Właścicielka restauracji — BEACH RESTAURANT LORNE BAY
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Look for the girl with the broken smile
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved

Daisy skończyła studia na kierunku Business Management. Może nie z wyróżnieniem, ale ciężko się uczyła i nie zaliczała kolejnych przedmiotów na farcie bądź ściągając. Co to to nie. Do tego po zakończeniu studiów i urodzeniu dziecka dostała pracę nawet w niezłej firmie. Nie była to najlepsza oferta, ale dawała jej odpowiednie pieniądze, pozwalające utrzymać ją i córkę. I zdobywała też doświadczenie w zarządzaniu.
I była pewna, że owe doświadczenie i wiedza teoretyczna będą niezwykle przydatne, gdy matka oznajmiła jej, że Daisy przejmuje rodzinną restaurację. Blondynka od samego początku się ucieszyła z propozycji. Potrzebowała wyprowadzki z Melbourne, zmiany otoczenia, aby móc zamknąć za sobą pewien rozdział w życiu. W dodatku myślała, że posiadając własny biznes, łatwiej jej będzie pogodzić pracę z samotnym wychowaniem czteroletniej córki.

To jak bardzo się pomyliła, przekonała się dosyć brutalnie bardzo szybko. Już w pierwszym tygodniu wieloletni szef kuchni odszedł z pracy mówiąc, że gówniara nie będzie mu mówić co ma robić. Po pewnym czasie za jego przykładem odeszli kolejni, aż Daisy została z garstką pracowników i koniecznością zatrudnienia nowych. Stanowisko kucharza było najbardziej kluczowe, więc gdy tylko wpadło w jej ręce CV Jeta, to z miejsca go zatrudniła. Może zabrzmi to okrutnie, ale była zdesperowana. W innym przypadku zastanowiłaby się kilka razy, zanim zatrudniłaby człowieka, który niedawno wyszedł z odwyku. Jednak jego doświadczenie kulinarne było imponujące i dostrzegła w tym wszystkim iskierkę nadziei, że uda im się przywrócić dawny blask restauracji dodając nutę nowoczesności. Pragnęła stworzyć wyjątkowe miejsce w Lorne Bay, ale każdy tydzień spędzony w tym miejscu utwierdzał ją w przekonaniu, że się bardzo myliła ze wszystkim- z niczym niestety łatwo nie jest. Ani z prowadzeniem restauracji i byciem samotną matka ani z rozkręcaniem biznesu. Dotychczasowe doświadczenie i wiedzę mogłaby wyrzucić do kosza, ale była zbyt dumna, aby to zrobić.

- Wybacz Jet, ale nie masz racji- powiedziała spokojnie, ale dosyć dosadnie. Chciała, żeby jej głos brzmiał na taki nieznoszący sprzeciwu. Wystarczająco miała problem, że jako filigranowa blondynka często nie była brana na poważnie. Przyjeżdżając na spotkania z dostawcami słyszała, że chcą o interesach rozmawiać z dorosłymi. Oh, jak to ją irytowało!- Nie brzmi to dobrze, nie sądzę, aby to posmakowało ludziom- dodała czytając jego propozycję menu, aż w końcu oddała mu kakrtkę z powrotem. - Powinieneś wymyślić coś nowego- zakończyła swoją wypowiedź i wróciła wzrokiem do monitora, aby przeanalizować faktury. To był jej znak, że jak dla niej rozmowa jest zakończona.



jethro vermont
szef kuchni — beach restaurant lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
it would be weird to work in a restaurant and not completely lose your mind.

