komandos SASR na urlopie — Australian Defence Force
34 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
i do this thing called whatever the fuck i want

who said it's a smart thing to do?
four
ho ho ho, here's comes the uncle/brother you forgot you had
Annie Halsworth-Callaway


Powoli zaczął godzić się z myślą, że zostanie w Lorne Bay na dłużej, choć prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu naprawdę szukał powodu, by wyjechać. Znowu. I gdyby tylko mógł, zrobiłby to przy pierwszej okazji, ale w głowie wciąż echem rozbrzmiewały mu słowa Pris nazywającej go tchórzem. Nie prędko przyjdzie mu o tym zapomnieć, i wcale nie dlatego, że ucierpiało jego ego czy męska duma, ale dlatego, że słowa te padły z jej ust. Szczerze wątpię, by w jakikolwiek sposób go to obeszło, gdyby był to ktoś inny, ale chodziło o nią, o to w jaki sposób na niego patrzyła, co mówiła, a czego nie pozwoliła sobie powiedzieć na głos… Czy się tego wszystkiego spodziewał? Nie. Ale jakaś część jego wiedziała, że nie ma do czego wracać.
I pewnie, gdyby usłyszałoby to którekolwiek z jego rodzeństwa, oberwałby pierwszą rzeczą, która znalazłaby się w zasięgu ręki. Prawdopodobnie od Annie. Annie, która w jakiś sposób rozumiała życie, które wybrał, a przynajmniej lubił tak myśleć! Rozumiała konieczność wyjazdu dyktowaną potrzebą, którą trudno wytłumaczyć komuś, kto nie przeżył czegoś podobnego. I słowa, które za każdym razem cisnęły się na usta — jakim kosztem?
Wyglądało na to, że zmarnował sobie życie, w zasadzie nie tylko sobie, ale i swojej żonie, to przynajmniej dała mu do zrozumienia, więc nic dziwnego, że ostatnio poświęcał temu sporo myśli — prędko przyznał jej rację, bo tak było zwyczajnie najłatwiej niż zachodzić w głowę, które z nich jest b a r d z i e j winne. Poza tym, nie chodziło tylko o ostatnie dziesięć lat, ich małżeństwo czy plany na przyszłość. Nie widywał rodziny, rodzeństwa, życzenia urodzinowe najczęściej składał im wszystkim przez telefon, i tyle zdążył… przegapić. Mała Helenka równie dobrze mogła mylić go ze świętym Mikołajem — raz na kilka miesiącu odwiedza ją wielki facet z brodą (na szczęście, jeszcze nie siwą), zawsze z prezentem, a raczej próbą przekupstwa, by nie płakała na jego widok!
I tak też było dzisiaj, specjalnie zatrzymał się w sklepie z zabawkami i za radą sprzedawczyni, wybrał pluszowego królika, którego uszy były dłuższe niż reszta ciała. Nawet nie próbował wyprowadzić jej z błędu, gdy radośnie pakowała pluszaka do kolorowej torby, mówiąc, że “córce na pewno się spodoba”. Oczywiście, nie zjawiał się tak zupełnie bez zapowiedzi, wcześniej pozwolił siostrze nawrzeszczeć na siebie, dlaczego daje znać dopiero teraz, i... zaprosić się na obiad, by się wytłumaczyć! Koniecznie. Nawet próbował coś zrobić ze swoją brodą, i całą resztą, by a) nie przerażać siostrzenicy i b) nie wyglądać na chodzące siedem nieszczęść! Efekt można uznać za zadawalający, w końcu przyszedł! I zadzwonił do drzwi, tak.
pinata
m.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
/ po grach

