Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Od spotkania na przyplażowej siłowni, Octavian starał się unikać sytuacji, w której pozostawałby z panną Hemingway sam na sam. Zresztą nie było to wcale takie trudne, o ile Celestine nie zechciałaby znów nawiedzać go w jego gabinecie. Całe szczęście nie miała ku temu powodów, ale nie zmieniało to faktu, że po każdym wykładzie, Beveridge dość prędko opuszczał aulę, zaś prowadząc zajęcia starał się unikać jakichkolwiek interakcji z blondynką.
Niby nic między nimi nie zaszło, ale nie umknęło Octavianowi to, jak studenta na niego spoglądała. Dobrze wiedział, że gdyby dał jej sposobność, na pewno by ją wykorzystała i w sumie... Przerażało go to równie mocno jak to ile czasu poświęcał na rozmyślanie o Celest. Powinna być mu obojętna, albo wręcz powinien pałać do niej niechęcią za zachowanie jakie prezentowała. Tylko, że zamiast oburzenia czuł fascynację i niejednokrotnie przyłapywał się na tym, że pozwala swojej fantazji na zbyt frywolne rozmyślania.
Tamtego dnia szedł właśnie na wykład, a właściwie to dopiero co zaparkował swój wóz na uczelnianym parkingu i kierował się do odpowiedniego budynku. Już z daleka dostrzegł grupkę swoich studentów i to tylko dlatego, że właśnie Celestine stała pośród niej. Zbeształ się za to, że sam wyszukiwał jej sylwetki wzrokiem między zebranymi osobami, a więc szybko odwrócił spojrzenie i zdecydował się sięgnąć po telefon. Chciał skupiać na nim uwagę mijając uczniów i po prostu wejść po szerokich schodach, ale wtedy minęły go inne studentki. Przywitały się uprzejmie, na co i Otto odpowiedział, a potem odprowadził je wzrokiem, bo podążały w stronę większej grupki, w tym Celestine. Miał już ruszać dalej, ale wtedy dość osobliwa sytuacja sprawiła, że zatrzymał się w pół kroku. Obserwował wszystko z niemałym poruszeniem, ale też zaintrygowaniem i gdy Hemingway przebiegła obok niego, uciekając w głąb budynku, niewiele myśląc skierował się za nią.
Nie miał pojęcia dokąd mogła uciec, ale głupia potrzeba znalezienia jej i dowiedzenia się więcej o tym, czemu zareagowała tak gwałtownie, sprawiła, że nieustannie szukał jej wzrokiem. Na końcu jednego z korytarzy dostrzegł kilka osób, oglądających się za siebie, a potem kolejną studentkę zbierającą książki z podłogi. Idąc tym tropem, w końcu wszedł na jakieś mało uczęszczane piętro, gdzie poza biblioteką i strefą cichy mieściły się jakieś biura, oraz wyjście na niewielki taras. Drzwi właśnie się domykały, gdy Otto złapał ponownie za klamkę.
- Wszystko w porządku? - Spytał, dostrzegając blondynkę i cóż, nawet nie krył tego jak zaskakiwał go jej widok, ale też nie miał nic na swoją obronę, gdyby spytała czemu tutaj przyszedł. Po prostu musiał, bo chodziło o nią, a ona była zagadką, która dręczyła go od tygodni.

Celestine Hemingway
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
13.

Lorne Bay było nudne, a ona potrzebowała rozrywki. Jasper się od niej migał, póki co nie poznała też innych mężczyzn, którzy by jej podpasowali... Octavian miał więc być strzałem w dziesiątkę. Co to za problem? Uwieść prowadzącego, a potem ogarnąć zaliczenie i to w wielu tego słowa znaczeniach. Jej moralność nie miała nic przeciwko takim planom, a i odkąd widziała go na plaży, skłamałaby mówiąc, że to, co tam zaprezentował nie zadziałało na nią. Chociaż więc z charakteru, Beveridge był typem człowieka, z jakim Celestine nigdy nie powinna mieć po drodze, pewna była, że mimo wszystko jej podły plan skończy się z obopólną korzyścią. Musiała to tylko względnie dobrze rozegrać.
