Zawodnik rezerwowy — Brisbane Roar FC
40 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I wish I could say everything in one word. I hate all the things that can happen between the beginning of a sentence and the end.
012.
You can tell whether a man is wise by his questions.
{outfit}
Kirby był dosyć prostym człowiekiem, który nie miał problemu z mówieniem prawdy. W sumie to miał mocno wyjebane w to czy na przykład jego prawda byłaby w stanie zranić czyjeś uczucia. Wierzył, ze ludzie powinni poznać smak gorzkiej prawdy niż pławić się w słodyczy kłamstw, żeby tylko poczuć się lepiej z samymi sobą. Problem pojawiał się kiedy przychodziło rozkminianie uczuć ludzi, którzy nie byli w swojej prawdzie tak otwarci jak on. Ella była osobą, której Kirby naprawdę nie ogarniał, ale jednocześnie chciał jej więcej. Intrygowała go, ale jednocześnie wkurwiała i drażniła. Z drugiej jednak strony było w niej coś co sprawiało, że chciał ją poznawać i z nią rozmawiać. No i to uczucie ciągnie się za nim od czasów jego życia z Jamiem Tarttem. Oczywiście wolałby się do tego nie przyznawać, bo okej, miał łatkę typa, który jednak zdradza, ale nigdy nie żywił żadnych uczuć do kobiety, która była w związku z innym. A to, że związek Elli i Jamiego był popierdolony na wielu płaszczyznach, nie zmieniało tego, że jednak w tym związku była. Jej ostatnie… kontrowersyjne i odważne zachowanie sprawiło, że myślał o niej przez ostatnie kilka dni. Do tego stopnia, że nawet nie był w stanie odebrać Polly ze szkoły. Jej matka musiała to zrobić. Sam Kirby potrzebował trochę czasu.
Właśnie był w drodze na lotnisko skąd miał lecieć na jakieś chujowe zgrupowanie, na którym nie powinno go być. Uznał więc, że jest to idealny moment, żeby odwiedzić Ellę. Odważnie założył, że jest w domu, bo w końcu była nauczycielką. Tacy ludzie po pracy nie wychodzą z domów. Siedzą i sprawdzają klasówki, albo stawiają jakieś jebane pieczątki na pracach dzieci, które nie mają w sobie za grosz talentu. Zaparkował ładnie auto jak najbliżej jej domu. Miał do siebie szacunek i nie miał zamiaru robić dodatkowych kroków. Zapukał w drzwi i uznał, że jak mu nie otworzy w ciągu trzech sekund to sobie po prostu pójdzie. Na coś takiego też nie chciał marnować czasu.
-Cześć. Witam. – Przywitał się i wyciągnął ręce z kieszeni spodni. Nawet się wyprostował i odchrząknął. –Byłem w okolicy, więc uznałem, że zajadę i zadam ci pytanie. – Zaanonsował cel swojej wizyty. Kirby był jak te postacie w serialach ze stacji CW, które nagle zapominają o istnieniu telefonów i uznają, że najlepszym wyjściem będzie zajechanie do kogoś na rozmowę, która trwa tylko kilka sekund. Oczywiście nie był też w okolicy. Wsiadając do auta wpadł na pomysł przyjechania tutaj. Głównie dlatego, że wyprawa na lotnisko jest świetnym powodem, żeby nie przeciągać tej rozmowy w nieskończoność.
sumienny żółwik
-
już nie
nauczycielka — szkoła podstawowa
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Jak zwykle obdarzasz go silną emocją. I bronisz się z całych sił, by emocji tej nie nazwać przypadkiem właściwym imieniem.
014.
The true dangerous thing
is asking the wrong question.
