pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Za to on nie był nowicjuszem, jeśli chodzi o mocno erotyczne przygody. Ba, miał wrażenie, że i one mogą w końcu obrzydnąć, bo ile razy można budzić w hotelowym łóżku z piękną, ale młodą kobietą. Czasami, owszem, zdarzały się skandale i okazywało się, że jego partnerka jest mężatką, innym razem to on kogoś miał, ale i tak to wszystko było dość powtarzalne i mogło się znudzić. Tak przynajmniej myślał ten zblazowany pisarz czując się mocno przytłoczony tym powtarzaniem schematów.
Tyle, że akurat z Constance było jakoś inaczej i nie wiedział, w którym momencie zauważył, że akurat sprawia mu przyjemność to budzenie się razem z nią i choć zazwyczaj w takich chwilach pragnął uciec, tym razem zupełnie tego nie odczuwał. Wręcz przeciwnie, obawiał się, że to właśnie ona wykopie go nie tylko ze swojego mieszkania, ale i z życia. W końcu rumieniła się jak mało kto na jego widok, a Haynes zaczął sobie wmawiać, że to wcale nie jest taki zdrowy objaw.
Mimo to jednak zaśmiał się z jej słów.
- Nie wiem czy nawet potrzebuję spodni - zauważył równie zaczepnie, a na jej pytanie wyszczerzył się już całkiem jak dzieciak, który marzy o rozpakowaniu prezentu. Tego konkretnego, który ulokował się na jej kolanach. - Czy ja wyglądam na człowieka, który groziłby kobiecie? Podle komentującej, owszem - poprawił się - ale to już mamy za sobą - zdecydował, bo na to wszystko mieli dość ewidentne dowody, a na jej ramieniu mógł dostrzec sporą malinkę. Teraz te wszystkie podłe pismaki będą miały o czym pisać i właśnie ta myśl sprawiła, że spojrzał na nią dłużej.
- Wyprowadzałaś mojego psa. Oni wszyscy pomyślą, że jesteśmy teraz zaręczeni - strzelił palcami nieco się z niej naigrywając, bo przez jej altruistyczny gest dostarczyła sporo rozrywki dziennikarzom. Nie mógł już doczekać się tych opiniotwórczych artykułów na ten temat, zapewne będą przepyszne, podobnie jak i jej zdjęcia z jego sierściuchem.
Nie zamierzał jednak poświęcać tego ranka i (erekcji) na coś tak przyziemnego jak rozmowy, więc przejechał ustami zaczepnie po jej szyi wdychając jej subtelny zapach i zastanawiając się, co ta dziewczyna z nim najlepszego robi, skoro nie potrafił skupić się na niczym i na nikim innym. Właściwie, czy był ktoś inny? Wydawało mu się, że to w tym momencie niemożliwe, ale nie odpowiadał za emocje, wywołane ochotą na poranny seks.
Który musiał skończyć się jedynie ochotą, bo gdy wreszcie pocałował ją zachłannie, rozdzwonił się jego telefon, więc delikatnie przystawił go do ucha i kiwał głową patrząc na nią wymownie. Zdecydowanie mógł zacząć grać w totka, bo już pojawiły się pierwsze artykuły i choć jak dotąd Constance Callaghan wiodła dość zwyczajne życie, obecnie miało się to zmienić na dobre.
Po części nawet się tego obawiał, bo wiedział co niepotrzebna sława może złego zdziałać, więc, gdy odłożył telefon, spojrzał na nią dłużej.
- Miałem rację. Namierzyli cię. Masz prawo to przerwać i zachować twarz - dodał śmiertelnie poważnie, choć kąciki ust delikatnie mu drgnęły.
Chciał jednak, by wiedziała, że do niczego jej nie zmusza i jeśli to życie na świeczniku ją przerasta, to zdecydowanie może sprawić, by zniknęło.
W końcu przyjaźń nie była taka zła, prawda?
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.

Nie wiedziała do końca jak to wszystko między nią a Chrisem poskładało się w tak zgrabną całość, że potrafiła się w jego towarzystwie czuć po prostu dobrze. Gdzieś już dawno zniknęła pierwsza niezręczność związana z jego stalkerskimi zapędami, zastępując to jakąś nieopisaną do tej pory dla samej Constance bliskością i nieodpartym przekonaniem, że znają się już całe lata, a nie dopiero kilka całkiem skromnych tygodni. Jeszcze tego głośno przed sobą nie przyznawała, ale zapewne musiałaby przyznać swojej najdroższej przyjaciółce Desiree rację i przyznać się do tego, że po prostu faceta lubi. Ale nie w taki sposób jak lubi się ulubiony kolor czy ulubioną piosenkę, a raczej jak człowieka, którego chciała na dłużej w swoim życiu zatrzymać. Musi czym prędzej wyplenić takie myśli ze swojej głowy, w innym przypadku ta niepokojąca chyba już czerwień jej rumieńców zamieszka na jej twarzy na stałe i będzie problem.
