bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
001.
I like the way you talk, I like the things you wear
{outfit}

Wiele razy brała udział w tego typu imprezach - bardziej eleganckie niż potrzeba, w zasadzie to niepotrzebne zbytnio. Chyba że ktoś dla rozrywki lubił się wystroić w drogie ciuchy i niewygodne buty. Jej kiedy sprawiało to o wiele więcej frajdy niż teraz. Całe to strojenie sie było czymś nowym, rozmawianie z ludźmi, z którymi w innych okolicznościach nie miałaby szansy rozmawiać, a nawet jakby miała to zapewne by jej nie słuchali. Teraz to ona nie słuchała ich, bo wraz z kolejnym pytaniem o ślub coraz bardziej traciła chęci do bycia tutaj. Będzie jak będzie dla nikogo nie było wystarczająco odpowiedzią. Informacja, że nie mogą się zdecydować, którą z hiszpańskich wysp wybrać też już robiła sie nudna. Ostatnią deską ratunku była chyba kwestia szycia sukni, ale w związku z tym jakąś datę też powinna była podać. Ogólnie dramat. Mocno czekała, aż będzie mogła wrócić do domu, założyć tani dres i obejrzeć jakąś telenowelę albo program o miłości na Netflixie, ale to w sumie na jedno wychodziło. Chciała dotrwać do końca, jednak nie było jej to dane, bo na horyzoncie pojawiła się jej przyszła teściowa. Dwa słowa wystarczyły, a głowa jej sie zamieniła w płomienie, jak Hadesowi w tej bajce i tyle było z wytrwania.
Musiała wyjść, bo niewiele brakowało, żeby wybuchła. Jej dzisiejsze pokłady cierpliwości były o wiele mniejsze niż zwykle. Chwyciła więc jakąś szklankę wypełnioną alkoholem i wyszła na zewnątrz jeszcze po drodze uśmiechając się do mijających ją osob, ale jak tylko nikogo w jej zasięgu wzroku nie było to wyraz jej twarzy się zmienił. Szła w kierunku ławeczki między krzakami, o której istnieniu dobrze wiedziała, bo nie raz była jej kryjówką. Nie spodziewała się, że ktoś tu będzie, więc nie szczędziła sobie gadania pod nosem - Jebana sukienka - mruknęła - Kto kurwa robi takie buty - dodała jeszcze gotowa, żeby sobie na wcześniej wspomnianej ławeczce usiąść i je zdjąć. Wypiła zawartość swojej szklanki na raz przez to też go nie zauważyła. Dopiero po chwili dotarło do niej, że nie jest sama i podskoczyła aż - O kurwa - wymsknęło jej się - Znaczy kurde - poprawiła się, bo przecież damie nie wypada przeklinać. Z czym do ludzi w ogóle. Same ładne słowa - Przepraszam. Nie podejrzewałam, że ktoś tu będzie - nie było to zbyt dobre wyjaśnienie, ale jedyne jakie miała. Na pewno jakby wiedziała to i jemu by drinka przyniosła, zasady jakieś w życiu miała i dzielenie się alkoholem było jedną z nich. Kojarzyła go trochę, ale nigdy nie mieli okazji rozmawiać, więc może okaże się w porządku i będzie mogła się tym żartem podzielić, chociaż szczerze mówiąc dużych nadziei nie pokładała.
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
001.
Sztywne przyjęcia były wpisane w jego życie od lat, a mimo to i tak nie przyzwyczaił się do tego, jaka atmosfera panowała w takich miejscach. Zdawał sobie sprawę, że wybierając swoją nową ścieżkę zawodową nie bardzo odcinał się od takie rzeczy. Właściwie to wręcz przeciwnie, postawił na kierunek, który dość ściśle był związany ze snobistycznym podejściem do życia, przesadnie wystawnymi bankietami, ludźmi nie znającymi zbytnio wartości pieniądza, a już na pewno się nią nie przyjmującymi i rozmowami o niczym w niewygodnych ubraniach, podczas przyjęć wydawanych chyba tylko po to, aby pochwalić jaki duży ma się dom, ilu wpływowych ludzi zna albo tym, ile ma się w portfelu, aby wydać lekką ręką bez okazji. Ten wieczór zdecydowanie należało do takich zaliczyć.
Z lekkim zdumieniem przyjął po powrocie fakt, że w rodzinnym miasteczku znaczna część jego znajomych prowadziła takie życie, jakie znał z Sydney. I nie, to nie tak, że uważał siebie za jakiegoś wybitnego geniusza, któremu mogło się udać wskoczyć na wyższy poziom, a reszta powinna zostać w tyle. Po prostu chyba nieco naiwnie liczył, że po przyjeździe w rodzinne strony uda mu się od tego odrobinę odetchnąć i wszystko będzie jakieś takie… Bardziej swojskie i znajome. Było, ale nie w taki sposób, jaki zapamiętał z czasów, gdy był smarkaczem, a raczej z tych, przed którymi troszeczkę chciał uciec. Teraz też uciekał, chociaż oczywiście, jakby ktoś zapytał, to absolutnie nie miało to miejsca. Nie miał przygotowanej wymówki, ale nie był w to najgorszy, więc coś na pewno by wymyślił. Miał ważny telefon biznesowy i musiał odejść na bok. A że noc była piękna, to trochę się zapatrzył na gwiazdy, czy coś tam. Byłoby to sporym kłamstwem, chociaż prawdą było, że gdy już powoli zbierał się do powrotu, to zapatrzył się nieco nie na niebo, a na kobietę, która wyraźnie poirytowana pojawiła się w zasięgu jego wzroku.
Kurwa chyba lepiej pasuje — stwierdził, unosząc lekko jeden kącik ust, przyglądając jej się dość uważnie. — Jeśli nadal mówimy o tych butach, bo wyglądają na skandalicznie niewygodne — dodał jeszcze ruchem głowy wskazując na to, co miała na stopach i miało naprawdę cienką i wysoką szpilkę pewnie. — Chociaż muszę przyznać, że i w nich i w tej jebanej sukience prezentujesz się naprawdę dobrze — dodał, posyłając jej jeszcze uśmiech. No przecież nie było to nie na miejscu, nawet jeśli nie wiedział nawet, jak miała na imię. Była piękna i wyglądała… Odpowiednio do okazji i jednocześnie ślicznie, czego nie można było powiedzieć o każdym na tym przyjęciu.