Tak. Annie wyrastała ponad ziemię nieco wyżej, niż ten przysłowiowy metr pięćdziesiąt w kapeluszu, więc miała też nieco większą siłę rażenia. Była gliną, była sprawna fizycznie, gdyby zaistniały pewne okoliczności, to z pewnością mogłaby rzucić czymś w Thada, nawet śmiertelnie i nikt nie pociągnąłby jej do odpowiedzialności. No bo jak tu odpowiadać za to, że brat, którego tak dawno nie widziała, nagle pojawia się w mieście, a jej drobne piąstki (no jednak nie róbmy z niej Schwarzeneggera) zrobiły to, co musiały? Teoretycznie mogłaby tylko na niego nawrzeszczeć i obiecać, że nie zacznie do niego strzelać, ale kiedy tylko starszy brat w końcu się u niej pojawi, blondynka na pewno czymś go uderzy. Zrobi go na tyle mocno, by mężczyzna do odczuł, ale jednocześnie na tyle lekko, by mała Helenka nie zdążyła zakodować sobie, że można bić ludzi. Bo nie można. Chyba że Thada.
Nie miała pojęcia, czy kulinarne gusta brata nie zmieniły się podczas jego nieobecności, postawiła więc na sprawdzone potrawy. Przygotowała zupę warzywną według przepisu mamy (tak, tę zupę, którą mama Halsworth katowała swoje dzieci, gdy te były małe; dziś to Annie katuje nią własne dziecko), wykorzystała również recepturę swojego teścia i przygotowała porządny kawał krwistego, smażonego mięsa i kilka mniej porządnych kawałków delikatnego drobiu dla siebie i córki. Tym sposobem wszyscy będą zadowoleni.
Najbardziej zadowolona będzie chyba mała Callaway, która słysząc dzwonek, od razu podbiegła do drzwi. Była jeszcze zbyt niska, by sięgnąć do klucza oraz klamki, więc musiała poczekać na mamę. Dobrze zrobiła, bo kiedy tylko dostrzegła w progu tajemniczego pana, od razu schowała się za nogami Annie.
- Thaddeus Halsworth - nie mogła odmówić sobie nieco karcącego spojrzenia oraz użycia pełnej formy imienia starszego brata. Niech wie, że wciąż była wkurzona za to, że się nie odzywał. Na szczęście szybko jej przeszło, bo zaraz mocno się do niego przytuliła. Dokładnie to samo zrobiła również Helenka. Ciężko powiedzieć, czy rzeczywiście rozpoznała dawno niewidzianego wujka, czy po prostu naśladowała mamę, ale przyjemniej będzie trzymać się tej pierwszej wersji.
- Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że wróciłeś. Wejdź, nie będziemy stać w progu - zaprosiła go do środka.

thad halsworth
komandos SASR na urlopie — Australian Defence Force
34 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
i do this thing called whatever the fuck i want

