pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.
stylóweczka

jakoś mniej więcej ćwierć wieku temu, studia

Arthur był pewien tego, że kierunek studiów który wybrał był tym idealnym dla niego. Literatura - to było coś, co kochał całym sercem. Wiedział, że właśnie z książkami i z pisaniem chce związać swoją przyszłość, nie widział dla siebie innej drogi i totalnie odnajdywał się w tym, co studiował. Na wykłady i ćwiczenia chodził chętnie, choć wiadomo, czasem zdarzały mu się jakieś nieobecności - studia były też momentem w jego życiu, kiedy dość sporo imprezował, włóczył się po dziwnych miejscach z dziwnymi ludźmi i zdarzało się, że po prostu nie dawał rady wstać rano na jakieś zajęcia, bo kac gigant mu na to nie pozwalał. Ostatnio przydarzyło mu się kilka takich momentów, więc postanowił udać się do biblioteki, żeby trochę nadrobić materiał. Od znajomego ze studiów dowiedział się co konkretnie omawiali i uznał, że póki jeszcze ma na to siłę po zajęciach - i póki nie ma w planach kolejnej imprezy - to posiedzi trochę w bibliotece. Musiał nadrobić to, co opuścił przez swoje imprezki.

W bibliotece pojawił się w godzinach późnopopołudniowych, zakrawających już o wieczorne i z satysfakcją stwierdził, że jest praktycznie pusta. Nic zresztą dziwnego, studenci o tej porze mieli inne rzeczy do roboty, niż zakuwanie i nadrabianie materiału. Dla Arthura to lepiej, bo im mniej rozpraszaczy, tym łatwiej będzie mu się skupić i tym szybciej skończy, a im szybciej skończy, tym szybciej będzie mógł zająć się przyjemniejszymi rzeczami. I może jeszcze wyrobi się na jakąś imprezę...? Zgarnął z regału jedną z książek zawierających zbiór wybranych wierszy i zajął miejsce w kącie, jedno ze swoich ulubionych. Rozsiadł się wygodnie, nogi kładąc po chamsku na drugim krześle i otworzył tomik poezji z nastawieniem, żeby jak najszybciej to wszystko przeczytać i stąd spadać. Oby mu się udało.

Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.
No I’m not broken,
Im just scared to belong here, scared to be happier


Wyszedł zza zakrętu wolnym krokiem, łypiąc na każdego śmiertelnika, który go mijał, nieprzychylnym spojrzeniem, które wyraźnie mówiło, aby trzymać się od niego z daleka. Nie dopuszczał do siebie ludzi zbyt blisko, bardzo dobrze czując się w roli niezrozumianego samotnika. osoby o oryginalnym guście muzycznym, fana mrocznej poezji, ubierającego się wyłącznie na czarno, aby podkreślić ciemną stronę, która zawładnęła jego duszą. Miał na sobie obcisłe jeansy i bluzę z kapturem, a na uszach słuchawki. Włosy do ramion zaczesał do tyłu, chociaż specjalnie się nimi nie przejmował, więc niesforne kosmyki często opadały mu na bladą twarz.

Pod maską uważania się za lepszego ukrył niepewność i masę lęków oraz traumatycznych wspomnień, które zabrał ze sobą z domu rodzinnego, razem z dwoma torbami ciuchów i rzeczy osobistych. Studiował i mieszkał w akademiku już od pół roku, ale do tej pory nie zjednał sobie wielu studentów, pozostając odludkiem. Co prawda kilku innych outsiderów przylgnęło do niego, ale nie spędzali ze sobą więcej czasu, niż kilkadziesiąt minut dziennie, czasami co drugi dzień, aby podkreślić naturę wyrzutka społecznego, na którą w końcu tak ciężko pracowali.