Nie chciała przesadnie się mu narzucać, pamiętała, że i on na nią spoglądał i jej pewność siebie sugerowała, że musiał być zadowolony z tego, co widział. W końcu na co miałby narzekać? Teraz należało więc poczekać na odpowiedni moment, jeszcze go nie planowała, bo tego dnia miała zaliczenie z innego przedmiotu, z którego chwilę temu wyszła wraz z pozostałymi studentami, całkiem zadowolona z pytań. Była też na tyle dobra, że trzymała tak kartkę, aby inni mogli widzieć jej odpowiedzi, w końcu w niczym jej to nie szkodziło, ale najwyraźniej miała tego szybko pożałować. Nie zauważyła, że z tyłu nadchodzi jakaś studentka, która skorzystała z jej pracy, a ta w wyrazie wdzięczności podskoczyła do niej i zawiesiła jej się na plecy.
- Jezu, jesteś moim bohat...
- Nie dotykaj mnie! - wrzasnęła wchodząc w słowo dziewczynie i natychmiast ją od siebie odepchnęła, odskakując dwa kroki. Nie zapanowała nad głosem, nad nerwami, czuła ramiona oplatające ją i utrudniające poruszanie się, nawet teraz, kiedy już się z nich oswobodziła. W jednej chwili nerwy wzięły nad nią górę i naraz miała wrażenie, że wszyscy się już na nią gapią.
- Hej, chciała ci tylko podziękować - odezwał się jakiś student, patrząc na Celestine tak, jakby była największym potworem tego świata. Oczywiście, zawsze to tak było.
- To nie musiała się na mnie wieszać - rzuciła grobowo, ale emocje nie pozwoliły jej czekać na reakcje. Cała się trzęsła, była przerażona, treść żołądkowa jej się cofała, musiała się stąd ewakuować, więc niewiele myśląc ruszyła w stronę budynku, po prostu szukając schronienie. Kątem oka widziała profesora Beveridge, ale teraz nawet gdyby za nią wołał na korytarzu, nie zatrzymałaby się. Po prostu przyspieszała z każdą chwilą, mijając ludzi, aż nie znalazła jakiegoś wolnego pomieszczenia, w którym usiadła na podłodze i zwinęła się w kłębek, chowając głowę między kolanami. Nawet nie zdążyła wyrównać oddechu, kiedy drzwi ponownie się otworzyły, a ona musiała podnieść się na równe nogi.
- A czemu miałoby nie być w porządku? Z resztą proszę mnie zostawić - wyrzuciła, ale jednocześnie zamiast czekać na jego reakcję, sama już podniosła torbę, którą wcześniej rzuciła, założyła na ramię i gotowa była podjąć kolejną próbę ucieczki. Naparła więc w kierunku drzwi, pewna, że ją przepuści w odruchu, ale stał nadal. - Proszę się posunąć, chciałabym wyjść - wyjaśniła, jakby nie widział, bo dłonie jej się już trzęsły, a nie chciała póki co się przepychać ze swoim profesorem. Ostatecznie jednak spróbowała, ale zamiast złapać za drzwi, sama została złapana. - Niech mnie pan puści, chcę iść - wyrzuciła w panice, chociaż bardzo nie chciała sobie na nią pozwalać, nie chciała w ogóle, by ktokolwiek był świadkiem tego, co aktualnie się z nią działo. Wspomnień, jakie uruchomiło coś tak głupiego, jak objęcie jej od tyłu przez inną studentkę.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Celestine była niczym posągowa bogini; przyciągała swoją urodą, a jednocześnie w jej obliczu kryło się coś tajemniczego, coś co intrygowało Octaviana. Czasem wydawało mu się, że potrafił rozwikłać tajemnicę, którą spowita była jej aura, aby chwilę później boleśnie się rozczarować, po raz kolejny uświadamiając sobie, że żadne z założeń jakie snuł się nie potwierdza. Dlatego w chwili, w której tak jawnie zdradzała mu wszystko, bezwstydnie obnażając się z każdą emocją, Otto nie mógł po prostu tego zignorować. Tym bardziej, że po ich ostatnim spotkaniu na plaży, postać Celestine nieustannie nawiedzała go w myślach. Zdecydowanie Hemingway zaczynała odgrywać zbyt ważną rolę w jego życiu; najpierw go denerwowała, potem zaczęła nawiązywać relacje z jego bliskimi, a ostatecznie zuchwale okazała mu swoje zainteresowanie... Zainteresowanie, które powinno go oburzać, a tym czasem on bezustannie je podsycał.
