instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
005.
every breath you take, every move you make
{outfit}

Spodziewała się, że to pierwsze spotkanie po jej powrocie łatwe nie będzie, ale nie spodziewała się że będzie aż tak źle jak było. Nie bez powodu go przecież unikała. Zupełnie nie czuła się na nie gotowa, co w sumie widać było, bo nie poradziła sobie za dobrze. Można śmiało powiedzieć, że wyszło to wszystko tragicznie. Ciężko więc było jej się skupić na czymś innym niż myślenie o wszystkim co się wydarzyło, o słowach jakie padły, zarówno z jego ust, jak i z jej i analizowaniu w zasadzie wszystkiego. Trochę też żałowaniu, że nie odpuściła sobie niektórych rzeczy, że dała się ponieść emocjom, które były większe niż się spodziewała. Niektórych była bardzo świadoma, niektórych mniej. Sama była trochę zaskoczyła tą złością, która z niej wyszła, tą chęcią żeby jednak powiedzieć coś co go zaboli, żeby jego bolało tak jak ją. Nigdy wcześniej tak nie miała. Widać złamane serce zmienia człowieka, ale miała nadzieję, że przy kolejnych sytuacjach jakoś lepiej sobie poradzi. Nie żeby liczyła na kolejne kłótnie, po prostu czuła że są nieuniknione, bo za dużo między nimi nadal było. Emocji i uczuć. Tego drugiego z jej strony bardziej.
Wiedziała, że tu dziś będzie. Gdyby nadal nie wiedział o tym, że wróciła to nie zdecydowałaby się tu przyjść, ale skoro najgorsza rzecz już się wydarzyła, a on obiecał jej że się do niej nie odezwie także w pewnym sensie czuła się bezpiecznie. Wiedziała, że Flynn słów na wiatr nie rzuca, ona też nie zamierzała sobie z nim pogawędek ucinać, także mogli się bawić oddzielnie. Reyah za bardzo tęskniła za tymi ludźmi, ich wspólnymi znajomymi, żeby kolejny raz odpuszczać wyjście ze względu na niego. Imprezy w ogródkach małych domów, w których mieszkało zdecydowanie za dużo ludzi były czymś co kiedyś było stałym miejscem ich pobytu. Ona najlepiej je wspomina i na to liczyła właśnie dzisiaj. Miała w końcu okazję zobaczyć ludzi, których nie widziała od lat i którzy dla odmiany cieszyli się na jej widok. Przywitała się z kim się miała przywitać, chwyciła piwo a towarzystwo samo ją znalazło. Zauważyła go, jak tylko weszła, ale dopiero w tym momencie miała okazję, żeby mu się chwile dłużej przyjrzeć. Czy pożałowała, jak zobaczyła, że idzie w jej stronę? Tak, bo widziała złość w jego spojrzeniu, sposobie w jaki szedł, więc niczego dobrego się nie spodziewała. Co prawda była mniej wojowniczo nastawiona, niż ostatnio, ale Flynn miał w sobie coś co sprawiało, że zapominała o czymś taki jak logika albo opanowanie - Hej - rzuciła lekko zmieszana, kiedy się znalazł obok niej. Miała wrażenie, że wszystko co powie będzie miało złośliwy wydźwięk, więc stwierdziła, że nic więcej mówić nie będzie. I tak sytuacji nie uratuje.
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
003.
Nie podobało mu się, że Reyah wróciła na stałe do Lorne Bay. Zdołał sobe jako tako ułożyć swoje życie, a jej powrót temu zagrażał. W teorii nic mu nie robiła, obiecała go unikać i on też miał taki plan, ale wystarczała mu sama świadomość, że znów przebywała na tym samym kawałku Ziemi co on. Walka i jej konsekwencje odciągnęły jego mysli na pewien czas od niej, podobnie jak Thea, która zajrzała do niego jak wrócił z pracy. Ale potem już został sam ze swoimi myślami. Nie doszedł jednak do żadnych mądrych ani nawet pocieszających wniosków. Musiał się po prostu nauczyć żyć z tym faktem i, zgodnie z obietnicą, nie wdawać się z nią w żadne interakcje.
