Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope


Obrazek


- A co jeśli tylko udaje, żeby móc uśpić więcej dzieci? - dociekała drobniutka dziewczynka o śniadej karnacji, którą niósł na biodrze. Front jej różowej, frotowej pidżamy zdobił dumnie prężący się jednorożec, a w niewielką dłoń wbity pozostawał wenflon przytrzymywany przez różowy plasterek - Kevin mówił, że po wszystkim je zjada.
- Sayani, przecież bym Cię nie okłamał. Ciocia Hope to dobra wróżka, żadna tam czarownica - Nemo do całej sprawy wydawał się podchodzić bardzo poważnie. Dobrze, że w porę odkrył, że starsze dzieciaki z sąsiedniego pokoju nagadały małej głupot, żeby nastraszyć ją przed rutynowym zabiegiem. Im Chirurg wykład da później, najpierw musiał uspokoić skołtane nerwy pięciolatki i jakoś przekonać ją do pani Anestezjolog.
- Zobaczysz, umie wyczarować Cheekies ze swojej magicznej torebki. A wspominałem Ci, że kiedyś też jeździła konno? - wiedział, że dobrze uderzył, kiedy ciemne oczy dziewczynki otwarły się zdecydowanie szerzej - Koniecznie powinnaś ją o to zapytać - zachęcił, pokonując ostatni zakręt dzielący ich od dyżurki - Chyba wspominała coś nawet o pegazie, ale nie pamiętam dokładnie - to zakomunikował już wciskając klamkę prowadzącą do środka pomieszczenia, słowo 'pegaz' wymawiając głośno i wyraźnie. Wiedział, że blondynka czeka w środku, korzystając ze swojej pierwszej, zasłużonej dziś przerwy. Oczywiście się nie pomylił.
- O! Jest i ona, dobra wróżka Ciocia Hope! - nieśmiała Sayani wtuliła czoło w jego ramię, gdy ich oczom ukazała się kobieta w śnieżnobiałym kitlu. Korzystając z okazji, Nemo i jego ukochana wymienili kilka spojrzeń, obdywając tym krótką, niewerbalną dyskusję - Sayani zastanawiała się, czy umiesz wyczarować paczkę Cheekies dla grzecznych dzieci - czekoladowe żelki były przysmakiem nie tylko Australijczyków, ale i doktor Pelletier. Zawsze nosiła przy sobie kilka sztuk na wypadek, gdyby spadł jej poziom cukru. Oby tylko chciała się podzielić. Szczególnie, że dziewczynka oczekiwała na odpowiedź, zerkając na panią Doktor przez palce. Faktycznie nie miała zielonej skóry, ani wielkiego, krzywego nosa. Kurzajek, o któych wspomiały starszaki, też nie zauważyła. Wręcz przeciwnie, włosy Cioci Hope błyszczały się jak złoto i miała ciemne, brązowe oczy jak mama.
- To prawda, że przyjaźniłaś się z Pegazem? - zapytał cicho cienki głosik - I pozwalał Ci latać na swoim grzbiecie?


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Poranek był może i nie specjalnie pracowity, ale tylko dlatego, że najpierw musiała przygotować dokumentacje, a dopiero później do odbycia kilka rozmów, a na samym końcu miała zaplanowane dwa zabiegi. Te przeprowadzane na dzieciach zawsze najbardziej ją stresowały. Nie dlatego, że była niepewna umiejętności swoich, czy swoich kolegów i koleżanek po fachu, ale prawda była taka, że dla wielu z nich zabieg był wykonywany po raz pierwszy. Wiele czynników mogło wpłynąć na powodzenie operacji. Lub też jej niepowodzenie. W zasadzie nie znano reakcji na wszystkie leki, więc na wszelki wypadek Hope szykowała sobie zawsze jakiś ratunek… No i dlatego lubiła też pracować z Nemo — on, pod tą całą wesołą miną, także niezwykle poważnie podchodził do całej sprawy i wiedziała, że niezależnie od wszystkiego zawsze może na niego liczyć.