who said it's a smart thing to do?
Podejrzewam, że gdyby przypadkiem rozbiła mu głowę, przekonałaby resztę rodzeństwa, by pomogli jej zakopać ciało za domem i nikt nie pisnąłby słowem przez lata! Wiedział jednak, że wszystkich ich, a Annie szczególnie, dręczyłyby wyrzuty sumienia. Taką przynajmniej miał nadzieję! Mimo że ich drogi rozeszły się lata temu, a każdy z nich postanowił udać się w zupełnie innym kierunku, doskonale wiedzieli, że wystarczy zawrócić i tą samą drogą dotrą do domu, dosłownie i w przenośni. Bez względu na dzielące ich kilometry, wciąż byli bardzo blisko. To samo w zasadzie można powiedzieć o latach, tych dzielących daty ich urodzin, mówiąc dokładniej. Jesteś starszy, bądź mądrzejszy, wciąż to słyszał. I jak dawniej rodzice wciąż powtarzali mu, by nie bił swoich sióstr, bo nie wolno bić dziewczynek, tak dziś pewnie też pozwoliłby okładać się blondynce, choćby, dlatego, że przez większość roku naprawdę kiepsko wypadał w roli starszego brata.
I dalej odkładałby te odwiedziny na później, o kolejne dni i tygodnie, tłumacząc się wyjazdami i pracą, czy inną pilną potrzebą załatwienia spraw na miejscu, ale dotarło do niego, że nie prędko uprzątnie ten bałagan — zwany potocznie jego życiem osobistym — więc nie ma najmniejszego sensu unikać… nieuniknionego.
Gdy drzwi się otworzyły, zdążył jednie mimowolnie podążyć wzrokiem za chowającą się dziewczynką, co nawet go rozbawiło, bo uśmiechnął się pod nosem, ale zaraz potem jego uszu dotarło jego pełne imię, na co skrzywił się przeokropnie i posłał siostrze pełne wyrzuty spojrzenie, w stylu what are you full-naming me for? Zupełnie jakby się nie domyślał!
Hej, tylko bez takich — mruknął wyraźnie niezadowolony, jakby jego własne imię stanowiło jakąś prywatną obelgę, ale poniekąd tak uważał, dlatego te dokładnie słowa od prawie trzydziestu lat, pewnie odkąd nauczył się mówić, były jedyną odpowiedzią, jakiej można było się po nim spodziewać. Thad, nigdy Thaddeus. Tak zwracała się do niego tylko matka, i to wyłącznie wtedy, gdy miał kłopoty.
Masz szczęście, że się cieszysz — odparł, gdy już się od niej odsunął, mocny niedźwiedzi uścisk się należał, prawda? Zamknął za sobą drzwi, gdy wszedł do środka, a kątem oka zerkał na małą Helenkę, która już kierowała się w głąb domu, ale co chwilę przez ramię obrzucała go uważnym spojrzeniem, jakby próbowała zdecydować czy należy mu się odrobina zaufania! — A Ty znowu mnie nie pamiętasz? Daj spokój, będziemy to przerabiać, co parę miesięcy? — Rzucił rozbawionym tonem, a dziewczynka wyglądała na mocno skołowaną, ale trudno się dziwić, tak? Przykucnął więc, aby choć trochę się z nią zrównać, a za plecami trzymał wspominanego misia-łapówkę. — A jakbym powiedział, ze coś dla Ciebie mam, hm? — Tak, taki ma właśnie sposób. Szantaż!

Annie Halsworth-Callaway
pinata
m.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
Zdecydowanie tak właśnie by było. Całkiem prawdopodobna była wersja, według której to właśnie Annie była tą najbardziej uczuciową z całego rodzeństwa i chyba nawet nie zamierzała się z tym kłócić. Miała męża, którego kochała, miała piękną małą córę, która była jej oczkiem w głowie, naprawdę podobały jej się wszelkie cukierkowe wizje związane ze świętami i obecnością całej rodziny przy jednej stole, więc kiedy już przyłoży starszemu bratu, od razu zacznie rozmasowywać bolące miejsce na jego ciele.
- Gdybyś nie ukrywał się przede mną, jak jakiś idiota, byłbyś Thadem - odparła buńczucznie. - Ciesz się, że cię za to wszystko aresztuję. Mam teraz nową odznakę, mogę zdecydowanie więcej, nie wybroniłbyś się.
Załóżmy, że starszy brat nie znał jeszcze zbyt wielu szczegółów związanych z awansem młodszej siostry. Niw byłoby w tym nic dziwnego, w końcu Annie przeniosła się do agencji federalnej zaledwie kilkanaście tygodni temu. Chętnie o wszystkim mu opowie, chętnie wymieni się doświadczeniami (w końcu oboje byli mundurowymi, a to zdecydowanie ich łączyło), ale najpierw obie blondynki porządnie się z nim przywitają.
- Gdybyś zaglądał do nas częściej i nie znikał na tak długo, na pewno pamiętałaby cię o wiele lepiej. Lennarta jakoś kojarzy - skrzywiła się nieco. Oczywiście trochę ściemniała, bo jednak dziewczynka na pewno doskonale wiedziała, że obaj Halsworthowie są jej wujkami i mocno kochają swoją siostrzenicę. Na szczęście od razu było po niej widać geny rodziny matki, bo od razu przestała bać się wielkiego i zarośniętego wujaszka. Czy była to kwestia prawdziwego zaufania, czy jednak robotę zrobił pluszak... Annie nie miała zielonego pojęcia, ale efekt był jeden.
- Daj - wyciągnęła ku niemu rączki. Nie znała jeszcze zbyt wielu słów, ale w jej języku "daj" był odpowiedzią zarówno na pytania typu "chcesz kaszkę?", "założysz dziś zieloną sukienkę?", jak i stwierdzenia w stylu "mam w piwnicy małe kotki". Oby tych ostatnich słyszała w życiu jak najmniej.
- Próbujesz przekupić mi dziecko? - zerknęła na nich, ale jednocześnie uśmiechnęła się, bo cała scena była naprawdę rozczulająca.