- Tak? A z jakiego to niby powodu? - udała zupełnie niewinną niewiastę, która przecież nie ma nic a nic wspólnego z tym co w tym łóżku wyprawiali całą noc, i że wcale a wcale jego słowa nie mogą być zapowiedzią podejścia numer dwa. Niby nie, że by mu teraz odmówiła (spojler: nie odmówiłaby), ale jednak odrobinę ujął ją tą swoją pewnością siebie. Albo tego jak dobrze zdążył ją w ostatnim czasie już poznać. Jedno z dwóch, sama nie wiedziała którą opcję by wolała. Aby jednak nie wyjść na jedną z tych niemożliwie wpatrzonych w niego ciź, szybko udała teatralne oburzenie, które rzekomo miały wywołać jego słowa. - I tak, oczywiście wyglądasz na kogoś, kto może grozić kobiecie - i niby zaśmiała się lekko, choć najwyraźniej nie była w stanie wyciągnąć żadnych wniosków z lekcji, jakie do tej pory daje jej życie bo jakoś tak się szczęśliwie najwyraźniej złożyło, że postanowiła faktycznie zostawić ten epizod daleko za nimi, i dopuścić Chrisa do siebie na tyle, by doczekać się tego tak ewidentnych śladów jak ta nieszczęsna malinka. Wścieknie się, kiedy ją w końcu zauważy, póki co jednak skupiała się jednak na tym, by stwierdzać, że ta ich bliskość wyjątkowo zaczyna się jej podobać.
- Jezu, od kiedy to wyprowadzenie czyjegoś psa jest traktowane jako romantyczna deklaracja? - aż się omal nie zapowietrzyła z wrażenia, choć z drugiej strony nie była w stanie ogarnąć jak ktokolwiek na tym padole łez może uznać za interesujące to, że jakaś zupełnie randomowa dziewczyna z zupełnego końca świata wyszła na spacer z czworonogiem należącym do, co prawda, popularnego pisarza. Miliony ludzi robią to kilka razy dziennie ze swoimi zwierzętami, i dwuznaczność tej myśli wydała się jej tak niepokojąca że na moment spoważniała, aby zebrać się w środku z samą sobą. Powinna się jakoś porządniej zachowywać, prawda? Dobre sobie, nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - a raczej cudownych warg - zapomniała o wszystkim, co ją do tej pory tak zawstydzili i dy tylko poczuła jego usta na swojej szyi, wygięła ją delikatnie i powoli tak, by ułatwić mu przesuwanie nimi po jej skórze. Wszystko to było najwyraźniej wyjątkowo przyjemnym wstępem do dalszych wydarzeń, bo w końcu jego usta odnalazły te jej i pocałował ją tak zachłannie jakby czekał na to przez cały ranek, i o mój drogi Boże i wszyscy święci, ona zdała sobie sprawę z tego że tak, też czekała, więc odwzajemniała ten pocałunek z całym możliwym zaangażowaniem.
Dopóki nie przerwał go i dzwonek telefonu, i bezpośrednio Chris aby owy telefon odebrać, a ona nawet nie próbowała się powstrzymać by cicho jęknąć z niezadowoleniem. Mimo wszystko grzecznie czekała aż swoją rozmowę skończy, a kiedy patrzył na nią dłużej, gdzieś w środku zaczęła panikować. Coś musiało być nie tak. Nie powinna być rozczarowana, ale kiedy usłyszała o czym mówi, najpierw poczuła jak owa panika narasta, a potem zastępuje ją... zwyczajna złość.
- Naprawdę to wygląda tak, że w twoim otoczeniu pojawi się przedstawicielka innej płci, jest dla ciebie miła, wyjdziecie razem gdzieś raz, drugi czy piąty, albo ona pokaże się z twoim psem, i co? Już, wystarczy, grają dzwony weselne? Przecież to chore. Robią ze mnie twoją dziewczynę, kiedy nigdy publicznie nawet nie złapaliśmy się za rękę. Jakby przyszło im wiedzieć, że poszliśmy ze sobą do łóżka to już wypisywaliby o ciąży? - pewnie powinna sobie darować ten monolog, w końcu Chris nie był odpowiedzialny za to jak wygląda miejscowa prasa plotkarska, ale poczuła się tematem tak dogłębnie zirytowana że po prostu musiała to z siebie wyrzucić. Poczuła, że musi to rozchodzić, że musi to odpowiednio przepalić, szybko jednak zrozumiała że przecież nie pali, więc ledwie zdążyła mu się zsunąć z kolan, ale że była na tyle zła że i chyba ochota na cokolwiek jej przeszła, nie wróciła na swoje poprzednie miejsce, s jedynie wyciągnęła się wygodnie, na plecach, idealnie obok niego. I zaczęła myśleć nad tym co powiedział.
