lorne bay — lorne bay
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie miała bladego pojęcia jak w chwili obecnej się czuła: siedziała w kuchni, pochylona nad codzienną gazetą. Kaskady ciemnych włosów spływały jej na ramiona, choć z tyłu były lekko upięte czarną wsuwką. Co rusz poprawiała sobie opadającą na czoło grzywkę. Wcale nie czytała tej gazety, myślami będąc zupełnie gdzie indziej. Od dwóch tygodni mieszkał u niej nieznajomy mężczyzna. Nie była pewna czy była gotowa aby dzielić z kimś swoje mieszkanie - był to zupełny przypadek w którym los skrzyżował jej ścieżki z nim. Oczywiście, że wiedziała, że postępuje zupełnie nieracjonalnie zabierając go do siebie a mając od siebie kilka kroków na posterunek policyjny, swobodnie mogła go zostawić na izbie wytrzeźwień i szybko by o nim zapomniała. Sęk w tym, że kiedy spojrzała na jego twarz jej świat znów dosłownie runął w dół, ciemną otchłań i dosłownie poczuła się tak jakby ktoś uderzył ją siarczyście w policzek: czy los mógł być aż tak okrutny, sprowadzając na jej drogę mężczyznę kropkę w kropkę przypominającego jej zmarłego narzeczonego, za którym tak cholernie tęskniła i nie potrafiła się pogodzić z jego śmiercią? Oczywiście, że była wściekła: jakim cudem ten nieznajomy mógł być tak podobny do jej ukochanego? - czy może to ona widziała już w każdym facecie odbicie swojego narzeczonego? To był powód, dla którego nie potrafiła przejść obok mężczyzny leżącego na pryczy przystankowej. Oczywiście musiała przełamać całą strefę swojego własnego komfortu, aby chociaż przełamać się i go dotknąć, a co dopiero mówić o takich rzeczach jak pomóc mu się ogarnąć już w mieszkaniu. To było naprawdę trudne do przełknięcia, kiedy ledwo trzymającego się na nogach nieznajomego wpychała do swojej łazienki, żeby najpierw go umyć i doprowadzić do względnej świeżości: doprowadzić go do normalnego stanu, żeby nie krzywić się chociaż na sam zapach. Naprawdę nie wiedziała czy ma się karcić za tą pomoc czy rzeczywiście dobrze postępowała czy mogła go jednak odesłać do jakiejś instytucji aby się nim zajęli? Wiedziała jednak pewną rzecz: kiedy patrzył na nią tymi przymglonymi oczami, po prostu nie mogła oprzeć się wrażeniu, że patrzy na nią Josh. Pierwsze trzy dni mężczyzna po prostu spał w pokoju gościnnym: wstawał tylko po to by coś zjeść i załatwić swoje potrzeby w łazience i znów się kładł do łóżka. Był mrukliwy i nieprzystępny, ale co mu się dziwić? Wylądował w mieszkaniu jakiejś kobiety, która sama mogła okazać się zwykłą wariatką. Minęło kolejne kilka dni, w których już zaczęli małymi kroczkami rozmawiać: nie były to częste rozmowy, ale w których starała się rozszyfrować czy chociaż dobrze się czuł. Nie zorientowała się jak minął tydzień w którym się po prostu nim opiekowała, a potem minął kolejny tydzień. Z każdym dniem zaczynała się przyzwyczajać do jego obecności, chociaż głównie spał do południa a ona musiała chodzić do pracy. Z początku wzięła kilka dni urlopu, nie bardzo ufając, żeby zostawiać całe mieszkanie dla niego samego. Przekonując się, że był raczej nieszkodliwy, w końcu zrobiła test czy może zostawiać go samego u siebie. Oddychała z ulgą, kiedy wracając po pracy mieszkanie było takie jakie je zostawiała czyli nie wpadał w jakiś dziwne szały i jej niczego nie rozwalał. Nie wiedziała czy w ten sposób on usypia jej czujność, ale wszak działało to. W końcu przyszedł też czas, żeby wreszcie powiedzieć o nim swojej starszej siostrze. Oczywiście wiedziała jak ona na to wszystko zareaguje, ale i tak chciała aby po prostu o tym wiedziała. Tym bardziej, że ostatnio rzadko się widywały, trochę z jej winy; odcinała się od wszystkich, życząc sobie świętego spokoju - zdawkowo odpisywała na wiadomości, czasami wrzucała tylko coś na instagram, ale i swój profil ostatnio zaniedbała. Rzadko publikowała stories, nie chciała zaśmiecać go jakimiś głupimi memami - miała różne fazy, czasami dawała dużo ze swojego codziennego życia a czasami były tygodnie w których po prostu nic się nie działo. Tak też było, kiedy umilkła w sieci bo zajmowała się nowym współlokatorem - nie chciała by ta informacja na razie wyciekała gdzieś dalej, puki siostra się od niej tego nie dowie.
-Tylko obiecaj, że nie będziesz na mnie krzyczeć - zaznaczyła poważnym tonem głosu, kiedy otwierając drzwi a w korytarzu zobaczyła swoją starszą siostrę. Przez chwilę stała sztywno, zastanawiając się jak ma ją powitać. Zlustrowała ją wzrokiem z góry na dół, próbując zgadnąć czy była w dobrej formie, jak zwykle. Znała ją na tyle dobrze, że wiedziała, jak pewne fakty potrafiła ukryć pod płaszczem pozornego, zadowolonego uśmiechu - była równie dobrą oszustką co ona, jak nie nawet lepszą. -...ale stało się coś, czego...w najśmielszych snach bym po sobie....siebie się nie poznała - zaciskała dłonie, wyginając nerwowo palce, zastanawiając się czy jej siostra już wypatrzyła jakieś zmiany w jej mieszkaniu - zazwyczaj bez trudu odgadywała to czy przestawiła jakiś mebel, czy miała inne poduszki, albo przemalowała ścianę na inny kolor. Często robiła małe zmiany w mieszkaniu, lubiła grzebać i majsterkować - zajmowało jej to głowę, nie wracała wtedy myślami do narzeczonego -....cóż, chciałam ci powiedzieć, że...mam....nowego współlokatora - podkreśliła ostatnie słowo, chcąc zaznaczyć, że w jej życiu w sumie pojawił się mężczyzna. Samo to było dla niej pewnego rodzaju szokiem: do tej pory raczej myślała o tym, żeby raczej mieszkała z nią kobieta: zastanawiała się czy to był w ogóle odpowiedni czas już, czy może się przełamać i wprowadzić kogoś nowego? Może nie było w tym nic nadzwyczajnego, ale dla niej była to spora zmiana: musiała się przyzwyczaić na nowo do obecności drugiej osoby w codziennym życiu, tak jak było to za czasów bycia z narzeczonym. Potem była gruba ciemna krecha, w której zatopiła swoje wszystkie żale i smutki a teraz powoli zaczynała wynurzać się z ciemnej otchłani. Pierwszą zmianą była lekka zmiana w wyglądzie: grzywka miała zacząć ten nowy rozdział, znów chciała też się odróżnić od swojej własnej identycznej kopii, która stała teraz przed nią. -...ale..to nie koniec historii..bo..musisz poznać całą prawdę...napijesz się? - zapytała nerwowo przygryzając dolną wargę ust, kierując się odruchowo w stronę kuchni. Biła się długo z myślami czy ma jej o tym wszystkim mówić, ale koniec końców wiedziała, że może jej tego nie wybaczyć.
powitalny kokos
Inflacja
hugo langford