieć mnie widzieć, jakby nie patrzeć nie odpowiedziałaś na moje wiadomości. - uśmiechnął się z pewnym przekąsem - Nie będę kłamał, że przyjechałem tutaj bo Cię szukałem, lecz skoro już Cię spotkałem... Dużo to dla mnie zmienia. - odpowiedział patrząc jej w oczy.
- Nie byłaś moją zabawką. Teraz też byś nie była. Moje prawdziwe życie jest teraz takie, jakie sam sobie wybiorę. Nie mam żadnych zobowiązań. - dodał jeszcze powoli i lekko kładąc dłonie na jej udach, zupełnie nie zobowiązująco.
Nie dał jej wcześniej zbyt wiele powodów by rzeczywiście mu zaufać. Kochał ją, tego mogła być pewna. Nie potrafił jej po prostu dać tego, czego wtedy potrzebowała. Czy teraz był w stanie? Musieliby się razem o tym pzekonać. Do tego potrzeba było jednak dwojga. Nie miał pojęcia, co teraz chodziło po jej głowie prócz wspomnień, które razem stworzyli. Teraz mieli szansę stworzyć swoje. Bez ukrywania się, bez podstępu. Tylko ich dwoje.
- Z tego, co pamiętam też całkiem lubiłaś jak Cię tak łapałem. - uśmiechnął się chytrze i nieco filuternie - Dobry seks nie musi być przecież od razu mocny. Moglibyśmy się kochać. Namiętnie, powoli... - zsunął dłonie z jej ud by podeprzeć się nimi o materac i unieść swoją twarz do poziomu jej.
Wiedział, że grał trochę nieczysto. Trochę... Bardzo. Nie powinien był. Nie w tym momencie, nie tutaj. Aczkolwiek mając ją tak blisko. Tak swobodnie rozmawiając o seksie. Ciężko było oprzeć się takiej pokusie. Doskonale pamiętał jak dobrze było im razem. A było wręcz niesamowicie. Nie przejmował się w tym momencie tym jak długo będą musieli poczekać, ani tym bardziej to, że może nie być tak samo jak wcześniej. I tak jej pragnął. Tak chętnie zatopiłby teraz swoje usta w jej.
- Oh... To co do tego chyba nie miałaś ze mną wątpliwości. - wyszeptał prawie w jej usta unosząc swój wzrok do jej oczu.
Znów byli zdecydowanie za blisko. Tym razem byli jednak trzeźwi. Czy pokonają tę barierę, której wcześniej nie sforsował alkohol? Dadzą sobie tę jedną, kolejną szansę?

