fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
029.
good to be home
would you rescue me? would you get my back?
{outfit}
To było trochę szokujące, nieprawdopodobne i bardzo przyjemne doznanie. Powrót od Lorne Bay. Minęło pół roku. Nie sądziła, że będzie w stanie wyjechać na tak długo, kiedy zarzekała się, że nic ani nikt nie ma takiej mocy, by wykurzyć ją z Australii. Ostatecznie zdecydowała się na wyprowadzkę do Ameryki, bo przecież nie mogła wychowywać z Hunterem dziecka na odległość. Ktoś musiał się złamać, bo tutaj nie było nawet najmniejszych szans na kompromis. Melis myślała, że w innych sprawach będzie, że może Hunter pójdzie jej na rękę, może będą dogadywać się tak jak tej pierwszej nocy, kiedy z ich twarzy nie schodziły uśmiechy, kiedy ich usta nie potrafiły się zamknąć, prowadząc długie rozmowy tak, jakby znali się od lat. Pomyliła się. Zresztą, tak naprawdę nie wiedziała czy to miłość, czy po prostu usilna próba zapomnienia o kimś innym. Wpadła w tę relację tak szybko, jak było to tylko możliwe, ale dopiero po czasie, kiedy minęło to pierwsze zauroczenie i nastała rzeczywistość, zdała sobie sprawę, że zwyczajnie się pomyliła. Postawiła na coś, co nie miało racji bytu nie tylko ze względu na odległość, ale również na różnicę charakterów. Po tak długim czasie w Lorne Bay, Melis nie potrafiła przywyknąć do dużego miasta. Nie potrafiła żyć z kimś, za kim chodzą tłumy. Kochała ciszę i spokój Lorne Bay. Te najmniejsze zakamarki, w których mogła się ukryć. Samotność wydawała jej się zbawienna. Raz wybrała się na kolację na mieście. Właśnie wtedy po raz kolejny otoczyli ich ludzie. Atak paniki, który pojawił się wtedy po raz pierwszy sprawił, że… poroniła. Nagromadziło się w niej zbyt dużo stresu, nerwów i dławiła w sobie zbyt dużo niechęci do życia, w którym się aktualnie znalazła. Po raz drugi poniosła porażkę, która zakończyła się w bardzo podobny sposób. Po wyjściu ze szpitala nie wróciła do jego domu. Nie powiedziała mu, że tego nie zrobi. Doskonale wiedziała, że to było podłe, ale miała dość. Zwyczajnie potrzebowała rezerwy. Dlatego skontaktowała się z portalem, dla którego wykonywała drobne zlecenia. Wyruszyła w podróż, która oczyściła ją ze wszystkiego. Nie tylko z żalu i smutku, ale również z wyrzutów sumienia. Pozwoliła sobie odnaleźć siebie na nowo i kiedy poczuła, że to odpowiedni moment, wsiadła w samolot i wróciła do Lorne Bay. Spotkanie z rodziną było wzruszające. Odwiedziła konie i stadninę, która w rękach Ainsley w końcu stała się czymś, do czego Melis przez miesiące nie potrafiła doprowadzić. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, kiedy z walizką wchodziła do swojego nowego mieszkania. Przepych zdecydowanie nie był w jej stylu, dlatego mieszkanie w Opal Moonlane było idealnym miejscem.
W końcu ruszyła na zwiedzanie miasteczka. Był wieczór, dość chłodny, dlatego sweter stał się nieodłączną częścią jej garderoby. Szła w stronę Tingaree, lubiła tę wszechobecną zieleń. Nagle usłyszała ciche popiskiwanie. Kilka szczeniaczków leżało obok niewielkiej suczki, która wyraźnie potrzebowała pomocy. Melis nie miała przy sobie telefonu. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby jej pomóc.
najemnik remontujący — farmę po rodzicach
42 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
I have been a warrior all my life. And I watched all the companions of my youth die. And though I fought with them in the shieldwall, never once was I touched by a blade.
2.

Kolejny wieczór po ciężkim dniu pracy zapierdalania po oborze — która już i tak wyglądała lepiej niż na początku, ale wciąż było słabo — został nagrodzony niczym innym jak obrażoną Sienną tak nieznośną jak chyba nigdy. Daniel nie zrobił absolutnie nic, prócz tego, że wszedł do domu, marząc o prysznicu i pójściu spać. Zdecydowanie jednak nie spodziewał się powitania swojej ukochanej małżonki. Rzucony w jego stronę kapeć dwie sekundy później zmienił się w rzucony stanik, żeby jeszcze przetransmutować się w myszkę od laptopa. Może następne w kolejce były majtki, które normalnie nie były dla Hamiltona niczym przykrym, ale Daniel zdecydowanie miał dość tych kuriozalnych zmian. Szczególnie że ciągłe krzyki oscylowały w szaleńczym tempie pomiędzy nienawiścią a intensywnością. Nauczony doświadczeniem wiedział, kiedy unikać niebezpieczeństwa oraz szaleństwa, więc po prostu wyszedł, wsiadł do samochodu i pojechał do miasteczka, nie mając większego planu, co zrobić. Byle tylko znaleźć się jak najdalej od Sienny, która najwyraźniej przechodziła okres. Gdyby jej nie znał, pomyślałby, że jest w ciąży i stąd te odpały.