- Wyglądasz na roztrzęsioną, poza tym widziałem co zaszło przed budynkiem - wyjaśnił, bo przecież był świadkiem iście niezrozumiałej sytuacji. Nie mogła więc mu wmawiać, że to co widział było niczym znaczącym. Przecież przeciętna osoba nie reaguje tak panicznie na, chciało by się powiedzieć, zwykłe okazanie sympatii i wdzięczności. - Jesteś spanikowana i przerażona. Biegnąc tu potrąciłaś kilka osób i nadal się trzęsiesz. Wolałbym, abyś się uspokoiła, ty zapewne także - wyjaśnił, spokojnym, aczkolwiek dość stanowczym tonem i ku zaskoczeniu Celestine nie pozwolił jej się wyminąć. Zamiast tego zatarasował jej drzwi swoim ciałem, a gdy ponownie próbowała się wyrwać, ostrożnie ułożył dłonie na jej ramionach. Pamiętał jak nagły, fizyczny kontakt wywołał w niej przerażenie, więc w żaden sposób nie chciał ograniczać jej ruchów, a po prostu chciał sprawić, aby przestała sama siebie nakręcać. - Nie będę ciebie tutaj trzymał na siłę, ale nie wiem czy chcesz, aby inni widzieli ciebie taką roztrzęsioną - postanowił uderzyć z innej strony. W końcu poznał Hemingway na tyle, aby zrozumieć, że kreowanie się na silną i oziębłą pannę było jej strategią. - Uspokój się najpierw - powtórzył ponownie, po czym zdał sobie sprawę w tego, że zdecydowanie stoi zbyt blisko niej. Miał jednak nadzieję, że jak się odsunie to Celestine ponownie nie spróbuje się z nim przepychać. Musiał zaryzykować, bo zbyt wiele uwagi zaczął poświęcać temu co czuły jego palce, zaciśnięte na jej delikatnej skórze. - Nie pytam o to co zaszło, ale inni mogą pytać, więc skłam. Powiedz, że to kontuzja, ale jak chcesz, żeby ci uwierzyli, lepiej aby nie widzieli twoich zaszklonych oczu - dodał, bo w panice pewnie Celestine nawet nie zauważyła tego jak reagowało jej ciało. Ona natomiast widział wszystko i chociaż chciał wiedzieć czemu, nie zapytał. Wszystko pozostawiając swoim domysłom, które i tak niekoniecznie mu się podobały.

Celestine Hemingway
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Wspomnienia lubiły wracać. Mogła budzić się i zasypiać każdego dnia w przeświadczeniu, że przeszłość ma już za sobą, ale było to jedynie grą pozorów, bez której nie umiałaby normalnie funkcjonować. Fałszem, w który brnęła, mydląc oczy wszystkim napotkanym na swojej drodze ludziom. Na uczelni miało być tak samo, a jeśli czuła, że przed kimś w szczególności nie powinna się pokazywać ze swoimi emocjami, to właśnie taką osobą był profesor Beveridge. Dlatego też teraz była jednocześnie przerażona i rozdrażniona jego obecnością, jakby cały wszechświat próbował zrobić jej na złość.
- Proszę nie zaczynać na mnie tych swoich analiz - ścięła niemalże natychmiast, licząc na to, że da mu tym samym do zrozumienia, że nie ma co liczyć na rozmowę. - Przerażona? Proszę mnie nie rozśmieszać - prychnęła jeszcze, chociaż jednocześnie miała wrażenie, że brakuje jej powietrza. To, którym teraz pachniała śmierdziało grzybem, wilgocią, potem... doskonale pamiętała te mieszaniny zapachów, niby nieco inne dla każdego miejsca, w którym ją przetrzymywano, ale jednak w jakiś sposób do siebie zbliżone. Musiała uciec, czym prędzej, ale profesor nie chciał jej tego ułatwiać, a ona natychmiast zamarła, gdy ją złapał za ramiona. - Nie jestem roztrzęsiona! - wyrwało jej się, bo wcale nie planowała unosić głosu. - Niech pan do cholery przestanie! - broda jej zadrżała. Miała wrażenie, że znów jest słaba i nie wie, jak ma sobie z tym poradzić. Mogłaby strzepnąć jego ręce, ale nie potrafiła, w zasadzie ani drgnęła od momentu, w którym zdecydował się na ten kontakt. Nie potrafiła zapanować nad emocjami, chociaż racjonalnie wiedziała, że powinna przybrać inną taktykę. Żartować sobie niepoprawnie, zgrywać taką wyluzowaną... tak, jak zawsze. - Wcale nie mam zaszklonych oczu! Potrafię sobie poradzić i nie potrzebuję żadnej pomocy! - wyrwało jej się i gdy ją puścił odskoczyła do tyłu w tak niekontrolowany sposób, że torba zsunęła się z jej ramienia i upadła na ziemię, wysypując z niej notatki i długopisy. - Kurwa - jęknęła, klękając do tych rzeczy i gdy sięgnęła po pierwszą kartkę, jakaś kropla rozmazała jedno ze słów. Cholera jasna... może faktycznie miała zaszklone oczy i może właśnie zaczęło z nich kapać. Cała się przez to trzęsła i nie wiedziała co ma robić, zostawić to i uciec porzucając swoją torbę? Zacisnęła zamiast tego wargi, ze zwieszoną głową, by nie widział jej twarzy.