Jego głos słyszała już na korytarzu, ale była przekonana, że rozmawia przez telefon. W ogólnym zgiełku szpitala nie potrafiła rozróżnić słów, a już tym bardziej dosłyszeć cichego i przestraszonego głosu jego małej towarzyszki. W zasadzie to jej obecność pozostawała zaskoczeniem aż do samego końca, czyli do momentu, kiedy nie weszli do dyżurki. Akurat łapała oddech, kilka minut przerwy od papierów, ale nie zamierzała odmówić rozmowy z pacjentką. A już, zwłaszcza gdy dowiedziała się, jak poważny miał być to temat. Zlustrowała wzrokiem dziewczynkę i dość szybko stało się jasne, czemu akurat o pegazie wspomniał Nemo. Hope złapała się na tym, że poczuła przedziwny uścisk gdzieś w żołądku. On tak dobrze zajmował się dziećmi. Zawsze miał z nimi dobry kontakt. Byłby cudownym ojcem. Ale czy Hope byłaby dobrą matką?
Odgoniła jednak od siebie te myśli, skupiając się na powadze sytuacji.
Uśmiechnęła się do dziewczynki, ale też szybko zrobiła przestraszoną minę.
- Doktorze Delany! Zdradził jej pan mój sekret? Jest pan pewien, że można jej powiedzieć taką tajemnicę? - Zapytała Hope, zbliżając się do nich i głos zniżając do szeptu. - Nie chciałabym, żeby zaraz cały szpital wiedział o moim najlepszym przyjacielu. - Powiedziała, udając zmartwioną.
Byli w dyżurce sami, ale nawet w towarzystwie innych, najpewniej ich zachowanie niewiele by się różniło. Większość lekarzy już przywykła do ich dziwnych gier. Kiedyś również o mało nie przyłapano ich w sytuacji intymnej w jednym z gabinetów (na szczęście tamta osoba nie miała pojęcia, co działo się za przytrzymywanymi drzwiami, spomiędzy których wystawała jedynie głowa Hope, której niezwykle trudno było się skupić na wypowiadanych słowach).
Teraz jednak zachowywali się poważnie w całej absurdalności tej sytuacji. Kto to bowiem dyskutował w czasie pracy o pegazach?
- Co zaś tyczy się Cheekies… Może uda mi się coś wyczarować, pod warunkiem, że ktoś pomoże mi z zaklęciem. - Stuknęła się palcem wskazującym w podbródek, zupełnie jakby zastanawiała się, kto miałby być jej małym pomocnikiem.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
To prawda. W przypadku dzieci na szali zawsze leżało nie tylko niewinne życie, ale i cała przyszłość rysująca się przed małymi pacjentami oraz ich przerażeni rodzice. Nic dziwnego, że Hope miewała wątpliwości. Nemo również je miewał, na szczęście więcej wiary pokładał zarówno w swoje jak i Pelletier możliwości. Swoją pracę zawsze wykonywali starannie, więc gorąco wierzył, że pacjenci, którzy na nich trafiali mieli w pewien sposób szczęście. Nawet jeśli zerkali na nich nieco niepewnie, słysząc amerykański akcent. Doktorzy musieli być dla swoich podopiecznych ostoją, zawsze oferując wsparcie. Właśnie dlatego Delany przyniósł Sayani do dyżurki, gotów skonfrontować jej obawy z Czarownicą, to jest Hope. Widok pewnie jej nie ździwił, bo blondyn znany był z notorycznego wymykania się z oddziału z najmłodszymi pacjentami. Oczywiście, jeśli tylko pozwalał na to stan ich zdrowia. Robił co mógł by choć trochę ulżyć im w ich cierpieniach, chociaż od specjalistów usłyszał też, że tak naprawdę widzi w tych dzieciakach siebie. Równie samotnego i cierpiącego, gdy był w ich wieku. Cóż, pewnie Nemo powinien się kiedyś nad tym pochylić. Na razie, niczym prawdziwy mężczyzna, ciemne myśli spychał na najdalszy plan. Był z Pelletier, więc powinien się tym po prostu cieszyć.
