oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.
+ Chris Haynes

Musiała przyznać, że nie dość że właśnie słuchała go z zainteresowaniem, to jeszcze odnajdywała sporą przyjemność w tym jak prowadził opowieść. Może wiec, gdyby się tylko bardziej zaangażowała w tą jego twórczość, odnalazłaby tam coś i dla siebie? Uśmiechnęła się delikatnie, pewnie nawet się z tym swoim zainteresowaniem zdradzając.
- Wiesz - rzuciła słowem wstępu, dość nonszalancko urywając resztę wypowiedzi, chyba trochę tak jakby mogła w ten sposób budować napięcie, albo Bóg jeden wie co jeszcze. - Nie byłabym pewnie dobrym pisarzem... dobrą pisarką? Feminatywy, yay! - lekko parsknęła śmiechem ze swojej wyjątkowo nieudanej wsyawki, mimo wszystko postanowiła dać sobie szansę i kontynuować. Jednak średnio mnie korci takie zaglądanie komuś za firankę. Myśl sobie o mnie co chcesz, ale nie jestem typem detektywa, a co najwyżej takiej beznadziejnej bajcary, która z wypiekami na twarzy będzie słuchać plotek przyniesionych przez jakąś zaufaną osobę - delikatnie wzruszyła ramionami, troszeczkę chyba w formie sorry not sorry, w końcu kto nigdy nie słuchał żadnych opowieści obiegowych, niech pierwszy rzuci kamieniem i takie tam. - Zresztą... Przez ostatnie lata mieszkałam w Sydney i przywykłam chyba bardziej do wizji tego, że tamtejsze kukły z Instagrama to dopiero muszą mieć doświadczenie w stawianiu tak potężnych tych fasad, żeby ukryły wszystkie trupy w szafie. Nadal mają może i anonimowość, ale to w tych małych miasteczkach chyba poczucie wspólnoty nie pozwoliłoby zdradzić sąsiadom, że wiedzą że ruda Dot z końca ulicy zamiast uczęszczać na niedzielną szkółkę, pod dębem gzi się w najlepsze z szafarzem? To bym uznała za całą moc takich miejsc. Nie sama historię, a relacje jakie za nią stoją - cóż, chyba odrobinę za bardzo popłynęła w tym momencie zdradzając się z tym swoim czytelniczym zacięciem i kiedy tak zdawała sobie sprawę z tego, jaki monolog odstawiła, aż pewnie zauważalnie różowiła się pąsem pewnego wstydu, choć w tym czerwonym anturażu szczęśliwie mogło się to nie rzucać nadmiernie w oczy. Chyba dla kurażu więc wyciągnęła w rękę i ujęła w nią pewnie swój kieliszek, niespiesznie przysuwając go do ust i biorąc z niego dwa krótkie łyki.
- Mam tylko nadzieję, że informacje od biednego Willa - czy którego tam dzielnicowego udało ci się wziąć w obroty - uzyskałeś w inny sposób, niż mój adres? - najpierw uśmiechnęła się szeroko, po czym lekko zagryzła wargę i pozwoliła temu uśmiechowi ewoluować w ten wybitnie zaczepny. Musiał jej to wybaczyć ale po prostu nie mogła sobie właśnie nie pozwolić na nie wykorzystanie tak doskonałej okazji do przypomnienia mu, że są tutaj dzisiaj, na tej kolacji tylko dlatego, że Chris Haynes podłym stalkerem jest.
- Wiedziałam, że bez tej wiedzy nie zasnę - zaśmiała się w głos, słysząc jego komentarz dotyczący tych nieszczęsnych nawozów. Zaczęła mu się jednak w trochę badawczy sposób przyglądać, jakby tym samym mogła ocenić, czy serio miał tą wątpliwą przyjemność dywagować na takie tematy na jednej ze śniadaniówkowych kanap, czy strzelał z odpowiedzią w ciemno - przecież ona sama i tak się na tym nie znała - jedynie, by ją podejść? Ten temat wyjątkowo wymagał zgooglowania i starała się wbić sobie tą przypominajkę do głowy.