- Może mnie tu pan zostawić? - powiedziała spokojniej, ale zdecydowanie. Nie chciała, by widział, że płacze, wkurzało ją to, ale nie chciała póki co nawet ocierać twarzy, by nie dać mu do zrozumienia, że płyną jej łzy. Musiała się go po prostu stąd pozbyć i zdecydowanie zapanować nad drżeniem ramion.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Rozszyfrowanie Celestine nie było proste, właściwie Octavian bezustannie starał się pojąć co też chodziło jej po głowie, ale z marnym skutkiem. Dlatego w chwili, w której emocje wręcz wysypywały się z niej, nie potrafił od tak odpuścić. Był roztrzęsiona i ewidentnie przerażona. Każdy by to dostrzegł i wywnioskował. Jednak nie to ciekawiło Beveridge'a, a powód dla którego tak zareagowała. Przecież nie wydarzyło się nic wielkiego; stała z grupką znajomych i jedna ze studentek objęła ją dość niespodziewanie. Niby nic, a jednak ten gest sprawił, że Hemingway miotała się przed nim w popłochu, z jednej strony starając się swoje emocje ukryć, a z drugiej nie potrafiąc nad nimi zapanować.
- Celestine, przecież nic złego się nie dzieje, spokojnie - zaczął z innej strony, bo nie na tłumaczeniu jej, że może mu zaufać chciał się skupić, a na tym, aby przede wszystkim się wyciszyła. - Uciekłaś, coś się stało i potrzebujesz przestrzeni, rozumiem - podjął dalej, nie ustępując przy tym i nie zwalniając uścisku z jej ramion. - Jednak jesteś w tym momencie roztrzęsiona, cokolwiek nie starasz się mi wmówić, dlatego chcę, abyś najpierw poczuła się bezpieczniej, a dopiero potem pozwolę ci zostać samej - dokończył, nie robiąc sobie nic z tego, że kazała mu siebie zostawić w spokoju i nie stosować żadnych analiz.
Odczekał moment, aby sekundę później obserwować jak Celestine zaczyna zbierać notatki rozsypane po całej podłodze. Bez słowa także się schylił, aby jej pomóc i wtedy dostrzegł na jednej z kartek rozmazane plamy.
- Chciałbym móc, ale obawiam się, że nie - odparł, po czym podał jej dokładnie te notatki, na których jasno było widać, że łzy pozostawiły po sobie ślady. - Nawet ślepego byś teraz nie okłamała, Celestine - dodał, bo chociażby po tonie jej głosu, dało się poznać, że coś było nie w porządku. - Rozumiem, że czujesz się skrępowana, ale nie musisz się mnie obawiać, ani wstydzić. Nawet jeśli nie widziałbym ciebie teraz to i tak domyśliłbym się, że coś się stało - kontynuował, a w między czasie nadal zbierał notatki blondynki, aby na sam koniec wręczyć je jej wraz z torebką. - Inni studenci pewnie także zastanawiają się dlaczego uciekłaś więc radzę ci skłamać. Powiedz, że zrobiło ci się słabo, bo byłaś po posiłku, albo miałaś jakąś kontuzję. Przecież nie przyznasz się do tego, że przeraził ciebie dotyk koleżanki, prawda? - Dokończył, a chociaż igrał z ogniem, nie umiał sobie odpuścić. Musiał się dowiedzieć, czy jego przypuszczenia są słuszne, nawet jeśli ceną tego miało by być ponowne narażenie się na złość Celestine. Zresztą nie było to dla niego niczym nowym, a może i dobrze by wyszło, bo wtedy myśli dziewczyny skupiłyby się na czymś innym niż rozpamiętywanie czegoś co wywołało w niej ewidentny atak paniki.