Aż w końcu zapytała:
- A jest jakaś gwarancja, że to oznacza spokój? A nie kolejną imprezę i dochodzenie co poszło nie tak, że się rozstaliśmy? - dziwacznie było dywagować na temat zakończenia czegoś, co się przecież nawet jeszcze nie zaczęło, ale całe to zamieszanie spowodowało że zrobiło się jej jakoś tak przykro, więc aby trochę nadrobić nastrój, który padł, dodała siląc się mocno na optymistyczny ton: - Kupiłam zresztą śniadanie dla dwóch osób, nie powinno się zmarnować - i spojrzała na niego, uśmiechając się lekko - na tyle, na ile mogła sobie pozwolić, wszak do śmiechu jej wcale nie było. Jej uśmiech był może i mizerny, ale całkiem szczery, tak samo jak to mocno nietypowe zaproszenie to go do swojego życia.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Zapewne powinien to potraktować jednak jako jedną z wielu przygód na jedną noc. Tak byłoby bezpieczniej i zdrowiej, bo zdawał sobie sprawę, że nie nadaje się do stałego i poważnego związku. Gdyby był bardziej uszczypliwy to zapewne stwierdziłby, że zasługa w tym jego byłej żony, która ciągle wyzywała go od najgorszych (nawet w żartach), ale prawda była taka, że to ostatnia relacja przenicowała go na tyle, że całkiem serio zastanawiał się czy nie przerzucić się na mężczyzn. Najlepiej na stałe, bo przynajmniej oni nie wpadali w jakieś uczuciowe rejony. Przynajmniej ci, których znał Chris.
Na nic się jednak zdały jego deklaracje i szumne próby ułożenia sobie życia z dala od gatunku żeńskiego, bo zanim zdążył się zorientować, już był w kleszczach kolejnego zauroczenia. Stwierdzenie to brzmiało niemal jak z horroru i musiał przyznać, że faktycznie po części czuł się trochę jak w thrillerze, w którym tylko czeka się na śmierć głównego, głupiego bohatera. Był pisarzem i cóż, robił dokładnie to samo, więc wiedział, że po tym poranku może paść trupem, jeśli popełni jeden fałszywy krok. Być może lepiej więc czułby się, gdyby Cons tu nie było i mógł sobie to przemyśleć samodzielnie, tylko we własnym towarzystwie.
Potrzebował czasu i ogarnięcia tej emocjonalnej huśtawki, a jego obecność i jego zachowanie przy tym zdawało się być formą deklaracji, której jeszcze cholernie nie chciał. Jeszcze bardziej jednak obawiał się, że wyjdzie na potwora, który zaliczył dziewczynę i się rozmyślił, zwłaszcza że ta wyprowadziła mu psa. Brzmiało to zdecydowanie bez sensu i dlatego postanowił poszukać owego sensu w coraz głębszym całowaniu jej, zupełnie jakby miał się skończyć po tym wszystkim świat.
Po części jednak tak było, bo nie wiedział czy powinien jej powiedzieć, że zostaną przyjaciółmi i żeby się na więcej nie łudziła. Przecież on był emocjonalnie niedojrzały, a ona była jedną z kobiet, ktore zasługują na księcia z bajki, a nie na zdradzającego sukinkota.
- Muszę cię rozczarować - zaśmiał się, bo najwyraźniej pomimo grobowych myśli, nie umiał się oprzeć jej, gdy usiadła mu na kolanach. - Jak dotąd to zazwyczaj mi kobiety groziły, zwykle kastracją - wyjaśnił nadal dziwnie rozbawiony i rozochocony, choć musiał przyznać, że miał wrażenie, że zegar już został odmierzać czas do jej wyjścia. W końcu kiedyś musi powiedzieć wprost jej o nieszczęściach, płynących z bliższego spotykania się z jego sławną osobą.
