aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#6

Blanche Fitzgerald nie należała do najrozsądniejszych ludzi. Słynęła z podejmowania durnych, nieprzemyślanych decyzji, których niekoniecznie żałowała jak tylko przystąpiła do działania. Nawet jeśli decyzje były nieprzemyślane, podejmowała je świadomie, doskonale zdając sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji, w większości przypadków działających na jej niekorzyść. Nie no, przesadzam. Musiała być chyba w czepku urodzona, bo jak do tej pory nie odczuła konsekwencji innych, jak tylko zrobienie z siebie debila na ogólnym forum. Co zresztą i tak spływało po niej jak po kaczce, więc się na swoich błędach nie uczyła.
W każdym razie, od kilku tygodni po powrocie z Nowego Jorku, kontaktowała się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, by odnowić znajomość albo chociaż wyjść sobie do pubu i tak po prostu pogadać. Jednym z takich dawnych znajomych był właśnie Adam. Adam, który wyprowadził się ze swoją żoną do Londynu, więc i tak siłą rzeczy szkolna przyjaźń może niekoniecznie nie przetrwałaby próby czasu, ale więź naturalnie osłabła. I to nie tak, że całą winę zwalała na niego, bo w relacji istniały dwie osoby (lub więcej), więc ona też mogła częściej się odzywać, prawda. Nie potrafiłaby dać odpowiedzi, gdyby ktoś ją zapytał dlaczego tego nie robiła. Tak wyszło, po prostu. Obydwoje przestali się sobą interesować. Dlatego Blanche nie miała absolutnie pojęcia o tym, co się działo w życiu Adama. Wiedziała tylko tyle, że nie odpowiadał na jej próby kontaktu.
Wpadła więc na jeden ze swoich słynnych pomysłów. Postanowiła odwiedzić stadninę, której właścicielką była narzeczona Adama, Ainsley. Nie wiedziała, że Adam wypadł z obiegu a Ainsley została żoną kogoś zupełnie innego. Bo oczywiście nie wpadła na to w momencie, w którym dowiedziała się, że Remington wróciła do Australii. Nie wpadła na to nawet wtedy, kiedy się okazało, że ma inne nazwisko niż to, które Blanche znała i nie było to nazwisko Adama. Zwyczajnie nie pomyślała, kiedy doszła do wniosku, że to będzie znakomity pomysł odwiedzić narzeczoną byłego przyjaciela, która już tą narzeczoną nie była. Problem z kojarzeniem faktów i czytaniem między wierszami? Check!
- Halo, halo! Jest tu kto? - zawołała, zaglądając zza węgła w głąb pomieszczenia, w którym znajdowały się boksy z koniami, a ja zapomniałam jego nazwy. Bo oczywiście znowu nie pomyślała o tym, że może jednak nie powinna drzeć ryja w takim miejscu. Nic o koniach nie wiedziała, więc też nie do końca miała pojęcie o tym, jak się zachować. Generalnie, savoir-vivre jakikolwiek był jej zupełnie obcy, o czym można było napisać całą książkę.

Ainsley Remington
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Blanche Fitzgerald