Kiedy szedł na tę imprezę, nie miał jeszcze pojęcia, że dzisiaj ją złamie. Też się spodziewał, że mogą się tam spotkać, ale liczył, że kiedy Amalthea się do niego przyłączy, będzie mu łatwiej ignorować Rey. Potrzebował chwili przed wejściem, żeby się zebrać w sobie, pooddychać chwilę, zapalić i sprawdzić czy wszystkie siniaki i drobne ranki ma pozakrywane. Nie do końca wiedział dlaczego ukrywa się z tym. Na pewno nie przed swoją dziewczyną ani znajomymi. Mogło chodzić tylko o jego byłą miłość. Ale co mu robiło za różnicę czy Reyah wiedziała, że wciąż to robi, czy nie? Nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Po prostu wszedł do środka i nie rozglądając się specjalnie, poszedł do kuchni, żeby nalać przyniesione przez siebie piwo do szklanki. Przy okazji zagadał go jeden z kumpli i od zdania do zdania, dowiedział się czegoś, co sprawiło, że w nim zawrzało i niewiele myśląc, ruszył na poszukiwanie Reyah. Nie brał pod uwagę, że jej nie znajdzie i się nie przeliczył.
”Nie stalkowałam Cię” — przedrzeźnił ją zamiast przywitania, cytując słowa, które padły podczas ich ostatniego spotkania. Nie musiał ich nawet odgrzebywać z odmętów pamięci, pozostawały bezustannie na powierzchni jak chleb rzucany kaczkom, żeby się nim udławiły i zdechły. — Powiedz mi jak to jest, że nie jestem na żadnej liście, ale dopytujesz o mnie wśród naszych wspólnych znajomych? — dopytał tonem sugerującym, że siedzi w tym momencie na bardzo wysokim koniu. Co z tego, że miał się do niej nie odzywać, a teraz to robił? Czuł jednocześnie słodki smak satysfakcji z tego, że przyłapał ją na kłamstwie, jak i wkurzenie na to, że dopytywała się o niego. Sama sugestia tego, że chciałaby mieszać w jego życiu po tym wszystkim, co mu zgotowała i tym jak go potraktowała ostatnim razem, był cały czerwony w środku. I trochę na zewnątrz.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Reyah poza tym, że zamierzała dotrzymać obietnicy to planowała coś jeszcze, nie utrudniać mu życia. Nie chciała z nim więcej kłócić, nie chciała na niego krzyczeć ani psuć mu wieczorów. Nie chciała też mu działać na nerwy, ale jak widać to potrafiła na odległość, zupełnie nieświadomie. Chociaż to trochę jego wina, bo mógł na jej temat z nikim nie gadać. Zniwelowałby ryzyko, a tak wyszło co wyszło.
Wiedziała, że powrót będzie trudny. Nie wyjeżdżała stąd w najlepszych okolicznościach, nie za wiele się przez te lata zmieniło, więc logiczne było, że nic się samo magicznie nie poprawi. Nie była na tyle naiwna, żeby w to wierzyć. Nie nie podejrzewała tylko, że on aż tak przyłoży do tego rękę. W końcu potrafił wybrać coś innego, niż ją, coś innego było ważniejsze, więc spodziewała się z jego strony mniej emocji, mniej tak silnych, a zdecydowanie więcej obojętności. Miało ja boleć, bo będzie patrzyła na jego poukładane, lepsze bez niej życie, nie dlatego że się z nim kłóciła i mówiła wszystko, żeby starać się mu oddać, żeby jego też zabolało tak dla równowagi. Oczywiście zastanawiała się co to znaczy. Czy coś w ogóle. Coś przecież musiało. Może miał do niej taki żal jak ona do siebie? Nie za bardzo chciała robić cos w kierunku tego, żeby się dowiedzieć, przynajmniej nie teraz, ale Flynn jej te plany mocno krzyżował.