- Widzę, że panna nowa - dodał nieco uszczypliwie, ale musiała mu wybaczyć, gdy mimo swojej deklaracji i wszystkiego, co sobie przygotował, całował ją tak, że faktycznie podejrzewał, że tym razem na dobre zapodzieje nie tylko spodnie, ale i swoje serce. Pierwszy raz mógł być podyktowany wczorajszym napięciem, ale już drugi i to rano budził pewną nieznaną mu regularność i był w stanie domniemywać, że szybko się od niej uzależni.
I wcale mu to- co gorsza- nie przeszkadzało, a telefon nagle okazał się tym jednym z najbardziej irytujących, zwłaszcza jego treść, która sprawiła, że na równi z nią miał ochotę przeklinać. Jasne, że miał rację, zawsze w takich kwestiach miał rację i choć obserwował uważnie kobietę to wiedział, że niczego nie wskóra. Mleko zdążyło się już wylać, a on przecież był zanadto spanikowany, by je zetrzeć.
- Myślę, że plotki o ciąży też się pojawią. To tylko kwestia czasu, Constance - po raz pierwszy dzisiejszego dnia zwrócił się do niej pełnym imieniem i spojrzał na nią uważnie. - Nie zrozum mnie źle, ale ty nie masz pojęcia jak to wygląda i z czym się wiąże. Chcesz, żeby twój szef czytał plotki na twój temat? A może współlokatorka? Nie mogę cię na to narażać - wyjaśnił i dopiero do niego dotarło, że ten telefon po części był odpowiedzią na jego stany lękowe, które dotyczyły zaangażowania się. W końcu zdawał sobie sprawę, że to nie byle jaka dziewczyna i pójście akurat z nią do łóżka musiało być deklaracją. Najwyraźniej była ona na tyle jasna, że sam się tego przerazić i szukał drogi ucieczki.
- I oczywiście, że zjem z tobą śniadanie - sprostował jednak natychmiast, bo przecież nie rzucał jej ani nie znikał, po prostu próbował zachęcić do tego ją wiedząc doskonale, że tego typu sława to kiepska kochanka i wkrótce może mu wyrzucać brak anonimowości.
Usiadł jednak przy stole i zajrzał do tego, co kupiła. Nie zasłużył sobie na taką dziewczynę, to zdecydowanie.
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.

Gdyby była tylko choćby odrobinę bardziej odważna, pewnie z całą możliwą sobie śmiałością, gdzieś tam skrycie głęboko byłaby z siebie cholernie dumna. Wszak ani seks na jedną noc, ani przyjaźnie z reprezentantami płci przeciwnej wcale nie były jej mocną stroną, a teraz trzymała się calkiem prosto, zgrabnie lawirując pomiędzy chęcią przedłużenia relacji o podtekście raczej seksualnym (trzeba byłoby być doszczętnie ślepym, by nie dążyć do tego z człowiekiem wyglądającym jak Haynes) a nie wyrzuceniem wszystkich obietnic o wspólnej przyjaźni do kosza. A przynajmniej ona tak to - na ten moment - odbierała.
- Och - jęknęła z udawanym współczuciem w głosie. - Pocieszę cię! Ze mną ci to raczej nie grozi. Z jednego prostego powodu - nie dysponuję po prostu odpowiednimi narzędziami - przez całą swoją wypowiedź mocno siliła się na poważny ton, aby w końcu zaśmiać się lekko. Nie do końca rozumiała skąd brało się jej to jak dobrze i naturalnie czuła się w jego towarzystwie, na dodatek zdawał się tego nie zepsuć (póki co) nawet seks, któremu w końcu oddawali się z zaangażowaniem całą noc. I po co jej były takie myśli,m zaraz znowu będzie wyglądać jak zawstydzona panna na wydaniu.