kiedyś jeździł po świecie, pracując w najlepszych restauracjach. teraz - niedawno wyszedł z odwyku i prowadzi kuchnię w beach restaurant lorne bay, próbując przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
Jethro nie miał studiów. Nie miał papierka z uczelni z top 10 albo chociaż i top 50 w Australii czy na świecie. Ominęły go te wszystkie uczelniane imprezy i znajomości, podobno zawierane wtedy na całe życie. On zamiast uczelni poszedł prosto za pasją i swoje kroki skierował do dwuletniej szkoły kulinarnej Cordon Bleu, gdzie uczył się tajników gastronomii, część z nich jedynie już szlifując. Miał tego farta, że pasję do kuchni odziedziczył po ojcu, który dorobił się nie tylko odpowiedniej reputacji, odznaczeń, ale i własnej restauracji w Sydney, w której Jet spędził lwią część dzieciństwa. Chłonął tę atmosferę każdą cząsteczką swojego ciała, obserwując zarówno swoją matkę - odpowiadającą za serwis na sali - jak i swojego ojca, który odczyniał swoje kulinarne czary na kuchni, nieco za kulisami. Sam pracował od szesnastego roku życia, robiąc na zmywaku w rodzinnej restauracji, a tym samym podpatrując kucharzy przy pracy. Kiedyś chciał być dokładnie taki, jak oni - starannie wyselekcjonowani, najlepsi z najlepszych, pracujący pod czujnym okiem starego Vermonta. A może i nawet kiedyś będzie taki, jak ojciec, chociaż wiedział, że osiągnięcie tego poziomu wymagało lat pracy i doskonalenia fachu do perfekcji. Tam nie było miejsca na błędy.

On ten jeden błąd popełnił i wpadł w uzależnienie od kokainy. Miało mu pomóc w pracy - tak się przynajmniej wydawało. Wystarczyło jednak, by zawiesić jego karierę - a gdy spojrzało się na jego CV, widać było, że nie należał do tych byle jakich kucharzy, którzy ten zawód obrali trochę z przypadku - ot, by utrzymać się podczas studiów, albo znależć pracę bez wymaganego doświadczenia. Nie, Jethro na koncie miał staże u tych najlepszych, w Londynie, w Rzymie, w Paryżu… A potem już konkretną posadę w Nowym Jorku, w restauracji sygnowanej gwiazdką Michelin. W dodatku z awansem na koncie, a mało kto obejmował pozycję sous chefa w restauracji tego pokroju przed trzydziestką. Wiedział, a może raczej czuł, że Daisy zatrudniła go trochę z desperacji. Wydawać by się mogło, że teraz ma dwie osoby, którym musiał (a może zwyczajnie chciał?) udowodnić swoją wartość, wiedzę, doświadczenie… Słyszał historię o zwolnieniach, kiedy dziewczyna przejęła restaurację. Nie uważał jej jednak za żadną gówniarę; przecież była zaledwie rok młodsza od niego. Może w takim razie oboje byli gówniarzami? Różnica między nimi była tylko taka, że Jethro miał realne doświadczenie w zarządzaniu kuchnią - co przekładało się na zarządzanie restauracją. Chciał jej pomagać, bez żadnej złej woli czy jakiejś głupiej, egoistycznej chęci uświadomienia właścicielce, że nie ma pojęcia, co robi. Może tylko troszkę wykorzystał sytuację, patrząc na jej chęci przywrócenia statusu tej miejscówce i pchał ją trochę w stronę tych, które te cholerne gwiazdki Michelin dostawały.

Zaczynając od menu. Które było prawie-gotowe, z marginesem błędu na wszelkie uwagi po degustacji dań. Daisy jednak zażyczyła sobie rozpiski karty na papierze i zdawała się wydawać wyrok, zanim w ogóle zobaczyła, jak te porcje wyglądają. Nie rozumiał tego, chyba że była jakimś ukrytym kulinarnym geniuszem-telepatą i potrafiła sobie wyobrazić jak każda z tych pozycji może smakować. Z tym się jeszcze nie spotkał, wyglądało jakby nawet nie zamierzała tego próbować. I jak on miał wprowadzić nowe menu, jeżeli proces wyglądał właśnie tak? Już na wstępie spotykał się ze ścianą i tym komentarzem, że miał wymyślić coś innego. Musiał przyznać, że z Julią Crane współpracowało się o wiele łatwiej. Nawet mimo tego, że degustację przekąsek na jej wernisaż musiał organizować dwa razy, bo za pierwszym - kobieta zwyczajnie skierowała całą swoją uwagę na faceta, z którym wtedy przyszła do restauracji. Cóż, przynajmniej nie odrzucała jego pomysłów na wstępie.

