Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Podobno niektóre związki oparte na kłamstwie się udają. – Ściemniała, a raczej postarała się o żart, żeby poprawić sobie humor. W środku ciągle czuła się zbrukana i na pewno jeszcze tak szybko jej nie przejdzie, ale naprawdę się starała. Próbowała żyć, pracować i rozmawiać z bratem tak, jakby nie planowała niczego sobie zrobić. Bo nie planowała. Może tylko przez chwilę brała tę opcję pod uwagę, ale to było tuż po tym, gdy ostatecznie zamknął się rozdział jej i Ever. Nie mogła jednak poddać się temu uczuciu, dawać się zwodzić i znów ciągnąć w dół. Wystarczy, że parę miesięcy temu leczyła się z tego cholerstwa. Nie zamierzała wracać do tego samego punktu.
- Paxtonowie. Kto by chciał z nimi żyć? – Prychnęła, ale wciąż z rozbawieniem i lekkim politowaniem wobec ich dwójki. Nie uważała aby byli złymi ludźmi. Po prostu przeszli swoje i akceptowali rzeczy, które normalna osoba uznałaby za straszne, okropne i niemoralne. Wystarczyło wspomnienie Sameen, której Eve nie odtrąciła nawet po tym, gdy dowiedziała się jak kobieta zarabiała i na brata.. który cóż, nie chciał wyznać prawdy na swój temat, ale łatwo się domyślić czemu. Nie był święty.
Oboje jednak nie byli źli. Nie zdaniem Eve, która jak wiadomo miała lekko spaczone spojrzenie na świat.
A może po prostu nie uważała aby ten był czarno-biały? Dobry albo zły?
Tak, zdecydowanie ta opcja była mniej obraźliwa dla jej osoby (spaczonej osoby, heh).
- Co powiesz na burgery i krążki cebulowe? – Niepotrzebnie pytała, bo czuła w kościach, że brat pójdzie na ten układ, nawet jeśli miał sobie rozwalić żołądek od nadmiaru niezdrowego jedzenia. Tyle dobrego, że Sue Ann sama z siebie gotowała i zostawiała im posiłki w lodówce. W każdej chwili mogli je odgrzać, ale teraz Paxton miała ochotę na coś tłustego z nadmiarem sosu i sporą ilością mięsa.
Bez słowa zażalenia ruszyła za bratem wyczuwając coś na wzór planu. Nie prowadziłby jej tak daleko, gdyby nie zamierzał rozwinąć myśli albo czegoś pokazać. Jeszcze nie wiedziała czego się spodziewać, ale w duchu liczyła na to, że brat z nią zostanie. Że będzie blisko i nie wyprowadzi się na drugi koniec miasta albo aż do samego Cairns.
Wysoko uniosła brwi zaskoczona tak dużym przeskokiem z łodzi, przez przyczepę aż po dom, który wcześniej proponowała, a jaki został zbyty na rzecz życia na łódce. Nie spodziewała się tak radykalnej zmiany, którą szybko zaakceptowała wraz z ulgą na myśl, że Jeremy daleko nie ucieknie. Będzie tutaj i w razie czego mogli na siebie liczyć.
- Bracie, masz moje błogosławieństwo. – Klepnęła go w ramię, na którym zostawiła swą dłoń patrząc we wskazanym kierunku. – Ba, masz wszystkie moje pozwolenia i wsparcie, bo choć nie jestem ekspertką, to z chęcią pomogę ci przy budowie. – Wiele rzeczy robiła sama. Nie była super złotą rączką, ale wiedziała jak kłaść sylikon, pociąć drewno albo pomalować ściany. Jako tako ogarniała też elektrykę, chociaż Sue Ann zawsze na nią krzyczy, że kiedyś zostanie porażona prądem i ona nie zamierzała zbierać przypalonych szczątków Eve.
Przez dwie minuty stała w ciszy oczyma wyobraźni widząc stojący przy lesie dom.
- Bardzo się cieszę, Jer. Że wróciłeś, jesteś tutaj i że chcesz zostać. – Uniosła wzrok patrząc bratu w oczy i znów postarała się o uśmiech zanim zdecydowali się pójść w stronę domu. Tam zamówili jedzenie i z entuzjazmem rozmawiali o projektach domu, jego rozmiarach i wnętrzach. Oglądali zdjęcia w Internecie, a nawet trafili w telewizji na program, w którym jakaś super sławna ekipa remontowała dom biednym ludziom.
Dobrze było mieć czym oderwać myśli od niedawnych nieprzyjemności. Eve bardzo to doceniała i cieszyła się, że będzie to miała na dłużej.

z/tx2
ODPOWIEDZ