Na szczęście powiew świeżego powietrza, które uderzało go przez otwarte okno, powodowało, że powoli emocje i złość przechodziły. Pomijając fakt, że daleko nie zajechał, a zobaczył na wyświetlaczu smartfona kilka wiadomości od żony, w tym GDZIE ŻEŚ POJECHAŁ?!, które z pełną premedytacją zignorował. Nie miał ochoty przepychać się z kobietą, gdy był zmęczony i jeszcze musiał się spierać z jej wahaniem nastroju. Zdecydowanie nie. Wolał już spać w aucie niż próbować ją uspokajać. W takich momentach nawet jego urok osobisty nie pomagał, a to oznaczało, że po prostu był czas na ewakuację.
To miejsce źle wpływało zarówno na nią, jak i na niego. Remont farmy, którą zostawił mu ojciec razem z długami, dobijał i męczył. Nie prosili się o to. Musieli zrezygnować z życia, jakie im pasowało i jakie prowadzili w Szwajcarii na rzecz znielubionego Lorne Bay. Sienna tym o wiele bardziej negatywnie nastawiona wobec rodzinnego miasteczka od Daniela, ale nie było co ukrywać — oboje uciekli stamtąd, kiedy tylko mogli. I powrócili nie z własnej woli… W jakiś sposób Hamilton wyczekiwał wyjazdu na akcję, ale równocześnie wiedział, że na kilka dni musiał zostawić żonę samą w miejscu, którego nie znosiła. Nie napawało to optymizmem, ale musieli to zrobić. Musieli zdobyć pieniądze, bo im szybciej je zdobędą, tym szybciej wyremontują najważniejsze budynki farmy i tym prędzej wyjadą, by nie oglądać się za siebie.
Gdy minęła jakaś godzina od jego wyjazdu z farmy, stwierdził, że powoli czas wracać. Był już po kebsiku i piweczku w jednym z okolicznych barów, więc czuł, że koniec tej separacji. Zresztą wypad do miasta nie był wypadem bez Sienny. Tak to przypominał po prostu smutnego, starego dziada, a ten pomysł wcale mu się nie podobał. Przestał więc marudzić i wrócił do auta z zamiarem powrotu i wskoczenia po drodze do sklepu, żeby kupić coś słodkiego dla żonki na złagodzenie smutków.
Nie zajechał jednak daleko, gdy w pewnym momencie zauważył na poboczu kobietę, która zamachała na niego ręką. Zmarszczył brwi, nie wiedząc, o co chodzi, ale zwolnił, by zatrzymać się tuż obok niej. W końcu różne rzeczy mogły się dziać. Może potrzebowała pomocy? A na zagrożenie to mu nie wyglądała, więc niczym nie ryzykował. Najwyżej późniejszym powrotem do Sienny. Spuścił więc szybę po stronie pasażera i spojrzał pytająco na nieznajomą, stojącą na zewnątrz samochodu. - Coś się dzieje?

melis huntington
powitalny kokos
natalia janoszek
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Może dlatego Melis nie potrafiła wytrzymać zbyt długo w relacjach? Bo takie wahania nastroju były dla niej czymś mocno niewygodnym, nawet jeśli sama je miewała. Nie rozumiała dlaczego miałaby fundować komuś albo ktoś jej taki rollercoaster emocji i nie była przekonana czy to ma jakikolwiek związek z miłością. Wiedziała, że nie ma idealnych związków, a sielanka również na dłuższą metę mogła być męcząca, ale jakkolwiek szalenie chciała żyć, to na pewno nie w taki sposób. Obecnie skutecznie odsuwała od siebie jakiekolwiek myśli na temat związków. Już od dłuższego czasu nie pozwalała sobie choćby na drobne randki, bo za każdym razem doprowadzało ją to do najgorszych skrajności. Od euforii po złamane serce, które wyleczyć było zdecydowanie trudniej. A na końcu okazywało się, że to i tak tylko niespełnione marzenia, złudzenia i z miłością nie miało to nic wspólnego. Już sama nie wiedziała czy piła wyłącznie do ostatniej relacji, czy wszystko wyglądało podobnie. Ale to już od jakiegoś czasu przestało być istotne i przestało już mieszać jej w głowie.
