biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
Wylądował po ponad trzygodzinnym locie, nie do końca dowierzając, że naprawdę to robił. Czy kompletnie zwariował? Rozsądek podpowiadał, że tak. Zostawiał za sobą praktycznie wszystko. Dom, rodzinę, przyjaciół. Całe dotychczasowe życie, które prowadził przez ostatnie szesnaście lat i w imię czego? Wyblakłych wspomnień z przeszłości? Wywracał życie nie tylko swoje, ale i córki o sto osiemdziesiąt stopni, żeby sprawdzić, czy stara miłość nie rdzewieje? Naprawdę musiał postradać zmysły. Addie zapewne wiodła szczęśliwe życie i nawet o nim nie pamiętała, a nawet jeśli, to nie miał prawa ingerować w jej przestrzeń osobistą po tak długim czasie. Problem w tym, że on nigdy jakoś specjalnie nie przejmował się przeszkodami. Zawsze osiągał wszystko, co postawił sobie za cel. Ale co będzie jeśli ten cel nie mieszkał już w Lorne Bay? Naprawdę powinien był to wszystko lepiej zaplanować. Właśnie dlatego nigdy nie działał pod wpływem impulsu. Każda rzecz musiała być odpowiednio zaplanowana, przekalkulowana i sprawdzona przez jego ludzi. Jednak kiedy dostał w ręce papiery rozwodowe, nagle rozsądek wziął w łeb. Nathan w końcu poczuł, że może zrobić co tylko zechce. Na jego drodze już dłużej nie stał apodyktyczny ojciec, ani żona, której nigdy nie kochał. Zgorzkniałe serce Blacka nieoczekiwanie znów chciało zabić pełną piersią. Ciało wybudziło się z letargu i ponownie pragnęło poczuć ekscytację bliskością ukochanej osoby. Dlatego N. naiwnie i w szalony sposób postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Kupił dom w Lorne Bay i właśnie leciał dopiąc umowę na ostatni guzik. Za kilka dni, miała dołączyć do niego wściekła córka. Z jednej strony nie dziwił się nastolatce i rozumiał ją. Z drugiej jednak, przez ostatnie szesnaście lat robił wszystko z myślą o niej. Wcześniej spełniał oczekiwania ojca, a teraz? Teraz postanowił, że przyszedł czas pomyśleć o sobie. Kiedy więc sygnalizacja konieczności zapięcia pasów zgasła, wstał z miejsca i zabrał swoją podręczną walizkę. Reszta rzeczy miała pojawić się później. Black miał ze sobą wyłącznie najpotrzebniejsze rzeczy. Dlatego walizka w dłoń i chwilę później opuszczał już pokład samolotu. Kiedy opuścił strefę przylotów, ruszył przed siebie, przypominając sobie, że nie czeka na niego kierowca. Musiał zamówić taksówkę. Wyciągnął więc telefon z kieszeni spodni i zaczął szukać kierowcy, gdy nagle poczuł jak z kimś się zderza.
- Jasna cholera - warknął, czując ciepłą ciecz na koszulce. Uniósł wzrok w górę na sprawcę i zamarł.
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
010.
you know,
it's not the same as it was
{outfit}
Zaspała. Chciałaby powiedzieć, że nie wie, jak mogło do tego dojść, bo przecież zawsze była odpowiedzialna, jeśli chodziło o zobowiązania służbowe, ale... Wczorajszej nocy nie była. Znalazła się nad przepaścią, właściwie na skraju. A może to brzmiało zbyt dramatycznie i to jedynie niezbyt poważny zakręt, z którego, za kilka dni będzie się śmiać? Nie miała pojęcia, ale aktualnie czuła się ze sobą okropnie. Chciała choć na chwilę uwolnić się od tego przeraźliwego poczucia porażki oraz naiwności, więc znów, w dość krótkim odstępie czasu, wypiła za dużo alkoholu. I nie myślała o tym, że będzie musiała zdążyć na swój kurs. Raz była nieodpowiedzialna i wcale nie czuła się z tym dobrze, kiedy przyszło się mierzyć z konsekwencjami w biegu.