Skrzyżował ramiona na piersi, opierając się plecami o ścianę niewielkiego biura i zmarszczył brwi.
Mhm. Nawet nie zamierzasz tego spróbować? — owszem, poczuł się urażony jej reakcją, jego kucharskie ego nieco ucierpiało pod wpływem tych słów. Ot, wywal swoją pracę z ostatnich dwóch miesięcy i zacznij od nowa. Najlepiej, żeby w tydzień było gotowe i wszystkim pasowało, co nie? Jasne, mogli robić pizzę i burgery, bo to smakuje ludziom, ale jak w ten sposób mieli podnieść status knajpy z powrotem w okolice tego, który był za czasów Hyde’a? To się trochę, troszeczkę mijało z celem. Ugryzł się też w język, zanim przyznał, że miał już kilka opinii o niektórych daniach od znajomych - i tak, smakowało im. A konkretnie objął sobie Mitcha za głównego testera, bo skoro młody i tak zarządał, żeby Jet gotował mu dobre rzeczy, to mógł to wykorzystać. Poza tym kuchnia też próbowała tych dań, przy okazji dorzucając swoje pomysły, ale to do Daisy należała ostateczna decyzja. — Co w takim razie będzie ludziom smakować? — uniósł brew, pytając ją całkiem serio. Skoro uważała, że tak wszystko wie.

Daisy Wheeler
sumienny żółwik
mvximov
elijah
Właścicielka restauracji — BEACH RESTAURANT LORNE BAY
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Look for the girl with the broken smile
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved

Niestety, ale trochę w tym było prawdy - Jet musiał co nieco udowodnić Daisy. Nie chciała do tego przyznać, bo to było okrutnie niesprawiedliwe, skoro zatrudniła go mając świadomość o jego przeszłości i problemów. Nie musiała go wcale zatrudniać, a jednak to zrobiła i teraz czuje, że musi mu cały czas patrzeć na ręce. W głębi siebie zdaje sobie sprawę, że to nie jest w porządku wobec niego, skoro nie nadszarpnął jej zaufania odkąd tu pracuje, ale z pewnym emocjami ciężko jest walczyć.

W dodatku ona też musiała komuś coś udowodnić. Też swojemu rodzicu. Nie powiedziałaby, że matka oddała jej restaurację, bo wierzyła, że córka sobie poradzi. Raczej pewnie chciała, aby biznes pozostał w rodzinie i ewentualnie szybko by go przejęła z powrotem, aby pokazać jej jak bardzo dała się do tego nie nadaje. Pani Wheeler nie była złą osobą, lecz kobiety miały dosyć specyficzną relację. Nie było tam nigdy bliskości i czułości jak między matką i córką. Nie było jednak też kłótni czy zgrzytów. Po prostu były dwiema osobami mieszkającymi pod jednym dachem, czasami bliżej, czasami dalej. Chociaż śmierć męża Dajsy i urodzenie przez nią dziecka, na pewno w pewien sposób przyczyniły się do zbliżenia między nimi. Przynajmniej częściowego.

Więc Daisy i Jet w pewien sposób jechali na jednym wózku. Oboje musieli udowodnić rodzicu, że są warci.Oboje też pragnęli jak najlepiej dla restauracji, przywrócić jej dawny blask. W tym ostatnim jednak nie potrafili znaleźć wspólnego punktu zaczepiania, ale Daisy widziała, że Vermont się stara. Nie mogła mu zarzucić, że podchodzi olewczo do pracy i widząc, że nie daje za wygraną, odwróciła wzrok od monitora, aby na niego spojrzeć.