{outfit}
Ostatnie dni były dla Elli jakieś dziwnie stresujące. Nie za bardzo wiedziała dlaczego, a nawet jeśli to się sama przed sobą do tego nie przyznawała. Wolała nie myśleć o tym, że być może trochę przesadziła podczas jej ostatniego spotkania z Kirbym. Może nie powinna jednak się z nim żegnać w ten sposób, chociaż z drugiej strony nie zrobiła niczego, czego on sam wcześniej nie zrobił. Istnieje opcja, że wcale aż tak bardzo, by się tym nie przejęła, gdyby nie fakt, że nagle to nie on odbierał Polly ze szkoły. Ella trochę liczyła na to, że będzie mogła wyczuć, czy jest między nimi dziwnie, gdy Kirby się po siostrzenicę pojawi. No, ale się nie pojawił więc trochę się stresowała, że jednak przesadziła i typ jej teraz unika, jakby była jakąś psychofanką. Sorry, ale nie była. Nawet fanką do niedawna nie była. Teraz to już w sumie nie wiedziała, bo zdecydowanie w ciągu ostatnich tygodni zmieniła o nim zdanie. Co trochę ją denerwowało, bo nie lubiła nie mieć racji. W tym jednak wypadku musiała się przyznać, że zbyt szybko go oceniła. Przyznała się jednak do tego i być może to był problem. Nie wiedziała, co też ją trochę irytowało.
Po powrocie z pracy nie miała zbyt wielkich planów. Jak zwykle. Ojciec do niej przyszedł żeby zabrać Anubisa na spacer, bo podrywał jakąs sąsiadkę na długie spacery z psami. Ella nie chciała żeby był samotny, bo zasługiwał na szczęście więc dawała mu tego psa, przynajmniej sama miała chwilę spokoju i mogła gotować obiad bez wzorowego wyłudżacza, który patrzył na każdy kawałek mięsa próbując ją przekonac na ładne oczy, że jemu się to mięso po prostu należy. Całe szczęście ona nie dawała się nabrać na takie numery, a przynajmniej nie jakoś super często. Była odpowiedzialną właścicielką psa i wiedziała, że on ma swoją dietę i nie powinien żebrać jedzenia dla ludzi. Zdawała sobie jednak doskonale sprawę, że gdy pies trafia do jej ojca, to wszelkie zasady przestają tam obowiązywać i Anubis robi sobie co chce. Stary go rozpieszczał.
Wiedziała, że ojciec ledwo co tego psa zabrał więc zdziwiła się, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Nie spodziewała się gości, ale może ktoś przyszedł sprawdzić liczniki, albo inny ktoś chce porozmawiać o bogu. Chociaż z tym ostatnim to raczej nie mogła pomóc. Jej zdziwienie było jeszcze większe, gdy okazało się, kto za tymi drzwiami stoi. Takiego obrotu spraw się nie spodziewała. – Hej – powiedziała otwierając szerzej drzwi i wpuszczając go do środka. – Okej, jasne – kiwnęła głową, a później się uśmiechnęła. – Nie musisz klękać na kolano i mam nadzieję, że zainwestowałeś w szmaragd, bo nie przepadam za diamentami w biżuterii – nie mogła się powstrzymać, żeby nie pierdolnąć czegoś głupiego. Miała też pewne wątpliwości, czy Kirby załapał, że nie mówiła na serio. – Żartowałam – dodała więc, chociaż akurat w dużej mierze mówiła prawdę, bo rzeczywiście nie przepadała za diamentami w biżuterii. Stanęła więc naprzeciwko niego wkładając sobie dłonie do tylnych kieszeni dżinsów. – To co to za pytanie? – Nie wiedziała czego się mogła spodziewać, więc spodziewała się wszystkiego.


kirby vandenberg
sumienny żółwik
mila przyjaciolka
luna - joshua - zoey - bruno - eric - cece - judith - owen - benedict - cait
Zawodnik rezerwowy — Brisbane Roar FC
40 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I wish I could say everything in one word. I hate all the things that can happen between the beginning of a sentence and the end.
Pokręcił głową widząc jak szerzej otwiera mu drzwi. Nie chciał wchodzić do środka. Nie było czasu na takie rzeczy. Przyszedł tylko na chwilę i z premedytacją pojawił się tutaj mając przed sobą podróż na lotnisko. Wiedział, że samolot na niego nie poczeka i że nie mógł go przegapić. Wiedział też, że Ella ma często tendencję do rozgadywania się. I to takiego rozgadywania się, które on lubił słuchać. Chociaż on słuchać to ogólnie lubił. Dla niego problemem było bardziej odpowiadanie i mówienie. No, ale nieważne.