Zmarszczyła brwi patrząc na niego zupełnie zagubiona. Nie spodziewała się, że ktoś mu powie. Może powinna, ale wydawało jej się na tyle normalne, że nikt nie zwróci na to zbytnio uwagi. To nie tak, że pytała tylko o niego. Pytała też o innych, żeby zachować pozory, że wcale nie myślała o nim przez te lata zastanawiając się jak wygląda jego życie. Widocznie słabo jej poszło, skoro mieli przeprowadzić teraz tą rozmowę. Mógł zobaczyć, jak zmienia się jej wyraz twarzy kiedy powiedział jej o co chodzi. Spoważniała, zniknął z niej grymaś a pojawiła się odrobina złość. Na kogoś, na samą siebie? Sama jeszcze nie wiedziała - Po pierwsze pytanie o kogoś to nie stalking - powiedziała starając się brzmieć, jakby wcale jej nie ruszało, że wie. W zasadzie to brzmiała jakby nie było o czym wiedzieć. Totalnie normalna sprawa, nic istotnego - A po drugie to nie dopytywałam tylko zapytałam - podejrzewała, że nie będzie to dla niego wystarczające wyjaśnienie, ale musiała jakoś grać na czas, aż będzie mogła odwrócić kota ogonem. Przecież nie wyzna mu prawdy, na pewno nie tu. A oczywiście kłamała teraz totalnie, bo nie pytała jednej osoby. Co prawda wybrała osoby, które była pewna, że nie wygadają, ale widać powiedziały komuś albo swoim chłopakom i wyszło jak wyszło - Średnio nam idzie rozmawianie, więc tak chyba lepiej - wzruszyła nawet ramionami. Normalnie przysługę mu robiła, nie musiał z nią rozmawiać dzięki temu, a ten się czepia.
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Mogła robić bardzo dużo rzeczy na odległość, czasem nawet zupełnie nieświadomie. Rozmawianie o nim z ich wspólnymi znajomymi było i tak dość nieinwazyjną sprawą na liście powodów, dla których Reyah wciąż przewijała się przez jego głowę i zaprzątała jego myśli. Teraz po prostu był w szoku, gdy się dowiedział o tym, że, wbrew temu, co mówiła wcześniej, jednak przejmowała się jego losem i tym co robił w czasie lat ich rozłąki. Bardziej wkurzyło go jej kłamstwo niż sam fakt, że o niego pytała. W odwrotnej sytuacji pewnie by postąpił podobnie. Z tą różnicą, że on by jej nie oszukał. A przynajmniej tak mi się wydawało, ale nie mieli za bardzo możliwości by to sprawdzić.
Miał za to możliwość zacisnąć zęby i przemilczeć tę kwestię. Nie zbliżać się do niej, nie podejmować tego tematu, po prostu to zostawić. Ale nie potrafił. Wciąż czuł zdecydowanie za dużo, żeby sobie odpuścić. Nie był wciąż do końca pewien co czuje i co to oznacza, ale nie miał na to teraz czasu. Poza tym, skoro od poprzedniego spotkania na nic nie wpadł, to jaka była szansa, że zorientuje się w ciągu tych kilkunastu sekund, kiedy do niej szedł przez pomieszczenie? No żadna.
Tak, przyczep się tego… — prychnął, spoglądając na nią intensywnie. Oczywiście, że doszukiwał się oznak poczucia winy w jej twarzy. Albo czegokolwiek innego. I całkiem sporo widział. Głównie to, że maskowała to, co naprawdę czuła. To, co kryło się pod spodem było trudniejsze do rozczytania, a on wyszedł z wprawy przez lata. — Tego jeszcze bardziej — pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie mógł uwierzyć w to, że Rey uznała to za stosowną linię obrony w tej rozmowie, a raczej kłótni. Nawet teraz, kiedy wygarnął jej pierwsze kłamstwa, wciąż coś kręciła. Flynn nie miał pojęcia po co i co chce w ten sposób osiągnąć. I na razie nie miał zamiaru jej odpuszczać. — Dlaczego chcesz w ogóle cokolwiek o mnie wiedzieć? — zapytał ją, marszcząc brwi, bo nie przychodził mu do głowy żaden sensowny powód, dla którego mogłaby to zrobić. Opcję, w której wciąż go kocha odrzucił z miejsca, uznając ją za urojony wymysł tej części swojego umysłu, która za nią tęskniła odkąd wyjechała i ta iskra przez ten czas się w nim tliła, rozdmuchana, kiedy znów ją zobaczył. Nawet wtedy, kiedy brał ją jedynie za zwid. — To Ty mnie porzuciłaś, więc co ja Cię obchodzę? — dodał, próbując ją zrozumieć. — Ostatnio podkreśliłaś, że nic — te ostatnie słowa wyrzucił z siebie jak oskarżenie.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Wbrew pozorom oszukanie go było najlepszą rzeczą jaką mogła dla nich zrobić. Dla niego też. Skoro sam jej przyjazd tak bardzo namieszał w jego głowie to jakby się dowiedział, że nadal go kocha bałagan byłby jeszcze większy. A ona wcale tego nie chciała. Nie chciała komplikować mu życia, które z boku wydawało się całkiem poukładane, ale wielu informacji niestety nie miała. Nie tylko na temat tego co się działo w jego życiu, ale też głowie.