- Nie zamierzam, bo po samej treści menu nie miałabym ochoty na zamówienie tego. Naszym klientom też będziemy oferować na dzień dobry wszystkie dania z karty, zanim złożą zamówienie?- jasne, może jako lepszy szef powinna najpierw spróbować dań zamiast wydawać wyrok na podstawie zwykłej kartki papieru. Musiała jednak jeszcze sporo się nauczyć. Spojrzała na Jeta i głośno westchnęła na jego pytanie. Odsunęła się na krześle i również skrzyżowała ręce na piersi. Oboje przyjmowali postawy obronne, co nie mogło dobrze wróżyć.

- Jet, nie róbmy żadnych wielkich fantazji kulinarnych. Nie mówię, żeby podawać kotleta z frytkami, ale postaraj się przygotować jakąś klasykę z nutką nowoczesności- zaproponowała, bo miała wrażenie, że jej szef kuchni za bardzo wydziwia. A może ona była za mało otwarta?



jethro vermont
szef kuchni — beach restaurant lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
it would be weird to work in a restaurant and not completely lose your mind.

kiedyś jeździł po świecie, pracując w najlepszych restauracjach. teraz - niedawno wyszedł z odwyku i prowadzi kuchnię w beach restaurant lorne bay, próbując przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
Nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że Daisy nie ufa mu aż tak, by patrzeć mu na ręce. W końcu przez te ostatnie trzy miesiące nie podpadł jej w żaden sposób (został tylko ofiarą agresywnego wymachiwania kuchenną szmatą przez Mitcha, ale to w ogóle inna sprawa). Nie miała powodów, by aż tak mu nie ufać, szczególnie, że sam wytłumaczył jej dlaczego jest w Lorne, a nie gdzieś w Los Angeles czy chociażby w Sydney. Był szczery i nie zamierzał chować przed nią grafiku swoich spotkań NA, które przecież odbywały się w godzinach otwarcia restauracji. W zamian dostał tylko to mocno ograniczone zaufanie, ale nie pozostało mu nic innego - pracował z tym, co było. I na to, by owe zaufanie nie kurczyło się jeszcze bardziej. Cholera, mogła mu robić testy narkotykowe co tydzień, jeśli tylko by chciała, on nie kłamał. Nie było to proste, ale kurczowo trzymał się trzeźwości.

Praca, a szczególnie budowanie nowego menu, bardzo mu w tym pomagała. Musiał nauczyć się odpoczywać, a to słowo do niedawna zwyczajnie nie istniało w jego słowniku. Zawsze dawał z siebie nie sto, nie tysiąc, a milion procent - te miliony osiągał jednak tylko mając pod ręką konkretny wspomagacz. Bez tego zwykłe sto wystarczyło, bo ani umysł, ani ciało nie były w stanie uciągnąć takiej presji. Czy tęsknił? Jak mógł nie tęsknić do tej wydajności, chociaż kończyła się przysłowiowym zgonem, kiedy tylko kokaina przestawała działać. Jeśli miałby zrobić listę plusów i minusów, już na trzeźwo i po tym znacznie dłuższym odwyku, niż wszyscy (łącznie z nim) przewidywali - minusy wzięłyby raczej górę. Skupiał się więc na pracy, co paradoksalnie dawało mu wewnętrzny spokój. Zaburzony przez ten pomysł, że Daisy oceni jego dotychczasowe wysiłki na podstawie spisu dań. Na kartce.