-Przyszedłem tylko na chwilę. – Wyjaśnił, żeby miała kontekst dlaczego nie chce przekroczyć progu jej domu. Już znał takie laski jak ona. Zaraz by sobie zaczęła wmawiać, że on ma jakieś problemy emocjonalne i przekroczenie progu jej domu będzie równoznaczne z przekroczeniem jakiś popierdolonych granic mentalnych. –Muszę jechać na lotnisko. Jutro mecz. – Dodał jeszcze wyjaśnienie swojego wyjaśnienia, żeby mu nie zrobiła pretensji, że daje jej jakieś wymijające odpowiedzi. Masakra jakie skomplikowane są kobiety. Jeszcze takie, z którymi człowiek nie jest nawet w związku. Kirby zestresował się tak bardzo, że w pewnym momencie był gotowy na to, żeby wyjąć telefon i zgooglować jej terminarz rozgrywek swojego klubu. Uznał jednak, że to byłaby spora przesada.
-Co? – Zmarszczył brwi, bo nie ogarnął o co jej chodzi. Oczywiście, że nie będzie klękał przed nią na kolano. Głównie dlatego, że jakby to zrobił to musiałby ją prosić o pomoc. A do tego nie dopuści. Nie na tym etapie związku. Było na to zdecydowanie za wcześnie. –Mam to za sobą. To nie dla mnie. – Dodał jak już ogarnął o co jej chodziło. Jedno nieudane małżeństwo w zupełności mu wystarczyło. Nie chciałby kolejnej kobiecie zrujnować życia tym, że nie potrafi sobie radzić ze swoimi demonami. A jednak teraz miał naprawdę chujowy okres w życiu. Musiał się pogodzić z tym, że nieustannie zbliżał się koniec jego kariery, a on nie miał planów na przyszłość. –Poza tym dostałabyś ametyst. – Pasowałby do niej taki kamień. Nie szmaragdy, diamenty i brylanty. Ametyst. Ewentualnie onyks albo obsydian. No, ale nie o tym przyszedł tutaj rozmawiać. Wyciągnął ręce z kieszeni, bo mama go uczyła, że jednak jak rozmawiasz z kobietą to nie powinno się trzymać rąk w kieszeniach.
-Zastanawiałem się czy nadal jesteś chętna lecieć ze mną na ten targ aut kolekcjonerskich w Perth. To już za dwa tygodnie i chciałem zrobić rezerwacje i kupić bilety. – Nie miał jakiś obaw i stresu przed zadaniem tego pytania. Wyszło całkiem normalnie i naturalnie.
sumienny żółwik
-
już nie
nauczycielka — szkoła podstawowa
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Jak zwykle obdarzasz go silną emocją. I bronisz się z całych sił, by emocji tej nie nazwać przypadkiem właściwym imieniem.
Gdyby tylko Ella wiedziała, to zrobiłaby mu cały wykład o tym, że wcale nie ma tendencji do rozgadywania się i podaje bardzo konkretne informacje. Później niestety musiałaby się wkurwić sama na siebie i przyznać mu rację, że owszem czasem jej się zdarza mówić za dużo. Tylko czasem. Prawie nigdy. - Oh, jasne - kiwnęła głową i chociaż kusiło ją to żeby zapytać dlaczego po prostu do niej nie zadzwonił to jednak tego nie zrobiła. Nie miała problemu z tym, że tutaj przyszedł, wręcz przeciwnie. Miło było go zobaczyć, nawet jeżeli ta wizyta była dość niespodziewana. Zignoruje tą bolesną wzmiankę o "dziewczynach takich jak ona" cieszą się, że w realnym świecie nie ma czarodziejek, które czytają w myślach, bo gdyby Ella była taką, to drzwi właśnie, by się zamknęły przed twarzą tego cudnego piłkarza o pięknym dywanie na klacie. - Spoko, powodzenia. Będziesz grał? - Zapytała, bo może gdyby grał to, by nawet obejrzała, kto ją tam wie. W inny wypadku to raczej sobie odpuści oglądanie popisów Jamiego Tartta, który pewnie i tak jej wyśle jakiś filmik ze swoimi najlepszymi momentami meczu, a ona standardowo go zignoruje.
