pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.
stylówka

Arthur uważał Saula za swojego przyjaciela. Właściwie uważał go za przyjaciela już od dawna, chociaż prawdę mówiąc dopiero w ciągu ostatnich kilku miesięcy ich kontakty się nieco bardziej zacieśniły - widywali się częściej, co jakiś czas Artek wpadał do Saula na piwo (albo kilka), a tego wieczora akurat postanowił go zaprosić do baru. Ostatecznie nie trzeba było zawsze pić w domu, prawda?

Czemu Arthur przyjaźnił się z Saulem...? Lubił go, tak szczerze i naprawdę. Lubił go właściwie od zawsze, od kiedy tylko się poznali, a poznał go właściwie gdy ten jeszcze był dzieciakiem. Sam Arthur był wtedy zbuntowanym studentem, typowym punkiem i jakoś dobrze mu się z Saulem rozmawiało o życiu i śmierci. Później ich drogi się trochę rozeszły, ale Saul - jako brat jego najlepszego przyjaciela - zawsze gdzieś tam w życiu Fella istniał. Gdy spotkali się kilkanaście lat temu w Wenecji, zupełnie przypadkiem, Saul postanowił zaćpać w łazience w pokoju hotelowym Fella i to chyba wtedy jakoś bardziej im "kliknęło", jeśli to miało jakikolwiek sens. Arthur wtedy był w trakcie rozwodu ze swoją pierwszą żoną, a właściwie tuż po tym, gdy ta przysłała mu do popisania papiery; nie spodziewał się tego, mimo że kłócili się wielokrotnie w tamtym okresie, to jednak widmo rozwodu zawisło nad nim dość boleśnie. Wyjazd do Wenecji miał być próbą odcięcia się i odpoczynku po tym bolesnym rozstaniu z osobą, którą kochał. Dopiero w ciągu ostatnich paru miesięcy ich przyjaźń weszła na nieco inny poziom, bardziej dojrzały i dorosły, o ile w ogóle w kontekście tych dwóch panów można mówić o dorosłości.

Pojawił się w barze chwilę przed umówioną godziną i z satysfakcją zauważył znajomą sylwetkę przy barze. Uśmiechnął się pod nosem, zmierzwił dłonią swoje niesforne loki i podszedł do przyjaciela.

- No hej - wyszczerzył zęby w uśmiechu i uścisnął Saula na przywitanie. Arthur w ogóle był bardzo tulaśną istotą, więc to było jego standardowe przywitanie, czy się to komuś podobało czy nie. - Co nowego?

Przywołał do siebie barmana i zamówił sobie whisky z lodem; w zależności od tego, czy Saul już coś zamówił czy nie, złożył też zamówienie dla niego.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
stylówka

On też lubił Arthura - traktował go trochę jak starszego brata. Od niedawna wręcz dosłownie jak starszego brata, skoro ten zaręczył się z najstarszym z rodzeństwa i od teraz już można było śmiało go nazywać szwagrem. Zresztą trochę ze sobą już przeżyli - Arthur nawet jako pierwszy z rodziny dowiedział się o tym, że Saul bierze narkotyki i że nie jest to u niego tylko imprezowe, ale jest uzależniony. To chyba mogło albo zbliżyć ludzi ze sobą, albo kompletnie ich od siebie oddalić, a w ich przypadku stało się to pierwsze. Skoro też niedawna kłótnia ich ze sobą nie poróżniła, to chyba nic nie było w stanie ich rozdzielić i zniszczyć ich przyjaźni.
W umówione miejsce przyszedł chwilę wcześniej i zamówił sobie ciemne piwo, po czym usiadł przy jednym ze stolików i zaczął bawić się gierkami w telefonie. Akurat przeszedł rundę, kiedy Arthur się zjawił i objął go - Saul się tego nie spodziewał, więc się trochę wystraszył: całe jego ciało momentalnie się spięło, a oczy mu urosły, ale zaraz się rozluźnił, kiedy rozum wziął górę nad podświadomością. Od kiedy Arthur go znał, Saul miewał czasem takie odruchy - czasami reagował nawet bardziej gwałtownie, niż teraz. Uśmiechnął się jednak zaraz i gestem zaprosił przyjaciela do stołu, kiedy ten już wrócił z zamówionym przez siebie trunkiem.
- U mnie...? - zastanowił się, co odpowiedzieć na to pytanie. Rak Isaaca? O tym Arthur wiedział - w końcu młody mieszkał teraz u nich. Prawa rodzicielskie dla Sama? O tym też wiedział. To były cholernie ważne w życiu Saula rzeczy, więc myślał o nich dość często, czasami wręcz nie mogąc przez nie spać.
Klaus? Ich relacja? Niedawna wizyta chłopaka nad ranem? Nie, o tym nie będzie opowiadał - na pewno nie o tym ostatnim. To miało pozostać tylko między nimi i Oliverem.
- Sklep już niedługo będzie otwarty - powiedział z uśmiechem - Zamówiłem nowy szyld, jutro mają go przywieźć. A co u ciebie?