Śmiała się również, kiedy podejrzewał ją o taką śmiałość, gdzie naprawdę interesowałyby ją jego intymne kontakty z własnymi fankami. I już układała sobie w głowie odpowiednią ripostę, kiedy światło dzienne ujrzała jej prawda i ponownie poczuła się nią zawstydzona. Zrobiła minę, która całemu światu miała oznajmiać, jak to się w tym momencie mocno zastanawia, upiła kolejnego łyka swojego wina. Z szelmowskim uśmiechem więc odparła niczym jakaś femme fatale w Bondzie:
- Nie jesteśmy przyjaciółmi, panie Haynes - i Bóg jej świadkiem, że zarzuciła delikatnie włosami jak wszystkie te niedorzecznie seksowne modelki w reklamach kosmetyków do włosów. Jej odpowiedź miała być Sielce tajemnicza, nagle jednak łapała się na tym, że wyszło tak że owszem, z premedytacją próbuje go przy pomocy tej czerwonej sukienki uwieść, ale głupio jej było robić z siebie jakąś zakonnicę i tłumaczyć się gorliwie ze swoich źle dobranych słów. Spróbowała więc popchnąć grę dalej: - To co, dla ciebie wyznanie?
Planowała wybrać tą opcję w swojej następnej kolejce, ale po tym wszystkim zaczynała się obawiać że jego treść brzmiałaby: Uwiedź mnie zatem. Przeklęte ostrygi.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Jeszcze nie dotarł do etapu, w którym by musiał w jakikolwiek sposób wydawać o niej opinię. Wróć, on już ją sobie nakreślił bardzo wyraźnie po tym wszystkim, co ostatnio zaszło i co streszczało się do prostego to laska z piwnicy, która nienawidzi mężczyzn. Nie wiedział wprawdzie, że taki gatunek istnieje w przyrodzie, bo dotąd spotykał tylko facetów, którzy nienawidzą kobiet, ale jak sama zauważyła, feminatywy miały się coraz lepiej i razem z równouprawnieniem pewnie pojawił się żeński odpowiednik piwniaczka, który miał jakieś ale do mężczyzn sukcesu.
Panie i panowie, przed wami człowiek roku- Chris Haynes. Ten sam, który ledwo wydał książkę i wiedział, że czeka go teraz medialna prostytucja, by ją wypromować, a na dodatek zdradził swoją dziewczynę ze studentką. Ideał, było mu czego zazdrościć poza klatą, nad którą faktycznie sporo pracował. Z tego też powodu nie zamierzał wydawać jeszcze osądu na temat Constance, która okazywała się dziewczyną, z którą (o dziwo!) dało się całkiem mądrze podyskutować o literaturze.
- Nie sądzisz, że teraz jednak za dużo jest wykorzystania socjali w książkach? Wszystko rozgrywa się na platformach, flirt, rozmowa, zdrada. Małe miasteczka pozwalają wierzyć, że jest gdzieś świat cofnięty w rozwoju i bardziej archaiczny. To właśnie przyciągnęło mnie do prowincji, ale nie miałem zielonego pojęcia, że spotkam na niej kobietę, która za pomocą komentarza będzie próbowała zniszczyć całą moją reputację pisarską - musiała mu wybaczyć, że nadal był raczej typem złośliwego oszołoma, który łapał za język- i w przenośni i dosłownie, ale o tym drugim na razie nie było dane jej się przekonać.
Jak i o jego sposobach na informatorów, więc na jej słowa jedynie uśmiechnął się tajemniczo.
- Nie zdradza się swoich źródeł - wyjaśnił szalenie poważnie, ale nie wytrzymał i wreszcie roześmiał się serdecznie. Jakoś nie wyobrażał sobie grubego dzielnicowego, którego próbuje przelecieć w zamian za informacje. To zdecydowanie znajdowało się poza zasięgiem jego wyobraźni, która najwyraźniej miała jakieś granice. Albo i nie, bo widok Constance w czerwonej sukience rozbudzał w nim coś, czego nie powinien czuć. Nie po tym jak się zarzekał, że czas na nowego jego i nie będzie już usiłował zaciągać każdej swojej znajomej do łóżka. Musiał więc mieć się na baczności, bo łatwo było dać się porwać mocy ostryg, wina i niezłego towarzystwa. W końcu nic nie pociągało go w kobiecie bardziej jak jej inteligencja, a miał wrażenie, że ostatnio świat cierpi na niedobór takich jednostek, bo otaczały go raczej istoty mało rozumne i gotowe zrzucić majtki dla pisarza.