Uznam, że mnie nie wsypiesz i się podzielę, jeśli masz ochotę — zaczął i nachylił się nieco za ławeczkę, bo w krzakach za nią miał schowaną butelkę. — Nie możesz nikomu powiedzieć, bo ta whiskey jest stanowczo za tania, jak na standardy tego przyjęcia — wyjaśnił jej, pokazując butelkę i czekając, czy wyciągnie w jego stronę szklankę, aby jej dolał, skoro wypiła wszystko. — Ale jest cholernie dobra — dodał w ramach zachęty, chociaż oczywiście zmuszać jej nie będzie.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Jeśli ktoś nie był snobem chyba ciężko było się do tego przyzwyczaić. Szczególnie, że każde kolejne przyjęcie próbowało przebić to poprzednie w wyniku czego powstawały jakieś absurdy, na które Lemmie czasem ciężko było patrzeć. Ona bez problemu znalazła by jakiś szczytny cel na jaki mogliby te pieniądze przekazać. Są ludzie czy zwierzęta bardziej potrzebujące, oni akurat nie potrzebowali oglądać półgodzinnego pokazu pirotechnicznego czy artysty rzeźbiącego w lodzie delfiny. U niej nic takiego nie było. Jasne, kosztowało to zwykle więcej niż powinno, ale przyjęcia wydawała bardzo rzadko czyt. kiedy jej przyszła teściowa uznaje, że już czas, bo dawno nie było.
Mimo że Lemmie nie wiedziała kim jest nieznajomy na jakiego dzisiaj wpadła to na pewno już o nim słyszała. Plotkowanie było w tych kręgach tak samo popularne jak wydawanie zbyt dużej ilości pieniędzy. Pewnie gdyby tak nie skupiała się na przeklinaniu swojego stroju dodałaby dwa do dwóch, chociaż prawdę mówiąc to nie słuchała połowy rzeczy, które o nim mówiono. Jeśli miała go poznać to wolała sama zdecydowanie, ale nie było to coś na co się nastawiała. Tak jak zadawanie mu niewygodnych pytań. Nawet nie do końca ją interesowało ją co tu robi. Znaczy wiedziała, że się ukrywał, dokładnie tak jak ona, więc po co miała wypytywać jak było to jasne jak słońce. Co prawda bycie tu we dwoje mogło trochę sprawę komplikować, bo ukrywanie się we dwoje brzmi jakby mieli coś na sumieniu, a póki co jedyne co ich łączyło póki co to to, że mieli dość towarzystwa ludzi.
Rzadko miewała tak, że lubiła kogoś od razu. Szczególnie na tego typu imprezach, gdzie raczej wszyscy zachowywali się w określony sposób i ciężko było określić czy to faktycznie oni czy dopasowują się do otoczenia. W tym przypadku nie miała takich wątpliwości. Uśmiechnęła się przy pierwszych słowach jakie z jego ust padły, a potem ten uśmiech się tylko powiększał - Lepiej bym tego nie ujęła - powiedziała. Szpilka faktycznie była cienka i wysoka przez co niestabilna, ale nie tylko o nią chodziło, bo paski z jakich się ten but składał wbijały jej się w każdym możliwym miejscu - Dzięki, ale prezentuje się też naprawdę dobrze w dresie i moich ulubionych kapciach i to je bym wolała mieć teraz na sobie - nie kłamała wcale. Może kiedyś będzie miał okazję ją zobaczyć w takim wydaniu, wtedy na pewno jej przyzna racje. Niemniej doceniała komplement, nawet w męczarniach było miło to usłyszeć.
- Nie wiem jak masz na imię, więc nawet nie wiedziałabym kogo wsypać - zauważyła bardzo bystrze, chociaż nie działało to raczej na korzyść tego, żeby się z nią swoimi imieniem podzielił. Chociaż jak taki ryzykant z niego to pewnie nie będzie miał żadnych obaw -Ale masz szczęście, bo jestem fanką tanich alkoholi - powiedziała podchodząc do niego bliżej i faktycznie pustą szklankę w jego stronę wyciągając, bo ona wcale zachęty nie potrzebowała - Moje ulubione to wino z kartonu, ale to też tajemnica jak coś - skoro on się z nią swoim sekretem dzielił to i ona mogła. Przynajmniej tak jej się wydawało na tym etapie, zaraz się dowie że tylko wstyd sobie narobiła - Poza tym to przyjęcie jest beznadziejne, jedyne co je może uratować to zbyt tani alkohol - skomentowała. Pozwalała sobie na dużo, może nawet za dużo wypowiadając te słowa. Normalnie by coś takiego z jej ust nie padło, ale miała wrażenie, że przy nim może sobie pozwolić. Nie wiedziała jeszcze czemu dokładnie, jednak wszystko co mówił było... normalne, nie bogackie, a tego się raczej nie spotyka w takich okolicznościach. Jak jej szklankę napełnił i spróbowała to, nawet nie musiała mówić, że dobre, bo na pewno to po jej minie widział - Masz dobry gust, więc chyba się zakolegujemy - powiedziała rozbawiona.
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Wszystkiego podobno da się nauczyć i do wszystkiego przyzwyczaić. A jeśli to się nie uda, to z czasem człowiek podobno bardzo sprawnie uczy się te nie do końca wygodne rzeczy ignorować — tak słyszał, chociaż sam co do tego miał naprawdę sporo wątpliwości. Trudno jednak stwierdzić, czy aby na pewno miał co do tego podstawy, skoro jego życie jeszcze do niedawna mocno opierało się na tym, że wiele znaków ignorował. Wtedy naprawdę był ich nieświadomy, ale teraz, z perspektywy czasu, widział o wiele więcej, co wcale nie pomagało mu uporać się z tym, jak potoczyło się jego małżeństwo. Zapewne zdrowiej byłoby po prostu odpuścić, skupić się na efektach, a nie wyrzucać sobie po raz setny popełnione przez lata błędy typowe dla człowieka zaślepionego miłością, ale niestety — nie było to takie proste. O wiele łatwiej powiedzieć, niż rzeczywiście wprowadzić w życie i się tego trzymać. Starał się niby, jednak efekty były średnie.