Arthur C. Fell
pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Tak, Arthur wiedział, że Saul czasem się spinał w momencie, gdy się go dotykało lub przytulało, więc i tym razem niespecjalnie zwrócił na to uwagę. Nie to, żeby dotykał go wyjątkowo często, ale był tulaśną istotą, więc faktycznie często przytulał się na powitanie. I to też nie tak, że miał gdzieś odruchy Saula - gdyby ten wyraźnie mu zakomunikował, że nie życzy sobie tulenia na dzień dobry czy do widzenia, to Arthur na pewno by się do tego dostosował. Nie był w końcu aż tak niewyżyty pod względem tulenia.

Wrócił do Saula chwilę później z zamówioną przez siebie whisky i usiadł przy stoliku, nogę zakładając na nogę i opierając przedramię o blat stolika. Przyglądał się mężczyźnie naprzeciwko, wsłuchując się w odpowiedź i mając dziwne wrażenie, że nie jest to tak do końca to o czym Saul chciałby mu powiedzieć. Czy było to jakieś wewnętrzne przeświadczenie bez większego powodu czy po prostu znał go na tyle, żeby wiedzieć kiedy Saul coś przed nim ukrywał? Pewnie i to i to.

- Czy otwarcie sklepu wiąże się z jakąś parapetówką? - uniósł brwi, uśmiechając się wesoło. Arthur nie przepuściłby żadnej okazji do imprezy, bo wiązały się one zwykle z górą dobrego jedzenia i alkoholem, a czego mógł więcej chcieć od życia księgarz?

- U mnie... - wzruszył lekko ramionami, odbiegając spojrzeniem gdzieś w bok. Zastanawiał się o czym powinien powiedzieć w pierwszej kolejności, bo większość informacji i tak była Saulowi mniej lub bardziej znana, ale ostatecznie nie oznaczało to, że nie może o tym mówić. Napił się trochę whisky ze swojej szklanki i powrócił spojrzeniem na przyjaciela.

- Staram się jakoś ogarnąć to, że teraz robię za ojca czwórki dzieciaków, mimo że nigdy nie miałem żadnego pod opieką - prychnął krótko pod nosem. - Mam nadzieję, że jakoś w miarę mi to idzie, chociaż patrząc na to jakie spojrzenia posyła mi czasem Viper, to odnoszę wrażenie, że sprawdzam się raczej chujowo. - wywrócił oczami, biorąc kolejnego łyka. - Poza tym... odłożyliśmy na razie ślub, co trochę zaczyna mnie denerwować. Potrzebuję tej pierdolonej obrączki. - zagryzł dolną wargę na krótką chwilę. - No i nadal prowadzę księgarnię, próbując uporać się z ostatnimi rozdziałami trzeciej książki, którą chciałbym wydać maksymalnie w przyszłym roku. To chyba tyle. - westchnął, biorąc kolejnego łyka. Jak tak dalej pójdzie to wyjdzie stąd nawalony, a przecież nie miał tego w planach. - A u ciebie coś poza sklepem...? Coś bardziej prywatnego?