Celestine Hemingway
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Czuła się tak, jakby była w jakiejś pułapce bez wyjścia, a to z kolei było dla niej jednym z możliwie najgorszych scenariuszy. W dodatku sam fakt, że dzieliła tą sytuację z Octavianem, wcale jej nie pomagał. Wolałaby już innych profesorów, byleby nie kogoś, kto taką przyjemność odnajdywał w rozkładaniu ludzi na czynniki pierwsze.
- Nie potrzebuję pańskiej pomocy! Sama wiem, co jest dla mnie najlepsze - chciała się uspokoić, ale nie potrafiła. Była jak ranne zwierzę, nie rozumiała, że chciał jej pomóc. A może właśnie rozumiała aż za dobrze i to to ją tak przerażało? To, że wypomniał jej przerażenie i ofiarował poczucie bezpieczeństwa. Wiedział zwyczajnie za dużo, a ona nie potrafiła się odnaleźć w sytuacji, w której ktoś nie traktuje jej, jak silnej młodej kobiety, która jest ponad wszelkie problemy. Powtarzała więc sobie w głowie, że już jest po wszystkim, że może się ogarnąć, ale jednocześnie widma z przeszłości uderzały w nią raz za razem... wspomnienia, do których tak nienawidziła wracać i których nigdy całkowicie nie przepracowała.
Nawet na zbieraniu tych papierów nie potrafiła się skupić, kiedy łzy przepełniły jej oczy. Potrzebowała ciszy i milczenia, jego głos przebijał się przez te zapory i mącił coraz bardziej i bardziej. Gdyby go nie było, rozsypałaby się już. Pozwoliłaby sobie na to, by być najsłabszą wersją siebie, ale tak długo, jak profesor tutaj był, wiedziała, że nie może tego zrobić, tylko, że była już na całkowitym wyczerpaniu.
- Wiem doskonale, jak się zachowywać w takich momentach! Pańska obecność tylko wszystko komplikuje, nie pierwszy raz będę to ukrywać i jakoś nigdy nikt nic nie zauważył, więc nie potrzebuję żadnych rad! - chciała zabrzmieć oschło, wręcz wrednie, ale obawiała się, że w jej głosie przede wszystkim pobrzmiewała panika i desperacja. Jeszcze w tym wszystkim trzęsącą dłonią musiała zabrać od niego papiery, które zaczęła upychać w torbie. W dodatku nadal nie mogła podnosić głowy, bo nie chciała, by widział, że płacze. Fakt, że jej łzy były widoczne na dokumentach wolała jak na razie ignorować i wmawiać sobie, że to nic nie znaczyło. - Po co pan za mną szedł? Poradziłabym sobie lepiej, gdybym była z tym sama - rzuciła pod nosem, biorąc głębszy wdech. Jeden, a potem kolejny. Czuła, jak mrowią jej palce, a przed oczami pojawiają się mroczki. W torebce miała papierową torbę, ale ani myślała po nią sięgać przy nim. Tłumaczyła więc sobie w głowie, że to po prostu atak paniki, że oddycha nieco za szybko. Powinna spowolnić pobieranie tlenu i będzie dobrze... wyrównać oddech i da sobie radę. Rozsądek jednak nie szedł w barze z emocjami. - Proszę mnie już zostawić - no i wybuchła. Może nie jakoś widowiskowo, ale te słowa były już raczej szlochem, niż spokojną wypowiedzią. Olała też torbę i usiadła na tej ziemi, z nogami do boku, podpierając się na rękach, które jej drętwiały. Zwiesiła głowę i wciąć wmawiała sobie, że zaraz się uspokoi. Tylko, że on już ją widział w tym stanie. - Nie potrzebuję pomocy. Muszę zadzwonić po brata - wyjaśniła, mając wrażenie, że na tym etapie sama już sobie z tym nie pomoże, więc musi skorzystać z karty ucieczki, jaką byłby któryś z Hemingway'ów.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Czekał, aż agresja i złość przestaną pełnić tarczę dla Celestine. Wiedział doskonale, że była przerażona, ale nie pojmował jeszcze dlaczego taki przyjacielski gest został odebrany przez Hemingway w tak nieoczywisty sposób. Naturalnie, zaraz zaczął snuć domysły, które w głównej mierze zakładały jakieś traumatyczne przeżycia związane z dotykiem. Problemem było jednak to, że sama Hemingway swoim zachowaniem, bezpruderyjnością i bezpośredniością, raczej nie wpisywała się w typowy wizerunek ofiary. Dlatego Beveridge nie umiał przejść obok tego zdarzenia obojętnie. Zbyt wiele niewiadomych, za dużo dociekań i przede wszystkim wciąż rosnąca w nim chęć poznania tajemnic skrywanych przez tę intrygującą blondynkę sprawiały, że nie zdecydował się odejść, a wbrew prośbą Celestine, po prostu stał i czekał.