Tak, jak dzisiaj, gdy starał się wytrwać na tym przyjęciu, a w efekcie był na uboczu, aby odetchnąć od towarzystwa, od plotek i od tego, że delikatnie zostało mu zasugerowane, że wśród gości są co najmniej cztery wolne kobiety, które byłby świetnymi kandydatkami na jego żonę. Nikomu jakoś nie przeszkadzało, że nadal nie był po rozwodzie. Musiał jednak przyznać, sam przed sobą, że w momencie, w którym pojawiła się nieznajoma kobieta, poczuł jeszcze bardziej, że wcale nie żałuje tej ucieczki. Przez ułamek sekundy zastanawiał się, czy nie zepsuje jego kryjówki i nie okaże się natrętną i wścibską babą, których tutaj nie brakowało, ale na szczęście rozwiała jego wątpliwości wszelkie jeszcze zanim go zauważyła.
Chyba wiele osób mogłoby być oburzonych, że nie wpisałaś się w obowiązujący dress code, chociaż na pewno przyciągnęłabyś wtedy jeszcze więcej spojrzeń — stwierdził z lekkim rozbawieniem, bo pewnie skrzywionych min byłoby sporo, tych zszokowanych i oburzonych też. On pewnie by się zaśmiał nieco i uznał to za szalone w dość uroczy sposób, bo sam bardzo chętnie przyszedłby tu w dresie. Chociaż nie wiem, czy jego dres nie był tak stylowy, że i tak by mu go tutaj zazdrościli. — Jakie są Twoje ulubione kapcie? — zapytał automatycznie, spoglądając na nią z zaciekawieniem. — Nie wiem, czy to nie zbyt personalne pytanie, ale jestem bardzo ciekawy, nic więcej — zapewnił ją jeszcze. Nie znali swoich imion w sumie rzeczywiście, więc w sumie mogła nie chcieć opowiadać mu o swoim obuwiu domowym. On jednak do końca nie widział w tym nic złego a już na pewno nie sądził, aby było to nieodpowiednie, dlatego jednak liczył, że ona również. Wydawało mu się, że powinna, bo miała raczej dość lekkie podejście do takich spraw, to znaczy na tyle, na ile mu zdążyła w ciągu tych kilku chwil pokazać.
Widzisz, moje maniery są na tak żenującym poziomie, że nawet nie pamiętam o przedstaiweniu się zanim poleję kobiecie alkoholu — zaśmiał się lekko, gdy wspominała o tym, że nie zna jego imienia. — Nic dziwnego, że jestem na wygnaniu i w ukryciu — dodał jeszcze niby poważnie i nieco dramatycznie, jednak z uśmiechem rozbawienia na twarzy. — Winfred, większośc osób mówi do mnie Winnie — jak Kubuś Puchatek, bo pewnie był taki słodki, jak on po zjedzeniu zbyt dużej ilości miodku.
Och, o winie z kartonu chyba nie powinienem rozmawiać, jak okaże się, że ktoś schował się w krzakach i to nagra, to jeszcze stracę robotę — westchnął niby mocno rozczarowany, niby żartobliwie, ale tak naprawdę nie posądzał nikogo o takie zapędy. Jednakże, jeśli chodziło o wino, to w sumie miał jakieś tam wymagania. Ta whiskey pewnie też była tylko za tania jak na to przyjęcie, ale na najniższej półce to nie stała. Mimo wszystko wychował się w domu, w którym kasy nie brakowało i bardzo szybko nauczył się zarabiać na swoje potrzeby, a nie żyć na jałmużnie od rodziców, jak większość jego kumpli.
Cieszę się — przyznał, uśmiechając się do niej. — Aż tak Ci się nie podoba ten wytworny bankiet? — zapytał jeszcze, nawiązując do jej słów sprzed chwili o beznadziei tego przyjęcia.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Lemmie była chyba tego idealnym przykładem. Patrząc na nią teraz mało kto powiedziałby, że wcale z zamożnej rodziny nie pochodziła. Znaczy może w tym konkretnym momencie tak, bo jakoś się od tej najbardziej kulturalnej i wytwornej strony nie pokazywała, ale ogólnie chodzi o to że nauczyć się można wszystkiego. Stwarzać pozory też. Pytanie czy można tak żyć, tak zupełnie nie po swojemu. Ona miała co do tego wątpliwości ostatnio, a jakby usłyszała historię małżeństwa Winniego to pewnie miałaby jeszcze większe. Oczywiście by nie oceniała, bo miłość jest wyjaśnieniem wielu rzeczy, jej zdaniem wystarczająco dobrym. Każdy kto mówił inaczej zakochany tak na serio nie był nigdy, przynajmniej nie tak. To czy to zdrowe było czy nie to już inna kwestia, natomiast Lemmie na pewno by się z nim trochę utożsamiała. W końcu sama sporo rzeczy ignorowała, nie zdradę co prawda, znaczy tak jej się wydawało, ale inne wątpliwości związane ze swoim życiem i związkiem.
Niby człowiek jest dorosły i nikt nie powinien się jego życiem interesować, ale w takim środowisku wszyscy zawsze się interesowali. I to tak otwarcie. Wyrażali swoje opinie, sugestie, oczywiście z klasą i niby dobrymi intencjami, chociaż Marlowe swoje wątpliwości miała. Zapewne nikt z osób, które mu kandydatki na żony podsuwały nie był jego przyjacielem albo osobą na tyle blisko, że faktycznie było to okej. Nikt więc nie powinien być zdziwiony, że uciekali. Nikt normalny przynajmniej. Ona im dłużej z nim rozmawiała tym bardziej się cieszyła, że tu na niego wpadła.
- Z moją przyszłą teściową na czele - prychnęła nawet, bo jak tylko pomyślała o kobiecie to niezbyt pozytywne emocje się w niej budziły - To ta w sukience, która nie mieści się w drzwiach i musi przechodzić bokiem, nie wiem czy Ci się rzuciła w oczy - znając tą kobietę pewnie była jedną z tych, która mu kandydatki na żonę podpowiadała. Brzmiało jak ona totalnie - Ale trochę kusi, musze przyznać - powiedziała rozbawiona tą wizją. Pewnie by się krzywili nawet na jego elegancką wersję dresu, bo jak obydwoje zdążyli zauważyć nie każdy tutaj dobrze wyglądał. Niektórzy wyglądali po prostu drogo. Zaśmiała się słysząc jego wyjaśnienie. Było to bardzo osobiste pytanie, to prawda, natomiast nie było to wcale jej pierwszą myślą. Była bardziej zaskoczona, że w ogóle o to zapytał. Mało kto pyta o kapcie, ale był to duży plus w jej oczach i jakoś utwierdziła się w tym, że jej towarzysz różnił od tych wszystkich ludzi w środku przed którymi uciekała - Trochę, ale przełamuje lody - stwierdziła nadal rozbawiona - Z kapciami mam jedną zasadę, muszą dawać ciepełko, więc najbardziej lubię takie wsuwane do kostki z puszkiem w środku, żeby były mięciutkie jak chmurka - odpowiedziała. Przy tych temperaturach mogło to być dość kontrowersyjne, ale przecież o to z kapciami chodziło. Taka ich rola była.