Nie była w stanie prowadzić, musiała więc zdążyć na autobus, co udało się chyba jedynie dzięki uprzejmości kierowcy, który po dostrzeżeniu biegnącej kobiety w służbowym ubraniu, po prostu się zatrzymał. Jednak istniała jeszcze w świecie odrobina empatii. Miejsce oczywiście zajęła przy oknie, próbowała też nieco postawić się na nogi za pomocą mocnej herbaty, ale ledwo przechodziło Addie coś przez gardło. Nie przywykła do picia, ani do bólu głowy, który stanowił konsekwencję jego nadużycia, dzień po. Zasnęła. I prawie przegapiła swój przystanek. Wyskoczyła w ostatniej chwili.
Ściskając mocno termos w dłoni, przemierzała pozostały dystans do terminala. Całe szczęście miała dwadzieścia minut zapasu i będzie mogła ogarnąć rozwalony przez sen w autobusie kok, a później zająć się szybkim, awaryjnym makijażem, bo przecież nie mogła straszyć klientów. Wszystko miało jeszcze być okej, kiedy... Zderzyła się z dość wysokim mężczyzną, wylewając (na szczęście) letnią herbatę, zarówno na jego ubranie, jak i na swoją białą koszulę. -kurwa - wyrwało się jej, bo czuła, że cały wszechświat był przeciwko niej. Zakryła usta, gdy tylko dotarło do niej, co palnęła. Czego normalnie nie mówiła nawet w mocnych nerwach. W końcu, jak już zostało to stwierdzone - Addison zawsze była grzeczna. Teraz, kiedy wszystko się waliło, też nie umiała do końca się zbuntować. -Przepraszam najmocniej, zapłacę za pralnię. Podam panu swój numer, dobrze? - zaproponowała gorączkowo szatynowi, nie zwracając uwagi na jego twarz. O wiele ciekawszy wydawał się zegar, który nieubłagalnie wskazywał, jak bardzo zapasowy czas przed rozpoczęciem pracy blondynce się kończył. Po za tym... To podobieństwo.. Wydawało się Addison jedynie podobieństwem, które jedynie zmęczony wczorajszym dniem umysł, chciał uznawać za prawdopodobne. Pamiętała Nathana Blacka, pamiętała też, że wyjechał i nie zamierzał wracać dla niej, jego osoba stanowiła początek złych wyborów miłosnych Addie. Uznała więc za cholernie złośliwy chichot losu fakt, że oblała resztkami herbaty siebie i jego podobiznę. No, bo co niby robiłby na lotnisku w Cairns Nathan Black?
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
Stał w osłupieniu i szoku. Nie dowierzał swoim oczom. Czy było to zrządzenie losu, czy łud szczęścia, że wpadł na nią tuż po wylądowaniu? Chciał naiwnie wierzyć w dobry omen. Nie był przesądny. W całym swoim życiu nie wierzył w podobne bzdety. Jednak w tym momencie postawiłby wszystko na to, żeby była to prawda. Wywracał w końcu całe swoje życie do góry nogami. Swoje i córki! A wszystko to tylko po to, żeby przekonać się, czy zwariował, czy może jednak serce miało rację. Głos serca, na która postawił w swoim życiu jedynie raz i nie skończyła się, jak planował, wręcz przeciwnie. Złamał serce zarówno swoje, jak i Addie. A teraz? Callaghan stała przed nim. Zaledwie kilkanaście milimetrów od niego. Była tak blisko, że trudno było w to uwierzyć. Wyglądała przy tym identycznie, jak ją zapamiętał. Nie zmieniła się, ani kszty przez te wszystkie lata. Soczysta kurwa niekoniecznie pasowała do obrazu dziewczyny, który miał w głowie przez te cały ten czas, ale ludzie się zmieniali. A właściwie życie zmieniało ludzi. Był tego idealnym przykładem. Zadufany w sobie dupek, postanowił w końcu porzucić konwenanse po śmierci ojca i ruszyć naiwnie za głosem serca, a nie rozsądku? Tylko czekać, aż ktoś napisze na podstawie tej głupoty komedię romamtyczną, gdzie wszyscy będą mogli czarno na białym wytknąć jego głupotę, a on byłby pierwszym w szeregu...
