lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
trigger warning
Poniższy tekst zawiera treści kontrowersyjne i/lub powszechnie uznawane za gorszące i/lub traktuje o zjawiskach nielegalnych, niemoralnych. Tekst ten nie ma na celu propagowania opisywanych poglądów i/lub działań; nie odzwierciedla przekonań autorów ani właścicieli domeny, a jest jedynie formą fikcji literackiej i obrazuje wyłącznie sytuacje postaci fikcyjnych.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Saul Monroe
amalia
lachmaniara
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
myśli samobójcze
Teraz się wkurzył - nie o te słowa, które dotyczyły również jego, ale o to, że Amalia pieprzyła o samobójstwie, jakby diagnoza HIV była wyrokiem śmierci; o to, że nie docierało do niej, że mówi również o nim; o to, że się nad sobą użalała zamiast zrozumieć, co się do niej mówi. I o to, że teraz próbowała sobie iść i żegnała się z nim, jakby on miał jej po prostu pozwolić się zabić.
- O, nie, kochana, tak się nie bawimy - warknął, przyskoczył do niej, złapał ja w pasie i pociągnął z powrotem na kanapę. Niemal ją na nią rzucił, chociaż nie zamierzał być tak gwałtowny - ale tracił teraz nad sobą kontrolę - Nie będziesz mi tu pierdolić o samobójstwie, o tym, jaka jesteś zjebana, bo ja też jestem, mówisz, do kurwy nędzy, też o mnie! Nie jesteś złą osobą, Amalia, a seks nie jest niczym karygodnym. To, że go uprawiałaś z różnymi osobami, że również za pieniądze, to nie jest złe!
Tak, on też był hipokrytą, bo wiele rzeczy, które postrzegał jako złe u siebie, u innych mu nie przeszkadzały - jak bycie niehetero czy sprzedawanie się. Chociaż akurat branie narkotyków czy kradzieże jednoznacznie widział jako złe, nie tylko u siebie. Zdradzanie swoich osób partnerskich również, dlatego miał nadzieję, że Klaus przestanie to robić - on sam zamierzał (choć póki o tym nie porozmawiali, to nie były zdrady).
- Nie pierdol mi tu o kochaniu mnie, kiedy mi oświadczasz, że idziesz się zabić - to nie jest miłość. Miłość by była wtedy, gdybyś jednak dla mnie czy dla Orchid, czy dla kogoś innego, komu ją wyznajesz, próbowała się ogarnąć, jakoś poukładać sobie wszystko, zwłaszcza kiedy ci, kurwa, tłumaczę, że to nie wyrok śmierci!
Oddychał ciężko, chodząc przed siostrą w tę i wewtę, i zastanawiając się, co powinien teraz zrobić. Dać jej środki uspokajające? Może, chociaż miał je w łazience - jak zostawi ja samą, to ona może mu uciec z mieszkania. Zadzwonić po kogoś z rodzeństwa? To chyba najlepsze, tylko pewnie wtedy jeszcze siostra się wkurzy, że on komuś powiedział. Tylko jak miał teraz inaczej mieć pewność, że ona nie zrobi sobie krzywdy? Nie znał żadnego psychiatry, którego mógłby tu ściągnąć, a nie wiedział też, że można zadzwonić po prostu po karetkę, żeby ją zabrała na oddział.
Wreszcie wysłał sms do Olivera - on wydał mu się najsensowniejszy w tej sytuacji, bo reszta rodzeństwa raczej niewiele by tu mogła pomóc. Sam również, ale on miał mnóstwo innych problemów na głowie, nie trzeba było mu jeszcze tego dokładać. Nie, żeby Ollie nie miał, ale on przynajmniej był również "wtajemniczony" w całą sprawę i... też dobrze, gdyby dowiedział się, że powinien się przebadać. Ale przede wszystkim może dałby rade jakoś tu pomóc - przynajmniej tak, że jeden z nich pilnowałby siostry, gdy drugi pójdzie po uspokajacze.

Amalia e. Monroe
lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
trigger warning
myśli samobójcze
Chciała odejść. Zniknąć na zawsze. Nie obchodziły ją słowa innych, nie obchodziło ją, że HIV to nie wyrok. Może nie był nim realnie, ale dla niej, dla jej serca i duszy owszem. Czuła się mała i marna, czuła jak przygniata ją cała żałość swojego istnienia potęgowana depresją odstawienną. Rodzeństwo tego nie wiedziała, ale już od długiego czasu mierzyła się z myślami samobójczymi. Od kiedy zmuszono ją do odstawienia kokainy. W momencie, w którym nie było już wyzwalacza euforii okazało się, że nie ma zbyt wielu rzeczy, które realnie by ją cieszyły, które przynosiłyby ulgę, które pozwalałyby odetchnąć. A nawet jeśli były to nie przynosiły już oczekiwanych rezultatów.