thad halsworth
komandos SASR na urlopie — Australian Defence Force
34 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
i do this thing called whatever the fuck i want

who said it's a smart thing to do?
Thad może i nie miał okazji być obecny przy okazji tych wszystkich mniejszych i większych momentów w życiu swojego rodzeństwa — zdjęcie małej, dopiero, co narodzonej Callaway, zapewne też dostał na maila, którego odebrał dwa dni później — ale zawsze starał się wszystko nadrobić i wynagrodzić im swoją nieobecność, której często nie dało się nie zauważyć. Słowo daję, nikt nie cieszył się ich szczęściem tak jak on! Wbrew pozorom jakie sprawia, i licznych wad, które można było mu przypisać, nie był zawistny, nie zazdrościł, a przede wszystkim, robił wszystko, by nie dać po sobie poznać, że to ukłucie żalu, choć maleńkie jest jednak dość dotkliwe.
Kto powiedział, że się ukrywam? — zapytał, marszcząc brwi, bo naprawdę nie wiedział, dlaczego wszyscy zakładali, że zaszył się pod jakimś kamieniem w Tingaree i ukrywał przed całym światem! Owszem, nie dał nikomu znać, że wraca, a zawsze to robił, zwykle ktoś czekał na niego na lotnisku, i najczęściej była to Isa, a rodzice mieli powód, by ściągnąć ich wszystkich na rodzinny obiad, bo ostatnimi czasy rzadko mieli okazję spotkać się w komplecie. Tym razem wszystko było jednak inne…
Za dużo byś chciała — mruknął, posyłając jej wymowne spojrzenie, gdy wspomniała o aresztowaniu, a później jakby dotarł do niego sens jej słów, bo… — Czekaj, co? Jaką nową odznakę? — zapytał, spoglądając na nią z lekką konsternacją, bo przez moment nie był pewny, czy tylko się zgrywa czy rzeczywiście powinien jej gratulować, ale w tym momencie jego uwagę pochłaniała mała Helenka, co nie oznaczało, że nie słyszał tej kąśliwej uwagi!
Błagam, ty też? — No, naprawdę miał zamiar puścić to mimo uszu, ale ostatnio jedyne, na co mógł liczyć ze strony bliskich to żal i pretensje, i prawdę mówiąc, był już tym wszystkim trochę zmęczony… — Powiedz mamie, że nie ma racji, hm? — zwrócił się do dziewczynki, gdy tak kucał przed nią, z pluszakiem wciąż skrytym za placami. I tak, to musiało być rozczulające, bo Thad uśmiechnął się na widok wyciągniętych w jego stronę maleńkich rączek, nie zdając sobie sprawy, że w tym momencie przyczynia się kreowania jakichś kiepskich wzorców zachowania, jak… nie rozmawiaj z nieznajomymi, nie bierz nic od obcych! Co on tam wie, to rola Annie, by nauczyć ją zdania „moja mama pracuje w policji!”.
Może — odparł, zerkając kątem oka na blondynkę z podobnym uśmiechem. Ja niewinny, prawda? Nie mógł dłużej trzymać dziewczynki w niepewności, w końcu dzieci nie mają wiele cierpliwości, a jeśli choć trochę przypomina Annie w tym wieku, to już w ogóle wolał nie ryzykować. Wyciągnął pluszaka w jej stronę — to chyb był zając, co nie? Nie pamiętam! — i pewnie pacnął ją lekko w nos, ale nie był przygotowany na ten pisk i śmiech i prawie stracił równowagę, wciąż kuckach, co wywołało kolejną salwę śmiechu. — Chyba się udało, możesz zacząć się martwić.