Och, w kwestii nie-pomyślenia królową ostatniego sezonu okazywała się jednak Ainsley Atwood Remington. Bo image poukładanej i poważnej czempionki to najwyraźniej jedno, a szaleństwo na czyimś punkcie - drugie. Blondynka bowiem musiała zupełnie oszaleć na punkcie swojego teraz-już-męża, wystarczyło bowiem tylko że Remington ponownie pojawił się w jej życiu, zażyczając drugiej szansy a Ainsley z miejsca, zupełnie jakby cudownie zapomniała o tym, że jest od kilku porządnych lat narzeczoną innego mężczyzny, w to poszła całą sobą. Nie pomyślała przecież o tym i w momencie, kiedy to Dickowi ślubowała miłość i wierność (a już w trakcie nocy poślubnej tym bardziej). Tak jak i o tym, jaki tym ślubnym zamieszaniem pewnie wywołają skandal. Z czasem wcale nie było lepiej, bo świeżo upieczona pani Remington znów nie pomyślała o tym, że przeklęty Adam z tą jego cholerną, czarującą osobowością zdołał się zaprzyjaźnić pewnie z połową Lorne Bay i teraz to ona, jako że została na placu boju, będzie zobowiązana do wytłumaczenia ludziom jak do tego wszystkiego doszło.
Halo, halo. - zawołanie dochodzące z głównego korytarza odrobinę ją zdziwiło. Dzisiejszy dzień był jednym z tych luźniejszych, po ośrodku kręcili się ludzie związani wyłącznie z jej zawodowymi treningami, nie odbywały się żadne zajęcia, nawet panowie mieli dzień wolnego od swojego ukochanego polo. W pierwszym odruchu nie zareagowała, licząc na to że przecież po budynku (i okolicy) kręci się tyle osób, że ktoś na pewno zajmie się tą zbłąkaną duszą. Jest tu kto? - nawoływanie jednak nie cichło i już w irytacji miała wyskoczyć.na autora bądź autorkę z jakże przyjemnym warknięciem z a w s z e ktoś tu jest, ale skoro musiała się pofatygować osobiście, najwyraźniej nie było to prawdą, a jakiś zabłąkany człowiek raczej nie zasłużył na obrywanie za nie swoje zasługi.
W dosyć nonszalancki, choć mocno charakterystyczny dla jej osoby, sposób pojawiła się w drzwiach pomieszczenia, które do tej pory okupowała, już otwierała usta by się odezwać, ale nagle zarejestrowała że kojarzy dziewczynę, która tak intensywnie kogokolwiek wzywała. Nagle pomyślała. Tak, tu na miejscu zostali ludzie, którzy byli z Adamem na tyle blisko, że okoliczności jego zniknięcia z jej osobistego życia mogą być komentowane w nienajbardziej elegancki sposób. Aż ścisnęło ją odrobinę w żołądku. Nie, żeby ona sama kiedykolwiek przejmowała się opiniami innych ludzi (no może poza swoim mężem), ale jednak wołała unikać sytuacji stresowych.
- Tutaj - zaczęła nieśmiało, troszeczkę słowem wstępu, troszeczkę nie wiedząc w jaki inny sposób zwrócić na siebie uwagę tej dziewczyny. Udało się jednak i to już za pierwszym podejściem. Wyszła kilka kroków przed framugę drzwi, choć wcale nie musiała się swojemu gościowi dodatkowo prezentować. - Kojarzę cię. Przyjaźnicie się z Adamem - powiedziała już odrobinę pewniej, lustrując dziewczynę wzrokiem - najlepszy patent by móc sobie w głowie przypomnieć imię danej osoby. - Blanche? Jeśli nie, wyprowadź mnie proszę z błędu. Mam zerową pamięć do imion - ach, czarować to my a nie nas. Ainsley bowiem na swój sposób do tej pory biedną Blanche ghostowała z jednego prostego powodu - na swój sposób była zazdrosna o relację jej i Adama. Czy teraz po czasie cokolwiek w tym temacie się zmieniło? - Czy coś się stało? Mogę ci jakoś pomóc? - patrzcie jaka nagle z niej dobra samarytanka. Czego się w końcu nie robi, aby uniknąć kolejnego skandalu?
Najwyraźniej nawet Ainsley może stać się troskliwa i sympatyczna. Normalnie nie do poznania.
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie lubiła oddawać palmy pierwszeństwa… W czymkolwiek właściwie. I o ile całkiem naturalnie było, że nie chciała jej oddawać w rzeczach, które były jej dumą, tak nie chciała też tego robić w momentach, w których tę dumę zupełnie traciła. Na przykład wtedy, kiedy robiła z siebie debila w miejscu publicznym. Nie wiem, może jej się wydawało, że wtedy jest fajna czy coś. Chociaż z drugiej strony nie potrzebowała aprobaty innych, by mieć o sobie wysokie mniemanie. O, to akurat posiadała w nadmiarze. Teoretycznie mogłaby się podzielić z Ainsley, tylko znowu - Blanche nie lubiła się dzielić. Szczególnie tym, jak bardzo pewna siebie była. W każdym razie, zmierzam do tego, że chociaż nie lubiła oddawać pierwszeństwa, gdyby znała historię Ainsley, bardzo prawdopodobne, że poddałaby się bez walki. Szczerze mówiąc, nie potrafiłaby nawet przywołać w pamięci sytuacji, która pobiłaby tę, w której znalazła się blondynka.
Początkowo rozglądała się po tym miejscu z lekkim dystansem i odrobiną niepewności. Nie znała się na koniach, nie potrafiła na nich jeździć ale słyszała, że jak się wkurzy to wielkie, majestatyczne zwierzę to już się ze starcia nie wywinie niczym kot spadający na cztery łapy. A że konie dodatkowo były płochliwe, tak słyszała, no to nie miała pojęcia czy jej naturalne darcie ryja nie zrobi tutaj zaraz katastrofy. A prawdopodobnie darłaby się do momentu, w którym Ainsley nie stanęłaby dosłownie przed jej twarzą.
- A no, widzę. Cześć - wyszczerzyła się szeroko i radośnie, z lekko kpiącym wyrazem twarzy, który towarzyszył jej od zawsze, jakby bawiło ją dosłownie wszystko. Co w sumie nawet nie było dalekie od prawdy, bo właściwie tą prawdą było. Pamiętała blondynkę, a jakże. Pamiętała nawet jak się nazywała, chociaż nie utrzymywały ze sobą kontaktu, pomimo uporczywych prób brunetki, by podtrzymać rozmowę podczas spotkania dłużej niż ledwo kilka zdań. Ale że równocześnie nie była pamiętliwa, no i przecież Remington tak naprawdę nawet nie nadepnęła jej na żaden odcisk, miała zamiar traktować ją dokładnie tak samo jak innych. Czyli z naturalną dla siebie swobodą i może trochę zbytnią zażyłością.
- Blanche, Blanche. A z Adamem się przyjaźniliśmy, bo nie odbiera ode mnie teraz telefonów - wzruszyła lekko ramionami. Nie był to wystudiowany, teatralny gest, bo prawdę mówiąc nie było Blanche szczególnie z tego powodu przykro. Może trochę się martwiła, bo przecież Adam mógł jej chociaż zdawkowo coś odpisać, a tak cisza w eterze.
- No i wiesz, nie chodzi o to, że mi teraz wielce zależy na odzyskaniu przyjaźni. Jakby mi zależało, to bym się przyłożyła do jej podtrzymania jak jeszcze była. Po prostu… Mnie ludzie generalnie nie ignorują, więc pomyślałam, że może coś się stało. Umarł czy coś. No to przyszłam zapytać, bo jesteś jego narzeczoną, nie? - Dobrze, więc tak. Nadal mamy problem z kojarzeniem prostych faktów, natomiast absolutnie nie mamy problemu z mówieniem wprost i ego na wyrost. Wszystko odhaczone.

Ainsley Remington
ODPOWIEDZ