Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Molly zdecydowanie należała do grzecznych dzieci, jak i dorosłych, które szanowały zdanie wszystkich, prawo wszystkich i absolutnie nie miały nic przeciwko rdzennym mieszkańcom Australii. Brak szacunku czasem można pomylić z niewiedzą, a o to można było ją zdecydowanie oskarżyć... Zwłaszcza w młodości, bo teraz się starała zrozumieć miejsce, w którym mieszkała. Szło jej czasem lepiej, czasem gorzej, w zależności od sytuacji, ale się starała. Mogła popełnić parę pomyłek na początku, zaraz po wprowadzeniu, przyzwyczajona do innego życia zarówno w Cairns, jak i w Brisbane.
-Totalnie Cię rozumiem.- O tak, poznawanie mężczyzn po trzydziestce na pewno było problematyczne. Molly się jakoś wybitnie nie starała, ale absolutnie nie było tak, że musiała się wzbraniać. Totalnie nie. Jeśli poznawała mężczyznę, to z reguły dlatego, że był czyimś ojcem, lub partnerem lub mężem. A wiadomo że taki na podryw się nie nadaje, nawet jeśli byłby do tego chętny. Następne słowa nowo poznanej Megary trochę ją zmieszały.-Zdecydowanie jestem za tym, aby prosić o takie przysługi znajomych, w końcu przedstawią kogoś, kogo sami akceptują, ale... nie mam męża. Ani partnera...-cóż, partnera miała, ale nie w takim romantycznym aspekcie. Właściwie, to z Grahamem była tylko przyjaciółmi, więc mogłaby jego polecić, ale trzeba przyznać, że jakoś nie wpadło jej to do głowy, że Flanagan mógłby poznać się z Megarą. Absolutnie nie dlatego, że byłaby zazdrosna, że nie chciałaby, aby ten kogoś sobie znalazł, ani dlatego, ze absolutnie nie nadaje się na zabranie go na randkę. Pierwszy raz była tak naprawdę zmuszona, czy zachęcona, bo to zmuszanie zabrzmiało źle, pomyśleć o swojej sytuacji życiowej w taki sposób. -Kurczę, to skomplikowane, a ja nie jestem pewna, czy powiedziałam prawdę...-Adams naprawdę się zmieszała, choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to pytanie nawet nie było zadane na poważnie!
-Nie zazdroszczę. Choć jeden na całą grupę to i tak nie jest źle, gorzej jakbyś miała takich kilkunastu!-Molly lubiła patrzeć na świat przez różowe okulary, szukając pozytywów w nawet najtrudniejszych sytuacjach. Na pewno trochę to pomagało w ogarnięciu życia, nie lubiła się użalać nawet przed samą sobą. Jej komentarze mogłyby być niezrozumiałe dla wszystkich, ale to nic. Trochę prawdy w tym co powiedziała było, niezależnie od walorów humorystycznych.
-Dokładnie. Co robić z takim zwierzęciem. Wyprowadzać na spacer? Bawić się w aport? Miziać za uchem?-zwierzęta domowe z reguły wiązały się z czymś, co można było z nimi chodzić. Rzucać piłkę psu, biegać z nim, oddychać świeżym powietrzem, czy miziać kota za uchem, gdy ten leżał na kolanach i mruczał. A taki krokodyl? Absolutnie nuda. Były co prawda inne zwierzęta, konie, kury, krowy... One jednak też miały jakąś funkcję, czy cel, niezależnie od tego, że niektórzy mówili, że to totalnie okrutne i nieludzkie. -Kot urocze stworzenie... I nie trzeba się nim opiekować aż tak jak dzieckiem-wystarczyło dać saszetę, wysprzątać kuwetę. A głaskać czy machać piórkiem można było nawet w sytuacji, gdy człowiek był daleki od idealnej formy. Molly na pewno w tym momencie jednak nie myślała o nowym domowniku, wiedząc, że najpierw muszą w trójkę, z Sally i Grahamem wszystko ogarnąć. -O, ktoś tu się obudził chyba-powiedziała kucając przy wózku, bo zobaczyła, że nogi dziewczynki zaczęły się poruszać, co wiąże się z tym, że ta zaczęła szukać sobie jakiejś wygodniejszej pozycji.
ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
Rdzenni mieszkańcy Australii żyli w wielu zakątkach tego kraju. Tingaree nie było jedynym rezerwatem ani nawet jedynym miejscem, w którym mogli czuć się bezpiecznie oraz być w pełni sobą. Problem leżał gdzieś indziej; choćby w szkolnictwie, które powinno lepiej kształtować młode umysły, wyraźne nakreślając, że żyli w miejscu skolonizowanym przez „białego człowieka”, który wyparł Aborygenów. Oczy Megary do tej pory wypełniały się łzami na myśl o tym, że jej przodkowie przez wiele lat byli traktowani jak zwierzęta. Lub gorzej. W każdym razie Molly nie powinna mieć sobie tego za złe! Sama świadomość braku wiedzy była bardzo ważnym krokiem na drodze ku lepszemu poznaniu świata wokół niej. A przeszłość…? Niektóre jej aspekty warto pozostawić tam gdzie ich miejsce – w przeszłości.