Ta tutaj najwyraźniej miała inne plany, więc czas z nią zdawał się płynąć wolniej, a on sam nie kontrolował gry, którą zaczęli wcale nie tak dawno temu. Pytanie o sukienkę jednak padło i teraz w napięciu oczekiwał na odpowiedź.
Udzieliła mu ją, a on po raz pierwszy wbił w nią spojrzenie na dłużej. Nie. Bzykać. Fanek. Pewnie hejterki też wchodziły w tą zasadę i nie powinien się sprzeciwiać boskiej woli swojego menadżera, ale przecież dziewczę to było dorosłe i w czerwonej sukience. Na Boga, nikt nie zakłada czerwonej sukienki, by go z impetem wepchnąć do friendzone, prawda?
- Powiedziałem, że prawda, ale wiesz co? Niechaj będzie wyzwanie - bo był coraz bardziej ciekawy tego co ta kobieta z piekła rodem, ta sama od hejterskiego komentarza i podkreślania, że się nie przyjaźnią, wymyśli.
Jednocześnie tego się obawiał, jak i nie mógł się doczekać.

constance callaghan
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.
+ Chris Haynes

Coraz pewniej przyznawała przed samą sobą - co prawda gdzieś głęboko w tajemnicy w odmętach wyłącznie swojej głowy - że może i ich znajomość nie zaczęła się najbardziej szczęśliwie, ale zaczyna darzyć tego faceta pewną dozą sympatii. Okazywał się bowiem (poza najwyraźniej mocno hobbystycznym stalkowaniem ludzi) być całkiem mocno stąpającym po ziemi facetem, który wbrew obiegowej opinii - owszem, tą akurat zgooglowała, sic! - w przeciągu pięciu pierwszych minut ich nie-randki, nawet specjalnie się nie wysilił by zajrzeć jej w cycki. Chwali się! Choć jakoś tak bardziej odruchowo poprawiła sukienkę.
- Ale, hej, jeszcze cię to dziwi? - rzuciła odrobinę zdziwiona, choć tonem raczej zdziwionym jego naiwnością niż niewiedzą. Upiła ze swojego kieliszka kolejny łyk wina, po czym kiwnęła głową najpierw w jeden bok, potem drugi. Cmoknęła wargami, tak jakby w ten sposób mogła się pozbyć z ust mokrego śladu po spożytym właśnie alkoholu, po czym kontynuowała: - Spójrz na stoliki wokół nas. Tamci? Oboje wpatrzeni w ekrany smartfonów nie w siebie. Ona, ona i on też. U tamtych, i tam z tyłu, telefony leżą na stolikach. To dla gawiedzi teraz najdoskonalsza rozrywka. Jest zawsze dostępna, łatwa, lekka i przyjemna. W kontakcie z drugim człowiekiem musisz się liczyć z tym, że temat waszej rozmowy nie zawsze może ci odpowiadać. W telefonie zmieniasz sobie go dowolnie w każdym możliwym momencie. Przekleństwo, choć podobno dar XXI wieku - wzruszyła rzekomo obojętnie ramionami. I faktycznie, zawiesiła się na tych wszystkich otaczających ich parach i jakoś tak zrobiło jej się autentycznie przykro. Czy razem z towarzyszącym jej dzisiaj Chrisem byli jak przedstawiciele jakiegoś ostatniego gatunku dinozaurów? Czy ludzie ciekawi drugiego człowieka i czerpiący z rozmowy z nim przyjemność są już na wyginięciu? Wino zaczynało chyba nazbyt szumieć jej w głowie, bo właśnie łapała się na tym, że przecież nigdzie nie pisała się na bycie taką niedzisiejszą.
Rozpromieniła się jednak, kiedy dotarło jak bardzo przerysowuje jej udział w ujmowaniu jego reputacji wielkiego pisarza. Parsknęła w końcu śmiechem.