Znowu miał okazję jej śmiech usłyszeć, chociaż pewnie był do tego przyzwyczajony, bo całkiem zabawny z niego gość był. Śmiało to mogła powiedzieć znając go te kilka minut - Masz szczęście, że trafiłeś na mnie, bo mogłoby się to skończyć bardzo źle - pokiwała głową, ale jakoś mocno nie starała się być przy tych słowach poważna. Tak trochę tylko - Nie wiem czy możesz mówić o wygnaniu jak sam się wygnałeś - zauważyła bardzo spostrzegawczo, bo to chyba nie tak działało, ale jak jej powie że tak to kim ona jest żeby dyskutować. Niewiele w tym temacie wiedziała, może on miał większe doświadczenie - Obydwa Ci pasują, ale są totalnie inne - podzieliła się z nim swoim zdaniem. Winnie faktycznie było słodko, jak Kubuś Puchatek, a Winfred poważne i profesjonalne, chociaż ona potrafiłaby jego imię wypowiedzieć na pewno w najmniej poważny sposób na świecie. Taka z niej osoba była, niepoważna - Jestem Lemmie - przedstawiła się też, bo zdecydowanie nie chciała zostać nieznajomą. I ona niestety się z nim swoim pełnymi imieniem nie podzieliła, muszą się lepiej poznać, żeby była gotowa na takie ośmieszenie.
Dopiero jak powiedział o winie i o pracy w jednym zdaniu to jej mózg połączył fakty z plotkami i poczuła zażenowanie, że do właściciela winiarni mówiła o winie z kartonu. To żenada już, nawet jak na nią. Teraz totalnie ona miała szczęście, że trafiła akurat na niego, bo większość ludzi obecnych tutaj, jakby coś takiego usłyszało to wcale by tak nie zareagowało - Będę Cię kryła jak coś - obiecała - Poza tym jak dobrze zaprezentujesz niesamowite działanie kartonu na wino i te wszystkie procesy to Ci ludzie na pewno to kupią - trochę żartowała, ale nie od dziś wiadomo, że jak się coś w ładne słowa i ładne opakowanie ubierze to ludzie to kupią, a wysoka cena o prestiżowym produkcie świadczy. Lemmie się na tanim alkoholu chowała, więc nie miała zbyt wyrafinowanego podniebienia, ale na szczęście dobry gust. Wino w kartonie mogło temu przeczyć co prawda, jednak nie ma co oceniać książki po okładce. Czasem alkohol zaskakuje, jak Winnie uzna, że Lemmie jest dobrym towarzystwem to na pewno będzie miał okazję się o tym przekonać.
- Nie za bardzo - przyznała lekko się krzywiąc przy tym - Kiedyś się lepiej bawiłam na takich, chyba starość mnie dopada - zażartowała sobie - Albo to te buty odbierają chęci do życia - dodała drugą opcję. Prawda była taka, że miała po prostu dość tego towarzystwa. Nie wszystkich, bo nieładnie jest tak wszystkich do jednego worka wrzucać, ale wszystko się wiązało z wątpliwościami na temat jej własnego życia. To był zdecydowanie zbyt skomplikowany temat jak na pogawędkę na wygnaniu - A ty czemu się wygnałeś? - zapytała, bo przecież jakiś powód musiał być, a skoro już na takie personalne tematy jak ulubione kapcie rozmawiali to czuła, że może zapytać.
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Nie przyszłoby mu to do głowy, to prawda. To znaczy, jakby ktoś go zapytał, to nie wpadłby na to, że rzeczywiście nie wychowała się w takim środowisku. Nawet jeśli nie byłaby taką ą i ę, jak wiele innych osób, to przecież buntowników i ludzi, którzy nie zawsze mieli kij w tyłku nie brakowało też i w tym świecie, na szczęście. Co prawda nie było ich wielu, więc dość mocno się wyróżniali potem na tle innych i budzili niezadowolenie na pomarszczonych twarzach bardziej konserwatywnych przedstawicieli towarzystwa, ale jednak byli. Inaczej Winnie pewnie już dawno by oszlalał. Albo uznałby, że pierdoli to wszystko i żadna winiarnia, poszedłby pracować do jakiegoś zwykłego baru lubianego przez bardziej szarą część społeczeństwa. Albo może zatrudniłby się w stoczni albo jako mechanik do przyuczenia, cokolwiek. Czasami żałował, że lepiej nie przemyślał tego wszystkiego, bo jednak winnica wymagała od niego obracania się w towarzystwie, które raczej pasowało jego (prawie byłej) żonie, a nie jemu. Ale z drugiej strony całkiem lubił swoje nowe zajęcie. I jakkolwiek by przed tym nie uciekał, to prawda była taka, że znał takich ludzi. I wiedział, jak sobie z nimi radzić i jak z nimi rozmawiać, więc trochę jednak postawił na bezpieczniejszą kartę niż rzucanie się totalnie na głęboką wodę.
Zdecydowanie rzuciła mi się w oczy — przyznał z lekkim rozbawieniem. — Nie byłem pewien, czy to ja pomyliłem przyjęcia i strój, czy ona, ale dość szybko zauważyłem, że ani jedno, ani drugie, wydaje się być po prostu… — zamyślił się, szukając bardzo ładnych słów na to, aby kobietę określić. Napił się aż kolejnego łyka ze swojej szklanki, że mu to pomogło w poszukiwaniach natchnienia. — Osobą, która nie boi się wyróżniać, ale tylko w jeden, konkretny sposób — czy zabrzmiało to wystarczająco dyplomatycznie? Miał nadzieję. Chociaż kobieta po jego minie i tak mogła dość łatwo wywnioskować, że nieco się z jej przyszłej teściowej nabijał. Ale tylko trochę, nie chciał jednak wyjść na chama, skoro jego nowa towarzyszka miała z obgadywaną (no nazywajmy rzeczy po imieniu, nie ma co się wstydzić) aktualnie personą miała zostać rodziną. Tak, czy inaczej, obydwoje wiedzieli zapewne w tym momencie dobrze, że dres może i owszem, okazałby się niezłym sposobem na wyróżnienie, ale na pewno nie wpisywałby się w gusta i sposób na wybicie się matki jej narzeczonego. Jakkolwiek się on zwał i wyglądał, jakoś tak Winnie w ogóle się nie zastanawiał nad tym teraz, że skoro była przyszła teściowa, to musiał być też przyszły mąż.