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Parsknął śmiechem i pokiwał głową w odpowiedzi na pytanie, czy otwarcie sklepu wiąże się z parapetówą.
- Nie planowałem jakiegoś większego przyjęcia, ale w sumie może bym i coś tam zrobił. Muszę też się lepiej zapoznać z pracownikami, więc możliwe, że cos tam zorganizuję, zobaczymy. Tylko nie wiem, czy sobie poradzę, nigdy nie wydawałem przyjęcia... Zresztą nigdy nie byłem niczyim szefem i nigdy nie byłem poważnym panem biznesmenem, więc nieszczególnie wiem, jak się za to zabrać, ale wierzę, że sobie poradzę: pracownicy wyglądają na znających się na swojej robocie... - przeczesał włosy palcami, wyraźnie trochę zestresowany nową rolą w społeczeństwie, ale też ucieszony. Naprawdę chciał dorosnąć i pokazać wszystkim, że mogą być z niego ludzie. Chciał zerwać z paskudną przeszłością i może w końcu zasłużyć na jakąś pochwałę od Sama i Arthura. Chciał im obu udowodnić, że można na nim polegać i że nie jest skończonym śmieciem, mimo, że nadal miał swoje potknięcia (nie o wszystkich zamierzał im mówić, bo może przemilczenie ich byłoby lepsze dla wszystkich stron). Poza tym chyba żaden z nich nie liczył, że Saul zmieni się nagle o sto osiemdziesiąt stopni? To niewykonalne z dnia na dzień, ale naprawdę się starał i próbował trzymać się w ryzach.
Uśmiechnął się niewesoło na wieść o spojrzeniach Viper.
- Viper i Felix to oddzielna bajka - powiedział pocieszająco - są zbuntowanymi nastolatkami, którym wyraźnie imponuje chamstwo i dogryzanie innym. Byli zostawieni sobie samym... zresztą jak my wszyscy, ale im to się rzuciło na głowy w taki sposób. Nikt się nimi praktycznie nie zajmował, a mają dopiero siedemnaście lat. To nie usprawiedliwia ich zachowania, ale trochę je tłumaczy w mojej ocenie: sam byłem nieznośny... w zasadzie jeszcze całkiem niedawno. Nikt się nimi tak naprawdę nie zajmował, podejrzewam, że nie czują się przez nikogo kochani, potrzebują rodziców. Mam nadzieję, że nie jest za późno, ale wierzę, że jeśli się nimi odpowiednio zajmiecie i będziecie z nimi rozmawiać, to uda wam się do nich dotrzeć. Mam nadzieję, że mnie też...
Pomyślał o rozmowie z Viper, kiedy pocięła sobie rękę w jego łazience - miał wrażenie, że wtedy udało mu się złapać z nią nić porozumienia. Cienką, to prawda, ale zawsze: chyba dostrzegła w nim człowieka, brata, kogoś, komu na niej zależało mimo, że zachowywał się wcześniej jak skurwysyn. To nie oznaczało, że wszystko się nagle między nimi zmieni, ale poważnie chciał spędzać z dzieciakami więcej czasu i rozmawiać z nimi, pomóc im przeżyć - sam był tego pozbawiony w najtrudniejszym momencie swojego życia i teraz do niego docierało, jak bardzo mu tego wtedy brakowało. Wtedy czuł się opuszczony, zostawiony samemu sobie i miał poczucie, że jak on sam tak miał, to reszta też przeżyje bez starszego rodzeństwa, ale to nie do końca tak było - niedawno to sobie uświadomił. To, że on sam miał trudniej nie oznaczało, że powinien utrudniać życie młodszym, kiedy miał możliwość ułatwienia go.
- A co do książki, to nie mogę się doczekać, aż ją przeczytam. Mogę być beta testerem? - uśmiechnął się już szerzej, a chwilę później ten uśmiech zmienił się w uśmiech zażenowania, kiedy Arthur zapytał o bardziej prywatne sprawy. Potarł z zakłopotaniem czoło i podrapał nerwowo po karku.
- Może i coś jest, ale to zaraz... - wymamrotał. Nie był pewien, czy o tym mówić: miał wciąż w pamięci, że na swoje zwierzenia usłyszał od Sama, że ma sobie sam poradzić z problemami - co prawda Arthura nie podejrzewał o takie rzeczy, ale po Samuelu też się tego nie spodziewał: gdyby wiedział, że taka będzie reakcja, to nie wyrzucałby z siebie tego wszystkiego. Możliwe, że opowie Arthurowi o swoim życiu prywatnym, ale chyba do tego powinien się bardziej napić - co zresztą właśnie uczynił. Opróżnił swoją szklankę i poszedł po kolejne dwa drinki, z którymi zaraz wrócił do stołu.
- Z tą obrączką... - zaczął, bo wcześniej nie bardzo wiedział, jak się do tego odnieść - to rozumiem, ale wiesz: teraz macie bardzo dużo na głowie. Ja też bardzo bym chciał już tego ślubu waszego, nie mogę się go doczekać, ale rozumiem, że w tym momencie macie... trochę mało czasu i przestrzeni jeszcze na organizację tak wielkiego wydarzenia. Mogę wam pomóc: ostatecznie jestem twoim świadkiem. Tylko nie wiem, czy chcielibyście, żebym się w to wpieprzał.

Arthur C. Fell
pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

- Poradzisz sobie, wierzę w ciebie - uśmiechnął się do niego łagodnie, słuchając o firmie i pracownikach. Naprawdę wierzył w to, że Saul da sobie radę na kierowniczym stanowisku, że będzie potrafił zarządzać ludźmi i interesem. Widział też w nim zmianę na przestrzeni ostatnich tygodni i miesięcy i jasne, nie spodziewał się, że będzie ona natychmiastowa, ale i tak ją widział i doceniał. Żaden człowiek nie był w stanie zmienić się w ciągu kilku chwil o sto osiemdziesiąt stopni i Arthur doskonale o tym wiedział. Samuel na pewno również to wiedział i na pewno nie wymagał od Saula, że ten nagle będzie idealnym i przykładnym obywatelem; wystarczyło, że obaj widzieli, że się stara.