Najbardziej bała się, że nie będzie potrafiła odpuścić. Pół roku to dość krótko, by poukładać sobie tak wiele zawiłych i skomplikowanych spraw. I pytanie brzmiało czy Melis rzeczywiście była spełniona czy tak bardzo pusta w środku, że nie reagowała już na nic? Ciężko powiedzieć.
Dlatego całkowicie skupiła się na drodze, na Lorne Bay, za którym tęskniła niemalże boleśnie. Co wyjątkowego może być w małym miasteczku, że człowiek tak bardzo do niego lgnie, choćby przebywanie tutaj wyrządziło mu najwięcej krzywdy? Byli tu przede wszystkim ludzie, których kochała. Jej rodzina, przyjaciele. Miejsca, które kochała odwiedzać, nawet budka z fast foodami miała najlepsze hamburgery na całym świecie.
Suczka była ewidentnie w złym stanie. Dlatego, kiedy zobaczyła pierwszy przejeżdżający samochód, zamachała energicznie ręką. O dziwo, zatrzymał się. – Nie mam auta, komórki, a te psiaki trzeba zawieźć do weterynarza. Matkę chyba dość pilnie. Możesz? – zapytała, przechodząc od razu na ty, bo w obliczu zagrożenia chyba tak było najprościej.
najemnik remontujący — farmę po rodzicach
42 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
I have been a warrior all my life. And I watched all the companions of my youth die. And though I fought with them in the shieldwall, never once was I touched by a blade.
Chyba na tym polegała prawdziwa miłość. Mimo że brzmiało to banalnie, to właśnie takim spojrzeniem obdarzał swoje uczucia Daniel. Patrzył na to, co działo się między nim a Sienną przez te wszystkie lata, z głębokim przekonaniem, że to jest to, co naprawdę liczy się w życiu. Nie wyobrażał sobie swojej przyszłości bez niej, bez tego, co razem zbudowali. Nawet jeśli oznaczało to znoszenie momentów, gdy Sienna miała gorszy dzień albo była nieco mniej wesoła. Przecież to nie chodziło o to, że kobieta była niestabilna emocjonalnie czy psychicznie. Była po prostu ludzką istotą o swoich myślach, uczuciach i przeżyciach. Daniel podchodził do tych momentów z pełnym zrozumieniem i cierpliwością, niezależnie od tego, czy jego żona przechodziła przez chwilowy kryzys, czy dłuższy okres wewnętrznego niepokoju. Był w stanie odczytać jej potrzeby nawet wtedy, gdy nie mówiła o nich otwarcie. Wiedział, kiedy miała ochotę na samotność i wytchnienie, a kiedy potrzebowała otuchy i wsparcia. Oczywiście, bywało, że mieli swoje różnice i kłótnie — co było naturalną częścią związku. Ale Daniel nie potrafił sobie wyobrazić, żeby to było czymś, co mogłoby ich rozdzielić na stałe. Przeciwnie, takie sytuacje tylko utwierdzały go w przekonaniu, że to uczucie było nie do zachwiania. Był zakochany w swojej żonie do szaleństwa i rozumiał, że związek nie polegał jedynie na chwilach radości i wzajemnej adoracji. To były także momenty trudne, wyzwania, które razem przezwyciężali. Było to uczciwe, głębokie przywiązanie, które zdolne było znieść wszystkie trudności.
W rzeczywistości Daniel był przekonany, że to właśnie w takich momentach ujawniał się fakt o tym, jak mocno ich uczucie było zakorzenione. Kiedy przechodzili przez trudne chwile i razem stawiali czoła problemom, czuli, że ich więź tylko się pogłębiała. Czuł, że Sienna była dla niego nie tylko partnerką, ale także współtowarzyszką życiowej podróży, strażnikiem rozsądku, a także boginią, do której ołtarza chciał bez końca pielgrzymować. I choć mogli być różni, to właśnie te różnice były częścią tego, co ich łączyło. Daniel po prostu nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Nawet w tych momentach, gdy ich dyskusje przeradzały się w kłótnie, jego miłość do niej była silniejsza niż kiedykolwiek. Bo szalał za nią nieustannie i nie zamierzał jej stracić.