Nie było co szukać w tym wszystkim sensu czy logiki. W końcu obydwoje nie mieli pełnych informacji, a zamiast tego zranione uczucia, na których się skupiali i emocje, z którymi sobie nie do końca radzili. Nie dziwne, że było to skomplikowane, a ich zachowanie czasem abstrakcyjne totalnie. Pewnie wszyscy dookoła widzieli te iskry, które dookoła nich się pojawiły jak tylko ich spojrzenia się zetknęły, ale oni głupcy nie. Ciekawe czy już zakłady poszły o to czy się zejdą.
Mocno się starała ukrywać to co czuła, a czepianie się tego co powiedział było jedną z technik, które jej w tym pomagały. W tej sytuacji dodatkowo dawały czas, bo zupełnie nie wiedziała jak z tej sytuacji wybrnąć. Powiedzenie mu prawdy nie wchodziło w grę. Za dużo tej prawy było, zbyt delikatna też, a on już raz jej złamał serce, którego nadal nie poskładała do kupy, więc nie było opcji, żeby przechodziła przez to drugi raz. Więc nawet jeśli widział, że coś kombinuje to przynajmniej nie wiedział co chce tym ukryć. To było najważniejsze. Odpowiedz na to pytanie była prosta bardzo. Bo to on. Dla niej tyle wystarczyło, dużo też się z tym wiązało, dużo emocji przede wszystkim, ale nie istniała rzecz, którą mógłby zrobić a ona przestała by chcieć wiedzieć czy przestałaby się interesować. Nie zamierzała mu jednak nic z tych rzeczy powiedzieć. Mógł wiedzieć na jej twarzy to zmieszanie, bo totalnie wziął ją z zaskoczenia teraz. Nie miała przygotowanej żadnej wymówki, żadnej ucieczki. Na szczęście on jej jedną podrzucił - Porzuciłam? - powtórzyła za nim widocznie oburzona jego doborem słów. I to tak szczerze bardzo, nic nie musiała udawać ani czepiać się na siłę, bo to zdecydowanie było nieodpowiednie określenie tego co się miedzy nimi wydarzyło - Biedny Flynn został kurwa porzucony przez okropną Rey - przynajmniej byli teraz na tym samym poziomie złości - Z tego co pamiętam to były ważniejsze rzeczy w Twoim życiu niż ja - to też brzmiało jak oskarżenie. I nim było totalnie, bo nie zamierzała zgadzać się na to, żeby grał tu ofiarę, nawet jak ona nie zachowała się w porządku.
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Oszukiwanie go było tylko jej na rękę. To prawda, sam jej przyjazd namieszał mu w głowie, ale ten bałagan, który wokół siebie robiła, wysyłając mu sprzeczne sygnały, w niczym nie pomagał. Z jednej strony mówiła, że ma go w nosie, z drugiej podpytywała o niego wspólnych znajomych. Oskarżała go o wyrządzenie całego zła w tym związku, podczas gdy wina leżała po obu stronach. Gdyby chociaż dostał jasny komunikat, nie musiałby się coraz bardziej gubić w jej słowach i czynach, które sobie nawzajem zaprzeczały. I nawet już ona się w tym mieszała, co sprawiało, że Flynn tym mniej rozumiał z tego co robi i dlaczego tak właśnie postępuje. Próbował oczyścić swoją głowę podczas walki i późniejszego spędzania czasu z Theą, przy pracy i siedząc ze swoim młodszym rodzeństwem, ale zdało się to na nic jak tylko się dowiedział, że Rey zapytała o niego.