Brzmi to rzeczywiście jak coś, co spełnia tę zasadę — pokiwał lekko głową z uznaniem. — I jak zdecydowanie przyjemniejsze obuwie niż te wysokie szpilki — dodał, bo tym bardziej ją rozumiał w tym momencie, że wolałaby mieć miękki jak chmurka puszek na stopach, a nie ten dziwny wynalazek. — Czy jak już przełamujemy lody, to powinienem wspomnieć, że jestem absolutnie zielony w kwestii kapci i nie pamiętam, kiedy w ogóle jakieś posiadałem? Chyba w podstawówce… — podrapał się po skroni, zastanawiając się, czy aby na pewno aż tak dawno, ale chyba owszem. Wolał ją o tym poinformować, powinna wiedzieć z kim ma do czynienia.
Myślisz, że przestaliby mnie zapraszać? Bo w sumie brzmi to kusząco… — udał, że się zastanawia nad tym na głos, chociaż pewnie prawdą było, że przemyślał ten temat już ze sto razy i niestety, w ogólnym rozrachunku nie do końca opłacało mu się robić tu wrogów. Zresztą on nigdy nie był za bardzo człowiekiem, który wrogów lubił mieć i łatwo ich sobie robił. Był raczej pokojowo nastawiony do życia, więc rzucał klątwy i zrywał przyjaźnie tylko w naprawdę skrajnej ostateczności.
Dzięki, doceniam to — naprawdę doceniał, jak coś. Głupio byłoby sobie opinię popsuć, skoro dopiero się za to zabierał. — W tym towarzystwie pewnie wystarczyłoby dodać zakrętkę wysadzaną diamentami i powiedzieć, że ten karton jest z czegoś ultraekologicznego i zamiast kleju wykorzystujemy złotą nitkę i będę za chwilę robił zapisy… — nie było to mocno naciągane. Tylko odrobinę. — Jeśli się na to zdecyduję, to zgłoszę się do Ciebie z biznesową propozycją, żebyś została twarzą, okej? — no trochę pomogła mu wpaść na ten pomysł w tym momencie, także musiał pozostać fair. Nie mógł brzydko sam na tym skorzystać, jej też się coś należało. Plus był przekonany z jakiegoś powodu, po tych kilku chwilach spędzonych razem, że dogadają się bez problemu.
Stawiałbym chyba bardziej na znudzenie — nie wyglądała, jakby starość ją dopadała, zdecydowanie. — Nie masz wrażenia, że wszyscy starają się, żeby te przyjęcia był lepsze od przyjęć innych, ale one nadal i tak są takie same, nawet jeśli droższe? — a ile można chodzić na takie same imprezy? To nie koncert Twojej ulubionej gwiazdy, żeby nie znudziło się po 10 razach. A co dopiero, gdy pewnie bywało się na takich średnio raz w tygodniu, a w sezonie świątecznym pewnie i częściej.
Muszę spokojnie przemyśleć listę kandydatek na żonę, bo już zapomniałem połowę imion — zażartował sobie w odpowiedzi na jej pytanie. — Chociaż mam wrażenie, że w wielu przypadkach większą wagę przykładano do ilości pieniędzy na koncie, a nie do imienia — i do towarzyskich oraz rodzinnych powiązań, ale to często szło w parze.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Odnalezienie się w takim gronie było totalnie umiejętnością, której się można nauczyć, którą można doskonalić i w końcu opanowuje do perfekcji. Wymaga to wiele, jak widać po nich nerwów i ciężkich westchnień, ale będąc już w tym gronie ciężko to tak totalnie porzucić. Szczególnie, jak niosło to za sobą jakieś plusy, na przykład takie biznesowe. Bo jakby Winnie się na ten bar zdecydował to mógłby olać to wszystko, ale jednak przy winiarni to inna kwestia zupełnie. Takie znajomości były potrzebne i no właśnie, było to znane środowisko. Lemmie to rozumiała jak nikt inny.
Roześmiała słysząc jego słowa, chociaż kiedy szukał dobrego określenia starała się zachować powagę. Niezbyt miłe byłoby, jakby kiedy on tak stara się dobre słowa znaleźć, ona się śmiała w głos, chociaż bawiło ją to mocno. Lemmie miała wrażenie, że kobieta miała w szafie poprzyklejane zdjęcia Macochy Kopciuszka ze wszystkich wersji filmu i ogólnie każdą nieprzyjemną matkę czy teściową i na to na nich wzorowała swój styk. Sposób bycia trochę też, chociaż nigdy nie uprzykrzała nikomu życia specjalnie. Jak coś to, dlatego że uważała, że bardzo dobrze robi. Winnie mógł się na własnej skórze przekonać - Pięknie to ująłeś, ukradnę to totalnie - stwierdziła kiwając głową i zapamiętując jego słowa. Przyda jej się na pewno, ale roześmiała się po chwili, bo ewidentnie jej rozmówca podchodził do kobiety tak poważnie jak ona czyli nie za bardzo - Przynajmniej nigdy nie jest nudno z takimi osobami - powiedziała, bo zdecydowanie wolała patrzeć na plus całej tej sytuacji, w sensie tego że taka jej się teściowa trafiła. Mogła płakać, bo to też była opcja jak najbardziej, ale wolała się z tego śmiać. Płakała to pewnie jej teściowa, jak syn taką biedaczkę do domu przyprowadził. jednak to nie zdecydowanie temat na dzisiejszy wieczór.
- Tak, polecam mieć takie zasady w życiu - bardzo nawet polecała, bo to się w życiu właśnie liczy, drobne przyjemności - A właśnie, skoro o nich mowa to czas się dalej znieczulać - powiedziała i tym razem ona chwyciła za butelkę, która pewnie gdzieś tam obok nich stała i rozlała im alkoholu do pustych szklanek. Skandal, że tyle czasu puste były. Spojrzała na niego robiąc wielkie oczy niby bardzo zaszokowana jego słowami - Jak.. Co.. - zaczęła jakby nie wiedziała jakie pytanie zadać, ale totalnie się teraz zbijała. Nawet wypuściła głośno powietrze - Nie wiem co powiedzieć - poważne tematy - Aż boję teraz zapytać czy jesteś jednym z tych potworów co chodzą w domu na boso - spojrzała na niego i o ile świetnie swoją rolę odgrywała to jak na niego patrzyła kącik ust jej drgał układając się w uśmiech, od którego coraz ciężej jej się było powstrzymać - Kiedy masz urodziny? - zapytała jeszcze. Wiadomo, że musi mu teraz kapcie sprezentować. Nawet jak nie zostaną przyjaciółmi to mu wyśle pocztą.