- Nie wolałabyś nie musieć ukrywać tego, że przeraża ciebie niespodziewany dotyk? - Kontynuował swoje śledztwo, a jednocześnie starał się brzmieć spokojnie, a nie pretensjonalnie. - Skoro wiesz, że coś jest nie tak, może powinnaś poszukać pomocy? Nie sądzę, aby było ci teraz dobrze i proszę... Zanim się na mnie zdenerwujesz zrozum, że mnie także przejął twój stan, dlatego tutaj jestem - wyjaśnił, nadal nie odpuszczając i z troską pocierając jej ramię do momentu, w którym obydwoje nie znaleźni się na podłodze, zbierając porozrzucane notatki Celestine. - Szedłem, bo widziałem, że stało się coś niedobrego. Jesteś moją studentką i nie wybaczyłbym sobie, gdybym zostawił taką sytuację bez reakcji - odparł. Poza tym nie tylko Otto był świadkiem osobliwego zachowanie Celestine, ale także inni studenci. Właściwie to wielu z nich i to dzięki nim, w dużej mierze, udało mu się ją odnaleźć. - Celest...
W pierwszej chwili ponownie chciał sięgnąć do jej ramienia, aby w ten naturalny i oczywisty sposób okazać jej wsparcie. Odczekał jednak moment, bo właśnie ponownie kazała mu odejść, a on i tak nie zamierzał jej słuchać. Zresztą, sekundę później Celestine usiadła pod ścianą, a raczej opadła zrezygnowana, a jej przyśpieszone tętno i tępy wzrok zaczynał niepokoić Octaviana. Wyglądała nie tylko na wyczerpaną, ale też swoim zachowaniem zdradzała próbę zapanowania nad emocjami, które zaczynały ją przerastać.
- Wiesz, że potrzebujesz pomocy, dlatego chcesz wydzwonić brata - oznajmił, gdy sam zajął miejsce obok Celestine na podłodze. Z własnej torby wyciągnął butelkę wody i podsunął ją blondynce. - Ja już i tak wiem, że coś jest nie w porządku. Nie będę dopytywał co, pewnie i tak byś mi nie powiedziała, ale zostanę z tobą dopóki się nie uspokoisz, albo faktycznie ktoś do ciebie nie przyjedzie - oświadczył i wszystko wskazywało na to, że nawet odwołanie wykładu wchodziło w grę, bo Otto rozsiadł się wygodniej sięgając po swój telefon. - Napij się i oddychaj, spokojnie - powtórzył po chwili i złapał za dłonie Celestine by pomóc jej uporać się z zakrętką.

Celestine Hemingway
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Obrzuciła go morderczym spojrzeniem, gdy tylko zadał pytanie, jakiego słyszeć wcale nie chciała. Nie miała jednak sił się z nim jakoś zapalczywie kłócić, ale jednocześnie też nie chciała zostawiać tego samego sobie.
- Nic mnie do cholery nie przeraża! Proszę przestać mi wmawiać rzeczy, których nie ma - warknęła, zapominając, że rozmawia z profesorem. Nie dlatego, że była chamem, a dlatego, że naprawdę pogubiła się w tej sytuacji i czuła, jak typowe zaszczute zwierzę, które z obawy będzie gryzło każdą wysuwającą się w jego stronę dłoń. - Naprawdę nie potrzebuję pomocy - próbowała się na niego nie denerwować, ale było jej ciężko. - Rozumiem, przepraszam, że wywołałam aferę, ale nie chcę tego roztrząsać - dodała kategorycznie, próbując udawać pewną siebie i zdeterminowaną. Cała jednak się trzęsła i nie szczególnie wiedziała, jakie ma możliwości w tej sytuacji. - Jestem tylko pańską studentką, jak szuka pan kogoś, komu trzeba pomocy, to w kiblu na trzecim handlują podejrzanymi prochami - wywaliła cokolwiek, bo zaskoczyły ją jego słowa. Czy na pewno nie wybaczyłby sobie? Oczywiście, że by sobie wybaczył. To frazesy, którymi się rzuca w takich chwilach. Ona sama sobie pomogła ze wszystkim, wyszła na prostą, nie była słaba i nie potrzebowała takich opiekuńczych mężczyzn. Gdzie było to jego zaangażowanie, gdy chciała zaliczyć kolokwium? W dupie... powtarzała sobie to przynajmniej, by nie poddać się słabości, nie pozwolić sobie na bycie bezbronną, ale jednocześnie... zrobiło jej się dość dziwnie, gdy nazwał ją Celest. Pierwszy raz, bo w zasadzie nie powinien sobie na to pozwalać. Aż na niego zerknęła zaskoczona, ale nie mogła tego analizować. Musiała się odciąć, a już na pewno nie pozwalać mu na przebijanie się przez zapory, jakie porozstawiała. Więc dlaczego do cholery tego nie rozumiał, siadając koło niej na podłodze?