- Och. Mój. Boże. Czy twoja duma będzie w stanie się zatem po tej zniewadze jeszcze kiedykolwiek podnieść? - mówiła wyraźnie rozbawiona, z mocno udawaną troską w głosie. - Choć tak między Bogiem a prawdą, trochę zadziwiłeś mnie tym, że w ogóle się do niego dokopałeś. Trafiłeś na niego przypadkiem czy jednak po prostu dużo na swój temat czytasz w sieci? Jeśli chcesz, mogę ci to pytanie zaliczyć jako ewentualną następną prawdę - uśmiechnęła się lekko i tym razem to ona sięgnęła do butelki, by dolać im wina. Musiało wchodzić jak woda, bo odważna była za trzy standardowe Constance Callaghan, a i ta cała rozmowa kleiła się jakoś wyjątkowo, co jednak bardzo jej się podobało.
Sięgnęła po pełen znowu kieliszek i machając nim w rodzaju niewerbalnego toastu, rzuciła krótko:
- Będę musiała to jakoś przeżyć - i zaśmiała się lekko. Miała na końcu języka jeszcze dalszy część tej wypowiedzi, ale musiała przyznać, że Chris tak skutecznie wybił ją z rytmu wybierając wyzwanie, że poczuła się tak jakby wszystkie w jakikolwiek sposób sensowne myśli opuściły jej głowę i chyba wgapiała się w niego bez żadnego większego sensu, o sekundę czy dwie za długo. I zamiast faktycznie przemyśleć swoją ewentualną propozycję, przecież to nie powinno być nic pierwszego-lepszego, ona otworzyła usta i wypaliła:
- P o d o b n o miała za to odpowiadać moja czerwona sukienka, ale odbiję więc piłeczkę i powiem... - urwała, w teatralny sposób chyba próbując stworzyć dodatkowe napięcie. Cichutkie fanfary i takie tam. - Spróbuj mnie zatem u w i e ś ć - no nie ugryzła się w język, franca jednak, choć właśnie zaczynała odstawiać w głowie panikę że to miała nie ( !!! ) być randka, a w jej głowie odpaliła się właśnie jakaś alkoholowa bogini, jakiś miejscowy odpowiednik Sashy Fierce, która w najlepsze mieszka sobie gdzieś w Beyonce. I jakby jeszcze tego mało - ona się zarzeka, to było n i e c h c ą c y - tak przekładała pod stołem nogi, że przejechała właśnie stopą po jego łydce. Nie, nie kopnęła go, a zrobiła to w taki typowo dziewczyński, seksowny sposób.
Damn, pieprzone ostrygi. A nawet jeszcze nie zaczęła ich jeść.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Haynes nie różnił się za wiele od wszystkich samców (a przynajmniej sobie tak autorytatywnie wmawiał), którzy zazwyczaj kruszyli swoje kopie o kobiety niezależne. Takie, które potrafią postawić na swoim i się z nimi kłócić bez końca. Przynajmniej jemu wydawało się to ciekawsze niż umawianie się z mimozami, dla których awantura to ciche dni, fochy albo co gorsza, ucieczki z mieszkania. Chris chciał się widywać z samymi dorosłymi kobietami, a nie dzieciakami, schowanymi w dojrzałym ciele. Trudno więc nie stwierdzić, że na starcie ta panna o ostrym jak u Austen języku zyskała u niego dodatkowe punkty, choć sam siebie stopował, bo przecież miał jej wyraźnie pokazać, że on nie z tych, którzy tylko myślą o jednym.
Z tego też powodu nie mogła liczyć nawet na dyskretne zerkanie w dekolt (a takie istnieje?), choć skubaniec sam się złapał na własne sieci, bo okazało się, że nawet patrzenie w oczy, które podbija blask świec może być nieco zwodnicze. Jak na razie trzymał się całkiem nieźle, choć miał problem, by skupić się na płynącej swobodnie rozmowie.
Kolejny punkt dla niej- nie trzeba było zanadto się starać, by rozmowa płynęła swoistym rytmem, w którym nie było miejsca na dłużyzny czy też niezręczne milczenie.