Zmarszczył brwi, nie kryjąc swojego niezadowolenia i pewnego niezrozumienia jej toku myślowego.
Przeglądałem stare przepisy. Z czasów, kiedy Hyde jeszcze zajmował się tą kuchnią. To nie jest aż tak wymyślne, jak Ci się wydaje. – westchnął ciężko. Jego menu było nieco podobne do tego, które trzymało tą restaurację na wysokich notach, nie tylko od klienteli, ale też od kulinarnych dziennikarzy. Kiedy Hyde zrezygnował z pozycji szefa kuchni, wszystko się zmieniło. Nie to, żeby knajpa sobie nie radziła, bo była w idealnej miejscówce, menu było proste, jak na gusta Vermonta aż zbyt proste, ale dobrze się sprzedawało. Na tyle, by utrzymać biznes i pracowników, ale niewystarczająco, by wywindować reputację z powrotem na ten wysoki poziom. Jethro usilnie starał się przywrócić chociażby tę kuchnię do starej świetności, ale Daisy skutecznie mu to utrudniała. Może zupełnie świadomie, chcąc pokazać mu kto tu rządzi, a może po prostu nie rozumieli się nawzajem. – Wiesz, cały zamysł degustacji menu zanim się je zacznie serwować klientom jest po to, żeby je ewentualnie pozmieniać i dopracować. Nigdy nie wypuściłbym menu, którego obsługa nie próbowała, nie wspominając już o Tobie, jako szefowej. Równie dobrze mogę zamknąć oczy, wylosować dania i próbować je jakoś sprzedać. Bez sensu. – pokręcił głową. Ona chciała klasykę, on wolał swoje niezbyt oczywiste połączenia smakowe. Mogli się jednak spotkać gdzieś w połowie drogi, bo czuł, że na to konkretne menu jej nie przekona.
Słuchaj. Chcesz klasykę, może być. Zredukuję to menu. – wskazał dłonią na kartkę, leżącą na blacie biurka. – Użyjemy je jako menu degustacyjne, a Ty będziesz mieć swoje klasyczne, prostsze à la carte. Może być? – próbował pójść na kompromis, chyba liczą się chociaż chęci, co nie?

Daisy Wheeler
sumienny żółwik
mvximov
elijah
Właścicielka restauracji — BEACH RESTAURANT LORNE BAY
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Look for the girl with the broken smile
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved

Daisy nie dzieliła się z nim swoimi obawami, bo zdawała sobie sprawę, że nie mają one uzasadnienia. Okej, może i miał problem z narkotykami i był na odwyku, ale właśnie- to wszystko było w czasie przeszłym. Tak wyglądało jego dawne życie, o którym jej opowiedział w momencie zatrudniania. Wyłożył z miejsca wszystkie karty na stół, przedstawił od razu swoją sytuację. Był szczery, tak bardzo, że Daisy nie miała punktu do którego mogłaby się przyczepić. To nie było tak, że za wszelką cenę chciała znaleźć ten punkt. Po prostu jakiś nieufny głos z tyłu jej głowy podpowiadaĺ jej, że skoro raz intensywna praca pchnęła go do sięgnięcia po narkotyki, jaką ma pewność, że sytuacja się nie powtórzy?

Dlatego nie miała żadnego problemu z puszczaniem go na spotkania NA i zwracała uwagę, aby nie siedział za długo po godzinach i miał czas na sen oraz odpoczynek. Oczywiście jak w rzeczywistości podchodził do tematu Jet, to na to już wpływu niestety nie miała. Jednak obserwowała uważnie jego zachowanie, licząc że zawczasu dostrzeże oznaki powrotu do nałogu. Co mogło być trudne, ale nadzieja zawsze była. Więc skoro nigdy nie nadszarpnął jej zaufania i zatrudniła go na podstawie jego niesamowitych umiejętności i doświadczenia, powinna być bardziej otwarta i skłonna do jego propozycji menu, prawda?