- Wiem, że potrzebuję transportu, a moi bracia mają fajne samochody - burknęła w odpowiedzi, ostentacyjnie okręcając głowę w przeciwnym do profesora kierunku. Chciała się naćpać i nic poza tym, jeśli miałaby być szczera. - Jest pan wrzodem na tyłku, profesorze - mruknęła, znów przekraczając granicę tego, co wypada, ale jednocześnie wzięła od niego wodę. Faktycznie potrzebowała się napić. Odetchnąć i uspokoić. Tylko dłonie jej się trzęsły do tego stopnia, że Octavian to zauważył i kiedy złapał za jej dłoń drgnęła, a potem... potem zamarzła patrząc na niego. Cholery manipulator. Specjalnie pewnie wdrażał jakieś swoje sztuczki, a to ona miała go omamić. Owinąć wokół palca.
- Jestem młodą i zdrową kobietą, jak mam oddychać spokojnie, kiedy siedzi pan tak blisko mnie i trzyma mnie za rękę? - zapytała więc, skupiając się przynajmniej na swojej misji. W zasadzie to pomogło. Wysłała też do braci jedno hasło, które kiedyś ustalili, jako hasło bezpieczeństwa. Wiedziała, że jeden z nich zgłosi się na pewno po to, by po nią przyjechać. Zawsze przyjeżdżali.

Octavian Beveridge
Synergolog || Wykładowca — James Cook University
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spojrzał ostatni raz na zdjęcie opatrzone słowami "To Twoja córka", po czym wsunął je między stronnice czytanej przez siebie książki. Długi lot niebawem miał dobiec końca, zabierając Otto do domu, gdzie mógł rozpocząć życie na nowo.
Sytuacja w jakieś się znaleźli była mało komfortowa i zdecydowanie przesycona emocjami, aczkolwiek w przypadku panny Hemingway próżno było liczyć na coś mniej efektownego. Poznanie Celestine nie było łatwe, bo wiecznie skrywała się za nieprzeniknionymi maskami, które poniekąd miały kształtować jej prawdziwy obraz w wyobraźni innych, ale były przerysowanym tworem na kształt ochronnej bariery.
- Twoje uzależnienie od sprawiania kontroli jest równie absorbujące - odparł, bo w zasadzie w nosie miał to co powiedziała o innych studentach, nawet jeśli miałoby się to okazać prawdą. Za bardzo zafascynowany był tym co widział i czego mógł być częścią. Celestine Hemingway nawiedzała jego myśli coraz częściej, a chociaż z początku była irytującym problemem, z czasem zaczęła stawać się natrętną i intrygującą panną, której okropny charakter jakimś cudem zaczynał go pociągać. I owszem, może ich niespodziewane spotkanie na plaży także miało w tym swój niewielki udział, ale ewidentnie, interesował się Celestine bardziej niż powinien.
- Eh... Po co to robisz? - Spytał, gdy rzuciła tekst o samochodach swoich braci. Był idealnym przykładem tego jak Hemingway kreowała siebie na kogoś, kim chciała być w oczach innych. - Przecież wiesz, że nie uwierzę w te twoje durne kłamstwa, a tylko dajesz mi powód, abym czepiał się ciebie jeszcze bardziej - dodsł spokojnym tonem, po czym faktycznie przysiadł obok rozbrojonej zaistniała sytuacją, blondynki. - Odczytuję to jako komplement - odparł, bo mimo wydźwięku słów jakie użyła, był w nich coś coś sprawiło, że na twarzy Octaviana pojawił się cień uśmiechu.
Tyle dobrego, że chyba Hemingway zaczynała się uspokajać, a przynajmniej Octavian tak czuł do momentu, w którym ich dłonie się nie spotkały. Niby było to przypadkowe i niewinne, ale jednak z każdą kolejną sekundą, w której nie zaprzestawali tego gestu, Beveridge sam zaczynał odczuwać podenerwowanie. Tym bardziej, że bezpośredniość słów Celestine zaczynała do niego docierać, a chociaż doskonale wiedział, że były one tylko próżną prowokacją, to podświadomie chciał, aby kryło się za nimi jednak coś więcej.