Kiedy jednak Addie wyrwała go z letargu i zaproponowała, że zapłaci za pralnię przez głowę Blacka przemknęła myśl: to właśnie moja Addie, za którą od razu się skarcił. Jaka znowu jego? Kto wie, czy w ogóle go pamiętała? A jeśli tak, to czy w ogóle chciała go znać? Potraktował ją jak jedną z przygodnych panienek. Był tego świadom. Pluł sobie za to w brodę nie raz. Jednak wtedy wydawało mu się być to idealnym i jedynym rozwiązaniem. Nie mogli być razem. Miał w drodze dziecko, którego nie mógł się wyprzeć i wcale nie chciał. Czekały na niego udziały w firmie do przejęcia i reputajca do utrzymania. Nastoletni romans musiał odeĵść w niepamięć. Powrót do Sydney rozmył wszelkie mrzonki, którymi pozwalał sobie żyć będąc tutaj. A jak prościej było urwać kontakt, niż bez podawania konkretnej przyczyny i ignorowania telefonów? Nie było to dla Nathana wcale łatwe. Kochał Addie, ale wmawiał sobie, że robi tym przysługę zarówno sobie, jak i jej. Dzisiaj jednak? Nie był już pewien żadnej z tych decyzji, dlatego stał teraz przed nią, ubraną w uniform linii lotniczych i przyglądał się blondynce przez dłuższą chwilę z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, aż w końcu wydusił z siebie.
- Addie - w tak miękki sposób w jaki odnosił się wyłącznie do córki. W sposób w jaki zwracał się do Addie szesnaście lat temu. W zupełnie odmienny, niż pierwsza reakcja na zderzenie z blondynką. W słowach tych przebijała się niewygasła miłość, ale również tęsknota i nadzieja, która wręcz nieświadomie błagała, żeby kobieta go pamiętała.

Addie Callaghan
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
A więc jednak - to był Nathan Black, stał właśnie przed nią, z niewiadomych przyczyn. Sytuacja zaskoczyła blondynkę równie mocno, co mężczyznę przed nią, o czym świadczyło w pełni zdezorientowane spojrzenie oraz nieco rozchylone ze względu na nieprzewidywalność sytuacji wargi. Wiedziała, że to on, kiedy wypowiedział zdrobnienie jej imienia, jakby ostatni raz wymawiał je wczoraj. Oboje dobrze zdawali sobie sprawę, że upłynęło o wiele więcej czasu. Właściwie to Addison nie spodziewała się usłyszeć raz jeszcze dźwięku tego głosu w swoim życiu, nie podejrzewała, że znów zobaczy Nate'a choć przez chwilę... I naprawdę trudno było uwierzyć kobiecie, że to nie wymysł skacowanego umysłu z nią igrał.
