informatyk — freelancer
27 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
I'm scared to get close and I hate being alone. I long for that feeling to not feel at all. The higher I get, the lower I'll sink.

Tego wieczoru Hartley napisał do Mili krótkiego sms-a z zapytaniem o ewentualne wyjście. Nie było w tym nic niesamowitego, bo zazwyczaj umawiali się szybko i dosyć spontanicznie. Co prawda Percy miał już praktycznie za sobą szczyt swojego imprezowania, a ostatnimi czasy zaczął się wyciszać i uspokajać, ale nadal lubił wychodzić z Milą, bo wieczory spędzone z nią zawsze należały do wesołych i ciekawych. Zatem miał dwa rozwiązania. Albo zostać w domu i przeżywać spotkanie z Sophie, którego kompletnie się nie spodziewał albo wyjść z osobą, którą znał, przy której czuł się dobrze i z którą mógł się zabawić. Po dosyć krótkim zastanowieniu wydało mu się, że mimo wszystko ta druga opcja będzie bezpieczniejsza.

Gdy otrzymał odpowiedź, to napisał jeszcze tylko miejsce i godzinę, wspominając, że wcześniej musi jeszcze coś załatwić, ale tajemniczo nie wyjaśniając co. Kiedy pojawił się w klubie nocnym, to od razu udał się do baru i zamówił alkohol dla siebie oraz dla koleżanki. Chociaż sam wcześniej już pił, co było dla niego także zwyczajną praktyką, gdyż w barach podawali tak rozcieńczony alkohol, że bardzo ciężko byłoby mu wypić tyle, żeby chociażby poprawić sobie humor. Ubrany był całkiem zwyczajne w ciemny, gładki t-shirt oraz spodnie, raczej nigdy nie lubił rzucać się w oczy, a tego wieczora tym bardziej nie powinien. Czekał na nią, zajmując miejsce przy barze i próbując dogadać się z dziewczyną, która za nim stała, co było trochę utrudnione przez bardzo głośną muzykę. Jednak co nie usłyszał, to sobie dopowiedział, szczególnie że w obecnie był już w stanie niewielkiej euforii, która znacznie ubarwiała jego spojrzenie na sytuację.

Dopijał właśnie swojego drinka i od razu zamówił następnego, gdy jego wzrok powędrował w bok, dostrzegając przeciskającą się posród ludzi dziewczynę. Brunet odwrócił się bokiem do baru, oparł się na nim łokciem, a jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech. Kompletnie machinalnie objechał ją wzrokiem, na co nie miał zbyt wielkiego wpływu — z racji bycia facetem i szczególnie w takim stanie — a później uniósł dłoń do góry, by umieścić dwa palce w swojej buzi i głośno zagwizdać na jej przyjście.

— Gwiazdeczka nadchodzi — zażartował sobie, gdy zbliżała się do niego, po czym nachylił się, lekko musnął ustami jej policzek na powitanie i powrócił do swojej poprzedniej pozycji. — Ja ci tylko niegrzecznie przypomnę, że umówiłaś się na imprezowanie z kumplem, a nie na podbijanie i łamanie jakichś biednych, męskich serc — kontynuował w nadal rozbawionym tonie. Zaraz podsunął jej drinka, którego zamówił ze swoim pierwszym, czyli jakieś trzy szklanki temu. — Masz jakieś większe plany na jutro? — zagaił od razu, chcąc pierw zrobić małe rozeznanie, zanim spróbuje wciągnąć ją w wir zabawy, do której odpowiednio się przygotował.