- Nie sądzę, abym potrafił onieśmielić ciebie taką sytuacją. Jedynie, że nie chodzi o bliskość, a o to, że dowiedziałem się o tobie czegoś, czego nikt nie powinien wiedzieć - odpowiedział, udając pewniejszego siebie niż w zasadzie był. Owszem, nie peszyło go to co robiła i nikt nie potrafiłby wywnioskować z jego postawy czegokolwiek innego, ale serce Beveridge'a zdecydowanie przyśpieszył tętna. - Proszę, napij się - dodał po chwili, gdy jednak przerwał ten inny jednostajny kontakt i przekręcił korek butelki. - Mogę zrobić dla ciebie coś jeszcze? - Spytał po chwili po to, aby jakoś zacząć ponownie kontrolować ich rozmowę, chociaż czuł się w niej nienaturalnie zagubiony.

Celestine Hemingway
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Prychnęła jedynie, nie mając w tym stanie si ly na szukanie lepszej riposty. Jednocześnie też nie umiała by chyba powiedzieć, że wcale nie zależy jej na kontroli, bo w zasadzie zależało. Kto by jej nie lubił? Dlatego właśnie pozostała cisza i niedopowiedzenia, w których ona sama próbowała się teraz odnaleźć, walcząc też z nierównym oddechem. Musiała w końcu wziąć się w garść i chyba powoli jako tako zaczynało jej to wychodzić. Przynajmniej na tyle, by nie musieć się obawiać, że znów wybuchnie płaczem.
- Żeby czepiał się pan jeszcze bardziej? To jeszcze bardziej się da? - uniosła brew, patrząc na niego sugestywnie, jakby mu chciała powiedzieć, że sprzedaje jej jakieś bajki. Przewróciła też oczami, gdy odebrał jej słowa jako komplement, ale najgorsze w tym wszystkim było to, że... kącik ust drgnął jej w górę. Naprawdę chciała się przez to uśmiechnąć. Tak po prostu. Może nawet zaśmiać, gdyby w porę się nie zorientowała, co właśnie tutaj odwala. W dodatku nie to było największym problemem, a jego dłoń. W zasadzie chciała go uwieść i owinąć wokół palca, ale sądziła, że zrobi to w innych okolicznościach i innym rozkładzie sił. Nie, gdy przyłapie ją na załamaniu.
- A więc ma mnie pan za kobietę, którą bliskość nie onieśmiela? Auć... nikt tak pięknie nie nazywał mnie ladacznicą - spróbowała więc z tej strony, by nieco wrócić do chwili, w której czuła, że lepiej panuje nad sytuacją. Nie mogła oddawać mu tej rozmowy, jak na tacy. Wzięła jednak butelkę z wodą, bo faktycznie potrzebowała jej, to raz, a dwa sama chciała chwili oddechu, w której nie musiałaby tak intensywnie myśleć, jaką strategią zagrać. Do brata napisała już wcześniej i teraz na zegarku zobaczyła, że będzie za dziesięć minut. Idealnie. Czas uciekać. A jak uciekać, to w wielkim stylu. Przeniosła więc ciężar ciała na rękę, którą oparła na podłodze przy Octavianie, tak by spojrzeć mu w oczy. Zamrugała kilka razy, a ton głosu nieco obniżyła.
- Chciałby mi pan profesor ulżyć w stresie? - obróciła jego pytanie przeciwko niemu, na moment sugestywnie przygryzając wargę. - Niebezpiecznie składać takie otwarte propozycje... mogłabym poprosić o coś, na co mógłby pan mieć ochotę, a czego musiałby mi pan odmówić - wyjaśniła, jeszcze przez moment tak trwając, by ostatecznie złapać za pasek od torby i podnieść się jednym zgrabnym ruchem. - Nie potrzebuję pańskiej pomocy, będę się już zbierać. Do widzenia, profesorze - i to tyle. Żadnego dziękuje, bo wtedy przyznałaby, jak wiele dla niej zrobił. Wtedy być może znów byłaby tą małą dziewczynką płaczącą na ziemi, a tak? Tak mogła wyjść jak ta podła Celestine Hemingway, na której widok ludzie schodzą z drogi.

Octavian Beveridge
<koniec> :twerk:
ODPOWIEDZ