- Spokojnie, Sayani to wyjątkowa dziewczynka. Można nawet powiedzieć, że jest specjalistką od koni - patrząc z boku ktoś mógłby pomyśleć, że odgrywają tam jakąś scenkę. Oboje przesadnie gestykulowali by zabawić Małą, Delany dodatkowo obniżył tubalnie głos by lepiej wpisać się w kanon magicznego wojownika. Tak dudnił, że Hinduska musiała w końcu oderwać się od jego piersi.
- Tych magicznych też! - doprecyzowała, powtarzając to szeptem, gdy Chirurg lekko skarcił ją spojrzeniem. Przecież to miał być sekret ich trójki. Hope też na chwilę straciła fason, ratując się tematem słodkich żelek. Powinna się pilnować, bo im obojgu trudno było zachować powagę na tak długo.
- Wróżko Hope, ale ja nie znam żadnych zaklęć - 'zasmucił się', kątem oka zerkając na Sayani. Dziewczynka aż gotowała się w środku, gotowa popisać się wiedzą na temat zaklęć. Zaczęła nawet podrygiwać w ramionach blondyna.
- Ja chce! Ja chce! Ja chce! - skandowała, szybko jednak opanowując się, by wlepić w Delany'ego wielkie, czekoladowe oczy szczeniaczka. Te same, którym absolutnie nie potrafił odmówić - Proszę?




Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Jeszcze przyjdzie dzień, gdy Hope sprawi, że Nemo pochyli się nad samym sobą. Nie mógł przecież wiecznie zbawiać całego świata, a siebie samego zostawiać na szarym końcu. Sam wart był zatroszczenia się i jego uczucia były równie ważne, co wszystkich pozostałych. A dla Hope nawet ważniejsze.
Na razie tematu dotykali tylko, gdy oboje byli w pewnym specyficznym nastroju, bo przecież nie codziennie można było rozmawiać o traumach. Nie, żeby uważała, że to coś złego, ale Hope, chociaż była przecież lekarzem, to nie miała specjalizacji w psychologii. Wysłuchać mogła. Doradzić coś od siebie również, ale najpewniej przydałoby się również profesjonalne podejście.
Ale nie teraz i nie dzisiaj. Teraz mała dziewczynka w troskliwych ramiona chirurga skupiała całą ich uwagę. Ona i jej desperacka potrzeba dziecięcych zapewnień, że wszystko będzie dobrze. Wiara w magię, a i dzięki temu niemal cudowny powrót do zdrowia, znacznie ułatwiały życie. Najgorzej bowiem było patrzeć na te dzieciaki, dla których ani magia, ani nadzieja, już nie istniały.
Hope skinęła głową, dając tym samym do zrozumienia, że przyjęła Sayani w grono powierników swoich tajemnic. Rzeczywiście byli niemalże w teatrze. Co prawda, nigdy nie grali sztuki dwa razy, ale pewne aspekty dały się przewidzieć. Najważniejsze było wczuć się w rolę.
- Specjalistka powtarzasz… - Powiedziała w zadumie. - To w takim razie, po wszystkich przeżyciach w szpitalu będę wiedziała do kogo udać się po pomoc. - Jaką pomoc? Tego jeszcze nie sprecyzowała, ale miała w głowie kilka pomysłów. Nie mogła tak “sprzedać się” od razu, bo ostatecznie przecież i jej mogła skończyć się wyobraźnia. Nemo zdawał się mieć pomysłów nieskończoną ilość, ale to wynikało z tego, że gdzieś w głębi serca pozostał takim zaginionym chłopcem, jakby jakaś część jego miała jeszcze dzieciństwo do przeżycia.
Uśmiechnęła się do dziewczynki i wyciągnęła do niej rękę. Dotknęła czoła, nosa… Początkowo w zupełnym milczeniu, ale zaraz też pokiwała głową.
