kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Skrzywdzi cię. Ten, któremu zaufałaś najbardziej, ten, któremu oddałaś swoje serce, to właśnie ten cię skuł, odebrał ci wolność, a teraz odbierze ci też życie.
Nie chciała w to wierzyć, ale z każdą chwilą stawało się to coraz bardziej rzeczywistą wizją. Skute kończyny, dwoje mężczyzn. To nie mogło wróżyć absolutnie niczego dobrego. Nie rozumiała tylko tych zmartwionych głosów, tych spojrzeń pełnych litości, tych rozmów, które uderzały w jej skroń coraz mocniej i mocniej powodując wręcz niewyobrażalny ból. Po jej policzkach spłynęły kolejne nieme łzy, zarówno z bólu jak i strachu, który powoli ją obezwładniał.
-O co ci chodzi?- spytała Dary nie rozumiejąc kompletnie tego surrealnego pytania. -Napierdala.-dodała przypominając sobie pytanie o ból głowy. Sad rzadko przeklinała, uważała, że jej to nie przystoi, jedynie kiedy nerwy miała zszargane do granic możliwości zaczynała bluzgać, o czym Tiago doskonale wiedział. Jej głos był oziębły, wypruty z emocji choć po policzkach płynęły kolejne łzy strachu.
-Nie kochaniuj mi teraz tylko mnie rozkuj!- irytowała się coraz bardziej i po raz kolejny zupełnie bezowocnie szarpnęła rękoma, jakby licząc, że tym razem nie napotka oporu metalu. Dotyk ręki Santiago na jej plecach zaczął ją denerwować. Chciała się oswobodzić, a nie być głaskana jak jakiś pies na uwięzi. Niby słodki i uroczy, ale jednak na łańcuchu.
Nie rozumiała zbyt dobrze hiszpańskiego, znała podstawy podstaw zaciągnięte z podróży tirem po tamtejszych rejonach, ale to jedno słowo wychwyciła doskonale.
Esquizofrenia.
Wydał cię. Tiago cię wydał. Sprzedał. Obrał do nagości duszy. Pozbawił wszystkiego, czego mógł.
-Co ty właśnie powiedziałeś?- wycedziła przez zaciśnięte zęby, a łzy, które do tej pory zalewały jej twarz momentalnie się rozmyły. Strach zastępowała wściekłość, złość tak prawdziwa i pierwotna jaką czuła bardzo rzadko.
Schizofrenia była jej tajemnicą, jej skrzętnie skrywanym sekretem, który poznała zaledwie garstka ludzi. Pomijając ojca, który sam zabrał ją do psychiatry, miała w głowie trzy osoby, które wiedziały. Santiago, Josie i Happy. A teraz jeszcze Darę. Darę, który nigdy takiej informacji nie powinien posiąść.
Wstydziła się swojej choroby, postrzegała ją przez pryzmat społecznej stygmy i nie była w stanie nie widzieć siebie jako potwora, jako wynaturzenia, jako kogoś zniszczonego. Każdego dnia, gdy patrzyła w lustro i dostrzegała za sobą szereg rozmytych twarzy nie rozumiała dlaczego akurat ją to spotyka, dlaczego to ona musi tak cierpieć. Dlaczego to ona musi być nienormalna.
-Santiago- rzadko kiedy zwracała się do niego pełnym imieniem. -W tym momencie zabierz tę rękę i mnie rozkuj. Nie miałeś prawa. -jej głos był spokojny, zimny, wyrachowany. Każde słowo mówiła z napiętnowaniem, tak by jak najmocniej zarezonowało w mężczyźnie.
Nie powinnaś wychodzić za kogoś takiego jak on. Nie za kogoś kto nie szanuje Twoich sekretów.
Ten jeden raz była gotowa przyznać rację głosom rozbrzmiewających echem w jej głowie.

Darragh O'sullivan
Santiago Navarro Delgado
sumienny żółwik
lachmaniara
lorne bay — lorne bay
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dara nie był zdziwiony ani zszokowany faktem, że Santiago powiedział mu, o co chodzi. Popatrzył na niego, a na jego twarzy wymalowało się zrozumienie. I szok, tak, ale nie tak wielki, jaki mógłby być, gdyby Sad go niedawno nie zaatakowała - wynikał raczej z tego, że nie spodziewał się takiej informacji, ale teraz wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Przeniósł spojrzenie na dziewczynę, oddychając teraz nieco ciężej, bo ta wiadomość nie była dla niego łatwa w tej sytuacji, ale nie przez samo istnieje tej choroby. Był przecież lekarzem, rozumiał wiele rzeczy, nie stygmatyzował, nie oceniał ludzi przez pryzmat ich przypadłości. Gdyby zresztą dowiedział się w innych okolicznościach, nie po ataku, tylko gdyby któreś z nich postanowiło po prostu poinformować go o tym, że Bright jest chora, nie zrobiłoby to na nim żadnego wrażenia: przyjąłby to tak samo, jak informację o czyimś katarze. Teraz też zresztą nie zamierzał się od niej odwracać, zacząć się jej bać tylko dlatego, że jej psychika bez leków nie działała tak, jak u ludzi zdrowych - to naprawdę nie robiło mu żadnej różnicy, tym bardziej, że przecież wcześniej ją znał i lubił, do tej pory nie zrobiła mu nic złego i wszystko było w porządku. Była takim samym człowiekiem, jak wszyscy inni - i taka miała pozostać w jego oczach. Tylko powinna się leczyć.
- Nie powiedział nic złego - powiedział spokojnie, starając się brzmieć możliwie jak najłagodniej - i tak bym to z niego wyciągnął. Zaatakowałaś mnie, Sad, pamiętasz? Rzuciłaś się na mnie z tasakiem, chyba widziałaś we mnie zagrożenie, bo wyglądałaś, jakbyś się mnie bardzo bała, jakbyś widziała we mnie poważne zagrożenie. Nie jesteśmy zagrożeniem, Sad, jesteśmy twoimi przyjaciółmi, ale nie rozkujemy cię, dopóki się nie uspokoisz i nie będziemy pewni, że nic ci nie grozi.
Tak naprawdę miał na myśli to, że chciał mieć pewność, że to jemu i Tiago nic nie grozi ze strony dziewczyny: widział teraz, że jest wzburzona i przerażona (nie dziwił się temu, sam pewnie też by był w tej sytuacji), ale chyba już nie miała niedawnego ataku, bo wyraz jej twarzy nie wskazywał na to, żeby nadal widziała w nim tak wielkie zagrożenie, jak jeszcze niedawno.
- Dam ci coś na ból głowy, zaczekaj.
Podniósł się, zerknął jeszcze na Tiago i poszedł do łazienki szukać jakichś proszków przeciwbólowych. Wrócił niedługo później z dwiema tabletkami ibuprofenu i szklanką wody. Ukucnął ponownie przy kanapie i spojrzał na Tiago.
- Pomożesz jej usiąść? - poprosił. Starał się przy tym wszystkim nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.

Sad Bright
Santiago Navarro Delgado
ODPOWIEDZ