- Wiesz, myślę, że ci wszyscy ludzie są bardzo samotni w związku, ale lepiej udawać, że ten nadal istnieje, choćby był tylko na papierze. Ludzie często tak robią, bo bycie singlem wydaje się być przerażające. Kompletnie tego nie rozumiem, ale najwyraźniej lepiej jest być z kimś byle jak niż być samemu - uśmiechnął się i przywołał przed oczami obraz swojego poprzedniego związku. Dawno nie czuł się tak obco z osobą, która ponoć miała być dla niego najbliższa. To właśnie z tego powodu nie śpieszył się zanadto przed kolejnymi deklaracjami czy też szukaniem tej jedynej.
O ile taka w ogóle istnieje, bo jeśli z kimś takim jak Ever mu nie wyszło to czy w ogóle jest sens, by kogokolwiek szukać?
Porzucił jednak z łatwością te głębokie refleksje wybrednego i mocno zepsutego (Bukowski wzywa zza grobu!) pisarzyny, by obserwować jak Constance śmieje się z jego mocno nadszarpniętej reputacji. Wszystko za sprawą jej jednego komentarza. Śmieszne, że kilkadziesiąt wyrazów doprowadziło ich do tego stanu, choć oboje najwyraźniej nie przepadali za byciem online.
- Ty się nie śmiej! Jak spadnie mi sprzedaż nowej książki to naślę na ciebie mojego agenta, a przepada wręcz za dziewczynami takimi jak ty - ale modlił się, by nie dopytywała o jaki typ mu chodzi, bo sam (jeszcze) nie umiał określić tego co przyciąga go w tej kobiecie.
Może to jej stopa, która dość bezceremonialnie znalazła się na jego łydce powodując wzięcie przez niego głębszego oddechu?
Stop.Stop.Stop.
Tak, uwiedź mnie, jeszcze czego, przez głowę kotłowały mu tak niedorzeczne obrazki, że musiał skupić się na obramowaniu ścian za nimi, by nie zwariować. Pochylił się wreszcie do niej powoli przejeżdżając palcami po jej nadgarstku.
- Widzisz, każdy ci powie, że uwiedzenie kogoś to kwestia gładkich słów, ale to nieprawda. Kobiety wcale nie lubią słuchać, od samego początku chodzi o dtyk - i sunął palcami wysoko po jej ręce, wreszcie znajdując drogę do jej ramienia i niby przelotnie dotykając łańcuszek na jej dekolcie. - Gdy czyjś dotyk doprowadza cię do gorączki, żadne słowa nie są potrzebne - ale mimo wszystko ściszył głos jakby zdradzał jej największą tajemnicę.
Po części tak było, bo przecież uwodził ją…. nie uwodząc.

constance callaghan
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.
+ Chris Haynes

Pewnie byłoby to uznane za niegrzeczne, ale właśnie przyznawała przed samą sobą, że była odrobinę osobą Chrisa zaskoczona. Owszem, w sensie jak najbardziej - o dziwo - pozytywnym, ale czy właśnie to nie stanowiło tego niezbyt przyjemnego elementu? Wskazywało dość śmiało, że zakładała (owszem, tak było) że ta cała ich nierandka będzie zupełnym niewypałem, a on co najwyżej wpatrzonym w siebie bucem. Jakże więc doprawdy mile było jej zaskoczenie!