Zmierzał do biblioteki, umyślnie wybierając późną porę dnia, kiedy to słońce dawno schowało się za horyzontem, a studenci raczej siedzieli już we własnych pokojach lub wychodzili, aby brać udział w pożałowania godnych spotkaniach integracyjnych. Z naprzeciwka szedł w jego stronę wysoki blondyn w pomarańczowej bluzie i chociaż był całkiem przystojny, to na pewno pod czaszką krył się móżdżek wielkości orzecha włoskiego. Kto zakłada na siebie tak paskudny kolor? Samuel posłał mu spojrzenie najbardziej pogardliwe, na jakie było go stać i przeszedł obok, prawie zderzając się z nim ramieniem, bo nie miał zamiaru zejść mu z drogi.

Westchnął ciężko, kiedy stanął w drzwiach czytelni i jego spojrzenie padło na rozwalonego w kącie Arthura. Tego tu tylko brakowało. Skrzywił się nieznacznie i przekręcił oczami, nawet nie kwapiąc się, aby zatrzymać muzykę lub zdjąć słuchawki. Dokładnie pamiętał, kiedy zobaczył go po raz pierwszy i od razu wiedział, że nigdy nie poczuje do niego sympatii. Punk był taki arogancki i bezczelny, w dodatku strasznie głośny, w jego mniemaniu zwyczajnie żenujący. Co on tutaj w ogóle robił? Czy tacy nie zatrudniali się w jakiejś smażalni ryb czy warsztacie samochodowym tuż po szkole średniej? Tak naprawdę buntowniczy, ekstrawertyczny student pociągał go niesamowicie, ale nie przyznałby się do tego nawet przed samym sobą, nie otwarcie.

Odgarnął teatralnym gestem kosmyk włosów z czoła, po czym ruszył pewnym krokiem w stronę stolika ustawianego w centralnym punkcie biblioteki, aby na pewno nikt go nie przeoczył. W końcu każdy musiał zdawać sobie sprawę, że właśnie tu przyszedł wraz ze swoim kiepskim humorem i czarnym zeszytem do zapisywania wyjątkowo niepokojących, ale jednocześnie pięknych, wersów swoich najnowszych wierszy, oscylujących wokół śmierci, miłości, tęsknoty i zepsucia ludzkości.

Usiadł na krześle i wyprostował się, jak na pilnego studenta przystało, bo uważał, że w minimalizmie mimo wszystko jest klasa. Z poważną miną zaczął wyciągać po kolei: zeszyt z czarną okładką, czarny piórnik z przyborami, książkę o okultyzmie oraz tomik poezji, który okazał się tym samym, w którego posiadaniu był obecnie Arthur, chociaż Samuel tego jeszcze nie zauważył.


Arthur C. Fell
pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.
Don't give a fuck if my heart stops beating


Każdy przywdziewał jakąś maskę - w mniejszym lub większym stopniu, ale każdy człowiek to robił. Nikt nie eksponował przed całym światem pełnego siebie. Nikt nie pokazywał wszystkich swoich odsłon, wszystkich twarzy, wszystkich wersji siebie. Arthur też nie. Pod maską radosnego i wygadanego punka ukrywał naprawdę wiele swoich lęków i wiele rzeczy, których nie chciał pokazywać. Miał wiele kompleksów, czuł się niewystarczający, nie tak fajny, nie tak dobry, żeby się z nim zadawać. Jasne, miał przyjaciół, a może raczej kolegów z którymi imprezował, ale brakowało mu kogoś, z kim mógłby po prostu być. Czasem nie potrzebował niczego więcej niż posiedzieć u czyjegoś boku w milczeniu, z kubkiem parującego kakao w dłoniach. Nie miał osoby, której zaufałby na tyle, żeby pokazać jej się z tej strony. Bez makijażu, bez zrobionych włosów, bez codziennego stroju, który maskował wszystkie jego niepewności i który sprawiał, że błyszczał, był widoczny i który sprawiał, że stawał się interesujący. W normalnych okolicznościach, w zwykłych dżinsach i koszulce, bez makijażu, nie czuł się interesujący. Chciał się taki czuć, chciał taki być, nawet jeśli było to tylko złudzenie. Chciał, żeby ktoś go zauważał i doceniał, w jakikolwiek sposób. Nawet jeśli to nieprawda. Nawet jeśli w rzeczywistości nie był nic wart.