- Twoja wiara w ludzi jest fascynująca, Saul - uśmiechnął się smutno i pokręcił głową, wypijając chwilę później resztkę whisky ze swojej szklanki. - Nie umiem z nimi rozmawiać. Nigdy nie miałem styczności z dziećmi, no poza twoim rodzeństwem, tak, ale... teraz mam wrażenie, że jestem w przegranej pozycji. Wiesz, zaręczyłem się z ich starszym bratem, który przejął nad nimi opiekę, więc i mnie i jego traktują jako zło konieczne. - skrzywił się i przeczesał swoje loki palcami. - Ja nawet bym chciał mieć z nimi jakkolwiek dobry kontakt, ale na razie nie widzę możliwości, bo jedyne co potrafią, to atakować albo milczeć. No ale ok, może masz racje, może kiedyś będzie lepiej. - westchnął ciężko.

Rozmowa o bliźniakach nie była dla niego łatwa i przyjemna; naprawdę czuł, że to może być jego wina, przynajmniej w jakimś sensie, a Arthur nie lubił poczucia winy. Nie było to nic fajnego i wolał tego unikać jak tylko mógł, a w tym momencie się nie dało i to go dość mocno rozpraszało. Chciał sięgnąć po szklankę, ale była pusta, więc cofnął rękę dość szybko po tym, jak ją w stronę szklaneczki wyciągnął.

- Możesz, jeśli chcesz, oczywiście - zaśmiał się i puścił do niego oczko, po czym odprowadził go spojrzeniem, gdy ten uznał, że najwyraźniej przydadzą im się kolejne drinki i odpłynął w kierunku baru. W międzyczasie wyjął telefon i napisał smsa Samowi, na którego dostał odpowiedź chwilę później, więc gdy Saul wrócił do stolika Artek przez chwilę klikał w telefonie, marszcząc brwi, po czym odłożył komórkę na blat i sięgnął po przyniesioną whisky.

- Wiem, że mamy teraz inne rzeczy na głowie, tak. Nie chce pospieszać Sama, nie o to mi chodzi; wiem, że mamy co robić. Jeszcze nie do końca ogarniamy dzieciaki, leczenie Isaaca i... całą resztę. Jak się trochę uspokoi to będę wdzięczny, jeśli będziesz chciał wplątać się w organizację - posłał mu ciepły uśmiech.

- Przyda mi się pomoc, bo jak sobie wyobrażam ile to roboty, to aż mnie głowa boli. - zaśmiał się. - A to twoje "coś"...? Opowiesz mi o tym? Albo o niej? - uniósł lekko brwi, wciąż uśmiechnięty. - Ewentualnie o nim, bo nie jestem pewien. - zaśmiał się.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Sam nie był pewien, czy rzeczywiście sobie poradzi, ale taką miał nadzieję - w każdym razie gdyby zupełnie w to nie wierzył, to jednak nie brałby sobie sklepu na głowę. Nie był pewien, czy potrafi być biznesmenem, ale liczył, że w razie czego ktoś jednak mu pomoże choćby dobrą radą.
Było mu przykro słuchać tego, jak Arthur żali się na bliźniaki - chciałby, żeby Fell miał dobre kontakty z dzieciakami, zwłaszcza, że miał być ich rodzicem teraz. To oczywiste, że nie stanie się nagle dla nich ojcem, ale chciałby, żeby przynajmniej zaakceptowali go jako członka rodziny i jako opiekuna. Jako kogoś, komu mogą się wyżalić i komu mogą ufać - ale praktycznie przez całe życie nikogo takiego nie mieli, bo chyba nie czuli, żeby mogli w pełni zaufać starszemu rodzeństwu. Możliwe, że mieli poczucie, że nie mają znikąd wsparcia, poza sobą nawzajem.
- Nie wiem, czy to wiara w ludzi, raczej wiara w moje rodzeństwo - powiedział, wbijając wzrok w stół i wodząc palcem po kropli wilgoci, która na niego upadła - Po prostu chciałbym, żeby było dobrze między nimi i nami, chciałbym jakoś do tego doprowadzić - może jak trochę u was pomieszkają i zobaczą, że mogą wam zaufać, to się uspokoją. Zresztą niedługo będą dorośli, wyrosną z głupiego wieku i im się może ułoży w mózgownicach.
Zaczekał, aż Arthur skończy pisać smsa. Miał wielką ochotę zajrzeć mu w ekran, kiedy pisał - Fell zrobił minę, jakby działo się coś niekoniecznie dobrego, ale nie wyglądał na wyprowadzonego z równowagi i nie uciekał stąd, żeby gdzieś lecieć komuś na ratunek, więc Saul powstrzymał się przed pytaniem, o co chodzi.
- Bardzo chętnie wam pomogę. Zrobię wam wesele, że hej! - uniósł ręce na znak, jak bardzo hej.
Chwilę później jednak je opuścił i trochę się spiął, pociągając nerwowo nosem, gdy został zapytany o nią. Albo niego. Nie był przyzwyczajony do rozmów o partnerach - stosunkowo rzadko je prowadził, a jeśli już, to raczej po zerwaniu, kiedy musiał z siebie wyrzucić wszystkie kłębiące się w nim emocje. Nie był też przyzwyczajony do rozmów o tym, że ma chłopaka - zwykle nawet jeśli opowiadał o swoich związkach innym ludziom, to o partnerach mówił jako o dziewczynach: bał się reakcji na to, że nie jest hetero, bał się do niedawna nawet o tym myśleć, więc odsuwał to od siebie i udawał przed samym sobą, że po prostu nie ma o czym, nie ma nad czym się zastanawiać. Ale wreszcie się zastanowił, analizując swoje potrzeby, swoje "podboje" i związki - niemal wszystkie były z mężczyznami. I nie widział siebie z kobietą, tak naprawdę - nie do końca życia. W końcu więc dotarło do niego, że nie, wcale nie jest hetero i że może to nie jest nic złego, jak wcześniej wmawiał mu ojciec.
- O nim - wykrztusił w końcu, wpatrując się w swoja szklankę. Po tym wyznaniu chwycił ją i opróżnił do połowy, po czym zerknął niepewnie na Arthura - To chłopak. Mój chłopak, jak niedawno udało mi się z niego wyciągnąć.