- Czasy Hyde'a minęły jakbyś jeszcze tego nie zauważył- powiedziała ostrzej niż zamierzała. To był dla niej trochę wrażliwy temat. Porównywanie obecnej sytuacji do tej sprzed czasów z dawnym szefem i właścicielem. Chciała się skupić na tym na co ma wpływ teraz. Jasne, restauracja radziła sobie wtedy świetnie. Klienci musieli z wyprzedzeniem rezerwować stoliki i wiele gości przyjeżdżało chociażby z Cairns. Jednak od jakiegoś czasu coś nie grało i Daisy naprawdę starała się to wszystko ogarnąć, ale czasami się czuła jakby była na jakimś pieprzonym Titanicu. Nie wiedziała jednak co jest nie tak. Kiepskie menu i potrzeba zmiany, unowocześnienia? Czy może wystrój restauracji, który przydałoby się odświeżyć idąc z duchem czasu? A może problemem była ona? Jej brak doświadczenia i nieodpowiedni sposób zarządzania zespołem? Wszystkie aspekty brała pod uwagę i wiele czasu poświęcała na rozważania w tym temacie.

- Oh Jet, nie chodzi o losowanie i wybranie byle czego.... A w ogóle pracownicy próbowali tych dań?- spytała wskazując na kartkę, którą kilka minut wcześniej jej pokazał. Pomału zaczynała się wyłamywać, a w jej głowie pojawiać się pewien pomysł. Widziała, że Jet się starał. Nie dawał za wygraną i najwidoczniej mu zależało. Tylko czy zależało na tym, aby podać jedzenie, które posmakuje innym i przyciągnie tłumy czy na tym, aby się wykazać? Nie zawsze to szło ze sobą w parze.

- Co masz dokładnie na myśli jako menu degustacyjne? Dla Klientów w naszej karcie dań?- spytała już o wiele bardziej zaciekawiona, bo ten pomysł brzmiał dosyć interesująco. Nie była tylko do końca pewna czy dobrze go zrozumiała.


jethro vermont
szef kuchni — beach restaurant lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
it would be weird to work in a restaurant and not completely lose your mind.

kiedyś jeździł po świecie, pracując w najlepszych restauracjach. teraz - niedawno wyszedł z odwyku i prowadzi kuchnię w beach restaurant lorne bay, próbując przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
Wolał być szczery. Wolał powiedzieć jej o swoim uzależnieniu na samym początku - nie w jakimś ostrzeżeniu, ale zwykłym fakcie, stwierdzając o wydarzeniu z niedalekiej przeszłości, które wpłynęło na tę dosyć osobliwą decyzję. Z Nowego Yorku prosto do Lorne Bay, żaden kucharz tego szczebla przy zdrowych zmysłach nie podjąłby takiej decyzji. Wolał, żeby wiedziała od niego, a nie z jakichś przesłanek, gdyby takowe pojawiły się w formie plotki wśród kucharzy czy kelnerów. Zwyczajnie prościej było ustalić pewne rzeczy od razu, niż później się tłumaczyć i nadwyrężać czyjeś zaufanie, albo po prostu wylecieć. Miał z Daisy pewien układ, a póki się wywiązywał - zawsze będąc w pracy, kiedy było trzeba, bez spóźnień i innych akcji - to wszystko działało. Ba, gdyby chciała ukoić swoje obawy i dla własnego spokoju przeszukać mu szafkę albo zrobić test na obecność narkotyków w organizmie - zgodziłby się, bo przecież nie miał czego ukrywać. Tyle tylko, że przez taki krok pokazałaby mu, że mu nie ufa, a stąd była prosta droga do konfliktu.