Tym bardziej nie miał pojęcia co ma czuć ani jak się wobec niej odnosić. Chociaż wciąż ją kochał w jakimś stopniu (dość dużym), miał też do niej dużo żalu i łatwo było mu się złościć na to jak go teraz traktowała, nakładając na to lata pielęgnowanego rozgoryczenia. No i dokładając trzy grosze własnej interpretacji zdarzeń, której Reyah w żaden sposób nie prostowała, zamiast tego zasłaniając się wymówkami i próbami zmiany tematu lub przerzucenia winy na niego. I jak tu nie mówić o mieszaniu w jego głowie?
Widział, że nie wie co mu odpowiedzieć i szuka jakiejś brzytwy, której mogłaby się chwycić. Czuł, że będzie próbowała go zwieść i nie powiedzieć mu prawdy. Mógł machnąć na nią ręką, uznać, że nic nie wskóra i odejść, żeby dać jej i sobie szansę na to by spróbować żyć obok siebie bez żadnego kontaktu, tak jak ustalili. W teorii to wszystko było możliwe. Ale nie potrafił. Nie potrafił dać sobie spokoju, bo zależało mu na odkryciu tego, co próbowała przed nim schować pod różnymi taktykami. Bo co jeśli w jej zachowaniu chodziło o coś więcej? Coś, czego na razie nie był w stanie uchwycić, ale wydawało mu się niezmiernie ważne. Może chwytał się jakieś płonnej nadziei na to, że jeszcze nie wszystko stracone… I na razie miał jeszcze siłę, żeby z nią walczyć.
Ale kiedy zasłaniała się poprzez atakowanie najbardziej bolesnego miejsca, trudno mu było nie skupiać się na tym bólu, zamiast na tym co powinien. Otworzył usta, gotów odparowywać jej atak, bo miał w głowie tysiąc argumentów, które tworzył sobie raz po raz przez lata. Ale przecież nie o to mu teraz chodziło. Nie przyszedł tu do niej wkurwiony, żeby jej udowodnić, że go porzuciła.
No i skreśliłaś mnie wtedy. I przypomniałaś mi o tym ostatnio — powiedział więc dobitnie, mrużąc mocniej oczy. Nie mógł jej teraz pozwolić odwrócić kota ogonem. — Kłamałaś — wytknął jej triumfalnie, bo było to oczywiste. Naiwnie myślał, że nie będzie próbowała się tego faktu wypierać, skoro w teorii była dorosłym człowiekiem, który przez te lata rozłąki dojrzał. A przynajmniej na taką próbowała się kreować. — Nie wiem tylko czy kłamałaś tylko kilka dni temu, czy kilka lat też — dokończył i skrzyżował ręce z wyczekującą miną.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Wszystko było zupełnie nie tak. Zaczynając od sprzecznych sygnałów kończąc na tym obwinianiu go, bo o wiele bardziej obwiniała siebie. O wszystko. O to że wciągnęła go w ten syf, o to że nie umiała go wyciągnąć, o to że go niszczyła. Jedyne co mogła mu zarzucić to to, że złamał jej serce. Może że o nią nie walczył, ale skoro nie była dla niego najważniejsza to wcale nie powinno ją to dziwić. Więc faktycznie zaprzeczała sobie, atakowała go i robiła wszystko zupełnie na odwrót, jednak wszystko dlatego że zamieniała sie przy nim w totalny bałagan w formie człowieka. Rozsądek i logiczne myślenie znikało, zostawały tylko emocje, wyrzuty sumienia i uczucia, które próbowała chronić. To że raz jej serce złamał nie znaczyło, że nie może tego znowu zrobić przecież.
Przede wszystkim nie podejrzewała, że może mu namieszać w głowie. Spodziewała się zupełnie czegoś innego, więc jego zainteresowanie i złość były czymś na co nie była przygotowana. Zupełnie. Może była to dość słaba wymówka, ale zupełnie nic nie sugerowało jej żeby wzięła pod uwagę że tak się wszystko potoczy. Ani to co się wydarzyło lata temu, ani to co słyszała o jego życiu od osób trzecich ostatnio. Więc w tej całej nieszczerości, atakach żeby odepchnąć jego atak ta dezorientacja była czymś prawdziwym.