-Nathan Black? - może dlatego musiała wypowiedzieć jego personalia na głos w formie pytania. Wolała się upewnić, nim wyjdzie na większą idiotkę. Wystarczający zdawał się fakt, że zaprezentowała się wyjątkowo niezdanie po latach braku jakiegokolwiek kontaktu. Zniszczyła koszulę sobie, jemu bluzkę... I na dodatek nie miała makijażu, którego po trzydziestce potrzebowała zdecydowanie bardziej niż kiedykolwiek. Zwłaszcza po nocy, kiedy wierną towarzyszką była butelka wina. -Przyjechałeś do Cairns w interesach? - zapytała jeszcze, pozwalając sobie uwierzyć, że przeszłość postanowiła ją nawiedzić. Nie, nie odwiedzić. Zdecydowanie nawiedzić, skoro nic w codzienności nie układało się chociażby podobnie do tego, jak trzydziestoczterolatka pragnęła. Mężczyzna przed nią zdawał się zaś doskonale wiedzieć co tu robił i dlaczego, no, może do momentu ich zderzenia, które początkowo wyprowadziło go z równowagi, a później wprawiło w konsternację. Ostatecznie... Ona miała podobne odczucia, które po pierwszych chwilach dezorientacji zdawały się ustępować... Żalowi? Może niewielkiemu. Widzieli się pierwszy raz, odkąd Addie zdała sobie sprawę, że była jedynie wakacyjną przygodą bogatego chłopaka z Sydney... Pierwszy raz odkąd jako ledwo co dorosła gówniara zakochała się po raz pierwszy prawdziwie. I tak samo pierwszy raz doświadczyła złamanego serca, właśnie z powodu Nathana Blacka. Teraz nie był dobry czas na pretensji, właściwie nigdy już nie będzie, bo minęły "wieki", biorąc pod uwagę ich wiek, ale żal... On wciąz się czaił we wnętrzu Callaghan, a że aktualnie to uczucie przepełniało ją z innych powodów, to nic dziwnego, że i ten stary, schowany na dnie, także znalazł swoje odzwierciedlenie w błękitnych tęczówkach blondynki, kiedy spoglądała wciąż w lekkim szoku na pokrytą delikatnym zarostem twarz Nate'a. Podobnie, jak wtedy. Też nie pozwalał sobie na to, by podbródek zasłaniało więcej niż dwudniowy odrost. W myślach zaśmiała się, że po tak wielu latach, pamiętała tak nieistotne szczegóły...
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
Kiedy wypowiedziała jego pełne imię, jako zapytanie nie był pewien, jak to odebrać. Policzek w twarz? Zmienił się, aż tak bardzo, że ciężko było go rozpoznać, czy może najzwyczajniej odpłacała mu się pięknym za nadobne? Zakończył ich relację jak skończony dupek, dlatego ona teraz udawała, że ledwo go rozpoznawała? A może cały ich krótki związek nie był dla niej, aż tak ważny? Próbowała przez jakiś czas dojść do sedna jego zniknięcia, pamiętał to, ale potem odpuściła. Była to rzecz, której oczekiwał i chciał. Bardziej dla własnego dobra. Wiadomości od blondynki na wyświetlaczu telefonu wcale nie pomagały mu pozostać przy podjętej decyzji. W końcu Addie była pierwszą dziewczyną, która faktycznie poruszyła jego zgorzkniałe serce, nieustannie doszukujące się podstępu. Większość kobiet w Sydney spotykało się z nim wyłącznie dla pieniędzy i statusu, który mógł im zapewnić. Black był partią, którą ciężko było przepuścić między palcami. Callaghan natomiast nie miała pojęcia kim był, przynajmniej początkowo. Właśnie dzięki temu udało im się stworzyć podobną więź. Nathan bowiem nie utrzymywał rezerwy. Był przy blondynce w pełni sobą i pozwolił poznać jej każdą swoją stronę. Zaufał Addison tak mocno, że oddał dziewczynie swoje serce i dopiero wtedy wyjawił dlaczego tak naprawdę był w mieście i co niosło ze sobą jego nazwisko, a ona? Wydawała się nadal dbać wyłącznie o jego osobę. Był to właśnie jeden z wielu powodów, przez które Black nie potrafił zapomnieć o Callaghan. Co jednak, jeśli Addison wyleczyła się z niego i pozostawiła całą sprawę w przeszłości, a jedynie on rozdrapywał to, co ich łączyło, jak ostatnia nastolatka przez tyle lat? Pytanie to uderzyło w Nathana nieoczekiwanie i boleśnie. Rozmyślanie o tym, a stanie przed nią twarzą w twarz i w pełni uświadomienie sobie, że ta opcja może być prawdziwa były zdecydowanie dwoma różnymi rzeczami. Pewny siebie Nathan Black skurczył się w sobie o kilka centymetrów.
