stoi za ladą w lost in the vibes — i sprząta u thompsonów
20 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
my childhood hero will always be you
and no one else comes close
i thought you'd lead me
when life's misleading
that's when I miss you most
you need to feel comfortable to wash plates

Wrzesień dawał jej w kość. Nie żałowała swojej małej akcji zebrania poprzez pracę funduszy na Sanktuarium i wombaty. Nie zamierzała też rezygnować z kolejnych, poumawianych już zleceń. Prawda była jednak taka, że całe to przedsięwzięcie powoli ją wykańczało. Kiepsko spała jeszcze przed śmiercią mamy i niewiele się w tej sferze zmieniło. Także po zmianie w sklepie muzycznym, a potem jeszcze paru godzinach dodatkowej roboty często po drugiej stronie miasteczka, wracała do przyczepy i dobre pół nocy przewracała się jeszcze z boku na bok, wściekła na samą siebie, bo przecież jeszcze pół godziny temu o mało nie przysnęła za kierownicą swojego roweru. Nie była w stanie zamknąć niekończącej się spirali, w którą sama się zaciągnęła - praca pomagała nie myśleć o problemach i prywatnych dylematach, ale wystarczyło się położyć, by te bez problemu znajdywały drogę na powierzchnię. Widoczne już na jej twarzy zmęczenie z całego miesiąca, starała się jednak chować za profesjonalizmem, pracowitością i wciąż żywym entuzjazmem dla całej akcji. Zwykle to wystarczało. Zwykle senność i brak resztek sił przychodził dopiero w drodze powrotnej do domu. Zwykle cały dzień mijał bez większych niespodzianek. Zwykle nie popełniała błędów i rzeczy nie leciały jej z rąk. Zwykle...
Ale nie dziś.
Oczywiście jako pracownikowi dorywczemu trafiały się jej zwykle obowiązki, których inni woleli nie wykonywać. Nie narzekała jednak. To przecież nie koniec świata, jeśli na przykład - jak dzisiaj - cały jeden wieczór spędzi na zmywaku. Zresztą Beach Restaurant w Lorne Bay i jej właścicielka - Daisy Wheeler - nie mogli jej zaoferować niczego lepszego. I tak miała szczęście, że akurat ktoś z pracowników się rozchorował, a restauracja miała akurat na tapecie dosyć spore wesele i potrzebowała każdych rąk do pracy. Belly więc trafiło się co prawda niewdzięczne zadanie, ale chociaż nie miała opuszczać kuchni, nie miała mieć kontaktów z gośćmi, a i tempo jakie musiała utrzymywać było wystarczająco duże, by czas płynął jej szybko przy pracy, a i jednocześnie bez większych problemów ze wszystkim nadążała. W końcu jednak wieczór trochę zwolnił, goście wylegli na plażę i parkiet, by spalić kalorie przed nadejściem deseru, a Belinda zaczęła się łapać na tym, że głowa coraz częściej opada jej bezwładnie do przodu. Nie wiedziała, od jak dawna opiera się o duży zlew całym ciężarem ciała, żeby tylko jakoś utrzymać się w pionie. Nie miała pojęcia, ile razy to czy tamto naczynie wyślizgiwało się jej z rąk i lądowało z powrotem w mydlinach. I w końcu - nie byłaby w stanie wytłumaczyć, jak to się stało, że stos czystych talerzy rozbił się z głośnym trzaskiem o posadzkę kuchni, kiedy przecież chciała tylko położyć na nim kolejny...
Właścicielka restauracji — BEACH RESTAURANT LORNE BAY
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Look for the girl with the broken smile
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved

I dla Daisy ten miesiąc był niezwykle intensywny. Kursowała między pracą, domem i córką, która wymagała jak najwięcej uwagi, a swoim nowym chłopakiem. Wszystkiemu starała się poświęcać jak najwięcej uwagi i swojego czasu. Chociaż oczywiście na szczycie listy jest Beth i nikt ani nic tego nie zmieni.
To był też i dla małej Wheeler ciężki okres, wciąż przystosowywała się do nowego otoczenia, przedszkola, nauczycielek i kolegów oraz kolezanek. Dla osoby dorosłej to spore zmiany, a co dopiero mówiąc o tak małym człowieku. Lecz Daisy nie żałowała, że wróciła do rodzinnego miasta. Może niekoniecznie do rodziców, którzy na stałe zamieszkali w Cairns, zostawiając jej dom i restaurację w Lorne Bay. Jednak wciąż miała tu przyjaciół i mogła odciąć się od miejsca, które od czasu śmierci męża budziło w niej zbyt wiele przykrych wspomnień. Potrzebowała nowego początku i to właśnie tu je znalazła. Szczególnie u boku Wrena, który codziennie sprawiał, że uśmiechała się coraz częściej. Nawet po całym pracowitym dniu, wciąż potrafił rozbudzić motylki w jej brzuchu i sprawić, że zasypiała z uśmiechem na twarzy. Był kimś, kogo potrzebowała w swoim życiu.