- Nie, tylko udaję - zmiana tematu przyszła jej z odpowiednią odsieczą, zamiast jednak witać ją z odpowiednimi honorami, sapnęła odrobinę obrażona. Nawet minę posłała mu odpowiednio naburmuszoną, ale o ile i pierwsze, i drugie rzuciła zupełnie w kontekście żartobliwym, o tyle po jego nie zrozum mnie źle jednak poczuła się źle. Aż na chwilę zamilkła, ale nie zamierzała odstawiać tutaj przecież żadnych scen, wszak niczego sobie nigdy nie obiecywali, prawda? Zebrała więc w sobie resztki animuszu i zaczepnie zapytała: - A można to odebrać dobrze? - i posłała w jego stronę pytające spojrzenie. - Bo n i e z r o z u m m n i e ź l e - czy właśnie mu dopiekła? - Ale do tej pory nie widziałeś żadnego problemu w tym, że kangurki i cała reszta reprezentacji lokalnej fauny włażą z butami w moje życie. Oni tam - machnęła luźno dłonią wskazując gdziekolwiek. - Nie wiedzą czy i kiedy poszliśmy do łóżka, ani że mamy udany seks, im wystarczy afera z tytułu tego, że wyszłam na spacer z twoim psem, za co równie dobrze mogłeś mi zapłacić czterdzieści dolarów za godzinę i byłoby to jedyne co nas łączy - zdała sobie sprawę, że odpaliła wrotki odrobinę za mocno jak na kaliber problemu, o którym właśnie tak namiętnie prawiła. Postanowiła więc ugryźć się w język i zakończyć. - Chodzi mi to, że może i jestem n o w a, ale tyle wystarczy by wiedzieć, że jeśli przestaniemy się pokazywać w swoim towarzystwie, wyniknie zamieszanie spowodowane wielkim rozstaniem - wzruszyła odrobinę ramionami. - Panie s t a r y. Czy mówi się doświadczony? - spojrzała na niego z zadziornym uśmieszkiem. Nie zamierzała się jednak dochodzić tego czy może ją na to narażać, czy nie, w zamian za to podążyła za nim i oparła się na jego plecach, przedramiona układając na jego barkach i odrobinę nonszalancko rzuciła: - Dziel i rządź - po czym obróciła się lekko i (znowu!) ulokowała obok niego, sadzając zadek - w znajomym dosyć stylu - na stole i jak gdyby nigdy nic również zajęła się rozpakowywaniem śniadania. Cóż, najwyraźniej znowu się im p o s z c z ę ś c i.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Panika, jaka udzielała się Chrisowi Haynesowi była jedną z tych, która zawsze przychodziła nieproszona. Znał ją dobrze, bo zazwyczaj opierała się na stabilizacji i zaangażowaniu. Mógłby powiedzieć, że chodziło o kobietę, ale najwyraźniej ona nie była taka do końca homofobiczna, bo nawet w relacjach z mężczyznami ją odczuwał. Tak naprawdę była ona przykładem na to jak bardzo jeszcze nie uporał się z samym sobą po rozwodzie i jak bardzo nie potrafił przekonać siebie, że tym razem nie rozpieprzy komuś życia w drobny mak. Można było powiedzieć, że jego przekleństwem po tym fatalnym zauroczeniu i romansie były wyrzuty sumienia, które trzymały go na bardzo krótkiej smyczy. Nie mógł przez nie z czystą głową wbiec w jakąkolwiek relację.
Próbował ostatnio. Bóg mu świadkiem, że próbował bardziej niż powinien ignorując ogromne czerwone flagi u swojej partnerki, a i tak pod koniec dnia to on okazywał się tym podłym sukinsynem, który ją zdradził, gdy sprawy przybrały kiepski obrót. Ba, nie powinien nawet szukać dla siebie wytłumaczenia, skoro i tak poleciał głównie na młode ciało.
Nic więc dziwnego, że gdy stało się jak się stało i przeleciał (co za ohydne słowo) swoją przyjaciółkę, zwątpił na dobre w swój rozum i osąd sytuacji. Nie zamierzał jednak uświadamiać Constance z jak wielkim dzieciakiem ma do czynienia i zamiast kulturalnie dezerterować z miejsca zbrodni, posłużył się dziennikarzami. Nie miał sobie nic do zarzucenia, bo bywały czasy, gdy te obrzydliwe gnidy wręcz nie dawały mu żyć, więc odwdzięczał im się pięknym za nadobne. Temat zaś był na tyle gorący, że nie zauważał niczego innego, choć akurat poirytowanie dziewczyny wydało się mu podejrzane.
Przekrzywił głowę przyglądając się temu zjawisku, zupełnie jakby pierwszy raz w swoim życiu przyszło mu oglądać zdenerwowaną dziewczynę.
- Możesz mi powiedzieć na co jesteś wkurzona? - zapytał więc wprost chcąc dowiedzieć się u źródła, czemu tak się zachowywała w kontekście relacji, która była dość świeża i polegała (jak na razie) tylko na tym, że zaciągnął ją do łóżka. Nie dowierzał przecież, że był w tym aż tak dobry, by brak seksu miał wywołać u niej podobną panikę. - I nie, jeśli się rozstaniemy, a przynajmniej nie będziesz wychodzić publicznie z moim psem to sprawa ucichnie. Przelecę przy okazji jakąś modelkę i przestaną się tobą tak interesować, a biedne dziewczę zwiększy sobie zasięgi - mógł dalej sugerować jej równie radykalne rozwiązania swoich problemów, ale musiał przyznać, że najgorsze w tym było to, że wcale nie miał ochoty na żadną dziewczynę z okładki. Nawet na tak bardzo ładną dziewczynę, więc zdecydowanie coś było nie tak i to powinien leczyć, a nie fakt, że Constance występowała w mediach jako jego przyszła żona.