Tak myślała, że jednak przesadziła i to nie był dobry żart. No trudno. Dla niej był śmieszny. - Oh... no cóż, zdarza się najlepszym - wzruszyła ramionami, bo oczywiście mogłaby teraz powiedzieć, że jej przykro, co pewnie powinna zrobić. No, ale nie będzie go kłamać. Nie było jej przykro, nie wiedziała czemu mu w narzeczeństwie nie wyszło, nie znała jego eks i w sumie to nawet dobrze się składało. No więc, nie, nie było jej przykro. Nie chciała tego jednak zostawiać bez komentarza. Cóż, jej w związkach też nie wychodziło, czego sam był świadkiem. - Ametyst... nie najgorzej, ale bez różowego złota, bo to tandeta - różowe złoto nie podobało jej się jeszcze bardziej niż diamenty. - Poza tym, czemu ametyst? - To był jednak dość niespotykany kamień i chociaż ta cała rozmowa była mało istotna w tej chwili, to ciekawiło ją to, dlaczego wymyślił ametyst. Pewnie gdyby zapytać pierwszego lepszego faceta, to by nawet nie wiedział ja ametyst wygląda. - Zresztą nieważne - dodała, bo jeszcze, by usłyszała, że szmaragdy są za drogie jak na nią. Czy ki chuj. Wolała nie wiedzieć.
Gdyby Ella nie spędziła już trochę czasu w towarzystwie Kirby'ego to pewnie teraz rzuciłaby durnym pytaniem, które brzmiałoby "a chcesz żebym jechała?", albo powiedziałaby coś w stylu "pojadę, jeśli mnie tam chcesz". Kiedyś, by tak pewnie zrobiła. Teraz, gdy już jednak trochę z nim porozmawiała to wiedziała, że gdyby nie chciał żeby z nim jechała to, by tu nie przylazł i, by się jej o to nie pytał. Nie marnowałby czasu na coś takiego. - Jasne, chętnie. - Kiwnęła głową i oparła się o drzwi. - Daj mi tylko znać ile mam Ci za to oddać i kiedy jest wylot - była współczesną kobietą, nie zarabiała być może super dużo, ale miała jakieś oszczędności i byłaby w stanie za siebie zapłacić. - To będzie wyjazd w ramach randki, czy zapoznania opiekuńczo-nauczycielskiego? - Zapytała krzyżując ręce na piersiach spoglądając na niego z uśmiechem, który błąkał się po jej twarzy. Nie było tu złej odpowiedzi, ale chciała zobaczyć reakcję Kirby'ego.

kirby vandenberg
sumienny żółwik
mila przyjaciolka
luna - joshua - zoey - bruno - eric - cece - judith - owen - benedict - cait
Zawodnik rezerwowy — Brisbane Roar FC
40 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I wish I could say everything in one word. I hate all the things that can happen between the beginning of a sentence and the end.
Kirby był po prostu postacią z każdego serialu czy filmu. Kochał tracić czas na przychodzenie do ludzi i zadawanie im jednego pytania, które mogło być smsem czy nawet rozmową telefoniczną. A tak serio to był po prostu człowiekiem starej daty i wolał o tak poważne sprawy pytać prosto w twarz. Wolał widzieć reakcję i mimikę drugiej osoby, żeby dowiedzieć się prawdy. Smsy mogłyby być zakłamane, albo przepełnione emotkami, czego Vandenberg naturalnie by nie przeżył. Poza tym smsy miały też tendencję do tego, że po prostu nie przychodziły. Jak czasami powiadomienia na forum. Wolał unikać tego, że siedziałby i rozkminiał dlaczego taka Ella mu nie odpisała na smsa. Nie miał dziesięciu lat.