Poczuła zakłopotanie na wieść o tym, że wysunęła błędne wnioski. Z pewnością nie chciała urazić nowopoznanej kobiety, lecz zdecydowanie pozwoliła sobie na zbyt wiele, z góry zakładając, że jest mężatką. Zmyliło ją dziecko, choć samo jego posiadanie nie definiowało bycia w związku. — Przepraszam! Mój błąd. Nie powinnam była zakładać, że jesteś mężatką. Palnęłam bez namysłu — mówiła, pragnąc zapewnić Molly, że czuła się paskudnie z tym, jak bardzo zagalopowała się w swoich wnioskach. Z pewnością nie chciała jej urazić! — Relacje międzyludzkie zazwyczaj są skomplikowane. Ale ciesz się! W moim życiu nie ma nawet takich komplikacji, na które mogłabym ponarzekać — zażartowała, nie chcąc, by Molly poczuła się niewygodnie z powodu poruszanego tematu. Nic dziwnego, że nie chciała wchodzić w szczegóły; w końcu były dla siebie całkowicie obcymi ludźmi. — Pod względem uczuciowym moje życie jest proste. Czasami chciałabym, żeby jakiś mężczyzna je skomplikował, ale z drugiej strony cenię sobie spokój, przez co jestem w kropce — zaśmiała się jeszcze i machnęła ręką, jakby chciała odsunąć temat, w który wchodziła zbyt głęboko, jak na pierwszą rozmowę. Och, jakże chętnie wymieniłaby komplikacje zdrowotne na komplikacje uczuciowe – zdecydowałaby się na to w mgnieniu oka, choćby w tym momencie.
Pod tym względem były podobne. Megara również nie lubiła użalać się nad swoim losem. Między innymi dlatego nikomu nie powiedziała o swojej chorobie. Nie chciała, by bliscy martwili się z jej powodu, szczególnie że nie mogli jej w żaden sposób pomóc.
— Tak, dzieci są zdecydowanie bardziej wymagające — przytaknęła, ale myśl o sprowadzeniu do domu kota odłożyła na później. Na razie mieszkała kątem u przyjaciela i dopiero gdy skończy remont, będzie mogła podjąć taką decyzję.
— O wilku mowa — wspomniała, gdy Molly pochyliła się nad wózkiem. Była bardzo czujna, co oznacza, że miała wysokie poczucie obowiązku wobec dziewczynki. Takich rodziców obserwowało się z przyjemnością. — Koniec swobody, czas wracać do rzeczywistości? — spytała, wiedząc, że teraz Molly będzie musiała skupić się na swojej pociesze.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Oczywiście, że rdzenni mieszkańcy byli w całym kraju, jednak nie da się ukryć, że nie wszędzie były całe osiedla, czy rezerwaty, gdzie jednak ci ludzie mieli trochę autonomii. Przynależeli do miasteczka, do tego społeczeństwa i ten sam burmistrz (czy raczej burmistrzyni) miała władzę nad nimi, jak i innymi osobami. Właśnie w związku z tym, co działo się w przeszłości, wypada wiedzieć i mieć świadomość, aby cenić te osoby. Jeszcze kilkanaście, czy dwadzieścia lat temu, kiedy zarówno Megara jak i Molly chodziły do szkoły, na pewno inaczej podchodziło się do tego tematu, więc dorosłe osoby były nieświadome wielu rzeczy. Był to powód do wstydu, jeśli myśli się o sobie o jako wykształconej i świadomej historii swojego kraju osobie. No i jak chciało się wychowywać nowe pokolenia na porządnych ludzi.
-Nie szkodzi. W idealnym świecie tak właśnie powinno być, ale nie żyjemy w idealnym świecie-zapewniła. Nie był to pierwszy raz, kiedy ktoś wziął Molly za biologiczną matkę dziewczynki w wózku, a także założył, że skoro ma dziecko, to istnieje na pewno tatuś. Czy z obrączką na palcu, czy też bez. Sytuacja, w której znajdowała się Molly była na tyle rzadka, że nikt o zdrowych zmysłach nie założyłby, że przeciętna kobieta z wózkiem na pewno jest matką zastępczą, o co przed śmiercią poprosili ją przyjaciele. -A co nie jest skomplikowane? -machnęła ręką. Życie, dorosłość, rodzicielstwo, życie służbowe... Naprawdę niewiele gdzie 2 plus 2 daje cztery. I nie, to nie było miłą różnorodnością w życiu, przez co chciało się wstawać z łóżka każdego dnia.