Pojawienie się Samuela w bibliotece zauważył z lekkim opóźnieniem, zbyt zajęty czytaniem, żeby zwracać uwagę na cokolwiek innego. Spojrzał na niego dopiero w momencie, gdy ten teatralnym gestem odsuwał włosy z czoła. Wywrócił oczami na ten widok, zupełnie odruchowo. Nie lubił tego chłopaka, irytował go od momentu, kiedy tylko się spotkali po raz pierwszy. Właściwie wtedy nawet nie rozmawiali, wtedy Samuel stał z kimś innym na korytarzu, rozmawiał, zanosił się śmiechem odchylał głowę do tyłu, a jego burza włosów opadała mu na plecy. Dlaczego go wtedy znielubił...? Pojęcia nie miał, ale być może właśnie przez to, że wydawał mu się taki... mający wszystko i wszystkich w dupie. Arthur też chciałby taki być. Chciałby mieć czasem w dupie ludzi i wszystko to, co mówią. Ale nie potrafił. Był za słaby.

Próbował skupić się na czytaniu, ale już mu nie wychodziło, gdy kątem oka widział jak Monroe rozpakowuje swój plecak. Zeszyt, jakieś książki, piórnik... Arthur prychnął pod nosem widząc to wszystko. On sam miał tylko i wyłącznie książkę w dłoniach, nie planował robić żadnych notatek i w sumie to teraz, mimo prychnięcia, widząc cały ten zestaw do tworzenia notatek, poczuł ucisk w podbrzuszu. Może powinien robić notatki...? Może faktycznie samo przeczytanie nie wystarczy...?

- Cholera - wymamrotał pod nosem, podnosząc się z krzesła i z tomikiem poezji w dłoni ruszył w stronę stolika, przy którym usiadł Monroe. - Pożyczysz mi kartkę i długopis? - zapytał jakby nigdy nic, patrząc na niego z góry i opierając dłoń o blat, przy którym chłopak siedział.

Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Samuel był święcie przekonany, że ma wszystkich i wszystko w dupie. Gdyby nie miał, to musiałby się przejmować, a gdyby tak było, to prawdopodobnie strzeliłby sobie w łeb już pierwszego dnia studiów, z dala od domu. Wyrzuty sumienia zjadłyby go żywcem. Ojciec wtłoczył mu poczucie niskiej wartości pięściami, maltretując drobne ciało chłopca, którym kiedyś był. Obrywał nawet za krzywe spojrzenie, za skrzypnięcie deski, na której stanął, wchodząc po schodach na piętro, bo ojciec akurat usłyszał, a właśnie zapijał kaca kielichem wódki i hałas jeszcze mu przeszkadzał. Co prawda Samuel był dzieckiem, które doświadczyło ojca jeszcze przed tym, jak wpadł w nałóg i stał się agresywny. Obserwował ten proces z boku i tak naprawdę nie miał pojęcia co gorsze, czy widzieć tak nagłe pogorszenie się sytuacji w domu, wiedząc że kiedyś było lepiej, czy jednak od zawsze przeżywać horror, ale nie znać alternatywy, tak jak nie widzieli jej jego bracia i siostra. Czasami nawet się zastanawiał, godzinami snuł rozmyślania co by było gdyby, ale nie przynosiło mu to więcej, niż kilku gorzkich łez i wierszy, które pieczołowicie zapisywał w swoim notesie, przelewając na papierowe stronice myśli i uczucia.