W tej sytuacji tą nadzieję śmiało można nazwać przeczuciem. W końcu nie mylił się, bo to co przed nim ukrywała było ważne, było czymś co wszystko mogło zmienić. Jednocześnie było czymś co ją po prostu przerażało. Musiałaby się przed nim otworzyć, powiedzieć o swoich uczuciach, a wtedy mógłby ją zranić. Znowu. A ona nie mogłaby udawać, że wcale nie, że nie jest na żadnej liście. Atakowanie go było sprawdzoną taktyką, ale było też czymś co chroniło ją, bo wiele rzeczy mogłaby przeżyć, ale nie to że Flynn Rawling znowu złamałby jej serce. Szkoda, że jej nie przyszedł do głowy żaden powód sprawiający, że jego zachowanie miałoby sens. Jakieś przeczucie czy nadzieja, jakkolwiek to nazwiemy. Była za bardzo skupiona na ratowaniu siebie, żeby to wyłapać, jak i kilka innych rzeczy, które w innych okolicznościach by zauważyła.
Miała wrażenie, że wszystkie jej wnętrzności się skręcają w jakiś ogromny supeł przez co ciężko było jej nie dać po sobie nic poznać. Nie dać po sobie poznać, że miał rację. Że nadal potrafił przejrzeć ją na wylot, co w tej sytuacji zupełnie nie było jej na rękę. Tak jak to, że czuła się beznadziejnie okłamując go. Może, dlatego tak źle jej to szło, bo wcale nie chciała. Był ostatnią osobą na świecie, z którą chciała być nieszczera - O czym miałaby wtedy kłamać? - zapytała marszcząc brwi. Zabolało ją, że o coś takiego mógł ją posądzać. Teraz okej, miał racje i nie zamierzała zaprzeczać. Wyjaśnić mu też nie, także tego się nie doczeka, przynajmniej nie dzisiaj - A jeśli kłamałam kilka dni temu, to co to zmienia? - zadawanie pytań szło jej zdecydowanie lepiej, niż odpowiadanie na nie, więc tego zamierzała się trzymać póki mogła - Czemu Cię to w ogóle obchodzi? - warto było zapytać, chociaż nie spodziewała sie odpowiedzi, skoro ona sama tak tego unikała.
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Nie poszedł za nią w ten syf na ślepo. Nie był niewinnym dzieckiem, które prowadziła na rzeź. Wiedział wówczas w co się pakuje i jej męczeńskie przypisywanie sobie całej winy za to, że zaczęli się bić za pieniądze stawało się coraz bardziej irytujące. Podobnie jak próby “uratowania” go, podczas gdy on wcale tego nie chciał. Najbardziej zły był o to, że go porzuciła, bo uznała, że skoro nie chce żyć tak jak ona sobie tego życzy to nie będą wcale żyć razem. Że patrzyła na niego z góry, jakby ona wydostała się z głębokiej studni, a on odmawiał i wolał zostać na dnie. To bolało bardziej niż jakikolwiek cios, jaki mógł mu ktokolwiek kiedykolwiek zadać na betonowym ringu. I odkąd wróciła czuł się tak niemal cały czas, z krótkimi przerwami, kiedy udawało mu się o niej nie myśleć.
Powód, dla którego on był zagubiony i nie potrafił przy niej się zupełnie pozbierać był dla niego oczywisty. W drugą stronę miał jedynie wspomniane wcześniej podejrzenia, którym nie chciałby zawierzyć i pokładać w nie swojej nadziei, bo wówczas rozczarowanie bolałoby bardziej. A jemu więcej bólu nie było do niczego potrzebne. Najwyraźniej jednak miał w sobie coś z masochisty, skoro dalej brnął w tę rozmowę i próbował z niej coś wyciągnąć, zamiast zrobić zdrowszy krok — odejść, dać sobie spokój i dalej próbować sobie z tym wszystkim poradzić z dala od niej.