- Rzeczywiście czuje silną magię… - Stwierdziła, w tym momencie poważniejąc. Bo sprawa była przecież nad wyraz poważna. -To jakie znasz zaklęcia? Coś, co może nam teraz pomóc? - Zapytała, a gdy na moment przerwała przyglądanie się Małej, jej wzrok spoczął na Nemo. Pełno w nim było ciepła, ale też swoistego podziwu. Niektórzy mogli sądzić, że to, co robił, jest niemęskie. Nic podobnego nie zrobiłby przecież żaden fan Andrew Tate’a. Ale dla Hope nie było nic bardziej męskiego niż Delany i jego czułość dla świata i dobro w sercu.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Hej, to nie tak, że nie miał kilku podejść. Na pierwsze terapie posyłali go już adopcyjni rodzice, ale szybko się zorientował, że to tylko ich kolejne narzędzie kontroli. Na szczęście Nemo udało się łgać tak długo, aż nie został uznany za 'normalnego', a w konsekwencji zwolniony z obowiązku. Kolejną próbę podjął dopiero na rezydenturze, próbując jakoś uporać się z konfliktem narastającym pomiędzy nim oraz ojcem. No chyba, że do listy można dopisać też jego dłuższy epizod ze studentką psychologii. Hope na pewno ją kojarzyła, bo przez chwilę dołączyła do ich paczki. Medycyna i psychologia wbrew pozorą miały kilka wspólnych mianowników. Nie bez powodu mówi się w końcu, że w 'zdrowym ciele zdrowy duch'. Z Delanym zaś rozstali się z powodu jego bawidamstwa. Ciężko ukryć, że był w tamtym okresie kobieciarzem. Musiał sobie jakoś odreagować lata spędzone pod kontrolą rodziców. Inna sprawa, że wybrał dość kiepski sposób. Nie miał pojęcia jak blondynka go wtedy znosiła.
W sumie to może sam trochę odpokutowywał, zawsze dbając o samopoczucie swoich pacjentów. Choć to niezbyt naukowe, osobiście wierzył, że siła ducha może czasem dokonywać cudów. Na własne oczy widywał ludzi wychodzących z najgorszych urazów i chorób dzięki wsparciu bliskich oraz nadzieii. Poza tym miał przy tym sporo zabawy. Dziś wcielał się w magicznego rycerza, jutro zostanie czyimś superbohaterem. Z każdego spotkania coś wynosił, nawet jeśli miała to być szczegółówa wiedza na temat konii czy dinozaurów. Należy tu dodać, że po cichu oceniał nawet Hope za wybór jej ulubionego gada. Dreadnoughtus. Nie oszukujmy się, lubiła go tylko dlatego, że brzmiał podobnie do 'donatów'.
- To prawda. Jak dotąd pomoc Sayani była nieoceniona. Niedawno pomogła mi nawet wybrać ważny prezent dla pewnej bardzo specjalnej osoby - właściwie to świętowali z Pelletier pierwszą 'rocznicę', a on totalnie nie znał się na perfumach. Oczywiście znalazł zapach, który mu się spodobał, ale nie przypominał on innych flakonów w posiadaniu Pelletier. Stąd konsultacja z dziewczynką. Akurat miał wtedy przy sobie próbkę. Na pochwałę Czarnulka napuszyła się jak paw, zapominając o początkowej nieśmiałości w stosunku do lekarki. W efekcie pozwoliła jej nawet zbadać swój poziom 'magii'.
Nemo nie chciał im przerywać, więc tylko pochylił się jeszcze bardziej konspiracyjnie, pilnując jednak by drobna dziewczynka nie wyślizgnęła się z jego ramion. Patent z zaklęciem kupiła w pełni, poświęcając chwilę by wybrać najlepszą z opcji.
- Avada Kedavra! - wyrzuciła z siebie w końcu, zaskakując odpowiedzią oboje lekarzy. Chyba miała wśród krewnych sporo fanów Harry'ego Pottera.
- Miałaś na myśli Abracadabra? - próbował ratować sytuację Chirurg.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
ODPOWIEDZ