ambitny krab
nick autora
Josie Gallagher
agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
018.
Mimo dwudziestu siedmiu lat na karku i poważnej pracy, wciąż lubiła się bawić. Może nie robiła tego tak często, ani tak mocno, jak kiedyś, ale rzadko kiedy odmawiała dobrym imprezom, jeśli następnego dnia nie miała żadnych obowiązków. A tak się składało, że gdy Percy do niej napisał, miała wolny wieczór, jak i cały następny dzień. Być może nawet sama by w końcu do niego napisała, ale zanim zdecydowała na to, co w zasadzie chce zrobić z wolnym czasem, Percy tym jednym smsem poniekąd zadecydował za nią. Nie zamierzała jednak szykować się na nie wiadomo co, bo miała to być zabawa tylko we dwójkę, w towarzystwie kilku drinków w Shadow, a przynajmniej tak jej się wydawało.
Owszem, po ubiorze można było jednak pomyśleć co innego. Kiedy weszła do Shadow, ubrana w krótką, obcisłą sukienkę w kolorze oliwkowym oraz wysokie szpilki, mogłoby się wydawać, że przyszła tu na łowy. Nic bardziej mylnego, nie zamierzała zostawiać dzisiaj Percy’ego dla innego mężczyzny, bo to przecież z nim się na ten wieczór umówiła. Jeśli jednak w międzyczasie uda jej się zdobyć kilka numerów telefonów, nie będzie miała nic przeciwko temu.
Wywróciła odrobinę oczami, gdy Percy, wyławiając ją wzrokiem z tłumu, zagwizdał głośno na jej widok. Mimo to obróciła się nieco teatralnie wokół własnej osi, jak gdyby dawała mu lepszą okazję do przyjrzenia się jej strojowi. Czuła w końcu jego spojrzenie prześlizgujące się po jej ciele, ale nic sobie z tego nie zrobiła. Gdyby nie chciała, aby ktokolwiek na nią patrzył, ubrałaby się zupełnie inaczej.
Och, daj spokój. Wcale nie wychylam się ponad resztę dziewczyn w klubie — prychnęła, rozglądając się dookoła, aby przyjrzeć się kilku kobietom w jej pobliżu. Każda miała na sobie sukienkę i nienaganny makijaż, licząc zapewne na to, że tego wieczora złowią jakiegoś przystojnego kawalera. Mila jedna nie musiała się tym dzisiaj przejmować, bo jej towarzystwem miał być dzisiaj Percy. Co prawda nie patrzyła na niego jak na kawalera do wzięcia, bo był tylko jej kumplem, ale najważniejsze było to, że za każdym razem dobrze bawiła się w jego towarzystwie, a właśnie o to dzisiaj chodziło. — Nie martw się, cała moja uwaga będzie dzisiaj skupiona tylko i wyłącznie na tobie — powiedziała z szerokim uśmiechem, również całując go lekko w policzek na przywitanie. Zaraz później usiadła obok niego na wolnym miejscu, chwytając w dłoń drinka, którego Percy jej podsunął. — Nie, caaaały dzień mam wolny, także możemy balować do rana — rzuciła z entuzjazmem, popijając słodkiego drinka, który był zdecydowanie w jej stylu. — Czemu pytasz? — spytała po chwili, zerkając na niego z ciekawością wymieszaną z podejrzeniem, bo czuła, że mężczyzna coś kombinuje, ale nie miała pojęcia co.
informatyk — freelancer
27 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
I'm scared to get close and I hate being alone. I long for that feeling to not feel at all. The higher I get, the lower I'll sink.

Percy wierzył w przyjaźń damsko-męską. Zresztą przecież, jak mu się przez wiele lat wydawało, to właśnie przyjaźnił się z dziewczyną w sposób kompletnie neutralny. Podobnie było z Milą. Była dla niego ważna, bardzo lubił ją i spędzać z nią czas. Nie był ślepy i widział, że była atrakcyjna. Potrafił obrzucić ją spojrzeniem, tak jak tego wieczoru, jednak była to bardziej bezwarunkowa męska reakcja. Taka sama, jak na wiele różnych kobiet w jego dzisiejszym otoczeniu. Nie oznaczało to od razu, że w jego głowie pojawiały się jakieś brudne myśli albo że zaczynał patrzeć na dziewczynę inaczej. Nie dostrzegał ich relacji w ten sposób. Nawet jeżeli bawili się, tańczyli, będąc przy tym blisko, to w jego głowie on był z kumpelą, a nie z jakąś dziewczyną do wyrwania. Takie podejście wydawało mu się zdrowe i bezpieczne, a co więcej wyglądało na to, że obojgu taki stosunek do siebie pasował, a to było najważniejsze.