-To skomplikowanie brzmi... średnio. Jednak byłoby miło, jakby ktoś istniał, to fakt-bo mężczyzna i komplikacje, to kojarzyły się jako kłótnie, zazdrość, intrygi i niepewność, a to było ciekawe i fajne tylko w fabułach książek, filmów i seriali. Molly otwarcie, z ręką na sercu mogłaby powiedzieć, że chciałaby wieść nudne życie, smażąc jajecznicę każdego ranka, by w soboty jeździć do supermarketu na większe zakupy. A nie rzucać talerzami w przypływie frustracji. W głębi duszy sądziła, że każdy tak ma i Megara również. Choć kto wie. Może teraz to Adams źle zakładała, oceniając nowopoznaną kobietę po pozorach?
-I mniej samodzielne. Koty zdecydowanie są bardziej samowystarczające... Kurcze, czuję jakbyśmy siebie nawzajem namawiały na kota, a ja naprawdę nie mogę sobie na to teraz pozwolić-uniosła aż rękę z zaskoczenia, że tak ich rozmowa się potoczyła. Kot nie był tak wymagający jak pies, nie trzeba było łazić na spacery o nieludzkich porach, czy to wczesnych, czy późnych.
-Myślę, że w ciągu kilku następnych minut nastąpi decyzja, podjęta bez konsultacji-zaśmiała się. Oczywiście, że się starała, nad wyraz, bo gdzieś w głębi głowy miała myśl, że nie dość, że może być oceniona, to jeszcze musi narobić brak wrodzonego instynktu macierzyńskiego, stąd starała się dwukrotnie bardziej! -Nie mniej jednak, bardzo miło było Cię poznać. I Poppy również. -zauważyła. Może właśnie to, że Sally urządziła spontaniczną drzemkę, brunetki miały okazje porozmawiać bardzo miło, niby rozmawiając o niczym konkretnym, lecz tak naprawdę poruszając wiele ważnych tematów. -Może jeszcze się kiedyś tutaj spotkamy? -zapytała. Czułaby się trochę nieswojo, proponując swój numer telefonu, by mogły jeszcze kiedyś się umówić. W końcu Megara może nie miała na to ochoty, albo traktowała to spotkanie jako istnie przypadkowe... Dlatego też Molly tego nie zrobiła, choć wciąż dopiero tworzyła grupę swoich bliskich w Lorne Bay.
ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
Wprawdzie wyjaśniły jedną kwestię, jednak wciąż pozostawało wiele niewiadomych, małych tajemnic, których Megara nie miała tego dnia poznać. Wiedziała już, że Molly nie była mężatką, co skłoniło ją ku myśli, że kobieta wychowywała córeczkę w pojedynkę. Tym bardziej imponowała blondynce, bo opiekowanie się dzieckiem, utrzymywanie go i jednoczesne dbanie o siebie było niemałym wyzwaniem. Natomiast nie przeszło jej przez myśl, że na tym historia Molly oraz maleńkiej Sally wcale się nie kończy. Może w przyszłości będzie miała okazję, by poznać lepiej je obie?
Trudne związki rzeczywiście niosły za sobą komplikacje, których Megara chciałaby się wystrzegać. Z drugiej strony, tęskniła za poczuciem, że życie, które prowadzi nie stoi w miejscu. Kiedy jednak przypominała sobie o niedawno postawionej diagnozie, jasnym było dla niej, że uczucia powinna schować do bardzo głębokiej kieszeni i wystrzegać się ich za wszelką cenę. Bo wiedziała, że kiedyś będzie problemem. Ona i jej choroba. Byłaby potworem, obciążając kogoś taką wizją wspólnej przyszłości.
— Ja również — przyznała, śmiejąc się. — To wszystko brzmi fantastycznie, ale obecnie nawet nie mieszkam we własnym domu, więc przygarnięcie kota zakończyłoby się pewnie kłótnią — wspomniała, choć istniało prawdopodobieństwo, że przyjaciel ugiąłby się pod spojrzeniem jej rozczulających oczu i zgodził się zatrzymać zwierzę do czasu wyprowadzki Megary.
Uśmiechnęła się subtelnie, widząc, że Molly musiała zareagować na przebudzenie dziewczynki i to na niej skupić swoją uwagę. — Mnie również miło było was poznać — powiedziała całkowicie szczerze. Była zaskoczona, że podczas odwiedzin u adoptowanego krokodyla, będzie miała okazję na zawarcie nowej znajomości, a od takich przecież nie stroniła.
— Och, bardzo chętnie! — stwierdziła bez najmniejszego oporu. — Poczekaj, może dam ci swój numer telefonu? — zaproponowała, grzebiąc po kieszeniach szerokich spodni, które zakładała jako wolontariuszka w sanktuarium, by mieć wszystko pod ręką bez konieczności noszenia przepastnych toreb. — Tak będzie łatwiej, a zostawianie życia przypadkowi wychodzi różnie — wyjaśniła, po czym wskazała Molly ciąg cyfr. Długo jednak nie mogły już rozmawiać, bo Sally zaczęła coraz wyraźniej zaznaczać swoją obecność.

Koniec <3
ODPOWIEDZ