Arthur C. Fell
pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

To nie tak, że Arthur nie rozumiał położenia bliźniaków - rozumiał, że wcześniej nie mieli wsparcia, że czuli się opuszczeni i pozostawieni sami sobie, domyślał się więc, że zaufanie sprawia im kłopot i najprawdopodobniej ufali tylko sobie nawzajem na tym świecie. Nie znaczyło to jednak, że było mu z tym łatwo, bo jedna sprawa to zrozumieć coś, a druga, to pogodzenie się z tym. Fell po prostu chciał, żeby pomiędzy nim a bliźniakami sytuacja była nieco bardziej komfortowa niż tylko taka, jak była teraz, a teraz głównie rzucali mu zirytowane spojrzenia, Viper często patrzyła na niego jak na debila wręcz (chociaż ona chyba na wszystkich tak patrzyła), a on jedyne co mógł robić to próbować jakoś z nimi rozmawiać i nie dać się wyprowadzić z równowagi milczeniem albo głupimi odzywkami. Zablokowanie dzieciaków na instagramie nie było najbardziej dojrzałą opcją, ale innej nie widział: nie wtedy, kiedy był poważnym człowiekiem, mającym poważną pracę i klientów. Nie mógł sobie pozwolić na takie debilne zagrywki ze strony dzieciaków.

- Może masz rację - odpowiedział po chwili milczenia, mając wielką nadzieję, że to co Saul mówił faktycznie się sprawdzi. Mieszkanie w jednym z domu z kimś, kto cię nie szanuje, nie było ani przyjemne, ani łatwe.

Uśmiechnął się szeroko, słysząc, że "zrobi im wesele, że hej"; dobrze było mieć wsparcie w takich momentach, nawet jeśli wesela aktualnie nie planowali, to w końcu prawdopodobnie się za to zabiorą. Cieszył się, że Saul zadeklarował pomoc, bo to znaczyło, że nie zostanie z tym wszystkim sam, a to była dobra wizja.

W międzyczasie znów sięgnął po telefon, starając się jednak nie robić tego zbyt często. Uniósł brwi, widząc jedną z wiadomości od Samuela i mimowolnie wykrzywił się lekko, odpisując na to dość szybko i odkładając gwałtownie komórkę na blat. Chwilę później ta znów zawibrowała, więc Arthur przeczytał kolejną wiadomość na komunikatorze i wywrócił lekko oczami, odpisał krótko i odłożył telefon ekranem do dołu, żeby go znowu nie kusiło. I tak na niego zerkał, ale już go nie dotykał, sprawdzał jedynie wzrokiem, czy wyświetlacz się nie rozświetla po przybyciu kolejnych smsów, ale niczego takiego nie odkrył. Hm, czyżby Sammy się pogniewał? Nerwowo obrócił pierścionek zaręczynowy na swoim palcu i sięgnął po szklaneczkę z whisky, upijając kilka łyków.

Gdy Saul wreszcie odpowiedział na jego pytanie, wyjawiając tym samym, że chodziło o "niego", Arthur uniósł brwi ponownie i skupił wzrok na twarzy przyjaciela. No, nie do końca było to dla niego zaskoczenie, bo jak się tak zastanowić, to Saul zawsze miał dość mocny gay vibe, ale postanowił mu tego nie mówić; kimże on był, żeby to oceniać, skoro przez większość życia udawał, że jest hetero nawet przed samym sobą?

