about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
016.
Dzisiaj ten nadmiar babeczek postanowiła podrzucić Hardenowi do baru. Nie raz już tak robiła i zapewne nie raz jeszcze tak zrobi, bo wciąż czuła, że ma u mężczyzny niepisany dług za to, że nie raz dopilnował, aby jej naćpana osoba trafiła bezpiecznie do domu. Odkąd więc wróciła trzeźwa do Lorne Bay, a jej małym hobby stały się wypieki, przynosiła Hardenowi różne słodkości, za każdym razem pozwalając sobie na chwilę rozmowy z mężczyzną, bo poza tym, że chciała mu się odwdzięczyć, lubiła też jego towarzystwo. No i, oczywiście, lubiła Rudd’s Pub, który był jej ulubionym barem w mieście, choć konkretnie do lokalu przychodziła raczej wieczorami.
Dzisiaj pojawiła się w nim jednak godzinę przed otwarciem i to tylko dlatego, iż miała pewność, że o tej porze to właśnie tu zastanie Hardena. Kto wie, może wpadnie nieco później na drinka, jeśli nie będzie mogła skupić się na pracy, ale na ten moment miała inny cel — podrzucić Caulfieldowi babeczki.
Widząc go przez okno pubu, uśmiechnęła się szeroko, po czym energicznie mu pomachała, by chwilę później wejść do wnętrza pubu, który o tej porze wciąż był pusty. Wyglądał przez to wręcz niecodziennie bez tłumu klientów, ale musiała przyznać, że ten spokój jej się nawet podobał.
— Dostawa babeczek przybyła! — oznajmiła wesoło, podchodząc do baru, aby na blacie położyć sporych rozmiarów tekturowe pudełko. Sama zaś wskoczyła na wysoki stołek barowy, kładąc torebkę na sąsiednim miejscu. — Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzać, jak się tu chwilę pokręcę, co? — spytała, choć zwykle nie było z tym problemu. Czasem jednak Harden miał zbyt dużo na głowie, aby jeszcze mieć czas na rozmowę z nią, ale miała nadzieję, że to nie jest jeden z tych dni.
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
026.
milani & harden
cupcakes time
cupcakes time
Dostrzegłszy ją zza okna pubu, odmachał krótko. Odłożył na bok szmatę, którą szorował ukryty za ladą blat, by podejść do drzwi. Z uwagi na to, że lokal wciąż był zamknięty dla gości, musiał użyć klucza. Widział, że miała zajęte ręce, dlatego otworzył przed nią drzwi; nie chciał, by to co skrywało pudełko p r z y p a d k i e m się zniszczyło.
— Powiedz, że w środku są czekoladowe — rzucił na przywitanie, tęsknie spoglądając na pudełko z babeczkami. — Inaczej możesz zapomnieć o darmowej kawie — zagroził, choć w rzeczywistości nie zdołałby wykazać się wystarczającą determinacją, by czegoś jej odmówić.
W minionych miesiącach miał wiele na głowie. Nie znajdował wiele czasu dla przyjaciół; jeśli widywał się z nimi, to tylko stojąc za barem, polewając im alkohol i dopingując, gdy wypijali dziesiątą kolejkę tequili. Jeszcze niedawno stałby tam razem z nimi, dyrygując personelem zamiast pracować. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, zachowywał się jak biznesmen nie jak b a r m a n.
— To czego się napijesz? Penny wspominała, że wpadłaś w zeszły piątek — powiedział, oprawszy łokieć o ladę. — Chyba nie zmyjesz mi głowy za to, że się nie odzywałem? — dopytał, zaskoczony tym, że wciąż nie otworzyła pudełka. A on naprawdę miał cholerną ochotę na coś czekoladowego.