Annie Halsworth-Callaway
pinata
m.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
Oby tak właśnie było, bo Annie naprawdę nie potrafiłaby chyba wykrzesać negatywnych uczuć względem swojego starszego rodzeństwa (młodszego również, ale tego miała zdecydowanie mniej). I owszem, zakładała, że brat schował się pod kamieniem, bo czy mógł być jakiś inny powód, dla którego jako jedna z pierwszych nie dowiedziała się, gdzie był? Ale by mu nakopała! O matko, o panie, ale by oberwał!
- No tak, nową, bo... - nie do końca wiedziała, jak zacząć, ale uznała, że lepiej będzie zacząć od samego początku. Jakby nie było, rozmawiała teraz ze swoim starszym bratem! - Nie jestem już mundurową z Lorne Bay. Zmieniłam pracę. Kiedy cię nie było, poszłam do akademii i teraz pracuję dla federalnych.
Nie żartowała. Co więcej, naprawdę pokazała mu swoją nową odznakę, taką rozkładaną, niczym agentka FBI oraz idealne miejsce na pasku spodni ku temu, by przypiąć sobie blachę typową dla gliniarza działającego incognito. To było dla niej ważne, więc jeśli Thad nada chciał być istotną częścią jej życia, musiał się z tym pogodzić. Jego siostra będzie biegała po mieście z odznaką, a on sam będzie wyglądał kusząco w roli wujka doglądającego czasem przeuroczej, dwuletniej blondyneczki.
- Martwię się codziennie od dwóch lat - uśmiechnęła się. - No, kochanie, podziękuj wujkowi.
Nie trzeba było na to długo czekać, bo dziewczynka mocno się do niego przytuliła. Zdaje się, że powiedziała też pod nosem coś w stylu "kuję", co miało być prawdziwym podziękowaniem. Szkoda tylko, że młoda nie znała jeszcze wszystkich słów, ale z każdym miesiącem mówienie było dla niej coraz łatwiejsze. Jeszcze chwila i Helenka non stop będzie gadała i nic jej nie zatrzyma. Póki co Annie nie zamierzała zatrzymywać córki, gdy ta wesoło oddaliła się nieco z nową zabawką, z ożywieniem mówiąc coś pod nosem sama do siebie. I dobrze, dzięki temu dorośli będą mieli trochę czasu, żeby pogadać.
- Siadaj, zaraz będzie obiad - wskazała na niewielki stolik stojący w kuchni. - Na jak długo w ogóle przyjechałeś? To tylko krótka wizyta czy jakiś dłuższy pobyt?
Najchętniej zamknęłaby go na przykład w rodzinnym domu i nie wpuszczała go stamtąd przez kilka miesięcy, ale zdawała sobie sprawę z tego, że taki scenariusz przyniósłby raczej więcej szkody, niż pożytku. Trzymanie na siłę w jednym miejscu kogoś takiego, jak Thad, niekoniecznie się sprawdzi. Doskonale wiedziała o tym, że starszy brat musiał to robić, musiał żyć w taki sposób.

thad halsworth
komandos SASR na urlopie — Australian Defence Force
34 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
i do this thing called whatever the fuck i want

who said it's a smart thing to do?
Zmieniłam pracę.
Pracuję dla federalnych.