— Przesadna skromność nie pasuje ci — odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Może pozornie Mila nie wyglądała inaczej od innych dziewczyn w klubie. Większość kobiet chciała prezentować się dobrze albo nawet najlepiej, jak się dało. Ale ładny ciuch i dobry makijaż, to nie było wszystko. Od Mili biła wyjątkowa energia, a tego nie dało się już sztucznie stworzyć, to po prostu trzeba było w sobie mieć.

— Na to liczę. Jak będziesz miała ochotę, to następnym razem mogę pobawić się w twojego skrzydłowego — zaproponował otwarcie. Sam Percy nie miał dzisiaj ochoty na szukanie sobie innego towarzystwa. Na to gadanie, opowiadanie o sobie i zarywanie, tylko po to, żeby doznać trochę bliskości. Nie chciało mu się wysilać. Chciał po prostu dobrze się bawić. Tak dobrze, żeby zanurzyć się w otchłani odurzających substancji i zapomnieć o tym gdzie był, kim był oraz jak wyglądało jego życie. Dlatego potrzebował Mili. Osoby, której był na sto procent pewien. Z którą mógł wszystko.

— To świetnie, bo mam dzisiaj dla nas coś wyjątkowego — powiedział tajemniczo, unosząc jedną brew do góry i kończąc swojego drinka. Pogonił ją, żeby szybciej wypiła swojego, bo lepiej było nie zostawiać alkoholu na blacie i później do niego wracać, a z kolei udawanie się w tłum ludzi ze szkłem też nie było zbyt dobrym pomysłem, zatem nie miała wyboru. — Chodź, parkiet na nas czeka — powiedział, chwytając ją za dłoń i ciągnąc w tłum. Nawet jeżeli stawiała jakiś opór, to Hartley był nieugięty i miał zamiar zaciągnąć ją do środka. Percy nie był pijany, ale na pewno w jej odczuciu mógł wydawać się zrobiony. Nie było to nic wielce dziwnego, bo przynajmniej do tej pory jego zachowanie nie różniło się wcale od tego, jak postępował podczas ich poprzednich spotkań. Niczym wyjątkowym nie był też wspólny taniec — w końcu umawiali się w klubie. Otaczający ich ludzie niejako przymusili ich do zmniejszenia odległości pomiędzy sobą. Nie mieli zbyt wiele przestrzeni na swobodne tańczenie. Brunet od razu zaciągnął jej dłoń na swoją szyje, po czym swoje łapy ulokował na jej talii. Tłum sam w sobie wymusił na nich poruszanie się w rytm muzyki, więc musieli się do niego dostosować.

Hartley wydawał się normalny. Uśmiechnięty, radosny, skory do zabawy. Na pewno nie wyglądał, jakby tego dnia przeżył coś ciężkiego, co w rzeczywistości kierowało całym jego postępowaniem. W pewnej chwili jego dłonie wyraźnie przysunęły jej tułów do siebie, a jego twarz przekręciła się lekko w bok, by wylądować ustami tuż nad jej uchem. — Pomyślałem sobie, że dzisiaj moglibyśmy pójść krok dalej… zabawić się bardziej powiedział mało konkretnie, a w tym samym czasie jedna jego łapa opuściła jej ciało. Zaraz odchylił się do tyłu, ponownie wracając twarzą przed jej buzię z nadal towarzyszącym mu stale uśmiechem. Zaraz na wysokości jego policzka pojawiła się jego dłoń, a na dwóch jej palcach znajdowały się niewielkie tabletki ze drobnym, czerwonym znaczkiem w kształcie serca. Percy wiele nie myśląc otworzył usta i od razu jedną z nich umieścił na swoim języku, by zaraz zamknąć go w swojej buzi, po czym wymownym, namawiającym wzrokiem zaczął wpatrywać się w jej tęczówki.
milani fairweather

ambitny krab
nick autora
Josie Gallagher
ODPOWIEDZ