- Okej, więc jest jakiś on - uśmiechnął się i znów obrócił pierścionek na palcu; często to robił, gdy był zdenerwowany albo zamyślony i nawet nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. - Opowiesz mi coś o nim? Kim jest, jaki jest...? Jeśli chcesz, oczywiście. Ale nie ukrywam, że chętnie bym posłuchał o tym, który zawrócił ci w głowie. - zaśmiał się sympatycznie, odchylając się nieco na krześle i znów sięgając po trunek.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Zauważył, że Arthur co chwilę zerkał w telefon i było to dla niego irytujące: podobno mężczyzna był tu teraz z nim, tak? Miał z nim porozmawiać, popić pośmiać się i w ogóle, a ten w telefonie siedzi. W dodatku nie był to pierwszy raz: Arthur w ogóle tak miał, że często siedział w telefonie, a to było naprawdę denerwujące - Saul już zastanawiał się, czy nie zabrać mu tego cholernego urządzenia i nie wrzucić na przykład do jakiegoś dzbanka z wodą. Na szczęście Fell odłożył wreszcie aparat ekranem do dołu... ale wciąż na niego zerkał, cholera! Saula świerzbiły ręce, żeby mu to naprawdę zabrać, ale na razie się powstrzymał. Jak jeszcze raz Arthur spojrzy w to gówno, to już nie odpisze na kolejnego smsa, od kogokolwiek był - pewnie od Sama.
- Sammy napierdala? - zapytał, nieudolnie kryjąc tę irytację - Zaraz ci ten telefon zabiorę.
Pierścionkiem mógł się bawić - widocznie potrzebował czegoś do odstresowania. Pierścionek nie odciągał uwagi Arthura od rozmowy, a wręcz może ją przyciągał. Z jego zachowania jednak wyglądało na to, że Sam nie pisał nic miłego - czyżby kłopoty w raju? Tylko jakie...? Saulowi nie przyszło do głowy, że mogło chodzić właśnie o niego i że Sam może być zazdrosny o to, że Arthur chciał się z nim napić - bo i o co tu być zazdrosnym? Przecież młodszy Monroe nie odbije starszemu narzeczonego! On ich wręcz shipował - tak chyba się teraz mówiło na to uczucie, kiedy ktoś chce, żeby dwie osoby były razem i uważało się, że pasują do siebie idealnie. Przez lata im obu mówił, że powinni być razem - nie odbijałby teraz. Gdyby miał to kiedykolwiek zrobić (nie zrobiłby tego bratu), to zalecałby się do Arthura, kiedy ten jeszcze był na studiach i wyglądał jak uroczy panczur.
- Tak, jest on... - zastanowił się, co powiedzieć, od czego zacząć. Nie zwykł opowiadać nikomu o swoich związkach tak naprawdę, bo w ogóle mało mówił o swoim życiu komukolwiek; a już zwłaszcza o sprawach dla niego bardzo ważnych. Klaus był bardzo ważny - On... Ma na imię Klaus, jest Niemcem i... chyba go kocham, chociaż jeszcze mu tego wprost nie powiedziałem, ale on mi też nie. Ale sądzę, że on kocha mnie... nie wiem, tak myślę. Byliśmy nawet na randce w Halloween... - po tym, jak obiłem mordę kolesiowi za stwierdzenie, ze Klaus się z nim ruchał - to chyba zazdrość - Mam wrażenie, że to może być dobry związek, bo już mamy jakieś tam problemy za sobą i to chyba nas do siebie mocno zbliżyło... tak myślę. Co prawda mamy jeszcze inne problemy do przejścia, ale wierzę, że uda się nam dojść z nimi do ładu. Albo może już się udało, nie wiem.
Teraz miał na myśli to, że już dwa razy prosił o to, żeby Klaus nie pieprzył się ze wszystkimi dookoła. Może tym razem posłuchał...?
Kiedy telefon zaświecił po raz kolejny, ręka Saula była szybsza, niż Arthura. Chwycił urządzenie i odsunął je od mężczyzny, mając ochotę zajrzeć w wiadomości, ale przed tym też się powstrzymał. Ostatecznie to prywatne rozmowy. Ale nie teraz, do diabła!