Najchętniej codziennie by się z nim widywała, ale niestety nie było to możliwe. Nie byli parą nastolatków, którzy po szkole mieli mnóstwo wolnego czasu. Oboje mieli dosyć angażujące zawody, a Daisy na dodatek była samotną matką. Czasami musieli nieźle się nagimnastykować, aby znaleźć wolną chwilę. Niestety, na pewno nie będzie to dzisiaj. Zgodziła się na wynajęcie restauracji na małe wesele, mimo że na codzień nie organizowali tego rodzaju imprez. Ale możliwość zarobku większych pieniędzy ją skusiła. Sęk w tym, że potrzebowała dodatkowych rąk do pracy. Na szczęście przypomniała sobie o Belly, więc skontaktowała się z nią jak najszybciej oferując jej może nie pracę marzeń, ale możliwość zarobienia kilku dolarów. Poprosiła pozostałą obsługę o małe wdrożenie panny Beckett, a sama kursowała między biurem, a salą zerkając czy wszystko jest w porządku. Stresowała się, bo to był pierwszy taki wieczór i nie chciała żeby coś poszło nie tak.
Wracając z którejś rundy do swojego biura, nagle usłyszała dosyć donośny grzmot. Pobiegła szybko do źródła hałasu modląc się w duchu, żeby to nie było nic poważnego. Gdy dotarła na miejsce ujrzała podłogę pokrytą kawałkami kilkudziesięciu stłuczonych talerzy. Momentalnie zaczęła wzrokiem rozglądać się po pomieszczeniu, kto tutaj jest. Dostrzegła jedynie Belly, do której szybko podeszła omijając potłuczone naczynia.

- Nic Ci nie jest? Skaleczyłaś się?- spytała z troską i chwytając jej dłonie, aby przyjrzeć się im czy wszystko jest w porządku.



belly beckett
stoi za ladą w lost in the vibes — i sprząta u thompsonów
20 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
my childhood hero will always be you
and no one else comes close
i thought you'd lead me
when life's misleading
that's when I miss you most
W pierwszej chwili zamarła. Resztki senności zniknęły wraz z kilkoma szybkimi mrugnięciami, ale i tak miała wrażenie, że wciąż tkwi gdzieś na pograniczu snu i jawy. Jak posąg stała nad rozbitymi talerzami, w jednej dłoni wciąż ściskając ten, który przecież tylko chciała odłożyć, z drugą ręką zawieszoną w połowie drogi między nie robieniem niczego a nieudaną próbą zatrzymania całego wypadku. Najgorsze jednak, że przez ten krótki moment, zanim przy jej stanowisku pojawił się ktokolwiek, nie czuła zupełnie nic. Żadnej złości na samą siebie za dopuszczenie do tej sytuacji. Żadnego żalu za naczyniami, za które przyjdzie jej przecież zapłacić. Żadnego smutku, że przez nią wombaty nie otrzymają pełnego finansowego wsparcia, o ile w ogóle jej dzisiejsza praca cokolwiek dla nich zarobi. Nawet zalążka histerycznego rozbawienia nad nietypową przecież dla niej niezdarnością. Jedynie ta paraliżująca pustka...
Z letargu wybudził ją zatroskany głos i delikatny dotyk na jej dłoniach. Mama...? - chciała pytać głupio, jakby resztki niedoczekanego snu cofnęły ją w przeszłosć, ale na szczęście odrętwienie jeszcze nie zeszło z jej twarzy. Bo nie miała pięciu lat, tylko dwadzieścia. Bo nie rozbiła ulubionego kubka mamy, tylko stos talerzy swojej (chwilowej bo chwilowej, ale jednak) pracodawczyni. I to właśnie ją miała teraz przed sobą...
- Przepraszam, ja... nie jestem pewna, co się stało. Musiałam się zamyślić albo ułożyłam za wysoki stos... nie wiem - zaczęła mówić bardzo szybko, nieudolnie się tłumacząc. Co miała powiedzieć? Że prawie przysnęła w trakcie pracy? - Ja za wszystko zwrócę! - dodała jeszcze dobitniej. Nie wiedziała co prawda skąd weźmie fundusze na stos podobnych talerzy, ale była pewna, że będzie musiała to zrobić. Myśl, że właścicielka restauracji miałaby jej odpuścić nawet nie przeszła jej przez głowę. Dopiero po chwili dotarło do niej, o co właściwie Daisy pytała. - Nie, nie, nic mi nie jest - odparła trochę wymijająco, cofając się o pół kroku od kobiety i przyciągając ręce do ciała. Rzeczywiście nic jej nie było. No, przynajmniej się nie skaleczyła, to na pewno. Wciąż trzymany przez nią talerz odłożyła w końcu z powrotem do zlewozmywaka i przebiegła wzrokiem po podłodze, już trzeźwiejszym spojrzeniem oceniając szkody. Wyglądało to nawet gorzej, niż sądziła. Starała się zachować spokój, choć w duchu już obliczała ile australijskich dolarów wyjdzie ją za taki nowy zestaw... Jedyny pozytyw, jaki znajdowała w tej sytuacji to fakt, że w głównej sali wciąż grała muzyka i dźwięk rozbijanych naczyń nie zaalarmował weselnych gości.
ODPOWIEDZ