Zostawił ich tam wszystkich, korzystając z okazji na uwolnienie samego siebie. Czy ktoś mógł mu się dziwić? Otrzymanie stypendium dodało mu skrzydeł. Nie szkodzi, że nie miał wystarczająco i musiał wziąć kredyt oraz podjąć pracę. Nie szkodzi, bo w końcu poczuł, że coś może mu się udać. Czy gdyby jego rodzeństwo dostało kiedykolwiek podobną szansę, to by z niej nie skorzystało? Na pewno mieli, lub będą mieli,, kiedyś jakieś marzenia, ambicje, plany i z determinacją będą dążyć do ich spełnienia. Samuel był młody, spragniony wrażeń, spragniony wolności i gotów spełnić swoje marzenie za wszelką cenę.

Nauczył się czuć lepszy od innych, bo to pozwalało mu czuć się lepiej z samym sobą, nawet jeżeli gdzieś pod spodem siebie obrzydzał. Trochę zazdrościł Adamowi, który przyjął do serce chrześcijańskie wartości, wpajane przez babkę i rodziców, bo miał wrażenie, że było mu przez to trochę łatwiej. Samuel skupił się na negowaniu wszystkiego, co mu mówiono, w taki sposób zainteresował się mitologią, filozofią i okultyzmem. Od dziecka miewał koszmary i paraliże senne i chociaż bardzo długo panicznie się ich bał, przez co zaczął mieć problemy ze snem, to ostatnio, odkąd zaczął pochłaniać jedną książkę na niecodzienne tematy za drugą, powoli strach zastępowała ciekawość. Opisywał swoje koszmary bardzo dokładnie, kiedy tylko miał taką możliwość lub rysował przedstawione w nich sceny, tuż obok wierszy i zapisków wspomnień.

Pomiędzy nauką, ślęczał nad wyjaśnieniem zjawisk paranormalnych, pracami nad znaczeniem snów, przewidywaniem przyszłości, wewnętrzną energią, mająca wpływ na otaczający nas świat i wieloma innymi teoriami i opracowaniami, które znajdował na półkach w bibliotece na uczelni lub w innych bibliotekach i księgarniach w mieście.

Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, otwierając notatnik na niedokończonym szkicu demona, który w ostatnim jego koszmarze znęcał się nad innym, słabszym demonem. Nie miał pojęcia co to mogło oznaczać, ale z jakiegoś powodu obraz nie dawał mu spokoju. Sięgnął po ołówek i dorysował kilka kresek, przez chwilę zupełnie zapominając gdzie jest i co miał tak naprawdę robić. W pewnym momencie zobaczył przesuwający się cień i zamknął zeszyt z trzaskiem, wyciągając słuchawki pospiesznie z uszu i przekręcając głowę, aby rzucić spojrzenie nikomu innemu, jak Arthurowi. Zamrugał, wyrażając tym zaskoczenie, połączone ze zniesmaczeniem. Przelotnie zerknął na oczy chłopaka, mocno podkreślone czarną kredką, ale odwrócił wzrok, bo być może za długo się im przyglądał. Miały ładny kolor, ale co go to w ogóle obchodziło? Na pewno nie podobało mu się nic, co należało do tego rozbrykanego punku od siedmiu boleści.

Po pierwsze nie jesteś u siebie, więc zabieraj rękę z biurka z łaski swojej 一 fuknął na niego, prostując się i przybierając elegancką, ale sztywną pozę. Odchylił lekko głowę, zadzierając nos i zerkał co chwilę w kierunku Arthura, ale już nie patrzył bezpośrednio na jego twarz. 一 Po drugie to biblioteka, na pewno znajdziesz sobie kartki, które na szczęście należeć do mnie nie będą. Nigdy. Bo jak ode mnie nie pożyczysz, to i oddawać nie będziesz musiał. Rozumiemy się? 一 zapytał na koniec, gładząc notatnik palcami, prawie jakby pieszczotliwie.