Nie zdążyła zawalczyć, gdy Saul do niej dobiegł i złapał ją w pasie. Nie chciała być w tym momencie dotykana, nie chciała czuć ciała nikogo innego, a Saul właśnie odebrał jej tę możliwość, odebrał jej jej własną nietykalność cielesną.
-Puść mnie, puść mnie, puść mnie, do kurwy nędzy, Saul!- każde kolejne słowo wypowiadała coraz głośniej i coraz dobitniej wierzgając całym ciałem próbując nieudolnie wydostać się z objęć brata. Zupełnie tak jak kilka miesięcy temu w domu rodzinnym na grillu, kiedy to dała się ponieść emocjom, a ten musiał ją wyprowadzić z ogródka do mieszkania tylko po to by ostatecznie wylądować z ręką pod jej spódniczką.
Gdy brat odstawił ją na kanapę Amalia wiedziała, że nie wyjdzie stąd tak łatwo jakby tego chciała. Podkuliła nogi pod brodę i owinęła je ciasno ramionami. Schowała twarz za włosami nie chcąc w tym momencie patrzeć Saulowi w oczy. Mieszał się w niej gniew i rozpacz, każde silniejsze od drugiego, każde obezwładniające i odbierające siłę życiową.
-Saul, ale to nie tylko o HIV chodzi. Ja spierdoliłam zbyt wiele rzeczy w swoim życiu. Zbyt wielu ludzi doszczętnie zraniłam, zbyt mocno rozjebałam samą siebie. Zostawiłam Was wszystkich. Zaćpałam się. Nie raz, nie dwa, nawet nie trzy. Ja już nie jestem tą Evą, którą pamiętasz. Tamta Eva nie istnieje, Saul. Ona umarła.- mówiła już cicho wiedząc, że krzykiem nic nie zdziała, wiedziała, że nie ważne jak bardzo będzie walczyć to nie przyjdzie jej wywalczyć wolności. Nie teraz, kiedy zaczynała się żegnać. Teraz czekały ją pogadanki utwierdzające ją w jej wartości, w którą już dawno przestała wierzyć. W wartość, której być może nigdy nie miała. Nie rozumiała czemu Saul udawał. Znał ją jak mało kto, widział ją jako dziecko, widział ją jako buntowniczą nastolatkę, naburmuszoną dorosłą, jako podróżniczkę, ćpunkę i dziwkę. Widział co ze sobą robiła, widział, że nie była dobrym człowiekiem, nie była kimś kto zasługiwał na otoczenie miłością. Całe jej życie powtarzali jej to rodzice, tak długo i intensywnie aż ona w to w końcu uwierzyła. Nie była warta miłości, którą próbowali jej podarować. Dużo łatwiej było się od niej odwrócić na pięcie.

Saul Monroe
amalia
lachmaniara
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
myśli samobójcze
Tak samo, jak wtedy, na grillu, tak i teraz nie zwracał uwagi na jej krzyki i wyrywanie się - był silniejszy i czasem czuł, że musi to wykorzystać przeciw niej, dla jej własnego dobra. Rzeczywiście, nie wiedział, że dziewczyna od jakiegoś czasu już miała myśli samobójcze, ale teraz się o nich dowiedział i po sobie samym wiedział, że takich rzeczy nie należy ignorować - nawet jeśli to tylko gadanie (chociaż podejrzewał, że nie), to Eve byłaby na tyle szalona, żeby spróbować, jeśli ktoś by jej nie uwierzył: ot, dla samego udowodnienia, że mówiła serio, nawet jeśli w momencie, gdy to mówiła, nie miała zamiaru spełnić swoich gróźb. Mimo wszystko jednak Saul sądził, że w tym konkretnym momencie jego siostra mówi poważnie, bo informacja o zakażeniu podziałała na nią załamująco - była w szoku po tym, czego się dowiedziała i teraz zdawała się nie widzieć żadnego światła. Saul znał to uczucie - sam też mierzył się czasem z myślami samobójczymi i pamiętał dokładnie moment, w którym miał zamiar już to zrobić. Czy inaczej: pamiętał, że wtedy dosłownie nic nie widział, cały tamten okres to jedna wielka czerń z przebłyskami słońca odbitego od szyby, jakimiś plakatami na płocie i blaskiem przejeżdżającego obok samochodu. To były urywki, sekundy obrazów w ciemności. Nie był wtedy sobą, czuł się już martwy i chciał tylko przestać oddychać. Był wtedy przekonany, że dla wszystkich jest wyłącznie ciężarem, utrapieniem, że każdemu będzie lżej po jego śmierci - możliwe, że komuś zrobiłoby się na chwilę przykro, ale ostatecznie wszystkim wyszłoby to na dobre, a on przestałby być dla nich powodem do zmartwień, nie musiałby też dłużej spędzać całego czasu we własnym towarzystwie, którego wtedy szczerze nienawidził. To był jedyny raz w życiu, kiedy wreszcie poszedł do psychiatry po pomoc - zażądał wtedy uspokajaczy i więcej nie wrócił. Jakimś cudem wtedy mu to pomogło, choć - jak teraz już wiedział - nie powinno, bo leki psychotropowe przecież nie działały tak szybko, rzadko też zdarzało się od razu z nimi trafić. Być może więc tu zadziałała jego determinacja, żeby sobie pomóc...? Sam nie wiedział - w każdym razie przeżył i nie zamierzał teraz pozwolić umrzeć siostrze.