Potrzebował chwili, by przetworzyć w głowie tę informację, choć trafniej byłoby powiedzieć, że musiał przetrawić tę informację, w zupełnie innej części ciała, bo poczuł jak wszystkie obawy, które zdążyły przyjść mu do głowy, usadowiły się na dnie jego żołądka i zaczęły ciążyć jak kamienie. I niewiele mógł z tym zrobić! Wiedział, że powinien się ucieszyć, bo to coś dobrego, coś czego chciała, w końcu nie robiła nic wbrew sobie, a on był ostatnią, naprawdę ostatnią osobą, która mówiłaby jej co ma robić, ale…
Cholera — mruknął, nim zdążył ugryźć się w język, a wiedział, że powinien, bo momentalnie spojrzał na swoją siostrzenicę, jakby chcąc sprawdzić, czy jej uszu dobiegło słowo, którego nie powinna jeszcze znać. Wujek roku, nie ma co! — To znaczy… — Cholera! Tak, bo nie znał innych słów i w tym momencie nic innego nie przychodziło mu do głowy. — Gratulacje. Tak myślę. I wcale się nie martwię. — Okropne kłamstwo! Cieszył się, naprawdę, choć nie potrafił ubrać tego w słowa, to mimo wszystko przemawiała przez niego duma, gdy z uśmiechem pokręcił głową, pozwalając sobie na jeszcze jedno, bezgłośne tym razem „cholera!”
Jeszcze nie wiem co sądził o pomyśle robienia za niańkę, poza tym, że to szalenie nieodpowiedzialne zostawiać mu pod opieką innego małego człowieka, nawet w akcie desperacji, ale gdy dziewczynka przytuliła się do niego i podziękowała w tak uroczy sposób, nie mógł powstrzymać się od uśmiechnięcia pod nosem, choć nieco smutno, gdy jego myśli mimowolnie powędrowały w kierunku, którego z uporem maniaka unikał, czyli all the things you don’t have!
Och, nie rób sobie tego, Thad.
Szczerze mówiąc, nie wiem — odparł, kierując swoje kroki w stronę stolika. Nim usiadł, z odruchu wyjął z tylnej kieszeni i położył na stole telefon i paczkę papierosów, która zresztą wyglądała jakby zdążył już usiąść na niej kilka razy. Tak było! Jego odpowiedź nie różniła się wiele od tej, którą uraczył ją już wiele razy wcześniej, tym razem jednak nie miał na myśli nagłego wezwania do bazy, o czym jeszcze nie wiedziała, ale jeśli ktoś miałby się dowiedzieć jako pierwszy, to właśnie Annie. Tylko jak miał jej powiedzieć, że zmuszają go do „emerytury”, gdy przed chwilą pochwaliła mu się awansem? Ech! — W ostatnim tygodniu mojej tury, zaatakowali konwój wiozący wodę do wioski, którą kilka dni wcześniej zniszczyła burza… wszyscy zginęli — mruknął, po czym odchrząknął nerwowo pod nosem, gdy dotarło do niego, że powiedział to pierwszy raz na głos, a mówił o swoich przyjaciołach. Szybko jednak przywołał się do porządku, bo przecież nie to chciał powiedzieć! — Nie dostałem zgody na kolejną turę — wyjaśnił i wzruszył ramionami, jakby nigdy nic. Co jak co, ale Annie zaliczał do grona osób, których ta wieść ucieszy!

Annie Halsworth-Callaway
pinata
m.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
Na szczęście Helenka niczego nie usłyszała. Była chyba zbyt mocno pochłonięta mówieniem czegoś do siebie w sobie tylko znanym języku. Annie doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie zawsze będzie na miejscu, że nie zawsze zdąży, by ochronić dziewczynkę przed złem (lub przekleństwami wypowiadanymi przez wujka), ale dopóki będzie miała taką możliwość, postara się robić wszystko, by jej córka żyła w lepszym świecie. To dlatego postanowiła zmienić pracę.
- Nie chcę, żebyś się martwił. Żeby ktokolwiek się martwił - uśmiechnęła się. - Nie mogłam do końca życia patrolować ulic i wypisywać mandatów za złe parkowanie. Wiesz, gdyby mała poszła do szkoły, inne dzieci mogłyby jej za to nie lubić.
Oczywiście trochę żartowała, trochę to ubarwiała, ale niektóre dzieciaki potrafią być naprawdę złośliwe. Annie chciała uniknąć sytuacji, kiedy ktoś powiedziałby córce "nie będę się z tobą bawił, bo twoja mama dała mandat mojej". Zresztą, chodziło tu o jej zawodową realizację oraz chęć zrobienia czegoś dobrego. Dawniej wystarczał jej mundur. Kiedy urodziła, naprawdę wiele się zmieniło.
- Połóż je gdzieś wyżej, co? - skinęła głową na jego papierosy. - Helena coraz wyżej sięga. Nie zdziwiłabym się, gdyby wdrapała się na krzesło, zwinęła ci paczkę i uciekła z nią do swojego pokoju - dodała celem wyjaśnienia. Oczywiście młoda nie miała jeszcze pojęcia, do czego to służyło (oby nie dowiedziała się tego co najmniej do czterdziestego roku życia!), ale na pewno zaciekawiłaby ją nowa rzecz. Annie zaciekawiło natomiast to, o czym mówił brat. Mała Callaway skupiła się teraz na prezencie od wujka, więc rodzeństwo miało dla siebie trochę czasu, więc kiedy tylko blondynka upewniła się, że córka bawi się na dywanie w salonie, a nie na przykład na krawędzi schodów, od razu usiadła po drugiej stronie stołu i zainteresowała się historią brata.
- Jezu, Thad... - zamilkła na moment. - Ale tobie nic się nie stało? - spytała jeszcze. No i tak, jako siostrę, zdecydowanie ucieszy ją wieść, że brat nie wyjedzie na kolejną turę, ale...
No właśnie. Ale.
Ona sama służyła. Jej mąż służył jako mechanik na wojskowych okrętach. Nie postawiono jej/ich jeszcze w sytuacji, kiedy rzeczywiście nie mogliby wykonywać swoich zadań, mimo to Annie i tak czuła potężny związek z Thadem. Może nawet pod tym zawodowym względem był jej najbliższy?
- I co ty na to? Jak się z tym czujesz?
Niby mogło zabrzmieć to jako pytanie o stan duszy, taki trochę typowo babski temat, ale akurat ta dwójka mogła chyba rozmawiać ze sobą niczym prawdziwi zawodowcy. I właśnie o taką zawodową opinię jej teraz chodziło.