- Hm, albo w zupełnie inną stronę - lekko skinęła głową na jeden ze stolików, przy którym chłopak uwijał się jak w ukropie by jego towarzyszka miała wszystko, a ona to wszystko relacjowala - chyba na żywo - na najprawdopodobniej Instagramie. - W niektórych związkach musi się robić... jak to nazwać, ciasno? Wyobrażasz sobie życie w takim układzie - ty, partner bądź partnerka i cała rzesza obcych ludzi, przed którymi jest jakaś wieczna potrzeba udowadniania wszystkiego? To już nawet nie jest okazjonalnie spotykana rodzinka, łypiąca tylko srogim okiem na to, kiedy w końcu łaskawie się zaręczysz, kiedy ślub i to koniecznie z wystawnym weselem no i oczywiście dzieci! To zgraja zupełnie obcych ludzi. To musi być po prostu męczące - orzekła okiem jakiegoś niepisanego eksperta. Sama jakąś specjalną fanką żadnych socialmediów nie była, nie była też jakąś skrajną marudą, która najchętniej wysłałaby te wszystkie wynalazki w kosmos (sama przeciez miała i Facebooka, i Instagrama, choć były one co prawda dość mocno zaniedbane). Wszystko było dla ludzi, jedynie trzeba było wykorzystywać to z głową. Za zupełnie zabawne uważała więc to, że gdyby nie cała ta nieszczęsna sieć - z którą jak widać na załączonym obrazku, oboje byli niespecjalnie związani - pewnie nawet nigdy by się nie spotkali. Ty się nie śmiej! A cały fenomen polegał na tym, że śmiała się w najlepsze. I to szczerze, zupełnie tak jakby żartowała z serdecznym, dawno niewidzianym znajomym.
- Obawiam się, że zdecydowanie przeceniasz moje zasięgi. To tylko anonimowy komentarz jakieś dziewczyny z malutkiego australijskiego miasteczka, nie recenzja poczytnego krytyka literackiego. Przykro mi, ale nie zanosi się na to, żebyś miał okazję nasłać na mnie te swoje bulteriery od tego, żeby kasa się zgadzała - uśmiechnęła się zatem rozbrajająco i delikatnie wzruszyła ramionami, łącząc w tym samym momencie ręce w bezdźwięcznym, delikatnym klaśnięciu. I zupełnie jakby to było jakieś skomplikowane zaklęcie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, na stole wylądował specjał tego przybytku. I jeszcze więcej wina.
Pieprzone ostrygi.
Musiały w jakiś magiczny sposób - zapewne wraz z tym wyzwaniowym uwodzeniem Chrisa do kompletu - działać jeszcze przed konsumpcją, bo wręcz fizycznie odczuwała jak się czerwieni, w międzyczasie dziękując wszystkim możliwym bóstwom za to, że wcześniej to alkohol zdążył zaróżowić jej policzki. Amatorka. Sięgnęła jednak po wino i wzięła jeszcze jeden łyk. Nie ze stresu, a dla kurażu raczej. Gdzieś więc, przez co prawda jedynie chwilę, nad tymi - będącymi afrodyzjakiem podobno - ostrygami działa się cała ta nieuwodzeniowa magia. A ona sama po cichutku, ale tylko tak po cichutku przyznawała właśnie że jej się podoba. I że chyba zupełnie zapomniała, że mieli się jedynie niewinnie b a w i ć w taką głupotę jak prawda czy wyzwanie. Pochyliła się więc lekko w jego stronę i skoro była akcja, należało spodziewać się również reakcji, prawda?
- Pudło - wyszeptała, tak jakby faktycznie dywagowali o największej z tajemnic i uśmiechnęła się nawet jakoś przebiegłe. Szybko jednak ewoluował on w taki niby niezobowiązujący, a raczej mocno czarujący. - Pudło, bo ja bardzo lubię cię słuchać - dokończyła, chwaląc się swoimi popisowymi umiejętnościami. Jeśli bowiem Constance Callaghan była w czymś dobra, było to komplementowanie innych.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Och, wyobrażam sobie. Był czas, gdy byłem gwiazdą na takim poziomie, że w wypadku braku mojego zdjęcia już wróżyli mi pogrzeb albo trądzik. Wyobrażasz to sobie? - z przyjemnością odkrywał, że wcale nie darł z nią kotów- a przynajmniej nie cały czas- i okazywała się całkiem sensowną osobą, nawet jeśli dalej uważał, że ma zadatki na starą pannę. Nie przeszkadzało mu to jednak, bo dawno nie skupiał się aż tak bardzo na rozmowie z kobietą i sprawiało mu to przyjemność. Tak zgoła odmienną niż te wszystkie akrobacje łóżkowe z Sage czy z innymi dziewczynami, które patrzyły na niego właśnie przez pryzmat kariery książkowej.