Jak się dwoje takich zabawnych ludzi spotkało to aż ciężko się było nie śmiać. Na szczęście Lemmie się wcale nie powstrzymywała - Jakby to by było takie proste to by mnie tu nie było - pewnie próbowała jakimiś kontrowersyjnymi opiniami opuścić tą grupę, ale no nie ma opcji - Musiałbyś być biedny, żeby przestali - to jedyne kryterium jakie mogło to zmienić. Zdrady, rozwody, nieudane wywiady czy imprezy, nic nie sprawiało, że ludzie zostawali skreśleni z listy. Tylko bieda.
- Dla mnie brzmi to przepis na sukces - powiedziała - Jeszcze jakaś ekskluzywna czcionka i stojak w zestawie, żeby można było pod kurek podstawić kieliszek i myślę, że mamy to - zarzuciła swoim pomysłem. Wiadomo, że prezentować się to musi drogo, nie tanio - Wchodzę to - powiedziała i nawet rękę wyciągnęła, żeby tą umowę przypieczętowali. Poważne biznesy na ławce w świetle księżyca.
Koncert ulubionej gwiazdy to coś na co można chodzić bez przerwy. Lemmie na pewno o tym dobrze wiedziała, bo na bank była jedną z tych osób, które były na dwucyfrowej liczbie koncertów Harryego Stylesa. Tylko to nie była jej wina, tam po prostu była świetna atmosfera, totalnie inna niż tu - Dokładnie tak jest - zgodziła się - Nikt się nawet nie stara, żeby było inaczej albo ciekawie. Ma być po prostu dużo i drogo, poza tym za każdym razem trzeba mieć na sobie coś nowego, ale w sumie ludzie i tak przyjdą, więc po co - wzruszyła lekko ramionami, chociaż w jej głosie trochę złości było - Ostatnio jak gadałam z DJem to mi powiedział, że nawet playliste ma jedną na wszystkie te imprezy i nie może nic zmieniać, bo dostaje skargi - to chyba tylko jego słowa potwierdzało - Najgorzej jak trzeba tu siedzieć, a gdzieś jest naprawdę fajna impreza. Zawsze wtedy marze, żeby się wymknąć, ale nigdy nie mam odwagi - wyznała. To był ból typu prawdziwy.
Roześmiała się na jego odpowiedz. Jakby przejmowała się zmarszczkami to na pewno już by sobie od niego poszła, bo ciągle się przy nim śmiała, a wiadomo jak to wpływa - Mogę być twoją wingwoman - zaproponowała - Znam pewnie wszystkie kandydatki, ale ty pewnie jeszcze nie znasz tych najlepszych - chyba nie było lepszej promocji swoich usług, niż te słowa. Nawet się uśmiechnęła do niego zachęcająco. Nawet jak teraz żony nie szukał to był to dobry pretekst do spędzania czasu razem. Chociaż byli dorosłymi ludźmi, więc totalnie wystarczyło to że chcieli - Trochę przesadziłeś. Liczą się jeszcze nieruchomości i samochody - dorzuciła rozbawiona - Na szczęście możesz mieć w dupie tych wszystkich ludzi i znaleźć sobie kogo chcesz i gdzie chcesz - uśmiechnęła się lekko - Tylko jak będzie z biedactwa to niech wpadnie do mnie najpierw na przeszkolenie, dam jej parę rad - zaproponowała, bo skoro przez to przechodziła to może się podzielić jakimiś cennymi wskazówkami. Przecież go na pewno nie zdziwi jak mu powie, że każdy ją posądzał, że na pieniądze poleciała, a ona głupia się zakochała po prostu.

właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Trudno jednak było się nauczyć czerpania z tego przyjemności. Oczywiście nie ma co kłamać, że na każdym takim przyjęciu Winnie źle się bawił — bo co to, to nie. Zdarzały się okazje, które naprawdę okazywały możliwością do przyjemnego spędzenia czasu w gronie fajnych ludzi. Niestety, wszystko zależało właśnie od ludzi. Może brzmiało to mocno banalnie i sztampowo, ale dla niego całą ta otoczka odgrywała drugorzędną rolę. A jeśli już ktoś miał się postarać tak bardzo, to chyba chętniej poszedłby na tematyczną imprezę w stylu disco (ABBY, hehs) albo na inne przebierane party, bo czułby się pewnie mniej przebrany niż większość tych ludzi, która chodziła tutaj w wielkich sukniach i smokingach, jakby co najmniej byli na przyjęciu u rodziny królewskiej.
Nie będę sobie przypisywał praw autorskich tak na wrazie czego, Twoja przyszła teściowa wygląda jak groźna kobieta, jeszcze będzie mnie chciała za to skrócić o głowę… — nigdy nie wiesz, co tam jej chodziło po głowie, pod tą bardzo, bardzo elegancką i misternie ułożoną fryzurą z dziwnymi ozdobami, dopasowanymi do sukni, oczywiście. — To na pewno, nie wydaje się być nudna, chociaż nie mam pełnego obrazu, aby oceniać — nie zamierzał jej obrażać, tj. ani jej samej, ani jej teściowej, ani nic takiego. Na ogół nie lubił za bardzo obrażać ludzi, a tutaj mimo wszystko nie miał do tego żadnego powodu, więc i po co. Była to kobieta, która na pewno miała inne podejście do życia, niż on, ale to nie powód, aby jakoś brzydko o niej mówić. Ale obgadywać odrobinę ją mogli. To akurat nie było żadne zagrożenie dla nikogo.
Uniósł lekko brwi, przyglądając się jej reakcji na to poważne bardzo wyznanie, a potem zaśmiał się szczerze, widząc jej ogromne zszokowanie i to, jak została zbita z tropu tym, nie mogąc sobie wyobrazić chyba, że tak w ogóle można.