Na pytanie o to czy będzie grał przewrócił tylko oczami i nawet na sekundę można było usłyszeć jak warknął w ramach irytacji. Nie wyszedł na murawę przez ostatnie parę tygodni, a ona ma go czelność pytać czy będzie grał. Co za nietakt. Postanowił jednak niczego nie komentować w chamski sposób, bo w końcu to on przyszedł do niej. Nie mógł przychodzić do kogoś i być chamem. Tak nie wypadało.
- Możliwe. – Skomentował krótko, bo akurat w małżeństwach to on nie był najlepszy co udowodnił nie tylko sobie i Addie, ale też całemu światu. Współczuł szczerze każdej kobiecie, która fantazjowałaby o małżeństwie z nim. Był chodzącą porażką. Swoje bóle i koszmary naprawiał tak bardzo, że postanowił zrujnować jedyną osobę, która prawdopodobnie szczerze go kochała. Pojebane. – Bez różowego złota. – Potwierdził. – Czyste złoto. – Dodał, bo fiolet pięknie się komponowała ze złotem. Gdyby był fanem noszenia biżuterii to pewnie nosiłby tylko takie w kolorze fioletu i złota. Może dodałby coś z czernią, żeby przełamać pozostałe dwa kolory. Wyglądałby jak typowy cygan, ale co zrobisz.
-Pasowałby do ciebie. Jesteś… zjawiskową kobietą. Nie dziewczęcą, żeby nosić róż i nie wulgarną, żeby nosić czerwień. Fiolet pasowałby idealnie. Wyrównanie tamtych kolorów, ale jednocześnie zachowanie kobiecości. – Wyjaśnił chociaż nie wiedział czy zrozumie jego tok rozumowania. Ale też miał w to wyjebane, bo nie przyszedł tutaj rozmawiać o kamieniach jak jakaś pierdolona wróżbitka stojąca nad Armadillo i sprzedająca mapy skarbów.
- Okej. Fantastycznie. – Poczuł się dziwnie, bo jak mu potwierdziła, że z nim poleci to ogarnęło go uczucie ulgi. A było to dziwne, bo on się przecież nigdy niczym nie stresował. A teraz się okazało, że stresował się tym, ze ją zapytał o coś takiego. Obrzydliwe. Wychodzi na to, że jednak miał dziesięć lat. – Nie musisz mi nic oddawać. To ja zapraszam ciebie. – No on nie miał zamiaru latać klasą dla biedaków, tylko pierwszą klasą. A zakładał, że taka Ella by się nie wypłaciła. A nie widział też świata, w którym ona leci z biedakami, a on z bogaczami. Jeszcze jakaś fujara by ją podrywała i co wtedy? –Wyślę ci maila z informacją o targach. Ale pewnie wylecimy dzień wcześniej, żeby trochę odpocząć. – Wiadomo, że on o 19:00 już musiał być w pidżamie i z krzyżówką w łóżku.
Parsknął słysząc jej pytanie. Pokręcił też głową z niedowierzaniem, bo była czasami bezczelna, ale w dosyć pociągający sposób. – Randka. – Zadecydował, bo wyjazd opiekuńczy brzmiał jakby on był emerytowanym niedołęgą, który musi jeździć na targi z opiekunką. A przecież niedołęgą nie był. Jeszcze.
- Muszę już iść. – Oznajmił, bo w sumie to wiedział wszystko co miał wiedzieć. Na chuj przeciągać spotkanie? Zrobił tylko dwa kroki w jej stronę, ujął jej twarz w dłonie i ją pocałował. Ale tym razem odważył się na pocałunek bardziej namiętny i dłuższy niż te, które dotychczas dzielili. Odsunął się od niej na dwa centymetry, żeby sobie na nią spojrzeć. – Odezwę się jak wrócę. – Powiedział i pocałował ją jeszcze raz, ale tym razem krócej. – Bywaj. – Rzucił jeszcze na pożegnanie i nie oglądając się za siebie ruszył w stronę auta, wsiadł i rzeczywiście pojechał na lotnisko.

/ztx2
sumienny żółwik
-
już nie
ODPOWIEDZ