Ta jednak wydała mu się już dawno przebrzmiała i choć wydał nową książkę, czuł się jednocześnie za stary na te wszystkie aspekty sławy, które zwykle kojarzyły się raczej z reputacją rockandrollowca niż pisarza, nawet takiego jak Haynes. Z tego też powodu szalenie chciał się ponownie rozsmakować w prostym życiu, tak odmiennym od tego, które atakowało go z każdej strony. Na socjale, na promowanie swojej książki tak zawzięcie i na całego był zdecydowanie za stary, choć wiedział, że pewnie prędzej czy później porwie go ta machina i nie będzie miał wiele do gadania.
Korzystał więc póki mógł z tej normalności i to na dodatek w towarzystwie dziewczyny, która nie bała się śmiać całą sobą, podczas gdy inne parsknęłyby jedynie delikatnie, by nie popsuć idealnego makijażu. Głupie, wiadomym było, że mężczyźni pokroju Chrisa zwykle skupiali się na idealnej przerwie między dwiema piersiami, choć akurat on dziś grzecznie spoglądał w jej oczy i nawet zastanawiał się jaką mają barwę- czy już zieloną czy jeszcze niebieską.
Wszystko w ramach bycia idealnym dżentelmenem.
- Może naślę je w innym celu. Na przykład po to, by cię zaprosić na kolejną randkę - myślał sobie głośno zapominając, że przecież to miało być spotkanie towarzyskie i że oni mieli być żywym dowodem na to, że nie trzeba kończyć kolacji w łóżku, gdy jest się dwójką bardzo atrakcyjnych ludzi. Ich tematy, zresztą, nie miały oscylować wokół seksu i jak początkowo całkiem nieźle się trzymali, teraz okazywało się, że mogą ich pokonać ostrygi i dobre wino, które uderzało do głowy i sprawiało, że Chris zupełnie się zapominał.
A może to były te jej oczy?
Nie wiedział co spowodowało, że wreszcie podjął jej wyzwanie i zaczął ją uwodzić jak rasowy wręcz playboy, którym bywał tylko okazjonalnie. Cóż, zazwyczaj dziewczynom wystarczyła jego sylwetka, przystojna twarz i fakt, że pomimo tej całej powierzchowności okazywał się również erudytą, który pisał książki. Ideał. Nic tylko się zakochać i potem pozwolić mu roztrzaskać swoje serduszko na kawałki.
Dlatego zdecydowanie nie powinien zwodzić na pokuszenie kolejnej dziewczyny, zwłaszcza takiej, którą zaczynał momentami nawet lubić. Kości jednak zostały rzucone, a sam Chris próbował jej całkiem niewerbalnie pokazać, że jest jednym z tych uwodzicieli doskonałych. I mogła wciskać mu ciemnotę i opowiadać jak to na nią nie działa, ale na wskroś zdradziło ją jej własne ciało, tak uroczo zaróżowione od jego słów i kompletnie nieprzystające do tej rozsądnej kobiety, którą przed chwilą poznał.
Na dodatek było to tak rozkoszne, że jeszcze chwila, a sam wpadłby w swoje własne sidła, więc zapragnął nagle się wyprostować i wrócić do tematu ludzi w sieci.
Najwyraźniej jednak złowił się w nią sam, bo ona pochylała się nad nim i szeptała, a ten liczył do stu, by nie porwać jej tak jak stała i pokazać, że usta można wykorzystywać dużo lepiej niż tylko do rozmawiania.
- I chciałabyś słuchać co byłbym w stanie ci zrobić? A może co chciałbym? - również ściszył głos, bo ktoś donosił im ostrygi, a te słowa miały być tajemnicą między nimi, choć jak tak dalej pójdzie to szybko będzie chciał zdradzać je tylko do jej ucha.
Na razie jednak liczył i usiłował zachować fason, który już i tak utracił, bo dał się wkręcić w tę niezdrową na wskroś grę, która nie miała nic wspólnego z byciem grzecznym.

constance callaghan
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.
