lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
Amalia nie rozumiała Jean. Za grosz. Dla niej natura od zawsze była drugim domem, od zawsze odnajdywała spokój pomiędzy drzewami, krzewami i gałęziami. Chłód bijący od ziemi dawał jej znać, że żyje, przypominał jej o sensie istnienia. Za każdym razem, gdy zbyt mocno doganiała ją rzeczywistość ona uciekała w naturę. Chowała się w lasach, polach, nad rzekami czy jeziorami. Spokojny szum fal czy liści niesionych wiatrem przynosił jej wyciszenie, którego tak bardzo potrzebowała po intensywnym tygodniu wśród dziczy miasta, bo to właśnie miasta zdawały jej się o wiele dziksze i szalone niż lasy. Miała wrażenie, że tam wszystko pędziło, przygniatały ją wielkie wieżowce, gonitwa za lepszym jutrem. Ona nie chciała lepszego jutra, chciała po prostu jutra. Chciała obudzić się w chłodny poranek, zanurzyć stopy w trawie spowitej rosą, czuć jej mokrość na swojej skórze, chciała poczuć jak wiatr otula ją w szczelnym uścisku tak jak ukochana otacza swoją drugą połówkę. Las od zawsze był dla niej jej największą miłością. Mogłaby się wyrzec każdego byleby żyć wśród natury. Tak długo jak była to jej własna decyzja, a nie przykry przymus wynikający z kolei losów.
-Myślę, że one nie żyją dostatecznie długo by pamiętać mój ostatni biwak. A nawet jeśli, to zawsze staram się podejść do nich z szacunkiem. W końcu oddają mi swój świat, który tak bardzo kocham- mówiła o zwierzętach zupełnie tak jakby były ludźmi. Być może były dla niej nawet cenniejsze niż homo sapiens. Oddałaby wszystko by móc mieć własne zwierzęta, o które mogłaby dbać, ale nie potrafiła nawet zadbać o samą siebie, a jej tryb życia, choćby bardzo się starała, nie pozwalał jej na posiadanie podopiecznych. Jeśli miała na szali rezygnację z życia podróżniczki, a dbanie o zwierzęta, to zawsze będzie wybierała nomadztwo. Wiedziała też, że jeśli Jean nie podzieli jej miłości, jeśli nie będzie chciała z nią podróżować, to niewiele z tego wyjdzie. Rozejdą się w lepszych lub gorszych warunkach, ale to nie będzie miało żadnej przyszłości, nie kiedy przyszłością Amalii było włóczęgostwo.
Układała stos ogniskowy powoli, kompletnie się nie spiesząc. Z początku wysuszone igły, kora brzozowa, która niosła ogień zupełnie niczym papier, a potem coraz to większe gałązki. Wyciągnęła z kieszeni krzesiwo i jednym sprawnym ruchem roznieciła mały płomień, który szybko zajął rozpałkę by z czasem objąć cały stos. Usiadła tuż przy ognisku obserwując czy nie będzie musiała dmuchnąć w żar czy dołożyć gałęzi. W międzyczasie słuchała Jean przytakując jej, lecz nie odpowiadając zbyt wiele. Nie znała się na sztuce kompletnie, nie rozumiała jej i rzadko kiedy dostrzegała w niej coś specjalnego. Była dla niej raczej czymś ciekawym, zjawiskiem, ale niczym na czym zawiesiłaby wzrok na chwile dłużej. Kolejna różnica.
Sięgnęła po wodę, którą jej podała rudowłosa i upiła łyk po czym odstawiła butelkę gdzieś z boku.
-Z całą pewnością zasłużyłaś na nagrodę, Hilton.- uśmiechnęła się po czym nachyliła się w jej kierunku by w chwilę później złączyć jej usta ze swoimi. Uwielbiała ją całować, wpijać się w jej wargi zupełnie tak jakby to miał być jej ostatni pocałunek.

Jean-Marie Despiau
amalia
lachmaniara
Uczeń — lorne bay state school
17 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Francuzeczka i dziedziczka dużej fortuny, która jest w Lorne Bay około 3 lata. Najprawdopodobniej najbardziej stylowa dziewczyna w miasteczku.
Jean-Marie Hilton-Despiau nie miała wątpliwości, co do ich związku. Dzieliło je tak wiele, czego praktycznie nie dostrzegała. Bywało, że czuła dyskomfort, dokładnie tak jak teraz, ale jej rozmarzone serce zaraz skupiało się na tym, że była przy ukochanej osobie, dla której mogłaby zignorować pająka na czubku własnej głowy. Wypad do lasu, była dla niej jak egzotyczna przygoda. Jasne, wolałaby być w spa ze złotą maseczką nałożoną na twarz, ale sam fakt, że Amalia była przy niej, był dla niej najważniejszy. Rozpaliła nie tylko ognisko, ale jej serce. Nie tylko serce, ale też ciało, gdy ich usta zetknęły się w kolejnym pocałunku. Amalia była niepowstrzymanym żywiołem, a Jean liściem, który dał się porwać. Bez oporu, tańcząc jak jej zagra.
- Jestem grzeczną dziewczynką, prawda? - uśmiechnęła się przymilnie, niewątpliwie oczekując nagrody. Ledwo dojechały, znajdowały się pośrodku zadupia, a Jean zapomniała o wszystkich niedogodnościach, mając tylko jedno w głowie.

Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Amalia e. Monroe
ambitny krab
SuperKaro
ODPOWIEDZ