- Kochanie, rozumiem, że tak uważasz - powiedział, wciąż wkurzony. Możliwe, że nie powinien się denerwować, skoro sam wiedział, jakie to uczucie, ale to, co Amalia teraz mówiła, działało mu na nerwy niesamowicie - chyba dlatego, że ona przecież nie różniła się od niego pod żadnym z wymienionych przez nią względów i kiedy mówiła o sobie takie rzeczy, to jednocześnie było to o nim. I nie chodziło o to, że on się obrażał, że uważał to wszystko za niesłuszne, tylko o to, że ona zdawała się nie widzieć teraz dalej, niż koniec własnego nosa (co również było zrozumiałe, ale nie mniej przez to irytujące) - ale jeśli sądzisz, że złym było zniknięcie i zostawienie nas, to dlaczego chcesz nam to zrobić znowu? - uniósł brwi, patrząc na nią ostro - tylko tym razem nie byłoby już powrotu, nie byłoby możliwości cofnięcia decyzji za jakiś czas, tak, jak ostatnio. Wtedy mogłaś wrócić, a z grobu już nie wrócisz. Poza tym nie miałem wtedy do ciebie pretensji, kiedy się spotkaliśmy; wręcz ucieszyłem się, że widzisz jakąś drogę dla siebie, że chcesz zacząć nowe życie, z czystą kartą, z dala od tej patologii w domu. Ja sam przecież nieraz wyjeżdżałem, zostawiając to całe gówno w cholerę - uważasz, że jestem złym człowiekiem? Sam ćpałem, o czym dobrze wiesz. Sam jestem dziwką, o czy ci właśnie powiedziałem. Widzisz we mnie samo cło, które powinno umrzeć, które należy zniszczyć? Bo mam wrażenie, że nie; posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że mnie kochasz, a ja kocham ciebie, o czym też powinnaś doskonale wiedzieć. Powinnaś też doskonale wiedzieć, jak ważna jesteś dla reszty z nas... nie wiem, czy dla wszystkich, ale dla Isaaca z całą pewnością: przecież pojechał cię szukać wtedy, wywiało go za tobą aż do Kolumbii. Jak myślisz, jak się poczuje, kiedy dowie się, że postanowiłaś teraz wybyć gdzieś znowu, tylko tym razem mógłby sobie najwyżej szukać twojego ciała?
Nie był pewien, czy Eve wiedziała, co się wydarzyło w czasie tamtej wyprawy Isaaca, dlatego wolał o tym nie wspominać, ale z całą pewnością chłopak wtedy zapłacił za tę wycieczkę wysoką cenę. Zbyt wysoką.
- Nie widzę, żeby umarła Eva, którą kiedyś znałem, ale nawet jeśli tak, to nie chcę stracić również tej obecnej.

Amalia e. Monroe
lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
trigger warning
myśli samobójcze
Nie chciała słuchać, nie chciała być głaskana po głowie. Chciała odetchnąć. Zaczerpnąć świeżego powietrza, poczuć, że znowu oddycha, bo póki co jej płuca zlepiały się ze sobą. Być może nawet zapalić, choć tak rzadko sięgała po papierosy. Słowa Saula do niej docierały, ale były przymglone warstwą ignorancji Amalii. Nie robiła tego specjalnie, ale podświadomie po prostu nie chciała słyszeć tego co miał jej do powiedzenia.