+ Chris Haynes

Nie byłaby chyba w stanie wskazać miejsca, w którym z duetu niepokojący stalker i wredna baba od kotów bez kotów awansowali na aktualnie zajmowaną lokatę - czyli gdzieś między naprawdę dobrymi znajomymi a pierwszą randką. Nie chodziło wyłącznie o to, jak naturalnie wychodziło im prowadzenie roz lwy, a raczej o całą atmosferę która zdecydowanie im sprzyjała i powodowała, że było do prawdy sympatycznie. Nikt przynajmniej nie próbował uciekać z krzykiem, a biorąc pod uwagę ich dosyć ciężkie początki, był to naprawdę spory postęp.
- Mam sobie wyobrazić więc to, że żyłeś? żyjesz na takim świeczniku, że musisz być zawsze dostępny dla gawiedzi? Czy to, że właśnie porównałeś własną śmierć do problemów skórnych? - zaśmiała się z tego szczerze. Z drugiej jednak strony chyba wręcz dziękowała Bogu, że ona nie ma takich problemów. Że nie musi się wiecznie przejmować tym co na siebie założy, jak ułoży włosy lub czy jej skóra wygląda odpowiednio świeżo. Po prostu wstaje rano, ubiera na tyłek to co uważa za ładne i wygodne i idzie do pracy. Nie jest żadną modelką czy celebrytką, tylko portowym urzędnikiem. Na ten moment - pełen luksus. Zresztą, nigdy nie należała też przecież do dziewczyn, które dniami i nocami przejmują się tym co myślą o nich inni. Nie była przecież zupą pomidorową by wszyscy musieli ją lubić, tak? Pewnie nawet dalej zastanawiałaby się nad tym pewnym fenomenem, kiedy jego następne zdanie zupełnie wręcz wybiło ją z rytmu. Powinna się pewnie poczuć odpowiednio uratowana tym, że pewien efekt zaróżowienia jej policzków wynikał z tego, jak odbijała czerwień materiału sukienki. Oraz tego, ile wina już zdążyła w siebie wlać. Mimo wszystko jednak nadal czuła się jak jakaś zauroczona gówniara, której crush (Matko Bosko, jak to niedorzecznie brzmi) właśnie powiedział coś niego. Bo jak to randka?! Jak to kolejna? Przecież miało być zwyczajne spotkanie towarzyskie.
- Uważaj, bo pomyślą jeszcze że chcesz się ustatkować i zepsujesz sobie reputację - musiała przyznać, że zaśmiała się sama do tej myśli. W końcu jak duży może być przeskok od kogoś, o kim wysmarowała przecież komentarz w Internecie, do grzecznego i ułożonego pana-głowy rodziny? Może nie mogła się szczycić szczególne głęboką (wyjątkowo bez podtekstów) relacją z Chrisem, ale na tyle ile już zdążyli się poznać (od tej gorszej strony, ale zawsze), dosyć śmiało zakładała że nie jest człowiekiem marzącym dniami i nocami o małżonce i gromadce rozkrzyczanych dzieciaków. Całe więc kolejna-randka-gate potraktowała jako żart.
Przynajmniej dopóki nie zaczęli się wzajemnie uwodzić. Jak bardzo można było zabłądzić, próbując nie wylądować razem w łóżku? To wszystko wina tych ostryg! I/Lub wina!
- Zawsze wydawało mi się - przerwała, by uraczyć się kolejną ostrygą. Owszem, n i e przypadkiem. - Że takie rzeczy się robi, a nie o nich opowiada - dokończyła więc z przeuroczym wręcz uśmiechem, głowę lekko podpierając na jednym ręku. Zaśmiała się, prostując ponownie i bezdźwięcznie klasnęła w dłonie: - No dobra, niech będzie że wyzwanie zostaje ci zaliczone - no patrzcie ją, łaskawa pani się znalazła.
Mimo, że do tej specyficznej zabawy już nie wrócili, nie nudzili się w swoim towarzystwie. Czas zleciał im na doskonałej rozmowie, nad doskonałym winem i pysznymi ostrygami. Trzeba było przyznać, że spędzili w swoim towarzystwie naprawdę udany wieczór, rozstając ze sobą dopiero grubo po północy.
I owszem, umówili się na kolejny raz.
I owszem, będzie to r a n d k a.

< k o n i e c <3 >
ODPOWIEDZ