Nie, w skarpetkach — więć to chyba na boso nie było, chociaż ludzie różnie to postrzegali w tym kontekście, z tego co zauważył. — Więc chyba nie jest ze mną aż tak źle — tak mu się wydawało, ale spojrzał na nią pytająco, bo chciał poznać werdykt ze strony ekspertki, skoro najwyraźniej nią była. Miał nadzieję, że jakoś to zaakceptuje. — W kwietniu — więc czekał go jeszcze dość długi czas bez kapci porządnych. No ale, jak mu kupi na urodziny pasujące do swoich, to totalnie przecież będzie je nosił. Chyba że jednak przerośnie go to, jak będzie mu w nich gorąco. Bo jednak, jak słusznie zostało zauważone, ten klimat nie sprzyjał cieplutkim kapciom na stopach przez większość roku.
Co takiego już wypróbowałaś, żeby to osiągnąć? — zapytał z zainteresowaniem i lekkim rozbawieniem. Będzie przynajmniej wiedział, jak wysoko jest poprzeczka ustawiona i jak sam zechce spróbować, to od razu zacznie z grubej rury. Na przykład odbije komuś z towarzystwa narzeczoną, hehs. Tak naprawdę to nie miał oczywiście tego w planach i nie miał jeszcze pojęcia, że może mieć takie pragnienie. Zazwyczaj starał się w ogóle nie brać pod uwagę zajętych kobiet w kwestiach randkowo-uczuciowych i na razie w jej przypadku się tego trzymał, skoro od razu zaznaczyła, że jest zaręczona i ma przyszłą teściową w dziwnej kiecce.
Mhmm, a na święta zrobimy pakiet z kryształowymi kieliszkami do kompletu — pokiwał głową, totalnie się z nią zgadzając. Brzmiało to jak przepis na sukces, także chyba na poważnie to rozważy i przegada z marketingiem i sprzedażą. I sam spojrzy na numerki, aby dowiedzieć się, co i jak.
Co i jak na takich przyjęciach było niestety doskonale wiadome z kolei, czego zresztą świetnym efektem było to, jak tu wszystko wyglądało. Było drogo i na bogato, ale nic innego. Mogli chociaż w jakiś koncert zainwestować albo nie wiem, pokaz czegoś, co byłoby ciekawe i interesujące, ale najwyraźniej odstępstwa od normy i w tej kwestii nie były mile widziane. — Mam nadzieję, że nie planujesz go zatrudnić na swoje wesele… — zażartował, bo skoro była przed ślubem, to może rozmawiała z nim właśnie dlatego, ale liczył, że zrezygnowała. Co prawda nie jego interes, bo przecież nie będzie na jej ślubie, nie znali się prawie wcale, ale jednak życzył jej jak najlepiej.
Naprawdę trzeba? — zapytał wzdychając i zerkając na swój zegarek na nadgarstku. — Jestem tu już i tak dłużej niż planowałem — stwierdził, marszcząc brwi. — A nadal jestem głodny. Skoro tak lubią przepych, to jedzenie mogłoby być duże, a nie same mini porcje — dodał, bo to go trochę bulwersowało. — Zero konsekwencji, a człowiek po prostu zjadłby steka albo burgera z frytkami — to była święta prawda, porządne jedzenie na pewno sporo by zmieniło w ocenie takich przyjęć.
Jak będę potrzebował wsparcia w poszukiwaniu kandydatki na nową żonę, to będę o Tobie pamiętać — zapewnił ją. — Znasz się na tym? — tak, jak już było wspomniane wcześniej, trudno było jednoznacznie ocenić, czy Lemmie była z bogatej rodziny, czy niekoniecznie.
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
To prawda. Odpowiedni ludzie potrafili wszystko zmienić i zrobić z najsztywniejszej imprezy prawdziwą balangę do białego rana, z której wracało się z butami w ręku i bez kolczyków, bo w tańcu gdzieś zginęły. Tylko Lemmie miała wrażenie, że takich jest mniej albo to towarzystwo tak się zmieniło. Ci ludzie, którzy rozkręcali wtedy imprezy siedzą teraz w biurach, na wyjazdach służbowych czy w jeszcze innych miejscach zajmując się rodzinnymi firmami. Jak jej narzeczony na przykład. Ona był tu, a on gdzieś tam. Chociaż na dzisiejszy wieczór nie zamierzała narzekać. Nie szaleli co prawda polewając się szampanem czy coś, ale pośmiane było w iły towarzystwie. Lemmie dawno się przy kimś tak dobrze nie czuła.
Roześmiała się - Aż takiej władzy nie ma na szczęście - powiedziała rozbawiona. Winnie mógł być spokojny o swoja głowę na szczęście, chociaż takie wrażenie sprawiała - I ciesz się - nie zamierzała go kłamać, że kobieta była super osobą do towarzystwa, bo nie była. Miała zasady, które każdy miał przestrzegać, bo ona tak chciała i rzadko kiedy słuchała co inni mają do powiedzenia. Nie było to nic niemiłego, skoro była to prawda. W sumie to pewnie by się ucieszyła jakby o niej źle teraz mówili. To taki typ.
- Uff - odetchnęła z ulgą, trochę teatralnie co prawda, ale sytuacja tego wymagał - Możesz zostać - dodała jeszcze. Lemmie z dumą nosiłaby tytuł ekspertki w tej dziedzinie, a on może być spokojny - Trochę długo - rzuciła bardziej do siebie niż do niego. Długo będzie musiał żyć bez kapci, o to jej chodziło. Na szczęście są święta po drodze, kto wie może do tego czasu się na tyle polubią, że nie będzie dziwne, jeśli mu kapcie podaruje. Się zobaczy.
Zastanowiła się chwilę, żeby go nie oszukać teraz - Zaliczyłam większość kontrowersyjnych tematów zaczynając od adopcji ze schroniska zamiast kupowania z hodowli kończąc na poglądach politycznych - nie trzeba za bardzo z nikim rozmawiać, żeby wiedzieć po której stronie się bardziej opowiadali. Coś na pewno wymyśli, jednak musi faktycznie z grubej rury wyjechać z tematem - Chociaż żałuje, że kiedyś powiedziała, że trzeba się starzeć z godnością a nie ostrzykiwać, jak tylko pojawi się pierwsza zmarszczka - skrzywiła się na samo wspomnienie tego jakimi spojrzeniami została wtedy obrzucona i była obrzucana przez jakiś czas. Ona też nie brała pod uwagę, że coś takiego mogłoby w ogóle mieć miejsce. Mimo że wiele wątpliwości dotyczących swojego związku miała to jej zamiary były bardzo czyste. I wierzyła w przyjaźń damsko-męską, a Winnie wydawał się osobą, z którą totalnie mogłaby się zaprzyjaźnić.