Dziennikarze pewnie za chwilę zaczną szukać na jej palcu pierścionka i skończy się tak, że faktycznie zapragnie się jej oświadczyć, a to już brzmiało jak absurd. Jego panika wręcz przybierała kolosalne rozmiary i choć usiłował sobie wmówić, że wcale tak nie jest, wysypywał się na takich myślach.
Stwierdził jednak całkiem uczciwie, że może być po prostu człowiekiem głodnym, więc postanowił wziąć się za jedzenie i ignorować fakt, że znowu siedziała na stole i to w takiej pozycji jak wczoraj wieczorem. Odważnie stwierdził, że ignorowanie jej i jej ciała to najlepsze co im obu może się przydarzyć i nie zamierzał rzucać słów na wiatr, choć wiedział, że go kusi tymi zadziornymi uśmieszkami. Na próżno, Chris Haynes był człowiekiem słowa i skoro podjął jakieś zobowiązanie, tym razem zamierzał go dotrzymać, niezależnie od tego jak ona wyglądała.
- Smacznego - i to był cały jego komentarz do tej sytuacji.
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.

Wywaliła z siebie cały potok - nie, to był wręcz chyba cały wodospad - słów i dopiero potem zastanowiła się nad tym, czy tak właściwie powinna sobie na tyle aż pozwalać. Bo (nadal najwyraźniej pozostając w tych około-wodnych tematach) właśnie najwyraźniej próbowała zawrócić kijem nurt rzeki i spowodować, że jej - Chris musiał jednak przyznać, że całkiem logiczny - tok myślenia nawróci jakieś zbłąkane dusze nadmiernie interesujące się życiem osób medialnych na odpowiednie tory i po prostu przestaną to robić. Mogła w końcu z góry założyć, że przecież tak nie będzie, ale najwyraźniej tyle było jej , że mogła sobie spuścić z wątroby wszelkie swoje 'ale'. Najwyraźniej tak skutecznie, że na sam koniec dmuchnęła sobie strumieniem powietrza w grzywkę, niczym rewolwerowiec w swoją broń po oddanym strzale i dopiero taka odpowiednio rozczochrana, spuściła z tonu.
- To nie chodzi o to, że mam być wkurzona - choć w jakiś pokręcony sposób nawet była, ale przecież nie na Bogu ducha winnego Chrisa, a raczej na całe to medialne towarzystwo, które za najdoskonalszy pomysł uważało robienie sobie pożywki z zupełnie zwyczajnej i anonimowej dziewczyny, tylko i wyłącznie dlatego, że w ludzkim odruchu postanowiła wyprowadzić psa swojego przyjaciela. Najwyraźniej bowiem, jeśli zamierzali utrzymać jakąkolwiek relację, przydałoby się jej jakieś szkolenie z tego jak z tymi nieszczęsnymi mediami współpracować, choć z drugiej strony czy to było to, czego ona tak naprawdę chciała? W czym byłaby w ogóle w stanie się odnaleźć? - Po prostu próbuję uruchomić swoje szare komórki na tyle, by przestawiły się na tryb zrozumienia tego, co może być takiego podniecającego w tym, że dziewczyna w... - odruchowo miała powiedzieć, że w prawie covidowym dresie, ale jednak nie było tak do końca. - .... trochę takiej swojej piżamie - zaśmiała się, ale chyba nie znalazła lepszego określenia dla stroju, który dzisiejszego dnia wciągnęła na zadek. - może okazać się sensacją, bo wzięła na krótki spacer psa swojego z n a n e go kumpla. Wybacz, ale w moim świecie to jest nadal kompletnie niedorzeczne - rozłożyła nawet ręce w geście totalnej kapitulacji, bo to był ten moment, w którym powoli wszystko zaczynało się jej układać w jedną, składną całość, więc na ten moment postanowiła się całkiem z tego wycofać i po prostu pozostać w roli obserwatora. Może liczyła na to, że Chris będzie miał rację i to wszystko faktycznie szybko ucichnie?
Zsunęła swój zadek z blatu, omijając przy okazji z możliwie największą gracją swojego gościa. I nagle oświeciło ją. Mało brakowało a nad jej głową nie wyrosła olbrzymia, rozjaśniająca się żarówka, jak nad postaciami w bajkach.