- Tak – dlatego odpowiedział z lekką niepewnością, a zaraz potem wziął głębszy wdech. Był do jasnej cholery Nathanem Blackiem. Nikt i nic nie miało na niego tak dużego wpływu, żeby odebrać mu poczucie pewności siebie. Kiedy więc padło kolejne pytanie, uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób, unosząc prawy kącik ust w górę. – Nie, przeprowadzam się tutaj. Kupiłem dom w Fluorite View – powiedział spokojnie, przyglądając się Addie intensywnie. – Dlatego może zamiast płacić za pralnię w ramach rekompensaty pozwolisz, że zabiorę cię na kolację?

Addie Callaghan
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Zdecydowanie reakcja Addison nie była podyktowana żadna chęcią odplacdnia Nathanowi za przeszłość. Nigdy nie należała do mściwych osób, nic też się w tej kwestii przez lata nie zmieniło. Trudno, jednak było uwierzyć blondynce, że ich ścieżki tak po prostu znów się skrzyżowały. Ostatecznie, zdążyła się pogodzić z faktem, że tak szybko jak Black się pojawił, tak też zniknął. Dziwnie więc było widzieć go po latach... do tego w takim miejscu, bo prędzej spodziewałaby się go spotkać na lotnisku w Tokio niż lokalnym Cairns...
-Wow, to... wielka sprawa. Gratulacje - wybełkotała wyraźnie zaskoczona informacja, że Nathan postanowił przeprowadzić się do Lorne. Nie, wróć. On już realizował ten plan. To się działo. I oprócz zaskoczenia, Addie odczuwała też pewnego rodzaju niezadowolenie. Podejrzewała. Że mężczyzna miał.kogos innego, nie mógł nie mieć, po prostu... no nie. I teraz... sprowadzał do Lorne, te obca kobietę i co? Będą w nim tworzyć kolejny rozdział swojej pięknej historii? Może minęło wiele lat, każde z nich zdążyło stworzyć wiele wsppmnien, a ich życia naznaczone były doświadczeniami różnych relacji... ale jednak Addison lubiła myśleć, że mimo wszystko Lorne to ich miejsce. Jakkolwiek naiwnie i niesprawiedliwie, by to nie brzmiało, bo przecież sama mieszkała tu z mężem. A później partnerem. Ale wciąż... jeśli chodziło o Nate'a to coś zupełnie innego. Ich relacją była w końcu intensywna. Krótka. I w pewien sposób niepowtarzalna. Ale tak to chyba po prostu jest z pierwszymi miłościami. Czyż nie? -Kolację? Ty mi? Ale to ja narozrabiałam. To bez sensu... po za tym... nie ma za wielu miejsc w Lorne... i... właśnie spieszę się do pracy... - czyli wrócili do starych nawyków. On pewny siebie, proponujący wspólne spędzenie czasu. Zupełnie jak przed nastoma laty pod koniec zmiany Addison w Moonlight. Tak i znów ona zmieszana oraz zaklopotana, nie do końca zdająca sobie sprawę co zrobić z atencją uroczego, nieznajomego chlopaka. Zagryzła wargę, zerkając znów na zegarek. Nie miała za wiele czasu. Nie miała też chęci na ewentualną kolacje, bo... zwyczajnie nie chciała słuchać o obecnym życiu Blacka. Nie, kiedy sama nie miałaby o czym opowiedzieć... na sama myśl o tym, jak obecnie wszystko rysowało się żałośnie, poczuła ucisk w żołądku. I do tego wstyd, palący wstyd... wszystko dziś było nie tak. A może byłoby choć odrobinę lepiej, gdyby zeszłej nocy poszła grzecznie spać, może prościej szłoby jej składanie myśli i wyrażanie ich na poziomie...