Arthur C. Fell
pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Tak, Arthur był uzależniony od telefonu. Albo inaczej - był uzależniony od rozmów z Samuelem i nie mógł ich sobie odpuścić nawet gdy byli oddzielnie. A teraz był zły, bo w sumie nie chciał nic złego, chciał go jedynie uprzedzić, że jest w barze i wróci trochę później, a to Sammy zachowywał się jak zazdrosny i rozkapryszony dzieciak. Nie spodziewał się po nim, że będzie mu odpowiadał w ten sposób, chociaż może powinien się spodziewać, ostatecznie to nie pierwszy raz, kiedy Samuel był zazdrosny, ale... o Saula, serio? Idiotyczny pomysł. Jakby Artek miał zamiar zabierać się za Saula, to zrobiłby to już dawno, a nie teraz, gdy był zaręczony i gdy tak bardzo zależało mu na ślubie. I na Samuelu oczywiście, bo nie na samym ślubie; ślub był mniej istotny, liczyło się przecież to za kogo wychodzi, a nie że w ogóle to robi. Ślubów już miał parę na swoim koncie.

- Nie no, nie napierdala - wywrócił oczami słysząc pytanie Saula. - Po prostu... nie no, nieważne. Nic takiego.

Niekoniecznie miał ochotę się żalić z wydumanych problemów, które prawdopodobnie nawet nie były problemami, a jedynie w głowie Arthura urosły do takiej rangi. Zabierania telefonu nie skomentował, bo uznał, że to żart. Heh, gdyby wiedział co stanie się za chwilę, to zapewne jednak by skomentował.

Później faktycznie Fell poświęcił więcej uwagi mężczyźnie naprzeciwko, słuchając tego, co ten mówił. Problem w tym, że gdy usłyszał o kogo chodzi i gdy połączył kropki w swoim mózgu, to odruchowo zakrztusił się whisky którą właśnie pił, w efekcie czego zaczął kaszleć, pochylony lekko do przodu. Uspokoił się jednak dość szybko, załzawionymi lekko oczami popatrzył na Saula, po czym otarł ślepia i złapał się za gardło, żeby je rozmasować. Krztuszenie się nie było przesadnie miłe. A w każdym razie nie whisky. Piekła w gardło i bez tego.

- Klaus, mówisz... - zamrugał, przez chwilę jeszcze masując swoje gardło, po czym upił kolejnego łyka ze szklanki i odstawił ją na stolik. Mniej więcej w tym momencie jego telefon znów zaświecił, ale Arthur nie zdążył po niego sięgnąć, po gdy tylko wyciągnął rękę (zupełnie odruchowo), to ręka Saula wystrzeliła z zawrotną prędkością i pochwyciła telefon.

- Ej! - jęknął, zawiedziony, krzyżując ramiona na piersi jak naburmuszony dzieciak. - No wiesz co... - wywrócił oczami ponownie, uznając, że nie będzie się teraz kłócił o telefon. Ostatecznie przyszedł do baru żeby pogadać z Saulem, a nie pisać smsy z Samuelem. Jeśli chwilę poczeka na odpowiedź to przecież nic złego się nie stanie.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Nie podobała mu się ta reakcja na wieść, że chłopakiem Saula był Klaus - to zakrztuszenie się i powtórzenie imienia było... znaczące. Monroe przyjrzał się mężczyźnie czując, jak potężna gula rośnie mu w piersi i podchodzi do gardła - tylko jedno przyszło mu do głowy w tym momencie: że Arthur też się z nim przespał. Ostatecznie Saul nie wiedział, kiedy Fell miał okazję poznać Wernera, w jakich okolicznościach i na jakim etapie była wtedy relacja księgarza i jego brata - i o ile był w stanie jeszcze przełknąć wiadomość, że Klaus sypiał z Oliverem, o tyle informacja, że z Arthurem również, już go podłamała. Co innego, kiedy chodziło o jedną z bliskich mu osób, ale dwie już chyba go trochę przerosły.
- Tak, Klaus - potwierdził, odetchnął i napił się, uciekając wzrokiem, wyraźnie teraz spięty. Pożałował, że o nim wspomniał - wtedy by się nie dowiedział, że Klaus przespał się z Arthurem (tego był teraz pewien) i żyłby dalej w nieświadomości; tak by było lepiej.
Zerknął na telefon Arthura, sprawdzając z ciekawości, ile już smsów bez odpowiedzi Sam napisał, ale chyba tylko jednego póki co - i dobrze, chociaż możliwe, że Arthur się w domu nasłucha na ten temat, powie Samowi, co się stało, a potem starszy postanowi objechać Saula. Trudno - w tym momencie było to dla Monroe mało ważne: spotkał się, żeby porozmawiać z Arthurem, a nie patrzyć, jak ten wypisuje coraz to nowe smsy, w dodatku chyba w odpowiedzi na coś nieprzychylnego, sądząc po jego minie.
- Co on ci tam w ogóle wypisuje? Powiedziałeś mu, z kim i gdzie jesteś? - zapytał, trochę też próbując zmienić temat. Czuł, że jego mięśnie na karku spięły się boleśnie i potrzebował teraz odpędzić od siebie nieprzyjemne myśli, uciec od nich (typowo dla siebie: bo jak się nie myśli o problemie i go nie widzi, to go nie ma, prawda?).

