Około godziny dziewiętnastej podjechała pod restaurację i przez chwilę siedziała w aucie, skupiając się na swoich myślach, które znowu zbijały się w burzowe chmury. Przymknęła oczy i odetchnęła, przeganiając ciemne smugi wspomnień, dotyczących jej męża i wszystkiego, co się z nim wiązało.
Z dziwnym grymasem na twarzy ułożyła dłoń na karku, by chwilę go pomasować. Była zbyt spięta i powinna coś z tym zrobić, z czego doskonale zdawała sobie sprawę. Tylko co z tego, skoro i tak nie miała do takich rzeczy obecnie głowy. Postukała w kierownicę palcami, po czym potrząsnęła głową, wprawiając w ruch również pasma blond włosów, które obsypały jej twarz. Odetchnęła jeszcze raz, głęboko, po czym szybko i energicznie wypuściła z ust powietrze, otworzyła oczy i zaraz wygramoliła się na chodnik. Zarzuciła torbę na ramię i dziarskim krokiem ruszyła w stronę wejścia.
Weszła do środka, zaciskając jedną z dłoni na pasku torebki, po czym ruszyła w stronę stolika, przy którym zazwyczaj siadała podczas wizyt, o ile nie był zajęty. Kusiło ją niemiłosiernie, aby na dobry początek zamówić butelkę dobrego wina.
Kiedy podszedł do niej kelner, spojrzała na niego trochę rubasznie i poprosiła o przystawki oraz, aby szef, o ile jest, wybrał jej coś specjalnego z czerwonych win. Kiedy pracownik przekaże mu wieści, pewnie zgadnie, że to właśnie ona poprosiła o taką niespodziankę. Joyce lubiła być zaskakiwana, chociaż najlepiej pozytywnie, nie oszukujmy się.
Ułożyła torebkę obok siebie, po czym oparła się wygodnie i wbiła palce w obicie fotela. Chyba udało się jej rozluźnić na tyle, aby dobrze się tu poczuła. Przyjemnie pachniało, temperatura wewnątrz restauracji była idealna, a cicha muzyka w tle pomagała się zrelaksować. Na moment przymknęła oczy i lekko się uśmiechnęła, naprawdę delikatnie, ledwo uniosła kąciki ust. Mogło to wszak wyglądać trochę dziwnie, samotna kobieta, która uśmiecha się bez powodu. Chyba nie był to codzienny widok.