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
- Dziękuję - odparł, chociaż wciąż nie wiedział, czy było czego gratulować. W końcu nadal nie wiedział, jak ułożyło się życie Addison. Na palcu kobiety nie dostrzegł obrączki, ale to przecież niczego nie dowodziło. Mogła być z kimś, a on perfidnie próbował wejść w jej życie z butami. Czy miał do tego prawo po tylu latach? Po tym jak potraktował ją w podobny sposób i raczył ciszą przez tak długi czas? Addie miała w sobie za dużo klasy, żeby oblać go resztką herbaty, która została jej w kubku, ale Black wcale by się jej nie dziwił. Miała do tego pełne prawo. Rozkochał ją w sobie, mącił w głowie mrzonkami wspólnego życia, a potem tak po prostu, bez wytlumaczenia, urwał kontakt. Kto tak robił? Tylko on. Nathan Black, jeden z największych dupków, którzy chodzili po tej ziemi. Powinien się w ogóle cieszyć, że z nim teraz rozmawiała. Minęło może i szesnaście lat, ale czy faktycznie czas był w stanie zatrzeć to, jak okrutnie ją potraktował? Nathan szczerze w to wątpił, ale jednak chciał spróbować odkupić swoje winy. Z nadzieją, że Callaghan mu na to pozwoli i jeśli będzie na tyle szczęściarzem to również mu wybaczy. Gdyby jego powrót do Sydney potoczył się inaczej... Gdyby Elizabeth nie była w ciąży... to nieszczęsne gdyby prześladowało Blacka przez ostatnie szesnaście lat, bo mimo iż kochał swoją córkę nad życie, to gdyby wszystko potoczyło się inaczej, wróciłby do Addie i właśnie to chciał jej powiedzieć. Wyjeżdżał, przecież z zamiarem powrotu. Kochał blondynkę i nie uległo to zmianie przez tak długi czas. Właściwie zniszczyło to jego małżeństwo, bo nikt nie dorównywał obrazowi Addie, który niezmiennie nosił w pamięci. Kobieta zasługiwała, żeby to wiedzieć. Było może i na to za późnio, ale Nathan nie chciał odpuścić, a gdzie najlepiej wyjawić coś podobnego, jak nie przy kolacji, gdzie będą mieli szanse na rozmowę? Korytarz lotniska zdecydowanie był najgorszym z miejsc.
- Do pracy, racja - obrzucił ją raz jeszcze spojrzeniem, a potem uśmiechnął się łagodnie. - Zadzwoń, jak wrócisz - dodał, ignorując kompletnie pierwszą część jej wypowiedzi, zupełnie jak przy ich pierwszym spotkaniu. Dla Nathana nie istniało bowiem słowo nie. Kiedy czegoś bardzo chciał, a zamykano przed nim drzwi, to zwyczajnie wchodził oknem. Dlatego wyciągnął z portfela wizytówkę, bo chciaż jego prywatny numer od lat się nie zmienił, nie sądził, żeby Addie nadal go miała. - Chętnie zabiorę cię do Beach Restaurant Lorne Bay - powiedział, podając jej wizytówkę, dzięki czemu mogła dostrzec, że na jego palcu nie błyszczała się obrączka. - Chyba nadal jest otwarta? - dopytał z nadzieją, bo mieli z tamtego miejsca sporo dobrych wspomnień. Nathan zawsze doceniał romantyczność restauracji, do której też zabrał Addie przed swoim wylotem... Nieszczęsna ostatnia randka, na której nie wiedzieli, że było to ich ostatnie spotkanie, aż do dzisiaj. Należało zatem zatrzeć smutne wspomnienie i stworzyć kolejne, tym razem te dobre. Black miał taką naiwną nadzieję, której zamierzał się trzymać do momentu, aż Callaghan nie każe iść mu do diabła.
