Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Ostrzegałem was wielokrotnie ale nie chciałyście słuchać, więc jeśli pomimo tego, twoja matka decyduje się na życie u jego boku, to po części ponosi wine za swą głupotę — wzruszył ramionami nietknięty jej słowami. Nie posiadał litości dla osób, które ślepo podążały za swymi uczuciami, zwłaszcza, że przed kilkoma dniami sam przekonał się o tym, że miłość to słabość. Stawaliśmy się podatni na zranienie i nie dostrzegaliśmy żadnych czerwonych flag, które wręcz biły na alarm. Każdy posiadał własny rozum i choć to Priscilla złamała serce jemu, on winił przede wszystkim siebie.
Nie zamierzam kolejny raz patrzeć na to jak ten człowiek niszczy komuś życie. Widziałem jak niszczył moja matkę i to mi w zupełności wystarczy ale jeśli wam odpowiada mieszkanie z nim pod jednym dachem to proszę bardzo — wzruszył ramionami, udają nie wzruszonego, nie mając sił na to by udowadniać swe racje, bo miał wrażenie, że wszystko to obracało się przeciw niemu. Postanowił odpuścić, bo wiedział, że jego domysły się ziszczą, a jego dobre imię zostanie oczyszczone. Wtedy jednak, będzie daleko stąd i nikomu nie będzie dane zobaczyć bijącej od niego satysfakcji. Prawdą było, że najpewniej wcale by się nie cieszył z ich nieszczęścia i tego, że jego ojciec był ucieleśnieniem wszystkiego co złe ale teraz, nie myślał racjonalnie.
Frankie, uciekam bo nie widzę tu dłużej miejsca dla s i e b i e. Chce żebyś ze mną wyjechała, bo wcale nie mam tego w dupie ale ty wolisz zostać tutaj, a ja nie mogę cie do niczego przymusić — westchnął ciężko, nie wiedząc co miał zrobić by usatysfakcjonować każdego. Uciekając z rodzinnego miasteczka, dawał Halowi za wygraną, jednak ostatnie wydarzenia nie pozostawiały mu wyboru. Potrzebował nowego startu i wiedział, że dopóki nie uwolni się od ojca, nie zazna spokoju. Poza tym, od dawna pragnął wyrwać się z tego miejsca ale już drugi raz pojawił się w jego życiu ktoś, kto uniemożliwiał mu tę podróż.
I życzę ci tego by nigdy się nie ziściły, bo patrzenie na cierpienie własnej matki to coś, czego nie życzyłbym nikomu. Oby żyli długo i szczęśliwie — odparł spokojnie, spoglądając na dziewczynę, której spojrzenie przeszywało go na wskroś. Nie chciał dłużej udowadniać mu win, skoro tak naprawdę niewiele osób wierzyło w jego słowa. Był zwyczajnie zmęczony i zamierzał zamknąć temat tej rodziny na a m e n. Żałował jedynie, że jego relacja z Frankie na tym ucierpi ale doskonale wiedział, że i jej będzie lepiej bez niego.
Gdy usłyszał odmowę, wcale nie był zaskoczony. Podniósł się z ziemi i schylił się po torbę, która przerzucił sobie przez ramię.


Pod osłoną nocy, opuścili dom i wsiedli do jej auta. Coningsby przez większość drogi milczał i jedynie dojeżdżając na dworzec, poinformował ją, że ktoś z warsztatu zjawi się po holownik. Palił za sobą mosty, nie zastanawiając się nad tym co czekało na niego poza Lorne. — W takim razie to pożegnanie — westchnął i uśmiechnął się, po raz ostatni spoglądając na jej twarz. Dostrzegał w niej smutek oraz złość ale liczył na to, że wkrótce przestanie je odczuwać. Ostatnimi czasy jedynie generował ludzkie problemy i nadszedł czas by to przerwać.
Dbaj o siebie i dziękuje, za wszystko — odparł i choć miał ochotę pochylić się i musnąć jej usta na do widzenia, nie zrobił tego. Ku jego zdziwieniu poczuł się źle i przez chwile bał się, że nie zdoła wsiąść do tego przeklętego autobusu, dlatego chwycił za klamkę i wysiadł. Ponownie przerzucił torbę przez ramię i gdy oddalił się na kilka metrów, odwrócił się by spojrzeć na nią ostatni raz. Była dobrą dziewczyną i zasługiwała na coś więcej aniżeli jego rodzinne dramaty. Wierzył w to, że sobie poradzi i trzymał za nią kciuki.


koniec </3 :hi:
Frankie M. Gardner
ODPOWIEDZ