Zmarszczył brwi, kiedy się tak żachnęła. Najwidoczniej trafił w czuły punkt, ale nic dziwnego - przeszukał archiwum przepisów, stare karty dań i jeszcze ze zwykłej ciekawości zerknął w raporty sprzed kilku lat. Było wtedy lepiej, a przecież taki mieli wspólny cel, prawda? Podciągnąć renomę restauracji do tej sprzed lat, ale niekoniecznie powtarzać ten sam schemat, jak ścieżkę, wydeptaną przez Hyde’a.
Wiem, zauważyłem. Nie mówię, że mamy odgrzebywać stare menu i jechać na tym, co on kiedyś robił, bo to nie ma sensu. – nie zamierzał iść tą prostą drogą, ani, broń Boże, przypisywać sobie czyjejś pracy, bo przecież nie o to w tym wszystkim chodziło. – Po prostu z papierów, które są w tym pudełku- – wskazał na kartonowe pudło na jednej z półek, w rogu, podpisane czymś w stylu stare papierymożna się wiele nauczyć. – jeśli wiedziało się, na co patrzeć. On patrzył na najlepiej sprzedające się dania, na zyski i koszt składników. Sam musiał przecież wszystko wyliczać do własnego menu, bo jaki był sens wrzucania do karty czegoś, co nie przyniosłoby knajpie odpowiedniego profitu. Problemów było wiele, począwszy od niezbyt dokładnego przeszkolenia pracowników - co Jethro próbował nadrabiać, przypominając im co jakiś co jest czym w menu - przez może trochę przestarzałe, albo nawet nudne menu, które może i zachęcało rodziny z dziećmi albo jakieś familijne spotkania, ale nie oferowało jakichś specjalnych doznań kulinarnych, aż po ten upór Daisy, która zdawała się nigdy nie zgadzać z żadną radą. A tym bardziej próbą naprawienia tego wszystkiego.

Jej samej nawet nie próbował naprawiać. Też kiedyś taki był, świeżo po dobrej szkole kulinarnej myślał, że umiał już wszystko i żadna kuchnia nie była mu straszna. Przekonał się o tym, że było zupełnie odwrotnie, kiedy całymi dniami siekał szczypiorek albo szorował kuchenne podłogi na kolanach w ramach jakiegoś porąbanego testu jego samozaparcia. Różnica była tylko taka, że Daisy uczyła się na własnych błędach, od których zależała sytuacja finansowa całej restauracji, wraz z pracownikami. Jego błędem mogła być krzywo pokrojona cebula albo pomylony składnik (chociaż w przypadku alergii mogło mieć to opłakane skutki).
Tak. To znaczy nie wszyscy, kilku znajomych, byli zadowoleni. Wolałem jednak zrobić taką degustację potencjalnego menu dla wszystkich pracowników, po obgadaniu tego z Tobą. – miało to sens. I dawało większe szanse na zebranie uwag co do dań od osób, które znały tutejszych klientów. Tylko, że w obecnej chwili nie łudził się, by ten plan wypalił, może mierzył zbyt wysoko, przeskakując z burgerów i ryby z frytkami na poziom filetów zapiekanych w soli z puree brokułowym i szafranem. Może chciał wykazać się za bardzo.
Złapał jakieś zagubione w papierach, obecne menu i położył je na blacie obok Daisy, w próbie lepszego zobrazowania swojego genialnego pomysłu.
Zostawiamy tą kartę. Może nie do końca, zostawiłbym te dania, które sprzedają się najlepiej i wymienił to, co robimy raz na tydzień, na coś ciekawszego. Nadal prostego, bez większych szaleństw. – zaczął, po czym dołożył obok kartkę ze swoimi daniami, złapał za jakiś pierwszy lepszy długopis i wykreślił kilka pozycji. – Do tego masz drugie menu, powiedzmy, że będą to cztery, może pięć małych porcji na zasadzie takiego… doświadczenia kulinarnego. Zwał, jak zwał. Wyceniasz to na jedną, stałą cenę, dodajesz opcję pairingu wina i masz materiał na randkę, albo coś w ten deseń Zróbmy to przez miesiąc i zobaczmy jak pójdzie. – wyprostował się, bacznie obserwując jej reakcję na ten kompromis. Miał już żywy przykład na to, że takie coś mogło działać, kiedy zaserwował Julii kilka propozycji tego menu podczas jej spotkania z Aidenem.

Daisy Wheeler
sumienny żółwik
mvximov
elijah
ODPOWIEDZ