Ty mi powiedz — żachnął się. Znowu próbowała wciskać mu jakiś kit i zmuszać go do wymyślania powodów, zamiast być z nim szczera. Doprowadzało go to do szewskiej pasji i sprawiało, że miał ochotę krzyczeć wniebogłosy. Ale się powstrzymywał, skoro byli przy ludziach, choć momentami zapominał o tym, że odstawiali teraz teatrzyk, który ich znajomych zapewne bawił albo irytował, a za to z pewnością miał szybko zmęczyć. Zapomniał też o tym, że nalał sobie piwa, ale poczuł, że zaciska coraz mocniej palce na szklance, więc uniósł ją do ust, żeby się napić. Nie liczył na to, że alkohol sprawi, że wyluzuje, ale zaschło mu w gardle od tych wszystkich emocji. — Bo przyjeżdżasz tu, uciekasz na mój widok, a jednocześnie o mnie wypytujesz — wymienił bez problemu. — Co Ciebie ja obchodzę? — zapytał, a raczej odbił piłeczkę, choć jakaś jego część wiedziała, że odpowiedzi się nie doczeka. I że być może to, co właśnie mówi nie jest tym co Reyah chce usłyszeć. — Ale i tak się pewnie nie dowiem, bo znowu spróbujesz wywrócić moje słowa na drugą stronę, żeby się za nimi schować — wytknął jej więc, w jakiejś ostatniej próbie walki z wiatrakami jak jakiś typ, o którym im kazali czytać w szkole.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Ona w tym nic męczeńskiego nie widziała. Taka była prawda. Wszystko to było jej winą, a skoro on nie zamierzał tego przyznać i ją za to ukracać to ona zrobiła to sama. Co prawda nieświadomie, bo wcale o tym nie myślała w ten sposób, kiedy podejmowała kolejne decyzje, które jej ból nasilały. Samo wychodziło. Chociaż najbardziej bolało ja patrzenia na niego poobijanego, z kolejnymi siniakami czy ranami. Jej mózg z czasem zaczął widzieć co gorszego mogłoby mu się stać i ta myśl przerażała ja bardziej niż bycie laską, która stawia ultimatum. O to w tym wszystkim chodziło. Dlatego chciała, żeby przestał. Nie czuła się lepsza, nie robiła tego żeby było tak jak ona chce. Mogła z nim spędzić całe życie na dnie jeśli chciał, ale nie jeśli istniało ryzyko, że na tym dnie zginie. Skoro prośba ani groźba nie działała to może wyjście zadziała. Może wtedy wyjdzie za nią. Bez sensu to było, ale jeszcze o tym nie wiedziała.
- Nigdy Cię nie okłamałam - powiedziała nadal lekko oburzona, że w ogóle jej mógł coś takiego zarzucić. Znaczy teraz to miało trochę sensu patrząc na to, że faktycznie go okłamała i zachowywała się raczej beznadziejnie, ale jeśli chodziło o ich wspólne życie wcześniej to w tej kwestii nie miała sobie nic do zarzucenia. On też nie powinien mieć wątpliwości. Nieważne jak go teraz irytowała swoim zachowaniem. Siebie też trochę wkurzała, ale nie do końca panowała nad tym, że włączał jej się przy nim ten tryb obronny, który nakręcał do ataku a nie do szczerości. Rey też zupełnie zapomniała, że dookoła nich są ludzie i to tacy, którzy znali ich historię, także kiedy zobaczyli ich stojących razem nie odwracali wcale spojrzeń. Pewnie ciekawsko się na nich wgapiali, bo chyba na typ etapie było to zabawne. Albo po prostu byli ciekawi co z tego wyjdzie, bo wcale nie trzeba było wiedzieć cokolwiek, żeby dostrzec te pioruny strzelające z ich oczu i złość wypisaną na twarzy. Przez chwilę chciała mu powiedzieć. Chciała powiedzieć, że zawsze ją będzie obchodził, bo to on i że uciekała, bo się po prostu bała, ale żadne słowa z jej ust nie wyszły, kiedy otworzyła buzię - Pewnie tak bym zrobiła, więc dam sobie spokój - stwierdziła. Ona dla odmiany się poddała - To nie miejsce na takie rozmowy, a poza tym mieliśmy się do siebie nie odzywać - przypomniała mu. Nie czekała na jakiekolwiek słowa z jego strony. Po prostu go wyminęła i ruszyła w kierunku wyjścia, bo aktualnie było to ostatnie miejsce, w którym chciała być.
koniec
ODPOWIEDZ