- Zostaniemy bogaczami - stwierdziła, bo ona na żadne numerki nie musiała patrzeć, żeby to wiedzieć. Nazwijmy to intuicją po prostu.
Na kolejnym tego typu przyjęciu powinni zagrać w grę i pić za każdym razem, jak pojawi sie coś co było na poprzedniej. Na pewno będą mogli zacząć od DJ'a, to było tak samo pewne jak to że wyjdą pijani bardzo - Zdecydowanie nie - powiedziała rozbawiona - Chociaż w związku z weselem mam planowane tyle, że kiedyś będzie - przyznała. Nie śpieszyło jej się do tego wcale i to z wielu powodów, chociaż tego głównego nie przyznała jeszcze przed samą sobą. Może do tego dojdzie kiedyś. Może on jej pomoże jakoś. Kto tam wie.
- Trzeba - pokiwała głową, chociaż wcale nie była to prawda. Ona musiała, a on mógł robić totalnie co chciał. Jej odpowiedz była bardzo samolubna, bo najzwyczajniej w świecie chciała, żeby siedział z nią skoro tak dobrze im się gadało - Ale jak coś to mogę Cie kryć - zaproponowała. Niech zobaczy jaka z niej super kumpela - Prawda? I nigdy nie ma frytek, a mini pizze są zwykle na spodzie z kalafiora, żebyś się nie rozczarował - skrzywiła się, bo zdecydowanie częściej były jakieś wymyśle rzeczy typu kawior czy krewetki, nigdy nic co faktycznie sprawiłoby gościom radość. Może nie wszystkim, ale im na pewno, a w życiu czasem trzeba było być trochę samolubnym - Albo pizze - dodała od siebie, bo żadną z wymienionych rzeczy by nie pogardziła - Powinniśmy tu zamówić pizzę - zaproponowała, chociaż bardziej w żartach. Mimo że raczej niewielu rzeczy się bała to akurat do tego nie miałaby odwagi.
- Świetnie - powiedziała z uśmiechem całkiem zadowolona, że jej się udało. Miłość to piękna rzecz przecież, więc jak będzie mogła rękę przyłożyć to super - Całkiem dobrze - przyznała - Z doświadczenia. Nie jestem stąd - dodała jeszcze - Wychowałam się w domu, który miał kółka, a moja mama była artystką, która uważała że trzeba kochać to co się robi, więc sprzedawała kryształy i zioła - można się domyślić, że średnio dochodowe to było. Przynajmniej wtedy, bo teraz mogłoby jej iść o wiele lepiej patrząc na to jakie zainteresowanie wzbudzały tego rodzaju tematy.
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
To towarzystwo na pewno nie bawiło się tak na tych oficjalnych przyjęciach. Na tych, na które wymykali się później i bardziej ukradkiem… Cóż, to już inna sprawa. Winnie nie miał przyszłej teściowej, która uważnie patrzyła mu na ręce, więc pewnie wiedział o tym nieco więcej niż ona, przynajmniej aktualnie. Być może kiedyś uda mu się ją zabrać i jej pokaże, że można było się jeszcze wśród tych ludzi, przynajmniej niektórych, dobrze bawić. Chociaż pewnie jej narzeczony raczej nie byłby z takiego obrotu sprawy zadowolony.
Czas, który spędzili na tej ławce, oddalonej od wszystkich i nieco ukrytej w gęstych zaroślach ogrodu był najmilszą częścią tego spotkania, bez dwóch zdań. Nie dlatego, że dość złośliwie obgadywali jej teściową, chociaż nie ma co ukrywać — to na pewno było miłym dodatkiem, bo ta kobieta robiła wrażenie koszmarnej osoby. On zamienił z nią dwa słowa i nie miał ochoty więcej, także mocno współczuł Lemmie, że musiała to przeżywać na co dzień.
Dzięki jesteś bardzo łaskawa — rzucił z udawaną ulgą, gdy pozwoliłą mu zostać. Co prawda powinien dodać chyba, że dzisiaj pierwszy zaklepał tę miejscówkę, więc nawet jeśli by chciała, to nie mogła go stąd wyrzucić, ale sobie darował. Nie darował sobie za to tego, aby dopytać, jakie jeszcze kontrowersyjne tematy poruszała w tym zacnym gronie i jakie budziły największe oburzenie i u kogo, a które pozostawiały bardziej niesmak. Zapewne kilka mu wymieniła, utwierdzając go w przekonaniu, że on sam do końca nie ma pojęcia, co takiego jest tu kontrowersyjne i o czym można na pewno rozmawiać. O winie, ale nie z kartonu i o akcjach na giełdzie? Chociaż to drugie też do końca bezpieczne nie było, bo notowania czyjejś firmy mogły akurat spaść i już robiło się nie fajnie.
Pizzy niestety ostatecznie nie zamówili. Ustalili za to, że jeśli rzeczywiście Winnie będzie miał się zabrać za sprzedaż wina w kartonie, to koniecznie się do niej odezwie — tym samym zapewne cwaniacko zdobył jej numer. Oczywiście w celach biznesowych, bo przecież skoro Lemmie była zajęta i nosiła wielki brylant na palcu, który pewnie trudno było przegapić, to wcale nie rozpatrywał tego wszystkiego w kategorii jakiegokolwiek podrywu. Musiał jednak przyznać, że dawno tak szybko nie nawiązał z kimś dobrej relacji, która wydawała się taka… Sam nie wiedział do końca, jaka. Miła? Pozytywna? Odświeżająca i inna? Może wszystko na raz, a może jeszcze coś innego, czego nie potrafił znaleźć. Na pewno dość mocno wyróżniała się na tle tych wszystkich osób i nie było to spowodowane faktem, że nie była stąd, jak mu chwilę później przyznała. Chociaż kto wie, może to też miało wpływ. Nie miał jednak za bardzo czasu się nad tym zastanawiać, bo musieli w końcu wrócić do reszty. Co też zrobili i chyba nawet nikt za bardzo nie zwrócił na to uwagi, że wracają we dwójkę z ciemnego ogrodu. Taką przynajmniej miał nadzieję, bo jednak mimo wszystko żadnych dziwnych plotek nie chciał, a wiadomo było, że ludzie w takim towarzystwie plotki kochają.
koniec <33
ODPOWIEDZ