thad halsworth
komandos SASR na urlopie — Australian Defence Force
34 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
i do this thing called whatever the fuck i want

who said it's a smart thing to do?
"Martwienie się" wpisuje się w obowiązki wszystkich, którym na Tobie zależy, wiesz o tym — mruknął, posyłając jej dość wymowne spojrzenie, bo jednak coś o tym wiedział! Jej obowiązkiem z kolei będzie, choć już teraz było, nauczenie się jak powiedzieć „wszystko jest w porządku” na czterdzieści różnych sposobów.
Ustalmy, w roli wujka zjawiającego się od święta z łapówką prezentem… wypadł świetnie! Co innego w roli wujka, który zjawiając się, w przeciągu piętnastu minut łamie wszystkie te niepisane zasady, które obowiązują przy dziecku — nie przeklinać, trzymać język za zębami, dodać do tego próbę przekupstwa i baaardzo zły przykład! Nie spisał się, ale słysząc słowa siostry od razu sięgnął po paczkę i odłożył ją na blat, który miał za sobą, gdzieś dalej, gdzieś, jak mu się wydawało nie sięgnie ciekawski wzrok Helenki, a przynajmniej on zdąży zauważyć. I zdaje się, że odpowiedziała mu od razu na pytanie, czy może zapalić… Głupie pytanie, możliwe, ale całkiem na miejscu, patrząc na to, co właśnie powiedział, a czego pożałował niemal natychmiast.
Nie miał komu o tym powiedzieć… Nie mógł powiedzieć bratu, choć bardzo chciał. Starszy Halsworth wciąż był jedną z pierwszy osób, które przychodziły mu do głowy, gdy chciał podzielić się czymś ważnym, przez lata łapał się na tym, że odwracał się przez ramie, jakby spodziewał się, że Lenny jest tuż obok. Od dawna nie był. Nie mógł powiedzieć Isie, z wiadomych powodów. Nie mógł powiedzieć rodzicom, bo podejrzewał, że zamartwiliby się na śmierć, mimo że, wyszedł z tego wszystkiego cały i zdrów…
Jeśli ktoś miałby o tym usłyszeć, jeśli miałby zrozumieć… to tylko Annie.
Dokładnie takiej reakcji się spodziewał, a w odpowiedzi na jej słowa, mimowolnie pokiwa głową, wbijając wzrok w blat, po chwili jednak podniósł na nią wzrok i wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć… „nie wiem co mam Ci powiedzieć”, bo naprawdę nie wiedział, to wszystko było zbyt ciężki i przygniatające wręcz, nawet jak na niego, a mimo to, starał się robić dobrą minę do złej gry.
Jechałem w ostatnim aucie… tylko dlatego, że wróciłem po pierzoną czapkę — mruknął, na moment zawieszając głos, jakby za chwilę miał nastąpić ciąg dalszy, ale nie… — Uwierzyłabyś? — zapytał, uśmiechając się gorzko, nim ponownie odwrócił wzrok, zupełnie bezwiednie przesuwając palcem po sęku w drewnianym blacie stołu. — Dziś wszyscy mówią, że zabiła ich rutyna… — W jego głosie wyraźnie wybrzmiewała złość, ale naprawdę nie chciał się wściekać, znowu, to jedyne co czuł w ciągu ostatnich miesięcy i był już tym zmęczony.
Tak jak możesz sobie wyobrazić — odparł, śmiejąc się pod nosem, choć bez cienia wesołości. Po chwili jednak obejrzał się na paczkę papierosów, którą odłożył na blat i posłał jej pytające spojrzenie, pod tytułem „mogę?”, na tyle był grzeczny, żeby zapytać, prawda? — Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Wszyscy pytają, na ile wróciłem, a ja nie mam do czego wracać. Ani tu ani tam. — Tak samo prawdziwe, jak smutne, niestety.