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Przestanie obłapiać odwiedzającego — głos pielęgniarki w kwiecie wieku, nieco skrzeczący, acz przepełniony zażenowaniem, przełamał ciszę sali. Pani Jadzia, Halina czy inna Dżesika - toć Australia przecież - niejedno już widziała, swoje przeszła, a tryb bezosobowy wobec znielubionej pacjentki egzekwowała bezbłędnie. — To jest szpital, nie dom publiczny. Jak ma siłę na obściskiwanie, to zwolni łóżko dla kolejnego pacjenta.
Trudno było odmówić kobiecie logiki; ale widocznie nie rozpoznała pana doktora z innego oddziału i mianowała go zwykłym śmiertelnikiem. Callie odchrząknęła, szukając we łbie ostatniej szarej komórki. Prędko cofnęła dłonie z okolic rozporka mężczyzny - mając nadzieję, że swoimi plecami zasłoniła ten element obłapiania pielęgniarce, i że ocenie poddane zostały jedynie pocałunki w szyję.
Wyprostowała się, posyłając Galahadowi uśmiech nastolatki, którą w pokoju z chłopakiem przyłapał tata - a przynajmniej domyślała się, że tak mogło to wyglądać. Sama tego nie doświadczyła, bo ojciec miał ważniejsze sprawy, niż zapobieganie nastoletniej ciąży córki. Życie. Wstała, obróciła się i zwróciła do pielęgniarki: — Pani Bożenko… — sokole oko odczytało imię z plakietki — Zaraz dom publiczny… Wczoraj z dyżurki słyszałam świąteczną muzykę, udzielił mi się nastrój - więc nawet list do Mikołaja napisałam: ”bring me a man this Christmas” — zawsze uważała, że skoro nie stało się nic złego, z sytuacji można wybrnąć żartem i robiąc z siebie głupka. Tym samym pani pielęgniarka mogła poczuć trochę władzy, pokrzywić się, ale raczej malała jej chęć na kręcenie afery o parę niewinnych całusów. — I tak się wziął. Znikąd. Sam. Skargi można kierować na Biegun Północny… — w międzyczasie łóżko pościeliła, żeby nie zostawiać pierdolnika; nadszedł czas badania u lekarza, co potwierdziła niewzruszona żarcikami Bożenka:
Weźmie teczkę z wynikami i pójdzie do gabinetu 27 na końcu korytarza po lewej — oznajmiła, zapewne przewracając oczami tak, że Callie już na pewno trafiła na mikołajową listę niegrzecznych dziewczynek - po czym wyszła, zostawiając drzwi szeroko otwarte. Callie zaś obróciła się do swojego zapewne uspokajającego pędzące myśli odwiedzającego. — Widzisz? Ona nigdy mnie nie polubi!
Ale teraz przez Harringtona. Jego wina :lol:, tego się trzymajmy.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Raczej żadne z nich nie chciało wrócić do tego, co było kiedyś, a mimo wszystko parli w te same utarte ścieżki, co kiedyś. Podążali ślepo za swoimi instynktami, które jak zwykle pchały ich w swoje ramiona. To nie był czas, ani tym bardziej miejsce na ich ekscesy, lecz czy kiedykolwiek ich to powstrzymało? Nigdy. Robili to w w dziesiątkach różnych miejsc. Wiele z nich publicznych. Zawsze dodawało to trochę pikanterii ich relacji, chociaż niekoniecznie takiej potrzebowali z tym, jak to się wszystko zaczęło.
Można powiedzieć, że to z tęsknoty. Galahad również pamiętał dokładnie jak smakowała na jego języku, jak jej aksamitna skóra rozpalała się pod jego dotykiem. Przede wszystkim pamiętał jak na niego reagowała i jakie dźwięki wydawała kiedy już zrzucili z siebie ubrania. Nie chciał zaprzestawać. Nie teraz, kiedy ostatnim razem tak chłodno go zbyła, a dziś tak chętnie go dotykała. To, że byli w jego pracy, a ona była pacjentką, nwaet jeśli nie jego, zupełnie mu nie przeszkadzało. Ani ostre, szpitalne światło, ani tutejsze zapachy nie były w stanie ukrócić tego, co znów do niej czuł. Mogła mieć go na kolanach, jak te wszystkie lata temu. Pomimo upływu czasu nadal był jej.
Jego ciało tylko jej to udowadniało. Był gotów zaraz popchnąć ją na łóżko gdy coraz mocniej zaciskała się na nim i tak chętnie przyjmowała jego pocałunki. Był już o krok od zatopienia w niej swoich zębów, pozostawienia jej kilku pamiątek po sobie, gdy tak brutalnie im przerwano. Szybko wrócił do zmysłów. Otworzył szerzej oczy i gorączkowym ruchem zapiął z powrotem swoje spodnie. Odchrząkając odsunął się od niej na bezpieczną odległość.
Nie kojarzył tej pielęgniarki, ale w szpitalu były ich dziesiątki. Nie zdążył jeszcze poznać ich wszystkich, chociaż na razie tę miał coraz mniejszą ochotę. Nigdy nie pochwalał takiego podejścia do pacjenta. Nie oczekiwał, że każdy będzie promyczkiem słońca dla swoich podopiecznych, ale mimo wszystko pewne standardy trzeba było zachować.
- Mogę dać adres, ale z tego co wiem listonosz to bywa tam równie często, co mikołaj. Tylko przed świętami. - zaśmiał się i wyszczerzył rozbrajająco do pielęgniarki na odchodne.
- Myślisz..? Praktycznie jadła Ci z ręki. - uśmiechnął się wesoło wzruszając ramionami.
- Skoro musisz się już zbierać... - zbliżył się do niej i bez żadnego pytania wplótł dłoń w jej włosy odciągnął głowę do tyłu i złożył na jej ustach jeden, długi i namiętny pocałunek - Daj znać jak Cię wypuszczą. Pójdziemy na tę randkę. - uśmiechnął się zadziornie wysupłując dłoń z jej włosów by za chwilę skierować się w stronę drzwi - Albo napisz jak będziesz mieć ochotę. Masz mój numer. - puścił jej oczko stojąc w drzwiach zanim zniknął na korytarzu.

callie carter

z/t x2
ODPOWIEDZ