Nie wiedziała czy jakby Saul ją wypuścił to faktycznie by kupiła bilety do Indonezji. Prawdopodobnie nie. Eva od dziecięcych lat miała to do siebie, że pragnęła uwagi, że zdobywała atencję na wszelki możliwy sposób. Kuse ubrania, wyzywające słowa, narkotyzowanie się, wieczne bycie w centrum uwagi. Możliwe, że i teraz bardziej pragnęła tej cholernej atencji niż realnie pozbawienia się życia. Diagnoza ją załamała, ale Saul miał rację. Miała dla kogo żyć, nawet jeśli wiele z tych osób nie chciało jej przy życiu.
- Ty nie opuściłeś rodziny na pięć lat. Gdyby nie Isaac ja bym nie wróciła. Nie planowałam. Chciałam żyć drogą. A teraz tak okrutnie za nią tęsknię. - westchnęła wypuszczając swoje nogi z objęć i zrzucając je w dół kanapy. -Nie wiem, Saul, nie wiem. Nie chcę tej stygmy, nie chcę tego piętna. Chę być znowu zdrowa, chcę znowu robić to co chce. Ale to czego chce zwodzi na mnie potępienie. Być może zasłużone.- wzruszyła ramionami i otarła z twarzy resztki nadal obecnych tam łez. Zaciągnęła rękawy bluzy ukrywając w nich swoje rozdygotane dłonie. Po chwili wsunęła je w kieszenie kurtki napotykając tam tę przeklętą receptę. Wyciągnęła ją i zaczęła miętosić w dłoni składając z niej kwiatka z origami.
-Nie chciałam cię obrazić, Saul. Wiesz o tym? Jestem pierdoloną hipokrytką i myślę o sobie inaczej niż o pozostałych. Ciężko mi myśleć o sobie dobrze, kiedy tak wielu ludzi podkreśla jak bardzo ich skrzywdziłam. A ja nie chce krzywdzić nikogo. Ale to czego pragnę tak bardzo mija się z tym czego się ode mnie oczekuje.-mówiąc to zaczęła rozkładać kwiatka ponownie w pełną receptę. W końcu uniosła wzrok by spojrzeć Saulowi w oczy.
-Pójdziesz ze mną do apteki, hermanito?- to słowo miało przypomnieć im obojgu czasy Brazylii, te lepsze i piękniejsze czasy, te spokojniejsze i normalniejsze. Czasy, w których wszystko zdawało siębyć na swoim miejscu.

Saul Monroe
amalia
lachmaniara
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko.
- Nie opuściłem na pięć lat, ale nigdy nie miałem zamiaru wrócić mimo, że wracałem - powiedział - i nie wiem, czy to, że tak wyjeżdżałem i wracałem, to nie było gorsze dla was, tym bardziej, że nigdy nie można było na mnie polegać, że będę w mieście jutro, nigdy nie było wiadomo, co się ze mną dzieje, a działy się różne rzeczy. Jesteśmy pojebani, wszyscy, ale to nie znaczy, że jesteśmy złymi ludźmi - takimi nas ukształtowano, tak nas wychowano, o ile w ogóle można mówić o wychowaniu w przypadku Barta i Grace. Nic dziwnego, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, ale to nie znaczy, że jesteśmy źli.
Nie zamierzał jej głaskać po główce - w tym momencie chciał ją przede wszystkim uspokoić, tym bardziej, że wkurzało go jej gadanie i robienie z siebie najgorszej na świecie, to całe pieprzenie o stygmie, o karze za grzechy i o tym, że jest potępiona. Nie, nie jest, a choroba nigdy nie jest karą za nic.
- Nie masz wypisane na czole, że jesteś zakażona, a to można zaleczyć do niewykrywalnego poziomu, możesz prowadzić normalne życie.
Westchnął, opuścił głowę i schował twarz w dłoniach słysząc, że Amalia znów się o coś obwinia i obrzuca siebie najgorszymi epitetami.
- Oczekuję przede wszystkim, że nie spełnisz tego, o czym teraz mówisz - powiedział wreszcie i spojrzał na nią, opuszczając ręce - Tak, pójdę z tobą do apteki, tylko nie gnieć już tej recepty, bo będzie nieczytelna. I dopilnuję, żebyś brała te cholerne leki. Obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego, dobrze? Kocham cię, mała i nie chcę cię stracić.

Amalia e. Monroe
/zt.
ODPOWIEDZ