Annie Halsworth-Callaway
pinata
m.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
Zawsze będzie jego siostrą i Thad zawsze będzie mógł na nią liczyć, ale musiał liczyć się z tym, że teraz główną rolę w jej teatrze życia odgrywała mała Helenka. To jej podporządkowała niemal całe swoje zawodowe życie, a już na pewno to prywatne! Starała się robić wszystko, by nie wypijać nawet łyczka wina w obecności małej. Teraz przede wszystkim była matką, ale nie zmieniała to faktu, że wciąż była siostrą, a w przypadku brata właśnie TĄ siostrą, z którą zawsze mógł porozmawiać i mógł wymienić się z nią wszystkimi swoimi spostrzeżeniami.
- To nie była pieprzona czapka. To była "ta" czapka - odparła po chwili. - Przecież wiesz. Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji. Nigdy nie wracałam po coś i w tym czasie żaden z moich znajomych nigdy w nic nie oberwał, ale jednego jestem pewna. Myślałabym o tym w ten sam sposób, jak ty. Dopiero później zaczęłabym zastanawiać się nad tym, co mogłabym zrobić. I wiesz co? Wciąż zastanawiałabym się nad tym, czy jednak nie mogłam niczego zmienić.
Pewnie już to wszystko wiedział, ale i tak nie omieszkała mu o tym przypomnieć. Halo, byli rodzeństwem, byli rodziną, więc jedno musiało czasem liczyć na drugie. Dziś to Thad opowie o wszystkim Annie, jutro to ona zwierzy się bratu ze swoich rozterek.
- Thad, ale serio, proszę cię, nie pal mi w domu. Możemy wyjść na taras, zmontuję ci jakąś popielniczkę, tylko błagam, nie tu - poprosiła go. Taras też był całkiem miłym miejscem, pełnym kwiatów oraz zabawek Helenki, ale zdaje się, że dziewczynka i tak nie spędzi z dorosłymi zbyt wiele czasu. Prędzej czy później i tak pójdzie spać, chociaż jeśli będzie trzeba, mama i wujek wyszaleją się z nią na ogrodowej huśtawce. No więc co? Przenieśli się na zewnątrz, by on mógł zapalić, a ona wsadzić córę do bezpiecznej huśtawki i chociaż przez chwilę nie myśleć o tym, że mała skądś spadnie? Tak się stało.
- Nie musisz nikomu się spowiadać. Odpowiadaj, że po prostu masz przepustkę i daj sobie czas. To nie jest niczyja sprawa - postawiła przed nim słoik, jeden z tych, w których mama Halsworth robiła przetwory dla dzieci i z którego rodzina Annie wyjadła już wszystko. Teraz już blondynka zdecydowanie nie odda pojemnika mamie. Tu nadpalone, tam nadjarane, nie, to już będzie sekretny słoik Thada w domu Annie.

thad halsworth
ODPOWIEDZ