Dlatego też wiedział, że po powrocie do domu miał wślizgnąć się obok niej do łóżka, otulić jej ciało ramieniem i odetchnąć ukochanym zapachem. Bo nawet zła, nawet szalona miała swoje słabości, które bezceremonialnie wykorzystywał. A jeszcze jak przyjedzie z jej ukochanymi przekąskami... Bonus do super męża plus milion. Nie spodziewał się jednak samotnej sylwetki, która czaiła się przy drodze i która nieco zmieniła jego podjęte już plany powrotne. Na szczęście nie był specjalnym sztywniakiem i nie liczył czasu z zegarkiem w ręku, a widząc zaniepokojoną twarz nieznajomej, nie zamierzał dyskutować. - W sumie mogę - odparł na jej prośbę o pomoc i zaciągnął ręczny, by nie gasząc silnika, wyjść z samochodu i przejść na tył. Otworzył klapę pick-upa, po czym po raz pierwszy zrównał się z nieznajomą, patrząc na zwierzęta, które faktycznie wyglądały na potrzebujące opieki. - Twoje? - spytał ją, kucając, by ostrożnie wziąć na ręce ranną sukę. Wyglądała na potrąconą, a fakt, że leżała przy drodze, mógł przemawiać za podobną teorią. Nie był jednak weterynarzem, nie mógł uznawać tego za pewnik. - Wiesz, gdzie tu jest jakiś wet? Bo orientuję się tak, że wcale - rzucił, pakując zwierzaka na pakę, gdzie leżały jakieś jego rzeczy z farmy, ale też te zwykłe jak sprzęt do ćwiczeń w terenie. Na szczęście znajdował się też tam koc, na którym ułożył psa. - Jak chcesz, możesz wziąć szczeniaki na przód - oznajmił, zamykając klapę samochodu i pomagając wyłapać panoszące się jak we mgle psiaki, które szukały matki.

melis huntington
powitalny kokos
natalia janoszek
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Właśnie tu był problem, bo Melis nie wiedziała na czym polega prawdziwa miłość. Tak, tak w sumie było. Bo pomimo kilku związków i pomimo tego, że kochała, to ostatecznie i tak wszystko psuła. Może była zbyt wygodnicka, a może po prostu nie umiała żyć z kimkolwiek? Może gdzieś czekał na nią ktoś zupełnie inny i tak właśnie miało być? Nie wiedziała czy to kwestia jej osoby, przeznaczenia, czy jeszcze czegoś innego i naprawdę nie chciała się w to zagłębiać. Miała już dosyć tych miłosnych rozterek i tego, że miłość ciągle powodowała, że stawała się nieszczęśliwa. Dlatego poświęcała się czemuś innemu, a z pragnienia miłości zwyczajnie leczyła. Uczyła się odnajdywać szczęście gdzieś indziej. To było cholernie trudno i wymagało bardzo dużo samozaparcia, ale Melis wielokrotnie zaczynała od początku, więc to nie była dla niej nowość. Po prostu teraz stała się egoistką, jeszcze większą niż dotychczas i myślała w dużej mierze o sobie.
Małżeństwo było całkowitą czarną magią, o tym w ogóle już nie myślała. Jeszcze nie postawiła krzyżyka, ale była temu bardzo bliska.
Teraz jednak skupiła się wyłącznie na zwierzętach. Psy były wyziębione i ewidentnie potrzebowały pomocy. Choć zima w Australii nie była tą najsroższą i właściwie wielkimi krokami zbliżali się ku wiośnie, to wieczory nadal były nieprzyjemnie chłodne. Melis jako fanka wszelakich swetrów, bardzo lubiła taką temperaturę, ale wiedziała, że koniec wyciągania jej ulubionych części garderoby był bliski. – Nie, znalazłam je przed chwilą – odpowiedziała. Nie wiedziała, więc jak zareaguje suczka na odseparowanie od swoich dzieci, ale na szczęście, długa praca z końmi, nauczyła Melis obchodzenia się ze zwierzętami. Była spokojna, choć czujna, ale suczka nie miała chyba siły jakkolwiek bronić swoich pociech. Melis wzięła je na ręce po kolei i poukładała na przedniej wycieraczce, a suczkę położyła z tyłu. – Dobra, chyba jest okej. Weterynarz jest całkiem niedaleko. Też w Tingaree – odpowiedziała. Włąściwie mogłaby zanieść tam psy, ale rozdzielenie ich z matką na dłużej niż to konieczne było bez sensu. W dodatku mogłyby się gdzieś oddalić. Nieważne. Ważne było to, że znalazł się ktoś do pomocy. – Mam nadzieję, że nigdzie się nie śpieszysz? – spojrzała na swojego nowego kolegę, kiedy już zajęli miejsca, a Melis otuliła szczeniaki. – Mam na imię Mel – powiedziała, bo to było dziwne, tak bezczelnie pakować się komuś do samochodu, nawet nie poznawszy tej osoby. A z drugiej strony? Jazda stopem była dla Huntington chlebem powszednim. Jej podróże nie zawsze wiązały się z najwygodniejszym czy własnym środkiem transportu. Czasami dla dobrego ujęcia była w stanie pojechać w najdalsze zakątki.
ODPOWIEDZ