Arthur C. Fell
pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Arthurowi nawet do głowy nie przyszło, że Saul mógł pomyśleć, że ten spał z Klausem. Dla niego Klaus nie był obiektem seksualnym, choć niewątpliwie był przystojny i seksowny, ale kompletnie był poza granicami jego zainteresowań. Prawdę mówiąc wszyscy poza Samuelem aktualnie byli poza granicami jego zainteresowań, a tak się składało, że gdy poznał Klausa, to on i Sammy już byli ze sobą. Czy gdyby nie byli, to w bibliotece doszłoby do czegoś więcej...? Nie, raczej nie. Przed Samuelem Arthur nie był z żadnym innym facetem i prawdopodobnie gdyby nie on to nigdy by nie był. Gdzieś podświadomie zawsze na niego czekał, już od studiów, nawet jeśli przez jakiś czas było to przez niego nieuświadomione i wypierane.

Zauważył, że Saul się spiął po jego reakcji - nie chciał tego, być może nie powinien tak zareagować, ale było to u niego w pełni odruchowe i nie zapanował nad kaszlem. Po prostu nie spodziewał się, że to imię padnie w ich rozmowie i nie spodziewał się, że Saul spotyka się... no, z kimś takim jak Klaus. I niby go nie znał, ale nie zrobił na nim dobrego pierwszego wrażenia, zwłaszcza później, gdy zaczął się do niego dobierać i nie chciał skończyć mimo wyraźnych - przynajmniej według Arthura - protestów.

Zmrużył lekko oczy, przyglądając mu się uważnie i już chciał zapytać o Klausa i dowiedzieć się jakichś szczegółów, ale Saul wtedy zapytał o Samuela, a wzrok księgarza mimowolnie powędrował w stronę leżącego w pobliżu mężczyzny telefonu. Westchnął cicho.

- Powiedziałem mu gdzie jestem i z kim, tak. Jest zły, że nie skonsultowałem z nim tego, że wychodzę i że nie raczyłem z nim tego uzgodnić. - wywrócił oczami. Nie chciał się bardziej wgłębiać w temat, ostatecznie wiedział, że wszelkie spory między nim a Samuelem kończą się dobrze i chyba nie było opcji, żeby pokłócili się jakoś bardziej, ale tak czy siak w tym momencie był nieco zirytowany tymi smsami i niekoniecznie chciał o tym rozmawiać. W każdym razie: Saul był bratem Sama, więc Arthur nie bardzo chciał mu opowiadać o ich sprzeczkach.

- A co do Klausa... - zaczął, ale zanim dokończył wziął jeszcze łyka swojego drinka. - To coś poważnego? Od dawna się spotykacie?

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Uniósł brwi słysząc, że Sam ma pretensje o to, że Arthur nie skonsultował z nim tego, że i z kim wychodzi. Saulowi wydało się to dziwne i raczej nie do końca zdrowe - dlaczego partner miałby z nim konsultować swoje wyjścia?
- Jesteś jego własnością, czy co? - warknął, może trochę zbyt ostro, ale jego emocje nie były skierowane przeciw Arthurowi. Bardziej przeciw Samuelowi, ale też nie do końca, bo tak naprawdę wciąż był po prostu rozbity informacją (według niego prawdziwą), że Klaus przespał się z Arthurem. A z kim on się, do cholery, nie przespał?! Chyba już całe miasto zdążył zaliczyć po przyjeździe tutaj... co prawda - wolno mu było, ale to i tak cholernie bolało, z każdą taką informacją coraz bardziej. Być może nie powinno, bo przecież oficjalnie jeszcze nie byli razem (nie miał świadomości, że w Halloween, czyli już za kilka dni to się zmieni), nawet zresztą pewnie przynajmniej część z tych ludzi Klaus zaliczył jeszcze zanim Saul do niego przyszedł, ale to nic nie zmieniało w jego odczuciach względem tych przygód.
- Znamy się od dość dawna... znaczy, zależy, co uznać za "dawno", ale już od jakiegoś czasu, jeszcze zanim przyjechał do Lorne Bay. Nie wiem, czy to coś poważnego, ale chciałbym, żeby było i... chyba z mojej strony jest. Jakoś tak... coraz bardziej jestem do niego przywiązany. Skąd go znasz?
Bał się usłyszeć odpowiedź na to pytanie, ale z drugiej strony był ciekawy. A nuż okaże się, że jednak nie było między nimi nic więcej? Artthur nie wyglądał (już teraz) na takiego, który sypia ze wszystkim, co się rusza, ale z drugiej strony być może pozory po prostu myliły...?

Arthur C. Fell
ODPOWIEDZ