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Nie musiała wierzyć w jego słowa. Właściwie to, gdyby Addison była choć odrobinę rozsądniejsza, nie tak naiwna, to nie dałaby wiary w zapewnienia starszego o trzy lata chłopaka, który - jakby nie było - pojawił się znikąd, a ona sama ledwo skończyła osiemnaście. Niestety, trudno kontrolować pragnienia, kiedy w grę wchodzą silne uczucia. W przypadku tej dwójki, tak właśnie było, przynajmniej ze strony Callaghan - zauroczona starszym, pewnym siebie szatynem, spijała wręcz każde słowo z jego ust i ufała bezgranicznie obietnicom, które brzmiały dalekosiężnie. Może i za, ale Addie to nie przeszkadzało, bo wydawało się to... właściwe. Od poznania Nathana w tamto lato przed długi czas nie liczył się nikt inny, a znajomości z rówieśnikami z przeszłości wydawały się jedynie zabawą w piaskownicy, o której dorastająca dziewczyna może zapomnieć, bo co innego staje się dla niej priorytetem. Dziś, trzydziestoczteroletnia Addison, ku własnemu zaskoczeniu, zdała sobie sprawę, że wciąż pamięta tamte zmieszane, skrajne emocje, które nią władały podczas spotkań z Blackiem, tak samo jak tamtą tęsknotę oraz rozczarowanie, złamane serce, z którym przyszło się mierzyć młodej kobiecie później. Zabiegana w codzienności blondynka nie zwracała na to uwagi, ale w tej jednej, dość pośpiesznej chwili, podczas zaskakującej rozmowy, która nie bardzo wydawała się na miejscu, ani nie zdawała się nigdzie prowadzić, kobieta zdała sobie sprawę z jednego - pierwszej miłości człowiek nie zapomni nigdy. Nieważne, kogo spotka później na swojej drodze... Jeżeli uczucie było prawdziwe - a z jej strony wiedziała, że tak - to we wnętrzu pozostaną wciąż struny wrażliwe na to, co przed laty... Tylko czy to coś znaczyło? Otóż, według rozsądkowej Addison, którą bardzo próbowała być, nie bardzo.
-O-o-okej... - mruknęła wciąż skonsternowana, przyjmując od Nate'a kawałek papieru, okazał się dość przyjemny w dotyku, a szata graficzna stanowiła coś przyjemnego dla oka. Drgnęła, słysząc nazwę dobrze znanej mieszkańcom miasteczka restauracji. Nieco się skrzywiła. Nie miała z nią najlepszych wspomnień, ale nie chodziło tylko o to, że naście lat temu zjadła tam ostatnią kolację z Blackiem... Bardziej chodziło o wieczór, mający miejsce stosunkowo niedawno, bo przed kilkoma dniami, kiedy Addie czekała tam niczym ostatnia idiotka na Grahama, który nie pojawił się wcale. I o tym nie uprzedził. Nie bardzo miała chęć tam wracać... I słuchać o tym, co działo się teraz u człowieka suckesu, którym niewątpliwie stał się Nathan, co było widać już na pierwszy rzut oka. I wcale nie chodziło o wykonanie wizytówki, a o... całość prezentacji mężczyzny. -Tak, tak, jest otwarta - odparła, rozwiewając wątpliwości. Nie wiedziała, że pozwala też żyć nadziei w umyśle mężczyzny. Ścisnęła mocniej wizytówkę, by po chwili przenieść wzrok na twarz Nate'a. -Postaram się odezwać jak najszybciej. Mam nadzieję, że twoje pierwsze dni będą udane. Powodzenia z przeprowadzką - dodała jeszcze, uśmiechając się słabo. Nie wiedziała z kim się przeprowadzał, ale nie chciała wiedzieć. Nie teraz. Może podczas tej kolacji. O ile zadzwoni. -Naprawdę na mnie czas... - rzuciła jeszcze, robiąc parę kroków w tył. Pomachała mu na pożegnanie i pognała do środka hali lotniska, bo musiała w końcu kupić absurdalnie drogą, białą koszulę w strefie bezcłowej, a następnie doprowadzić się do porządku. I to w czasie, zdecydowanie za krótkim, by było to możliwe.

/ ztx2
come hold me tight
no_name4451
ODPOWIEDZ