- Smaczn... - urwała. - Hej, stój, poczekaj, nie je... - zaśmiała się co prawda trochę ze swojego faux-pas, bo jednak zatrzymywanie kogoś w połowie posiłku zbyt grzeczne nie było, ale przecież czasami sytuacja tego po prostu wymagała, tak? Prawda? - Przepraszam, ale w innym wypadku mogłabym za chwil parę potrzebować ratunku w stylu usta-usta - nie ma jak wytłumaczenie na poziomie, Constance. Przysunęła sobie jedną paczkę - oznaczona C. Przysunęła drugą - oznaczona C. Cudownie. - Hm, mocno tego nie przemyślałam - zaśmiała się i ponownie odsunęła to już zaklepane opakowanie w jego stronę, to drugie porzucając, przecież nie mogła ryzykować. Zakręciła się więc w poszukiwaniu kawy albo innego godnego śniadania napitku i dopiero wtedy kątem oka zauważyła pytające spojrzenie swojego gościa:
- Nie przejmuj się mną, mam uczulenie na masę rzeczy i prosiłam o oznaczenie pudełka... więc oznaczyli je tak jak widzisz - zaśmiała się, a za nią gdzieś szumiała gotująca się woda.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Nie spodziewał się cudów. Kobiety tak miały, że z łatwością przechodziły od was zupełnego zadowolenia (głównie po orgazmie) po fazie absurdalnego wręcz wkurzenia, gdy Chris nad ranem okazywał się marnym księciem z bajki. Do tej pory spotkał tylko jedną kobietę, która przechodziła nad ich nocą do porządku dziennego, ale Sage (nie wiedział nawet czy imię jest prawdziwe) straciła się jakoś dla świata i nie widywał ją nawet na klatce, więc mógł uznać, że to była bardzo miła halucynacja. W końcu kobiety, które traktowały seks, po prostu nie mogły istnieć i tu miał ilustrację do swojej śmiałej tezy.
Obserwował więc z lekkim przestrachem jak dziewczyna, którą do tej pory znał i lubił, zamieniała się w jakieś spanikowane dziecko, choć przecież sam nie był w tym temacie lepszy. W końcu ta wymówka z mediami brzmiała bardziej jako wstęp do dezercji z miejsca zbrodni, jakim było jej łóżko.
Koszmarnie niewygodne swoją drogą.
- Ależ to o to właśnie chodzi, że się wkurzasz - odparł niemal znudzony jej zaprzeczeniami, bo mało brakowało, a z jej uszu poleciałaby para jak każdej postaci z kreskówki. - Nie wiem jak mam ci też to wytłumaczyć, że dwójkę dorosłych i hetero ludzi podejrzewa się jednak o romans, a nie o platoniczne wyjście z pieskiem. Nie jestem przecież gejem, żebyśmy się widywali na nocne posiadówki z winem w tle - starał się objaśniać jej świat powoli, a jednocześnie i sam zaczynał irytować się coraz bardziej, bo owszem, nie miała pojęcia jak to się je i nie wiedziała nawet ile wysiłku go zazwyczaj to wszystko kosztowało. Nic więc dziwnego, że był taki zupełnie poddenerwowany tym wszystkim, bo nie wyobrażał sobie wprowadzenia w to piekło kolejnej dziewczyny, a już na pewno nie takiej, która sama przyznawała się przed nim, że kompletnie nie zna tego świata i wydaje się on absurdalnie wręcz niedorzeczny.
Witajcie w mojej bajce, chciałoby się zakrzyknąć.
Zanim jednak zdołał wziąć pudełko i zacząć jeść, wydarzyło się tak okrutnie dużo, że wreszcie przecierał oczy ze zdumienia.
- Na co jesteś uczulona? - dopytał, bo w jego głowie kiełkował porządny plan, ale musiał mieć wszystkie, konieczne informacje. Do tego czasu sam nie zamierzał przełknąć niczego, choć w brzuchu zaczynało mu burczeć i nawet Werter wiedział, że jeszcze chwila, a jego pan oszaleje z głodu, a to zawsze budziło u Chrisa jakieś nieznane dotąd demony. Nie mógł nic poradzić, że bez jedzenia to on (nikt inny) przemieniał się w najbardziej zgryźliwego człowieka pod słońcem. Takiego, który na dodatek obecnie został postawiony pod ścianą, jeśli chodzi o konkretną relację, więc zdecydowanie mógłby już wyjść stąd i nigdy nie wracać. - Powinnaś coś zjeść na mieście, chodź, odprowadzę cię - zerwał się i pewnie mogła wychwycić w tym pewną nielogiczność, bo nie obawiał pokazać się z nią publicznie, ale przecież to wcale tak nie wyglądało.