W pewnym momencie jego wzrok padł na tomik poezji, który Fell trzymał w dłoni. Wstrzymał powietrze głośno i przez chwilę zapomniał jak się oddycha, marszcząc przy tym odrobinę zabawnie brwi i nos.


pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Fell nie miał teoretycznie potrzeby ucieczki od przemocowego domu, bo jego ojciec nie nadużywał alkoholu ani nie stosował przemocy wobec swoich dzieci, ale nie czuł się w rodzinnym mieszkaniu szczęśliwy. Miał rodziców, którzy teoretycznie go kochali (chyba), miał rodzeństwo, ale jakoś z żadnym z członków rodziny nie miał dobrego kontaktu. Nie miał nikogo, za kim mógłby skoczyć w ogień i o kim mógłby myśleć, że skoczyłby w ogień za nim. Wyjazd na studia był więc dla niego przepustką do rozpoczęcia nowego, lepszego życia, na które miał wielką nadzieję. Dopiero na studiach, w otoczeniu znajomych, dobrych kumpli i pięknych dziewczyn, mógł się poczuć w pełni sobą. Spotykał się nawet z jedną ślicznotką, której zazdrościli mu znajomi ze studiów, bo była ze starszego rocznika i była naprawdę piękna. Czy ją kochał? Nie powiedziałby tego, ale dobrze się czuł w jej towarzystwie. Lubiła gdy grał na gitarze i śpiewał jej piosenki. Była fajna. Sympatyczna. Miła. Ładna. Czego chcieć więcej?

Oczywiście nie wszystkie piosenki chciał jej śpiewać. Były takie, które lądowały w szufladzie i których nikt nigdy słyszeć nie powinien, a już zwłaszcza szersza publika. Zwłaszcza właściciel czekoladowych oczu, o których uwielbiał śpiewać. Ten sam chłopak, który teraz posyłał mu krótkie, poirytowane spojrzenia i który najwidoczniej nie cieszył się z jego obecności w bibliotece. Ba, Arthur miał nawet wrażenie, że Monroe darzył go płynną, niemal namacalną nienawiścią, ale nie mógł z tym nic zrobić; gdyby próbował, to byłoby to poniżej jego godności, bo musiałby przyznać, że zależało mu na jego akceptacji i sympatii, a tego nie zamierzał robić.

Skrzywił się słysząc odpowiedź chłopaka, ale posłusznie zabrał rękę z biurka, przy którym ten siedział i skrzyżował ramiona na piersi, patrząc na niego teraz z góry i z pewną dozą pogardy (a w każdym razie na tyle, na ile potrafił). On również nieco dłużej niż to konieczne spoglądał w oczy Monroe'a, ale nie przyznałby się do tego nawet przed samym sobą.

- Mogłem spodziewać się takiej odpowiedzi - prychnął pod nosem i rzucił jeszcze krótkie spojrzenie na rzeczy znajdujące się na blacie przed chłopakiem. Notatnik, który pospiesznie zamknął, piórnik, długopis... i tomik wierszy, ten sam, który Arthur w tym momencie dzierżył w swojej dłoni. - O. - wyrwało mu się krótko, a jego brwi zmrużyły się nieco, co nadało podkreślonym kreską oczom nieco dzikszego wyrazu.

- To ja... pójdę poszukać szczęścia gdzieś indziej - odchrząknął krótko i oddalił się od Samuela, rzucając mu jeszcze jedno, krótkie spojrzenie na odchodne.

Kołysząc lekko biodrami udał się do pani bibliotekarki, której posłał szeroki, piękny uśmiech i chwilę później wrócił na swoje krzesło z jakimś notatnikiem i długopisem. Cóż, bez łaski Samuela też sobie jakoś poradził, jak widać. Zasiadł wygodnie, nogę zakładając na nogę i otworzył przed sobą tomik poezji, który oparł o swoje uda, a otwarty i gotowy na robienie notatek zeszyt ułożył na stole.

Nie zaczął jednak notować. Przeczytał parę linijek wiersza, po czym jego wzrok mimowolnie powędrował w stronę siedzącego przy biurku kujona.

Samuel Monroe

ODPOWIEDZ