On po prostu musiał to wszystko przetrawić w swoim skromnym towarzystwie, zanim dotrze do niego, że całkowicie stracił dla niej głowę i to wszystko stało się w tak ekspresowym tempie, że mógł się go jedynie obawiać.
Brawa dla Chrisa Haynesa, romantyka pierwszej wody.
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.

Już dawno pogodziła się z losem, który na loterii odpowiednich genów i spektakularnych osobowości pobłogosławił ją przeciętną urodą, ledwo zarysowanym biustem i usposobieniem tak mocno spokojnym, że każda większa życiowa rewolucja zwykła przyprawiać ją o niestrawność. Owszem, całe zamieszanie spowodowane ich - od poranka najwyraźniej niezrozumiałym - krokiem w przód zdawało się być niczym przy tej, po której porzuciła całą swoją dotychczasową codzienność i wróciła z Sydney do zabitej dechami dziury małej mieściny, jaką było Lorne Bay. I owszem, wszystko mogło sobie tutaj wyglądać jak jakiś Dzień Świstaka, po czym jednak w jej życiu objawił się Chris Haynes we własnej osobie i wszystko stanęło na głowie. Najwyraźniej dosłownie, bo łączyło się to również z tym że w jej mieszkaniu występował pies. I chyba tylko obecność Wertera, wpatrzonego w nią rozmarzonym wzrokiem była w stanie załagodzić buzujące w niej emocje, bo owszem, takie się właśnie pojawiły.
Bowiem jeśli kobieta mówi że nie jest wkurzona, nawet jeśli jest wkurzona, ty jej nie mówisz, że jest wkurzona. Czy jakoś tak. Wywróciła więc jedynie teatralnie swoimi ślicznymi oczami, tak mocno, że aż ją zabolały i westchnęła.
- Ale spoko, to przecież nie jest jakaś wyższa matematyka, ja sobie to jakoś ogarnę - pokiwała twierdząco głową. - We własnym zakresie - dodała, żeby postawić sprawę jasno - to było ujęte w najbardziej zawoalowany sposób skończmy ten temat. Constance należała bowiem do jednej z tych osób, które okropnie wręcz nie lubiły, gdy wytykało się jej niewiedzę na jakikolwiek temat, choćby tak dla niej egzotyczny jak pojawianie się jej skromnej osoby w lokalnych mediach. Owszem, powinna się pewnie zacząć bardziej liczyć z tym, że to nie tak, że ona machnie na to ręką i to przestanie istnieć, nie było w końcu aż takich cudów, chyba w żadnym aspekcie życia. Westchnęła, również odrobinę teatralnie i postanowiła dożywotnio zarzucić temat. Może w końcu nie będzie wcale tak źle?
- A na co nie jestem - zaśmiała się, choć na końcu języka miała krótszą odpowiedź: na ciebie. Tak właściwie jednak nie mogła mu jeszcze (jeszcze!!) nic wyjątkowo wielkiego zarzucić, więc postanowiła odpowiedzieć zgodnie z prawdą: - Maliny, orzechy, pestki dyni, pewnie słonecznika też ale jakoś nie sprawdzałam, papryka, cytrusy, i jakby wymieniała dalej, skończyłabym zapewne jutro rano - wzruszyła ramionami. Mógł się właśnie zarysować idealny obraz Constance - drobnej, chorowitej, alergiczki, co pewnie mogło tłumaczyć skąd wzięła się jej nieprzystawalność do dzisiejszych czasów - w końcu zamiast ganiać za najpopularniejszymi dziewczynami w szkole, ona ganiała z rodzicami czy babką od lekarza, do lekarza. Nie zamierzała jednak sprzedawać mu tej ckliwej bajeczki, to nie było w końcu amerykańskie Mam Talent, zatem postanowiła mu dalej mówić, i szczerze mówiąc była zaskoczona propozycją.
- Ale ja nie jestem ubrana! - orzekła, ale najwyraźniej Chris Haynes był jednym z tych mężczyzn, z którymi się nie dyskutuje. Jak na grzeczną dziewczynkę przystało więc udała się do tej części mieszkania - przecież w tej kawalerce nie było mowy o żadnej wystawnej garderobie - by się przebrać i za (odrobinę przedłużającą się) chwilę, wyruszali z jej mieszkania, razem w miasto.

< k o n i e c <3 >
ODPOWIEDZ